Find My Soul - Rozdział 1
Posted: Fri Mar 25, 2005 10:00 pm
Find My Soul
Autor: Athaya
Kategoria: Polar
Miejsce: Vancover/Roswell
Akcja: Dzieje się w Vancover. Elizabeth Ortecho to jedna z wielu najbardziej uznawanych genetyków na całym świecie. Ma dwadzieścia pięć lat, mieszka w Vancover nadal z rodzicami Jeffem i Nacy Ortecho. Jej pracą i równocześnie hobby jest badanie ludzkiego DNA. Od szóstego roku ma dziwne sny...
Od autorki: To będzie polarek i nic ani nikt tego nie zmieni. Zapomnijcie o Liz Parker zakochanej po uszy w Maxie dziewczynce. Ta Liz jest samotną kobietą wiedzącą, czego chce, walczącą o swój byt z pazurem. Natomiast w Roswell wydarzyło się wszystko tak jak w serialu tylko Tess wyszła z kokonów razem z wszystkimi. Max i Tess uwierzyli w przeznaczenie i ta znikła z ziemi. Isabel równa wiekiem pozostałym ma męża Alexa, a Michael jest jeszcze kawalerem. W pierwszym rozdziale Będzie trochę suchej teorii i nudzenia, tajemniczo, groźnie itd. W zasadzie to chyba wszystko... Zapraszam do czytania!
Rozdział - 1
„Szepty, śmiechy, rozmowy i dziecięca zabawa... Wokół piękny, choć nieziemski obraz i ona. Przed nią cztery ogromne nieruchome kule ułożone względem siebie jakby w literę, planety. Układ Planet. Znajdowała się na jednej z nich..
Coraz głośniejszy śmiech i tupot kilku nóg, ktoś biegnie i jest coraz bliżej, słyszy delikatny szum fontanny gdzieś w oddali. Na podwórze, jeśli tak to można nazwać wpada piątka dzieci, trzech chłopców i dwie dziewczynki. Są ślicznymi dziećmi i uśmiechają się do niej coś mówią, ale ona nie rozumie. Chłopiec o blond włosach uśmiecha się do i wyciąga rękę. Zaprasza do zabawy. Chce iść, a wtedy uśmiech znika z jego twarzy patrzy gdzieś za nią i szybko chowa rękę, odwraca twarz.
Ktoś dotyka jej ramienia, wstrząsa nią niemiły zimny dreszcz strachu odwraca głowę. To wielki groźny mężczyzna...
Ta twarz, groźna, skute lodem oczy i niebezpieczny uśmieszek błądzący po jego twarzy. Strach wypełniający jej ciało nie pozwala nawet drgnąć
- Nliz... - Mówi
~Błysk~
- Liz! – Znów ten głos
Kobieta o ciemno brązowych długich włosach niewidzącymi z równie brązowymi oczyma spogląda na mężczyznę w białym nienagannie czystym lekarskim kitlu. Z jej ust wydobywa się westchnienie ulgi, a po ciele przebiega dobrze znany dreszcz niepokoju. Ostatkiem sił Liz skupia się na twarzy wpatrującego się nią Sama, kolegi z laboratorium i odsuwa od siebie te wizję towarzyszącą jej od najwcześniejszego dzieciństwa. Wspomnienie mężczyzny znającego jej imię wzbudzało w niej lęk od zawsze. Tylko, dlaczego „Nliz”? Zadawała sobie to pytanie odkąd zaczęła trochę rozumieć świat. Często takie cofanie się do tej przerażającej wizji prowadziło do ogromnego kilkudniowego bólu głowy, a niekiedy omdleń. Ani ona, ani lekarze nie potrafili tego racjonalnie wyjaśnić. Być może, dlatego jej zainteresowania poszły w tę stronę i stanęło na genetyce, a dokładniej wnikliwym badaniu ludzkiego DNA i całej reszty. Kochała to, co robiła, lecz nic nie pomogło je w wyjaśnieniu tych niedorzecznych wizji.
- Znów sny – Głos Sama skutecznie wrócił ją na ziemię.
- Tak znów wróciły... Jakby ktoś próbował się ze mną skontaktować. – Powiedziała w zastanowieniu
- Mmmm na razie daj mi wreszcie wyniki, te kody od mordercy, ach, kto był taki głupi by zawracać nam światowym genetykom głowę takimi bzdurami! – Westchnął
- A mnie to się podoba, zawsze możemy komuś uratować życie lub wykryć sprawcę. – Oponowała.
- Dobra, dobra! – Sam uniósł dłonie do góry jakby w geście obrony – Wracajmy do pracy inaczej nigdy nie skończymy tych analiz.
Po jej twarzy przemkną uśmieszek, Sam się ulatnia, a ona haruje za dwóch! Tak, tak dużo ciężkiej pracy ją czeka, ale lubiła to. Podeszła do biurka i pochyliła się nad mikroskopem gdzie znajdowała się próbka krwi niezbędna do zidentyfikowania DNA sprawcy morderstwa. Wzdrygała się na samą myśl o tym kimś, ale zmusiła swoje szare komórki do wytężonej pracy. Doskonale wiedziała, czym jest DNA i pamiętała jeszcze ze studiów, że w tym była najlepsza. Klepanie trudnej i długiej regułki było jej żywiołem. Uśmiechnęła się na wspomnienie miny rektora, który kazał jej słownie wytłumaczyć, czym jest ten kod. Wtedy z bijącym sercem wypiekami na twarzy podeszła do tablic i rozpoczęła swego rodzaju wykład.-DNA to makrocząsteczka zbudowana z deoksyrybonukleotydów, nazywanych nukleotydami. W niej zapisana jest informacja genetyczna o cechach i właściwościach organicznych. Cząsteczkę DNA tworzą dwa łańcuchy owinięte wokół siebie tak, że zasady azotowe znajdują się wewnątrz. W pojedynczej nici DNA nukleotydy połączone są ze sobą wiązaniami kowalencyjnymi. Deoksyrobonukleotyd składa się z: zasady azotowej 5 węglowego cukru (deoksyrybozy) reszty kwasu fosforowego. Zasady azotowe są cztery: adenina, guanina
są to zasady purynowe: cytozyna, tymina są to zasady pirymidynowe. A – fosforanowo – węglanowy łańcuch, B – węglowodan, C – reszta fosforowa, D – zasada azotowa – Na wysterylizowaną szklaną szybkę włożyła próbkę krwi i na to nałożyła następną szybkę. I spojrzała na to przez mikroskop. Nie była pierwszej świeżości, widać było już zmiany towarzyszące rozkładowi, ale da się to jeszcze wykorzystać. Na szczęście! Chyba by ją pozabijali za nie uzyskanie niczego. Zawsze przeklinała FBI za to, że włażą jej na kark wtedy, kiedy nie trzeba i przeszkadzają w dokończeniu piątego licencjatu. Mechanicznie wykonując czynności wróciła do swego sławetnego wykładu. Zebrał się spory tłumek i teraz po kilku latach wiedziała, dlaczego, to z powodu nie lubianego profesorka. Wszyscy chcieli to zobaczyć. Ślepa i głucha na wszystko tłumaczyła bardziej niż dokładnie cały proces - DNA występuje we wszystkich organizmach żywych i niektórych wirusach. Podczas podziału komórkowego nowe łańcuchy DNA są syntetyzowane jako kopie łańcuchów istniejących w komórce: replikacja DNA. W DNA jest zakodowana: kod genetyczny informacja o budowie cząsteczek białek syntetyzowanych przez dany organizm: biosynteza białka, informacja genetyczna. Replikacja DNA polega na podwajaniu i syntezie w żywych komórkach nowych cząsteczek DNA zawierających zakodowaną informację genetyczną organizmu.
Na każdym podwójnym łańcuchu spirali DNA jest syntetyzowany komplementarny nowy łańcuch DNA. Obie nowo powstające cząsteczki DNA mają jeden łańcuch stary i jeden nowy i jest to tak zwana replikacja semikonserwatywna. Proces replikacji jest bardzo precyzyjny i stanowi podstawę przekazywania identycznej informacji genetycznej do nowych komórek i pokoleń osobników.
Replikację przeprowadzają enzymy polimerazy DNA, syntetyzują one komplementarne nowe łańcuchy DNA z występujących w komórce pojedynczych nukleotydów, łącząc je wiązaniami estrowymi. Synteza poprzedza rozkręcenie podwójnej spirali DNA wskutek działania innych enzymów; powstają krótkie odcinki jedno łańcuchowe tworzące tak zwane widełki replikacyjne. Następnie polimeraza DNA syntetyzuje na obu odcinkach nowe krótkie odcinki DNA zwane fragmentami OKAZAKI.
Oprócz ogólnej replikacji DNA występują jeszcze zjawiska replikacji lokalnej DNA, reparacyjnej – usuwanie uszkodzeń w DNA, i rekombinacyjnej, związanej z wymianą odcinków między dwoma odcinkami DNA.
Błędy w replikacji DNA mogą prowadzić do powstawania mutacji.
~Błysk~
Uciekała przed czymś wielkim, strasznym i niebezpiecznym dla niej! Znajdowała się w sadzie o dziwnych drzewach, jeśli tak to można nazwać i próbowała znaleźć kryjówkę. Wtedy pojawia się on odpycha ją tak mocno, że pada na ziemię i boleśnie rani sobie kolano i obciera ręce. Łzy cisną się jej do oczu, lecz nie może jeszcze na to sobie pozwolić. Obraca głowę i szerzej otwiera oczy. Strach jest coraz większy, a przed nią rozgrywa się okrutna scena. Jasno włosy mężczyzna walczy z monstrum...
~Błysk~
Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, to tylko majaki. Na jawie, a to już zakrawa wręcz o szaleństwo! Na miękkich nogach podeszła do kranu i nalała sobie do szklanki wody. Trzęsącą ręką zbliżyła ją do ust i wlała zimny obrzydliwie smakujący płyn do gardła. Z ogromnym trudem przełknęła i cichym huknięciem odstawiła szklankę na stół. Oparła się o szafkę starając się za wszelką cenę powstrzymać dreszcze opanowujące jej ciało. Jakby we śnie osuwa się do poziomu podłogi i zamyka oczy, robi się ciemno...
Czuje jak ktoś nią potrząsa, lecz nie ma siły na otwarcie oczu. „Chce spać”, Lecz ten ktoś nie ustaje w swych natarczywych poczynaniach, więc z jękiem otwiera oczy. Obraz jest niewyraźny, kilkakrotnie mruga i stwierdza, a patrzy na nią zatroskany Sam.
-, Dlaczego masz taką minę – Pyta słabym głosem.
- Po raz niewiadomo, który zemdlałaś – Informuje on
- I muszę odpocząć – Liz siada – i patrzy w niewidoczny punkt – To jest coraz silniejsze – Stwierdza
- Musisz odpocząć, odwiozę cię do domu – Stanowczy głos nie uznaje sprzeciwu.
Liz kiwa głową i z jego pomocą wstaje. Oponuje przez chwilę pamiętając o badaniu, lecz Sam uspokaja ją i wyprowadza. Wychodzą na świeże nocne powietrze, które zmusza mózg do myślenia. Ale Liz nie chce myśleć.
Pozwala się wsadzić do samochodu i odwieźć do domu gdzie zatroskani rodzice starają się jej przychylić nieba. Niczego nie chce. Idzie do siebie, pada na łóżka by spać całkiem zapominając o tym, że to najlepsza droga dla tych wizji do niej...
CDN
Autor: Athaya
Kategoria: Polar
Miejsce: Vancover/Roswell
Akcja: Dzieje się w Vancover. Elizabeth Ortecho to jedna z wielu najbardziej uznawanych genetyków na całym świecie. Ma dwadzieścia pięć lat, mieszka w Vancover nadal z rodzicami Jeffem i Nacy Ortecho. Jej pracą i równocześnie hobby jest badanie ludzkiego DNA. Od szóstego roku ma dziwne sny...
Od autorki: To będzie polarek i nic ani nikt tego nie zmieni. Zapomnijcie o Liz Parker zakochanej po uszy w Maxie dziewczynce. Ta Liz jest samotną kobietą wiedzącą, czego chce, walczącą o swój byt z pazurem. Natomiast w Roswell wydarzyło się wszystko tak jak w serialu tylko Tess wyszła z kokonów razem z wszystkimi. Max i Tess uwierzyli w przeznaczenie i ta znikła z ziemi. Isabel równa wiekiem pozostałym ma męża Alexa, a Michael jest jeszcze kawalerem. W pierwszym rozdziale Będzie trochę suchej teorii i nudzenia, tajemniczo, groźnie itd. W zasadzie to chyba wszystko... Zapraszam do czytania!
Rozdział - 1
„Szepty, śmiechy, rozmowy i dziecięca zabawa... Wokół piękny, choć nieziemski obraz i ona. Przed nią cztery ogromne nieruchome kule ułożone względem siebie jakby w literę, planety. Układ Planet. Znajdowała się na jednej z nich..
Coraz głośniejszy śmiech i tupot kilku nóg, ktoś biegnie i jest coraz bliżej, słyszy delikatny szum fontanny gdzieś w oddali. Na podwórze, jeśli tak to można nazwać wpada piątka dzieci, trzech chłopców i dwie dziewczynki. Są ślicznymi dziećmi i uśmiechają się do niej coś mówią, ale ona nie rozumie. Chłopiec o blond włosach uśmiecha się do i wyciąga rękę. Zaprasza do zabawy. Chce iść, a wtedy uśmiech znika z jego twarzy patrzy gdzieś za nią i szybko chowa rękę, odwraca twarz.
Ktoś dotyka jej ramienia, wstrząsa nią niemiły zimny dreszcz strachu odwraca głowę. To wielki groźny mężczyzna...
Ta twarz, groźna, skute lodem oczy i niebezpieczny uśmieszek błądzący po jego twarzy. Strach wypełniający jej ciało nie pozwala nawet drgnąć
- Nliz... - Mówi
~Błysk~
- Liz! – Znów ten głos
Kobieta o ciemno brązowych długich włosach niewidzącymi z równie brązowymi oczyma spogląda na mężczyznę w białym nienagannie czystym lekarskim kitlu. Z jej ust wydobywa się westchnienie ulgi, a po ciele przebiega dobrze znany dreszcz niepokoju. Ostatkiem sił Liz skupia się na twarzy wpatrującego się nią Sama, kolegi z laboratorium i odsuwa od siebie te wizję towarzyszącą jej od najwcześniejszego dzieciństwa. Wspomnienie mężczyzny znającego jej imię wzbudzało w niej lęk od zawsze. Tylko, dlaczego „Nliz”? Zadawała sobie to pytanie odkąd zaczęła trochę rozumieć świat. Często takie cofanie się do tej przerażającej wizji prowadziło do ogromnego kilkudniowego bólu głowy, a niekiedy omdleń. Ani ona, ani lekarze nie potrafili tego racjonalnie wyjaśnić. Być może, dlatego jej zainteresowania poszły w tę stronę i stanęło na genetyce, a dokładniej wnikliwym badaniu ludzkiego DNA i całej reszty. Kochała to, co robiła, lecz nic nie pomogło je w wyjaśnieniu tych niedorzecznych wizji.
- Znów sny – Głos Sama skutecznie wrócił ją na ziemię.
- Tak znów wróciły... Jakby ktoś próbował się ze mną skontaktować. – Powiedziała w zastanowieniu
- Mmmm na razie daj mi wreszcie wyniki, te kody od mordercy, ach, kto był taki głupi by zawracać nam światowym genetykom głowę takimi bzdurami! – Westchnął
- A mnie to się podoba, zawsze możemy komuś uratować życie lub wykryć sprawcę. – Oponowała.
- Dobra, dobra! – Sam uniósł dłonie do góry jakby w geście obrony – Wracajmy do pracy inaczej nigdy nie skończymy tych analiz.
Po jej twarzy przemkną uśmieszek, Sam się ulatnia, a ona haruje za dwóch! Tak, tak dużo ciężkiej pracy ją czeka, ale lubiła to. Podeszła do biurka i pochyliła się nad mikroskopem gdzie znajdowała się próbka krwi niezbędna do zidentyfikowania DNA sprawcy morderstwa. Wzdrygała się na samą myśl o tym kimś, ale zmusiła swoje szare komórki do wytężonej pracy. Doskonale wiedziała, czym jest DNA i pamiętała jeszcze ze studiów, że w tym była najlepsza. Klepanie trudnej i długiej regułki było jej żywiołem. Uśmiechnęła się na wspomnienie miny rektora, który kazał jej słownie wytłumaczyć, czym jest ten kod. Wtedy z bijącym sercem wypiekami na twarzy podeszła do tablic i rozpoczęła swego rodzaju wykład.-DNA to makrocząsteczka zbudowana z deoksyrybonukleotydów, nazywanych nukleotydami. W niej zapisana jest informacja genetyczna o cechach i właściwościach organicznych. Cząsteczkę DNA tworzą dwa łańcuchy owinięte wokół siebie tak, że zasady azotowe znajdują się wewnątrz. W pojedynczej nici DNA nukleotydy połączone są ze sobą wiązaniami kowalencyjnymi. Deoksyrobonukleotyd składa się z: zasady azotowej 5 węglowego cukru (deoksyrybozy) reszty kwasu fosforowego. Zasady azotowe są cztery: adenina, guanina
są to zasady purynowe: cytozyna, tymina są to zasady pirymidynowe. A – fosforanowo – węglanowy łańcuch, B – węglowodan, C – reszta fosforowa, D – zasada azotowa – Na wysterylizowaną szklaną szybkę włożyła próbkę krwi i na to nałożyła następną szybkę. I spojrzała na to przez mikroskop. Nie była pierwszej świeżości, widać było już zmiany towarzyszące rozkładowi, ale da się to jeszcze wykorzystać. Na szczęście! Chyba by ją pozabijali za nie uzyskanie niczego. Zawsze przeklinała FBI za to, że włażą jej na kark wtedy, kiedy nie trzeba i przeszkadzają w dokończeniu piątego licencjatu. Mechanicznie wykonując czynności wróciła do swego sławetnego wykładu. Zebrał się spory tłumek i teraz po kilku latach wiedziała, dlaczego, to z powodu nie lubianego profesorka. Wszyscy chcieli to zobaczyć. Ślepa i głucha na wszystko tłumaczyła bardziej niż dokładnie cały proces - DNA występuje we wszystkich organizmach żywych i niektórych wirusach. Podczas podziału komórkowego nowe łańcuchy DNA są syntetyzowane jako kopie łańcuchów istniejących w komórce: replikacja DNA. W DNA jest zakodowana: kod genetyczny informacja o budowie cząsteczek białek syntetyzowanych przez dany organizm: biosynteza białka, informacja genetyczna. Replikacja DNA polega na podwajaniu i syntezie w żywych komórkach nowych cząsteczek DNA zawierających zakodowaną informację genetyczną organizmu.
Na każdym podwójnym łańcuchu spirali DNA jest syntetyzowany komplementarny nowy łańcuch DNA. Obie nowo powstające cząsteczki DNA mają jeden łańcuch stary i jeden nowy i jest to tak zwana replikacja semikonserwatywna. Proces replikacji jest bardzo precyzyjny i stanowi podstawę przekazywania identycznej informacji genetycznej do nowych komórek i pokoleń osobników.
Replikację przeprowadzają enzymy polimerazy DNA, syntetyzują one komplementarne nowe łańcuchy DNA z występujących w komórce pojedynczych nukleotydów, łącząc je wiązaniami estrowymi. Synteza poprzedza rozkręcenie podwójnej spirali DNA wskutek działania innych enzymów; powstają krótkie odcinki jedno łańcuchowe tworzące tak zwane widełki replikacyjne. Następnie polimeraza DNA syntetyzuje na obu odcinkach nowe krótkie odcinki DNA zwane fragmentami OKAZAKI.
Oprócz ogólnej replikacji DNA występują jeszcze zjawiska replikacji lokalnej DNA, reparacyjnej – usuwanie uszkodzeń w DNA, i rekombinacyjnej, związanej z wymianą odcinków między dwoma odcinkami DNA.
Błędy w replikacji DNA mogą prowadzić do powstawania mutacji.
~Błysk~
Uciekała przed czymś wielkim, strasznym i niebezpiecznym dla niej! Znajdowała się w sadzie o dziwnych drzewach, jeśli tak to można nazwać i próbowała znaleźć kryjówkę. Wtedy pojawia się on odpycha ją tak mocno, że pada na ziemię i boleśnie rani sobie kolano i obciera ręce. Łzy cisną się jej do oczu, lecz nie może jeszcze na to sobie pozwolić. Obraca głowę i szerzej otwiera oczy. Strach jest coraz większy, a przed nią rozgrywa się okrutna scena. Jasno włosy mężczyzna walczy z monstrum...
~Błysk~
Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, to tylko majaki. Na jawie, a to już zakrawa wręcz o szaleństwo! Na miękkich nogach podeszła do kranu i nalała sobie do szklanki wody. Trzęsącą ręką zbliżyła ją do ust i wlała zimny obrzydliwie smakujący płyn do gardła. Z ogromnym trudem przełknęła i cichym huknięciem odstawiła szklankę na stół. Oparła się o szafkę starając się za wszelką cenę powstrzymać dreszcze opanowujące jej ciało. Jakby we śnie osuwa się do poziomu podłogi i zamyka oczy, robi się ciemno...
Czuje jak ktoś nią potrząsa, lecz nie ma siły na otwarcie oczu. „Chce spać”, Lecz ten ktoś nie ustaje w swych natarczywych poczynaniach, więc z jękiem otwiera oczy. Obraz jest niewyraźny, kilkakrotnie mruga i stwierdza, a patrzy na nią zatroskany Sam.
-, Dlaczego masz taką minę – Pyta słabym głosem.
- Po raz niewiadomo, który zemdlałaś – Informuje on
- I muszę odpocząć – Liz siada – i patrzy w niewidoczny punkt – To jest coraz silniejsze – Stwierdza
- Musisz odpocząć, odwiozę cię do domu – Stanowczy głos nie uznaje sprzeciwu.
Liz kiwa głową i z jego pomocą wstaje. Oponuje przez chwilę pamiętając o badaniu, lecz Sam uspokaja ją i wyprowadza. Wychodzą na świeże nocne powietrze, które zmusza mózg do myślenia. Ale Liz nie chce myśleć.
Pozwala się wsadzić do samochodu i odwieźć do domu gdzie zatroskani rodzice starają się jej przychylić nieba. Niczego nie chce. Idzie do siebie, pada na łóżka by spać całkiem zapominając o tym, że to najlepsza droga dla tych wizji do niej...
CDN