T: Wybór ocalałej [by Gimpy] cz.12
Posted: Wed Nov 03, 2004 7:39 pm
To opowiadanie znalazłam jakiś (+/-) rok temu. Zaczęłam je czytać, ale po pewnym czasie przestałam. Nie podobało mi się. Czemu? Bo bohaterowie z tego opowiadania to nie te same postacie, które mieliśmy okazję poznać w serialu. Jednak potem znowu do niego wróciłam. I nie żałuję. Teraz wiem ile autorka włożyła w charaktery naszych ulubieńców od siebie. Dwa miesiące temu przeczytałam, że w pewnym stopniu ten fick jest oparty na faktach z życia Gimpy - autorki. Lekko mnie to zdołowało...popłakałam się (a to dla mnie nowość, bo nie należę do osób nazbyt wrażliwych). Nie mogłam i nie mogę uwierzyć, że nawet najmniejszy procent tego co jest zawarte w tym opowiadaniu, można przeżyć...jedno z najbatrdziej dołujących, przygnębiających i smutnych opowiadań, jakie miałam okazję przeczytać. Bardzo gorąco polecam.
Wybór Ocalałej
Autorka: Gimpy
Oryginalny tytuł: A Survivor's Choice
Od Autorki: To bardzo osobista historia, oparta na prawdziwych doświadczeniach. Mówi o rzeczach, o których niektórym może być trudno czytać. Są bardzo autentyczne i wielu ludzi musi sobie z nimi radzić. Zaczęłam ją pisać dla siebie, ale teraz robię to dla tych, którzy tak jak ja -walczą. Nie jesteście sami.
Życie nigdy nie jest idealne - wszyscy mają swoje wzloty i upadki. Niektórzy więcej upadków niż inni. Niektórzy żyją życiem wypełnionym w większości kłopotami i rzadko zdarzającymi się radościami. Niektórzy potrafią przezwyciężyć swoje problemy, a inni potrzebują na to dużo czasu. Jej czas właśnie nadszedł.
Część 1
Widziała je dzisiaj. Po trzech długich i męczących latach ukrywania, w końcu je zobaczyła. Przeżyłam moment słabości. Opuściłam swoją niewidzialną ścianę. Zapomniałam jak ważne jest utrzymanie ich w tajemnicy i teraz muszę za to zapłacić.
Dziś mnie odsyła. Tak naprawdę to mi to obojętne. Nienawidzę tego miejsca i wszystkich, którzy są z nim związani. Jej, mojej szkoły, moich tak zwanych „przyjaciół”, tego beznadziejnego miasta. Będę szczęśliwa, kiedy się stąd wyniosę.
Nie wiem gdzie jadę. Bez względu na to jak bardzo proszę, ona i tak mi nie powie. Taksówka podjedzie za parę minut, żeby zabrać mnie na stację autobusową. Wszystkie moje rzeczy spakowałam do jednej, jedynej walizki. Wszystkie moje brudne rzeczy wręcz idealnie zmieściły się do malutkiej walizeczki.
Ostatni raz rozglądam się po moim pokoju. Wyblakła i odklejająca się tapeta , która jest tu odkąd tylko pamiętam, jakimś cudem wygląda jeszcze bardziej wilgotniej i brudno. To nie był mój pokój. Może i tu spałam, ale kiedy rozglądasz się po pokoju powinieneś zobaczyć rzeczy przypominające ci o jego właścicielu. Znaki pozostałe po jego doświadczeniach. Ale nie w tym pokoju.
Mimo, że mieszkałam tu przez dziewięć lat, wszystko jest takie samo jak kiedyś. Ten sam brzydki, pomarańczowy dywan, który śmierdzi jak kocie siki. Ta sama rozpadająca się toaletka z rozbitym lustrem, w którym jesteś w stanie zobaczyć siebie gdy staniesz w odpowiednim miejscu. Nie ma żadnych dziur po pineskach, których użyłabym do wieszania plakatów moich ulubionych zespołów. Zabroniła mi tego. Zabroniła mi wielu rzeczy, ale tak najbardziej…zabroniła mi żyć.
Nie mogę nic poradzić tylko się uśmiechać. Prawdziwy uśmiech…coś czego nie było na mojej twarzy od bardzo dawna . Czuję się dobrze, gdy się śmieję. Wynoszę się stąd i nigdy nie wrócę.
Idzie korytarzem. Zawsze rozpoznam, że to ona. Wydaje ją sposób w jaki przesuwa swoje długie, sztuczne, czerwone i błyszczące paznokcie wzdłuż ściany. Otwiera drzwi, a ja muszę wstrzymać oddech, żeby nie zwymiotować z powodu bijącego od niej zapachu whisky i papierosów. Opiera się o framugę drzwi i uśmiecha do mnie, ukazując tym samym swoje krzywe, żółte zęby.
- Skończyłaś się pakować? - Pyta. Jej słowa zimne i ostre.
Wszystko na co mnie stać to przytaknięcie, bo boję się odezwać. Wstaję i chwytam walizkę. Odwracam się do niej i czekam, aż odejdzie od drzwi. Albo nie zrozumiała, o co mi chodzi, albo naumyślnie nie pozwalała mi wyjść. Gapi się na mnie, a wyraz jej twarzy pozostaje obojętny i nieczytelny. Nie mogę powstrzymać fali strachu, która przesuwa się wzdłuż mojego kręgosłupa. Wpatruje się w miejsce gdzie są ukryte. Mimo, że zasłaniają je moje luźne jeansy, nie mogę się powstrzymać tylko z zażenowaniem zakryć je, przesuwając przed siebie walizkę. Zaczyna ze mnie kpić.
- Jesteś ohydna kochanie - mówi głosem wypełnionym fałszywą miłością i podchodzi do mnie. Ja instynktownie chcę wziąć krok w tył, ale z doświadczenia wiem, żeby tego nie robić. Wszystko bym tym tylko pogorszyła - Będę szczęśliwa, kiedy ciebie już tu nie będzie. Zabieraj siebie i swój brud z mojego domu. - Chcę jej wywrzeszczeć w twarz, że jej „dom” już wcześniej był bardzo brudny, ale nie mogę zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi. - Współczuję osobom, które cię do siebie zabierają - wyciąga rękę i gładzi nią mój policzek. Wzdrygam się i mam nadzieję, że tego nie zauważy. Zauważa i w mgnieniu oka leżę na ziemi, a mój policzek szczypie. Ciche łzy wyłamują się spod moich powiek. Obserwuję wystraszona jak się nade mną pochyla. Łapie brutalnie moją buzię w swoją dłoń - Mogłaś być taka piękna - mówi uszczypliwie - Jak ja…ale zamiast tego stałaś się tym brzydkim, bezwartościowym czymś. Czasami - Kuca cały czas trzymając mój policzek - zastanawiam się czy na pewno jesteś moja. Zadaję sobie pytanie czy to możliwe, żebym urodziła coś tak wstrętnego. - Jej słowa już mnie nie bolą. Słyszałam je wiele razy. Tak wiele, że straciły jakiekolwiek znaczenie. Wszystko na czym jestem w stanie się skoncentrować, to siniaki, które wiem, że powstają pod jej palcami. Moja nienawiść do tej kobiety rośnie i wszystko co chcę zrobić to ją zabić. Zabić za wszystkie rzeczy, które mi zrobiła przez te lata. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale powstrzymuje ją odgłos klaksonu dochodzący z zewnątrz. Wstaje i wygląda przez okno. Ja mogę tylko leżeć i gapić się w sufit. Czuję się martwa. - Taksówka przyjechała. - Mówi i wychodzi z „mojego” pokoju. Powoli siadam i skomlę smutno. Zamykam usta, żeby stłumić ten dźwięk. Wstaję i się otrzepuję. Przełykam ślinę, wychodzę ze „swojego” pokoju i zamykam za sobą drzwi. Przechodzę korytarzem, a potem po schodach. Na dole zaczynam się za nią rozglądać. Siedzi w salonie i mnie ignoruje. Wzdycham i wychodzę na zewnątrz. Idąc chodnikiem, nawiedza mnie poczucie wolności. Nie wysilam się nawet, żeby się rozejrzeć po ulicy na której dorastałam. Wsiadam do taksówki nie znając celu mojej podróży…nie dbając o niego. Jestem wolna i tylko to się liczy. Kiedy samochód zwalnia w głośnym korku ulicznym wyciągam discmana i wkładam słuchawki. Kiwam głową w rytm muzyki i pierwszy raz od tak dawna zaczynam chichotać.
CDN
Wybór Ocalałej
Autorka: Gimpy
Oryginalny tytuł: A Survivor's Choice
Od Autorki: To bardzo osobista historia, oparta na prawdziwych doświadczeniach. Mówi o rzeczach, o których niektórym może być trudno czytać. Są bardzo autentyczne i wielu ludzi musi sobie z nimi radzić. Zaczęłam ją pisać dla siebie, ale teraz robię to dla tych, którzy tak jak ja -walczą. Nie jesteście sami.
Życie nigdy nie jest idealne - wszyscy mają swoje wzloty i upadki. Niektórzy więcej upadków niż inni. Niektórzy żyją życiem wypełnionym w większości kłopotami i rzadko zdarzającymi się radościami. Niektórzy potrafią przezwyciężyć swoje problemy, a inni potrzebują na to dużo czasu. Jej czas właśnie nadszedł.
Część 1
Widziała je dzisiaj. Po trzech długich i męczących latach ukrywania, w końcu je zobaczyła. Przeżyłam moment słabości. Opuściłam swoją niewidzialną ścianę. Zapomniałam jak ważne jest utrzymanie ich w tajemnicy i teraz muszę za to zapłacić.
Dziś mnie odsyła. Tak naprawdę to mi to obojętne. Nienawidzę tego miejsca i wszystkich, którzy są z nim związani. Jej, mojej szkoły, moich tak zwanych „przyjaciół”, tego beznadziejnego miasta. Będę szczęśliwa, kiedy się stąd wyniosę.
Nie wiem gdzie jadę. Bez względu na to jak bardzo proszę, ona i tak mi nie powie. Taksówka podjedzie za parę minut, żeby zabrać mnie na stację autobusową. Wszystkie moje rzeczy spakowałam do jednej, jedynej walizki. Wszystkie moje brudne rzeczy wręcz idealnie zmieściły się do malutkiej walizeczki.
Ostatni raz rozglądam się po moim pokoju. Wyblakła i odklejająca się tapeta , która jest tu odkąd tylko pamiętam, jakimś cudem wygląda jeszcze bardziej wilgotniej i brudno. To nie był mój pokój. Może i tu spałam, ale kiedy rozglądasz się po pokoju powinieneś zobaczyć rzeczy przypominające ci o jego właścicielu. Znaki pozostałe po jego doświadczeniach. Ale nie w tym pokoju.
Mimo, że mieszkałam tu przez dziewięć lat, wszystko jest takie samo jak kiedyś. Ten sam brzydki, pomarańczowy dywan, który śmierdzi jak kocie siki. Ta sama rozpadająca się toaletka z rozbitym lustrem, w którym jesteś w stanie zobaczyć siebie gdy staniesz w odpowiednim miejscu. Nie ma żadnych dziur po pineskach, których użyłabym do wieszania plakatów moich ulubionych zespołów. Zabroniła mi tego. Zabroniła mi wielu rzeczy, ale tak najbardziej…zabroniła mi żyć.
Nie mogę nic poradzić tylko się uśmiechać. Prawdziwy uśmiech…coś czego nie było na mojej twarzy od bardzo dawna . Czuję się dobrze, gdy się śmieję. Wynoszę się stąd i nigdy nie wrócę.
Idzie korytarzem. Zawsze rozpoznam, że to ona. Wydaje ją sposób w jaki przesuwa swoje długie, sztuczne, czerwone i błyszczące paznokcie wzdłuż ściany. Otwiera drzwi, a ja muszę wstrzymać oddech, żeby nie zwymiotować z powodu bijącego od niej zapachu whisky i papierosów. Opiera się o framugę drzwi i uśmiecha do mnie, ukazując tym samym swoje krzywe, żółte zęby.
- Skończyłaś się pakować? - Pyta. Jej słowa zimne i ostre.
Wszystko na co mnie stać to przytaknięcie, bo boję się odezwać. Wstaję i chwytam walizkę. Odwracam się do niej i czekam, aż odejdzie od drzwi. Albo nie zrozumiała, o co mi chodzi, albo naumyślnie nie pozwalała mi wyjść. Gapi się na mnie, a wyraz jej twarzy pozostaje obojętny i nieczytelny. Nie mogę powstrzymać fali strachu, która przesuwa się wzdłuż mojego kręgosłupa. Wpatruje się w miejsce gdzie są ukryte. Mimo, że zasłaniają je moje luźne jeansy, nie mogę się powstrzymać tylko z zażenowaniem zakryć je, przesuwając przed siebie walizkę. Zaczyna ze mnie kpić.
- Jesteś ohydna kochanie - mówi głosem wypełnionym fałszywą miłością i podchodzi do mnie. Ja instynktownie chcę wziąć krok w tył, ale z doświadczenia wiem, żeby tego nie robić. Wszystko bym tym tylko pogorszyła - Będę szczęśliwa, kiedy ciebie już tu nie będzie. Zabieraj siebie i swój brud z mojego domu. - Chcę jej wywrzeszczeć w twarz, że jej „dom” już wcześniej był bardzo brudny, ale nie mogę zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi. - Współczuję osobom, które cię do siebie zabierają - wyciąga rękę i gładzi nią mój policzek. Wzdrygam się i mam nadzieję, że tego nie zauważy. Zauważa i w mgnieniu oka leżę na ziemi, a mój policzek szczypie. Ciche łzy wyłamują się spod moich powiek. Obserwuję wystraszona jak się nade mną pochyla. Łapie brutalnie moją buzię w swoją dłoń - Mogłaś być taka piękna - mówi uszczypliwie - Jak ja…ale zamiast tego stałaś się tym brzydkim, bezwartościowym czymś. Czasami - Kuca cały czas trzymając mój policzek - zastanawiam się czy na pewno jesteś moja. Zadaję sobie pytanie czy to możliwe, żebym urodziła coś tak wstrętnego. - Jej słowa już mnie nie bolą. Słyszałam je wiele razy. Tak wiele, że straciły jakiekolwiek znaczenie. Wszystko na czym jestem w stanie się skoncentrować, to siniaki, które wiem, że powstają pod jej palcami. Moja nienawiść do tej kobiety rośnie i wszystko co chcę zrobić to ją zabić. Zabić za wszystkie rzeczy, które mi zrobiła przez te lata. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale powstrzymuje ją odgłos klaksonu dochodzący z zewnątrz. Wstaje i wygląda przez okno. Ja mogę tylko leżeć i gapić się w sufit. Czuję się martwa. - Taksówka przyjechała. - Mówi i wychodzi z „mojego” pokoju. Powoli siadam i skomlę smutno. Zamykam usta, żeby stłumić ten dźwięk. Wstaję i się otrzepuję. Przełykam ślinę, wychodzę ze „swojego” pokoju i zamykam za sobą drzwi. Przechodzę korytarzem, a potem po schodach. Na dole zaczynam się za nią rozglądać. Siedzi w salonie i mnie ignoruje. Wzdycham i wychodzę na zewnątrz. Idąc chodnikiem, nawiedza mnie poczucie wolności. Nie wysilam się nawet, żeby się rozejrzeć po ulicy na której dorastałam. Wsiadam do taksówki nie znając celu mojej podróży…nie dbając o niego. Jestem wolna i tylko to się liczy. Kiedy samochód zwalnia w głośnym korku ulicznym wyciągam discmana i wkładam słuchawki. Kiwam głową w rytm muzyki i pierwszy raz od tak dawna zaczynam chichotać.
CDN