M-Chip
Posted: Sat Jul 17, 2004 6:40 pm
by GhoST
A teraz pokaże wam moje opowiadanie, na którym pracowałem jakiś czas. Jest napisane w stylu mojego ulubionego autora wielu książek - Philip'a K. Dick'a. Nie ma nic wspólnego z losami bohaterów Roswell, mam ochote tylko poznać Wasze opinie na temat mojej wizji jaką miałem
.
Posted: Sat Jul 17, 2004 6:41 pm
by GhoST
M-Chip
I
„Już za jedyne 10.000 kredytów możesz stać się szybszym, mądrzejszym, inteligentniejszym człowiekiem. Tylko M-Chip pozwoli Ci osiągnąć doskonałość i stać się super-człowiekiem....”
Mniej więcej tak będzie wyglądać film reklamowy M-Chip’u – powiedział jeden z marketingowców Biocorp’u wskazując ręką na ekran. Chcemy sprzedać nie mniej niż 350.000 M-Chip’ów rocznie. Przyniesie to nam w przybliżeniu ok. 2 mld. kredytów rocznie po odliczeniu kosztów produkcji i manipulacji.
Doktor Heinrich Schubennford patrząc na reklamę i słuchając przemówień ludzi w czarnych eleganckich garniturach starał się spojrzeć w przyszłość ludzkości, wszystko było jak w bajce, utopijny stereotyp doskonałego społeczeństwa.
- Doktorze. Czy zechciałby pan opowiedzieć o tym genialnym wynalazku? Jego działanie jest naprawdę niesamowite, chcielibyśmy chociaż w małej części poznać jego konstrukcję.
- Z przyjemnością. – Dok. wstał z poczuciem siły i uznania. Wychodząc na małe, specjalnie przygotowane podium, spojrzał na zebranych i wziął głęboki oddech. – Zasada działanie jest bardzo prosta. Połączenia synaptyczne pomiędzy neuronami...
- Doktorze. Mógłby pan mówić po ludzku ?
- Ach. Tak, przepraszam. Tak wiec ludzki mózg jest ograniczony własną wewnętrzną prędkością. M-Chip wplata się w układ nerwowy naszego mózgu i tworzy coś w rodzaju sztucznego połączenia pomiędzy neuronami, czyli tym czymś co sprawia, że się poruszamy, myślimy, mówimy itd. Ludzki mózg działa standardowo w częstotliwości od 14 do 30 Hz, czyli jednorazowo jeden neuron jest w stanie wykonać około trzydziestu operacji na sekundę. M-Chip zastępując w pewnym stopniu nasze połączenia synoptyczne, zwiększa prędkość tych połączeń dziesięciokrotnie. Dzięki zamontowaniu, czy wszczepieniu, jak kto woli w dowolne miejsce naszego mózgu, jesteśmy w stanie uzyskać przyrost wybranej zdolności w zależności od miejsca, w które wszczepimy. Jak nam wiadomo od wielu lat, każda część mózgu odpowiada za inną czynność. Sam Chip jest uniwersalnym urządzeniem, nie przejmuje za nas procesów myślowych, nie działa samodzielnie, jest jedynie akceleratorem naszego mózgu. Nie posiada żadnych efektów ubocznych ani pod kątem fizycznym, ani pod kątem psychicznym, nie wpływa na zmiany naszego myślenia, dlatego możemy go uznać jako produkt całkowicie bezpieczny.
Grupka marketnigowców zasłuchanych w przemowie doktora, wciąż patrzyła na niego oczami pełnymi podziwu, fascynacji i żądzy. W końcu jeden z nich wyrwał się z tego transu i zaczął klaskać, a za nim wszyscy zebrani. Doktor z uśmiechem skinął głową w podziękowaniu i udał się na swoje miejsce.
II
- Doktorze Schubennford, klient do pana – odezwał się metaliczny głos sekretarki wydobywający się z głośniczka urządzenia komunikacyjnego – chciałby się dowiedzieć paru rzeczy na temat M-Chip’u. Czy przyjmie go Pan ?
- Tak. Niech wejdzie.
Po chwili w drzwiach pojawiła się szczupła postać o wielkich brązowych oczach i szpakowatych włosach. Z niesamowitą, jak by wyuczoną delikatności zamknął za sobą drzwi i wolnym ale zdecydowanym krokiem zbliżył się do biurka doktora.
- Dzień dobry. Nazywam się Heinrich Schubennford. Niech Pan usiądzie – powiedział doktor patrząc na niego z delikatnym uśmiechem – czego chciałby Pan się dowiedzieć?
- Witam. John Smith – wyciągając rękę w stronę swojego rozmówcy – Chcę się dowiedzieć jak to działa i jakie są skutki uboczne, w końcu chodzi o moją głowę.
- Doskonale pana rozumiem, ale mogę Pana zapewnić ze nie ma żadnych podstaw do obaw. Przeprowadziliśmy już ok. 150.000 takich zabiegów i nie było ani jednego przypadku, w którym zaobserwowano jakiekolwiek zmiany. Przed wszczepem Pański mózg zostanie dokładnie zbadany pod kątem połączeń neuronalnych oraz koherencji układu nerwowego. W zależności od tego, jaką zdolność chciałby Pan udoskonalić, wykonamy szereg testów zawiązanych z tą partią mózgu.
- Rozumiem, a jak wygląda ten „zabieg”, kojarzy mi się to trochę ze stołem chirurgicznym i zespołem lekarzy.
- Ha Ha! Nie, to wygląda raczej jak wizyta u kosmetyczki. Siada Pan na fotelu a maszyna robi wszystko sama, jest do tego potrzebny tylko jeden człowiek, który nadzoruje cały proces i obsługuje urządzenie. Sam M-Chip jest asocjowany w 0.006 sekundy, wiec nie jest Pan w stanie poczuć jakiegokolwiek bólu. Podpinanie ogniw pod synapsy jest wykonywane metodą skupionej wiązki magnetycznej, czyli nie kroimy głowy. Czy coś jeszcze chciałby Pan wiedzieć ?
- Nie. To chyba wszystko – powiedział John w zamyśleniu – myślę... – przerwał na chwilkę – że chyba jednak się zdecyduję.
- Doskonale – twarz doktora rozpromieniała i od razu zaczął się zastanawiać jaką zdolność wybierze jego klient – czy już zdecydował się Pan co jest dla pana najważniejsze?
- Tak. Chcę być szybszy.
W oczach klienta rozbłysła iskierka, taka jaką można zaobserwować u ludzi, którym daje się perspektywę przyszłości. Doktor zauważył jak John się porusza i zrozumiał, że ten człowiek dokładne wiedział czego chce. Jego ruch był płynny, gładki, zdecydowany ale zarazem twardy i opanowany. Mógł sobie wyobrazić tego człowieka z M-Chip’em, wiedział jak będą wyglądać jego ruchy po wszczepieniu implantu. Doszedł do wniosku, że taki człowiek będzie budził podziw i czasem nawet zazdrość. Będzie się poruszał jak ryba w wodzie.
- Dobrze wiec, będziemy musieli przejść przez drobną biurokrację, ale to potrwa 10 min.
- Kiedy odbędzie się ta „wizyta u kosmetyczki”? – zapytał mechanicznie.
- Możemy zacząć nawet zaraz po formalnościach.
III
Pokuj był oślepiająco jasny, chromowane wykończenia oraz szklane meble, tworzyły niesamowicie futurystyczny nastrój. Na fotelu zabiegowym siedział w pozycji pół leżącej John, z zamkniętymi oczami o kamiennej twarzy czekał na zakończenie całego procesu. Technik który obsługiwał aparaturę implementującą, dał znak skinieniem głowy w stronę doktora, że wszystko skończone. Doktor Schubennford siedział przy małym, okrągłym stoliku na którym stał półmisek z owocami. Sięgnął po jabłko i obejrzał je z wszystkich stron, podrzucił kilka razy na wysokość paru centymetrów i zważył w dłoniach. Pasy i klamry mocujące kończyny klienta zwolniły się. John powoli, jakby z ciężarem podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju. Odruchowo przyłożył końce palców do skroni i zmarszczył się na twarzy. Po kilku intensywnych mrugnięciach oczami już był w pełni świadomy tego gdzie jest i co robi. Siedział tak chwile na fotelu podpierając się rękami o kolana i myślał. Wszyscy siedzieli w milczeniu jak by oczekiwali czegoś nadprzyrodzonego. W końcu John podniósł głowę w stronę doktora i rzucił mu pytające spojrzenie. Odległość jaka dzieliła Johna od Heinrich’a była zaledwie trzy metry, mimo to doktor wyciągnął rękę na wysokość tułowia i rzucił z całej siły jabłkiem w jego stronę. Jabłko szybując z niesamowitą prędkością w kierunku twarzy Johna, nie skończyło swej podróży tam gdzie leciało a w garści samego osobnika. Nie kryjąc zdziwienia, klient obejrzał owoc ze wszystkich stron a następnie skupił nie na własnej dłoni.
- Proszę pamiętać, że to działa tylko w obrębie odruchów, nie ma działania w czynnościach, które wykonuje pan na co dzień. Czyli proszę przez pierwsze parę dni uważać żeby nie wybić sobie zębów jak będzie pan pił, czy też nie pokaleczyć dziąseł przy myciu zębów. W ciągu kilku dni nauczy się Pan kontrolować swoje odruchy. Jeśli jest pan teraz samochodem radzę przejść się na nogach do domu, albo lepiej niech się Pan przebiegnie – powiedział z uśmiechem – Do widzenia i życzę miłego dnia.
Wstał i wyszedł z pokoju.
IV
Heinrich siedział w swoim gabinecie i myślał. Głaskał się motorycznie po brodzie i gapił się w jeden punkt. Kątem oka wychwycił zegar ścienny, który dał mu do zrozumienia, że siedzi tak już trzy godziny. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Nie zdziwiło go to, bo wiedział, że sekretarka wyszła dawno temu. Bez zaproszenia klamka zmieniła swoje nachylenie i pomiędzy framugami stanęła osoba. Dok. dobrze znał tą osobę, był to Gwynn Slauhter, jego przyjaciel ze studiów. Człowiek o niesamowitym ilorazie inteligencji oraz twardych przekonaniach. Był zimny i niezaprzeczalny.
- Cześć Gwynn, domyślam się, że nie przyszedłeś tu po M-Chip, Tobie chyba nie jest potrzebny. Wiec jak mogę Ci pomóc – powiedział ze sztucznym uśmiechem Heinrich
- Przyszedłem tylko porozmawiać – w jego głosie można było wyczuć zaproszenie do rozmowy, które od razu wbijało w skoncentrowanie
- O M-Chip’e – spojrzał doktorowi w oczy – patrzyłeś za okno swojego pięknego gabinetu?
- Tak. Nic nadzwyczajnego. Parę budynków i sznurki samochodów.
- Nie chodzi mi o to Heinrich, chodzi mi o ludzi, widziałeś co się z nimi stało?
- Mają to czego chcieli przez całe życie, a ja im to dałem! Chcieli być szybsi, mądrzejsi, bardziej spostrzegawczy, z szarego człowieka zrobiłem wspaniałą istotę, popatrz ilu ludzi przez całe życie marzyło o tym, żeby stać się ideałem jaki zrodził się w nim kiedy był jeszcze dzieckiem. Świat teraz gna do przodu!
- Sprzedajecie M-Chip od ponad roku, a już jedna szósta populacji ludzkiej ma implant. Z tego co mi wiadomo, mieliście zamiar sprzedać ok. 350.000 sztuk rocznie, a w piętnaście miesięcy wszczepiliście ponad miliard. Jesteś tak zapatrzony w swoją pracę, że nie zauważyłeś kiedy z ustroju demokratycznego świat przerodził się w autokratyczny. Teraz już nie ma prawa większość. Liczy się głoś mądrzejszych i inteligentniejszych, ci którzy jako pierwsi zdecydowali się na M-Chip w bardzo szybkim tempie obieli władzę i teraz oni ustalają reguły. Szary człowiek, jak ich nazwałeś, teraz nie ma prawa głosu, jest podporządkowany wykreowanej istocie wyższej. Stworzyłeś podział w ludzkości, taki jak miedzy ludźmi a zwierzętami. Potworzyły się nawet kasty ludzi, w których wyznawane zdolności są jak świętość. Na przykład kasta „Speeders” ustala normy igrzysk olimpijskich a kasta „Mentis” mówi nam co jest prawidłowe a co nie. Pozbawiłeś człowieka prawa wyboru, teraz już nie ma rozwoju, teraz jest sztywna reguła kto jest kim. Ograniczyłeś w piętnaście miesięcy ludzkość do dyrygentów i muzyków. A co będzie kiedy jeden z tej jednej szóstej dojdzie do wniosku, że tak naprawdę to on może wziąć pod kontrole tych co teraz kontrolują i ustanowić własne normy. Czy Ty tego nie widzisz, że świat zmierza do zagłady? Populacja ludzka razem ze społeczeństwem jest na skraju wytrzymałości. Za dwa może trzy lata może dojść do masowej eksterminacji ludzi którzy nie będą chcieli się podporządkować nowemu systemowi. Chiny na przykład już zmieniły swoje prawo pod kątem M-Chip’u, „każdy po dwudziestym pierwszym rokiem życia ma obowiązek zamontowania implantu M-Chip na koszt państwa”. Niedługo ktoś zawładnie światem, a to wiąże się z upadkiem cywilizacji.
Heinrich siedział przez chwile zapatrzony w swojego przyjaciela podpierając podbródek zaciśniętą pięścią. Zauważył po chwili pytający wzrok swojego rozmówcy i powiedział.
- Czyż to nie wspaniałe ?
Krzysztof Lukasz Depta
Posted: Sat Jul 17, 2004 8:09 pm
by Olka
Hmm... podobało mi się. Klasyczne opowiadanie o przyszłości. Co prawda Philip K. Dick nie jest jedynym, który pisze w tym stylu
, bynajmniej nie umniejsza to jego talentu. I z tych samych powodów muszę przyznać, że całkiem zgrabnie ci to wyszło. Mam taką małą obsesyjkę, że zawsze zwracam uwagę na imiona i nazwiska bohaterów. Dlatego, gdy doszłam do pana Slaughtera przed oczyma pojawiła mi się dziwna wizja. Tym bardziej, że do tej pory sądziłąm, że Gwynn to żeńskie imię
Ale w końcu jak byłam mała, to Michele również uznałam za imię żeńskie (pamiętacie te malutkie siostry Olsen, które na zmianę grały właśnie Mishele w "Pełnej chacie"?), więc może i tym razem się mylę.
Posted: Sat Jul 17, 2004 9:17 pm
by Milla
Ciekawa wizja stworzenia super rasy ludzkiej. Chyba wszyscy przepowiadają, że upadek ludzkości zostanie spowodowany przez jej ośiągnięcia techniczne i czytając, czy oglądając o kolejnym scenariuszu zagłady, nie trudno w to uwierzyć.
Interesujące i dobrze napisane opowiadanie. Szalony naukowiec, który w podstępny sposób dąży do zniszczenia świata pod pozorem jego ulepszenia.
Posted: Thu Jul 22, 2004 9:15 pm
by {o}
Udało ci się stworzyć atmosferę, jaką chciałeś stworzyć. Interesująca wizja, choć pomysł przerabiany już wielokrotnie. Wielokrotnie, ponieważ chyba warto wciąż to powtarzać. Człowiek nie słucha. Może w końcu usłyszy, ale czy dopiero wtedy, kiedy nie będzie drogi odwrotu?
A teraz zastrzeżenia:
Kiedy przeczytałem "pokuj", to aż mnie skręciło. Tak ładnie szło, aż tu nagle taka gafa
Ale nie to jest najważniejsze. Otóż - to się za szybko skończyło! Wiem, wiem - nie miało być długie. Ale mimo wszystko w połowie ostatniego rozdziału stwierdziłem - ta rozmowa jest za wcześnie. Za szybko przeskoczyłeś od tego jednego przykładowego człowieka, do opisanej przez tego tam (ja nie zwracam uwagi na nazwiska - zwłaszcza, jak się trudno czyta
) katastrofy. Chętnie poczytałbym, jak zmienia się świat pod wpływem wynalazku. Wtedy ta końcowa rozmowa stałaby się takim podsumowaniem rozdziałów wcześniejszych.
"Czyż to nie wspaniałe?"
Posted: Fri Jul 23, 2004 12:36 pm
by GhoST
Jak by to powiedzial Kurt Vonnengut
"zdarza się". Nie wiedzialem jak opisac moja wizje wyniszczajacej sie cywilizacji, jakie miejsce wybrac i czas, dlatego skonczylem to naglym przejsciem do terazniejszosci. Moze kiedys w przyszlosci podejem sie tego wyzwania...