Dwa serca
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Dwa serca
Hejka!!!!
Oto mój nowy ff a raczej jego część. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
DWA SERCA cz. 1
Piękny słoneczny dzień. Max, Michael i Kyle siedzieli w Crashdown i czekali na dziewczyny. Były jak zwykle spóźnione. każde niedzielne popołudnie strasznie im się dłużyło. Michael sprawiał wrażenie wściekłego na cały świat. I rzeczywiście, ostatnio znowu pokłócił się z Marią. Ona jest taka dziwna. O wszystko się czepia.
- Gdzie one są?- Kyle co chwila spoglądał w stronę dzrzwi.
- Może Maria zagadała je na śmierć?- ironicznie zapytał Michael na co Kyle wybuchnął śmiechem. Max natomiast tęsknie spoglądał w okno. Nagle otworzyły się drzwi i weszły dziewczyny.
- Cześć chłopaki! Sorry za spóźnienie, ale miałyśmy małe kłopoty- Isabel z tajemniczym uśmiechem zerknęła na Liz. Wszystkie wyglądały bardzo seksownie. liz podeszła do maxa i zaczeli się całować. kyle spojrzał na nich tęsknym wzrokiem.
- Oni to mają fajnie....
- No co ty?! Przecież wyglądają tak, jakby mieli się zaraz połknąć. Nie wiem co jest fajnego w obślinionej twarzy. A poza tym dziewczyny są przereklamowane- spojrzał w stronę Marii, która spoglądała to na całującą się parkę to na niego.
- dla ciebie obśliniona twarz jest obrzydliwa, bo obśliniasz ją sobie sam- odgryzła się maria i obrzuciła michalela morderczym spojrzeniem. Kyle starał się nie wybuchnąć śmiechem, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Michael podniósł się z miejsca.
- idziemy?- rzucił krótkie spojrzenie na maxa a potem na duszącego się ze śmiechu kyle'a. siedział z marią i rozmawiali o czymś, o zapewne było bardzo śmieszne. "Ale on jest wstrętny. Podły zdrajca. Człowiek." pomyślał w duchu Michael. Liz oderwała się od maxa i spojrzała na Marię.
- Ja się trochę źle czuję. chyba zostanę- powiedziała a potem ciszej, tak że tylko max ją usłyszał, dodała- I potrzebuję uzdrowiciela. co ty na to?- maxowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- przypilnuję żeby położyła się do łóżka- wziął Liz za rękę i wyprowadził z sali.
- Żałosne- mruknął Michael.
-Piękna miłość....- westchnęła Maria- Ja takiej to chyba nigdy nie przeżyję- wymownie spojrzała na Michaela.
- zobaczysz, że w końcu trafisz na odpowiednią osobę- pocieszyła ją Isabel. nagle otworzyły się drzwi i wszedł Alex.
-Cześć Issy- przywitał si ze swoją dziewczyną.
- My też tu jesteśmy, jakbyś nie zauważył- mruknął michael. jego humor powoli się pogarszał.
- Oh, cześć! Co ty masz taki humor?- zdziwił się alex.
- No coś ty?! On? Zły humor? On zawsze jest taki bezduszny, bez serca i żałosny- odpowiedziała za niego Maria. Michael obrzucił ją morderczym spojrzeniem po czym wyszedł z crashdown. Kyle popędził za nim. zdenerwowana Maria poszła do domu a Isabel i alex zostali.
Na dworze pięknie śpiewały ptaki, było dziwnie cicho. Dla michaela było zdecydowanie za gorąco. Kyle lubił gorące dni, gdyż wtedy wszystkie dziewczyny chodziły skąpo ubrane.
- Michael! zaczekaj! Co tak pędzisz?- wołał kyle za prawie biegnącym przyjacielem. Chłopak trochę zwolnił, ale był za bardzo wściekły żeby iść spacerkiem. "To dobre dla dziewczyn" pomyślał.
- Idę do domu- rzucił przez ramię do doganiającego go Kyle'a i skręcił w boczną uliczkę. Kyle został sam. Już miał zepsute popołudnie, ale mógłby wytrzymać z wyżywającym się na wszystkich Michaelem. ale on go zostawił na środku ulicy. tak przyjaciele nie robią. Ne chciał wracać do domu i spędzać kolejnego wieczoru przed telewizorem. W zasadzie powinien się trochę pouczyć, ale komu by się chciało w taki piękny dzień. "Liz i Max "uczą się" biologii. Isabel i Alex pewnie też" na ustach kyle'a pojawił się uśmieszek. "Maria pewnie wypłakuje oczy a Michael demoluje dom. Normalka." pomyślał Kyle i postanowił się przejść po Roswell.
Chodząc samotnie po ulicach zobaczył, że przed jakimś domem stoi samochód firmy przewozowej. "Pewnie ktoś się wprowadza" domyślił się Kyle i poszedł sprawdzić kto. Przy samochodzie stała dziewczyna. kyle od razu zwrócił na nią uwagę. Była szczupła, średniego wzrostu. jej blond włosy związane były w kitkę. kyle patrzył na nią jak urzeczony. Po chwili spojrzała na niego swymi niebieskimi oczami i uśmiechnęła się.
- Cześć! Mogę w czymś pomóc?- zapytała. Wyglądała ja anioł.
- Eee... ja.. Właśnie zobczyłem, że ktoś... eee.. się wprowadza i pomyślałem, że mógłbym być pomocny.- Kyle zaczął się jąkać i wydawało mu się, że zrobił się czerwony. Dziewczyna się roześmiała.
- Nie trzeba. Po to wynajeliśmy firmę przewozową, żeby to oni wnosili meble do domu. ale dzięki.
- To ok. To już może sobie pójdę.- Kyle wyglądał na zawiedzionego. Dziewczyna to zauważyła.
- jak masz na imię?- zapytała.
- Kyle...
- To słuchaj, Kyle, jak będę potrzebowała pomocy to dam ci znać. Roswell nie jest tskie duże.- odwróciła się i skierowała w stronę domu.
- zaczekaj! a jak ty masz na imię?- zawołał za nią Kyle, ale dziewczyna nie zareagowała. Może nie usłyszała? Kyle odwrócił się i już miał odejść kiedy usłyszał
- Courtney.....
***
- Nicholas! może byś się ruszył i posprzątał w pokoju?- zapytała Courtney chłopca, który siedział w fotelu przed telewizorem.
- Nie traktuj mnie jak jakiegoś gówniarza!! W końcu to ja jestem przywódcą- powiedział i wyszedł z pokoju. skierował się do pokoju. Kiedy do niego wszedł, machnął ręką a wszystkie rzeczy stanęły na swoim miejscu.
- zrobione- chłopak usiadł w fotelu. Było już po północy. Ludzie z firmy przewozowej już dawno odjechali. Wcale się nie spieszyli, co bardzo denerwowało Nicholasa.
- Powinniśmy zachowywać się jak normalna, prawdziwa rodzina. Dlatego powinieneś już iść spać. jestem starsza i powinieneś mnie słuchać. marsz do łóżka!- Courtney zgasiła telewizor.
- jeszcze się zemszczę!- rzucił w jej stronę.- a jeżeli mamy być normalną rodziną to uważaj jak i gdzie używasz swojej mocy!- był wściekły. Courtney westchnęła. Nicholas jest niemożliwy. Niby jest przywódcą i jest ważniejszy od niej, ale czasami zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. I wciąż przypomina jej o misji. jakby nie wiedziała. Jutro idzie do szkoły. Musi odnaleźć Królewską Czwórkę, ale nie zna tu nikogo. chociaż..."przecież poznałam tego chłopaka! kyle..."pomyślała i przed oczami pojawił się obraz chłopaka. Zobaczymy jak będzie jutro.....
A więc to narazie tyle
Oto mój nowy ff a raczej jego część. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
DWA SERCA cz. 1
Piękny słoneczny dzień. Max, Michael i Kyle siedzieli w Crashdown i czekali na dziewczyny. Były jak zwykle spóźnione. każde niedzielne popołudnie strasznie im się dłużyło. Michael sprawiał wrażenie wściekłego na cały świat. I rzeczywiście, ostatnio znowu pokłócił się z Marią. Ona jest taka dziwna. O wszystko się czepia.
- Gdzie one są?- Kyle co chwila spoglądał w stronę dzrzwi.
- Może Maria zagadała je na śmierć?- ironicznie zapytał Michael na co Kyle wybuchnął śmiechem. Max natomiast tęsknie spoglądał w okno. Nagle otworzyły się drzwi i weszły dziewczyny.
- Cześć chłopaki! Sorry za spóźnienie, ale miałyśmy małe kłopoty- Isabel z tajemniczym uśmiechem zerknęła na Liz. Wszystkie wyglądały bardzo seksownie. liz podeszła do maxa i zaczeli się całować. kyle spojrzał na nich tęsknym wzrokiem.
- Oni to mają fajnie....
- No co ty?! Przecież wyglądają tak, jakby mieli się zaraz połknąć. Nie wiem co jest fajnego w obślinionej twarzy. A poza tym dziewczyny są przereklamowane- spojrzał w stronę Marii, która spoglądała to na całującą się parkę to na niego.
- dla ciebie obśliniona twarz jest obrzydliwa, bo obśliniasz ją sobie sam- odgryzła się maria i obrzuciła michalela morderczym spojrzeniem. Kyle starał się nie wybuchnąć śmiechem, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Michael podniósł się z miejsca.
- idziemy?- rzucił krótkie spojrzenie na maxa a potem na duszącego się ze śmiechu kyle'a. siedział z marią i rozmawiali o czymś, o zapewne było bardzo śmieszne. "Ale on jest wstrętny. Podły zdrajca. Człowiek." pomyślał w duchu Michael. Liz oderwała się od maxa i spojrzała na Marię.
- Ja się trochę źle czuję. chyba zostanę- powiedziała a potem ciszej, tak że tylko max ją usłyszał, dodała- I potrzebuję uzdrowiciela. co ty na to?- maxowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- przypilnuję żeby położyła się do łóżka- wziął Liz za rękę i wyprowadził z sali.
- Żałosne- mruknął Michael.
-Piękna miłość....- westchnęła Maria- Ja takiej to chyba nigdy nie przeżyję- wymownie spojrzała na Michaela.
- zobaczysz, że w końcu trafisz na odpowiednią osobę- pocieszyła ją Isabel. nagle otworzyły się drzwi i wszedł Alex.
-Cześć Issy- przywitał si ze swoją dziewczyną.
- My też tu jesteśmy, jakbyś nie zauważył- mruknął michael. jego humor powoli się pogarszał.
- Oh, cześć! Co ty masz taki humor?- zdziwił się alex.
- No coś ty?! On? Zły humor? On zawsze jest taki bezduszny, bez serca i żałosny- odpowiedziała za niego Maria. Michael obrzucił ją morderczym spojrzeniem po czym wyszedł z crashdown. Kyle popędził za nim. zdenerwowana Maria poszła do domu a Isabel i alex zostali.
Na dworze pięknie śpiewały ptaki, było dziwnie cicho. Dla michaela było zdecydowanie za gorąco. Kyle lubił gorące dni, gdyż wtedy wszystkie dziewczyny chodziły skąpo ubrane.
- Michael! zaczekaj! Co tak pędzisz?- wołał kyle za prawie biegnącym przyjacielem. Chłopak trochę zwolnił, ale był za bardzo wściekły żeby iść spacerkiem. "To dobre dla dziewczyn" pomyślał.
- Idę do domu- rzucił przez ramię do doganiającego go Kyle'a i skręcił w boczną uliczkę. Kyle został sam. Już miał zepsute popołudnie, ale mógłby wytrzymać z wyżywającym się na wszystkich Michaelem. ale on go zostawił na środku ulicy. tak przyjaciele nie robią. Ne chciał wracać do domu i spędzać kolejnego wieczoru przed telewizorem. W zasadzie powinien się trochę pouczyć, ale komu by się chciało w taki piękny dzień. "Liz i Max "uczą się" biologii. Isabel i Alex pewnie też" na ustach kyle'a pojawił się uśmieszek. "Maria pewnie wypłakuje oczy a Michael demoluje dom. Normalka." pomyślał Kyle i postanowił się przejść po Roswell.
Chodząc samotnie po ulicach zobaczył, że przed jakimś domem stoi samochód firmy przewozowej. "Pewnie ktoś się wprowadza" domyślił się Kyle i poszedł sprawdzić kto. Przy samochodzie stała dziewczyna. kyle od razu zwrócił na nią uwagę. Była szczupła, średniego wzrostu. jej blond włosy związane były w kitkę. kyle patrzył na nią jak urzeczony. Po chwili spojrzała na niego swymi niebieskimi oczami i uśmiechnęła się.
- Cześć! Mogę w czymś pomóc?- zapytała. Wyglądała ja anioł.
- Eee... ja.. Właśnie zobczyłem, że ktoś... eee.. się wprowadza i pomyślałem, że mógłbym być pomocny.- Kyle zaczął się jąkać i wydawało mu się, że zrobił się czerwony. Dziewczyna się roześmiała.
- Nie trzeba. Po to wynajeliśmy firmę przewozową, żeby to oni wnosili meble do domu. ale dzięki.
- To ok. To już może sobie pójdę.- Kyle wyglądał na zawiedzionego. Dziewczyna to zauważyła.
- jak masz na imię?- zapytała.
- Kyle...
- To słuchaj, Kyle, jak będę potrzebowała pomocy to dam ci znać. Roswell nie jest tskie duże.- odwróciła się i skierowała w stronę domu.
- zaczekaj! a jak ty masz na imię?- zawołał za nią Kyle, ale dziewczyna nie zareagowała. Może nie usłyszała? Kyle odwrócił się i już miał odejść kiedy usłyszał
- Courtney.....
***
- Nicholas! może byś się ruszył i posprzątał w pokoju?- zapytała Courtney chłopca, który siedział w fotelu przed telewizorem.
- Nie traktuj mnie jak jakiegoś gówniarza!! W końcu to ja jestem przywódcą- powiedział i wyszedł z pokoju. skierował się do pokoju. Kiedy do niego wszedł, machnął ręką a wszystkie rzeczy stanęły na swoim miejscu.
- zrobione- chłopak usiadł w fotelu. Było już po północy. Ludzie z firmy przewozowej już dawno odjechali. Wcale się nie spieszyli, co bardzo denerwowało Nicholasa.
- Powinniśmy zachowywać się jak normalna, prawdziwa rodzina. Dlatego powinieneś już iść spać. jestem starsza i powinieneś mnie słuchać. marsz do łóżka!- Courtney zgasiła telewizor.
- jeszcze się zemszczę!- rzucił w jej stronę.- a jeżeli mamy być normalną rodziną to uważaj jak i gdzie używasz swojej mocy!- był wściekły. Courtney westchnęła. Nicholas jest niemożliwy. Niby jest przywódcą i jest ważniejszy od niej, ale czasami zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. I wciąż przypomina jej o misji. jakby nie wiedziała. Jutro idzie do szkoły. Musi odnaleźć Królewską Czwórkę, ale nie zna tu nikogo. chociaż..."przecież poznałam tego chłopaka! kyle..."pomyślała i przed oczami pojawił się obraz chłopaka. Zobaczymy jak będzie jutro.....
A więc to narazie tyle
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 26, 2004 8:33 pm, edited 3 times in total.
Jane Cahill
Dwa serca...
Tess_Harding bardzo podobało mi sie twoje opowiadanie, przynajmniej ta część, którą tu podałaś. Z niecierpliwościa czekam na następne części.A włśnie kiedy będą ?:?:
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Hej!!!!
Dziś zamieszczam drugą część opowiadania. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak pierwsza...
DWA SERCA cz.2.
***
Przerwa obiadowa. Kyle i Michael siedzieli na ławce i zajadali kanapki.
- ....i wtedy ona się przedstawił- skończył swoją opowieść Kyle. Opowiadał przyjacielowi o Courtney.
- Taaak- mruknął Michael- Wtedy ona cię pocałowała a ty się obudziłeś
- Hahaha! Bardzo śmieszne!- Kyle udał obrażonego, ale poczuł się głupio, gdyż przypomniała mu się jego wpadka. Kiedyś opowiadał wszystkim o pewnej dziewczynie, która była wytworem jego wyobraźni.
- Cześć wam!- przyszedł Alex- O czym rozmawiacie?
- O nowej dziewczynie Kyle'a- zaśmiał się Michael.
- To nie moja dziewczyna!- zaoponował Kyle- Po prostu poznałem wczoraj dziewczynę, która dopiero co się wprowadziła. I wcale nie kłamię!- dodał widząc pełne ironii spojrzenie Michaela.
- No przecież ci wierzymy!- Michael klepnął Kyle'a w plecy. Kyle rzucił się na niego i zaczeli się bić. Nagle Alex, który śmiał się z nich, spoważniał i klepnął Kyle'a w ramię.
- Co??- zapytał zdziwiony chłopak. alex skierował wzrok na prawo. kyle się zmieszał.
- Nie przeszkadzam?- zapytał miły dziewczęcy głos. To była Courtney. Michael spojrzał na nią.
- zależy kto pyta- powiedział nieuprzejmym tonem.
- Coś ty taki niemiły?- zdziwiła się.
- on tak zawsze- zaśmiał się Alex- Możesz usiąść tutaj- wskazał miejsce obok siebie.
- Dzięki- Courtney obdarzyła go uśmiechem.- wiecie, jestem nowa i nie bardzo się orientuję
- Bo roswell jest takie wielkie, że...
- Michael!- krzyknął Kyle- Może byś już przestał.
- No co? ja tylko mówię, że...
- Dobra, nic się nie stało- Courtney zrobiła smutną minkę, ale w duchu była bardzo szczęśliwa. znalazła Ratha. Wtedy podeszły Maria i Isabel. Maria pochłonięta była gadaniem. Jak zwykle.
- hej wam!- powitała ich Isabel.- cześć, a ty kim jesteś?- zapytała zobaczywszy Courtney.
- Mam na imię Courtney i niedawno się tu wprowadziłam.
- Ja jestem Isabel a to maria.
- Cześć- Maria podała jej rękę.
- No to jesteśmy prawie w komplecie. Brakuje tylko naszej zakochanej parki i Tess.- mruknął Michael. rozległ się dzwonek na lekcje.
- Co teraz masz?- Isabel zwróciła się do Courtney.
- angielski
- To idziesz ze mną. do zobaczenia- dziewczyny skierowały się w stronę szkoły. Maria i Kyle poszli na chemię.
- Dziwne, że Panna Gaduła mało się odzywała. naprawdę dziwne.- powiedział Michael do alexa. Obaj chłopcy poszli na lekcję.
***
- Niszczysz moje życie!- krzyknął Michael i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Nienawidził swojego ojca. zazdrościł Maxowi i Isabel. chłopak postanowił się przejść. Roswell nocą wydawało się takie ciche i spokojne. Michael chodził po ulicach nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Skręć w lewo- usłyszał nagle michael. Odwrócił się. nikogo nie było, choć wyraźnie słyszał czyjś szept.
- skręć w lewo- chłopak bezwiednie wykonał polecenie.
- A teraz idź prosto- nogi same wiodły Michaela. nagle stanął przed jakimś dużym domem. Po drugiej stronie ulicy rosło drzewo, więc chłopak stanął obok niego. spojrzał na zegarek. Dochodziła północ. Michael bezwiednie gapił się na taras. Nagle otworzyły się drzwi i na taras weszła blondwłosa dziewczyna. Chłopak schował się za drzewo. dziewczyna stanęła przy barierce i spojrzała w niebo. Było ciemno i Michael nie mógł rozpoznać kim ona jest. "Wygląda jak anioł" pomyślał Michael. to stwierdzenie było bardzo dziwne, gdyż nie pasowało do zwykle cynicznego Michaela. Chłopak wpatrując się w dziewczynę cofnął się i nadepnął na suchą gałązkę. Dziewczyna szybko spojrzała w tamtą stronę.
- kto tu jest?- spytała przestraszona. to była Courtney. michael rozpoznał ją po głosie i wyszedł z ukrycia.- To ty... co tu robisz? Chyba mnie nie podglądałeś?- zapytała zawadiacko.
- nie, nie podglądałem- odparł sucho Michael.- a co? nie mogę sobie stać?
- Owszem, możesz- uśmiechnęła się Courtney.- ale jeśli chcesz pogadać to zapraszam tu do mnie bo nhie chce mi się wydzierać.
Michael wszedł na taras. spojrzał na Courtney. miała na sobie krótką, białą koszulę nocną i cieniutki szlafroczek. Jej blond włosy były rozpuszczone i opadały na śliczną twarz. spojrzała na Michaela i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Chłopak odwrócił wzrok.
- Piękna noc, prawda?- spytała Courtney.
- normalna.
- Dlaczego ty taki jesteś?
- Jaki?- zdziwił się Michael.
- taki cyniczny i nieuprzejmy- powiedziała.
- taki już jestem. albo się przyzwyczaisz, albo...
- albo co?- podchwyciła Courtney. Michael nie odpowiedział, tylko uparcie spoglądał na księżyc. Courtney zaczęła mu się podobać i to coraz bardziej. "Myśl o Marii" odezwał się głosik w jego głowie. "ale jej tu nie ma" odpowiedział sam sobie
- dlaczego zamilkłeś? Przyszedłeś pod mój dom o północy, potem wszedłeś na taras a teraz milczysz- Courtney wpatrywała się w twarz Michaela. W końcu chłopak spojrzał na nią. "Ładna jest. Ale podoba się Kyle'owi" pomyślał.
- Miło się rozmawiało, ale lepiej już pójdę. Jutro musimy wstać do szkoły. Chociaż uważam, że szkołajest do bani. Nie wiem po co tam chodzę- powiedział.
- Może po to żeby się czegoś nauczyć?- roześmiała się Courtney.
- No to do zobaczenia jutro w szkole- Michael przeskoczył przez barierkę i zniknął w ciemności. Courtney stała i długo za nim patrzyła. Była z siebie bardzo dumna. Jeszcze trochę i Rath będzie jadł jej z ręki. Już zaprzyjaźniła się z Vilandrą. Nie widziała tylko Zana i Avy. Podejrzewała, że szybko to nadrobi. A teraz ze spokojnym sumieniem mogła iść spać.
cdn.....
Dziś zamieszczam drugą część opowiadania. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak pierwsza...
DWA SERCA cz.2.
***
Przerwa obiadowa. Kyle i Michael siedzieli na ławce i zajadali kanapki.
- ....i wtedy ona się przedstawił- skończył swoją opowieść Kyle. Opowiadał przyjacielowi o Courtney.
- Taaak- mruknął Michael- Wtedy ona cię pocałowała a ty się obudziłeś
- Hahaha! Bardzo śmieszne!- Kyle udał obrażonego, ale poczuł się głupio, gdyż przypomniała mu się jego wpadka. Kiedyś opowiadał wszystkim o pewnej dziewczynie, która była wytworem jego wyobraźni.
- Cześć wam!- przyszedł Alex- O czym rozmawiacie?
- O nowej dziewczynie Kyle'a- zaśmiał się Michael.
- To nie moja dziewczyna!- zaoponował Kyle- Po prostu poznałem wczoraj dziewczynę, która dopiero co się wprowadziła. I wcale nie kłamię!- dodał widząc pełne ironii spojrzenie Michaela.
- No przecież ci wierzymy!- Michael klepnął Kyle'a w plecy. Kyle rzucił się na niego i zaczeli się bić. Nagle Alex, który śmiał się z nich, spoważniał i klepnął Kyle'a w ramię.
- Co??- zapytał zdziwiony chłopak. alex skierował wzrok na prawo. kyle się zmieszał.
- Nie przeszkadzam?- zapytał miły dziewczęcy głos. To była Courtney. Michael spojrzał na nią.
- zależy kto pyta- powiedział nieuprzejmym tonem.
- Coś ty taki niemiły?- zdziwiła się.
- on tak zawsze- zaśmiał się Alex- Możesz usiąść tutaj- wskazał miejsce obok siebie.
- Dzięki- Courtney obdarzyła go uśmiechem.- wiecie, jestem nowa i nie bardzo się orientuję
- Bo roswell jest takie wielkie, że...
- Michael!- krzyknął Kyle- Może byś już przestał.
- No co? ja tylko mówię, że...
- Dobra, nic się nie stało- Courtney zrobiła smutną minkę, ale w duchu była bardzo szczęśliwa. znalazła Ratha. Wtedy podeszły Maria i Isabel. Maria pochłonięta była gadaniem. Jak zwykle.
- hej wam!- powitała ich Isabel.- cześć, a ty kim jesteś?- zapytała zobaczywszy Courtney.
- Mam na imię Courtney i niedawno się tu wprowadziłam.
- Ja jestem Isabel a to maria.
- Cześć- Maria podała jej rękę.
- No to jesteśmy prawie w komplecie. Brakuje tylko naszej zakochanej parki i Tess.- mruknął Michael. rozległ się dzwonek na lekcje.
- Co teraz masz?- Isabel zwróciła się do Courtney.
- angielski
- To idziesz ze mną. do zobaczenia- dziewczyny skierowały się w stronę szkoły. Maria i Kyle poszli na chemię.
- Dziwne, że Panna Gaduła mało się odzywała. naprawdę dziwne.- powiedział Michael do alexa. Obaj chłopcy poszli na lekcję.
***
- Niszczysz moje życie!- krzyknął Michael i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Nienawidził swojego ojca. zazdrościł Maxowi i Isabel. chłopak postanowił się przejść. Roswell nocą wydawało się takie ciche i spokojne. Michael chodził po ulicach nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Skręć w lewo- usłyszał nagle michael. Odwrócił się. nikogo nie było, choć wyraźnie słyszał czyjś szept.
- skręć w lewo- chłopak bezwiednie wykonał polecenie.
- A teraz idź prosto- nogi same wiodły Michaela. nagle stanął przed jakimś dużym domem. Po drugiej stronie ulicy rosło drzewo, więc chłopak stanął obok niego. spojrzał na zegarek. Dochodziła północ. Michael bezwiednie gapił się na taras. Nagle otworzyły się drzwi i na taras weszła blondwłosa dziewczyna. Chłopak schował się za drzewo. dziewczyna stanęła przy barierce i spojrzała w niebo. Było ciemno i Michael nie mógł rozpoznać kim ona jest. "Wygląda jak anioł" pomyślał Michael. to stwierdzenie było bardzo dziwne, gdyż nie pasowało do zwykle cynicznego Michaela. Chłopak wpatrując się w dziewczynę cofnął się i nadepnął na suchą gałązkę. Dziewczyna szybko spojrzała w tamtą stronę.
- kto tu jest?- spytała przestraszona. to była Courtney. michael rozpoznał ją po głosie i wyszedł z ukrycia.- To ty... co tu robisz? Chyba mnie nie podglądałeś?- zapytała zawadiacko.
- nie, nie podglądałem- odparł sucho Michael.- a co? nie mogę sobie stać?
- Owszem, możesz- uśmiechnęła się Courtney.- ale jeśli chcesz pogadać to zapraszam tu do mnie bo nhie chce mi się wydzierać.
Michael wszedł na taras. spojrzał na Courtney. miała na sobie krótką, białą koszulę nocną i cieniutki szlafroczek. Jej blond włosy były rozpuszczone i opadały na śliczną twarz. spojrzała na Michaela i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Chłopak odwrócił wzrok.
- Piękna noc, prawda?- spytała Courtney.
- normalna.
- Dlaczego ty taki jesteś?
- Jaki?- zdziwił się Michael.
- taki cyniczny i nieuprzejmy- powiedziała.
- taki już jestem. albo się przyzwyczaisz, albo...
- albo co?- podchwyciła Courtney. Michael nie odpowiedział, tylko uparcie spoglądał na księżyc. Courtney zaczęła mu się podobać i to coraz bardziej. "Myśl o Marii" odezwał się głosik w jego głowie. "ale jej tu nie ma" odpowiedział sam sobie
- dlaczego zamilkłeś? Przyszedłeś pod mój dom o północy, potem wszedłeś na taras a teraz milczysz- Courtney wpatrywała się w twarz Michaela. W końcu chłopak spojrzał na nią. "Ładna jest. Ale podoba się Kyle'owi" pomyślał.
- Miło się rozmawiało, ale lepiej już pójdę. Jutro musimy wstać do szkoły. Chociaż uważam, że szkołajest do bani. Nie wiem po co tam chodzę- powiedział.
- Może po to żeby się czegoś nauczyć?- roześmiała się Courtney.
- No to do zobaczenia jutro w szkole- Michael przeskoczył przez barierkę i zniknął w ciemności. Courtney stała i długo za nim patrzyła. Była z siebie bardzo dumna. Jeszcze trochę i Rath będzie jadł jej z ręki. Już zaprzyjaźniła się z Vilandrą. Nie widziała tylko Zana i Avy. Podejrzewała, że szybko to nadrobi. A teraz ze spokojnym sumieniem mogła iść spać.
cdn.....
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 26, 2004 8:36 pm, edited 2 times in total.
Jane Cahill
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Hejka!!!!!
Dzięki wielkie za wpisy.....
Aby was troszkę uspokoić zamieszczam trzecią część i zapewniam, że będzie ic o wiele wiele więcej i zaskakujące zwroty akcji...Ale co tu dużo mówić. Sami przeczytacie!!!
DWA SERCA cz. 3.
***
Max walczył dzielnie dopóki nie wrzucono go do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Odwrócił głowę i zobaczył, że w kącie leży coś dziwnego. Podszedł bliżej.... Kiedy tam doszedł oblał go zimny pot. W kącie leżało ciało martwej Liz.Schylił się i wziął jej twarz w dłonie. Była taka zimna. Nagle za jego plecami otworzyły się drzwi. Weszło dwóch mężczyzn, którzy mieli coś przerzucone przez ramiona. W ciemności Max nie mógł dostrzec co to jest. Mężczyźni rzucili swoje "bagaże" na ziemię. Kiedy Max podbiegł do tego co rzucili zobaczył, że to ciała Tess i Michaela. Nie wiedział co tu się dzieje. Krzyknął z rozpaczy i w jakiś niewyjaśniony sposób znalazł się na łące. Przed nim stała jakaś dziewczyna. wyciągnęła rękę a z jej dłoni wystrzelił ku niemu piorun.
Max usiadł na łóżku cały zlany potem.
- Uspokój się! To był tylko sen....- szepnął do siebie ciężko oddychając. Wciąż widział przed oczami martwych przyjaciół. Miał niejasne przeczucie, że to nie był sen. Spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta. Ubrał się i zszedł na dół. Zrobił sobie śniadanie, ale nie mógł nic przełknąć. Wyszedł z domu i skierował się w stronę domu szeryfa Valentiego. Chciał się upewnić, że Tess żyje. Ten sen był taki realistyczny. Czuł ból od zadanych mu ran.
Kiedy doszedł na miejsce wspiął się na parapet i zapukał. Śpiąca blondwłosa dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała w okno. Kiedy zobaczyła, że to Max wstała i otworzyła okno.
- Co ty tak wcześnie raanoo?- ziewnęła.
- Nie mogłem spać- wyjaśnił Max siadająć na łóżku Tess.
- Pójdę zrobić herbaty- Tess wyszła z pokoju. Kiedy wróciła okazało się, że Max zasnął.
O siódmej zadzwonił budzik i Max jak oparzony zerwał się na równe nogi. W fotelu siedziała tess i spoglądała na niego.
- Cześć śpiochu!- uśmiechnęła się.- Wyspałeś się? Jak tak, to zaraz idziemy do szkoły.
Tess zjadła śniadanie (Max nadal nie miał ochoty na jedzenie) i razem z Kyle'm i maxem poszli do szkoły. Przy bramie czekała na nich Liz, która powitała Maxa gorącym pocałunkiem.
- Witaj skarbie! Jak miło cię widzieć- uśmiechnęła się Liz. Oboje poszli do szkoły. Tess i Kyle właśnie mieli zamiar zrobić to samo, ale usłyszeli wołanie:
- Hej! Zaczekajcie!- to wołał Alex. za nim szły Courtney i Isabel. Kyle na widok Courtney cały się rozpromienił.
- Cześć wam!- powiedział zerkając na obiekt swych westchnień.- To jest Tess. Jej jeszcze nie znasz.
- Cześć- Tess podała nowej koleżance rękę. W umyśleCourtney pokazał się pewien obraz i już wiedziała, że znalazła Avę.
- Idziemy?- zaproponował Alex- Co teraz macie? bo my z Isabel chemię.
- Francuski- odpowiedzieli razem Courtney i Kyle. Spojrzeli na siebie i się roześmieli.
- To chodź. Usiądziesz obok mnie- zaproponował Kyle. Courtney złapała go pod rękę i poszli na lekcję. Isabel i alex patrzyli na nich ze zdumieniem.
Kyle, zawsze kiedy rozmawiał z Courtney, był spięty. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się to przy zadnej dziewczynie. ale ona była inna. Starał się być dowcipny i nawet był trochę romantyczny. Courtney doceniła jego wysiłki i pocałowała go w policzek. Kyle zaczynał się jej podobać, ale wiedziała, że nie powinna się angażować. Misja była najważniejsza jak powtarzał jej Nicholas. ale misja powoli jej przeszkadzała. Już o nią nie dbała.
Podczas przerwy obiadowej Courtney poznała Liz i Maxa. Teraz znała już całą Królewską Czwórkę: Avę, Vilandrę, Ratha i zana. Kiedy Max ją zobaczył otworzył szeroko oczy i powiedział:
- To ty....
- Co, to ja?- zdziwiła się Courtney.
- Nie, nic... Gdzie Michael?- Max skierował rozmowę na inny tor. ta dziewczyna przypominała mu dziewczynę z jego snu. W tym czasie Courtney gadała z Liz. słowo po słowie i obie dziewczyny doszły do porozumienia. Liz zaproponowała Courtney pracę w Crashdown. dziewczynie spodobał się ten pomysł. Miała zacząć w weekend.
***
- Tu masz bloczek i ołówek. Idź do stolika numer 5 i przyjmij zamówienie. powodzenia- poinstruowała Liz Courtney, która rozpoczęła pierwszy dzień pracy.
- Nie dziękuję- uśmiechnęła się Courtney. Podeszła do stolika gdzie siedzieli Max, Kyle, Michael i Alex.
- co podać?- zapytała.
- Nie wiem... może colę... tak, cztery cole- powiedział Alex. kyle spojrzał na Courtney, ale ona odwróciła się i odeszła.
- Nie uważacie, że ona jest dziwna?- zapytał kolegów Max.
- Nie wydaje mi się- Kyle był zdziwiony jego słowami.
- zarządzam spotkanie dziś o 20.00. Powiedzcie o tym reszcie- powiedział- Bez Courtney- dodał, kiedy Kyle otwierał usta.
- Proszę, wasze cole- Max umilkł kiedy Courtney przyniosła napoje. Dziewczyna postawiła szklani przed każdym z nich a Kyle otrzymał od niej uśmiech.
- Czy możesz mnie zastąpić?- spytała Courtney Marię, która zerkała na Michaela.
- Jasne. czemu nie...- powiedziała Maria, która niechętnie zaprzestała gapienia się na swojego ex.
Courtney weszła na zaplecze i skierowała się w stronę toalety. Kiedy weszła do łazienki podeszła do lustra i zaczęła bardzo dokładnie oglądać swoją skórę. Dotknęła dłonią w jednym miejscu. To właśnie tam skóra schodziła najbardziej. Jednym szarpnięciem pociągnęła za nią i ściągnęła ją z ciała. Po chwili skóra którą trzymała zamieniła się w proch. Dziewczyna spojrzała w lustro. Wyglądała teraz o wiele lepiej. Wychodząc z zaplecza zderzyła się z Kylem.
- Och! Przepraszam!- Kyle zdążył ją złapać zanim upadła.
- Nic się nie stało- powiedziała Courtney, gdy udało jej się wygrzebać z ramion Kyle'a i stanąć na własnych nogach.
- Liz tu nie ma- powiedziała rozglądając się.
- Wiem. Jest na sali.
- Więc...
- Ja przyszedłem do ciebie
- Do mnie?- Courtney otworzyła szeroko oczy.
- Chciałem się zapytać czy... czy nie poszłabyś ze mną dziś na spacer. Jeśli nie to zrozumiem.
- Chętnie- uśmiechnęła się do niego- Ale przecież ty dzisiaj masz spotkanie z Maxem i resztą.
Kyle spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd o tym wiesz? Przecież nie było cię przy tej rozmowie.....
- Eee... Usłyszałam!- wykręciła się.Kyle nic nie powiedział.- To może spotkamy się w innym terminie?- zaproponowała zmieniając temat.
- OK. To może zadzwonię do ciebie jutro i się umówimy?
- Dobrze. A teraz przepraszam ale muszę wracać do pracy- odsunęła go lekko na bok i poszła na salę.
***
cdn....
Dzięki wielkie za wpisy.....
Aby was troszkę uspokoić zamieszczam trzecią część i zapewniam, że będzie ic o wiele wiele więcej i zaskakujące zwroty akcji...Ale co tu dużo mówić. Sami przeczytacie!!!
DWA SERCA cz. 3.
***
Max walczył dzielnie dopóki nie wrzucono go do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Odwrócił głowę i zobaczył, że w kącie leży coś dziwnego. Podszedł bliżej.... Kiedy tam doszedł oblał go zimny pot. W kącie leżało ciało martwej Liz.Schylił się i wziął jej twarz w dłonie. Była taka zimna. Nagle za jego plecami otworzyły się drzwi. Weszło dwóch mężczyzn, którzy mieli coś przerzucone przez ramiona. W ciemności Max nie mógł dostrzec co to jest. Mężczyźni rzucili swoje "bagaże" na ziemię. Kiedy Max podbiegł do tego co rzucili zobaczył, że to ciała Tess i Michaela. Nie wiedział co tu się dzieje. Krzyknął z rozpaczy i w jakiś niewyjaśniony sposób znalazł się na łące. Przed nim stała jakaś dziewczyna. wyciągnęła rękę a z jej dłoni wystrzelił ku niemu piorun.
Max usiadł na łóżku cały zlany potem.
- Uspokój się! To był tylko sen....- szepnął do siebie ciężko oddychając. Wciąż widział przed oczami martwych przyjaciół. Miał niejasne przeczucie, że to nie był sen. Spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta. Ubrał się i zszedł na dół. Zrobił sobie śniadanie, ale nie mógł nic przełknąć. Wyszedł z domu i skierował się w stronę domu szeryfa Valentiego. Chciał się upewnić, że Tess żyje. Ten sen był taki realistyczny. Czuł ból od zadanych mu ran.
Kiedy doszedł na miejsce wspiął się na parapet i zapukał. Śpiąca blondwłosa dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała w okno. Kiedy zobaczyła, że to Max wstała i otworzyła okno.
- Co ty tak wcześnie raanoo?- ziewnęła.
- Nie mogłem spać- wyjaśnił Max siadająć na łóżku Tess.
- Pójdę zrobić herbaty- Tess wyszła z pokoju. Kiedy wróciła okazało się, że Max zasnął.
O siódmej zadzwonił budzik i Max jak oparzony zerwał się na równe nogi. W fotelu siedziała tess i spoglądała na niego.
- Cześć śpiochu!- uśmiechnęła się.- Wyspałeś się? Jak tak, to zaraz idziemy do szkoły.
Tess zjadła śniadanie (Max nadal nie miał ochoty na jedzenie) i razem z Kyle'm i maxem poszli do szkoły. Przy bramie czekała na nich Liz, która powitała Maxa gorącym pocałunkiem.
- Witaj skarbie! Jak miło cię widzieć- uśmiechnęła się Liz. Oboje poszli do szkoły. Tess i Kyle właśnie mieli zamiar zrobić to samo, ale usłyszeli wołanie:
- Hej! Zaczekajcie!- to wołał Alex. za nim szły Courtney i Isabel. Kyle na widok Courtney cały się rozpromienił.
- Cześć wam!- powiedział zerkając na obiekt swych westchnień.- To jest Tess. Jej jeszcze nie znasz.
- Cześć- Tess podała nowej koleżance rękę. W umyśleCourtney pokazał się pewien obraz i już wiedziała, że znalazła Avę.
- Idziemy?- zaproponował Alex- Co teraz macie? bo my z Isabel chemię.
- Francuski- odpowiedzieli razem Courtney i Kyle. Spojrzeli na siebie i się roześmieli.
- To chodź. Usiądziesz obok mnie- zaproponował Kyle. Courtney złapała go pod rękę i poszli na lekcję. Isabel i alex patrzyli na nich ze zdumieniem.
Kyle, zawsze kiedy rozmawiał z Courtney, był spięty. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się to przy zadnej dziewczynie. ale ona była inna. Starał się być dowcipny i nawet był trochę romantyczny. Courtney doceniła jego wysiłki i pocałowała go w policzek. Kyle zaczynał się jej podobać, ale wiedziała, że nie powinna się angażować. Misja była najważniejsza jak powtarzał jej Nicholas. ale misja powoli jej przeszkadzała. Już o nią nie dbała.
Podczas przerwy obiadowej Courtney poznała Liz i Maxa. Teraz znała już całą Królewską Czwórkę: Avę, Vilandrę, Ratha i zana. Kiedy Max ją zobaczył otworzył szeroko oczy i powiedział:
- To ty....
- Co, to ja?- zdziwiła się Courtney.
- Nie, nic... Gdzie Michael?- Max skierował rozmowę na inny tor. ta dziewczyna przypominała mu dziewczynę z jego snu. W tym czasie Courtney gadała z Liz. słowo po słowie i obie dziewczyny doszły do porozumienia. Liz zaproponowała Courtney pracę w Crashdown. dziewczynie spodobał się ten pomysł. Miała zacząć w weekend.
***
- Tu masz bloczek i ołówek. Idź do stolika numer 5 i przyjmij zamówienie. powodzenia- poinstruowała Liz Courtney, która rozpoczęła pierwszy dzień pracy.
- Nie dziękuję- uśmiechnęła się Courtney. Podeszła do stolika gdzie siedzieli Max, Kyle, Michael i Alex.
- co podać?- zapytała.
- Nie wiem... może colę... tak, cztery cole- powiedział Alex. kyle spojrzał na Courtney, ale ona odwróciła się i odeszła.
- Nie uważacie, że ona jest dziwna?- zapytał kolegów Max.
- Nie wydaje mi się- Kyle był zdziwiony jego słowami.
- zarządzam spotkanie dziś o 20.00. Powiedzcie o tym reszcie- powiedział- Bez Courtney- dodał, kiedy Kyle otwierał usta.
- Proszę, wasze cole- Max umilkł kiedy Courtney przyniosła napoje. Dziewczyna postawiła szklani przed każdym z nich a Kyle otrzymał od niej uśmiech.
- Czy możesz mnie zastąpić?- spytała Courtney Marię, która zerkała na Michaela.
- Jasne. czemu nie...- powiedziała Maria, która niechętnie zaprzestała gapienia się na swojego ex.
Courtney weszła na zaplecze i skierowała się w stronę toalety. Kiedy weszła do łazienki podeszła do lustra i zaczęła bardzo dokładnie oglądać swoją skórę. Dotknęła dłonią w jednym miejscu. To właśnie tam skóra schodziła najbardziej. Jednym szarpnięciem pociągnęła za nią i ściągnęła ją z ciała. Po chwili skóra którą trzymała zamieniła się w proch. Dziewczyna spojrzała w lustro. Wyglądała teraz o wiele lepiej. Wychodząc z zaplecza zderzyła się z Kylem.
- Och! Przepraszam!- Kyle zdążył ją złapać zanim upadła.
- Nic się nie stało- powiedziała Courtney, gdy udało jej się wygrzebać z ramion Kyle'a i stanąć na własnych nogach.
- Liz tu nie ma- powiedziała rozglądając się.
- Wiem. Jest na sali.
- Więc...
- Ja przyszedłem do ciebie
- Do mnie?- Courtney otworzyła szeroko oczy.
- Chciałem się zapytać czy... czy nie poszłabyś ze mną dziś na spacer. Jeśli nie to zrozumiem.
- Chętnie- uśmiechnęła się do niego- Ale przecież ty dzisiaj masz spotkanie z Maxem i resztą.
Kyle spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd o tym wiesz? Przecież nie było cię przy tej rozmowie.....
- Eee... Usłyszałam!- wykręciła się.Kyle nic nie powiedział.- To może spotkamy się w innym terminie?- zaproponowała zmieniając temat.
- OK. To może zadzwonię do ciebie jutro i się umówimy?
- Dobrze. A teraz przepraszam ale muszę wracać do pracy- odsunęła go lekko na bok i poszła na salę.
***
cdn....
Tess, dzięki za następną część. Jak narazie już wiemy, że Courtney jest skórem. Ale czy okaże się dobra?? Ze snu Maxa, który mnie najpierw przestraszył, wynika, że raczej jest po tej drugiej stronie. Z innego punktu natomiast Courtney coś wspomniała, że misja przestała być dla niej najważniejsza...... Robi się coraz ciekawiej, a ten początek, kiedy przeczytałam, że Liz nie żyje, to myślałam, że serce mi wyskoczy z piersi!!!! Oby tak dalej
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Liz, właściwie to niewiadomo co to za pioruny. Może to jest jakiś środek lokomocji na Antar?? Ale już nie zgaduję bo jeszcze trafię. :P:P I czekam z niecierpliwością na kolejną część.
"I Have Promises To Keep, And Miles To Go Before I Sleep." ROBERT FROST
"So That's The End. Our Life In Roswell. What A Long Strange Trip It's Been"
"So That's The End. Our Life In Roswell. What A Long Strange Trip It's Been"
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Hej!!!!!
Oto nastepna czesc...
DWA SERCA cz.4.
***
- Chciałem porozmawiać o naszej nowej koleżance Courtney- powiedział Max kiedy wieczorem wszyscy zebrali się w jego pokoju.
- Dlaczego? Przecież ona jest normalną dziewczyną- Isabel spojrzała na brata ze zdumieniem.
- Ostatnio mi się śniła....- zaczął Max, ale Isabel mu przerwała
- to, że ci się śniła nie oznacza, że jest zabójcą czy kosmitą!- krzyknęła a mIchael zajęty czytaniem gazety odzrzucił czasopismo czekając na wybuch.
- Max, w zasadzie nie interesują nas twoje sny. Chociaż to jakaś odmiana i zamiast panny Parker mamy tajemniczą Courtney.- powiedział powoli Michael.
- Ten sen miałem zanim poznałem Courtney i zanim ją zobaczyłem. W zasadzie śni mi się co noc. Jeżeli się zamkniecie przez chwilę to wam opowiem.- Max opowiedział przyjaciołom swój sen. Kiedy skończył zapanowało milczenie.
- Mi się wydaje, że to był zwykły sen. Może podświadomie ona ci się podoba- powiedziała Tess.
- Może i się mylę ale powinniśmy zachować przy niej wszelkie środki ostrożności.- powiedział Max.
- Ja uważam, że jest zwykłą dziewczyną.- powiedział Alex.
- Zgadzam się- powiedziała Isabel- przecież nic dziwnego nie zrobiła. A jeżeli jest kosmitką to dlaczego się ukrywa? Dlaczego nie powie kim jest?
- Nie wiem. Ale pamiętacie co Nasedo mówił o Skórach? Jeden z nich zabił go! A może ona jest jednym z nich?- powiedział Max
- A może jest z FBI?- poddał pomysł Michael
- Taka młoda?? Eeee raczej nie...- głośno zastanawiał się Alex.
- Ja uważam, że jest człowiekiem, ale dzisiaj zdarzyło się coś. Chciałem zaprosić ją na spacer a ona przypomniała mi o spotkaniu z wami. Skąd mogła wiedzieć? Ale mogła słyszec jak Liz mówi o tym Marii albo odwrotnie- powiedział Kyle.
- Wykluczone!- krzyknęła Maria.- Ja powiedziałam o tym Liz ale na sali. Courtney była wtedy w łazience!
- To może usłyszała jak Max nam to mówi...- Kyle już sam nie wiedział.
- a moim zdaniem nie powinniśmy o niej rozmawiać. Nieładnie mówić o nieobecnych!- skwitowała Tess- No i powinniśmy wracać. szeryf nas udusi!
-Masz rację Tess. Musimy wracać. cześć wam!- powiedział Kyle i poszli. reszta poszła za ich przykładem.
***
Kyle i Courtney stali na łące i czule patrzyli sobie w oczy.
- podobasz mi się odkąd cię ujrzałem- powiedział kyle.
- Ty mi także- Courtney uśmiechnęła się. Kyle nachylił się żeby ją pocałować i wtedy zadzwonił budzik.
- Cholera!- Kyle zerwał się z łóżka. zrobił kilka pompek i przysiadów. Od zawsze uważał, że niedziela to najnudniejszy dzień tygodnia. Była siódma rano, wakacje. Wtedy właśnie przyszła mu do głowy myśl, że może zaprosić Courtney na randkę. Szybko poszedł do przedpokoju, wziął telefon i wykręcił numer. Długo nikt nie podnosił słuchawki. Już miał się rozłączyć kiedy usłyszał głos.
- Halo?- to była Courtney. Głos miała zaspany. Kyle tak się ucieszył wizją zaproszenia jej na randkę i tym snem, że zapomniał o tym, że jest ranek i ktoś może jeszcze spać.
- Kyle? Kyle to ty?- zapytała.
- Tak. Przepraszam, że cię obudziłem.
- Nic się nie stało, choć faktycznie mnie obudziłeś.
- zastanawiałem się czy nie poszłabyś ze mną na spacer
- Jasne. ale kiedy?
- Może dzisiaj?
- Ok. Kończę pracę o ósmej. a teraz dobranoc.- odłożyła słuchawkę a Kyle był w tym momencie najszczęśliwszym facetem na świecie.
Tymczasem Courtney leżała w łóżku i rozmyślała. Wcale nie spała i nie miała zamiaru tego robić. Czekała na telefon bo wiedziała, że Kyle zadzwoni. podejrzewała, że zakochała się w Kyle'u. "Mam dość tej całej misji! Wcale nie chcę szkodzić Królewskiej Czwórce" pomyślała. "Już nigdy więcej nic nie powiem Nicholasowi"
- Cześć siostra!- powiedział Nicholas ironicznym tonem stając w drzwiach jej sypialni.- Co? Kochanek dzwonił?
- Nie twój interes- odburknęła. - A poza tym to czy nikt cię nie nauczył pukać?
Courtney wstała z łóżka i w tym samym momencie potężna siła rzuciła ją na kredens.
- Nigdy więcej nie waż się tak do mnie mówić! Zrozumiałaś?!
- Nicholas! Przestań!- krzyknęła przestraszona. Nicholas podszedł do niej. odsunęła się od niego. Nie mogła pozwolić by ją dotknął.
- Pamiętaj o misji! Nie zapominaj kim jesteś i komu służysz! Widzę, że to całe towarzystwo spaczyło twój pogląd na niektóre ze spraw. Ten cały... Kyle czy jak mu tam! Jeżeli będziesz działać przeciwko mnie to bardzo tego pożałujesz! I chyba będę musiał przyspieszyć koniec naszej misji bo niedługo całkowicie zapomnisz kim jesteś. W zasadzie to ty mało mnie obchodzisz, ale Kivar cię lubi. Muszę go słuchać. Niestety! Gdyby nie on to już dawno bym z tobą skończył!- wyszedł z pokoju. Courtney doskonale znała jego zamiary. Bała się coraz bardziej. Kivar może i ją lubił, ale Nicholas może ją wydać i pokaże mu zdrajczynię. A Kyle zginie....
***
Popołudniu wszyscy zebrali się w Crashdown. po sali krzątała się Courtney. Kyle wodził za nią oczami. Max i Liz poszli na górę. Isabel i Alex rozmawiali o jakichś głupotach. Natomiast Michael usiłował, bezskutecznie zresztą, zwrócić na siebie uwagę Kyle'a. W końcu po próbach szturchania go i machania mu ręką przed oczami walnął go ręką w ramię.
- Co?- Kyle spojrzała na niego rozcierając sobie ramię.
- Nic.- Michael stracił ochotę na rozmowę.- Co ty tak za nią spoglądasz?
- Mam randkę- powiedział z dumą Kyle.
- Z Courtney?- zapytał Michael i poczuł coś w rodzaju ukłucia zazdrości.
- Tak- Kyle wyszczerzył zęby.
Przed ósmą Courtney wyszła na zaplecze żeby się przebrać. Makijaż zrobiła sobie dosłownie w kilka sekund. I to tylko dzięki swojej mocy. Kiedy wyszła na salę było parę minut po ósmej. Specjalnie się spóźniła żeby nie wzbudzić podejrzeń oraz po to by Kyle trochę na nią poczekał. Rozejrzała się i dostrzegła go siedzącego koło wyjścia. Był z Michaelem.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział Kyle kiedy Courtney podeszła do stolika.
- Dzięki. To co? Idziemy?
-Jasne.
-Bawcie się dobrze- powiedział Michael. Courtney uśmiechnęła się do niego i razem z Kylem wyszła z Crashdown. Courtney miała na sobie jeansy i błękitny top, który idealnie pasował do barwy jej oczu. Włosy miała rozpuszczone.
- To gdzie idziemy? Może w stronę pustyni? Tam jeszcze nie byłam.- zaproponowała.
Szli powoli. Cały czas rozmawiali. Tak dobrze się dogadywali, że wydawać się mogło, że znają się wieczność. Kyle opowiadał dowcipy i najzabawniejsze wydarzenia, które spotkały jego oraz resztę paczki. Kiedy doszli do tablicy, która informowała, że w tym miejscu kończy się Roswell zatrzymali się i usiedli na ziemi.
- Fajnie mi się z tobą rozmawia.- powiedziała Courtney.
- Czuję się tak jakbym znał cię całą wieczność.- przyznał Kyle. Zebrał się na odwagę i pocałował ją.
Oboje byli na łące pełnej kwiatów. To była łąka z jego snu. Otworzył oczy i znowu znalazł się na piaszczystej ziemi. "Wariujesz" pomyślał.
- Coś się stało?- zapytała Courtney.- Może powinniśmy już wracać.
Wstali i skierowali się w stronę miasteczka. Courtney była szczęśliwa. Wiedziała, że Nicholas jest w innym mieście, więc zaprosiła Kyle'a do domu. Usiedli w salonie.
- Może się czegoś napijesz?- zaproponowała.
- a co masz?
- wszystko czego będziesz chciał.
- Może być cola.
- Poczekaj, zaraz przyniosę.- Courtney wstała i skierowała się do kuchni. Była to bardzo dziwna kuchnia. prawie wcale nie było tam sprzętów. Stała jakaś szafka i lodówka. Oczywiście lodówka była pusta.
- Może ci pomóc?- zawołał Kyle z salonu.
- Nie! Dam sobie radę!- Courtney wyjęła szklanki i nalała do nich wody. postawiła je na stole i machnęła nad nimi rękom. z wody zrobiła się najprawdziwsza cola. Wzięła szklanki i poszła do salonu.
- Proszę.
- Dzięki.- Kyle zadrżał kiedy Courtney usiadła obok niego. Odstawił szklankę na stolik. Przysunął się bliżej dziewczyny i pocałował ją. Znowu znalazł się na łące, ale wcale mu to nie przeszkadzała. Nagle Courtney otworzyła oczy. Wokół niej latały różne przedmioty. Machnęła ręką i przedmioty wróciły na swoje miejsce. nagły ruch ręką spowodował, że przestali się całować i Kyle spojrzał na nią.
- Co to było?- zapytał.
- Co takiego?- zdziwiła się.
- Nie, nic.- spojrzał na zegarek.- O rany! muszę już lecieć! Ojciec mnie zamorduje!
- Szkoda....
- Tak... Może spotkamy się innym razem?- zapytał.
- jasne. zadzwonię do ciebie i się umówimy.
- Dzięki z miły wieczór.
- Cześć Courtney zamknęła drzwi i weszła do domu. skierowała się do swojego pokoju. Była trochę zmęczona. Miała nadzieję, że Kyle niczego nie zauważył.
cdn....
Oto nastepna czesc...
DWA SERCA cz.4.
***
- Chciałem porozmawiać o naszej nowej koleżance Courtney- powiedział Max kiedy wieczorem wszyscy zebrali się w jego pokoju.
- Dlaczego? Przecież ona jest normalną dziewczyną- Isabel spojrzała na brata ze zdumieniem.
- Ostatnio mi się śniła....- zaczął Max, ale Isabel mu przerwała
- to, że ci się śniła nie oznacza, że jest zabójcą czy kosmitą!- krzyknęła a mIchael zajęty czytaniem gazety odzrzucił czasopismo czekając na wybuch.
- Max, w zasadzie nie interesują nas twoje sny. Chociaż to jakaś odmiana i zamiast panny Parker mamy tajemniczą Courtney.- powiedział powoli Michael.
- Ten sen miałem zanim poznałem Courtney i zanim ją zobaczyłem. W zasadzie śni mi się co noc. Jeżeli się zamkniecie przez chwilę to wam opowiem.- Max opowiedział przyjaciołom swój sen. Kiedy skończył zapanowało milczenie.
- Mi się wydaje, że to był zwykły sen. Może podświadomie ona ci się podoba- powiedziała Tess.
- Może i się mylę ale powinniśmy zachować przy niej wszelkie środki ostrożności.- powiedział Max.
- Ja uważam, że jest zwykłą dziewczyną.- powiedział Alex.
- Zgadzam się- powiedziała Isabel- przecież nic dziwnego nie zrobiła. A jeżeli jest kosmitką to dlaczego się ukrywa? Dlaczego nie powie kim jest?
- Nie wiem. Ale pamiętacie co Nasedo mówił o Skórach? Jeden z nich zabił go! A może ona jest jednym z nich?- powiedział Max
- A może jest z FBI?- poddał pomysł Michael
- Taka młoda?? Eeee raczej nie...- głośno zastanawiał się Alex.
- Ja uważam, że jest człowiekiem, ale dzisiaj zdarzyło się coś. Chciałem zaprosić ją na spacer a ona przypomniała mi o spotkaniu z wami. Skąd mogła wiedzieć? Ale mogła słyszec jak Liz mówi o tym Marii albo odwrotnie- powiedział Kyle.
- Wykluczone!- krzyknęła Maria.- Ja powiedziałam o tym Liz ale na sali. Courtney była wtedy w łazience!
- To może usłyszała jak Max nam to mówi...- Kyle już sam nie wiedział.
- a moim zdaniem nie powinniśmy o niej rozmawiać. Nieładnie mówić o nieobecnych!- skwitowała Tess- No i powinniśmy wracać. szeryf nas udusi!
-Masz rację Tess. Musimy wracać. cześć wam!- powiedział Kyle i poszli. reszta poszła za ich przykładem.
***
Kyle i Courtney stali na łące i czule patrzyli sobie w oczy.
- podobasz mi się odkąd cię ujrzałem- powiedział kyle.
- Ty mi także- Courtney uśmiechnęła się. Kyle nachylił się żeby ją pocałować i wtedy zadzwonił budzik.
- Cholera!- Kyle zerwał się z łóżka. zrobił kilka pompek i przysiadów. Od zawsze uważał, że niedziela to najnudniejszy dzień tygodnia. Była siódma rano, wakacje. Wtedy właśnie przyszła mu do głowy myśl, że może zaprosić Courtney na randkę. Szybko poszedł do przedpokoju, wziął telefon i wykręcił numer. Długo nikt nie podnosił słuchawki. Już miał się rozłączyć kiedy usłyszał głos.
- Halo?- to była Courtney. Głos miała zaspany. Kyle tak się ucieszył wizją zaproszenia jej na randkę i tym snem, że zapomniał o tym, że jest ranek i ktoś może jeszcze spać.
- Kyle? Kyle to ty?- zapytała.
- Tak. Przepraszam, że cię obudziłem.
- Nic się nie stało, choć faktycznie mnie obudziłeś.
- zastanawiałem się czy nie poszłabyś ze mną na spacer
- Jasne. ale kiedy?
- Może dzisiaj?
- Ok. Kończę pracę o ósmej. a teraz dobranoc.- odłożyła słuchawkę a Kyle był w tym momencie najszczęśliwszym facetem na świecie.
Tymczasem Courtney leżała w łóżku i rozmyślała. Wcale nie spała i nie miała zamiaru tego robić. Czekała na telefon bo wiedziała, że Kyle zadzwoni. podejrzewała, że zakochała się w Kyle'u. "Mam dość tej całej misji! Wcale nie chcę szkodzić Królewskiej Czwórce" pomyślała. "Już nigdy więcej nic nie powiem Nicholasowi"
- Cześć siostra!- powiedział Nicholas ironicznym tonem stając w drzwiach jej sypialni.- Co? Kochanek dzwonił?
- Nie twój interes- odburknęła. - A poza tym to czy nikt cię nie nauczył pukać?
Courtney wstała z łóżka i w tym samym momencie potężna siła rzuciła ją na kredens.
- Nigdy więcej nie waż się tak do mnie mówić! Zrozumiałaś?!
- Nicholas! Przestań!- krzyknęła przestraszona. Nicholas podszedł do niej. odsunęła się od niego. Nie mogła pozwolić by ją dotknął.
- Pamiętaj o misji! Nie zapominaj kim jesteś i komu służysz! Widzę, że to całe towarzystwo spaczyło twój pogląd na niektóre ze spraw. Ten cały... Kyle czy jak mu tam! Jeżeli będziesz działać przeciwko mnie to bardzo tego pożałujesz! I chyba będę musiał przyspieszyć koniec naszej misji bo niedługo całkowicie zapomnisz kim jesteś. W zasadzie to ty mało mnie obchodzisz, ale Kivar cię lubi. Muszę go słuchać. Niestety! Gdyby nie on to już dawno bym z tobą skończył!- wyszedł z pokoju. Courtney doskonale znała jego zamiary. Bała się coraz bardziej. Kivar może i ją lubił, ale Nicholas może ją wydać i pokaże mu zdrajczynię. A Kyle zginie....
***
Popołudniu wszyscy zebrali się w Crashdown. po sali krzątała się Courtney. Kyle wodził za nią oczami. Max i Liz poszli na górę. Isabel i Alex rozmawiali o jakichś głupotach. Natomiast Michael usiłował, bezskutecznie zresztą, zwrócić na siebie uwagę Kyle'a. W końcu po próbach szturchania go i machania mu ręką przed oczami walnął go ręką w ramię.
- Co?- Kyle spojrzała na niego rozcierając sobie ramię.
- Nic.- Michael stracił ochotę na rozmowę.- Co ty tak za nią spoglądasz?
- Mam randkę- powiedział z dumą Kyle.
- Z Courtney?- zapytał Michael i poczuł coś w rodzaju ukłucia zazdrości.
- Tak- Kyle wyszczerzył zęby.
Przed ósmą Courtney wyszła na zaplecze żeby się przebrać. Makijaż zrobiła sobie dosłownie w kilka sekund. I to tylko dzięki swojej mocy. Kiedy wyszła na salę było parę minut po ósmej. Specjalnie się spóźniła żeby nie wzbudzić podejrzeń oraz po to by Kyle trochę na nią poczekał. Rozejrzała się i dostrzegła go siedzącego koło wyjścia. Był z Michaelem.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział Kyle kiedy Courtney podeszła do stolika.
- Dzięki. To co? Idziemy?
-Jasne.
-Bawcie się dobrze- powiedział Michael. Courtney uśmiechnęła się do niego i razem z Kylem wyszła z Crashdown. Courtney miała na sobie jeansy i błękitny top, który idealnie pasował do barwy jej oczu. Włosy miała rozpuszczone.
- To gdzie idziemy? Może w stronę pustyni? Tam jeszcze nie byłam.- zaproponowała.
Szli powoli. Cały czas rozmawiali. Tak dobrze się dogadywali, że wydawać się mogło, że znają się wieczność. Kyle opowiadał dowcipy i najzabawniejsze wydarzenia, które spotkały jego oraz resztę paczki. Kiedy doszli do tablicy, która informowała, że w tym miejscu kończy się Roswell zatrzymali się i usiedli na ziemi.
- Fajnie mi się z tobą rozmawia.- powiedziała Courtney.
- Czuję się tak jakbym znał cię całą wieczność.- przyznał Kyle. Zebrał się na odwagę i pocałował ją.
Oboje byli na łące pełnej kwiatów. To była łąka z jego snu. Otworzył oczy i znowu znalazł się na piaszczystej ziemi. "Wariujesz" pomyślał.
- Coś się stało?- zapytała Courtney.- Może powinniśmy już wracać.
Wstali i skierowali się w stronę miasteczka. Courtney była szczęśliwa. Wiedziała, że Nicholas jest w innym mieście, więc zaprosiła Kyle'a do domu. Usiedli w salonie.
- Może się czegoś napijesz?- zaproponowała.
- a co masz?
- wszystko czego będziesz chciał.
- Może być cola.
- Poczekaj, zaraz przyniosę.- Courtney wstała i skierowała się do kuchni. Była to bardzo dziwna kuchnia. prawie wcale nie było tam sprzętów. Stała jakaś szafka i lodówka. Oczywiście lodówka była pusta.
- Może ci pomóc?- zawołał Kyle z salonu.
- Nie! Dam sobie radę!- Courtney wyjęła szklanki i nalała do nich wody. postawiła je na stole i machnęła nad nimi rękom. z wody zrobiła się najprawdziwsza cola. Wzięła szklanki i poszła do salonu.
- Proszę.
- Dzięki.- Kyle zadrżał kiedy Courtney usiadła obok niego. Odstawił szklankę na stolik. Przysunął się bliżej dziewczyny i pocałował ją. Znowu znalazł się na łące, ale wcale mu to nie przeszkadzała. Nagle Courtney otworzyła oczy. Wokół niej latały różne przedmioty. Machnęła ręką i przedmioty wróciły na swoje miejsce. nagły ruch ręką spowodował, że przestali się całować i Kyle spojrzał na nią.
- Co to było?- zapytał.
- Co takiego?- zdziwiła się.
- Nie, nic.- spojrzał na zegarek.- O rany! muszę już lecieć! Ojciec mnie zamorduje!
- Szkoda....
- Tak... Może spotkamy się innym razem?- zapytał.
- jasne. zadzwonię do ciebie i się umówimy.
- Dzięki z miły wieczór.
- Cześć Courtney zamknęła drzwi i weszła do domu. skierowała się do swojego pokoju. Była trochę zmęczona. Miała nadzieję, że Kyle niczego nie zauważył.
cdn....
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 26, 2004 8:39 pm, edited 1 time in total.
Jane Cahill
Jak zwykle nas nie zawiodłaś, ta część również była super
Czyli jednak Courtney przyleciała na Ziemię w celu zgładzenia Królewskiej Czwórki; ale mam nadzieję, że pod wpływem Kylem zmieni się całkowicie na dobre..... A może Courtney niedługo powie im prawdę??
Tylko pytanie co zrobić z Nicholas?? On na pewno się nie zmieni
Czekam na ciąg dalszy
Czyli jednak Courtney przyleciała na Ziemię w celu zgładzenia Królewskiej Czwórki; ale mam nadzieję, że pod wpływem Kylem zmieni się całkowicie na dobre..... A może Courtney niedługo powie im prawdę??
Tylko pytanie co zrobić z Nicholas?? On na pewno się nie zmieni
Czekam na ciąg dalszy
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Hej!!!!!
Trochę mnie nie będzie więc zamieszczam jeszcze jedną część.
DWA SERCA cz.5.
***
Kyle leżał w łóżku i rozmyślał. Cieszył się z randki ale uważał, że Courtney zachowywała się trochę dziwnie. Wydawało mu się, że coś zobaczył, ale mogło to być tylko przemęczenie. I jeszcze ta łąka.... Po chwili chłopak zasnął. Śniła mu się Courtney.
- Kyle musimy porozmawiać. To dla mnie bardzo ważne- powiedziała.
Kyle się się obudził. Kiedy tylko otworzył oczy zadzwonił telefon.
- Kyle tu Courtney
- Czy zdajesz sobie sprawę która jest godzina?
- Wiem która jest godzina ale wiem, że nie śpisz. Musimy porozmawiać. To ważne.
- Dobrze. Może jutro w Crshdown?
- Nie ma sprawy. cześć.- Courtney odłożyła słuchawkę. Kyle usiadł w fotelu. Po chwili wachania poszedł do pokoju Tess.
- tess! Tess! Wstawaj!
- Co się... Kyle? Co ty tu roooobisz?- ziewnęła.
- Musimy porozmawiać! Obudź się wreszcie!
- Mów.- znowu ziewnęła.
- Chodzi o Courtney. Ona... ona jest... kosmitmitką.... Chyba. Nie jestem pewny na 100% ale wydaje mi się, że tak.
- Coo?- tess wytrzeszczyła oczy.- Musimy zadzwonić po Maxa i resztę!
- Nie wiem czy trzeba...
- Oczywiście, że trzeba. Max kazał nam zgłaszać wszystkie wątpliwości. zapomniałeś?
- ale jest trzecia w nocy!
- Trudno! Poczekaj zaraz wrócę.- wyszła z pokoju. Wróciła po jakimś kwadransie.
- Niedługo będą.- oznajmiła. Po pół godzinie wszyscy się zjawili.
- Coś się stało?- spytał Max.
- tak. Kyle chciałby wam coś powiedzieć. Mów.- tess zwróciła się do Kyle'a. On wcale nie był pewien czy powinien ją wydawać. W końcu to jego dziewczyną.
- a więc byłem na randce z Courtney i...- Michael przewrócił demonstracyjnie oczami.- i... chyba coś widziałem.- opowiedział im część randki.- No i ona zawsze wie, że nie śpię no i te sny....- skończył. Max ciągle mu się przyglądał.
- w zasadzie to może być przypadek- stwierdziła Isabel.
- tak. Jeżeli są w sobie zakochani to wyczuwają emocje drugiej osoby- powiedziała Maria.
- Może zasnąłeś i coś ci się przyśniło?- zapytał Alex.
- Może...- Kyle sam już nie wiedział.
- A ja wiem jak można to sprawdzić...- wtrącił Michael.- Śledźmy ją.
- Czy ja wiem....- zaczął Kyle.
- Dobry pomysł!- zgodziła się z nim Liz.
- Może zagłosujmy?- podsunęła Tess.
- To głosujemy. Kto jest za śledzeniem Courtney?- zapytał Alex. ręce podnieśli Max, Michael, Liz i Maria.
- Przegłosowane. Śledzimy ją- zadecydował Max.- tylko się nie wygadajcie! Ma się niczego nie domyśłić! Musimy się dowiedzieć kim ona jest. Zarządzam koniec zebrania.
***
Michael zgłosił się jako ochotnik do śledzenia Courtney. W zasadzie bardzo mu to odpowiadało. Dojrzał ją kiedy kończyła poranną zmianę w Crashdown.
- Cześć Michael- powitała go. dzisiaj miała na sobie spódnicę w kratkę i czarną bluzkę. na nosie okulary przeciwsłoneczne a włosy związane w dwie kitki. Wyglądała bardzo dziewczęco.
- Gdzie idziesz?- zapytał ją.
- A gdzie mam iść? Do domu.
- Idę z tobą.
- Jak chcesz...
Przez jakiś czas szli w milczeniu. "Może ją sprowokować?" pomyślał Michael. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Chodź ze mną- złapał ją za ramię.
- Co ty wyprawiasz?! Puszczaj!- Courtney usiłowała się wyrwać. Michael wcale nie reagował na jej protesty. Ciągnął ją w kierunku domu Maxa.
- Poczekaj tu!- rozkazał kiedy znaleźli się koło domu Evansów. Wszedł do środka. Courtney nie miała zamiaru na niego czekać i poszła. Niestety nie doszła daleko. Dogonił ją Michael w samochodzie Maxa.
- Wsiadaj!
- Odwal się!- warknęła, ale Michael niemalże siłą wsadził ją do tego samochodu.
- Puść mnie ty podły....- krzyknęła histerycznie Courtney. Michael spojrzał na nią z ironicznym uśmieszkiem i nic nie powiedział. Courtney spojrzała na drogę, zamknęła oczy i skoncentrowała się na pustej ulicy. Nagle poczuła jak Michael gwałtownie skręca a potem w coś uderzyli.
- Co to było???- krzyknęła. Michael wysiadł z samochodu, ale na drodze nic nie było.
- Nie mam pojęcia. W coś uderzyliśmy, ale nie wiem w co... Tu nic nie ma- powiedział zdezorientowany Michael. Courtney wysiadła. Byli już prawie na pustyni.
- Przysięgam, że widziałem kamień!
- Może zasnąłeś? Tu nic nie ma. jesteś wariatem!- powiedziała. Przód wozu był trochę wgnieciony.
- Wsiadaj!
- Znowu? Czego ty ode mnie chcesz!!!!
- Wsiadaj powiedziałem!- krzyknął. Courtney posłusznie wsiadła. Michael uruchomił wóz, ale nie zawrócił. Kierował się w stronę pustyni.
- Wiesz, że to jest porwanie?- zapytała go Courtney. Michael milczał.
- Cholera!- krzyknął nagle Michael. zawrócił do Roswell. Wysadził ją przed jej domem.
- Jesteś jakiś nienormalny! Powinieneś się leczyć!- krzyczała.
- Nie ma sprawy.
- Nie ma sprawy?- Courtney zatkało. Podeszła do niego i mocno uderzyła go w twarz.- Kretyn!- powiedziała i odeszła.
Michael stał w miejscu i patrzył za odchodzącą dziewczyną dopóki nie zatrzasnęły się za nią drzwi. Był z siebie zadowolony. Miał ją odciągnąć od domu i udało mu się. na dodatek była wściekła i jeżeli jest kosmitką to nie będzie nad sobą panowała i użyje mocy. tak przynajmniej przypuszczał Max. miał nadzieję, że Alex zainstalował kamerę. Wsiadł do samochodu i odjechał. Skręcił w boczną uliczkę, wysiadł i jednym ruchem ręki naprawił stłuczkę. Jakby to zobaczył Max to chyba by go zabił.... Intrygowało go tylko to, skąd wziął się kamień na środku drogi i jak mógł tak nagle zniknąć.
***
Courtney jak burza wpadła do domu. Co ten Michael sobie wyobraża?!
- Nienawidzę go!- krzyknęła. A wtedy stojący nieopodal telewizor wybuchnął. Courtney spojrzała z nienawiścią na palący się telewizor.
- no nie! Znowu?!- usiadła na podłodze. Była totalnie wściekła. Przedmioty znajdujące się w pokoju jakby odczuwały jej emocje gdyż zaczęły wybuchać i wirować wokół niej. Nagle zadzwonił telefon. Courtney wstała a przedmioty wróciły na swoje miejsce.
- Halo?
- Courtney? Tu Kyle. Możesz się dziś ze mną spotkać? To pilne.- zapytał
- Dobrze. O której?
- O ósmej.
- Stało się coś?
- Nie, nic. To do zobaczenia- odłożył słuchawkę. Courtney spojrzała na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Dziewczyna poszła do łazienki żeby się przygotować. Była wściekła, ale kąpiel powinna jej pomóc. Weszła do łazienki. Była to bardzo dziwna i nietypowa łazienka. Znajdowała się tam wanna, lustro, ręczniki i jakieś płyny stojące na wannie. Nie było żadnych kosmetyków, mydeł ani nic co znajduje się w normalnych łazienkach, które zajmują nastolatki.
Courtney rozebrała się. z całego ciała schodziła jej skóra. Dziewczyna zaczęła ją ściągać a skóra zamieniała się w proch. Napuściła prawie całą wannę wody a potem nalała do niej po kilka kropli dziwnych płynów. różniły się między sobą barwą i kształtem butelek i miały rózne zastosowanie. Courtney weszła do wanny. Wokół unosił się dziwny, choć bardzo przyjemny zapach.
Po jakiejś godzinie dziewczyna wyszła z wody i osuszyła ciało ręcznikiem. Jej skóra wyglądała inaczej. Już nie schodziła z niej skóra. Było to zasługą owych płynów. Courtney szybko się ubrała i umalowała przy pomocy swojej mocy. Do ósmej została jej godzina. Poszła do salonu i czekała na Kyle'a. salon przypominał rumowisko, ale dziewczyna mocno się skoncentrowała i po chwili wszystko się naprawiło.
Nie zauważyła podejrzanego ruchu za oknem. Ktoś włożył rękę do mieszkania przez okno i zabrał coś spod książek leżących na parapecie....
***
cdn....
Trochę mnie nie będzie więc zamieszczam jeszcze jedną część.
DWA SERCA cz.5.
***
Kyle leżał w łóżku i rozmyślał. Cieszył się z randki ale uważał, że Courtney zachowywała się trochę dziwnie. Wydawało mu się, że coś zobaczył, ale mogło to być tylko przemęczenie. I jeszcze ta łąka.... Po chwili chłopak zasnął. Śniła mu się Courtney.
- Kyle musimy porozmawiać. To dla mnie bardzo ważne- powiedziała.
Kyle się się obudził. Kiedy tylko otworzył oczy zadzwonił telefon.
- Kyle tu Courtney
- Czy zdajesz sobie sprawę która jest godzina?
- Wiem która jest godzina ale wiem, że nie śpisz. Musimy porozmawiać. To ważne.
- Dobrze. Może jutro w Crshdown?
- Nie ma sprawy. cześć.- Courtney odłożyła słuchawkę. Kyle usiadł w fotelu. Po chwili wachania poszedł do pokoju Tess.
- tess! Tess! Wstawaj!
- Co się... Kyle? Co ty tu roooobisz?- ziewnęła.
- Musimy porozmawiać! Obudź się wreszcie!
- Mów.- znowu ziewnęła.
- Chodzi o Courtney. Ona... ona jest... kosmitmitką.... Chyba. Nie jestem pewny na 100% ale wydaje mi się, że tak.
- Coo?- tess wytrzeszczyła oczy.- Musimy zadzwonić po Maxa i resztę!
- Nie wiem czy trzeba...
- Oczywiście, że trzeba. Max kazał nam zgłaszać wszystkie wątpliwości. zapomniałeś?
- ale jest trzecia w nocy!
- Trudno! Poczekaj zaraz wrócę.- wyszła z pokoju. Wróciła po jakimś kwadransie.
- Niedługo będą.- oznajmiła. Po pół godzinie wszyscy się zjawili.
- Coś się stało?- spytał Max.
- tak. Kyle chciałby wam coś powiedzieć. Mów.- tess zwróciła się do Kyle'a. On wcale nie był pewien czy powinien ją wydawać. W końcu to jego dziewczyną.
- a więc byłem na randce z Courtney i...- Michael przewrócił demonstracyjnie oczami.- i... chyba coś widziałem.- opowiedział im część randki.- No i ona zawsze wie, że nie śpię no i te sny....- skończył. Max ciągle mu się przyglądał.
- w zasadzie to może być przypadek- stwierdziła Isabel.
- tak. Jeżeli są w sobie zakochani to wyczuwają emocje drugiej osoby- powiedziała Maria.
- Może zasnąłeś i coś ci się przyśniło?- zapytał Alex.
- Może...- Kyle sam już nie wiedział.
- A ja wiem jak można to sprawdzić...- wtrącił Michael.- Śledźmy ją.
- Czy ja wiem....- zaczął Kyle.
- Dobry pomysł!- zgodziła się z nim Liz.
- Może zagłosujmy?- podsunęła Tess.
- To głosujemy. Kto jest za śledzeniem Courtney?- zapytał Alex. ręce podnieśli Max, Michael, Liz i Maria.
- Przegłosowane. Śledzimy ją- zadecydował Max.- tylko się nie wygadajcie! Ma się niczego nie domyśłić! Musimy się dowiedzieć kim ona jest. Zarządzam koniec zebrania.
***
Michael zgłosił się jako ochotnik do śledzenia Courtney. W zasadzie bardzo mu to odpowiadało. Dojrzał ją kiedy kończyła poranną zmianę w Crashdown.
- Cześć Michael- powitała go. dzisiaj miała na sobie spódnicę w kratkę i czarną bluzkę. na nosie okulary przeciwsłoneczne a włosy związane w dwie kitki. Wyglądała bardzo dziewczęco.
- Gdzie idziesz?- zapytał ją.
- A gdzie mam iść? Do domu.
- Idę z tobą.
- Jak chcesz...
Przez jakiś czas szli w milczeniu. "Może ją sprowokować?" pomyślał Michael. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Chodź ze mną- złapał ją za ramię.
- Co ty wyprawiasz?! Puszczaj!- Courtney usiłowała się wyrwać. Michael wcale nie reagował na jej protesty. Ciągnął ją w kierunku domu Maxa.
- Poczekaj tu!- rozkazał kiedy znaleźli się koło domu Evansów. Wszedł do środka. Courtney nie miała zamiaru na niego czekać i poszła. Niestety nie doszła daleko. Dogonił ją Michael w samochodzie Maxa.
- Wsiadaj!
- Odwal się!- warknęła, ale Michael niemalże siłą wsadził ją do tego samochodu.
- Puść mnie ty podły....- krzyknęła histerycznie Courtney. Michael spojrzał na nią z ironicznym uśmieszkiem i nic nie powiedział. Courtney spojrzała na drogę, zamknęła oczy i skoncentrowała się na pustej ulicy. Nagle poczuła jak Michael gwałtownie skręca a potem w coś uderzyli.
- Co to było???- krzyknęła. Michael wysiadł z samochodu, ale na drodze nic nie było.
- Nie mam pojęcia. W coś uderzyliśmy, ale nie wiem w co... Tu nic nie ma- powiedział zdezorientowany Michael. Courtney wysiadła. Byli już prawie na pustyni.
- Przysięgam, że widziałem kamień!
- Może zasnąłeś? Tu nic nie ma. jesteś wariatem!- powiedziała. Przód wozu był trochę wgnieciony.
- Wsiadaj!
- Znowu? Czego ty ode mnie chcesz!!!!
- Wsiadaj powiedziałem!- krzyknął. Courtney posłusznie wsiadła. Michael uruchomił wóz, ale nie zawrócił. Kierował się w stronę pustyni.
- Wiesz, że to jest porwanie?- zapytała go Courtney. Michael milczał.
- Cholera!- krzyknął nagle Michael. zawrócił do Roswell. Wysadził ją przed jej domem.
- Jesteś jakiś nienormalny! Powinieneś się leczyć!- krzyczała.
- Nie ma sprawy.
- Nie ma sprawy?- Courtney zatkało. Podeszła do niego i mocno uderzyła go w twarz.- Kretyn!- powiedziała i odeszła.
Michael stał w miejscu i patrzył za odchodzącą dziewczyną dopóki nie zatrzasnęły się za nią drzwi. Był z siebie zadowolony. Miał ją odciągnąć od domu i udało mu się. na dodatek była wściekła i jeżeli jest kosmitką to nie będzie nad sobą panowała i użyje mocy. tak przynajmniej przypuszczał Max. miał nadzieję, że Alex zainstalował kamerę. Wsiadł do samochodu i odjechał. Skręcił w boczną uliczkę, wysiadł i jednym ruchem ręki naprawił stłuczkę. Jakby to zobaczył Max to chyba by go zabił.... Intrygowało go tylko to, skąd wziął się kamień na środku drogi i jak mógł tak nagle zniknąć.
***
Courtney jak burza wpadła do domu. Co ten Michael sobie wyobraża?!
- Nienawidzę go!- krzyknęła. A wtedy stojący nieopodal telewizor wybuchnął. Courtney spojrzała z nienawiścią na palący się telewizor.
- no nie! Znowu?!- usiadła na podłodze. Była totalnie wściekła. Przedmioty znajdujące się w pokoju jakby odczuwały jej emocje gdyż zaczęły wybuchać i wirować wokół niej. Nagle zadzwonił telefon. Courtney wstała a przedmioty wróciły na swoje miejsce.
- Halo?
- Courtney? Tu Kyle. Możesz się dziś ze mną spotkać? To pilne.- zapytał
- Dobrze. O której?
- O ósmej.
- Stało się coś?
- Nie, nic. To do zobaczenia- odłożył słuchawkę. Courtney spojrzała na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Dziewczyna poszła do łazienki żeby się przygotować. Była wściekła, ale kąpiel powinna jej pomóc. Weszła do łazienki. Była to bardzo dziwna i nietypowa łazienka. Znajdowała się tam wanna, lustro, ręczniki i jakieś płyny stojące na wannie. Nie było żadnych kosmetyków, mydeł ani nic co znajduje się w normalnych łazienkach, które zajmują nastolatki.
Courtney rozebrała się. z całego ciała schodziła jej skóra. Dziewczyna zaczęła ją ściągać a skóra zamieniała się w proch. Napuściła prawie całą wannę wody a potem nalała do niej po kilka kropli dziwnych płynów. różniły się między sobą barwą i kształtem butelek i miały rózne zastosowanie. Courtney weszła do wanny. Wokół unosił się dziwny, choć bardzo przyjemny zapach.
Po jakiejś godzinie dziewczyna wyszła z wody i osuszyła ciało ręcznikiem. Jej skóra wyglądała inaczej. Już nie schodziła z niej skóra. Było to zasługą owych płynów. Courtney szybko się ubrała i umalowała przy pomocy swojej mocy. Do ósmej została jej godzina. Poszła do salonu i czekała na Kyle'a. salon przypominał rumowisko, ale dziewczyna mocno się skoncentrowała i po chwili wszystko się naprawiło.
Nie zauważyła podejrzanego ruchu za oknem. Ktoś włożył rękę do mieszkania przez okno i zabrał coś spod książek leżących na parapecie....
***
cdn....
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 26, 2004 8:42 pm, edited 1 time in total.
Jane Cahill
Hehe, jeszcze tak szybko moja prośba się nie spełniła Szkoda, że cię przez jakiś czas nie będzie Będziemy musieli poczekać z czytanie twojego opowiadania.
A co do tej części, to ten kamień pojawił się zapewne za pomocą Courtney. Przy okazji musi się pośpieszyć i wszystko opowiedzieć Kyle'owi i reszcie. Choć oni już wiedzą kim jest, ale musi im wyjaśnić, że nie jest zła.
A co do tej części, to ten kamień pojawił się zapewne za pomocą Courtney. Przy okazji musi się pośpieszyć i wszystko opowiedzieć Kyle'owi i reszcie. Choć oni już wiedzą kim jest, ale musi im wyjaśnić, że nie jest zła.
Często denerwują mnie FF w których nie ma żadnej wskazówki o czasie wydarzeń, bo na przykład tutaj kiedy przeczytałem "wakacje" uznałem że jest lato '00, ale kiedy przeczytałem o M&L, i A&I razem, oraz Courtney wprowadza się w okolicach Wrześniu to całkiem się pogubiłem. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że FF-y często są tym co autor chciałby zobaczyć w serialu, a czego tam niestety nie ma.
Autororzy FF czesto niemal całkowicie przeinacza rzeczywistość wedle własnych upodobań i często odchodzą od wydarzeń w prawdziwym Roswell, co mi się podoba bo czasem też chcę uciec od tamtej rzeczywistości.
To opowiadanie jest świetne m.in. dlatego, bo relacje między grupą są takie jakie powinny moim zdaniem być: M&L są razem tak samo jak A&I, M&M znów się kłucą ale jestem pewien, że kidyś i tak się zejdą. No i najbardziej istotna dla mnie bohaterka. Tess, która wygląda na to że całkowicie zapomniała o Maxie i przestała się przejmować, że Max i Liz są razem Jest szczęśliwa mieszkając u Valentich jako członek ich rodziny. Bardzo się cieszę. Co do wątku Courtney też jest niezwykle interesujęcy, ale mam nadzieje, że nie skończy się jak w "Wipe Out". Mam nadzieje, że Courtney dołączy do grupy i Kyle będzie miał w końcu dziewczynę
Autororzy FF czesto niemal całkowicie przeinacza rzeczywistość wedle własnych upodobań i często odchodzą od wydarzeń w prawdziwym Roswell, co mi się podoba bo czasem też chcę uciec od tamtej rzeczywistości.
To opowiadanie jest świetne m.in. dlatego, bo relacje między grupą są takie jakie powinny moim zdaniem być: M&L są razem tak samo jak A&I, M&M znów się kłucą ale jestem pewien, że kidyś i tak się zejdą. No i najbardziej istotna dla mnie bohaterka. Tess, która wygląda na to że całkowicie zapomniała o Maxie i przestała się przejmować, że Max i Liz są razem Jest szczęśliwa mieszkając u Valentich jako członek ich rodziny. Bardzo się cieszę. Co do wątku Courtney też jest niezwykle interesujęcy, ale mam nadzieje, że nie skończy się jak w "Wipe Out". Mam nadzieje, że Courtney dołączy do grupy i Kyle będzie miał w końcu dziewczynę
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Hej!!!!
Jejku jak mnie dawno nie było!!!! Niestety miałam problemy z kompem. Umieszczam kolejną część mojego ff......
DWA SERCA cz.6
***
Tymczasem u Maxa trwało zebranie. Alex miał dla przyjaciół bardzo ciekawe informacje. Kiedy wszyscy obsiedli fotele rzucił na stół kilka zdjęć i kasetę video. Max podniósł kasetę i włożeł ją do odtwarzacza. Kiedy zobaczyli co na niej jest o mało im oczy z orbit nie wyszły. zobaczyli jak Courtney demoluje swój dom a potem wszystko naprawia.
- Nie wierzę! po prostu nie wierzę!- powiedział Kyle kiedy nagranie się skończyło.
- to... To przecież niemożliwe!- powiedziała Isabel
- Nieźle się maskuje. To ona jest Skórem- powiedziała beztrosko Tess.
- ską o tym wiesz?- zdziwił się Michael.
- Nie widziałeś schodzącej skóry...?
- Nie...
- To jak ty oglądałeś? Zaraz ci pokażę- Tess przewinęła kasetę.- O tu. W tym miejscu dobrze widać.- wskazała moment, na którym widać było skórę schodzącą Courtney z szyi.
- Aha.
Nagle Kyle zerwał się z miejsca.
- Muszę iść.
- Idziesz spotkać się z NIĄ?- zapytał Michael stwierdzając nagle, że on też ma na to ochotę.
- Tak.
- To wróg.
- Mówcie na nią jak chcecie. to moja dziewczyna i nie obchodzi mnie czym lub kim jest! kocham ją i nie pozwolę żeby któreś z was ją skrzywdziło!- krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Nie rozumiem go. mamy tu taką...- zaczął Michael, ale przerwała mu Maria
- Nie widzisz tego? On jest zakochany! Liczy się dla niego miłość! Ale TY tego nigdy nie zrozumiesz! Jesteś nieczułym kosmitą! Mam już tego dość!- krzyknęła płaczliwie Maria. Michael zrobił zdziwioną minę i umilkł.
***
Kyle był bardzo zdenerwowany. Co oni wogóle sobie myślą?! On przecież kocha Courtney i nie obchodzi go kim ona jest.
Po kwadransie dotarł do do mu swojej dziewczyny. W salonie paliło się światło co bardzo go zdziwiło, gdyż na dworze było widno. Przecież było lato, wakacje... Zapukał. Nikt nie otwierał. Poczekał chwilę po czym znowu zapukał. nadal nikt nie otwierał. zapukał jeszcze raz, tym razem głośniej. Cisza. Pomyślał, że coś się musiało stać. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka. To co zobaczył spowodowało, że zrobiło mu się słabo. W przedpokoju były porozwalane różne rzeczy. Wszedł dalej. Dom wyglądał tak jakby przed chwilą przeszło tędy tornado. Przeszedł do salonu. Tam także było potłuczone szkło a meble były rozwalone. Zdziwił się, gdyz sam widział jak Courtney wszystko naprawiała. Może się wściekła i znowu rozwaliła dom.... "Pewnie jest na górze." pomyślał.
- Courtney!- krzyknął. Był pewien, że zaraz zejdzie. tak się nie stało. Wtedy usłyszał lekki ruch na górze. Nie zastanawiając się popędził na górę. Wszędzie były zdemolowane rzeczy. Góra wcale nie różniła się od przedpokoju. Kyle nie wiedział skąd dobiegł go ten ruch. Tylko jedne drzwi były uchylone. Kyle śmiało ruszył w ich kierunku. Otworzył je a jego oczom ukazał się przerażający widok. Wszędzie leżały ubrania, meble, szkło a pośrodku tego rumowiska, przykryta książkami, które wypadły z leżącej na ziemi półki, leżała Courtney. Była strasznie blada a na głowie miała paskudną ranę. Kyle z mocno bijącym sercem podszedł do dziewczyny. Uklęknął przy niej i z radością stwierdził, że żyje.
- Courtney...- wyszeptał. Dziewczyna otworzyła oczy.
- Kyle?- zapytała nieprzytomnym głosem. Nie bardzo go widziała, gdyż oczy przysłaniała jej mgła.
- Tak skarbie. to ja.
- Czy ja nieżyję?- zapytała. Kyle spojrzał na nią.
- Nie! Żyjesz. Coś się stało a ja nie...
- Nicholas... gdzie jest Nich...- zemdlała. Kyle rozejrzał sie po pomieszczeniu aby znaleźć jakąś kanapę. Najpierw ściągnął z niej książki. Zdecydował, że powinna leżeć na podłodze. znowu odzyskała przytomność.
- Co ty tu robisz? Tu nie jest bezpiecznie....- Powoli dochodziła do siebie. po policzkach spływały jej łzy.
- Co się stało? Mam zadzwonić na policję?
- Nie! Nie trzeba! policja nic nie pomoże... Zresztą już mi lepiej a właściwie to nic mi nie jest!- usiłowała się podnieść z marnym zresztą skutkiem.
- Nie wstawaj. zostań na podłodze.....
- Muszę ci coś powiedzieć... To bardzo ważne. Jestem..... Jestem kosmitką....
- Wiem... Nie musisz nic...
- skąd wiesz>- przerwała mu.
- wszyscy już o tym wiemy.
- Ale nie wiesz, że miałam zabić Królewską Czwórkę! Ale nie zrobię tego! Sprzeciwiłam się Jemu i zobacz co mnie spotkało!- rozpłakała się. Kyle mocno ją przytulił i pocałował delikatnie w czoło.
- kocham cię i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić!- powiedział. Courtney uspokoiła się. Pocałowała go w usta.
Krzycząca Courtney. Jkiś dzieciak. Wybuchający telewizor. Szkło......
- Co to było?- zapytał.
- Pokażę ci.- szepnęła Courtney. Złapała go za rękę.- Rozluźnij się i siedź tak dopóki cię nie puszczę.
***
Courtney siedziała w salonie i oglądała telewizję. Czekała na Kyle'a. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi a potem kroki kilku osób.
- Kto tam jest?- zapytała. Wstała z kanapy i przeszła kilka kroków kiedy potężna siła odrzuciła ją na drugi koniec pokoju.
- Cześć siostra- w drzwiach pojawił się Nicholas a za nim dwóch jego "goryli".
- Czego chcesz?- warknęła Courtney podnosząc się z podłogi.
- Doszły mnie słuchy, że zbratałaś się z wrogiem. Nieładnie.... zostawiłem cię samą przez kilka dni a ty zaczęłaś szaleć- Nicholas podszedł do niej z drwiącym uśmieszkiem.
- odwal się! Z nikim się nie zbratałam! Skąd ty to możesz wiedzieć?
- A ten cały Kyle czy jak mu tam. a Rath? A te sny Zana? Dobrze wiem, że to twoja sprawka. dobre to było. Myślałaś, że jak się dowie, że jesteś kosmitką to przyjmie cię z otwartymi ramionami? Pomyliłaś się. Teraz cię zabije. Chociaż nie... Czekaj.. To JA cię zabiję pierwszy- Nicholas wybuchnął śmiechem. Courtney była wściekła. Jej złość przybrała niepokojące rozmiary. W całym domu rozbłysło światło. wstała i ugodziła swoją mocą w Nicholasa. Jego goryle stali w miejscu jak słupy. Nie zareagowali nawet kiedy ich wódz odleciał kilka metrów. Courtney domyśliła się, że reagują tylko na jego rozkazy. Korzystając z zamieszania wybiegła z pokokju.
- Na co czekacie? Brać ją idioci!!!- krzyczał Nicholas. Jeden z goryli złapał Courtney za włosy. uderzyła go łokciem w brzuch i pobiegła schodami na górę. Obaj goryle biegli za nią. z dołu dobiegały odgłosy tłuczonego szkła i wrzaski Nicholasa. Courtney korzystając z nieuwagi jednego ze Skórów uderzyła go pięścią w kręgosłup. Został po nim tylko czarny pył. zachęcona tym sukcesem dziewczyna skoncentrowała się i rzuciła drugim gorylem o meble. Upadając uderzył plecami o kant stolika i także zamienił się w czarny pył. Szczęście Courtney nie trwało długo. W drzwiach jej pokoju stanął Nicholas.
- Wygląda na to, że całą brudną robotę muszę wykonać sam. Teraz już nie uciekniesz.- powiedział ze złością. Courtney wyleciała w powietrze i z hukiem spadła na podłogę. Na głowie miała paskudną ranę, która dość mocno krwawiła. W tym momencie ważyły się jej losy. Nie miała siły walczyć. Prawie nic nie widziała. Czuła jak z rany kapie krew. Nie czuła nic poza strasznym bólem przeszywającym jej głowę. Leżała czekając na śmiertelny cios. Nie doczekała się.
- nie, teraz cię nie zabiję. Jeszcze mi się przydasz.- usłyszała kpiący głos tuż nad sobą. Było jej wszystko jedno. Chciała tylko żeby przestała cierpieć. Nie widziała go, ale domyślała się, że satysfakcjonuje go jej cierpienie. Chciał żeby się męczyła.
Nicholas odwrócił się a na leżącą bez ruchu dziewczynę spadł stolik obsypując ją książkami. Nicholas wyszedł śmiejąc się kpiąco i rozwalając przedmioty, które jakimś cudem ocalały. Jeszcze przez jakiś czas Courtney słyszała huki i śmiech jej oprawcy. A potem zapadła ciemność.
***
Courtney puściła Kyle'a. Chłopak siedział bez ruchu z lekko otwartymi ustami. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Spojrzał na Courtney. Była bardzo blada. Uśmiechnęła się i próbowała wstać. Nagle zachwiała się i Kyle złapał ją w ostatniej chwili.
- Nie powinnaś wstawać. Powinnaś leżeć, ale nie ma na czym... A twoją ranę powinien zobaczyć lekarz. Nie mogę cię tu zostawić- powiedział.
- Nie gadaj głupot. Ja sobie poradzę a ty możesz mieć nieprzyjemności. zresztą, już mi lepiej- Courtney chciała wstać, ale była na to za słaba. Ta walka ją wykończyła. Pokazanie Kyle'owi tego wszystkiego także.
- zabiorę cię do mnie- zdecydował Kyle.
- Ciekawe jak? Co ty robisz?- krzyknęła kiedy chłopak wziął ją na ręce.- Puść mnie!
Kyle nie słuchał tylko zniósł ją ze schodów i wyniósł z mieszkania. Wiedział, że nie będzie tu bezpieczna. U niego będzie jej lepiej. Są tam osoby, które się nią zajmą. Max i reszta powinni pomóc. Ona jest po ich stronie i może pomóc. Spojrzał na Courtney. Miała przymknięte oczy i była przeraźliwie blada.
- Może odpoczniesz?- zapytała nagle.
- Nie, już niedaleko.
Po 10 minutach dotarli do domu Valentich. Była 22 i w pokoju Tess paliło się światło. Kyle odetchnął z ulgą. Liczył na pomoc Tess. wszedł do domu i od razu skierował się do swojego pokoju. położył Courtney na łóżku.
- Zostań tu a ja muszę gdzieś iść. Zaraz wrócę.- powiedział i wyszedł. Poszedł do pokoju Tess.
- Och, Kyle! Cześć!- uśmiechnęła się Tess.
- Cześć- powiedział ponurym głosem.
- Stało się coś? Tak szybko wróciłeś. Pokłóciliście się z Courtney?
- Nie. Ona tu jest.
- To dlaczego przyszedłeś tutaj? A może chodźmy do niej- Tess już się kierowała do wyjścia, ale Kyle złapał ją za ramię.
- Nie! Ona śpi. stało się coś strasznego. Usiądź to ci wszystko opowiem.- Tess usiadła a Kyle powiedział to co zobaczył w wizji, którą pokazała mu Courtney.
- Musimy powiadomić o tym Maxa i pozostałych.- zdecydowała Tess kiedy Kyle skończył. kyle skinął głową a ona wyszła z pokoju.
- Max? Cześć tu Tess. Spałeś?...Aha. słuchaj mamy z Kylem ważną sprawę... tak związaną z courtney. Co?.. Nie...zawiadom resztę. Za pół godziny u Valentich. Na razie.- Tess odłożyła słuchawkę. wracając do swojego pokoju dostrzegła, że w pokoju Kyle'a świeci się błękitne światło. Tess zajrzała tam i jej oczom ukazał się dziwny widok. Courtney leżała nieprzytomna na łóżku a z jej ciała wydobywało się to błękitne światło. Wokół pokoju latały różne przedmioty. Kiedy Tess chciała podejść do łóżka, lot przedmiotów zwęził się broniąc dostępu do Courtney. Tess powoli wycofała się a przedmioty powróciły na miejsce ich wcześniejszego lotu.
- I co?- zapytał Kyle, kiedy Tess wróciła do pokoju.
- Niedługo będą.- tess usiadła na łóżku. Oboje milczeli. Tess nie powiedziała Kyle'owi o tym co zobaczyła w jego pokoju. Po jakimś czasie przybyli Max z Liz i Marią. Po nich przyszli Alex i Isabel a potem Michael. Max spojrzał pytająco na Tess.
- Kyle...- tess z kolei spojrzała na Kyle'a. Chłopak odetchnął głeboko. Nie chacaił przeżywać tego od początku. Zaczął opowiadać o wszystkim co zobaczył w domu Courtney i o jej wizji.
- a może ona wymyśliła tę swoją wizję i specjalnie podała ci ją do umysłu?- Max nie ufał Courtney i okazywał to.
- Nie sądzę. sama by domu nie zdemolowała...- zaczęła Tess, ale Max jej przerwał.
- A nie pamiętasz kasety?
- ....i nie zrobiłaby sobie krzywdy- dokończyła Tess nie zwracając uwagi na uwagę Maxa. Opowiedziała o tym co nie tak dawno zobaczyła w pokoju Kyle'a. max wyszedł żeby to sprawdzić.
- Masz rację- powiedział po powrocie.
- I co teraz?- zapytała Liz.
- Ja jej wierzę- powiedział Alex i reszta go poparła.- ale co to ma znaczyć? To całe zamieszanie i atak na Courtney.
- To znaczy, że Skórowie niedługo zaatakują Roswell i zabiją nas.- dobiegł ich głos od strony drzwi. wszyscy się odwrócili. W progu stała Courtney. Michael uprzedził Kyle'a i podszedł do niej. Zaprowadził ją na łóżko Tess.
- musimy walczyć!- powiedziała dobitnie Courtney.- Nie wiemy kiedy zaatakują. Oni wiedzą, że będziemy przygotowani. Nicholas wiedział co robi zostawiając mnie przy życiu. Pewnie już zebrał bandę....A kiedy nas zaatakują to możecie być pewni, że tak łatwo ich nie pokonacie.
- A więc co nam radzisz?- zapytał Alex.
- Walczyć! Ja będę z nimi walczyć! Inaczej...- umilkła.
- I my będziemy z nimi walczyć.- zdecydował Max.
- Tylko jak?- zapytała płaczliwie Maria.- Oni nas wszystkich pozabijają! Ja nie chcę zginąć! To już koniec?- spojrzała na Maxa a z jej oczu popłynęły łzy. Michael podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Nie pozwolę żeby ci się coś stało- szepnął.
- Nie ma co płakać! To nic nie pomoże!- powiedział Max.
- Skórowie mają jeden słaby punkt. Na dolnym odcinku kręgosłupa jest miejsce, które przy mocnym uderzeniu powoduje śmierć. Ale trzeba mocno uderzyć.- powiedziała Courtney i odwróciła się pokazując to miejsce. Było to małe metalopodobne urządzenie w kształcie przycisku.
- Potrzebujemy też witamin i minerałów żeby nie stracić ciała.
- A więc walczymy?- spytała cicho Isabel. Przytuliła się do Alexa.
- Tak!- Max wstał.- Wiedzieliśmy, że kiedys ten dzień nadejdzie. Nasedo mówił nam o tym. Nie sądziłem, że to będzie tak szybko. Ale cóż... Nam, kosmitom, nie trzeba żadnej broni. Dlatego ludzie nie mogą walczyć.- spojrzał na Liz, Marię, Alexa i Kyle'a.
- Zgadzam się!- powiedział Michael. Reszta siedziała w milczeniu.
- Czy ten sen, który śniłem był prawdziwy?- Max zwrócił się do Courtney.
- Nie. Chciałam cię przestraszyć, ale tylko na początku. zauważ, że wcześniej mnie nie widziałeś. Postanowiłam się ujawnić kiedy poznałam wspaniałego chłopaka i zakochałam się w nim. Miałam misję, ale to już przeszłość. Nicholaspoluje na mnie.- wyjaśniła.
- To twój szept słyszałem tamtej nocy!- zawołał Michael.
- Tak. To ja cię przywiodłam pod mój dom.- Courtney spojrzała na Michaela.
- O co tu chodzi?- zainteresował się Max.
- Którejś nocy chodziłem po miasteczku i usłyszałem czyjś szept. Nogi same poniosły mnie pod dom Courtney. Rozmawialiśmy trochę...
- Musiałam was poznać.
- Te sny, które miałem to też twoja sprawka?- zapytał Kyle.
- Nie. Ten sen śniliśmy razem. Zawsze budziliśmy się w tym samym momencie i dlatego kiedy do ciebie dzwoniłam wiedziałam, że nie śpisz.- Courtney spojrzała na ukochanego. Nie wyglądała najlepiej. Była zmęczona i osłabiona. Tess to zauważyła. Podeszła do Maxa i coś mu powiedziała na ucho.
- Powinnaś się położyć- powiedziała Tess.
- Tak...
- Odprowadzę cię do pokoju.- wyszły.- Czy wiesz co się dzieje wokół ciebie gdy śpisz?
- Wiem. Zawsze tak się dzieje kiedy odczuwam silne emocje. Coś pęka albo wokół mnie latają przedmioty. Trudno...- Courtney połozyła się do łóżka. Po chwili przyszedł Max.
- On ci pomoże.- powiedziała Tess.
Max ją uzdrowił. Courtney poczuła się o wiele lepiej. Zasnęła.
***
Jejku jak mnie dawno nie było!!!! Niestety miałam problemy z kompem. Umieszczam kolejną część mojego ff......
DWA SERCA cz.6
***
Tymczasem u Maxa trwało zebranie. Alex miał dla przyjaciół bardzo ciekawe informacje. Kiedy wszyscy obsiedli fotele rzucił na stół kilka zdjęć i kasetę video. Max podniósł kasetę i włożeł ją do odtwarzacza. Kiedy zobaczyli co na niej jest o mało im oczy z orbit nie wyszły. zobaczyli jak Courtney demoluje swój dom a potem wszystko naprawia.
- Nie wierzę! po prostu nie wierzę!- powiedział Kyle kiedy nagranie się skończyło.
- to... To przecież niemożliwe!- powiedziała Isabel
- Nieźle się maskuje. To ona jest Skórem- powiedziała beztrosko Tess.
- ską o tym wiesz?- zdziwił się Michael.
- Nie widziałeś schodzącej skóry...?
- Nie...
- To jak ty oglądałeś? Zaraz ci pokażę- Tess przewinęła kasetę.- O tu. W tym miejscu dobrze widać.- wskazała moment, na którym widać było skórę schodzącą Courtney z szyi.
- Aha.
Nagle Kyle zerwał się z miejsca.
- Muszę iść.
- Idziesz spotkać się z NIĄ?- zapytał Michael stwierdzając nagle, że on też ma na to ochotę.
- Tak.
- To wróg.
- Mówcie na nią jak chcecie. to moja dziewczyna i nie obchodzi mnie czym lub kim jest! kocham ją i nie pozwolę żeby któreś z was ją skrzywdziło!- krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Nie rozumiem go. mamy tu taką...- zaczął Michael, ale przerwała mu Maria
- Nie widzisz tego? On jest zakochany! Liczy się dla niego miłość! Ale TY tego nigdy nie zrozumiesz! Jesteś nieczułym kosmitą! Mam już tego dość!- krzyknęła płaczliwie Maria. Michael zrobił zdziwioną minę i umilkł.
***
Kyle był bardzo zdenerwowany. Co oni wogóle sobie myślą?! On przecież kocha Courtney i nie obchodzi go kim ona jest.
Po kwadransie dotarł do do mu swojej dziewczyny. W salonie paliło się światło co bardzo go zdziwiło, gdyż na dworze było widno. Przecież było lato, wakacje... Zapukał. Nikt nie otwierał. Poczekał chwilę po czym znowu zapukał. nadal nikt nie otwierał. zapukał jeszcze raz, tym razem głośniej. Cisza. Pomyślał, że coś się musiało stać. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka. To co zobaczył spowodowało, że zrobiło mu się słabo. W przedpokoju były porozwalane różne rzeczy. Wszedł dalej. Dom wyglądał tak jakby przed chwilą przeszło tędy tornado. Przeszedł do salonu. Tam także było potłuczone szkło a meble były rozwalone. Zdziwił się, gdyz sam widział jak Courtney wszystko naprawiała. Może się wściekła i znowu rozwaliła dom.... "Pewnie jest na górze." pomyślał.
- Courtney!- krzyknął. Był pewien, że zaraz zejdzie. tak się nie stało. Wtedy usłyszał lekki ruch na górze. Nie zastanawiając się popędził na górę. Wszędzie były zdemolowane rzeczy. Góra wcale nie różniła się od przedpokoju. Kyle nie wiedział skąd dobiegł go ten ruch. Tylko jedne drzwi były uchylone. Kyle śmiało ruszył w ich kierunku. Otworzył je a jego oczom ukazał się przerażający widok. Wszędzie leżały ubrania, meble, szkło a pośrodku tego rumowiska, przykryta książkami, które wypadły z leżącej na ziemi półki, leżała Courtney. Była strasznie blada a na głowie miała paskudną ranę. Kyle z mocno bijącym sercem podszedł do dziewczyny. Uklęknął przy niej i z radością stwierdził, że żyje.
- Courtney...- wyszeptał. Dziewczyna otworzyła oczy.
- Kyle?- zapytała nieprzytomnym głosem. Nie bardzo go widziała, gdyż oczy przysłaniała jej mgła.
- Tak skarbie. to ja.
- Czy ja nieżyję?- zapytała. Kyle spojrzał na nią.
- Nie! Żyjesz. Coś się stało a ja nie...
- Nicholas... gdzie jest Nich...- zemdlała. Kyle rozejrzał sie po pomieszczeniu aby znaleźć jakąś kanapę. Najpierw ściągnął z niej książki. Zdecydował, że powinna leżeć na podłodze. znowu odzyskała przytomność.
- Co ty tu robisz? Tu nie jest bezpiecznie....- Powoli dochodziła do siebie. po policzkach spływały jej łzy.
- Co się stało? Mam zadzwonić na policję?
- Nie! Nie trzeba! policja nic nie pomoże... Zresztą już mi lepiej a właściwie to nic mi nie jest!- usiłowała się podnieść z marnym zresztą skutkiem.
- Nie wstawaj. zostań na podłodze.....
- Muszę ci coś powiedzieć... To bardzo ważne. Jestem..... Jestem kosmitką....
- Wiem... Nie musisz nic...
- skąd wiesz>- przerwała mu.
- wszyscy już o tym wiemy.
- Ale nie wiesz, że miałam zabić Królewską Czwórkę! Ale nie zrobię tego! Sprzeciwiłam się Jemu i zobacz co mnie spotkało!- rozpłakała się. Kyle mocno ją przytulił i pocałował delikatnie w czoło.
- kocham cię i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić!- powiedział. Courtney uspokoiła się. Pocałowała go w usta.
Krzycząca Courtney. Jkiś dzieciak. Wybuchający telewizor. Szkło......
- Co to było?- zapytał.
- Pokażę ci.- szepnęła Courtney. Złapała go za rękę.- Rozluźnij się i siedź tak dopóki cię nie puszczę.
***
Courtney siedziała w salonie i oglądała telewizję. Czekała na Kyle'a. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi a potem kroki kilku osób.
- Kto tam jest?- zapytała. Wstała z kanapy i przeszła kilka kroków kiedy potężna siła odrzuciła ją na drugi koniec pokoju.
- Cześć siostra- w drzwiach pojawił się Nicholas a za nim dwóch jego "goryli".
- Czego chcesz?- warknęła Courtney podnosząc się z podłogi.
- Doszły mnie słuchy, że zbratałaś się z wrogiem. Nieładnie.... zostawiłem cię samą przez kilka dni a ty zaczęłaś szaleć- Nicholas podszedł do niej z drwiącym uśmieszkiem.
- odwal się! Z nikim się nie zbratałam! Skąd ty to możesz wiedzieć?
- A ten cały Kyle czy jak mu tam. a Rath? A te sny Zana? Dobrze wiem, że to twoja sprawka. dobre to było. Myślałaś, że jak się dowie, że jesteś kosmitką to przyjmie cię z otwartymi ramionami? Pomyliłaś się. Teraz cię zabije. Chociaż nie... Czekaj.. To JA cię zabiję pierwszy- Nicholas wybuchnął śmiechem. Courtney była wściekła. Jej złość przybrała niepokojące rozmiary. W całym domu rozbłysło światło. wstała i ugodziła swoją mocą w Nicholasa. Jego goryle stali w miejscu jak słupy. Nie zareagowali nawet kiedy ich wódz odleciał kilka metrów. Courtney domyśliła się, że reagują tylko na jego rozkazy. Korzystając z zamieszania wybiegła z pokokju.
- Na co czekacie? Brać ją idioci!!!- krzyczał Nicholas. Jeden z goryli złapał Courtney za włosy. uderzyła go łokciem w brzuch i pobiegła schodami na górę. Obaj goryle biegli za nią. z dołu dobiegały odgłosy tłuczonego szkła i wrzaski Nicholasa. Courtney korzystając z nieuwagi jednego ze Skórów uderzyła go pięścią w kręgosłup. Został po nim tylko czarny pył. zachęcona tym sukcesem dziewczyna skoncentrowała się i rzuciła drugim gorylem o meble. Upadając uderzył plecami o kant stolika i także zamienił się w czarny pył. Szczęście Courtney nie trwało długo. W drzwiach jej pokoju stanął Nicholas.
- Wygląda na to, że całą brudną robotę muszę wykonać sam. Teraz już nie uciekniesz.- powiedział ze złością. Courtney wyleciała w powietrze i z hukiem spadła na podłogę. Na głowie miała paskudną ranę, która dość mocno krwawiła. W tym momencie ważyły się jej losy. Nie miała siły walczyć. Prawie nic nie widziała. Czuła jak z rany kapie krew. Nie czuła nic poza strasznym bólem przeszywającym jej głowę. Leżała czekając na śmiertelny cios. Nie doczekała się.
- nie, teraz cię nie zabiję. Jeszcze mi się przydasz.- usłyszała kpiący głos tuż nad sobą. Było jej wszystko jedno. Chciała tylko żeby przestała cierpieć. Nie widziała go, ale domyślała się, że satysfakcjonuje go jej cierpienie. Chciał żeby się męczyła.
Nicholas odwrócił się a na leżącą bez ruchu dziewczynę spadł stolik obsypując ją książkami. Nicholas wyszedł śmiejąc się kpiąco i rozwalając przedmioty, które jakimś cudem ocalały. Jeszcze przez jakiś czas Courtney słyszała huki i śmiech jej oprawcy. A potem zapadła ciemność.
***
Courtney puściła Kyle'a. Chłopak siedział bez ruchu z lekko otwartymi ustami. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Spojrzał na Courtney. Była bardzo blada. Uśmiechnęła się i próbowała wstać. Nagle zachwiała się i Kyle złapał ją w ostatniej chwili.
- Nie powinnaś wstawać. Powinnaś leżeć, ale nie ma na czym... A twoją ranę powinien zobaczyć lekarz. Nie mogę cię tu zostawić- powiedział.
- Nie gadaj głupot. Ja sobie poradzę a ty możesz mieć nieprzyjemności. zresztą, już mi lepiej- Courtney chciała wstać, ale była na to za słaba. Ta walka ją wykończyła. Pokazanie Kyle'owi tego wszystkiego także.
- zabiorę cię do mnie- zdecydował Kyle.
- Ciekawe jak? Co ty robisz?- krzyknęła kiedy chłopak wziął ją na ręce.- Puść mnie!
Kyle nie słuchał tylko zniósł ją ze schodów i wyniósł z mieszkania. Wiedział, że nie będzie tu bezpieczna. U niego będzie jej lepiej. Są tam osoby, które się nią zajmą. Max i reszta powinni pomóc. Ona jest po ich stronie i może pomóc. Spojrzał na Courtney. Miała przymknięte oczy i była przeraźliwie blada.
- Może odpoczniesz?- zapytała nagle.
- Nie, już niedaleko.
Po 10 minutach dotarli do domu Valentich. Była 22 i w pokoju Tess paliło się światło. Kyle odetchnął z ulgą. Liczył na pomoc Tess. wszedł do domu i od razu skierował się do swojego pokoju. położył Courtney na łóżku.
- Zostań tu a ja muszę gdzieś iść. Zaraz wrócę.- powiedział i wyszedł. Poszedł do pokoju Tess.
- Och, Kyle! Cześć!- uśmiechnęła się Tess.
- Cześć- powiedział ponurym głosem.
- Stało się coś? Tak szybko wróciłeś. Pokłóciliście się z Courtney?
- Nie. Ona tu jest.
- To dlaczego przyszedłeś tutaj? A może chodźmy do niej- Tess już się kierowała do wyjścia, ale Kyle złapał ją za ramię.
- Nie! Ona śpi. stało się coś strasznego. Usiądź to ci wszystko opowiem.- Tess usiadła a Kyle powiedział to co zobaczył w wizji, którą pokazała mu Courtney.
- Musimy powiadomić o tym Maxa i pozostałych.- zdecydowała Tess kiedy Kyle skończył. kyle skinął głową a ona wyszła z pokoju.
- Max? Cześć tu Tess. Spałeś?...Aha. słuchaj mamy z Kylem ważną sprawę... tak związaną z courtney. Co?.. Nie...zawiadom resztę. Za pół godziny u Valentich. Na razie.- Tess odłożyła słuchawkę. wracając do swojego pokoju dostrzegła, że w pokoju Kyle'a świeci się błękitne światło. Tess zajrzała tam i jej oczom ukazał się dziwny widok. Courtney leżała nieprzytomna na łóżku a z jej ciała wydobywało się to błękitne światło. Wokół pokoju latały różne przedmioty. Kiedy Tess chciała podejść do łóżka, lot przedmiotów zwęził się broniąc dostępu do Courtney. Tess powoli wycofała się a przedmioty powróciły na miejsce ich wcześniejszego lotu.
- I co?- zapytał Kyle, kiedy Tess wróciła do pokoju.
- Niedługo będą.- tess usiadła na łóżku. Oboje milczeli. Tess nie powiedziała Kyle'owi o tym co zobaczyła w jego pokoju. Po jakimś czasie przybyli Max z Liz i Marią. Po nich przyszli Alex i Isabel a potem Michael. Max spojrzał pytająco na Tess.
- Kyle...- tess z kolei spojrzała na Kyle'a. Chłopak odetchnął głeboko. Nie chacaił przeżywać tego od początku. Zaczął opowiadać o wszystkim co zobaczył w domu Courtney i o jej wizji.
- a może ona wymyśliła tę swoją wizję i specjalnie podała ci ją do umysłu?- Max nie ufał Courtney i okazywał to.
- Nie sądzę. sama by domu nie zdemolowała...- zaczęła Tess, ale Max jej przerwał.
- A nie pamiętasz kasety?
- ....i nie zrobiłaby sobie krzywdy- dokończyła Tess nie zwracając uwagi na uwagę Maxa. Opowiedziała o tym co nie tak dawno zobaczyła w pokoju Kyle'a. max wyszedł żeby to sprawdzić.
- Masz rację- powiedział po powrocie.
- I co teraz?- zapytała Liz.
- Ja jej wierzę- powiedział Alex i reszta go poparła.- ale co to ma znaczyć? To całe zamieszanie i atak na Courtney.
- To znaczy, że Skórowie niedługo zaatakują Roswell i zabiją nas.- dobiegł ich głos od strony drzwi. wszyscy się odwrócili. W progu stała Courtney. Michael uprzedził Kyle'a i podszedł do niej. Zaprowadził ją na łóżko Tess.
- musimy walczyć!- powiedziała dobitnie Courtney.- Nie wiemy kiedy zaatakują. Oni wiedzą, że będziemy przygotowani. Nicholas wiedział co robi zostawiając mnie przy życiu. Pewnie już zebrał bandę....A kiedy nas zaatakują to możecie być pewni, że tak łatwo ich nie pokonacie.
- A więc co nam radzisz?- zapytał Alex.
- Walczyć! Ja będę z nimi walczyć! Inaczej...- umilkła.
- I my będziemy z nimi walczyć.- zdecydował Max.
- Tylko jak?- zapytała płaczliwie Maria.- Oni nas wszystkich pozabijają! Ja nie chcę zginąć! To już koniec?- spojrzała na Maxa a z jej oczu popłynęły łzy. Michael podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Nie pozwolę żeby ci się coś stało- szepnął.
- Nie ma co płakać! To nic nie pomoże!- powiedział Max.
- Skórowie mają jeden słaby punkt. Na dolnym odcinku kręgosłupa jest miejsce, które przy mocnym uderzeniu powoduje śmierć. Ale trzeba mocno uderzyć.- powiedziała Courtney i odwróciła się pokazując to miejsce. Było to małe metalopodobne urządzenie w kształcie przycisku.
- Potrzebujemy też witamin i minerałów żeby nie stracić ciała.
- A więc walczymy?- spytała cicho Isabel. Przytuliła się do Alexa.
- Tak!- Max wstał.- Wiedzieliśmy, że kiedys ten dzień nadejdzie. Nasedo mówił nam o tym. Nie sądziłem, że to będzie tak szybko. Ale cóż... Nam, kosmitom, nie trzeba żadnej broni. Dlatego ludzie nie mogą walczyć.- spojrzał na Liz, Marię, Alexa i Kyle'a.
- Zgadzam się!- powiedział Michael. Reszta siedziała w milczeniu.
- Czy ten sen, który śniłem był prawdziwy?- Max zwrócił się do Courtney.
- Nie. Chciałam cię przestraszyć, ale tylko na początku. zauważ, że wcześniej mnie nie widziałeś. Postanowiłam się ujawnić kiedy poznałam wspaniałego chłopaka i zakochałam się w nim. Miałam misję, ale to już przeszłość. Nicholaspoluje na mnie.- wyjaśniła.
- To twój szept słyszałem tamtej nocy!- zawołał Michael.
- Tak. To ja cię przywiodłam pod mój dom.- Courtney spojrzała na Michaela.
- O co tu chodzi?- zainteresował się Max.
- Którejś nocy chodziłem po miasteczku i usłyszałem czyjś szept. Nogi same poniosły mnie pod dom Courtney. Rozmawialiśmy trochę...
- Musiałam was poznać.
- Te sny, które miałem to też twoja sprawka?- zapytał Kyle.
- Nie. Ten sen śniliśmy razem. Zawsze budziliśmy się w tym samym momencie i dlatego kiedy do ciebie dzwoniłam wiedziałam, że nie śpisz.- Courtney spojrzała na ukochanego. Nie wyglądała najlepiej. Była zmęczona i osłabiona. Tess to zauważyła. Podeszła do Maxa i coś mu powiedziała na ucho.
- Powinnaś się położyć- powiedziała Tess.
- Tak...
- Odprowadzę cię do pokoju.- wyszły.- Czy wiesz co się dzieje wokół ciebie gdy śpisz?
- Wiem. Zawsze tak się dzieje kiedy odczuwam silne emocje. Coś pęka albo wokół mnie latają przedmioty. Trudno...- Courtney połozyła się do łóżka. Po chwili przyszedł Max.
- On ci pomoże.- powiedziała Tess.
Max ją uzdrowił. Courtney poczuła się o wiele lepiej. Zasnęła.
***
Jane Cahill
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 25 guests