Page 4 of 4

Posted: Sat Feb 14, 2004 12:02 pm
by aras
chodziło mi raczej o zdanie :
"W tej chwili to sali wszedl Jeff Parker. Liz szybko zerwala sie z miejsca.
-alex..on..on powinien nie zyc.. " :wink:

hm

Posted: Sun Feb 15, 2004 9:49 pm
by niewidzialna
luki przykro mi, że Ci się nie podoba... , ale na nic więcej nie miałam czasu!
Z resztą i tak nie jestem dobra w pisaniu....(może to przez moją nauczycielkę plskiego-nie wiem...) .
Ja lubie te Emotikony.
Wiem, że to nie było nic twórczego.
Cóż.

Posted: Sun Feb 15, 2004 11:37 pm
by luki
Podoba - nie podoba to nie ma tu nic do rzeczy. Na tym forum przyjęliśmy ogólną zasadę, że staramy się nie nadużywać emocionków, bo często prowadzi to do sytuacji, że ludzie nie rozumieją już np. ironii bez postawienia przy niej buźki. Ponadto forum służy, między innymi, do ćwiczenia się w pisaniu długich i zgrabnych wypowiedzi. A to na pewno przyda się nie tylko na języku polskich. Weź to pod uwagę!

Posted: Tue Feb 17, 2004 8:23 pm
by Graalion
- Dobra, powiadomcie mnie gdyby coś się wydarzyło - rzucił obojętnie szeryf Valenti.
- Ale szeryfie - zastępca miał niewyraźną minę. - Jest pan pewien, że nie powinniśmy zrobić sekcji? Przecież ...
- Nie - szeryf gładko uciął wszelkie dyskusje. - Przynajmniej na razie. Niech pani Collins poleży sobie w kostnicy. Za jakąś godzinę powinni tu być ludzie z FBI. Podobno podobny znak na swych ofiarach zostawia jakiś seryjny morderca poszukiwany w 4 stanach. Ale nikomu ani mru-mru, zrozumiano?
Zastępca pokiwał głową z nieszczęśliwą miną. Jim Valenti odwrócił się z zadowoleniem i ruszył przed siebie. Kłamstwo było całkiem przekonujące; zresztą ostatnimi laty nauczył się bardzo dobrze kłamać. Chwilami ogrom sekretów które znał aż go przytłaczał. Myślał wówczas o żonie. Matka Kyle'a zginęła 10 lat temu. Zamordowana. A on wiedział kto był za to odpowiedzialny. I przyjdzie ten dzień, że stanie z nim twarzą w twarz. A wtedy Nasedo odpowie za to i wszystkie inne morderstwa jakie popełnił w ciągu swej ponad 50-letniej kariery.
Wszedł do Crashdown. Był głodny, a tu serwowali świetne hamburgery. Zastanawiał się też, czy by nie przepytać jeszcze raz tej Liz Parker, ale dał sobie spokój. Ona prawdopodobnie i tak nic nie znaczy. Nic nie wie. A nawet jeśli - co się odwlecze ...
Nikt prócz Liz nie zauważył reakcji Jeffa Parkera na wejście szeryfa. Paniki w oczach, nagłego pobladnięcia. Parker zaraz też znalazł jakąś wymówkę żeby wyjść tylnym wyjściem.
Kiedy nikt już go nie widział, przystanął na chwilkę. Jego twarz była pozbawiona wszelkich uczuć, tylko oczy zdradzały strach. Zaraz jednak wziął się w garść. Nie poznał go. Nie mógł go poznać. Nasedo uśmiechnął się lekko pod nosem. Miał praktykę w uciekaniu, kryciu się i maskowaniu. Robił to od ponad pół wieku. I zabijał. W tym też był dobry.

- Mogłabyś uważać jak jeździsz - brunet był najwyraźniej zirytowany.
- Przepraszam - wybąkała Serena. - Nic ci nie jest?
- Nie dzięki tobie - chłopak zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. - Gdzie ty uczyłaś się jeździć? W Kuwejcie?
- Hej, przecież cię przeprosiłam - w Serenie powoli zaczęła narastać złość. - Czego jeszcze chcesz?
- Chętnie bym ci powiedział czego chcę - brunet wyszczerzył zęby i zmierzył jej ciało bezczelnym spojrzeniem. - Ale nie mam teraz czasu. Po prostu uważaj na przyszłość.
Odwrócił się i ruszył w kierunku pobliskiej kawiarni. Serena zacisnęła gniewnie zęby. Miała ochotę ... ale nie, nie tutaj. Nie przy wszystkich i nie w tym miasteczku. Odporowadziła wiec tylko bruneta wzrokiem. Jakiś inny chłopak wyszedł z kawiarni i zauważywszy jej bruneta machnął mu ręką.
- Co jest, Michael? - rzucił brunet zdziwiony.
- Ech, lepiej nie gadać - drugi chłopak pokręcił głową.
- Matka Marii? - brunet pokiwał z uśmiechem głową.
- A któżby inny? - Michael wzruszył ramionami. - Ale coś ci muszę powiedzieć, Max. To ma związek z Jeffem Parkerem.
Parker - to nazwisko zawyło w głowie Sereny niczym syrena alarmowa.

Posted: Wed Feb 25, 2004 7:45 pm
by Graalion
I co? Dlaczego nikt nie pisze? Tylko nie mówcie, że brak natchnienia, bo i tak wam nie wierzę :mrgreen: . Nie chce wam się, leniuchy :evil: :wink:

Posted: Thu Feb 26, 2004 8:47 pm
by Amanda
Zastanawiam się nad dołączeniem do pisania, ale najpierw będę musiała przeczytać całość. Dopier niedawno skończyłam I opowiadanie i tak sie teraz za to drugie zabieram ale mi jakoś czasu brakuje.

Posted: Fri Feb 27, 2004 11:32 pm
by Luthien
Właściwie, to chyba się zawiesiliśmy z wątkiem o Tess i Kalu

Ja powiem, że nie mam ani natchnienia (ostatnio trochę mnie odroswelliowało(szkoła)) ani czasu :(
Zresztą moje kawałki były słabe (to się nazywa wiara w swoje możliwości:)
Ferie się skończyły, to i opowiadanko trochę podupada....ale niedługo mam rekolekcje, więc znajdę chwilkę na napisanie czegoś (jeśli coś wymyślę).

Lizzy dołączaj!!!

Posted: Sat Mar 20, 2004 8:48 pm
by ALEX_WHITMAN
Niewidoczna kopuła powoli otworzyła się…
Erendis siedziała z zamkniętymi oczami w pozycji kwiatu lotosu. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Ale ten Kal jest głupi – pomyślała.
- Tylko dziecko nie poznało by się na tak głupiej sztuczce. To nie ona zginęła tylko fałszywy obraz rzeczywistości. Kal nawet nie zorientował się, że rozmawiał z jej sobowtórem myślowym. Tę sztuczkę opanował będąc jeszcze w kołysce. Spodziewała się, że Tess tak się zachowa, dlatego wcześniej zamknęła się pod kopułą. Najgorsze było tylko to, że nie widziała, swoim dziewiątym zmysłem, co się stało z Kalem. Widziała tylko Tess biegnącą za nim i straciła ich z oczu.
Podniosła się. Otaczały ja skały. Zaczęła się na nie wdrapywać, by rozpocząć kolejną część planu. Czyli zabicie Sereny oraz Tess lub Kala w zależności od tego które zwyciężyło.
Wspięła się na wzniesienie i wtedy została rzucona ogromną siłą mocy o ziemię. Po chwili poleciał do góry i znów rzucono ją na ziemię.
- Zabiję Cię szmato – krzyknęła Tess.
- A ja jej pomogę zdrajczynio – dodał Kal.
Erendis, która aktualnie unosiła się w górze jęknęła ze zdziwienia.
- Co myślisz, że jesteś taka mądra. Jestem ciekaw co powie na to Serena, gdy się dowie, że chciałaś ją zabić. Własną siostrę!!!- krzyknał Kal.
W odpowiedzi na to Erendis... zniknęła.
Pozostały po niej drobne kosmyki blond włosów opadających wolno na pustynne podłoże.

Posted: Sat Mar 20, 2004 10:00 pm
by nowa
uuh... dopiero się zorientowałam że tu się pisze takie coś :D
i powiem wam, ze niezłe to 'coś' wychodzi :D
pogmatwane jak... jak to szło? - "zakręcone jak ruski termos"... :wink:
może i chętnie przyłączyła bym się do tego dzieła, ale bez pomysłu, bez weny i bez kompletnego zorientowania w sytuacji to byłoby niemądre. moze ktoś, jak już przedtem... ktoś (wybaczcie, nie apmiętam, kto) , podsumował dotychczasowe fakty i zdarzenia i trochę rozjaśnił sytuacje? to zawsze pomaga... :)

Posted: Sun Mar 21, 2004 2:08 am
by Graalion
Ładne rozwiązanie walki Tess - Kal, choć pomysł z ożywieniem Erendis niezbyt przypadł mi do gustu. Ale co tam, "ważne że się kręci" :mrgreen:

Posted: Sat Aug 07, 2004 1:13 pm
by ALEX_WHITMAN
Hej. no może by się coś ruszyło?????? parę zdan napiszcie....

Posted: Tue Aug 10, 2004 3:29 pm
by ALEX_WHITMAN
I CO NIC WIECJE NIE BEDZIE. MOZE KTOŚ BĘDZIE KONTUNUOWAŁ??????? NO ROSWELLIANIE Z DUSZAMI PISARZY.... DO ROBOTY :)