T: SPIN [by Incognito]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Jan 09, 2004 4:38 pm

Tak! :twisted: Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanko. I miałam czas je przeczytać, co oczywiście od razu zrobiłam. Spodobała mi sie zwłaszcza końcówka. Ta wizja uroczego domku... rozbrajająca.
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Fri Jan 09, 2004 4:56 pm

Ja też już przeczytałam. Mi spodobała się za to lekcja chemi. Uwielbiałam ten przedmiot. A reszta... oczywiście zakręcona (pozytywnie).

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Fri Jan 09, 2004 5:08 pm

Mnie tez się strrrasznie podoba. Jest takie inne od wszystkich. Czekam na dalej, dalej, dalej.
Image

User avatar
luki
Twórca
Posts: 431
Joined: Tue Jul 08, 2003 12:20 pm
Location: Pomorze Środkowe
Contact:

Post by luki » Fri Jan 09, 2004 6:12 pm

Wpadłem tu na chwilę, bo tytuł zasugerował mi, że będzie coś o fizyce kwantowej...i jestem bardzo zawiedzony :!: Następnym razem proszę mi jaśniejsze tytuły topicom nadawać! :mrgreen:

A tak na serio LEO, to jak zwykle twoje tłumaczenie to kawał dobrej roboty. Tak dalej!

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Fri Jan 09, 2004 6:21 pm

Dlaczego też mam sieczkę zamiast mózgu? Dlaczego czuję się tak, jakbym miała głowę na trybikach...? Może dlatego tak dobrze czytało się słowa Liz... :wink:
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Fri Jan 09, 2004 9:50 pm

WOW, LUKI, dziekuję, to miło z twojej strony. Zwłaszcza dziękuję za to "jak zwykle" ;) A co do cząsteczki, która Cię tu przygnała, to ośmielam się zaryzykować twierdzenia, że powinieneś udać się do dr Amosa celem konfrontacji pragnień i rzeczywistości, skoro takie rzeczy przyganiają Cię na strony "twórczości", ponieważ... to może oznaczać ... zboczenie zawodowe ??? :shock:

:D

Co do kręciołka... ja mialam wczoraj małego kręciołka, ale dzisiaj już jest ok :) Poza tym wgryzam się z tłumaczeniem coraz głębiej i coraz ciężej mi się odnosić do tego co wklejam tu, bo mam coraz szerszą perspektywę z jakiej oceniam postaci. Nie chcę pisać, że kręciołek nie jest aż tak zabawny jak wam się wydaje, czy aż tak poważny jak możer ktoś by chciał przeczytać, ale czego sdie nie da podważyć: jest INNY :D

ISSY - TY nienasycone stworzenie ! :cheesy: Już niedługo... już niedługo... ;)

RENYA - przerwy śniadaniowe to fikcja, półka z książkami dla grzecznych dzieci, kit, który się wciska dla zamydlenia oczu. OBUDŹ SIĘ! :cheesy: To spisek pracodawców mający na celu nauczenie pracujących cierpliwości ;) To dla ich dobra. A co do lekcji chemii - powinniście mi pogratulować (że się tak nieśmiało upomnę :) ) ponieważ co prawda nie jest to fizyka kwantowa, ale z całym szacunkiem potłumaczcie sobie takie cuś ;)

_LIZ... a te cudne ramionka? 100% gej i biały płotek? ... LIZ jest niezrównana, poczekajcie, poczekajcie... nie zostawi na nim suchej nitki :twisted:
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Fri Jan 09, 2004 11:00 pm

TAK przerwy śniadaniowe w pracy to mit, ale ja zwykle je mam. Dlaczego? Bo MUSZĘ odwiedzić forum!!! A przeciągam je jak tylko się da. Kiedyś jadłam (jedną) kanapkę i pracowałam. A teraz jem i kanapkę i jabłuszko i jogurcik i ciasteczko. Efekty są dwa: przytyłam i mam pretekst by zajrzeć do internetu (choć kryję się z tym przed przełożonymi, ma się rozumieć).
Sukces !!! słowo kręciołek przyjęło się u mnie w pracy!! Gratulacje raz jeszcze.
I poproszę dalsze części, z nowymi pięknymi i jakże przydatnymi słowami lub zwrotami.

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Fri Jan 09, 2004 11:12 pm

RENYA :D ciesze się! Poczekaj, az dojdziemy do latexu ;) (mam nadzieję, że mi nikt nie wytnie postu :) - dobrze, że ten temat nie jest w muzyce, bo sama bym musiała sobie wykasować wypowiedź ;)

Kręciołek to takie opowiadania, które wywołuje u mnie salwy śmiechu. Niekontrolowane i szczere. Dlatego kocham to opowiadanie. Stopniowo przechodze w powagę i smutek, by zrozumieć, że życie nie jest takie, jakim chcielibyśmy je widzieć, tylko takie jakim je widzimy. Subiektywizm postrzegania może być iluzją godną Copprefielda, wtedy zobaczymy świat, który nie istnieje, ale w którym łatwiej nam będzie żyć.

Kiedyś, jadąc pociagiem, bezpredziałowym czytałam książkę Grocholi. W końcu przestałam kryć łzy i dławić się śmiechem i zdecydowałam, że wolę opinię wariatki wśród kilkudziesieciu pasażerów niż śmierć z bezdechu. Podobnie jest z Kręciołkiem. Siedzę, tłumaczę i aż wstyd, bo śmieję się z tego co czytam już po przetłumaczeniu. W moim życiu niewiele rzczy daje mi satysfakcje, ale przynajmniej takich parę rzeczy jest. Któż może pochwalić się podobnym wynikiem jest również odrobinę bardziej szczęśliwy niż ten, który nie jest zadowolony z żadnego efektu swojej pracy.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Fri Jan 09, 2004 11:45 pm

LEO, dzięki za świetny rozdział...Liz obsmarowująca Maxa na szaro, to istna bomba...gdzie się podziało to pełne cielęcego uwielbienia spojrzenie i „ach Max”& „och Max”& ”ojej Max, skaleczyłeś się”
No i ta nieustanna kpina z wszystkiego i wszystkich....zwłaszcza uwiodła mnie satyra na słynne amerykańskie sesje na kozetce.
Podobało mi się w Roswell, ze zdarzało im się szydzić z niektórych typowo amerykańskich tradycji i zwyczajów, typu zloty kopniętych miłośników kosmitów (The Convention”) czy przed gwiazdkowy szał (i Christmas Nazi). Tutaj mam to wszystko podniesione do 10 potęgi. Dzięki. A właśnie...słyszałam, ze druga część „Core” jest napisana z punktu widzenia Maxa...no no...ciekawa jestem co ma do powiedzenia nasz Mr. Perfect z dmuchanymi ramionami.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Fri Jan 09, 2004 11:47 pm

Ja miałam podobną sytuację w pociągu tylko, że z książką Chmielewskiej. Naprawdę nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać i płakać przy okazji. Ludzie patrzyli się na mnie wzrokiem co najmniej morderczym, ale miałam wtedy to gdzieś, musiałam się pośmiać. Ale teraz rzadko zdarza mi się śmiać na głos. I żal mi tego. Dzieciństwo jest dużo weselsze, więcej jest powodów do otwartego śmiechu, poza tym dzieciom nikt śmiechu nie wzbrania, a dorosły musi się opanowywać. Dlatego tak spodobało mi się to orginalne opowiadanie, roześmiałam się na głos (i to nie raz) podczas czytania i poczułam się jak w niebie. Śmiech naprawdę relaksuje i pomaga na stres w życiu.

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sat Jan 10, 2004 8:47 am

Skoro mówimy o książeczkach - :wink: autobus+Chmielewska=wariatka. Zaniechałam jednakj tego procederu po tym, jak przejechałam mój przystanek zaczytana w kosmitach Chmielewskiej i potem musiałam wracać biegiem, żeby się nie spóźnić na klasówkę...
Ale niektóre ff też wywołują salwy śmiechu (a przynajmniej ich fragmenty) - przy Lethal Whispers rechotrałam jak prawdziwa żaba przy żabie :D :wink: Przy świątecznym opowiadaniu Graaliona śmiałam się jak głupia, choć tata już jest do tego przyzwyczajony... I dobrze, że nie mam Kręciołka na kartkach... :cheesy:
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sat Jan 10, 2004 11:09 pm

Ja sobię wydrukuję zarówno kręciołka (jak go już przetłumaczę) jak i CORE (które przetłumaczę Wam - tak jak się zobowiązałam - w późniejszym terminie).

Prawda jest taka, że Kręciołek doprowadza do łez. Smiechu i żalu, chociaż na razie trudno w to uwierzyć. Ale z CORE stanowi doskonałość. Wspaniale się uzupełniają i pokazują jedną prawidłowość: Kobiety sa z Wenus a mężczyźni z Marsa ;)

Mocna stroną kręciołka jest nie tylko sarkazm, ale przede wszystkim szara, denerwujaca codzienność i przyziemne problemy. Tu nie chodzi o kosmitów, tylko o ludzi, którzy się męczą ze swoją samotnością i brakiem zrozumieniai przede wszystkim z monotonią.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sat Jan 10, 2004 11:43 pm

Szczególnie w dorosłym ( odpowiedzialnym ) życiu monotonia może wpędzić w depresję. Jeśli tak bardzo podoba mi się Kręciołek to co będzie z Core? Jeśli to tak dobre opowiadanie po prostu będę w siódmym niebie. Dzięki!!

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Sun Jan 11, 2004 12:47 am

Tu nie chodzi o kosmitów, tylko o ludzi, którzy się męczą ze swoją samotnością i brakiem zrozumieniai przede wszystkim z monotonią.
Nie tylko się męczą LEO, ale probują z tym sobie jakoś radzić, a humor i lekkie podejście do często trudnych spraw bardzo im pomaga.
Buziaki za cudowną część, jestem pełna podziwu za wgryzienie się w "chemiczne szleństwo" :lol:
A tak przy okazji, ciekawa jestem jak przetłumaczysz słowo CORE, to taki wieloznaczny wyraz... :wink:

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sun Jan 11, 2004 11:12 am

W dorosłym życiu łątwiej o monotonię, o smutek, o powqgę, ponieważ dorosłośćwymaga rezygnacji z bycia dzieckiem, co często oznacza rezygnację z wielu małych i większych przyjemności, często nawet z marzeń, a często z nieszkodliwych szaleństw przypisanych młodszym.
Każdy wiek rządzi się swoimi prawami. Jednak tu nie chodzi tylko o bilety ulgowe do kina, tylko o coś, co odziera ze złudzeń i sprawia, iż monotonia, która dla mlodszych, uczniów, jest kwaskiem cytrynowym, dla pracujących bywa kwasem solnym.

RENYA - core jest moim zdaniem znakomite. Nie odkryję Ameryki jeśli stwierdzę, że mam już ochotę dokończyć tłumaczenia obu opowiadań - nie ze względu na ich długość, ale ze względu na to, że sama chciałąbym je sobie wydrukować i raz na jakiś czas cieszyć sie nimi w normalnej, nie komputerowej postaci. moje tłumaczenie jest nawet dosyć zaawansowane, jednak pojawiają się rozdziały i rozdzialiki. Krótsze i dłuższe. Zobowiązałam się dostarczać Wam jeden na 5 dni. To dla mnie swego rodzaju strewfa bezpieczeństwa, te parę dni, właśnie ze względu na długośćrozdziałów. Jednak jak już skończę tłumaczenie obu - mam nadzieję, że ku waszej radości, pojawianie się kolejnych części przyspieszy. Nie chcę jednak tego, by odbyło się to kosztem waszych komentarzy! Ponieważ Kręciołka tłumaczę właśnie dla Was. Tu spotykam się z osobami, które rzadko widuję gdzie indziej (ELU, :( w muzyce praktycznie Cię nie widuję a tak bardzo brakuje mi kogoś, kto wraz zemną porozmawiałby na głębsze tematy, które niesie muzyka. Dziś zakładam tam nowy , mam nadzieję długookresowy, temat - zapraszam wszystkich chętnych).

Co do monotoni i poczucia humoru - to najczęściej JEDYNE wyjście z szarego dnia. Zgadzam się całkowicie. Smutne bywa jednak to, iż często osoba uśmiechnięta brana jest za szczęśliwą i taką, której się wszystko daje i której życie jest lekkie. Ludzie nie patrzą głębiej niestety .
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sun Jan 11, 2004 10:06 pm

Właśnie zajrzałam do słownika zobaczyć co oznacza słowo Core. Rzeczywiście ma pare znaczeń. Leo, będziesz miała pole do popisu tworząc nowe, bardziej adekwatne do opowiadania. Z niecierpliwością czekam na efekt Twojej wyobraźni.

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Thu Jan 15, 2004 8:36 am

Czapterek szósty.


Czasami, gdy rzeczy przybierają naprawdę szybki obrót, nie jesteś w stanie nawet stwierdzić, czy faktycznie się poruszają. Ani czy się coś zmienia ani czy zatrzymało się na ślepym końcu.

Kyle przywiózł Tess wieczorem w środę i wypisane mieli na twarzach, że coś się stało. Nie widzę na Tess nowych obrażeń, ale Kyle wygląda jak rozdeptany.

Tess ma to nieobecne spojrzenie i widać, ze gdzieś tkwi zagubiona w myślach.

Zapraszam ich do środka.

„to chyba jej ojciec” mówi smutno Kyle „Ale nie wiem, bo nie chce ze mną gadać.”

„To co teraz robimy?” pyta.

Tess wyrywa się ze swojego transu na parę sekund, żeby powiedzieć „Nic, już wszystko wykalkulowałam.”

Już to kiedyś słyszałam.
Nie martw się mała Lizzy Parker. Tess już wszystko wykalkulowała.

Odczuwam niepohamowaną potrzebę wezwania doktora Amosa. Potrzeba nam więcej informacji. Zadzwonię do niego jutro. Zanim Kyle opuszcza me skromne progi całuje główkę Tess mięciutko i szepcze „Kocham cię.” On się chyba zaraz rozpłacze.

Głos Tess zaczyna drżeć, kiedy mówi mu to samo, widać, że walczy, żeby zapanować nad sobą.

Odczuwam niezrozumiały smutek na myśl, że Max chce to przerwać.

Daję Tess jakąś pidżamę i mówię, że zostanie u mnie przez jakiś czas. Nawet nie zamierzam ją teraz o nic pytać. Moja mama zrozumie.

Między mną a Tess jest coś co nas różni. Czepia się mojego ramienia kiedy oglądamy telewizję. Nie podejrzewałam się o jakiekolwiek instynkty macierzyńskie, ale zdaje się, że się ujawniają. Nagrałam Breakfast Club, żebyśmy mogły to obejrzeć. W zasadzie po chwili zaczyna uśmiechać się. „Jestem Molly Ringwald” mówi „A Kyle to Jock”.

„A jakim jestem?” pytam.

„Ty jesteś ta szalona” uśmiecha się jakby wiedziała o czymś o czym ja nie wiem. „A nie?”

„Bo ja wiem”.

Bo ja wiem. Może i jestem tą szaloną.

Tej nocy miałam sen. Był w nim Max. Siedzę na diabelskim młynie i nie mogę zsiąść. I kręcę się w kółko i w kółko. Na samym końcu jest tunel z dużym spadkiem. Zanim wjadę w tunel Max macha do mnie zza barierek.

Oto co powiedziałby dr Amos na temat sensu snu: sex.

To powiedziałby dr Amos na temat sensu każdego snu: sex.

Obstawiam, że dr Amos sypia z tomiskami dzieł Freuda pod poduszką.

Kolejka diabelskiego młyna w kształcie pocisku, zostałaby uznana przez niego za symbol falliczny. A tunel? Pomyślcie przez chwilę.

A spadek? Klimax.

Dr Amos powiedziałby, że chcę uprawiać sex z Maxem.

Skup się dr Amos.


Jestem w pokoju Maxa.

Chłopak ma rodziców.

On właściwie ma rodziców.

I czyta książki.

I ciekawi mnie, kiedy znajduje czas na czytanie książek w tej całej obsesji o Tess.

Dobre książki: Vonnegut, Bradbury, Orwell, Ballard, Palahnuik.


Przed-apokaliptyczne fantazje, tak je nazywam. Świat kończy się jedna osoba pozostaje. pozostaje jedno życie. Niektóre z tych książek mają zakończenia niosące nadzieję. Ja zwykle opuszczam te momenty.

„Co robisz?” pyta Max wchodząc do swojego pokoju. Właśnie wyszedł z łazienki.

Naruszam twoją prywatność. Ot co.

„czytasz książki” obwieszczam jak debil.

„Jak chyba każdy?”

„A zdziwiłbyś się.”

Wzrusza ramionami i zaczyna otwierać swój plecak, z wahaniem. Jest coś, co chce powiedzieć.

„Powiedziałaś Tarze Fisher, że jestem homo?”

U...niedobrze.

Oczywiście, mogłabym znaleźć chwilę, by was nauczyć wspaniałej sztuki łgania. Najpierw udajemy, że w ogóle nie słyszeliśmy pytania.

Siadam naprzeciwko niego na podłodze „Co?”

„Tara Fisher... powiedziała mi, że ty jej powiedziałaś, że jestem homo.”

Widać, że chłopak się krępuje. Ma ten wyraz zbitego psa na twarzy.

Potem, udajemy, że facet nawet nie mówi w naszym języku, czyli że nie wiemy o co chodzi part tu „Homo?”

Potakuje „homo”.

Następnie, zdejmujecie nieco uwagi z kłamstwa ukrytego w pytaniu, spoko, wrócimy do tego później. Zwężam oczy „A jesteś?”

Zdecydowanie przeczy głową „Nie.”

„No, bo jeśli byś był, to..”

„NIE jestem”. Mówi bardzo poważnie.

Widzicie, teraz już myśli o czymś zupełnie innym, czas więc zaprzeczyć kłamstwu. „W całym moim życiu nigdy nie rozmawiałam z Tarą Fisher”

Dr Amos twierdzi, że pierwszy krok do pokonania patologicznego kłamania to przyznanie się do tego, że mamy problem.

Kiedy mi to powiedział, powiedziałam „Mam sześć palców u stopy”.

„Będziemy musieli się tym zająć” odpowiedział.

Max potrząsa głową i otwiera więcej książek, po chwili marszczy czoło nad zadaniem. „nie wiem jak zdążymy z tym do następnej środy” mówi. „Chyba będziemy musieli spotkać się jeszcze z parę razy”.

Potakuję.

„Wtorek?” pyta.

Nie mogę we wtorek. Mam terapię. No ale tego mu nie powiem.

„Mam umówionego dentystę” mówię „Może poniedziałek”.

„Nie mogę w poniedziałek” mówi zakłopotany „Mam terapię.”

No cóż, przynajmniej jest uczciwy.

Jakoś nie potrafię powstrzymać śmiechu w moich myślach. „Gdzie?” pytam „W Sunny Glen?” Sunny Glen to duże blokowisko w stylu centrum handlowego, które jest w całości dedykowane zdrowiu psychicznemu.

Potakuje.

„Też tam chodzę” mówię.

„Tak?”

„Tak.”

„Kto cię prowadzi?”

„Dr Amos.”

Uśmiecha się „Mnie też.”

HA!

„Niemożliwe” pochylam się do przodu „Jaka masz diagnozę?”

„Hmm...”spogląda w sufit i wymienia listę swoich problemów „Poczucie odrzucenia i izolacji po opuszczeniu przez moich biologicznych rodziców”

„Wow, to jest dobre.”

„A ty?”

Powinnam mu powiedzieć?... a w cholerę.

„Patologiczny kłamca” mówię.

Wygląda na to, że właśnie przyznałam się, że mam problem. Dr Amos byłby dumny.

On marszczy brwi „Czyli dużo kłamiesz?”

Wkrótce zrozumie, ze nie pyta się patologicznego kłamcę, czy kłamie.

„Skąd” odpowiadam „Wcale.”
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Thu Jan 15, 2004 10:36 am

Ta rozmowa Maxa i Liz była fantastyczna. Z niecierpliwością czekam na dalsze części, LEO :!:
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Thu Jan 15, 2004 11:24 am

Każde, krótkie zdanie jest na wagę złota, LEO. Łykam je jak zimną wodę z bąbelkami...cudnie. Przy każdym trzeba sie zatrzymać i posmakować.. :lol: .

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Thu Jan 15, 2004 1:08 pm

Mnie również bardzo podobają się te krótkie, zdawkowe zdania. Świetnie oddają klimat opowiadania. I co Tess wykalkulowała???

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: Bing [Bot] and 24 guests