Page 3 of 4

Posted: Tue Feb 10, 2004 2:10 pm
by Olka
Kurczę, zaczynam się gubić. Gralion uśmiercił kogoś, jak zaczęło się pojawiać, co raz więcej postaci i po problemie. Gorzej jest z nowymi wątkami, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Może trzeba to jakoś zgrabnie połączyć, niesądzicie? Narazie nie mam weny, ale jak przyjdzie, to sama cosik tu dopiszę... :cheesy:

Posted: Tue Feb 10, 2004 2:17 pm
by Luthien
Co tu nie jest ze sobą połączone? Tess jest przybraną siostrą Marii, której babcia została zabita przez kosmitę, a Liz jest jej przyjaciółką, która ma moce. Tess walczy z Kalem(chyba z nim, tego jeszcze na pewno nie wiemy), który jest opiekunem Sereny i miał powitać Erendis na Ziemi, ale Tess ją zabiła, bo tamta zabiła Parkera... rzeczywiście robi się z tego rzeź.

Posted: Tue Feb 10, 2004 2:45 pm
by liz
Jak ich wszystkich powybijacie to wirtualne opowiadanie skończy się na niecałych trzech stronkach :cheesy:

Posted: Tue Feb 10, 2004 3:34 pm
by Graalion
Kal zaklął rozpaczliwie w duchu. Zaatakowanie jej było ostatnią rzeczą na jaką miał w tej chwili ochotę. Jednak nie miał wyboru. Wydała mu rozkaz. Nawet jeśli sama nie zdawała sobie z tego sprawy. Ostrze vooka przecięło powietrze tuż przed jej twarzą, gdy cofnęła się zaskoczona. Kal ponowił atak, vooka bezgłośnie przecięło powietrze zmierzając ku jej brzuchowi. Krzyknęła ze strachem, a jej dłoń wyciągnięta w jego stronę zalśniła krótko żółtym światłem. Kal poczuł jak uderzenie energii odrywa jego stopy od ziemi i rzuca nim ze straszliwą siła. Przekoziołkował parę razy boleśnie obijając się o powierzchnię. Zawsze myślałem, że pustynia oznacza piasek - przeleciało mu przez głowę, gdy uderzenie łokciem o spory kamień sprawiło, że cała ręka momentalnie zdrętwiała. Jednak kierowany rozkazem podniósł się i ponownie ruszył w jej stronę. Vooka drgało nieznacznie w jego ręce, opuszczone wzdłuż ciała. Światło słoneczne padało na obcy metal, jednak nie odbijało się w nim.
Kal zbliżał się powoli do Tess, która oddychając ciężko nie spuszczała z niego wzroku. Przyspieszył kroku, zaczął biec, aż w końcu skoczył w jej stronę zamierzając się vooka.

Posted: Tue Feb 10, 2004 3:52 pm
by liz
Vooka to, jeśli dobrze rozumiem jakiś rodzaj broni, tak?

Posted: Tue Feb 10, 2004 3:57 pm
by Graalion
Tak.
Dobył zza paska jakiś dziwny przedmiot, z którego wysunął się cienki jak żyłka metalowy pręt.
To właśnie vooka :mrgreen:

Posted: Tue Feb 10, 2004 7:46 pm
by Olka
Może powrócimy do świetlistego miecza? Przynajmniej umiera się wtedy w "blasku" kolorowego światła, a i dźwięk machania tym kijkiem :mrgreen: jest bardzo przyjemny :wink:

Posted: Tue Feb 10, 2004 9:09 pm
by aras
a już myślałam że znowu będzie rzeź bo namnożyło sie troche bochaterów :D

Posted: Tue Feb 10, 2004 9:35 pm
by Graalion
Nie no, nie róbcie ze mnie od razu jakiegoś Terminatora :wink:

A zresztą macie "Rzeźnię Tajemnic II" w dziale 3 sezonu, tam krew leje się obfitymi strumieniami :twisted: . Tutaj to po prostu eliminacja od czasu do czasu paru zbędnych jednostek :mrgreen:

Posted: Tue Feb 10, 2004 10:06 pm
by Luthien
W końcu to opo to nie Kill Bill.

Cześć!

Posted: Tue Feb 10, 2004 10:27 pm
by niewidzialna
Hm, ciekawe kto dopisze wątek M&M...
Ooo nie, nie patrzcie na mnie.
Pisanie wychodzi mi fatalnie. ;)

:hand:

Posted: Wed Feb 11, 2004 9:46 am
by ALEX_WHITMAN
jA NAPISZĘ ALE DOPIERO JUTRO.

Posted: Wed Feb 11, 2004 9:54 am
by ALEX_WHITMAN
chodzi mi oczywiście o wątek M&M, ale Hotaru mnie znienawidzi bo je wisze teksty do kolejngo odcinka 4 serii. wiec ja dopiero jutro będę miał czas.
Hm, ciekawe kto dopisze wątek M&M...

Posted: Thu Feb 12, 2004 7:30 pm
by ALEX_WHITMAN
NO TO JAZDA

Maria siedziała cała roztrzęsiona na kzesle w kawiarni. Michael wyjątkowo zamknął kawiarnię i zrobił rozliczenie na kasie.
Widział jak Maria jest zdenerwowana.Nie chciał jej jeszcze bardziej denerwować, ale czuł w powietrzu zbliżająca się śmierć. Po raz pierwszy w życiu czuł ją tak mocno. Bał się, że tym razem zginie nie tylko babcia Marii i Tess, ale także ONA! Podszedł do Marii i ją przytulił.
- Michael. To wrażenie było takie realne. Ja wiem, że mój ojciec nie żyje. Wyjechał z Tess. Ona miał mu powiedzieć prawdę o sobie. O tobie, Maxie, Isabel. Boże, on naprawdę nie żyje.
Maria zaczęła płakać. Michael przytulił ją mocniej i zaczął kołysać. Maria objęła go...
- Żebyś ty wiedziała jak bardzo Cię kocham pomyślał i poczuł, że się czerwieni. Niegrzeczni chłopcy nigdy się nie przyznawali do takich uczuć. Chciał by ta chwila trwała wiecznie. Właśnie takie momenty zapamiętuje się do końca życia... Jak bardzo żałował, że nie mogą być razem...
- Co ty tu jeszcze robisz? - usłyszeli lodowaty głos Nancy Parker.
- Mamo... on tylko...
- Co było mówione?! Możesz tu pracować, ale wara od mojej córki. Tylko dzieki Evansom masz tą pracę - Nancy Parker była ściekła.
- Mamo... - szepnęła cicho Maria.
- Z tobą porozmawiam później młoda panno.
- Pani Parker... My nic...
- Mamo! - krzyknąła a zrozpaczona dziewczyna.
- Tata nie żyje.
- Znów Cię wciągnał w te świństwa? Co jej znowu dałeś. Maria, twój ojciec właśnie wrócił i siedzi przed telewizorem...

no i jak podba się M&M. no i kto następny?

Posted: Thu Feb 12, 2004 7:35 pm
by Lyss
Liz cicho siedziala w pokoju myslac o pani Collins. "Nie moja wina ze jestem inna i ze przeze mnie wszysyc gina"-pomyslala. Od pewnego czasu nekaly ja sny o pustyni.
Czas dluzyl sie dziewczynie wiec postanowila gdzies wyjsc ze swoim bratem.
Alex ochoczo zgodzil sie i ruszyli do cafeteri.
Siedli w ostatnim stoliku.
-Hmm alex..czuje cos dziwnego..to miejsce..wieje tu smiercia-liz rozgladnela sie po wnetrzu ale uczucie jej nie opuszczalo.
-nie wiem..liz nie wiem co ci jest.
W tej chwili to sali wszedl Jeff Parker. Liz szybko zerwala sie z miejsca.
-alex..on..on powinien nie zyc..

Posted: Fri Feb 13, 2004 12:21 am
by aras
wow to było świetne zakończenie (tego fragmentu oczywiście) :)

Posted: Fri Feb 13, 2004 12:28 am
by Lyss
hehe chodzi o moje czy alexa? :)

hhm

Posted: Fri Feb 13, 2004 1:10 am
by niewidzialna
Chyba o oba, jako całość :) Świetne! Podoba mi się....!
:abduct: :tabasco: Pozdrówka!!! :hand: dla elity roswellowskiej! ;)

Posted: Fri Feb 13, 2004 1:12 am
by luki
Nie ma to jak przesyt obrazu nad treścią :?

Posted: Fri Feb 13, 2004 11:48 am
by Luthien
W szkole panowało zamieszania. Lekcje odwołano, policja krążyła po całym budynku, szeryf prowadził brunetkę do samochodu. Serenie wydawała się znajoma.
-Co się stało?-zagadnęła pewną dziewczynę przyglądającą się wszystkiemu.
-Nie wiesz? Dyrektorka nie żyje. Została zamordowana. Podobno to kosmita ją zabił.-dodała ciszej, jakby w sekrecie.
-Może miała atak serca albo coś w tym stylu?
-Pani Collins? Ona już dawno nabawiłaby się z nami wielu ataków serca, to z pewnością nie to.
Serena nie bardzo się tym przejęła. Bardziej interesowała ją ta brynetka.
"Muszę ją poznać"
Już miała zamiar odejść, ale spojrzała jeszcze raz w stronę szkoły. Właśnie wynoszono zwłoki dyrektorki. Coś tknęło ją, żeby podejść. Dwóch ludzi znosiło ją ze schodów na noszach. Była przykryta białym materiałem, który na chwilę trochę się zsunął, bo człowiek niesiący zwłoki potknął się. Serena zamarła. Dostrzegła ten złowieszy ślad dłoni, który szybko zniknął pod białym materiałem.
Dziewczyna ocknęła się i biegiem ruszyła w stronę domu. Bała się. Coś było nie tak. Dotarła do domu i uruchomiła swój samochód. Chciała powiadomić Kala. Jechała szybko, była zdenerwowana. Mało brakowało, a potrąciłąby człowieka. Wysiadła z samochodu. Zobaczyła bruneta o kosmicznych oczach.