Posted: Sat Mar 19, 2005 11:27 am
Dziewczyny, świetne arty Ale nie wymigujcie się tak nimi od komentarzy za często, dobrze?
Nat - tak jak Onarek powiedziała, to bardzo pozytywna postać, zakręcona, ale nie da się jej nie lubić. W opowiadanku jak najbardziej jest pozytywnym charakterem. No cóż... nie powinnam tego mówić, ale to tylko, aby was uspokoić... Owszem, przez pewien czas będzie między nią i Michaelem coś, ale nie złośćcie się! Gdy tylko Nat się domyśli, że Liz nie bardzo się podoba to, że Michael wpadł Nat w oko, dziewczyna od razu odstąpi. Jej naprawdę bardziej zależy na Liz niż na flircie (tylko flircie, bo nic więcej z tego nie będzie) z Michaelem. Ba... ona nawet troszkę im "pomoże" Także Natalie to całkowicie pozytywna, zakręcona i naturalna postać. Bo to przecież naturalne, że dziewczynie spodoba się Michael. Więc proszę absolutnie się źle do niej nie nastawiać!
No, a teraz żeby wam całkiem poprawić humorki mam kolejną część. Ale od razu zaznaczam - poczekajcie na 9, 10 i 11, a będziecie w niebowzięte Przy 10 sama pokładałam się ze śmiechu
P.S: Nie macie czego sie czepiać, tylko oczu Isabel U mnie ona zawsze ma niebieskie, bo jak wszyscy dokoła mają brązowe, to juz przesada.
8.
Liz stanęła jak wryta, dostrzegając dziewczynę obok Alexa. Bardzo znajoma twarz. Przyjrzała się uważnie. Nieco niższa od Alexa, chociaż podobnej postury. Smukłe nogi oplatały jasne dżinsy, nieco przetarte. Czarną bluzkę pokrywały kolorowe napisy „Bunny Rabbit”. Całości dopełniały figlarne kosmyki króciutko ściętych włosów o barwie czerwieni. Całkowicie zaskoczona fryzurą, musiała skupić się na twarzy dziewczyny. Delikatne rysy, przeraźliwie jasna cera, brązowe oczy iskrzące radością życia, kilka uroczych piegów. Źrenice Liz momentalnie powiększyły się w szoku. To niemożliwe by to była ona. Nie widziały się z dobre trzy lata. Kuzynka Alexa. Kiedyś mieszkała tu w Roswell, ale później przeprowadzili się gdzieś w okolice Waszyngtonu. I od tamtej pory słały sobie jedynie pocztówki i kontaktowały przez Alexa. A teraz była tutaj...
- Nat?! - Liz nadal niedowierzała własnym oczom
Aż dziewczyna wyszczerzyła białe ząbki i ruszyła energicznie w jej stronę. Oplotły ramiona wokół siebie w ciepłym uścisku. Tyle czasu się nie widziały.
Czerwonowłosa dziewczyna wreszcie oderwała się od Liz. Położyła obie dłonie na jej ramionach, przesuwając spojrzenie uważnie po całej postaci brunetki.
- No, no. Liz Parker – jej głos był niezwykle ciepły i melodyjny – Nic się nie zmieniłaś. Nawet nie urosłaś – roześmiała się
Liz przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać własnego śmiechu. Natalie nic się nie zmieniła. Zawsze była roześmiana i bezpośrednia. Nie tak spokojna jak Alec, ale też dalece różniła się od Marii. W przeciwieństwie do szalejącej blondynki, Nat była o wiele bardziej opanowana i skryta. Miała dużo ciepła dla innych, ale o sobie samej wolała za wiele nie mówić osobom, których dobrze nie znała, którym nie ufała. Jednak jednego okreslenia nie mogło zabraknąć w opisie Natalie – rozrywkowa. To ona zawsze organizowała najlepsze zabawy i ciągnęła za sobą Liz i Alexa. Nazywali ją wolnym duchem. Cóż, teraz będzie wolnym, czerwonowłosym duchem. Liz przesunęła dłoń po włosach dziewczyny, lekko chichocząc.
- No co? - Nat odchyliła głowę – Taka moda.
- Pasuje ci – przyznała Liz
- Ekhm – Alex chrząknął ostentacyjnie
Obie spojrzały na niego ze zdumieniem, jakby dopiero teraz przypomniały sobie, że on istnieje. Uśmiechnęły się. Znów to samo uczucie. Ich troje ponownie razem. Chociaż teraż powinno być ich czworo. Od wyjazdu Nat Maria jakby wypełniła jej miejsce. Stała się nie tylko najlepszą przyjaciółką Liz, co samego Alexa. Liz pokręciła głową i lekko pchnęła Nat w stronę najbliższego boksu.
- Siadajcie. Zaraz zadzwonię po Marię, zrobię coś do jedzenia i będziemy świętować.
Nim którekolwiek z nich zdązyło cokolwiek powiedzieć, obróciła się na pięcie i zniknęła na zapleczu. Jeszcze kilkanaście minut temu była dosłownie przybita tym, co miało miejsce przed południem. A teraz jakby wszystkie troski uleciały. Niesamowite jaką radość mogła sprowadzić swoją obecnością Nat. Odechciewało się myśleć o czymkolwiek przygnębiającym. Chwyciła za słuchawkę i błyskawicznie wstukała z pamięci numer.
- Maria! Przyjdź do Crashdown. Nat przyjechała!
* * *
Radosny śmiech wypełnił Crashdown. Liz az zacisneła dłonie na brzuchu, którego mięśnie już kurczyły się od nadmiernej ilości śmiechu. Siedzieli juz tak chyba ze trzy godziny i wspominali, opowiadali. Czas mijał nieubłaganie, a oni tego nawet nie odczuwali. Zbyt dobrze się bawili. Maria również. W dzieciństwie nie znała za dobrze Natalie, ale teraz zaczynała czuć się całkowicie swobodnie przy niej. Dziewczyna świetnie opowiadała, sam jej głos ciekawił. Kiedy jeszcze dodawała charakterystyczne ruchy czy znaczace spojrzenia, całość nabierała barw. W dodatku w anegtotkach o Liz obie, Maria i Nat, przebijały się wzajemnie, powodując, że brunetka się rumieniła.
- Powiedz lepiej na jak długo przyjechałaś – Liz gładko zmieniła temat
- Już chcesz się mnie pozbyć? - Nat uniosła brwi znacząco
- Taa. Męczaca jesteś – Liz starała się nie rozesmiać i zabarwić to złośliwie
W efekcie Maria spojrzała na nią dziwnie, jakby ze zdumieniem, lekko rozchylając usta. Po chwili potrząsnęła głową i z poważnym przejęciem mruknęła do przyjaciółki:
- Zachowujesz się jak Michael.
Liz uniosła brwi. Jak Michael? No tego to jej jeszcze nikt nigdy nie powiedział. Miała to uznać za obrazę czy komplement? I w ogóle co takiego zrobiła, że niby zachowywała się jak Michael?
Chyba za dużo z nim przebywała i nabierała od niego jakiś dziwacznych nawyków. Ale to było całkowicie nieświadome. Taa, czytanie jego myśli też było nieświadome. Nat rozesmiała się i pokręciła głową.
- Masz rację. Jeszcze będziesz mnie miała dość – pokazała jej język – Ale zamierzam tu posiedzieć aż do wakacji.
- A szkoła? - Liz wbiła w nią wzrok zaskoczenia
Dziewczyna zrobiłą dziwną minę, nieco przewrotną. Chwila ciszy, w której Liz niecierpliwie wyczekiwała na odpowiedź. Ale spojrzenie Nat mówiło samo za siebie.
- Przenieśli cię tutaj?
- Pft – wzruszyła ramionami, jakby z lekceważeniem – Sama się przeniosłam. Teraz jesteście na mnie skazani – roześmiała się
- Nie martw się Liz – Alex się odezwał – Damy radę. Wspólnymi siłami – połozył dłoń na jej ramieniu – A w razie czego, spalimy ją na stosie.
Brunetka skrzywiła się, kiedy dłoń przyjaciela zaczynała palić jej ramię. Lekko się odsunęła, niby to, by sięgnąć po napój, ale Alex wyczuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na nią uważnie.
- Ugh – Nat jęknęła – Wybaczcie na chwilę
Wstała, kierując się w stronę łazienki. Nagle Liz lekko podskoczyła. Co jest Parker?, niespodziewany głos Michaela zaskoczył ją. Nic, odpowiedziała szorstko, A co ma być? Do tej pory nie kontaktowali się na taką odległość, nawet nie wiedziała, że to możliwe. Cóż, chyba jednak więź była złośliwa. Już ty wiesz co, chłodny ton odbierał jej humor, To Max? Przewróciła oczami. Jasne, Max. Obwiniajmy jego o wszystko.
- Liz? - Alex i Maria wpatrywali się w nią z otwartymi ustami, kiedy przewróciła oczami
- To tylko Michael – wzruszyła ramionami
Oczywiście to wprowadziło ich w jeszcze większy stan osłupienia. Spadaj Michael, syknęła nieprzyjemnie, Przeszkadzasz. Była pewna, że Michael miał teraz niezła minę. Nigdy wcześniej aż tak go nie ignorowała. Mówię poważnie, ciągle czuła jego obecność, Spływaj z mojej głowy. Pogadamy innym razem. Oparła się o stół łokciami i zerknęła w stronę łazienki. Oby Nat tak szybko z niej nie wyszła.
- W skrócie – jęknęła – Jak ratowaliśmy Michaela wytworzyła się między nami popaprana więź, przez która słyszymy swoje myśli – szybko podawała fakty – Czujemy emocje. I niestety w jakiś głupi sposób przez tą więź nie może mnie dotykać żaden chłopak. Więc wybacz Alex – spojrzała na niego – Ale twój dotyk strasznie pali moją skórę. Umm... nie dotykaj, dobrze?
Chłopak przytaknął tylko, usiłując to sobie powoli poukładać. Maria zamrugała jakby zahipnotyzowana, ciągle nie rozumiejąc. Więź między Michaelem i Liz? Coś dziwnie ścisnęło jej serce i napięło nerwy. Liz jeszcze mówiła o tym w taki sposób, jakby nigdy nic, jakby to nic szczególnego nie było. Może nie było. Może to tylko wypadek. Ale jednak emocje Marii funkcjonowały inaczej. Wstała i coś mamrocząc, skierowała się ku wyjściu. Liz ze zdumieniem odprowadziła ją wzrokiem. Nie podejrzewała, że Maria tak zareaguje. Że od razu tak zareaguje. Chyba będzie ciężej przez to wszystko przejść, niż się spodziewała.
c.d.n.
Nat - tak jak Onarek powiedziała, to bardzo pozytywna postać, zakręcona, ale nie da się jej nie lubić. W opowiadanku jak najbardziej jest pozytywnym charakterem. No cóż... nie powinnam tego mówić, ale to tylko, aby was uspokoić... Owszem, przez pewien czas będzie między nią i Michaelem coś, ale nie złośćcie się! Gdy tylko Nat się domyśli, że Liz nie bardzo się podoba to, że Michael wpadł Nat w oko, dziewczyna od razu odstąpi. Jej naprawdę bardziej zależy na Liz niż na flircie (tylko flircie, bo nic więcej z tego nie będzie) z Michaelem. Ba... ona nawet troszkę im "pomoże" Także Natalie to całkowicie pozytywna, zakręcona i naturalna postać. Bo to przecież naturalne, że dziewczynie spodoba się Michael. Więc proszę absolutnie się źle do niej nie nastawiać!
No, a teraz żeby wam całkiem poprawić humorki mam kolejną część. Ale od razu zaznaczam - poczekajcie na 9, 10 i 11, a będziecie w niebowzięte Przy 10 sama pokładałam się ze śmiechu
P.S: Nie macie czego sie czepiać, tylko oczu Isabel U mnie ona zawsze ma niebieskie, bo jak wszyscy dokoła mają brązowe, to juz przesada.
8.
Liz stanęła jak wryta, dostrzegając dziewczynę obok Alexa. Bardzo znajoma twarz. Przyjrzała się uważnie. Nieco niższa od Alexa, chociaż podobnej postury. Smukłe nogi oplatały jasne dżinsy, nieco przetarte. Czarną bluzkę pokrywały kolorowe napisy „Bunny Rabbit”. Całości dopełniały figlarne kosmyki króciutko ściętych włosów o barwie czerwieni. Całkowicie zaskoczona fryzurą, musiała skupić się na twarzy dziewczyny. Delikatne rysy, przeraźliwie jasna cera, brązowe oczy iskrzące radością życia, kilka uroczych piegów. Źrenice Liz momentalnie powiększyły się w szoku. To niemożliwe by to była ona. Nie widziały się z dobre trzy lata. Kuzynka Alexa. Kiedyś mieszkała tu w Roswell, ale później przeprowadzili się gdzieś w okolice Waszyngtonu. I od tamtej pory słały sobie jedynie pocztówki i kontaktowały przez Alexa. A teraz była tutaj...
- Nat?! - Liz nadal niedowierzała własnym oczom
Aż dziewczyna wyszczerzyła białe ząbki i ruszyła energicznie w jej stronę. Oplotły ramiona wokół siebie w ciepłym uścisku. Tyle czasu się nie widziały.
Czerwonowłosa dziewczyna wreszcie oderwała się od Liz. Położyła obie dłonie na jej ramionach, przesuwając spojrzenie uważnie po całej postaci brunetki.
- No, no. Liz Parker – jej głos był niezwykle ciepły i melodyjny – Nic się nie zmieniłaś. Nawet nie urosłaś – roześmiała się
Liz przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać własnego śmiechu. Natalie nic się nie zmieniła. Zawsze była roześmiana i bezpośrednia. Nie tak spokojna jak Alec, ale też dalece różniła się od Marii. W przeciwieństwie do szalejącej blondynki, Nat była o wiele bardziej opanowana i skryta. Miała dużo ciepła dla innych, ale o sobie samej wolała za wiele nie mówić osobom, których dobrze nie znała, którym nie ufała. Jednak jednego okreslenia nie mogło zabraknąć w opisie Natalie – rozrywkowa. To ona zawsze organizowała najlepsze zabawy i ciągnęła za sobą Liz i Alexa. Nazywali ją wolnym duchem. Cóż, teraz będzie wolnym, czerwonowłosym duchem. Liz przesunęła dłoń po włosach dziewczyny, lekko chichocząc.
- No co? - Nat odchyliła głowę – Taka moda.
- Pasuje ci – przyznała Liz
- Ekhm – Alex chrząknął ostentacyjnie
Obie spojrzały na niego ze zdumieniem, jakby dopiero teraz przypomniały sobie, że on istnieje. Uśmiechnęły się. Znów to samo uczucie. Ich troje ponownie razem. Chociaż teraż powinno być ich czworo. Od wyjazdu Nat Maria jakby wypełniła jej miejsce. Stała się nie tylko najlepszą przyjaciółką Liz, co samego Alexa. Liz pokręciła głową i lekko pchnęła Nat w stronę najbliższego boksu.
- Siadajcie. Zaraz zadzwonię po Marię, zrobię coś do jedzenia i będziemy świętować.
Nim którekolwiek z nich zdązyło cokolwiek powiedzieć, obróciła się na pięcie i zniknęła na zapleczu. Jeszcze kilkanaście minut temu była dosłownie przybita tym, co miało miejsce przed południem. A teraz jakby wszystkie troski uleciały. Niesamowite jaką radość mogła sprowadzić swoją obecnością Nat. Odechciewało się myśleć o czymkolwiek przygnębiającym. Chwyciła za słuchawkę i błyskawicznie wstukała z pamięci numer.
- Maria! Przyjdź do Crashdown. Nat przyjechała!
* * *
Radosny śmiech wypełnił Crashdown. Liz az zacisneła dłonie na brzuchu, którego mięśnie już kurczyły się od nadmiernej ilości śmiechu. Siedzieli juz tak chyba ze trzy godziny i wspominali, opowiadali. Czas mijał nieubłaganie, a oni tego nawet nie odczuwali. Zbyt dobrze się bawili. Maria również. W dzieciństwie nie znała za dobrze Natalie, ale teraz zaczynała czuć się całkowicie swobodnie przy niej. Dziewczyna świetnie opowiadała, sam jej głos ciekawił. Kiedy jeszcze dodawała charakterystyczne ruchy czy znaczace spojrzenia, całość nabierała barw. W dodatku w anegtotkach o Liz obie, Maria i Nat, przebijały się wzajemnie, powodując, że brunetka się rumieniła.
- Powiedz lepiej na jak długo przyjechałaś – Liz gładko zmieniła temat
- Już chcesz się mnie pozbyć? - Nat uniosła brwi znacząco
- Taa. Męczaca jesteś – Liz starała się nie rozesmiać i zabarwić to złośliwie
W efekcie Maria spojrzała na nią dziwnie, jakby ze zdumieniem, lekko rozchylając usta. Po chwili potrząsnęła głową i z poważnym przejęciem mruknęła do przyjaciółki:
- Zachowujesz się jak Michael.
Liz uniosła brwi. Jak Michael? No tego to jej jeszcze nikt nigdy nie powiedział. Miała to uznać za obrazę czy komplement? I w ogóle co takiego zrobiła, że niby zachowywała się jak Michael?
Chyba za dużo z nim przebywała i nabierała od niego jakiś dziwacznych nawyków. Ale to było całkowicie nieświadome. Taa, czytanie jego myśli też było nieświadome. Nat rozesmiała się i pokręciła głową.
- Masz rację. Jeszcze będziesz mnie miała dość – pokazała jej język – Ale zamierzam tu posiedzieć aż do wakacji.
- A szkoła? - Liz wbiła w nią wzrok zaskoczenia
Dziewczyna zrobiłą dziwną minę, nieco przewrotną. Chwila ciszy, w której Liz niecierpliwie wyczekiwała na odpowiedź. Ale spojrzenie Nat mówiło samo za siebie.
- Przenieśli cię tutaj?
- Pft – wzruszyła ramionami, jakby z lekceważeniem – Sama się przeniosłam. Teraz jesteście na mnie skazani – roześmiała się
- Nie martw się Liz – Alex się odezwał – Damy radę. Wspólnymi siłami – połozył dłoń na jej ramieniu – A w razie czego, spalimy ją na stosie.
Brunetka skrzywiła się, kiedy dłoń przyjaciela zaczynała palić jej ramię. Lekko się odsunęła, niby to, by sięgnąć po napój, ale Alex wyczuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na nią uważnie.
- Ugh – Nat jęknęła – Wybaczcie na chwilę
Wstała, kierując się w stronę łazienki. Nagle Liz lekko podskoczyła. Co jest Parker?, niespodziewany głos Michaela zaskoczył ją. Nic, odpowiedziała szorstko, A co ma być? Do tej pory nie kontaktowali się na taką odległość, nawet nie wiedziała, że to możliwe. Cóż, chyba jednak więź była złośliwa. Już ty wiesz co, chłodny ton odbierał jej humor, To Max? Przewróciła oczami. Jasne, Max. Obwiniajmy jego o wszystko.
- Liz? - Alex i Maria wpatrywali się w nią z otwartymi ustami, kiedy przewróciła oczami
- To tylko Michael – wzruszyła ramionami
Oczywiście to wprowadziło ich w jeszcze większy stan osłupienia. Spadaj Michael, syknęła nieprzyjemnie, Przeszkadzasz. Była pewna, że Michael miał teraz niezła minę. Nigdy wcześniej aż tak go nie ignorowała. Mówię poważnie, ciągle czuła jego obecność, Spływaj z mojej głowy. Pogadamy innym razem. Oparła się o stół łokciami i zerknęła w stronę łazienki. Oby Nat tak szybko z niej nie wyszła.
- W skrócie – jęknęła – Jak ratowaliśmy Michaela wytworzyła się między nami popaprana więź, przez która słyszymy swoje myśli – szybko podawała fakty – Czujemy emocje. I niestety w jakiś głupi sposób przez tą więź nie może mnie dotykać żaden chłopak. Więc wybacz Alex – spojrzała na niego – Ale twój dotyk strasznie pali moją skórę. Umm... nie dotykaj, dobrze?
Chłopak przytaknął tylko, usiłując to sobie powoli poukładać. Maria zamrugała jakby zahipnotyzowana, ciągle nie rozumiejąc. Więź między Michaelem i Liz? Coś dziwnie ścisnęło jej serce i napięło nerwy. Liz jeszcze mówiła o tym w taki sposób, jakby nigdy nic, jakby to nic szczególnego nie było. Może nie było. Może to tylko wypadek. Ale jednak emocje Marii funkcjonowały inaczej. Wstała i coś mamrocząc, skierowała się ku wyjściu. Liz ze zdumieniem odprowadziła ją wzrokiem. Nie podejrzewała, że Maria tak zareaguje. Że od razu tak zareaguje. Chyba będzie ciężej przez to wszystko przejść, niż się spodziewała.
c.d.n.