Page 3 of 16

Posted: Mon Dec 20, 2004 3:48 pm
by ADkA
Przepraszam , ale zdanie
Zastanowiłam się przelotnie, czy rodzice pana Hooda wykazali się inwencją i czy dali mu na imię Robin.
oraz kontynuacja tegoż
Przypuszczalny Robin Hood zawahał się przez chwilę.
wywołało u mnie salwę śmiechu! :cheesy:
Nie wiem skąd Ci się to bierze, ale takie wtrącenia są wyśmienite! :haha:

Wogóle całość jak zwykle idealna. Hmm.. i znowu pochlebstwa, ale słuszne, więc się nie wycofuję! :wink: Niech inni się silą na krytykę. :wink:

I podobnie jak Ela, czytając niektóre fragmenty miałam wrażenie, że piszesz z autopsji, szczególnie fragmenty o poczuciu obowiązku. Bardzo sugestywne! 8) :mrgreen:

Taa.. to na tyle dzisiaj! :roll:

Posted: Wed Dec 29, 2004 3:22 pm
by Nan
Elu, Elu, Elu, o Aleksandrze to wiesz... na razie cicho-sza, na f4f oprócz cudownych zdjęć są również szalenie interesujące komentarze :roll: ekhm. W każdym razie warto looknąć, bo momentami tarzałam się ze śmiechu.
Sobota miała być niedzielą i znowu jest środą... Co bardzo wyraźnie, razem z tymi stosami książek, którymi powinnam się zająć, świadczy o moim poczuciu obowiązku. Pojawia się najczęściej wówczas, gdy jestem do tego zmuszona, więc stwierdzenie o "autopsyjności" niektórych fragmentów poczytuję sobie za sukces.

Pojutrze Sylwester, tak więc życzę Wam wszystkim szampańskiej zabawy, romantycznej atmosfery, spokoju ducha*. Nie tylko w Nowy Rok...

* - niepotrzebne skreślić.

Wy sobie poczytajcie, a ja... powędruję dalej walczyć z komputerem, choć mam niejasne wrażenie, że jestem jak Don Kichot.

Część 5

Chris:
Jak wyglądałoby moje życie, gdybym został z nimi i nie był Chrisem, a Zanem? Nie miałbym ani mojej obecnej matki, ani ojca, który o tej porze pewnie siedział z nosem w swoich papierach, nie miałbym zwariowanego rodzeństwa... Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że być może byłem szczęśliwszy od Jennie, której życie było znacznie bardziej skomplikowane.
(...)

PS: Obiecuję poprawę... w niedzielę :roll:

Posted: Wed Dec 29, 2004 4:49 pm
by Magea
Jedno słowo więcej brak : SUPER :cheesy:

Posted: Wed Dec 29, 2004 5:43 pm
by age
Więc jednak uśmierciłaś Maxa. Osobiście nie byłam co do tego przekonana. :?
Najbardziej rozbawiło mnie to Pani E :lol: :lol: :lol:
Zastawiam się też nad przyczyną zmiany u Alex. 8)
W każdym razie czekam na więcej. :wink:

Posted: Wed Dec 29, 2004 6:02 pm
by onar-ek
Jezuuu już 5 częśc? :shock: A ja nawet jeszcze 4 nie przeczytałam... Ech chyba trzeba to nadrobic 8)

Posted: Wed Dec 29, 2004 9:19 pm
by Magea
Num szkoda że Max nie żyje ...... ale kto wie co się zdarzy w następnych częściach .... :roll: z góry pisze że nic nie sugeruje ...

Posted: Thu Dec 30, 2004 11:46 am
by maddie
A wiesz Nan, że jak dalej pójdziesz takim tempem to niedługo ci się skończą części do wklejania? Dlatego sugerowałabym wyciągnac z szuflady Ośmiorniczkę i brać się do "klejenia"* :D Chyba, że już trochę nadrobiłaś przez ten ostatni miesiąc...

* oczywiście chciałabym ci zaznaczyć, że nie poniosę z tego żadnych korzyści :wink: Jak zwykle zresztą :cheesy:

Posted: Thu Dec 30, 2004 9:50 pm
by Hotori
Chciałam napisać coś mądrego, ale tak mnie rozbawiły przemyślenia biednego Chrisa, że nie zdołam się dziś wymądrzać :mrgreen: :wink:
To jednak musi być szok kiedy dowiadujesz się, że twoi rodzice to kosmici, a historia ich życia nadaje się na scenariusz do filmu G. Lucasa 8)
No i to obsesyjne oglądanie się w lusterku...ach, ta telewizja :twisted: :lol:

Posted: Thu Dec 30, 2004 10:18 pm
by Ela
Tak, to najmądrzejsza decyzja jaką podjęła Isabel. Zdaje się że powrót do Roswell dobrze zrobi nie tylko Alex, jej także przywróci równowagę. I tak jak napisała Hotori, wyzerunek Chrisa - Zana, jego przezabawne przemyślenia dotyczące odnalezienia się w zupełnie nowym świecie, doskonałe Nanuś. Mocną stroną tego opowiadania jest lekki ton, odrobinę humoru jaki nadałaś swoim postaciom. Smakowite to wszystko :D
Dzięki Słonko,

Posted: Thu Dec 30, 2004 10:23 pm
by Magea
Popieram w 100% wypowiedź Eli .... :cheesy:

Posted: Sun Jan 02, 2005 1:46 pm
by Nan
No i proszę, kolejny rok na Forum... Ciekawe, ile przybędzie tłumaczeń i nowych opowiadań :wink: Miłej lektury przez cały rok, a tym, którzy piszą - nieustannej Weny i czasu.

Zawsze się sobie dziwię, czemu piszę nie o tym, o kim lubię czytać. Wiadomo chyba, że bardziej skłaniam się ku parze Rebels... a jednak nie uświadczysz tu ani Tess, ani Maxa. Ale ponieważ moje koncepcje z każdą dalszą częścią ulegają kolejnym niewielkim zmianom... :roll: Jednak na samym początku wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej.

No i proszę, zrobiłam sobie kilka dni przerwy, napisałam kolejną część i nagle okazuje się, że jutro szkoła, ja nic nie zrobiłam i czekają mnie jeszcze dzisiaj cierpienia Wertera. Przypuszczam raczej, że będą to moje cierpienia, z chemią i fizyką w tle, ale cóż... Półtora miesiąca do ferii.
Miłego czytania :wink:

Część 6
(...)
Michael:
Ta. Ja, Michael Guerin, jestem kowbojem. Nie, źle to zabrzmiało. Ale to jest to. Idealny stan dla takich jak ja – skoro nawet przydomek stanu odnosi się do mnie – Stan Samotnej Gwiazdy. Do licha, to nawet bardziej dosłowne, niż mogłoby się wydawać. Zdziwisz się, jak powiem, że jestem kosmitą...? Nie...? To dobrze. Otóż jestem kosmitą, od dwudziestu lat jeżdżącym po Teksasie. W tym miejscu jest chwila na głośny śmiech. Już? Dziękuję.
(...)

Posted: Sun Jan 02, 2005 6:06 pm
by Magea
Michael kowbojem ..... Gartuluje pomysłu .... ^_^ tylko czmu nie moge go sobie wyobrazic w roli tego kowboja ^_^

Posted: Mon Jan 03, 2005 1:26 pm
by onar-ek
Nadrobiłam wszystko 8) I... I jestem pod wrażeniem! To co piszesz jest tak realistyczne, że czasami wydaje mi się, że widzę takiego Michaela na koniu czy zdenerwowana Is. Zabawne jak losy wszystkich się układają, aby wrócic do Roswell co :wink:
Już nie mogę doczekac się kolejnej cześci... Jestem ciekawa co skłoni Liz do powrotu? :wink:

Posted: Mon Jan 03, 2005 4:03 pm
by ADkA
Najlepsze u Nan jest to, że w każdej kolejnej części zawsze pojawia się element humorystyczny, który prócz tego, że dodaje i tak świetnie napisanemu opowiadaniu uroku, to jeszcze nadaje mu lekkość i realizm. Z każdą linijką człowiek czeka, co też ona znowy wymyśliła? :wink:
Nawet tragedia Marii, nie wycisnęła ze mnie łez, współczucie tak, ale równocześnie nuta optymizmu zaczęła już we mnie kiełkować...
Tak, akcja powolutku, lecz konsekwentnie wraca do Roswell... :cheesy:

Posted: Mon Jan 03, 2005 7:42 pm
by Magea
onar-ek wrote: Jestem ciekawa co skłoni Liz do powrotu? :wink:
Może będzie chciała Chrisowi i swojej corce pkazać rodzinne stronnny ..... chciaż czuje że Nan na bank cos innego wymiśli ... :cheesy:

Posted: Mon Jan 03, 2005 11:13 pm
by Ela
Michael kowbojem Nan ? Żadne zachodnie pisarki chyba nie wymyśliły czegoś tak ciekwego. :lol: Moja wyobraźnia spłatała mi niezłego figla, co podsyciłaś swoim niezrównanym, pełnym humoru tekstem, i dawno się tak nie śmiałam. Świetnie przedstawiałaś charakter Michaela, którego wiek troszkę stonował, dodał mu ciepła i nieśmiałości a jednak sprawiłaś, że uwierzyłam w tę postać. Historia pomału zatacza koło a zbłąkani wędrowcy wracają do domu.
Doskonałe Aniu. :D

Posted: Tue Jan 04, 2005 12:23 pm
by age
Niewiele mogę dodać do tego co już było w poprzednich komentarzach. Chyba tylko tyle, że to opowiadanie jest inne tych, które czytałam i czytam, przyjemnie inne.
Z każdą linijką człowiek czeka, co też ona znowy wymyśliła?

Właśnie co wymyślisz w następnej części? :cheesy: W każdym razie czekam. :wink:

Posted: Sat Jan 08, 2005 10:35 pm
by Nan
Ta część nieco wcześniej... ze względu na to, że mam nadzieję jutro poświęcić się pisaniu wypracowań (co nie oznacza, że to zrobię... :roll: )
Zawsze wolałam czytać o bohaterach jeżdżących na koniach niż na motorach czy samochodami - jaki wielki wódz, król, czy zwykły rycerz jeździł na czymś mechanicznym...? A że Teksas do jeżdżenia konno jest wymarzony, jak sądzę z tego, co czytałam, to i wyszedł Michael-kowboj :wink: Moja wielka, niespełniona miłość do koni - to po dziadku :P
I jak widać lubię przydługie wstępy - potrzebowałam aż sześciu części by zasygnalizować chęć powrotu połowy bohaterów. A w całości wrócą za ho-ho...
Przyznaję, że nie mam pojęcia, co przerabia się na matematyce w Stanach. Co prawda w samym serialu było coś z geometrią i sumą kątów w trójkącie, którze rzekomo wynosiły 360 stopni (co fatalnie świadczy o poziomie agentów FBI!), ale bez przesady.

PS:
Z każdą linijką człowiek czeka, co też ona znowu wymyśliła?
Ja myślę cały czas, ale skutki mogą być groźne, bo czasami wymyślam takie głupoty, że powinnam zatrudnić się w redakcji jakiegoś kolorowego szmatławca.

Część 7
(...)
-Jak ty to zrobiłaś? – zapytałem z niedowierzaniem.
-Mówiłam ci, zmiana struktury molekularnej – odparła spokojnie Jennie. Odwróciłem się i popatrzyłem na nią dziwnie. Jennie podniosła znowu rękę i serce momentalnie podeszło mi do gardła – a jeśli i mnie zmieni w kupkę popiołu...?
Ale okazało się, że nie miała zamiaru unicestwiać mnie, przynajmniej nie wtedy. Za moimi plecami poczułem niewielki ruch, zerknąłem przez ramię i uskoczyłem przerażony do tyłu. Oto bowiem na moich oczach kupka popiołu, którą macałem, zaczęła zmieniać swoją formę, by znów stać się krzakiem róży!
Popatrzyłem na Jennie nieco błędnym wzrokiem.
-Zbladłeś – stwierdziła uśmiechając się lekko. – Chyba nie myślałeś, że ciebie też zmienię? Nie jestem niebezpiecznym potworem.
Odwróciłem wzrok i zamrugałem kilka razy oczami, żeby nie spojrzeć jej w twarz, bo dokładnie to sobie pomyślałem.
(...)

Posted: Sun Jan 09, 2005 11:19 am
by age
Ta część uświadomiła mi, że Jennie i Chris to moje ulubione postacie w tym opowiadaniu. Właściwie to lubię zwłaszcza Chrisa, ale Jennie jest na drugim miejscu zaraz przed... Alex. :? Nie potrafię tego wytłumaczyć. :roll:
Wydaje mi się, że Jennie mimo początkowych oporów, to właśnie Chrisowi powie o swoim poczuciu winy. Oczywiście to tylko takie moje domysły. :mrgreen:
Zastanawiam się też, czy historia Maxa rzeczywiście kończy się na tym betonie. Nie wiem dlaczego. :?
Z tego chyba wynika jak niewiele wiem. :mrgreen: Ale to tylko jeszcze jeden powód, by czekać na nastepne części. :wink:

Posted: Mon Jan 10, 2005 6:53 pm
by Magea
age wrote:
Zastanawiam się też, czy historia Maxa rzeczywiście kończy się na tym betonie.
Chciałam właśnie o tym napisać ... ja w to wątpie że on zostal na tym betonie .... ale to tylko moje wątpliwości ..:D.. I znowu pani E ..... :) jak miło .... Nic tylko Cie chwalić za kolejną cześć ....