T: Objawienie-Revelations [by EmilyluvsRoswell]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Mon Dec 29, 2003 10:12 pm

A mnie sie wcale nie dłużyło...no chyba ze w sensie takim, ze nie mogłam sie doczekać kolejnej części...Elu pięknie tłumaczysz i niech ci głupiutkie myśli nie przychodzą do głowy :wink: czy nie raz podkreslałysmy to ja, Nan&co? To taki typ refleksyjnego opowiadania...
Nic dziwnego ze Emily zdobyła tytuł autorki, która"powinna pisać dla serialu"...czytaliscie jej "Home series"? Składa sie z siedmiu części, ja w wakacje pokonałam pięc, reszta czeka na lepsze czasy :wink: to w pewnym sensie alternatywna wersja 2 sezonu, rozpoczyna sie sceną która zamyka Destiny...wydarzenia potoczyły sie jedna "troche" inaczej. Owszem, Liz odedszła od Maxa, ale nie uciekła na Florydę z podkulonym ogonem, zostawiając chlopaka w stanie szoku. Max( to zreszta jeden z jego nalepszych"portretów") ma po WR poważne kłopoty emocjonalne, ale stara sie wziąść w garść i być silnym przywódcą, zamiast usychać i wzychać do panny Parker. Isabel nie wodzi Alexa za nos, a Michael nie biega wokół wrzeszcząc i traktując Maxa jak śmiecia, tylko stara sie go- uwaga- wspierać. Bohaterowie pozostaja ludźmi, których pokochaliśmy w 1 sezononie. Są silni, inteligentni i oddani sobie na dobre i na złe. Fabuła też przypomina atmosferę 1 sezonu, koncentrując sie na przezyzyciach bohaterów i ich drodze w poszukiwaniu prawdy o sobie. Gdyby Katims&Co mieli podobny pomysł, nie musieliby sie martwić o oglądalność, a scenariusz Smallville mozna by było schować na dno szuflady w oczekiwaniu na baaaaardzo chude czasy :wink:
Dzieki Elu :P

Image

miejmy nadzieje, ze tak sie skonczy następny rozdział.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

lonnie
Starszy nowicjusz
Posts: 138
Joined: Sun Dec 28, 2003 4:05 pm
Location: Łomża
Contact:

Post by lonnie » Mon Dec 29, 2003 11:29 pm

elus dzieki :D
jestes boska :wink:
nom to ja zabieram sie do czytania...
slem pozdrowka :)

lonnie
Starszy nowicjusz
Posts: 138
Joined: Sun Dec 28, 2003 4:05 pm
Location: Łomża
Contact:

Post by lonnie » Tue Dec 30, 2003 1:09 am

przeczytalam...i siem zalamalam...
no bo jak ja niby mam zyc normalnie jak ja nie wiem co bedzie dalej... :cry:
ufff... jak emili nie pospieszy siem z nastepna czescia to znajde ja pocwiartuje tasakiem i usmarze na zjalczalam masle :twisted:
:jezyk: heh zartowalam oczywiscie...:) no ale jak ja nie nawidze tak czekac... :?

User avatar
natalii
Zainteresowany
Posts: 306
Joined: Wed Jul 30, 2003 1:41 am
Location: Poznań

Post by natalii » Tue Dec 30, 2003 1:15 am

nie było mnie tu ponad miesiąc i widzę że mam dużo do nadrobienia kolejne części Objawienia, Antarskie Niebo i nowe opowiadanko Niekończąca się bitwa :) już zabieram się za nadrabianie zaległości :cheesy:

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Dec 30, 2003 9:49 am

Czytaj, Natali, jest co :wink:
No teraz wyszło szydło z worka, potwór ze mnie :? Ale przynajmniej ponarzekałam na Wenę i wyszło mi to na zdrowie, bo przyczłapała, przysiadła zrezygnowana na biurku na telefonoie i przyglądała się smętnie moim wysiłkom, podrzucając co jakić czas jakąś myśl i przynajmniej mam już szkielet artykułu (biedne dziecko XXI wieku nie umie napisać artykułu bez komputera... :roll: ). Czasami widać trzeba dać opiekunom mocnego kuksańca :wink: i nie zważać na jęczące i marudzące osoby.
A tak a propos... jakiej wielkości jest Wena? I jak wygląda...? A może każdy ma inną Wenę?
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Tue Dec 30, 2003 11:16 am

Nan, nawet wielcy artyści mieli kłopoty ze swoją zagubioną weną, czyli tym co nas napędza, powoduje, że czujemy radość a może czasem szczęście i mamy ochotę podzielić się nim z innymi.
Szkoda, że nie towarzyszą nam stale. Mimo wszystko, jak się pojawi jest darem, który warto doceniać i korzystać. Dla nas samych...bo nas dopełnia. Jest w naszych zmysłach i doznaniach.
Mnie nachodzi, kiedy czuję się bezpiecznie, często w nocy, czasem przy słuchaniu muzyki, przeczytaniu czegoś co mnie wzbogaci, oglądnięciu czegoś co poruszy wyobraźnie i serce. Czasem ot tak, po prostu kiedy w nocy jestem na balkonie i wsłuchuję się w ciszę a czasem jak stoję na łóżeczkiem mojej córki i patrzę jak spokojnie śpi...
Banalne ? Może ale chyba na tym to polega. Nuda, zniechęcenie, zmęczenie są jej największymi wrogami. Potrzebuje także wsparcia i uznania. Ale czasem może warto dać jej od siebie odpocząć ? I tak, prędzej czy później wróci. :P

Lizziett, dzięki za fanarcik - muszę zabrać się za Home Series, ale najpierw chcę wreszcie skończyć Lethal Whispers, który zostawiłam sobie na poświąteczny spokój. :P

I jeszcze jeden fanart, nawiązujący do następnej części...oby się tak nie skończyło.
Image

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Fri Jan 02, 2004 11:41 am

No wreszcie! Emily wrzuciła 36 rozdział! Zaledwie zdążyłam zerknąć, ale już mogę stwierdzić, adrenalina moze człowiekowi skoczyć :wink:
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Fri Jan 02, 2004 11:56 am

Dzięki Aneczko, widziałam i jutro zabieram się za tłumaczenie... :P
Sama jestem niewiarygodnie ciekawa i przyznam się, brakowało jej.
A Emily napisała tak, usprawiedliwiając swoją nieobecność:

"Mam nadzieję, że spedziliście cudownie przerwę wakacyjną. Przepraszam za opóźnienie ale byłam w domu u swoich rodziców i kiedy tam jestem naprawdę nic nie piszę. W każdym razie przesyłam kolejną część. Szczęśliwego Nowego Roku !"
EM :)
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Sun Jan 04, 2004 7:15 pm

Dzisiaj kolejna część. To jeden z najlepszych odcinków, emocjonujący i zapadająca głęboko. Jednak ostrzegam, bardzo mocny i momentami brutalny. Przetłumaczyłam zgodnie z intencjami autorki, bez skrótów dlatego ostrożnie z czytaniem... :P


OBJAWIENIA - część 36


- Wstawaj, wstawaj.

Ktoś przywracał ją do rzeczywistości ciągnąc mocno za włosy. Powoli dochodziła do siebie, czując tłuczenie w skroniach i lekkie mdłości. Szyję i ramiona miała zdrętwiałe, ręce boleśnie wykręcone do tyłu, kiedy próbowała się poruszyć zrozumiała że były mocno skrępowane. Świat w oczach zawirował a w żołądku poczuła skurcze.

W końcu pokój zatrzymał się w miejscu i Liz zobaczyła, że leży na podłodze w pokoju dziennym, przywiązana za kostki do nogi od kanapy. Słabe światło dnia przedostawało się przez drzwi balkonowe, słońce zachodziło za horyzont zwiastując nadchodzący zmrok.

- Wystarczy. Wiesz, że nie uderzyłem cię za mocno – kilka centymetrów przed sobą zobaczyła stopy kogoś, kto wstawał z kanapy. Nie musiała patrzeć żeby się zorientować, że należały do Nicholasa.

- Podnieś się – nalegał. Pochylił się i pociągnął za sznurek, opleciony wokół rąk, zmuszając żeby usiadła. Jęknęła mając wrażenie, że wyłamie jej ramiona ze stawów. Zastanawiała się dlaczego włosy opadają jej na twarz, mimo, że wcześniej je związała, kiedy szorstkie palce odgarnęły je do tyłu.

Pojawił się przed nią Nicholas z tą swoją niepokojąco młodą twarzą, na której malowało się teraz skupienie. Kucnął przed nią i zmarszczył brwi – Przyznam ci się, nie wiem co z tobą zrobić. Nigdy nie sądziłem, że Max gustuje w tak różnych typach.

Popatrzyła na niego z wściekłością nie mając zamiaru dać się sprowokować i stać się obiektem żartów dla tego niewyrośniętego psychopaty.

- Och, rozumiem. Tess miała w sobie ogień a ty jesteś szarą myszką – uśmiechał się złośliwie – Zawsze robisz to czego oczekuje od ciebie ten chłoptaś ? Gotowa na każdą jego zachciankę ? – ciągnął zwężając oczy. Wyciągnął palec i obrysowywał kontury jej twarzy, aż szarpnęła się do tyłu.

Roześmiał się – A może nie tak potulnie i grzecznie, co ? - pochylił się i poczuła na twarzy gorący oddech. Przesunął rękę pod włosy i przytrzymał za kark osadzając na miejscu, drugą brutalnie przycisnął do piersi – A może zamiast grzecznej dziewczynki obudzi się w tobie piekielna kocica ? Może tego brakowało Maxowi ? Co mu bardziej odpowiada ?

Wcisnęła plecy w bok kanapy i zamknęła oczy pewna, że Nicholas słyszy głośne walenie serca ze strachu. Odraza i wstręt skręcały żołądek i zaczęła się zastanawiać co by zrobił gdyby teraz na niego zwymiotowała ? Cofnął ręce i usłyszała ruch powietrza kiedy się trochę odsunął. Otworzyła oczy, zobaczyła jak z ciekawością jej się przygląda.

- Muszę ci powiedzieć, jestem zaskoczony że Tess tak kurczowo się tego trzymała. Musiało przecież być dla niej przykre wiedząc, jak Max wybiera ciebie – podniósł w górę brew – Założę się że do końca ją skręciło gdy dowiedziała się o twojej ciąży. Spadkobierca Maxa urodzony przez ludzką wywłokę – drwił – Głupia suka. Wychowywana na królową a nawet nie umiała utrzymać go w łóżku.

Chciała mu powiedzieć, że Max nigdy nie był w jej łóżku ale ugryzła się w język. Musiał to zauważyć bo znowu złośliwie się uśmiechnął.

- No dalej – prowokował ją – Ulżyj sobie i powiedz co ci leży na sercu. I tak niedługo poznam wszystkie twoje tajemnice – dodał z naciskiem. Tym razem ujął w dłonie jej policzki. Wzdrygnęła się. Ten gest tak bardzo przypomniał Maxa, kiedy chciał ją pocałować.

- Nie mam ci nic do powiedzenia – rzuciła zuchwale uwalniając głowę z ucisku rąk, chcąc go raczej powstrzymać niż z chęci popisania się odwagą.

- Och, na pewno masz - szeptał, pochylił się i patrzył w oczy. Przesunął dłonie przez jej włosy i przycisnął je do skroni – Na przykład gdzie jest twój bachor ? Hmm ? – ściskał coraz mocniej – Znajdę go wcześniej czy później więc zrób to lepiej dla siebie.

Milczała chociaż wiedziała o nieuchronności tego co nieuniknione. Marną pociechą było to że naprawdę nie miała pojęcia gdzie był Zander i gdzie wyjechała Rachel.

Nicholas pochylił głowę, obserwując ją chwilę – Interesujące. Więc zostajesz przy swoim. Powiedz kiedy się zdecydujesz – uśmiechnął się chytrze.

Ucisk coraz bardziej się wzmagał, zimne, zdradzieckie wchodzenie w zakamarki umysłu. Zamknęła oczy i starała się uwolnić myśli ale to tylko wywołało jego śmiech i zwiększenie uchwytu. Palce przenikały czaszkę jakby przebiły się przez blokadę i wniknęły w głąb. Czuła silny ból, wydawało się że mózg wylewa się na podłogę. Zacisnęła mocno zęby walcząc ze sobą aby nie krzyczeć, kiedy przedzierał się przez jej wspomnienia zamieniając je w pobojowisko. Wbrew sobie wydała cichy jęk i Nicholas natychmiast ją puścił.

Pochyliła się do przodu nie mogąc utrzymać prosto głowy. Spazmatycznie łapała powietrze, pulsowanie w czaszce przyprawiało ją o mdłości a polerowana, drewniana podłoga tańczyła przed oczami. Po policzkach płynęły łzy. Nie mogła wiedzieć ile zobaczył – co poznał ale to, że przestał naginać jej umysł, nie było pocieszeniem.

- Jesteś silna jak na człowieka – przyznał niechętnie - nawet z ukrytymi zdolnościami. I wyjątkowo oddana. Nic dziwnego że Max wybrał ciebie a nie Tess – parsknął – Ale nie wyobrażaj że ocaliłaś syna odsyłając go – popchnął jej głowę do tyłu żeby na niego popatrzyła. Miał bezwzględny wyraz oczu – Znajdę go, tak jak znalazłem ciebie – rzucił wzrokiem w stronę drzwi na plażę – I żaden Max Evans mnie nie powstrzyma.

Czuła nierówne bicie serca. W tym czasie Max musiał już przybyć na Florydę. Czy krył się w cieniu, czekając na dogodną sposobność ? Czy Nicholas go wyczuł ? Może tak, bo nagle podniósł się i podszedł do okna. Przy całej pewności siebie był niespokojny. A nawet zdenerwowany. Na pewno jest jakiś sposób który mogłaby przeciwko niemu wykorzystać.

W głowie jeszcze pulsowało ale starała się powoli głęboko oddychać i rozjaśnić poplątane myśli. Wiedziała że powinna się skupić jednak nie umiała się uspokoić. Co zrobi Max ? Jaki Nicholas miał plan ? Gdzie była Rachel ? Co poczną rodzice kiedy nie wróci do domu ? Gdyby odeszła, czy Zander będzie ją pamiętał ? Lęk przebijał jednak wszystko i nie mogła się skoncentrować. Rozumiała, że powinna próbować się uwolnić, że nie pomoże Maxowi leżąc bezwładnie na podłodze, jednak sznury trzymały mocno a nóż ukryła pod materacem w swoim pokoju, jeżeli Nicholas go już nie znalazł.

Jego głos przedzierał się przez kotłowaninę myśli – Gotowa do następnej rundy ? - zadowolony kucnął przed nią. Sięgnął w jej kierunku a Liz cofnęła się instynktownie, z jękiem protestując. Nie mogła jednak uniknąć tych małych, silnych rąk cisnących się do głowy. Zrezygnowana przymknęła oczy.

- Teraz, teraz – szeptał blisko twarzy - Nie zrobię z ciebie rośliny. Na razie. Nie uśmiecha mi się żebyś paplała jak idiotka kiedy pojawi się Max. Wtedy do niczego mi się nie przyda. A poza tym – pochylił się i szeptał jej do ucha – Zawsze gustowałem w urokliwych i zakręconych kobietach.

Gniew, gorący i dławiący poruszył coś głęboko w żołądku i przedzierał się przez żyły. Nie mogła siedzieć biernie i czekać aż Nicholas wykorzysta ją przeciwko Maxowi ani pozwolić okradać się z myśli. Nigdy nie miała zamiaru poddawać się bez walki. Otworzyła oczy i czekała. Odsuwała się kiedy przycisnął twarz do jej szyi, kiedy zsunął rękę dół, od skroni poprzez kość obojczykową zatrzymując się na piersi. Nic nie powiedziała kiedy szarpnął brodawkę a potem szczypał z sadystyczną radością. Mleko zaplamiło koszulkę, a Nicholas zachichotał.

- Ciekawy jestem jak zareagowałby Max ? – mruczał – Gdyby wszedł i zastał mnie między twoimi nogami ? Oczywiście nie byłby to pierwszy raz gdyby cię przyłapał z kimś innym, co ? – zapytał ciekawie – Ale teraz byłoby inaczej. Prawdziwie – ręka powędrowała w dół, w stronę uda i wsunął palce w nogawkę szortów..

Liz zadrżała i z trudem przełknęła ślinę – Nie pochlebiaj sobie – rzuciła zanim pomyślała – Nic, cokolwiek tutaj zrobisz nie będzie prawdziwe.

Nicholas odsunął się, oczy mu zaiskrzyły – Tak myślisz ? – warknął – A już myślałem, że masz mózg. Zrobisz wszystko co mi się spodoba i to będzie prawdziwe – podniósł jej podbródek i zmusił żeby na niego patrzyła – Skoczyłabyś ze skały, żeby ratować swojego cennego Maxa, prawda ? – plunął z nienawiścią. Puścił ją nagle i wstał – Sprawdzę czy dom jest bezpieczny ale będę cię słyszał więc nie wysilaj się na jakieś pomysły. Przecież nie chcesz mnie rozgniewać po tym wszystkim – dodał uśmiechając się do niej szeroko.

Patrzyła na niego i myślała jak bardzo to aroganckie zachowanie i okrutny błysk w oczach kłóci się z dziecinnym wyglądem – Czy to cokolwiek zmieni ? – zapytała spokojnie – Przecież i tak mnie zabijesz.

Uderzenie było nieoczekiwane i przyszło tak nagle, że głowa odskoczyła zanim zdała sobie sprawę z obecności ręki zmierzającej w stronę twarzy. Gorący, czerwony ogień wypełzł na policzek i zamknęła oczy czując jak ból rozsadza go od środka.

- Wszystko nadejdzie stopniowo – powiedział – Pamiętaj o tym.

Liz siedziała ciągle w tej samej pozycji, przyciskając policzek do boku kanapy i słuchała jak Nicholas wychodzi z pokoju. A więc trafiła w jego czuły punkt. Oczywiście, czy kpiąc z niego przeżyje, to inna sprawa. Wzięła kilka głębokich oddechów i z drżeniem wypuściła powietrze. Twarz paliła od uderzenia ale to nie było ważne wobec płomiennej furii jaka zaczynała w niej rosnąć. Czas zacząć działać.

Pamiętała jak Nicholas zaskoczył ją wcześniej swoją zdolnością cichego poruszania się po domu jednak najwyraźniej teraz nie zależało mu na tym. Słyszała jak gadając do siebie sprawdza każdy pokój, trzaska drzwiami otwierając zamki. Ramionami odepchnęła się od kanapy krzywiąc się przy każdym ruchu. Kręciła się po podłodze aż zatrzymała się na długość sznura przywiązanego do kostek nóg. Zaczęła się koncentrować na wzrastającym w niej gniewie, który skręcał żołądek, wracając pamięcią do gróźb Nicholasa, wspominając lekceważące uwagi i brutalne zachowanie. Przyzywała go i namawiała, pozwalając rosnąc mu w sobie i brać w swoje posiadanie. Robiło się gorąco i czuła jak podnosi się temperatura, proporcjonalnie do nastroju.

Palce zaczęły mrowić. Kierowała całą siłę umysłu w kierunku rąk, wykręcając i szarpiąc dłonie gdzie na przegubach tkwiły mocno zawiązane sznury, próbując wyobrazić sobie jak pękają. Serce się tłukło, pot wystąpił na czoło a ona walczyła o odzyskanie wolności, powtarzając w pamięci to wszystko co zrobił Nicholas. Przypominała sobie do czego był zdolny wobec niej, co planował zrobić Maxowi, Zanderowi gdyby go znalazł i jak ją dręczył.

Mała iskra pojawiła się tak nagle, że prawie krzyknęła. Czuła płomień liżący przeguby, zacisnęła zęby starając się nie zwracać uwagi na ból, szarpała rękami, czując jak paliły się sznury. W chwilę potem pękły uwalniając ją. Rzuciła się na kanapę starając się zdusić ogień zanim się rozprzestrzeni. Nie było czasu żeby sprawdzić w jakim stanie były ręce, trudno było cokolwiek zobaczyć bo łzy zamazywały wszystko, kiedy usiłowała rozplątać węzły wokół nóg. Ręce miała niesprawne, skóra na dłoniach odzywała się boleśnie ale jakoś sobie poradziła. Była wolna.

Straciła kilka cennych sekund wsłuchując się jak w dalszej części domu kręci się mamroczący do siebie Nicholas. Zrzuciła tenisówki i stąpała boso najciszej jak umiała. Największą szansę ucieczki miała gdyby teraz wyszła na mroczną plażę. Ostrożnie otwierała oszklone drzwi, wsłuchując się w każdy dźwięk jaki odbijał się w cichym pokoju. Powietrze na zewnątrz było męczące, wilgotne i lgnęło do skóry, napełniając płuca mętną zupą. Wydawało się jakby zawisło na niej kiedy przemykała się dookoła domu i wysunęła na szeroką przestrzeń piasku.

Wystarczył moment żeby ruszyła biegiem. Miała wrażenie że słyszy za sobą jakiś ruch, chyba Nicholasa głośno przeklinającego. Coś trzasnęło – przewrócił się leżak ? – i usłyszała miękkie chrząknięcie. Ale biegła z oczami utkwionymi przed sobą bojąc odwrócić się i sprawdzić czy ktoś ją ściga. Wolałaby wiedzieć wcześniej.

Piasek przesuwał się pod stopami gdy kierowała się na plażę. Podłoże było ruchome i niestabilne ale zmuszała się do biegu. Przeguby dłoni paliły żywym ogniem, słone, nocne powietrze wywoływało irytację. Nagle coś uderzyło ją w ramię i osunęła się ciężko na kolana w piasek i żwir. Starała się podnieść, ślizgając niebezpiecznie, chcąc dalej uciekać. W uszach czuła pulsowanie, ramię bolało teraz podobnie jak ręce a kolana były pokaleczone i podrapane, jednak lęk ją napędzał. Plaża rozciągała się na całej szerokości, domy zamykały linię brzegową po drugiej stronie, daleko od wody w dużej odległości od siebie. Biegła, nie dbając co się dzieje, skupiona tylko na ucieczce.

Za sobą usłyszała jakiś inny dźwięk, głośniejszy, przepełniony bólem. Świst wypełnił uszy i skuliła się w sobie instynktownie, w oczekiwaniu na uderzenie ale nic nie poczuła. I wtedy usłyszała znajomy głos wykrzykujący przekleństwo i kolana ugięły się pod nią z wyczerpania. Upadła w piasek krzywiąc się kiedy odezwała się poraniona skóra. Usiadła i zdecydowała się oglądnąć za siebie.

Max i Nicholas kotłowali się na piachu, z zaciśniętymi rękami i dzikimi twarzami. Pomiędzy nimi widoczny był iskrzący kłąb ognia, zielone błyskawice unosiły się nad ciałami. Za nimi, w piachu widoczna była długa wyrwa z której unosiła się smuga dymu.

- Liz, odsuń się – krzyknął ostrzegawczo Max.

Posłuchała i starała się wstać pomagając sobie piętami ale wtedy jakaś, skierowana w jej kierunku moc zadała ból i bezsilnie upadła na bok.

- Nie ma miejsca gdzie mogłaby uciec – szydził Nicholas przyciskając Maxa – Nie znajdzie żadnej kryjówki w której mogłaby się schować.

Max przesunął się i zrzucił z siebie Nicholasa. Skierował na niego szybki strumień mocy ale ten go zablokował, zanim znowu się zwarli – Nigdy jej więcej jej nie dotkniesz – warczał Max – Nigdy więcej - słowom towarzyszył potężny ładunek energii, powodując że powietrze wokół nich rozbłysło i słychać było stęknięcie Nicholasa.

Liz leżała dysząc ciężko, próbując złapać oddech. Piasek przywarł do ran, które paliły coraz bardziej, miała wrażenie że serce w niej eksploduje. Każdy oddech powodował jakieś bolesne szarpnięcie w piersi. Próbowała skupić się na nich – zobaczyć co się dzieje – ale robiło się coraz ciemniej. Słowa docierały do niej niewyraźnie, rozmazane i czuła, że traci przytomność.

- ....myślisz że pozwolę ci tak odejść ? Rozmawiamy o mojej rodzinie...tylko mnie po prostu zostawić ?

- Kivar nie zadowoli się twoim cholernym, żałosnym życiem – odpowiedział Nicholas – Jesteś zagrożeniem, nie ważne że to cię nie obchodzi...żądasz....podwójnej gwarancji dla twojego bękarta ...okazania litości ? ...Nic nie zyskasz.

Ich głosy coraz bardziej miękły i oddalały się. Spanikowana, zebrała resztki sił i uniosła się na łokciu. Mrugała chcąc dojrzeć coś w miejscu gdzie wcześniej widziała Maxa i Nicholasa, ale ich tam nie było. Cichy jęk przyciągnął jej wzrok i z trudem dostrzegła nad samym brzegiem oceanu dwie postacie.

Walczyli. Liz widziała jak Max stojąc kilka kroków dalej, odrzucił Nicholasa w przeciwległym kierunku. Na krótko. Nitki zielonych błysków emanowały z ich rąk, wiedziała, że używali mocy i widziała także siłę Nicholasa, która przewyższała moce Maxa pomimo, że ten górował nad nim wzrostem. Niemal czuła rosnącą w powietrzu energię, wyglądem przypominającą błyskawicę. Nicholas uderzył nią a Max porażony atakiem potknął się upadł na kolana.

- Niee ! – krzyczała kiedy Nicholas skierował w jego stronę jarzącą rękę, ale nie mogła krzyknąć bo zaniosła się strasznym kaszlem, niemal rozrywającym płuca. Gdy znowu podniosła głowę Max leżał na plecach i chronił się przed atakiem Nicholasa zieloną zasłoną.

- Max – szeptała, nie mogąc z braku tchu niczego więcej wymówić. Podparła się rękami i usiłowała wstać ale była w stanie podciągnąć się tylko na kolana.

- Na twoim miejscu zostałbym tam gdzie jesteś - krzyknął Nicholas. Wolną rękę wyciągnął w jej kierunku, skupiając oczy i drugą rękę na Maxie. Ognisty podmuch dotarł do niej zanim zdołała się poruszyć, uderzając prosto w piersi i pozbawiając oddechu.

- Przestań – słyszała krzyk Maxa ale nie zobaczyła go. Nie widziała już mrugających gwiazd nad sobą. Klatkę piersiową przeszywał rozdzierający ból, nie czuła rąk i nóg. Chwytała rozpaczliwie powietrze, zgrzytanie w płucach zagłuszało wszystko wokół. Pod zamkniętymi powiekami wybuchały fajerwerki świateł a ziemia usuwała się pod nią.

Straciła poczucie czasu. Starała się wciągać powietrze i wypuszczać, każdy oddech był małym zwycięstwem. Stopniowo, pulsująca pod powiekami jasność zaczęła blednąć i w końcu ustała. Plaża ucichła. Zaczynała odczuwać zimno a drżenia wstrząsały całym ciałem. Czucie powracało powoli do palców i zaczynała być świadoma szorstkości piasku na skórze. Piekący ból w klatce piersiowej trochę zelżał.
Wtedy nagle rozprysnęła się nad nią woda, jak niespodziewany prysznic lub deszcz, który gwałtownie ustaje. Zranienia odezwały się w miejscach gdzie się dostała a zimny wstrząs spowodował, że zadygotała i otworzyła oczy.

Ciągle trwała noc, na atramentowym, czarnym niebie odznaczały się gwiazdozbiory a mrugające odległe, czerwone oko latarni wysyłało snop światła. Cisza wciskała się w nią z każdej strony przynosząc uczucie strachu. Gdzie są Max i Nicholas ? Gdyby jeszcze walczyli pewnie by ich usłyszała. A jeżeli nie...starała się nie myśleć co to mogło oznaczać.

Poruszyła się i wrócił ostry ucisk w piersiach. Starała się go ignorować kiedy centymetr po centymetrze podciągała do góry ciało aż usiadła niewygodnie, podpierając się rękami. Rozszerzonymi oczami rozglądała się wokoło. Plaża była pusta, nie było Maxa ani Nicholasa. Serce podpowiadało w rytm myśli, że Max może leżeć gdzieś zemdlony lub ranny, przykryty ciemnościami. W takim razie gdzie jest Nicholas ? Bardziej czuła niż pomyślała, że prędzej by ją zostawił gdyby była martwa. Nie wypełnił rozkazów Kivara i nie dowiedział się gdzie jest Zander.

Jęcząc z wysiłku próbowała podnieść się ale wciąż była zbyt słaba. Stopy wymknęły się spod niej, upadła ciężko na plecy i ból spowodował wstrząs całego ciała. Łzy nie trzymały się oczu, popłynęły po policzkach. Nigdy nie czuła się tak samotna, nawet wtedy kiedy okłamywała Maxa. Co robić ?

Odwróciła głowę patrząc na wodę, marszcząc brwi i oceniając odległość. Fale obmywały piasek kilka metrów od stóp, zbyt jednak daleko żeby to one ją opryskały. Ostrożnie przesunęła palec po ramieniu i oblizała. Był słony. To nie był pot tylko słona woda. Woda która ją ocuciła pochodziła z oceanu.

Uderzyła ją przerażająca myśl. Obaj zniknęli. A jeżeli byli....? Max ! – krzyknęła przesuwając wzrokiem po powierzchni wody - Max ! Gdzie jesteś ?

Adrenalina pobudziła ciało, spróbowała znowu wstać. Zataczając się jak pijana przysunęła się bliżej brzegu wołając jego imię. Szła pochylona, nie mogąc złapać równowagi kilka razy upadła ale uparcie wstawała i wolno przysuwała się do brzegu. Piasek był tu bardziej mokry, twardy i łatwiej było stać prosto. Zatrzymała się gdy poczuła pianę fal pod stopami. Znowu przeczesywała wzrokiem wodę sięgając oczami aż po horyzont. Natężała wzrok czując jak palą ją oczy a każdy mięsień dygocze z wysiłku.

I wtedy zobaczyła. Niewielkie zmarszczenie wody, bliżej, w stronę domu ciotki. Ktoś tam płynął. Zrobiła jeden drżący krok, potem drugi nie spuszczając wzroku z wody i modląc się żeby to nie była tylko jej chora wyobraźnia lub Nicholas. Nie przeżyłaby tego.

Z fal wyłoniła się głowa i ramiona rytmiczne uderzające w czarną głębię. Liz szła wzdłuż brzegu, każdy krok wymagał nadludzkiego wysiłku, tak jak robiła to płynąca postać do której wolno się zbliżała. Wtedy oddzielił się z fal i w stronę Liz zatoczył się Max, tracąc na twardym gruncie równowagę. Upadł na kolana, szedł na czworakach wlokąc się po piasku aż upadł.

Zrobiła jeszcze kilka małych kroków i osunęła się ciężko obok niego.

- Liz – wychrypiał. Przetoczył się na bok, ciemne oczy w których krył się strach i ulga patrzyły na nią kiedy dotykał jej włosów – Jak się czujesz ? Nie zranił cię ? – szeptał na bezdechu, prawie go nie słyszała.

- W porządku - odpowiedziała słabo. Dotknęła jego twarzy. Wzdłuż czoła biegła głęboka rana a krew zmieszana z wodą ściekała do skroni – Co się stało ?

- Nie wiem.

- Zabiłeś Nicholasa ?

- Nie wiem.

Ukłucie lęku przebiegło wzdłuż kręgosłupa – Gdzie on jest ?

Max przetoczył się na plecy a ręka bezwładnie opadła. Drugą, po omacku poszukał jej ręki i splótł jej palce ze swoimi – Nie wiem – powiedział zmęczony – Walczyliśmy w wodzie. Wszystko wokół nas się kotłowało a potem straciłem go w ciemnościach. Widziałaś jak wychodził z wody ?

- Nie, tylko ciebie.

Odwrócił do niej głowę - Liz, gdzie jest Zander ?

- Z Rachel. Kazałam jej wyjechać.

- Dzięki Bogu – mruczał. Odwrócił się i przycisnął czoło do jej czoła. Chwilę tak leżeli pocieszając się każdym dotknięciem. Odsunął się i popatrzył jej w oczy – Powiedz prawdę. Co ci jest ?

- To nie ważne – szeptała zmęczona, zamykając oczy. Czuła jak ścisnął jej rękę a kiedy zrobił to znowu, otworzyła oczy spotykając niespokojne spojrzenie. Nawet przy słabym świetle jego lęk był aż za bardzo widoczny – Później – westchnęła – Ty także jesteś ranny.

- Mogę ci trochę pomóc – powiedział łagodnie – Nie mam na tyle siły żeby wyleczyć cię do końca ale chociaż trochę. Twój oddech mnie niepokoi.

- Mam pokaleczone płuca.

Odwrócił się na bok i patrzył głęboko w oczy – Spróbuj się odprężyć.

Połączył się z nią od razu i ciepło jego oczu rozlało się w niej powodując, że poczuła się bezpieczna. Jego miłość wniknęła w nią, obmyła, ogień w klatce piersiowej się zmniejszył, pulsowanie w zdrętwiałym ramieniu ustało a ból w przegubach rąk stał się mniej odczuwalny.

- Lepiej ? – zapytał i odsunął głowę.

- Tak – odetchnęła głęboko. Co za ulga kiedy można zachłysnąć się powietrzem – Znacznie lepiej.

- To dobrze – powiedział chrapliwie i przymknął oczy.

- Max ? Max, co z tobą ?

- Przeżyję. Ale możesz pomóc mi wstać – dodał z krzywym uśmiechem.

- Wiedziałam, że nie powinieneś tracić energii na leczenie mnie – karciła go z rosnącym lękiem – Co mogę zrobić ? Co cię boli ?

- Wszystko – wymruczał – Masz dość siły, żeby pomóc mi dojść do domu ? Lepiej tu nie zostawać – otworzył oczy – Wcześniej daliśmy wystarczający pokaz i dobrze by było żeby nikt nas nie widział.

Liz przegryzła wargę i przytaknęła. Część plaży była opustoszała, wyżej stało tylko kilka domów jednak to nie znaczy, że nie mogli być przez kogoś obserwowani. Dwóch mężczyzn z zielonymi refleksami w rękach mogło wzbudzić zainteresowanie.

- Chodźmy – podniosła się ostrożnie, objęła go i pomagała wstać. Skrzywił się, oparł ciężko na niej, jednak nie protestował. Powoli, plażą wracali do domu.

- Wiesz gdzie Rachel zabrała Zandera ? – zapytał.

- Nie. I myślę, że tak jest lepiej. Ale ma telefon komórkowy, możemy przedzwonić i uspokoić ją.

Max zesztywniał – Może lepiej zaczekać.

- Ale...

- Tak naprawdę nie wiemy co się stało – przypomniał jej łagodnie.

Właśnie miała ochotę zaprotestować, jednak przyznała mu rację.

- Przykro mi – szepnął – Ja także chcę żeby wrócił.

- Wiem. Do kiedy ?

- Rano podejmiemy decyzję.

******

Pomogła mu wejść do pokoju przez balkonowe drzwi, które Nicholas zostawił szeroko otwarte. Prowadziła go w stronę kanapy.

- Nie tutaj – powiedział.

- Gdzie ?

- Kiedy się położę, nie będę w stanie się znowu podnieść – tłumaczył nieśmiało - Jest jakieś łóżko na którym mógłbym się przespać ? Potrzebuję kilku godzin żeby odzyskać siły i żeby wszystko się zagoiło.

Wyprowadziła go z pokoju i skierowała się do sypialni. Pościel leżała na podłodze, pewnie na skutek przeszukiwań Nicholasa, kiedy była nieprzytomna. Osunął się na materac nie zwracając uwagi na mokre i zapiaszczone ubranie. Bezwładnie zwiesił głowę i Liz zrozumiała jak bardzo był zmęczony.

- Zaraz wrócę – powiedziała.

- Nigdzie się nie wybieram – mruknął zamykając oczy.

Szybko wróciła do pokoju, zamknęła dokładnie drzwi balkonowe, pozaciągała zasłony i sprawdziła zabezpieczenia. Uspokojona, że mogli się czuć w miarę bezpiecznie wzięła z kuchni miskę, napełniła ją w łazience gorącą wodą, wlała trochę mydła w płynie, złapała czyste ręczniki, apteczkę i wróciła do sypialni.

Max leżał dokładnie w tej samej pozycji w jakiej go zostawiła. Postawiła wszystko na stoliku i zabrała się do oglądnięcia w jakim jest stanie. Przy świetle małej lampki widziała, że ma skaleczone, krwawiące czoło a na obu rękach świeże ślady po oparzeniach.

- Max ?

Zamrugał oczami – Hej. Wszystko gra ?

Skinęła głową starając się wzbudzić w nim zaufanie, żeby zrozumiał co chce zrobić – Chciałam cię trochę doprowadzić do porządku.

Zaskoczony popatrzył w dół na brudne ubranie – Och, wybacz – starał się podnieść – Przyniosłem tu z tonę piasku.

- Usiądź – wsunęła mu dłoń pod ramię – Martwię się o ciebie, nie o piasek.

Skrzywił lekko usta – No tak, przepraszam. Trochę mi głupio.

- Pomogę ci zdjąć koszulkę – sięgnęła za brzeg – Możesz podnieść ręce ?

Bez słowa uniósł nad głową ręce. Liz zmarszczyła brwi i podniosła w górę miękki materiał, próbując go nie urazić. Westchnęła głęboko kiedy zobaczyła jak wygląda. Klatka piersiowa była w kolorach purpury i zieleni, stłuczenia odcinały się wyraźnie od złocistej skóry.

- Och, mój Boże – szepnęła a łzy napłynęły do oczu.

- Nie jest tak źle. Kilka świetlistych uderzeń i chyba jeszcze jeden na plecach – powiedział. Wyjął jej z palców koszulkę i ściągnął przez głowę.

Pochyliła się żeby oglądnąć plecy i wzdrygnęła się patrząc na efekt starań Nicholasa. Od prawego ramienia aż za łopatkę, do pasa , skóra była prawie czarna. Ponad połowa pleców była w poparzona i pokaleczona. Kawałki bawełny od koszulki przylgnęły do najbardziej poranionych miejsc.

- Jak to jest, że nawet nie wiedziałeś o tym ? – szeptała sięgając po apteczkę.

Przytrzymał ją za rękę – Daj spokój, za kilka godzin się zagoi. Muszę tylko odpocząć a odzyskam siły.

- Pozwól wetrzeć sobie chociaż trochę kremu przeciw oparzeniom.

Uśmiechnął się słabo – Dobrze.

Unikała jego wzroku kiedy wcierała aseptyczną maść bo to był jedyny sposób powstrzymania się od płaczu. Kiedy skończyła wyjął jej z rąk apteczkę i sięgnął do jej koszulki.

- Nic mi nie jest – zaprotestowała – Wyleczyłeś mnie, pamiętasz ?

- Tylko z wewnętrznych obrażeń – powiedział krótko - Liz, pozwól.

No tak, trudno się z nim sprzeczać. Kiwnęła głową.

Ściągnął z niej koszulkę i odłożył na bok. Obserwowała jego reakcję, zmarszczenie brwi, głębsze linie na czole, lekkie napięcie ust. Spojrzawszy w dół zobaczyła stłuczenia na klatce piersiowej i ramieniu, podobne do takich jakie on miał na sobie. Na piersi wyraźnie odznaczały się ciemne ślady jakie zostawiły brutalne palce Nicholasa. Rzuciła na niego spłoszone spojrzenie ale panował nad sobą.

Delikatnie wcierał krem w zesztywniałe ramię i w miejsca na nogach do których była przywiązana. Kiedy skończył przycisnął usta do przegubów jej rąk, już wcześniej zaleczonych z oparzeń. W końcu powieki zaczęły robić mu się coraz cięższe, aż chwyciła go za ręce.

- Zaraz spadniesz – powiedziała.

- Chyba tak.

Sięgnęła w dół, zsunęła mu zapiaszczone trampki i pomogła ściągnąć spodnie. Kiedy został tylko w bokserkach popchnęła lekko prosząc żeby się wyciągnął. Jęknął cicho kiedy plecami dotknął miękkiego materaca. Ale mimo, że zmęczony i pokaleczony nie spuszczał z niej oczu.

- Co ? – zarumieniła się nagle zdając sobie sprawę, że jest na wpół naga.

- To twój pokój, prawda ? – zapytał cicho.

- Tak.

- Chodź do łóżka, Liz – szepnął – Chcę cię poczuć przy sobie.

Pragnęła tego samego ale się bała – Max, ja...

- Ciii – uspokajał – Chcę cię tylko objąć. Proszę, nigdy w całym swoim życiu nie bałem tak jak dzisiaj – wyciągnął rękę.

- Dobrze – zdjęła szorty, podniosła lekkie prześcieradła leżące po drugiej stronie łóżka. Wystarczyło tylko podnieść z podłogi nocną koszulkę i założyć ją ale tego nie zrobiła. Nie było takiej potrzeby. Ta noc powinna być pocieszeniem, kiedy oboje otarli się o śmierć. Nie było jeszcze możliwości żeby o tym porozmawiać, z wyjątkiem cichego błagania Maxa, ale oboje wiedzieli, że od niczego nie ma już ucieczki.

Łóżko się ugięło kiedy kładła się obok Maxa i naciągnęła na oboje prześcieradło. Odwrócił się, przyciągnął ją do siebie, biorąc w ciepłe objęcia. Przylgnęli do siebie a Liz westchnęła z rozkoszą, czując jego dotyk. Znała go , rozpoznawała, każda komórka ciała była wyczulona na niego. Był bezpieczeństwem i domem. Był tym, przy kim chciała być.

- Kocham cię – mruknęła sennie, odprężając się i tuląc do niego policzek.

- Ja też cię kocham – ciepłe, mocne wargi przesunęły się po jej skroniach – Śpij.

Zamknęła oczy i zapadła w sen.

Cdn.

Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Jan 04, 2004 8:40 pm

niewyrośniętego psychopaty
Z prywatnego (podkreślam! całkowicie prywatnego) punktu widzenia Nicholas był wspaniały :roll: (mam sygnaturkę z Nicholasem...) Ale z punktu widzenia mojej duszy Dreamers, siedzącej mi na jedym ramieniu i szturchającej duszę Shade siedzącą na drugim ramieniu, to jednak był potworem. I ta końcowa scena (raj dla Dreamersów) - dzięki Eluś. I ten fanart na koniec...
Image

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Sun Jan 04, 2004 11:02 pm

Brrrr... :twisted: aż mną potrzepało...walczyłam z silnym pragnieniem wskoczenia na ekran ( a raczej monitor) i skopania Nicholasowi tyłka, kiedy tak pastwił się nad Liz...która jak to zwykle u Emily jest godna najwyższego podziwu...i jak napisała Nan, końcowe sceny to raj dla duszy Dreamersa...mam tylko nadzieje, że Nicholas spoczął na dnie oceanu i nie pojawi sie niespodziewnie, psując nastrój sielanki :? no ale jak juz koniecznie musi ( a czuję że musi) zrobić come back, to BŁAGAM przyślijcie Michaela!!
Ech...warto było czekać...dzięki Eluś :P
Chciaż Max tradycyjnie leży poobijany i owiniety szmatami...ale taki już widać jego los.

Image
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Jan 05, 2004 12:55 am

Nie w szmatach Lizziet, tylko w samych bokserkach a to spora różnica.. Szczególnie dla Dreamersów. :lol:

Czytałam Wasze rozważania na temat postaci Maxa w różnych opowiadaniach, w fartuszku przygotowywał coś w kuchni, spełniający zachcianki Liz, klęczący przed nią, noszący na rękach....itd.
W Objawieniu, trudno znaleźć takiego Maxa. Może dlatego tak bardzo ono we mnie zapadło. Odepchnięty i rozgoryczony, czasami gniewny ale pełen godności i zdecydowany...Kocha ale potrafi odejść i dotrzymuje słowa. Jest pełen wahań, ma wady, ale podejmuje dojrzałe decyzje. Mądry i godny zaufania ale także pełen wewnętrznych emocji. To pełne studium wnętrza człowieka oddanego aż do bólu który w momencie odepchnięcia, zdrady przechodzi wszystkie stadia jakie zwykle towarzyszą człowiekowi aby powoli, znowu zbliżyć się do ukochanej. Patrzymy na niego oczami Liz, ale dzięki temu tak naprawdę głębiej i lepiej jego poznajemy, obserwujemy go gdy tęskni i kocha, gdy nie jest w stanie i nie może się przełamać żeby ponownie zaufać – daje więc jej i sobie czas i drugą szansę. Z żelazną konsekwencją się tego trzyma...I wygrywa, bo przy nim także wiele zmienia się w Liz. Objawienie to raj dla kogoś kogo interesuje tajemnica ludzkiej duszy i trzeba przyznać że zawiera jedną z ciekawszych osobowości Maxa.

Dzięki Lizziett za śliczny arcik. :D Nan, prowokujesz Nicholasem, szczególnie po tym odcinku. :wink:

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Jan 05, 2004 9:47 am

Komentarz rozwinę później, a teraz powiem tylko jedno - nic nie poradzę, że Nicholas przypadł mi do gustu. A może nie tyle Nicholas (chociaż również) co Miko...
Image

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Mon Jan 05, 2004 12:47 pm

Jak mówię że w szmatach, to znaczy ze leżał w szmatach :lol: a co powiesz o tych prześcieradłach?
Ale jak zwykle popieram cię Elu, juz dawno wspominałam, że Max w "Revelations" wzbudził powszechny entuzjazm, wręcz byłam zdziwiona, że kiedy po urodzeniu Zandera nie rzucił sie do stóp Liz, zalewając łzami i błagając o przebaczenie, tylko boczył sie przez następne 2 tygodnie, nikt, ale to absolutnie nikt nie chciał go zabić :wink: zamiast tego padały komentarze typu "Max ma całkowitą słuszność"..."biedny chłopak, jak musi się czuć?" itp :shock: obudziła sie więc w we mnie słaba nadzieja na to, ze może (po czasie) niektórzy zaczęli postrzegać Maxa w innym świetle, zrozumieli ze też ma prawo do bólu, do gniewu i goryczy, ze MOŻE pomysleć też o sobie i własnych uczuciach, zamiast spędzać życie na wzychaniu, przepraszaniu i adorowaniu Liz. Szkoda ze dopiero teraz :? moze obyłoby sie bez rzucania błotem za każdym razem gdy nie całował innych po tyłkach.
Emily zawsze żywiła do niego spory respekt ("Home series") i za to miedzy innymi ją uwielbiam...podobnie jak Cookieman w "Finding yourself" pokazała, ze jest zdolny odejść i pójść własną drogą, że POTRAFI, chociaż nie chce, żyć bez Liz. Podarowała mu szansę na samodzielność i niezależność...
AVE :P
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Jan 05, 2004 8:19 pm

Zapowiada się upojny miesiąc, nie ma co :? Porzuciłam ulubioną chemię (rany!!! Co za kretryn wsadził to do programu nauczania!!!) i przeniosłam się na chwilę tutaj i lepiej mi się zrobiło.
No pewnie, że dla Dreamers to OGROMNA różnica. Chociaż OGROMNA różnica była by nawet jakby podwinął rękawy... :wink: A swoją drogą to jest chyba jeden z najgorszych stanów Maxa. Być może autorzy, zainspirowani jego zadziwiającą wytrzymałością na schody, podłogi i ściany po Secrets&Lies i Control uważają, że powinien podnosić się natychmiast, bo przecież jest kosmitą... A tym czasem guzik. W Antarian Sky jest kaleką, w Objawieniach też nie jest mu lekko. W większości fanfików ludzie uwielbiają dręczyć psychicznie tak Maxa jak i Liz, ale rzadko jest to ukazane w aż taki sposób... Objawienia to prawdziwe objawienia - Max jest inny. Emily ukazuje nam go z zupełnie innej strony, którą tak właściwie się pomija. A Liz - no cóż, ja bym powiedziała, że jest to jakby "pokaz" jej siły wewnętrznej. Przecież ona ma tylko te siedemnaście-osiemnaście lat, ma dziecko z przyszłą wersją Maxa, usiłuje skończyć szkołę, stawić czoło wielkiemu wojownikowi w ciele małolata i jeszcze stara się odzyskać Maxa i zaakceptować to, że coś zielonego lata jej po rękach... Pokażcie mi drugą taką.
I jeszcze co do Nicholasa - mimo wszystko nie potrafię przestać być w mimowolnym podziwie... Ale to się nieco kłóci z tym, co sądzi ta osóbka w rozmarzonym wzrokiem (czyli Dreamers) wyglądająca mi znad ramienia (przepraszam, ale czasami mam wrażenie, że te... istotki po prostu się przyczepiły i odczepić się nie chcą. Tak to jest, jak się małemu dziecku opowiada bajki o krasnoludkach...)
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Jan 05, 2004 9:24 pm

Wpadłam na moment, żeby się przywitać, wcześniej oczywiście forum i xcom nie działało (kto się tak zabawia ? :roll: ) i podzielić się z Wami wrażeniami z Lethal Whispers, w który wpadłam po uszy 8) . Jest cudowny. Napisany pieknym, inteligentnym językiem, niesamowicie wciąga....Jestem przy 25 "czapterku" i chyba spędzę przy monitorze pół nocy. Przeszłam przez tę "żabę" Maxa, śmiałam się z dowcipów Marii i humorzastego Michaela, słuchałam cudownej muzyki którą grał Max, byłam z nim w kuchni kiedy gotował coś Liz i przekomarzał się z nią o bitwę na poduszki, teraz wyszłam z nim z sypialni, kiedy przerażony zbudził z majaków sennych, inną Liz...Nie spieszę się bo w tym trzeba się rozsmakować :D
Dzięki Lizziett, ty zawsze masz wyczucie do znalezienia i podrzucenia czegoś naprawdę dobrego...Mamo, czy ktoś nie chciałby tego przetłumaczyć ? Nie czytałam zbyt wiele fanficków, chroniczny brak czasu i raczej staram się brać za coś sprawdzonego i polecanego...
jednak parę dni temu, z ciekawości wlazłam do działu Roswell Smut...i jeszcze bardziej znudzona i zniesmaczona wyszłam. Nie dlatego, że mnie coś zaszokowało ale chyba trudno tam znaleźć coś wartościowego. Po prostu znudziło mnie obracanie (dosłownie) bohaterów wokół jednego tematu...
Dzięki Kotki za pogłębioną analizę Maxa, prawdziwe z Was Dreamerki, chociaż kiedy wyobraziłam sobie widok Nan, z Nicholasem na ramieniu, udającym Piotrusiem Pana, to trochę mnie przerosło. :lol:
Tak przy okazji - co to jest wordlessly ? bo według mnie to chyba prześcieradła... :shock:

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Mon Jan 05, 2004 9:50 pm

He Elu! Cieszę sie, ze ci sie podobało, ale tak czułam, bo ja odebrałam je całym ciałem...chwilami czułam jak słowa przenikają do moich zył i krążą wraz z krwią, zanurzając mnie w jakimś niezwykłym, trochę niebezpiecznym świecie...mniam...to za długie opowiadanie, zeby je tłumaczyć( przynajmniej dla mnie) dlatego wzięłam się za "Love by any..." tej samej autorki...notabene, pewnie tutaj wpadnie...jak wreszcie dam jej adres :mrgreen:
Max w "Lethal..." należy obok tego z "Carnival of the souls" i opowiadań Emily, do moich ulubionych...jest oddany poprostu perfekcyjnie...no i ta przyjaźń pomiędzy nim a Marią...miodzio :wink: mnie tez powalał Michael...zwłaszcza gdy chciał lecieć za Maxem do N.Y i wlec go za glowę do Roswell...założę sie, że byłby do tego zdolny...bardzo podobała mi sie też Isabel...do czasu 8)
Roswell Smut? To to na Boardello? Cóż, tam lądują wszystkie opowiadania zawierające mocne sceny erotyczne pomiędzy Maxem i Liz, niektóre z nich są ciekawe- to znaczy opowiadania, nie sceny :cheesy: - ale zgadzam sie- nadmiar takich po pewnym czasie potwornie człowieka nuży...i denerwuje.
Nan nie przejmuj się...wczoraj pół dnia tłukłam artykuł ( po ang.) na zajęcia, zeby usłyszeć "Nie jestem z tego zbytnio zadowolona" :?
Trzymaj się :P
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Jan 05, 2004 9:52 pm

Prześcieradło...? :shock: Hm... Ja się nie wypowiadam. Przepraszam bardzo, nie wiem, jakim cudem ja tłumaczę fanfiki, przy kompletnym braku głowy do tego języka :? ale mnie to się raczej kojarzy z pełnym słów, eee... słówko mi uciekło... wygadany ewentualnie... Nie wiem.
LW jest przepiękne i Eluś, zapraszamy do Czytelni, po co rozbijać ten temat, po to jest w końcu czytelnia :wink: Bo ja mogę o tym mówić i mówić, to jest przepiękna opowieść, tak jak "Love By..." i "Broken Wings" (kiedy one w końcu dadzą kolejną część?!), a Josephin i Lynn jakoś mnie tam nie zeżarły i straszne nie są... :wink:
I zapomniałaś o drugiej istotce na drugim ramieniu, która jest całkowitym przeciwieństwem tego Piotrusiowatego Nicholasa :wink:
Miłej lektury. Jest co czytać, i to w jakim stylu...
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Jan 05, 2004 11:42 pm

Dzięki, Nan. Jeszcze jedno pytanko. Czy słyszałyście piosenkę Sonique "Alive" ? Usłyszałam ją kilka ray na "Zetce" a teraz ściągnęłam z kazy. Kompletnie mnie wzięła i nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z Maxem... :shock:

Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jan 07, 2004 5:09 pm

Haa. Nie słyszałam. Może jak w końcu wezmę się za walkę z komputerem, to ją sciągnę. A co do piosenek i skojarzeń - pamiętacie piosenkę z filmu "Ghost", po polsku "Uwierz w ducha" z Demi Moore, Patrickiem Swayze i Whoopi Goldberg?
Wracając do tematu - znowu się dziwnie czuję, tak po cichutku to zawsze miałam nadzieję, że Objawienie doczeka się mnóstwa rozdziałów... I jestem ciekawa, jak przetłumaczysz 37 część, Elu :) Gdybym ja miała taką scenę w AS, to tata zrobiłby mi pogadankę (bo to potem czytał, choć udawał że nie. W końcu zaakceptował Roswell traktując je chyba jako wprawkę przed tym, o czym od dawna mówiłam). Rany, chyba się rozpłaczę przy czytaniu tego po polsku... I w tym jest cały urok tłumaczeń - że czyta się niby to samo, a jednak coś zupełnie innego, co jednak budzi te same emocje.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 9 guests