Wirtualne opowiadanie
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Liz jęknęła, gdy potężna siła rzuciła nią o ziemię. Z ręki Morque'a wytrysnęły płomienie, które jednak rozbiły się o białą tarczę, która nagle pojawiła się przed Liz. Morque przypadł do podłoża i przyłożył do niego rozwartą dłoń. Grunt pod Liz nagle się uniósł. Ziemia utworzyła jakby dwie fale po obu stronach dziewczyny, które chwilę później zatrzasnęły się na niej z ogromną siłą. Jednak nie do końca. Białe światło wyprysnęło kilkoma promieniami spod mas ziemi i rozrzuciło ją. Liz dyszała ciężko. Zaciskała dłoń na Kamieniu będącym źródłem światła. Morque spojrzał na Kamień pożądliwie. To była Perła. Wyciągnął ręce na boki. Powietrze przed nim zawirowało. Stworzenie, które się pojawiło, zdawało się być utkane z ciemności. Spojrzało na Liz. Powietrze przeszyło świdrujące wycie. Upiór rzucił się na dziewczynę. Zastawiła sie tarczą, która jednak pękła jakby była ze szkła. Dało jej to jednak sekundę cennego czasu. Sięgnęła jeszcze raz do mocy Perły. Upiór ponownie na nią skoczył, gdy jego ciało oplotła lśniąca sieć. Stwór zaczął się rzucać, jego wycie raniło uszy. Nagle zniknął. Pusta sieć opadła bezwładnie na ziemię. Liz rozejrzała się. Czuła się potwornie zmęczona, ale wiedziała że musi go pokonać. Inaczej jej bliscy nigdy nie będą bezpieczni. Tylko że nigdzie go nie było. Rzucała przestraszone spojrzenia na wszystkie strony. Naraz uderzenie pięścią w tył głowy rzuciło ją na ziemię. Odwróciła sie na plecy starając się zignorować przeszywający ból i zawroty głowy. Morque stał nad nią uśmiechając się szyderczo.
- Masz pełną moc Kamieni - odezwała się niepewnie. - Ale jak? Przecież Perła powinna cię blokować.
- Zaskoczona? - roześmiał się. - Wykorzystałem pewną sztuczkę. Coś co pozwala mi omijać tą przeszkodę. A teraz ... - wyciągnął doń w jej stronę.
Zasłoniła się Perłą próbując wykrzesać z niej energię potrzebną do stworzenia osłony, lecz była po prostu zbyt słaba. Nagle Morque krzyknął. Chwycił się za głowę, cofnął o dwa kroki i upadł na kolana. Z jego ust popłynął strumyczek krwi.
- Anekht - szepnął ze strachem.
W następnej chwili zniknął. Liz opuściła ręce. Odszedł. Czuła to. Poczuła zawrót głowy. Musi zaczerpnąć mocy Perły by się uleczyć. Nie zdążyła. Zemdlała.
- Masz pełną moc Kamieni - odezwała się niepewnie. - Ale jak? Przecież Perła powinna cię blokować.
- Zaskoczona? - roześmiał się. - Wykorzystałem pewną sztuczkę. Coś co pozwala mi omijać tą przeszkodę. A teraz ... - wyciągnął doń w jej stronę.
Zasłoniła się Perłą próbując wykrzesać z niej energię potrzebną do stworzenia osłony, lecz była po prostu zbyt słaba. Nagle Morque krzyknął. Chwycił się za głowę, cofnął o dwa kroki i upadł na kolana. Z jego ust popłynął strumyczek krwi.
- Anekht - szepnął ze strachem.
W następnej chwili zniknął. Liz opuściła ręce. Odszedł. Czuła to. Poczuła zawrót głowy. Musi zaczerpnąć mocy Perły by się uleczyć. Nie zdążyła. Zemdlała.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
No cóż, wstawiam jeszcze raz...
Morque zniknął. Liz leżała samotnie w ciemności. Jej cichy oddech był jedynym dźwiękiem, rozlegającym się w przestrzeni. Mijały sekundy, minuty, godziny.
Najpierw ciche stukanie, potem coraz głośniejsze. Zdecydowane kroki. Potem przestraszone.
Młody chłopak dostrzegł nieprzytomną dziewczynę i przestraszył się. Podbiegł natychmiast. Była sina i zimna. Westchnął z ulgą, kiedy wyczuł puls.
Ostrożnie odwrócił ją na plecy, potem podniósł z zimnego betonu. W tym samym momencie otworzyła oczy.
- Alex? ? szepnęła niedowierzająco.
Morque zniknął. Liz leżała samotnie w ciemności. Jej cichy oddech był jedynym dźwiękiem, rozlegającym się w przestrzeni. Mijały sekundy, minuty, godziny.
Najpierw ciche stukanie, potem coraz głośniejsze. Zdecydowane kroki. Potem przestraszone.
Młody chłopak dostrzegł nieprzytomną dziewczynę i przestraszył się. Podbiegł natychmiast. Była sina i zimna. Westchnął z ulgą, kiedy wyczuł puls.
Ostrożnie odwrócił ją na plecy, potem podniósł z zimnego betonu. W tym samym momencie otworzyła oczy.
- Alex? ? szepnęła niedowierzająco.
Thalia wymknęła się z pokoju. Nikt tego jednak nie zauważył - nikt poza Kyle'm. Młody Valenti obejrzał się na przyjaciół, ale oni byli zajęci roztrząsaniem pokrewieństwa między Tess a Marią. Pewnie, interesowało go to, ale ta nieco egzotyczna wersja Liz bardziej go intrygowała niż DNA babki DeLuca... Po cichu podszedł do drzwi i wyszedł od Evansów nie zwracając na siebie uwagi. Coś mu tutaj śmierdziało i nie był pewien co. Ta cała Thalia... Czego ona w ogóle chciała? Skąd jest? Nagle przystanął. Oto bowiem nieco dalej stała Thalia, twarzą w twarz z jakimś mężczyzną - wysokim, dobrze zbudowanym Murzynem, którego policzek przecinała długa blizna. Nawet z takiego oddalenia Kyle widział ciemne oczy mężczyzny, pełne niewytłumaczalnej wściekłości i zła.
-Thalia - powiedział niskim tonem i Kyle uświadomił sobie, że może być niebezpiecznie.
-Morque. Cóż za spotkanie - odparła Thalia kpiącym głosem. - Już wydobrzałeś po naszym poprzednim spotkaniu?
Kyle jednak nie słuchał ich dalej tylko zaczął powoli wycofywać się. Musi jak najszybciej sprowadzić Maxa, Isabel, Michaela i Tess!
-Gdzieś się wybierasz? - usłyszał za sobą czyjś głos i odwrócił się na tyle, by zobaczyć postać niewysokiego chłopca. W tej samej chwili Kyle poczuł, jak coś zwala go z nóg i dusi z niebywałą siłą.
-Nie ładnie jest podsłuchiwać, wiesz? - powiedział Nicholas ze złowieszczym uśmiechem, patrząc z politowaniem na szklane oczy leżącego chłopaka...
PISAĆ!!!
-Thalia - powiedział niskim tonem i Kyle uświadomił sobie, że może być niebezpiecznie.
-Morque. Cóż za spotkanie - odparła Thalia kpiącym głosem. - Już wydobrzałeś po naszym poprzednim spotkaniu?
Kyle jednak nie słuchał ich dalej tylko zaczął powoli wycofywać się. Musi jak najszybciej sprowadzić Maxa, Isabel, Michaela i Tess!
-Gdzieś się wybierasz? - usłyszał za sobą czyjś głos i odwrócił się na tyle, by zobaczyć postać niewysokiego chłopca. W tej samej chwili Kyle poczuł, jak coś zwala go z nóg i dusi z niebywałą siłą.
-Nie ładnie jest podsłuchiwać, wiesz? - powiedział Nicholas ze złowieszczym uśmiechem, patrząc z politowaniem na szklane oczy leżącego chłopaka...
PISAĆ!!!
Przyganiał kociół garnkowi? Chyba żartujesz? Straciłam na ostatnim formacie dysku pół odcinka Łzy Białej Nocy, częśc świątecznego odcinka i dużo świeżo prezepisanych tekstów ( ); w dodatku mam non stop koła i problemy z zaliczeniem ekonometrii, ale nie, siedzę przed kompem i usiłuję nadrobić. Ale jak na rzecz martwą, mój komp (czy też raczej dysk) jest złośliwy i co chwila siada kompletnie. Można sie załamać.... chyba napiszę jakis smutny fic na pocieszenie, gdzie wszystkich uśmiercam. Może być to zakończenie WIrtualnego, skoro tak mało teraz pisze...
Miałam na myśli Wirtualne Opowiadanie. Bo co do innych, to przecież i tak wiadomo, ile tego wszystkiego ostatnio powstaje. 4 sezon, opowiadania świąteczne, których robi się coraz więcej, tłumaczenie AN z mojej strony, od Hotori Klątwa Przeznaczenia i inne, więc jak widać twórczość literacka nam kwitnie. W przeciwieństwie do WO.
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Cóż, chyba powoli będziemy z fickiem zbliżać się do końca.
Morque odpowiedział zimnym uśmiechem.
- Sama zobacz - rzucił.
Ciemnośc pojawiła się znikąd otaczając Thalię. Zaraz jednak rozpękła się poprzecinana białym światłem. Morque zmarszczył brwi.
- Nie tak łatwo - Thalia pogroziła kpiąco mu palcem.
- Ciekawe - mruknął Morque. - Nie masz już Szmaragdu, dawno temu oddałaś go Alison, ale wciąż jesteś potężna. Skąd bierzesz tą moc?
- Tego się nie dowiesz - Thalia pokręciła głową z uśmiechem. - A teraz, jeśli mi wybaczysz - minęła go i ruszyła w stronę pustyni.
Choć wewnątrz była cała roztrzęsiona, na zewnątrz nie dała nic po sobie poznać. Szybciej, byle dotrzeć do Liz. Perła była przebudzona. Thalii musiała ją jak najszybciej ją dopełnić szóstym Kamieniem. To była jedyna szansa.
Morque wyciągnął rękę w kierunku jej pleców wysyłając potężne uderzenie czarno-zielono-szkarłatnej mocy. Thalia zacisnęła zęby, jednak fala przepłynęła wokół niej nie czyniąc jej krzywdy. Bezgłośnie westchnęła z ulgą. Moc szóstego Kamienia chroniła ją. Była przecież Naczyniem. Nie mogła umrzeć nim nie dopełni Perły.
Morque warknął z wściekłości. Był bezsilny. Nagle Thalia przystanęła. Z mroku przed nią wyłoniła się jakaś postać. Alex podszedł bliżej i położył Liz na ziemi.
- Sero? - spytała niepewnie, jakby nie wierząc, Thalia.
Alex mrugnął do niej.
- Te kobiety - burknął. - Same nic nie potrafią zrobić.
- Jak już będzie po wszystkim, przypomnij mi bym dała ci za to w zęby - rzuciła kąśliwie, jednak w jej głosie przebijały cieplejsze nuty.
Na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech.
- Przypomnę - skinął głową.
- Sunrise! - wrzask Morque'a rozdarł powietrze.
Murzyn skoczył w kierunku Liz, jednak odbił się od lśniąco białej ściany, która nagle pojawiła się przed nim. Walnął w nią z wściekłością. Był jednak słaby, tak słaby. Znów poczuł, jak jego siły opuszczają go w zastraszającym tempie. Anekht - przypomniał sobie. Odwrócił się sięgając myślami do swego pokoju w motelu. Jednak tego czego szukał dawno już tam nie było. Siegnął szerzej, przeszukując zmysłam całą okolicę. Było to męczące, ale musiał znaleźć anekht. Po prostu musiał. I nagle go znalazł. Bardzo blisko.
- Cześć - Nicholas uśmiechnął się niewinnie. - Morque, prawda? Wiesz, tam skąd pochodzę jesteś bardzo sławny. No, ale to cię pewnie nie interesuje. A nawet jeśli ... to już i tak nie ma znaczenia.
Uniósł dłoń. W zaciśniętej pięści tkwił złoto-czarny symbol. Anekht. Morque skoncentrował się, chcąc uwolnić moc, która zmiecie tego dzieciaka z powierzchni Ziemi. Jednak nie dał rady. Anekht błyskawicznie wysysał z niego siły. Odbierał całą energię, którą Morque przez te wieki z niego czerpał. Murzyn otworzył usta w bezgłośnym krzyku. Jego ciało w przeciągu kilku sekund postarzało się o 20 lat. A proces wciąż trwał. Skóra naciągnęła się i pękła, kości rozsypały się w pył. Chwilę póżniej na miejscu Morque'a była już tylko kupka prochów rozwiewanych przez wiatr. I trzy Kamienie wiszące w powietrzu. Kamienie, które popłynęły ku ankht i poprzez niego zostały wchłonięte przez Nicholasa. Dołączyły w ten sposób do Szmaragdu. Nicholas roześmiał się z zachwytem. Miał 4 Kamienie i anekht. Nic mu nie mogło przeszkodzić.
Thalia pochylała się nad Liz. Sero obserwował ją z lękiem. Thalia położyła dłoń na sercu Liz. Spod tej dłoni błysnęło oślepiająco białe światło. Thalia drgnęła konwulsyjnie, na jej twarzy pojawiło się cierpienie, lecz zaraz potem wielka ulga, jakby zrzuciła ciężar który nosiła już zbyt długo. Wzrok jej i Sero połączył się.
- Czas juz na nas - odezwał się Sero
Na jego twarzy znów tkwił kpiący uśmiech, jednak przeczyły temu łzy wzruszenia w kącikach jego oczu.
- Wracajmy do domu - Thalia kiwnęła głową.
Sero pochylił się nad ciałem Liz. Usta jego i Thalii spotkały się w delikatnym pocałunku. A wtedy otwarło się przejście zalewając ich łagodnym blaskiem. Kiedy zgasło, Thalia zniknęła. Ciało Alexa opadło bezwładnie, opuszczone przez kosmitę. Liz zamrugała i podniosła głowę. Rozejrzała się zdezorientowana. Nagle podniosła dłoń. Perła w jej dłoni lśniła czystym blaskiem. Nareszcie cała. Dopełniona. Liz wstała czując jak jej dusza wypełnia się tym samym światłem, które promieniowało od Perły. Jednak gdzieś w pobliżu wyczuła cień. Rozejrzała się. Kilkanaście metrów dalej stał Nicholas.
Morque odpowiedział zimnym uśmiechem.
- Sama zobacz - rzucił.
Ciemnośc pojawiła się znikąd otaczając Thalię. Zaraz jednak rozpękła się poprzecinana białym światłem. Morque zmarszczył brwi.
- Nie tak łatwo - Thalia pogroziła kpiąco mu palcem.
- Ciekawe - mruknął Morque. - Nie masz już Szmaragdu, dawno temu oddałaś go Alison, ale wciąż jesteś potężna. Skąd bierzesz tą moc?
- Tego się nie dowiesz - Thalia pokręciła głową z uśmiechem. - A teraz, jeśli mi wybaczysz - minęła go i ruszyła w stronę pustyni.
Choć wewnątrz była cała roztrzęsiona, na zewnątrz nie dała nic po sobie poznać. Szybciej, byle dotrzeć do Liz. Perła była przebudzona. Thalii musiała ją jak najszybciej ją dopełnić szóstym Kamieniem. To była jedyna szansa.
Morque wyciągnął rękę w kierunku jej pleców wysyłając potężne uderzenie czarno-zielono-szkarłatnej mocy. Thalia zacisnęła zęby, jednak fala przepłynęła wokół niej nie czyniąc jej krzywdy. Bezgłośnie westchnęła z ulgą. Moc szóstego Kamienia chroniła ją. Była przecież Naczyniem. Nie mogła umrzeć nim nie dopełni Perły.
Morque warknął z wściekłości. Był bezsilny. Nagle Thalia przystanęła. Z mroku przed nią wyłoniła się jakaś postać. Alex podszedł bliżej i położył Liz na ziemi.
- Sero? - spytała niepewnie, jakby nie wierząc, Thalia.
Alex mrugnął do niej.
- Te kobiety - burknął. - Same nic nie potrafią zrobić.
- Jak już będzie po wszystkim, przypomnij mi bym dała ci za to w zęby - rzuciła kąśliwie, jednak w jej głosie przebijały cieplejsze nuty.
Na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech.
- Przypomnę - skinął głową.
- Sunrise! - wrzask Morque'a rozdarł powietrze.
Murzyn skoczył w kierunku Liz, jednak odbił się od lśniąco białej ściany, która nagle pojawiła się przed nim. Walnął w nią z wściekłością. Był jednak słaby, tak słaby. Znów poczuł, jak jego siły opuszczają go w zastraszającym tempie. Anekht - przypomniał sobie. Odwrócił się sięgając myślami do swego pokoju w motelu. Jednak tego czego szukał dawno już tam nie było. Siegnął szerzej, przeszukując zmysłam całą okolicę. Było to męczące, ale musiał znaleźć anekht. Po prostu musiał. I nagle go znalazł. Bardzo blisko.
- Cześć - Nicholas uśmiechnął się niewinnie. - Morque, prawda? Wiesz, tam skąd pochodzę jesteś bardzo sławny. No, ale to cię pewnie nie interesuje. A nawet jeśli ... to już i tak nie ma znaczenia.
Uniósł dłoń. W zaciśniętej pięści tkwił złoto-czarny symbol. Anekht. Morque skoncentrował się, chcąc uwolnić moc, która zmiecie tego dzieciaka z powierzchni Ziemi. Jednak nie dał rady. Anekht błyskawicznie wysysał z niego siły. Odbierał całą energię, którą Morque przez te wieki z niego czerpał. Murzyn otworzył usta w bezgłośnym krzyku. Jego ciało w przeciągu kilku sekund postarzało się o 20 lat. A proces wciąż trwał. Skóra naciągnęła się i pękła, kości rozsypały się w pył. Chwilę póżniej na miejscu Morque'a była już tylko kupka prochów rozwiewanych przez wiatr. I trzy Kamienie wiszące w powietrzu. Kamienie, które popłynęły ku ankht i poprzez niego zostały wchłonięte przez Nicholasa. Dołączyły w ten sposób do Szmaragdu. Nicholas roześmiał się z zachwytem. Miał 4 Kamienie i anekht. Nic mu nie mogło przeszkodzić.
Thalia pochylała się nad Liz. Sero obserwował ją z lękiem. Thalia położyła dłoń na sercu Liz. Spod tej dłoni błysnęło oślepiająco białe światło. Thalia drgnęła konwulsyjnie, na jej twarzy pojawiło się cierpienie, lecz zaraz potem wielka ulga, jakby zrzuciła ciężar który nosiła już zbyt długo. Wzrok jej i Sero połączył się.
- Czas juz na nas - odezwał się Sero
Na jego twarzy znów tkwił kpiący uśmiech, jednak przeczyły temu łzy wzruszenia w kącikach jego oczu.
- Wracajmy do domu - Thalia kiwnęła głową.
Sero pochylił się nad ciałem Liz. Usta jego i Thalii spotkały się w delikatnym pocałunku. A wtedy otwarło się przejście zalewając ich łagodnym blaskiem. Kiedy zgasło, Thalia zniknęła. Ciało Alexa opadło bezwładnie, opuszczone przez kosmitę. Liz zamrugała i podniosła głowę. Rozejrzała się zdezorientowana. Nagle podniosła dłoń. Perła w jej dłoni lśniła czystym blaskiem. Nareszcie cała. Dopełniona. Liz wstała czując jak jej dusza wypełnia się tym samym światłem, które promieniowało od Perły. Jednak gdzieś w pobliżu wyczuła cień. Rozejrzała się. Kilkanaście metrów dalej stał Nicholas.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Ekonometria?? To bardzoi koszmarny przedmiot. Niby prosty, ale jak źle wpiszesz jedną formułę, których liczba w zadaniu dochodzi do kilkuset, to leżysz z całym zadaniem... Nie wspominając o tym, jak ja lubie ten przedmiot
Robiłam nieco porządki w Twórczości niedawno i czekają mnie jeszcze kolejne... ten post pewnie niedługo zniknie.... ktoś go usunie... ale tak w ogóle to chciałam pogratulować Graalionowi, że WRESZCIE podjął temat naszego opowiadania ... poprawił mi humor Może zgłosi sie kolejny chętny????
Robiłam nieco porządki w Twórczości niedawno i czekają mnie jeszcze kolejne... ten post pewnie niedługo zniknie.... ktoś go usunie... ale tak w ogóle to chciałam pogratulować Graalionowi, że WRESZCIE podjął temat naszego opowiadania ... poprawił mi humor Może zgłosi sie kolejny chętny????
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests