![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
Jak się to skończy, zobaczycie w piątek, bo wtedy otrzymacie drugą część SLAFG, która chyba wszystko wyjaśni. Mówię chyba, bo kończę w taki sposób, że każdy sobie może dorabiać teorię.
Obiecany pierwszy fragment SLAFG dzisiaj, bo jutro nie będę miała możliwości wklejenia go. Cieszcie się więc i liczę na komentarze...
XXX
Łzy spływały po jej policzkach. Nie umiała ich zatrzymać, może nawet nie chciała. Były jedynym przejawem roztrzaskanego serca. Jeszcze kilka dni temu rozkwitała i żyła tą złudną nadzieją, że wszystko się ułoży. ON sprawiał, że się tak czuła. A teraz jej to odbierał. Wiedziała, że nie zrobił tego z podłości. Wciąz ja kochał i zdawała sobie z tego sprawę. Ale z jakiegoś powodu Alec ją odpychał, chciał żeby wyjechała.
I była gotowa to zrobić tylko dlatego, że ja o to poprosił. Co nie zmieniało faktu, że niesamowicie bolała sama myśl o rozstaniu.
Upychała kolejne rzeczy w torbie, tak jak starała się poskładać i pogrzebać wszystkie myśli o zielonookim. Po ostatniej nocy, którą spędzili razem już nie miała wątpliwości, że to było pożegnanie. Zwłaszcza, gdy rano nie zastała go obok siebie. Zamiast spojrzenia zielonych oczu była pustka. A ciepłe ciało zniknęło.
Gorzej...
Na poduszce leżał wisiorek. Ten sam słynny wisiorek Rachel, który ośmieliła się ukraśc z rezydencji Berrisforda. Kiedy go zobaczyła, spłynęła pierwsza łza. A mimo to umiała się jeszcze uśmiechnąć. Bez wahania zapięła wisiorek wokół szyi i od razu poczuła się, jakby Alec tu był, obok niej. Jakby wbijał w nią to swoje szmaragdowe spojrzenie.
Ale teraz nawet wisiorek nie pozwalał jej się uśmiechnąć. Kolejne słone krople torowały sobie drogę wzdłuż jej policzków, pozostawiając na skórze palące ślady. Nikt nic nie mówił, chociaż przyglądali jej się nieustannie. Max zdawała się smutnieć razem z nią, ale to ona jako jedyna pomogła Liz. Poprosiła Logana o pomoc już wcześniej, jakby czuła co wisi w powietrzu. Chociaż może wtedy miała jedynie zamiar pomóc Liz uwolnić się od obecności Aleca.
Kobaltowe oczy Hotaru śledziły każdy ruch brunetki i każdą drobną łzę. Oh, miała początkowo wielką ochotę jednak się wtrącić i nawtykać Alecowi. Bądź co bądź, ale jakby na to nie patrzeć, Liz stanowiła dla niej kogoś na kształt przyjaciółki. A gdy ktoś rani przyjaciół, to powinno się odpłacać. Każdy wyraz smutku odciśnięty na twarzy Liz, odciskał się na umyśle Hotaru.
Dopiero kiedy dostrzegła wisiorek na szyi brunetki, którego nigdy wcześniej nie widziała, zrozumiała od kogo on był i co znaczy. Kąciki ust Hotaru zadrgały. Chciała sie uśmiechnąć, wiedząc, że jednak miała rację upierając się przy powaznym uczuciu Aleca.
Nadal jednak pozostawała świadomośc, że mimo to coś się stało. Coś co teraz każe Liz wyjechać a jemu się ukrywać. I żadne z nich nie widziało ratunku z tego bagna, w jakie sie wpędzili.
Hotaru odprowadziła wzrokiem Max i Liz aż do wyjścia. To nie było ostatnie pożegnanie, bo przecież ciemnowłosa hybryda przez kilka dni pomieszka u Logana. Jeszcze zdążą się ze sobą spotkać. Zdążą... Tylko dlaczego atramentowe tęczówki szkliły się łzami a usta rozchyały w niemym pożegnaniu.
- Nie rozumiem tego – mruknęła, kiedy ramiona Biggsa objęły ją czule
- Ja też nie – odpowiedział miękko – Ale to ich decyzja.
Ciało blondynki drgnęło. To była ich decyzja, ale kompletnie bezsensowna i bezmyślna. Przecież jeśli na kimś nam zalezy, to nie rozstajemy się. Przeciwnie, chcemy go za wszelką cenę zatrzymać. Dlaczego wiec Alec się nie pojawił?
- To... - Hotaru szukała odpowiednich słów, starając się tamować złość – Głupie!
Wyrwała się z uścisku i ruszyłą w kierunku drzwi. Silne ramiona zatrzymały ją w miejscu. Biggs jak zawsze spokojnie, chociaż teraz już z jawnym zniecierpliwieniem zapytał:
- Gdzie się wybierasz?
- Do Aleca! To chyba logiczne? - spojrzała na niego ze zdumieniem
- Po co?
- Po co?! Jak to po co? - zamrugała gwałotwnie – Ktoś mu musi przetłumaczyć, co się dzieje. Że powinien...
Nie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, a wszystko w niej się utlenia. To było n i e s a m o w i t e . Całowała się już z kilkoma chłopakami, ale to... Nie było na to słów. Na to, co jeden pocałunek wyprawiał z jej ciałem i umysłem. Nawet Alec, ponoć najbardziej zmysłowy osobnik na tej planecie, nie wywoływał w niej swoimi pocałunkami aż takich dreszczy.
Kiedy powoli się od niej odsunął, jeszcze przez chwilę nie pamiętała, że trzeba oddychać. Zamrugała niepewnie, spoglądając na Biggsa, który wydawała się być teraz nieco zmieszany. Chyba tego nie planował.
- Umm... - wbił wzrok w podłogę – Nie mogłem się powstrzymać.
Ale H. tylko się uśmiechnęła i uniosła dłoń w jego stronę. Opuszki dotknęły rozgrzanych ust. Chwilę potem niebieskooka sama zastąpiła palce swoimi wargami.
Niepewne pukanie na chwilę im przerwało. W drzwiach stał Alec. Zielone tęczówki nie wyrażały nawet grama zdumienia na widok objętych. Rozejrzał sie uważnie po całym pomieszczeniu.
Naprawdę wolał nie trafić na Liz. Tak było łatwiej. Bez trudnych pożegnań, bez widoku jej łez, bez własnego bólu. Już sam posmak poprzedniej nocy przyniósł cierpkie ukłucie wewnątrz serca. A kiedy odchodził, zostawiając na poduszce wisiorek, ledwo powstrzymywał kropelki bólu, które cisnęły się do jego oczu.
Przełknął ślinę i powrócił myślami do rzeczywistości. Spojrzał na lekko zarumienioną Hotaru i zapytał niby od niechcenia:
- Gdzie Max?
Kobaltowe oczy na chwilę pociemniały. Przychodził do mieszkania Liz i szukał Max? Wyjaśnienie było tylko jedno – unikał konfrontacji z Liz.
Nie podobało jej się to. Skoro ona wyjeżdża, rozstają się, dlaczego nie są w stanie się pożegnać?
Miała zamiar stworzyć im do tego okazję.
- U Logana – odpowiedziała na pytanie Aleca – Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Biggs spojrzał na nią ze zdumieniem i już chciał coś powiedzieć, ale szturchnęła go. Przez chwilę zastanawiał się o co chodzi, ale błyskawicznie dotarł do niego plan Hotaru. Przewrotny plan.
Chciała, żeby się spotkali zanim Liz naprawdę wyjedzie. Skłamał. A teraz Alec pójdzie do Logana absolutnie nieświadomy tego, że zastanie tam kogoś, kogo nie spodziewał się widzieć.
* * *
Liz siedziała skulona na kanapie Logana. Nie starała się nawet uśmiechać, a on wydawał się być do tego przyzwyczajony. Tyle czasu spędzał z Max, że jemu samemu uśmiech przychodził z trudem. Zajmował się więc swoimi sprawami, co było Liz tylko na rękę
Dzwonek do drzwi nawet nie zwrócił jej uwagi. Logan sam zareagował, rzucając w jej stronę pogodne stwierdzenie:
- To pewnie Max albo H.
Ta myśl na chwilę ją rozpogodziła. Całkiem zapomniała o blondynce i jej kobaltowych oczach.
Była zbyt pochłonięta swoimi problemami i płakaniem, żeby nawet się z nią pożegnać czy porozmawiać. Kąciki jej ust uniosły się. Wstała i ruszyła w kierunku drzwi, które Logan już zapewne otworzył.Ciemne oczy przesunęły się po posadzce i zatrzymały na postaci stojącej w progu.
Zastygła.
* * *
Logan rzucił okiem na skuloną Liz i skierował sie do drzwi. Miał nadzieję, ze to Max albo lepiej Hotaru. Wydawały się być jedynymi osobami, które sa w stanie ją wyrwac z tego ponurego zamyślenia.
Nie pytał co się stało. Wystarczyło mu, że Max powiedziała „Liz ma problem i musi wyjechać”. Zresztą na pierwszy rzut oka było widac, że tę mała coś gnębi. Coś poważnego. Logan był już przyzwyczajony do widoku smutnych czy zrozpaczonych ludzi, ale gdy się na nią patrzyło, aż ściskało serce.
Westchnął i otworzył drzwi. Gdyby to było możliwe, dosłownie by go wmurowało w posadzkę. Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
- Liz? - głos Aleca momentalnie zmienił barwę, gdy pojawiła się w przedpokoju
c.d.n. w drugim fragmencie, który zamieszczę w piątek