Shattered like a falling glass

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Mon Oct 25, 2004 6:45 pm

Wybaczcie, ale... pogięło was?!
Hm... możliwe :roll: Jestem dziś pogięta jak pogięty drut :roll: (ha, ha)
jeśli same nie jesteście pewne, że chcecie to tak szybko zakończyć. Radzę się zastanowić.
Myślę, myślę...

Chociaż nie, lepiej skończę z tym myślenieniem, nie za dobrze mi dziś ono wychodzi :roll:
A róbcie co chcecie :roll:

PS. Zdaję sobie sprawę, że części jest tylko 30. Jestem dziś poprostu zbyt sfrustrowana i zdesperowana, żeby czekać na to, jak to się wszystko skończy :roll: Ale chyba jestem zmuszona. Nic nie chcę przyspieszać. Co to to nie :P Zwyczajnie do mnie nie dochodzi, że SLAFG może się skończyć :roll:

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Mon Oct 25, 2004 9:16 pm

Alex, ty, ty... idioto! :evil: Jak śmiałeś to zrobić!?
Nie mogę w to uwierzyć. Jeśli już nic nie mogło go powstrzymać przed tym, mógł jej to powiedzieć wprost, a nie ranić w ten sposób. :evil: Zdruzgotał ją kompletnie i chociaż nie chce być jak Max Evans, zachował się jak on. :evil:
Jego zachowanie coś mi przypomina... Liz z TEOTW. Zamiast spokojnie pogadać i powyjaśniać pewne sprawy, uderzamy w najczulszy punkt. I to ma być dla dobra tej drugiej osoby??? Taaa, jasne. :evil:

Cała ta część jest spowita niesamowitą atmosferą mroku i katastrofy. Jakby miało wydarzyć się coś strasznego. No i stało się. :evil::cry: Uważam, że najlepsza scena to ta z pianinem. Smutek, gorycz, tyle sprzecznych emocji... plus piosenka. Muszę dorwać kiedyś VHS z "Moulin Rouge" i posłuchać tego tanga.

_liz, czy jest jeszcze jakaś malutka, maluteńka nadzieja, że mimo wszystko da się to odkręcić? Czy we wszystkich opowiadaniach o parze Alec/Liz zielonooki musi się poświęcać? :evil::cry::cry:
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Oct 25, 2004 9:47 pm

Eh, uprzedzałam, że 27 jest raczej dramtyczna... raczej :roll: Ale nie mogłam toczyć sielanko do końca opowiadania, to byłoby nie tylko zbyt nudne ale zbyt typowe. A ja nie lubię typowych opowiadań, a tym bardziej tendencyjnych zakończeń.

Po takiej reakcji na tę część (i zapewne na kolejne rozdziały), jestem niesamowicie ciekawa jak przeżyjecie "Serce znajdzie dorgę", w którym chyba sytuacja jest jeszcze bardziej stresująca... Ale o tym przekonam się, gdy już przejdziemy do SZD.

Obejrzałam oczywiście odcinek z Benem i prawie płakałam. Wszystkie smutki z całego dnia skumulowały się (wliczając kolejne opowiadania, jakie dzisiaj przeczytałam) i przygnębiły mnie jeszcze bardziej. Ale chyba wy powinnyście się z tego cieszyć. Dlaczego? Dlatego, że dopadła mnie litość... Kiedy Max rozmawiała z Benem na szczycie Space Needle tak mnie ścisnęło za serce, że napisałam kolejną część SZD, w której następuje nieplanowany przełom (miał nastąpić dużo później ale rozbiłam to na dwie fazy). Co z tym sie wiąże, postanowiłam być też bardziej litościwa dla was.

Tak, rozpatrzyłam tę błagalną prośbę. Więcej, zdecydowałam już kiedy zamieszczę kolejne części. Sami się o to prosiliście... We wtorek (czyli jutro) lub pojutrze zamieszczę 29. A w piątek 30. A teraz 28. Może być? W piątek zamieszczę też pierwszą część SZD.

28 - mówiłam już kiedyś, że Max mimo wszystko zbliżyła się do Liz, jak bardzo jest za nią przekonacie się w tej części. Poza tym mnóstwo bólu Aleca i oczywiście łzy Liz. A jeśli nie uzyskam porządnych komentarzy, to nie doczekacie wtorku ani środy ani kolejnych dni, bo nie zamieszczę SLAFG. Mówię poważnie :evil:



XXVIII

Słona woda strużką wlała się pomiędzy rozchylone usta. Nie zastanawiała sie nad tym, co robi, chyba jeszcze do niej nie docierało, co właśnie zaszło. Wybiegła wąskim korytarzem, potrącając po drodze Max. Guevara ze zdumieniem odprowadziła wzrokiem zapłakaną i roztrzęsioną istotę. Coś się stało i nie tylko ona to zauważyła. Hotaru po chwili wahania pobiegła za Liz. Biggs i Max wymienili krótkie spojrzenia. Nie było wątpliwości – 494 coś przeskrobał.

Impuls momentalnie szarpnął ciałem Guevary. Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i szybkim krokiem wparowała na salę, przeskakując barierki i lądując miękko kilka kroków od pianina.

- Alec – jej głos dawno nie przybierał tego groźnego i rozgniewanego tonu
Zielonookie powędrował na nią niechętnie wzrokiem. Przewrócił oczami i wstał. Całkowicie ignorując rozjuszoną brunetkę, skierował się w stronę wyjścia.

Nie podejrzewał jednak, że tym razem nie ujdzie mu to na sucho. Błyskawicznie dopadła do niego, chwytając za kurtkę i szarpiąc w swoją stronę. Gibko gnąc ciało i obracając się, udało mu się wyrwać.
- Co ty wyprawiasz? - z wściekłością i zdziwieniem spojrzał na nią, mechanicznie zaciskając pięści
Max była w pełni przygotowana do zadania ciosu.

Ułamek sekundy, a pierwszy kopniak podciął mu łydkę, powalając go na podłogę.
- Za to, że jesteś dupkiem.
Podniósł się z ziemi, wbijając w nią mordercze spojrzenie. Dwa ciosy – w brzuch i w szczękę również nadeszły niespodziewanie.
- Za to, że zraniłeś Liz.
Jeden ostry wykop w splot słoneczny wydobył z niego jęk bólu.
- A to na przyszłość, gdybyś spróbował się do niej kiedykolwiek zbliżyć.

Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, odwróciła się do niego plecami i stanowczym krokiem wyszła, pozostawiając zdruzgotanego Aleca i kilkunastu zszokowanych mutantów.

* * *

Kobaltowe oczy z każdą chwilą stawały się coraz ciemniejsze. Już od kilku minut wpatrywała sie w drobną brunetkę skuloną pod murem i kołyszącą się w tę i z powrotem. Nie musiała pytać, by wiedzieć kto jest winien, ale niepokoił ją aż tak krytyczny stan dziewczyny.

Liz nie reagowała na żadne słowa. Kiedy usiłowała jej dotknąć, trzęsła się jakby miała epilepsję. Ciemne oczy wypełniały jedynie łzy, a wszystkie inne uczucie wyparowały. Tylko pustka zwilżona kryształkami płynnej soli. W dolną wargę wbijały się zęby, wydobywając spod różowego naskórka krew.

Hotaru zaklęła cicho i usiadła na zimnym asfalcie przed brunetką. Nie miała pomysłu jak ją stad zabrać czy uspokoić, ale nie wchodziło w grę pozostawienie jej tutaj samej. Przyglądając sie jej z troskę, w głębi ledwo hamowała gniew. Naprawdę miała nadzieję, że Alec się zmienił, że wreszcie podszedł do czegoś poważnie. Niestety właśnie udowodnił, że do dojrzałości brakuje mu sporo. Za to niewiele brakowało mu do tego, by została z niego mokra plama.

* * *

Strumienie lodowatej wody spływały po ciele Aleca. Ale nie mogły zmyć wyrzutów i cierpkiego poczucia winy. Każda kropla uderzała w jasną skórę, pozostawiając niewidoczne blizny. Szum wodnej kaskady nie potrafił zagłuszyć jednak wrzeszczących myśli.

Zamknął oczy, wspierając się obiema dłońmi i zimne kafelki. Mięśnie napięły się od niepohamowanej chęci zniszczenia czegoś lub chociaż drobnego fizycznego wyżycia się na czymś.

Z każdym kolejnym oddechem wracały wszystkie wspomnienia. Nawet nie wiedział, że są aż tak głęboko wyryte w jego pamięci. A teraz decybelami rozsadzały od środka jego czaszkę.

~*~

Uśmiechnął się. Gdy była najedzona o wiele łatwiej się z nią rozmawiało. Przyjemniej. Może dlatego, że wtedy wypowiadała wszystko świadomie.
- Nie wiedziałem, że w tak niepozornej osobie mieści się tyle jedzenia – rzucił złośliwie
Tym razem to Liz przechyliła się w jego stronę. Oblizując usta, wydobyła z siebie ciche mruknięcie.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz – powiedziała cicho, niesamowicie zmysłowym tonem – I się nie dowiesz – dodała już naturalnie
*
Szmaragdowe oczy odnalazły jej postać. Rozjaśniły się nieco, widząc ją całą i zdrową. Podszedł, stając tuż przy niej i przyglądając się jej.
- W porządku?
Przytaknęła bez słowa. Ciągle nie mogła się oderwać od zimnego muru. Dopiero gdy ciepłe opuszki palców pojawiły się na jej nadgarstku, drgnęła.
*
- Nie będę mieszkać u Hotaru – powiedziała stanowczo
Na ustach Alec'a znów pojawił się uśmieszek.
- Wolisz nocować u mnie? - zapytał tym miękkim głosem, roztapiającym siłę woli
*
Leniwy uśmieszek pojawił się na jego ustach, kiedy podszedł a ona się nie odsunęła. Musiał przyznać, że bardzo go to zaskoczyło. Podejrzewał, że gdy tylko się pojawi będzie się rumieniła i szukała ucieczki. Powoli wsunął dłoń na jej talię, przysuwając ciało Liz bliżej. Dużo bliżej. Za blisko.
*
Wysunęła język, zwilżając nim usta. Zielone oczy błyskawicznie wychwyciły ten ruch, który stanowił ostateczny bodziec dla Alec'a. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, musnął wargami rozchylone usta Liz. Delikatnie, rozkoszując się słodkim karmelkowym smakiem. Nie wyobrażał sobie, że będzie aż tak przyjemnie. Po chwili zauważył jak jej powieki się przymykają a jej usta zaczynają odwzajemniać pocałunek. Miękko i powoli, jakby oboje muskali bańkę mydlaną. Aż język Alec'a rozdzielił wargi Liz, wsuwając się niepewnie do jej buzi. Jęknięcie, które usiłowało wymknąć się z jej ust, zawibrowało w gardle.
*
- Rachel.
Nie miał pojęcia czemu jej o tym mówi, dlaczego zdradza jedną z najgłębszych i najboleśniejszych tajemnic swojej przeszłości. Kilka lat a on ciągle nie umiał się oderwać od tamtego uczucia.
*
- Nie chce, żebyś odchodził. Nie możesz przecież tak uciec i zostawić ich tu. Nie zostawisz Max, Hotaru ani Biggsa, prawda? - Alec usiłował jej przerwać i coś powiedzieć, ale nie dawała mu szansy – Powiedz mi, że nie odejdziesz... Nie zostawiaj mnie...
To ostatnie zdanie zaskoczyło ich oboje. Liz nie spodziewała się, że jej blokada przepuści to osobiste pragnienie. On nie spodziewał się tego od niej usłyszeć.
*
- Przepraszam – jej głos nie stanowił rozpaczy biednej dziewczynki, ale żal i furię, złość na samą siebie – Znów wszystko niszczę...
Alec ze zdumieniem obserwował tę niespodziewaną reakcję. Pierwszy raz widział jej łzy. I to były łzy dla niego. Przez niego.
*
- Jestem niebezpieczny Liz... - ostrzegawczo powiedział
- Nie ważne. - nadzieja kipiała w niej
- Nie wiesz na co się porywasz...
- Wiem.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - kolejny krok w jej stronę
*
Chryste, jak on ją kochał. Tak, z cała pewnością kochał. K o c h a ł . Całą jej postać. Lęki, cierpienia, obłędy, calusieńką emocjonalność. Pasje, uśmiechy, radości, szaleństwa, wszystkie skrajności. Psychikę, która innych mogła przerażać, on podziwiał. Dusze, w której można było tonąć a i tak wydawała się niezbadana. Umysł o nadludzkiej wytrzymałości i błyskotliwości. Ciało, tak bardzo kuszące i lgnące do niego. Z d e c y d o w a n i e ją kochał.
*
- Alec – szepnęła cicho, a jej oddech odbił się od jego szyi – Ufasz mi?
*
Zielony wzrok błądziły po kremowej skórze, chwytając z łaknieniem każdy drobny wstrząs, który jeszcze się przemieszczał po synapsach nerwowo-mięśniowych. Niepozorne ciałko ciągle wtapiało się w niego. I choć nie poruszali się już od kilku minut, wszystko w jego wnętrzu tętniło ta samą mocą, co wcześniej.
*
Nie podejrzewał, że będzie aż tak bolało widzieć tę jedną łzę, toczącą się powolutku po jej policzku w dół.



~*~

Powinien już dawno zrozumieć, że w jego życiu nie ma szans na coś trwałego. Albo z jego winy ginęły bliskie mu osoby albo sam zabijał w nich życie. Liz zapewne ma go teraz za odrażającego, pozbawionego uczuć oszusta, który ją wykorzystał. Może tak było lepiej? Łatwiej będzie jej odejść, bez wiedzy o tym, ile on musiał poświęcić by mogła spełnić swoje marzenie, by mogła oddychać wolnością i szukać tego, co miała początkowo znaleźć w Seattle.

Poza tym w całym tym morzu powodów było kilka kropel strachu, jaki wlał Evans. Może i Alec go pokonał, dał mu nauczkę, a Liz wyraźnie mu powiedziała, że nie chce go widzieć. Ale Max wydawał się być upart i nie wiadomo, co jeszcze by wymyślił by ją odzyskać. Nie mógł stawiać na tej szali życia pozostałych tylko po to, by móc ją przy sobie zatrzymać.

Nie mógł postawić na pierwszym miejscu swojego uczucia, kiedy kolidowało ono z jej pragnieniami.

Zwinął prawą dłoń w pięść i z całej siły uderzył w ścianę. Kafalek pękł.

* * *

Ułożyli ją na łóżku. Ale nieposłuszne drobne ciałko nie chciało leżeć i ciągle podnosiło sie do siadu. Nawet Biggsa nie mógł sobie z nią poradzić. Zakrwawione usta mamrotały coś, a ciemne oczy błądziły dokoła. Przez chwilę mieli wrażenie, że naprawdę zwariowała, dopóki z jej gardła nie wydobył się zdenerwowany krzyk:
- Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!

Odtrąciła rękę Hotaru i opadła na łóżko. Teraz nawet nie drżała, tylko sztywno leżała z zaciśniętymi powiekami. Ze stanu szaleństwa w stan katatonii.

Kobaltowe oczy wypełnił nagły niepokój. Chyba pierwszy raz w życiu poczuła strach, który nie wiązał sie ani z nią samą ani z możliwością śmierci. Zupełnie obcy, niepozorny lęk o to, że Liz może cierpieć. Oderwała wzrok od drobnej brunetki i zaciskając zęby skierowała sie w stronę wyjścia. Chciała trzasnąć drzwiami, ale uniemożliwił jej to Biggs. Wybiegł za nią i zamykając drzwi jedną ręką, drugą złapał H. za przedramię.

- Co ty robisz? - syknął
Niebieskie spojrzenie pełne furii wbiło się w niego. Doskonale wiedział, co zamierzała zrobić, nie musiał pytać.
- Max już mu dołożyła – sam odpowiedział na pytanie – Ty nie musisz.
Bez słowa szarpnęła ręką, wyrywając się z uścisku. Ale nie odeszła, chociaż ciągle miała ogromną ochotę wparować do mieszkania Aleca i d o b i t n i e mu wyjaśnić, co o tym myśli.
- A gdyby to dotyczyło ciebie – miękki głos Biggsa nigdy jej nie atakował tylko na spokojnie tłumaczył – Chciałabyś, żebym skopał faceta? Czy wolałabyś sama się tym zająć?

Rozedrgany wzrok stopił się z ciemnymi tęczówkami 593. jęknęła. Miał rację, ale ona wciąż nie mogła się powstrzymać przed wyładowaniem agresji. Wszystko zaczynało się komplikować.

* * *

Otworzyła oczy słysząc zamykane drzwi. Odeszli. Wreszcie. Kilak głębokich oddechów i powoli odzyskiwała świadomość. Ciętymi ranami na delikatnym naskórku powracało wspomnienie sprzed godziny.

Nie. To nie mogło być prawda. To sie jej przyśniło. To tylko chora wyobraźnia.

Chwiejnym krokiem zwlokła się z łóżka. Ciągle miała zamglony wzrok i nie miała pojęcia, w która stronę skierować obolałe ciało. Warga piekła ją niemiłosiernie, policzki paliły od zaschniętych łez. Drobnymi krokami, ledwo łapiąc równowagę, dotarła do łazienki.

Musiała zmyć z siebie to potworne uczucie, smak gorzkich łez, bezradność. Odkręciła zimną wodę i nawet nie zdejmując ciuchów weszła pod prysznic. Koraliki lodowych kropel rozbijały się na zmęczonej i podrażnionej skórze. Jęki rozpaczy i szoku termicznego drgały na spierzchniętych wargach.

- Dostałem to czego chciałem. Czemu miałbym żałować.

Oparła się plecami o kafelki. Nie przypuszczała, że to może tak boleć. Ale to chyba brało się z nadziei, że takie rany już nigdy nie zostaną jej zadane.

- Tylko sex.

Drobne ciało osunęło się w dół bezwładnie. Zimna woda spływająca w dół mieszała sie z gorącymi łzami. Drgawki targały nią z każdą kolejną sekundą, z każdym oddechem, z każdą kolejną myślą o Alecu. Świadomość odpłynęła z przeszywającym bólem aż świat całkiem zanikł i zamknęła oczy.

c.d.n.
Image

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Mon Oct 25, 2004 9:55 pm

:cry: No i coś zrobił ?!? No ja nie czaję gościa no!! Jak on mógł. Ja rozumiem, że on ją kocha, nie chce żeby cierpiała i te inne pierdoły, ale no bez przesady!! No Halo!!
- Nie zrozum mnie źle kotku – ciągnął dalej, powstrzymując własne łzy – Było cudownie. Ale ty chyba za dużo sobie wyobrażałaś. A to...
:shock: Nie wiedziałam, że posunie się aż TAK daleko.
----------------
Nie no jednak po chwili to nawet go rozumiem. On ją w końcu kocha nie?? Skoro ją kocha, to nie chce żeby cierpiała. Ehh niestety on nie rozumie, że ona teraz cierpi...
Czytając tą część to łzy mi się cisnęły do oczu. Oglądałam Moulin Rouge i bardzo mi się podobał. Ta piosenka, poświęcenie Aleca, to wszystko jakoś tak się złożyło...no nie mogłam inaczej no!! z resztą sama nie wiem co piszę, bo dopiero po przeczytaniu tej części.
nie wiem czy zauważyłyście, ale to był rozdział 27. 27 A wszystkich jest tylko 30. Pojmujecie?
Na NANA NA NA!! a ja zatkałam uuuszy i nic nie słyszałam!! A ja zamknęłam oczy i nic nie widziałam... :roll: :(

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Oct 25, 2004 10:03 pm

Elip a 28 to już nie łaska skomentować, skoro już zamieściłam dzisiaj :twisted:
Image

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Mon Oct 25, 2004 10:13 pm

Ale trafiłam no. dopiero co skomentowałam 27 część a tu już następna. I wcale nie mniej smutna.
nie lubię typowych opowiadań, a tym bardziej tendencyjnych zakończeń.
Ale to nie znaczy, że ich rozdzielisz, albo co gorsza, uśmiercisz(że tak się wyrażę)któregoś z nich PRAWDA?? ej no _liz nie znęcaj się no!! My tu nie chcemy w depresje popaść no!!
No żeby dwie tak smutne części na raz przeczytać...I jeszcze taka piosenka dobijająca leci...I jeszcze te wspomnienia Aleca, tych ich najlepszych chwil :( No powiedzcie mi jak ja mam spać dzisiaj co??


--------------------------------------------------------------------------------

W czasie jak komentowałam 27 to zamieściłaś 28 i jak dodałam komenta to zauważyłam kolejną część. Aż taka leniwa to jeszcze nie jestem

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Mon Oct 25, 2004 10:19 pm

_liz :cry:
Odcinek z Benem to było to... Zaczęłam beczeć jak głupia a mama nie wiedziała o co mi chodzi a teraz... Teraz pobeczałam się po raz drugi kiedy to Alec przypominał sobie te chwile z Liz :cry:
Ułamek sekundy, a pierwszy kopniak podciął mu łydkę, powalając go na podłogę.
- Za to, że jesteś dupkiem.
Podniósł się z ziemi, wbijając w nią mordercze spojrzenie. Dwa ciosy – w brzuch i w szczękę również nadeszły niespodziewanie.
- Za to, że zraniłeś Liz.
Jeden ostry wykop w splot słoneczny wydobył z niego jęk bólu.
- A to na przyszłość, gdybyś spróbował się do niej kiedykolwiek zbliżyć.
Cieszę się, że Max stanęła w obronbie Liz naprawdę się cieszę...
Liz nie reagowała na żadne słowa. Kiedy usiłowała jej dotknąć, trzęsła się jakby miała epilepsję. Ciemne oczy wypełniały jedynie łzy, a wszystkie inne uczucie wyparowały. Tylko pustka zwilżona kryształkami płynnej soli. W dolną wargę wbijały się zęby, wydobywając spod różowego naskórka krew.
Biedna Liz... Ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona tyeraz może czuć... A Alec... Biedny Alec... :cry:

_liz obiecuję, że skomentuję tą część później jak się troszkę uspokoję po tym wszystkim...

A Ben umarł :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Świat zwariował Roswell w TeleTygodniu przegrało z Modą na Sukces :? :evil:

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Oct 26, 2004 9:35 am

No patrzajcie, sama nalegałam na następną część wczoraj, a przeczytałam dopiero dzisiaj :roll: No nic, mam przynajmniej umilony poranek :D

Ta, umilony...
To chyba przez nastrój, bo przy tej części, w odróżnieniu do tamtej, to już się naprawdę poryczałam :roll: Tak patrzeć jak Liz cierpi, jak cierpi Alec... Eh :(
Cytat:
Ułamek sekundy, a pierwszy kopniak podciął mu łydkę, powalając go na podłogę.
- Za to, że jesteś dupkiem.
Podniósł się z ziemi, wbijając w nią mordercze spojrzenie. Dwa ciosy – w brzuch i w szczękę również nadeszły niespodziewanie.
- Za to, że zraniłeś Liz.
Jeden ostry wykop w splot słoneczny wydobył z niego jęk bólu.
- A to na przyszłość, gdybyś spróbował się do niej kiedykolwiek zbliżyć.
Cieszę się, że Max stanęła w obronbie Liz naprawdę się cieszę...
Ja też się cieszę, że i Max tak bardzo troszczy się o Liz, że aż skopała Aleca, ale... Boże, biedny Alec! Spójrzcie na to z jego strony. Biedaczek pierwszy raz w życiu się (dobra, drugi) zakochał, w końcu potraktował dziewczynę naprawdę poważnie, ale skoro tak traktował kobiety kiedyś, to nikt nawet nie pomyślał, że mógł się zmienić. A pozory mylą, kochani, ludzie się zmieniają. Ale ani Max, ani nikt inny nie zapytał jak ON się czuje. Nikt nie dopatrzył się innego powodu jak tylko kolejne wykorzystanie naiwnej dzieczyny. A przecież on też cierpi...
:cry:

Bena też oglądałam... Przyznam, że zakochałam się w Alecu jeszcze bardziej. Jest śliczny. Ślicz-ny :cheesy:
Ale Bena zbytnio nie polubiłam :roll: Wiem wiem, wychowanie Manticore i te sprawy, szkoda mi chłopaka :( miał zmarnowane życie. Ale był nieco wkurzający, przyznacie :roll:
Świat zwariował Roswell w TeleTygodniu przegrało z Modą na Sukces :? :evil:
Ta, też to widziałam :shock: Na Boga, moda na sukces? Lepsza od Roswell? :?
Ale byłam dumna widząc nominację naszego kochanego serialu :cheesy: Moja mama też to widziała :cheesy: Tak, niech wszyscy zobaczą, że mam manię roswelliańską nie z byle powodu 8)

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Tue Oct 26, 2004 5:48 pm

Ale mnie dzisiaj na komentowanie zebrało no!! Ale chyba mi za złe tego nie macie co?? :twisted:
Ok to ja mam kilka pytań
po pierwsze:
Świat zwariował Roswell w TeleTygodniu przegrało z Modą na Sukces
Że yyy?? O co chodzi dokładnie?? A tak nawiasem mówiąc - jak można oglądać 3000 odcinek tego serialu?? Wogóle jak można oglądać ten serial?? Na to pytanie nie odpowiadajcie...
Ale ani Max, ani nikt inny nie zapytał jak ON się czuje.
No ja na ich miejscu tez bym nie spytała jak się czuje tylko co on tak wogóle zrobił. Bo oni chyba myślą, że on potraktował ją jak każdą inną dziewczynę... :?
Obejrzałam oczywiście odcinek z Benem i prawie płakałam
Odcinek z Benem to było to...
Bena też oglądałam...
To znacz, ten Dark Angel(bo chyba sę tak nazywa ten serial)jeszcze leci?? A na jakim kanale i kiedy? Może i mi się spodoba :lol:

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Tue Oct 26, 2004 5:51 pm

A ja wyjatkowo nie dolacze do powszechnego placzu zalosci i bolesci. :cheesy:

Ale i tak bedzie w temacie.

Nastroje w opowiadaniach x-tremerowych... Hm, ktos niedawno wysunal teorie, ze sie zmowilysmy. Zaprzeczam absolutnie :shock: Po prostu tak wypada... a czasem czytajac opowiesc innych nam samym udziela sie jej nastroj. I tymmozna by tlumaczyc zjawisko powszechnego "psucia" miedzy Aleciem i Liz w opowiadaniach naraz, gdyby nie to, ze wieszkosc z tych czesci, gdzie czlowiek ma ochote walnac glowa w sciane, zostala napisana jakis czas temu... Hehe. Jak patrze na 26 czesc WTRBTF to rowniez lzy kreca sie w moich oczach... Ale to lzy przez radosc. Hm, gdzies juz widzialam te slowa :roll:

_liz, tlumacz FN dalej. Dostalam kolejnego Pm'a z wiadoma trescia. :cheesy:
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Oct 26, 2004 5:53 pm

Więc Elip...
Świat zwariował Roswell w TeleTygodniu przegrało z Modą na Sukces
Był ten plebiscyt gdzie w serialach zagranicznych w propozycji pojawił się serial Roswell, ale pierwsze miejsce zajęła 'Moda na sukces' podejrzewam, że głosowały na to same babcie takie jak np.moja która to uwielbia :roll: :?

Co do Dark Angela... W pierwszym sezonie aktor, który gra Aleca w drugim sezonie grał Bena brata bliźniaka Aleca z x5... Yyyy zrozumiałaś/łeś? No i ten Ben był we wczorajszym odcinq z tego co wiem to powtórka będzie w sobotę na TV4, ale nie jestem pewna o której chyba 17, ale ręki nie dam sobie za to uciąć :wink:



_liz coś mi przyszło do główki... Kiedyś pisałąs co o sequelu... Czyżbyś nie chciała zrobić happy endu? :shock: No juz nie musi on byc taki całkiem happy, ale chociaż troszeczkę co?

Wiem, że miałąm dać dziś większy komentarz, ale nadal nie wiem co napisać tak mi smutno gdy myślę o tej części...

Coś jeszcze? Służę pomocą mam dziś dobry dzień o ile ktoś mi jego nie zepsuje 8)

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Oct 26, 2004 6:55 pm

Po pierwsze: Hotaru spokojnie, tłumaczę w miarę swoich sił. Już połowa za mną, więc niedługo pójdzie i druga połowa.

Po drugie: Odcinek z Benem można obejrzeć w tę sobotę na TV4 o 17.

Po trzecie: Mówiłam o sequelu, ale to wcale nie odkrywa kart. Nie trzeba kończyć czegoś źle, żeby zrobić sequel (no, nie mówię o tym co szykuje H. :roll: ) Czasami można zakończyć całkiem romantycznie i mdło, a potem ciągnąć tę sielankę w kolejnej części. Już raz tak miałam. "Etoile" zakończyło się optymistycznie i raczej dobrze, a napisałam "Etoile II" (nie ważne, że dwójka była cieżkim kawałkiem, bo straciłam serce do tego opowiadanka, ale jednak była). Tak samo w przypadku SLAFG mogłoby się stać, bez względu na to jak je zakończę (a w zasadzie jak już je zakończyłam). A wy sie zastanówicie czy smutne zakończenia są naprawdę takie złe?

Po czwarte: Zastanawia mnie czy ta wasza konspiracja RFSLAFG czy jakkolwiek to sie tam nazywa przejdzie w kosnpirację SZD, kiedy pojawi się nowe opowiadanko czy może będziecie nieustannie tu pisać (nie mam nic przeciwko, pamiętam, że po "Kroplach pustynii" jeszcze długi czas dyskutowałyśmy w tamtym temacie).

Po piąte: H. ma rację z tymi nastrojami, że autorom się udziela taki a nie inny klimat. Czasami nie można sie temu oprzeć, ani pozbyć tej myśli z głowy. Jak już wspominałam, po obejrzeniu odcinka z Benem wpadłam w lekki dołek i nie mogłam się powstrzymać przed stworzeniem drażniącej (no dobra, będzie dręczyła tylko niektórych, a H. się spodoba) 12 części SZD. Eh, takie życie...

Po szóste: chyba już za dużo piszę jak na dzisiaj. Ale jeśli chcecie dalej dyskutować czy pytać, to jestem do dyspozycji. :D

A i po siódme: nowa, wreszcie ktoś zauważył cierpienie Aleca. Dokładnie, wszyscy podejrzewają, że potraktował Liz jak każdą inną panienkę. Niby o to chodziło, żeby tak to wyglądało, ale jednak... Chociaż jest jedna osoba (oprócz samej Liz), która ciągle wątpi w tę "podłość" Aleca i upiera się w swoim przekonaniu, że on coś do panny Parker czuje. :roll:
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Oct 26, 2004 7:03 pm

Chociaż jest jedna osoba (oprócz samej Liz), która ciągle wątpi w tę "podłość" Aleca i upiera się w swoim przekonaniu, że on coś do panny Parker czuje
I zwykle tak bywa, że ta osoba przemawia później do rozsądku tej drugiej, i ta w końcu pzregląda na oczy 8) To może poprosimy naszą kochaną H. żeby przygadała Alecowi? :lol: (Bo domyślam się, że chodzi właśnie o Hotaru :roll: Niech da zielonookiemu do zrozumienia, że Liz go kocha i nie chce się z nim rozstawać, nie ważne co jemu się zdaje. W przeciwieństwie do Max, która zabroniła mu się do Liz zbliżac :roll: I tak się zastanawiam... Co Alec zrobi, jeżeli Parker postanowi bez względu na niego zostać w TC? Przecież przywiązała się do H. Biggsa i Max, do Roswell nie ma po co wracać, więc gdzie ma się podziać? W Seattle ma teraz rodzinę...)

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Oct 26, 2004 7:07 pm

A wy sie zastanówicie czy smutne zakończenia są naprawdę takie złe?
Tak tak tak! Może nie dokońca, ale _liz ja chcę jakoś przetrwać kolejny tydzień po przeczytaniu ostatniego rozdziału 8)

Wydaje mi się, że tak bardzo chcę happy end'u ponieważ tak naprawdę nigdy nie widziałam Liz i Aleca w jednym serialu i jakoś trudniej będzie mi to przeboleć... No i ze względu na bohaterów... Oboje cholernie dużo przeszli należy się im troszkę szczęścia... Czytałaś 'Świat Zofii' _liz chcesz, żeby u Ciebie Liz i Alec też satli się rzeczywiści i Cię nawiedzili i wypomnieli co im zrobiłaś? :cheesy:

Jednak wolę happy end łatwiej rozstanę się z tym ff.
Będę mogła go czytać, aby poprawić sobie humorek np.
Nie chcę płakać na koniec...

A co do nowej konspiracji to sie zobaczy jak będziesz aktualizować nowy ff 8) :twisted: Wszystko jest możliwe :twisted:

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Wed Oct 27, 2004 8:41 am

Hej dopiero dziś mogłam komentnąć....

Hmmm...... Te kopniaki i walka Max z Alec'em była całkiem niezła. Wreszcie trochę się mu dostało. Nie żebymbyła na niego zła ale JAK ON TAK MÓGŁ POSTĄPIĆ Z Liz :evil: Oczwiście sam cierpi, bo zamierza zrobić... zaraz!????????.... co on konbinuje? :shock: Bo własnie to do mnie dotarło :?..._Liz pozwolę ci to wyjaśnić w najbliższą niedzielę 8) Ani mi się waż wkładać części wcześniej... Klub mnie ubije jak psa, ale zostały tylko DWIE! części do końca :cry: A ja jednak bym nie chciała szybkiego zakończenia :twisted: I ta gra na fortepianie... Kurcze ty nawet takie niewinne coś potrafisz tak ślicznie zobrazować! Chyba się zgłoszę na nauki do ciebie w pisaniu 8) A Liz.... Mniej więcej wróciła do poprzedniego stanu jak było zanim poznała Aleca.... Nie ładnie.
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Oct 27, 2004 3:15 pm

XXIX

Owinął biodra ręcznikiem i wyszedł spod prysznica. Ciągle czuł strumienie wody uderzające o skórę. Potrząsnął głową, chcąc wyrzucić wszystkie myśli dotyczące Liz.

Odepchnął ją z całej siły, używając najgorszego argumentu. Powinien teraz przestać o tym myśleć. Zachowywać się jakby naprawdę nic nie czuł, jakby zrobił to z obojętnością. Dlaczego więc tak bardzo bolało? I to jego! Wyszkolonego żołnierza panującego nad emocjami. Nie dręczył go sam fakt rozstania z nią, ale świadomość bólu jaki jej zadał.

Spojrzał na pęknięty kafelek. Tak samo rozpadało się to, co ich łączyło. Cieniutka rysa, którą on pogłębił, teraz tworzyła szczelinę. Wiedział, że jeśli szybko nie zareaguje, ta tafla się rozkruszy w drobne kawałeczki.

Zaklął pod nosem. Ciągle coś w nim pragnęło to wszystko naprawić. Gdyby tylko miał jedną drobną nić nadziei, że byłaby mu w stanie wybaczyć, padłby przed nią na kolana i dał się zlinczować.

Za jeden jej uśmiech oddałby wszystko. Ale za późno się zorientował, że posunął się o jeden krok za daleko, że nie da się tego cofnąć. Sięgnął do kafelka, by sprawdzić głębokość pęknięcia. Momentalnie zamknął oczy, kiedy wszystko zawirowało. Nie było obrazów jak do tej pory. Tylko gnębiące, przerażające uczucie, że serce pęka. Ale nie jego serce.

* * *

Max rozejrzała się dokoła. Brakowało jej tego zapachu i przyjemnego ciepła. Kolorowe ściany i dźwięk wstukiwanych klawiszy. Przymknęła powieki, wsłuchując się w głos mężczyzny rozmawiającego przez telefon. Logan. Kąciki jej ust uniosły się ku górze.

Weszła spokojnie do pracowni, opierając się o framugę oszklonych drzwi. Ciemne oczy wpatrywały się w okularnika siedzącego na wózku inwalidzkim. Poczuła przyjemną falę gorąca wypełniającą ją od środka.

- Max – jego głos zadrgał w jej uszach
Uśmiechnęła się w pełni i podeszła bliżej. Przesunęła wzrokiem po monitorach i siadając na blacie stolika, powiedziała nieco zmartwionym tonem:
- Potrzebuję twojej pomocy.

* * *

Przesunął palce pomiędzy jasnymi kosmykami, rozczesując je. Niesamowicie przyjemne uczucie mieć ją przy sobie, słyszeć jak oddycha, czuć bicie jej serca. Drobna dłoń przesuwała się leniwie po jego klatce piersiowej, zataczając palcem wskazującym kółka.

Niebieskie tęczówki pociemniały na chwilę, gdy powrócił racjonalizm. Oto leżała na łóżku Biggsa, Z Biggsem. Nie żeby do czegoś doszło, ale jakoś dziwnie się czuła z samą myślą na ten temat. Przyznawała otwarcie chociaż z pewnym zaskoczeniem, że od zawsze ciągnęło ją do niego. A w ciągu ostatnich dni niebywale się do siebie zbliżyli. W zasadzie tylko on potrafił ją poskromić, uspokoić, odegnać wszystkie natrętnie koszmarne myśli.

Uśmiechnęła się lekko, kiedy opuszki jego palców przesunęły się po jej policzku. Mogła sobie wmawiać co chciała, ale z cała pewnością nie była w stanie obronić się przed tym... uczuciem. Zresztą nie chciała się przed nim w żaden sposób bronić. Potrzebowała tego.

Potrzebowała JEGO. To naprawdę obezwładniające i uskrzydlające wrażenie, kiedy w popapranym życiu skazanym na upadek pojawia się coś tak nieskomplikowanego. Kiedy pojawia się osoba, na widok której się rozpromieniasz, która przynosi spokój i za słowem której podążasz z zaślepieniem.

W tym momencie przypomniała sobie coś, co powinno zaprzątać jej głowę bardziej niż przyjemnie pachnące ciało Biggsa. Liz i Alec. Znała 494 na tyle, że dałaby sobie w ostatnich tygodniach głowę obciąć, że naprawdę oszalała na punkcie drobnej brunetki. A tymczasem jej kochany „braciszek” znów partaczył sprawę. I w sumie chyba bardziej skopałaby go za bezmyślność i głupotę niż za sam fakt tego, co zrobił. Choć początkowo, za zranienie Liz, chciała go powiesić na najbliższej latarni za genitalia.

Może wtedy krew gromadząca się w jego męskich atrybutach, spłynęłaby w odpowiednim kierunku – do serca i mózgu.

Westchnęła. Nie będzie się wtrącać. Ale jeżeli Alec nie zacznie szybko działać, to straci Liz na zawsze, bo ona odejdzie.

* * *

Nie mógł usiedzieć w miejscu. Coś było nie tak. Pospiesznie się ubrał, ale gdy tylko chciał wyjść, mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Miał zamiar wyjść do Crash i ugasić swoje rozterki kolejnymi drinkami. Ale jakąś dziwna wewnętrzna blokada nie pozwalała mu przekroczyć nawet myślami terenu TC.

Już miał usiąść na kanapie, gdy jeden nagły sygnał podświadomości wręcz wypchnął go przez drzwi. Nogi same go niosły wgłąb korytarza. Im bliżej był jej mieszkania, tym szybciej biło jego serce. Coś było nie tak. Coś się stało.

Bez pukania wszedł do środka. Spanikowany wzrok przeszukiwał cały pokój, nie było jej. Odgłos wody skierował go do łazienki. Stanął na progu jak wryty.

Wszystko się zatrzymało. Czas, serce, oddech. I w sekundę potem sam był pod prysznicem unosząc drobne ciało w swoich ramionach.
- Boże, nie... - rozpaczliwy szept wydobywał się z jego ust
Nie przejmował się tym, że przesiąkł cały wodą. Nawet nie zakręcił prysznica, tylko od razu wyniósł ją do pokoju.

Prawie zasłabła widząc ją skuloną i całkowicie nie reagującą na rzeczywistość. Przymknięte powieki, pobladła skóra, sine z zimna usta. Ułożył ją na łóżku, otulając kocem i usiłując rozcierać zziębnięte ciało. Ale wciąż wysuwała się bezwiednie, nie odzyskując przytomności.

Boże, nie mogło być za późno. Przecież musiał cofnąć swoje słowa, musiał wszystko wyjaśnić. Chciał ja odzyskać. Przeklinał własną głupotę. Zawsze robił coś nim pomyślał, a potem przychodziły wyrzuty. A gdy chciał wszystko odkręcić, było za późno. Teraz mógł ją stracić na zawsze i to dosłownie. Kolejną najważniejszą osobę w swoim życiu. O nie, nie tym razem!

Rozcierał jej dłonie, otulając jednocześnie szczelniej kocem. Po kilku minutach przerażenia nadeszła iskra nadziei, razem z omdlałym szeptem Liz.
- Alec...
Zdawała się być ciągle nieprzytomna. Powieki nadal nie unosiły się, ale skóra odzyskiwała karmelową barwę.
- Alec – kolejny szept wypłynął obłoczkiem pary
Blady uśmiech ulgi odbił się na jego ustach.

Nie przestając ogrzewać wychłodzonego ciała, powtarzał w myślach, co miał jej powiedzieć. Ale odsunął to na czas, gdy będzie pewien, że nic jej nie jest, że jest w stanie odebrać to w pełni i zareagować emocjonalnie. Wstał i skierował sie do kuchni. Znalazł stary, nieco zardzewiały zielony czajnik, w którym wstawił wodę na herbatę. O ile była gdzieś tu herbata.

Obrócił się a jego spojrzenie padło na łóżko. Liz siedziała otulona kocem, wpatrując się w niego. Ciemne oczy migotały szklanymi odłamkami. Krople zimnej wody spływały z jej włosów, pozostawiając wilgotne ślady na kocu. Co on tu robił? Pamiętała tylko zimne strugi spływające po ciele, a potem nie było nic. Jej organizm wciąż domagał się więcej ciepła.

Utkwiła spojrzenie w malachitowych tęczówkach. Tyle troski i przejęcia. To nigdy nie zniknęło z jego oczu. Dlatego miała tyle wątpliwości, dlatego ciągle nie wierzyła jego słowom. A teraz prawie dostała hipotermii a on ją wyciągnął spod prysznica. Nie mógł temu zaprzeczyć, miał mokrą koszulkę. Była prawie pewna, że słyszała jego rozpaczliwe myśli, gdy usiłował rozgrzać umierająco lodowate ciało. W jaką grę on grał? A może nie mówił wcale prawdy, może to było tylko odpowiednie słowa, które miały ją zranić?

- Kłamałeś? - bardziej stwierdziła niż pytała
Nie odpowiedział, tylko przesunął spojrzenie po podłodze. Powiedzieć – nie powiedzieć. To przypominało rosyjską ruletkę. Tylko która odpowiedź będzie oznaczała śmierć? Bez słowa podszedł do niej, zsuwając koc z ramion. Mimo, że nieustannie czuł palący wzrok na sobie, nie doprowadzał do kontaktu wzrokowego.

Wsunął jedną rękę pod jej plecy a druga pod kolana, unosząc bez trudu ciało Liz do góry. Nie zadawała pytań, tylko wtuliła ufnie głowę w jego ramię. Powinna się wyrywać, powinna zrobić mu awanturę i zabronić się zbliżać do siebie. Oskarżyć go o złamanie serca. Ale problem tkwił w tym, że jej świadomość nie dopuszczała tej opcji. Ciągle czuła więź, ciągle czuła jego serce bijące tym samym rytmem. Dlaczego miała go nienawidzić za coś, co nie istniało?

Postawił ją na posadzce i wciąż trzymają jedno ramię wokół niej, druga ręką odkręcił ciepłą wodę. Wepchnął ją pod strumień, który od razu zaczął rozpuszczać efekty lodowej terapii jaką sobie wcześniej zaaplikowała. Zielone spojrzenie wygrało z siłą woli i wślizgnęło się na jej ciało.

Powoli zaczął rozpinać guziki jej bluzki, chcąc pozbyć się przemoczonego materiału, który mógł tylko doprowadzić do zapalenia płuc.
- To nie był tylko sex, prawda? - nie mogła ukryć radości, gdy zadawała to pytanie
Alec nie odpowiedział, tylko zsunął bluzkę z jej ramion. Drobna dłoń przesunęła się po jego ramieniu, aż na policzek, wymuszając kontakt wzrokowy. Tym razem to zielone kaskady topniały w jej oczach, a on się powoli poddawał. Z rezygnacją przytaknął.

Był skończony. Nie potrafił nawet doprowadzić do końca jednego zamierzenia. Przez tę mała diablicę, która teraz przysuwała swoje ciało do niego.

Miękkie wargi przycisnęły się do jego ust, delikatnym ruchem wymawiając swoje pragnienie. Przymknął powieki, czując jak odurzający jad, jaki w niego wstrzyknęła pocałunkiem, zaczyna obezwładniać cały jego organizm. Wszystko działało jak reakcja łańcuchowa. Dłonie wsunęło się na jej mokre ciało, rozkoszując się możliwością dotykania ponownie gładkiej skóry.

Był od niej słabszy tym razem. Nie mógł nawet zareagować na ruchy własnego ciała, które prowadziły ich ponownie do pokoju. Przyjemny jęk, jaki wydobył się z jej ust, gdy bez sprzeciwu opadła na łóżko, tylko podsycił gorącą krew.

Nie powinna tego robić. Nie powinna ulegać mu po tym, jak dopiero co zepchnął ją z krawędzi, do której zresztą sam ją doprowadził. Zaraz... Przecież nie ulegała, sama go wręcz b ł a g a ł a o to, by teraz nie odszedł. Musiała dojść do tak głębokiej psychozy, żeby wciąż pragnąc kogoś, kto ją zranił, by wciąż go kochać. Ale sam przyznał, że wtedy kłamał. A może to też było kłamstwem?

Przestała skupiać się na myśleniu, gdy wilgotne usta wpiły się w jej szyję, w najczulszym punkcie. Odchyliła głowę, przesuwając palce po jego plecach. Niczym w odpowiedzi, dłoń Aleca zsunęła się niżej, zataczając figlarne kółko wokół jej pępka i wydobywając urywany, stłumiony śmiech. Niecierpliwe palce przesunęły się jeszcze niżej, wsuwając pod materiał broniący dostępu do skupienia nerwów odpowiadających za najwyższe doznania. Momentalnie uniosła biodra, pozwalając ciepłej dłoni wsunąć się głębiej.

Język zataczał ósemki, kreśląc je coraz niżej. Wszystko u Aleca zdawało się idealnie współpracować. Kiedy język nurkował w centrum brzucha, dłoń wydobywała z Liz ekstazę.

Na plecach pozostawiała mu przyjemnie piekące ślady paznokci. Ponownie odebrał jej dech, spajając rozgrzane wargi ze sobą. Leniwy taniec języków wprowadzał ją w równy rytm. Alec przesuwał go tak samo zmysłowo jak cała resztę swojego ciała, dręcząc Liz. Ten sam głód mieszany ze słodkim pragnieniem doprowadzenia jej do szału.

Wbił w nią spojrzenie, uśmiechając się tryumfalnie, kiedy krzyk jego imienia wydobył się z jej ust. Głębokie oddechy unosiły jej ciało a gorączka jeszcze chwilę potrząsała jej nerwami. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy, chcąc coś powiedzieć. Ale 494 zamknął jej usta pocałunkiem, a potem wprost do jej ucha wyszeptał błagalnie:
- Wyjedź - jego oczy szkliły się desperacją – Wyjedź, nim to zabije nas oboje.

c.d.n.
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Wed Oct 27, 2004 4:33 pm

Część 28 - Max, jesteś wielka! :twisted:
Rozumiem (niecałkiem) Aleca, chociaż zachował się jak idiota. Aż miło zobaczyć, że dla Max los Liz nie jest obojętny.
Liz... Aż nie mogę czytać, jak ona cierpi, zwłaszcza po tym jak była w euforii. Wiem, że Alec też cierpi, ale sam się do tego przyczynił. Czy to naprawdę było jedyne wyjście? Nie dość, że najpierw Max pogruchotał jej serce, to kiedy znów zaczęła kochać, Alec wali z tekstem "To tylko sex". :evil: Zero pomyślunku.

To teraz przechodzę do części XXIX.
Po zakończeniu 28. części miałam wrażenie, że coś się stanie. Dobrze, że Alec zdążył. Ze wszystkim. To musiały być dla niego chwile grozy. I świetnie, bo uświadomił sobie, jakim był idiotą. :twisted: No, ale ciągle obstaje przy swoim pomyśle. Może powinien JASNO wyklarować Liz swoje motywy, zamiast tajemniczo mówić: "Wyjedź, nim to zabije nas oboje.", co? I to chwilę po tym, jak dał jej cień nadziei.
Potrzebowała JEGO. To naprawdę obezwładniające i uskrzydlające wrażenie, kiedy w popapranym życiu skazanym na upadek pojawia się coś tak nieskomplikowanego. Kiedy pojawia się osoba, na widok której się rozpromieniasz, która przynosi spokój i za słowem której podążasz z zaślepieniem.
Piękne i urocze. No i prawdziwe. Przynajmniej jedna para ma się jako tako.
W tym momencie przypomniała sobie coś, co powinno zaprzątać jej głowę bardziej niż przyjemnie pachnące ciało Biggsa. Liz i Alec. Znała 494 na tyle, że dałaby sobie w ostatnich tygodniach głowę obciąć, że naprawdę oszalała na punkcie drobnej brunetki. A tymczasem jej kochany „braciszek” znów partaczył sprawę. I w sumie chyba bardziej skopałaby go za bezmyślność i głupotę niż za sam fakt tego, co zrobił. Choć początkowo, za zranienie Liz, chciała go powiesić na najbliższej latarni za genitalia.

Może wtedy krew gromadząca się w jego męskich atrybutach, spłynęłaby w odpowiednim kierunku – do serca i mózgu.

Westchnęła. Nie będzie się wtrącać. Ale jeżeli Alec nie zacznie szybko działać, to straci Liz na zawsze, bo ona odejdzie.
Tylko kilka słów. Po pierwsze, pomysł H. był świetny. Taka perswazja mogłaby być skuteczna - z większością facetów. Jak z Aleciem - nie wiem. :twisted::wink:
Po drugie, H. ma przynajmniej głowę na karku. Nie wtrąca się zbytnio, jak niektórzy ludzie to potrafią robić. Już to widzę: Alec udręczony po odrzuceniu Liz + życzliwa dusza próbująca go nakierować na właściwą ścieżkę...

Najgorsze jest to, że została już tylko jedna część! :cry::cry: Ja chyba się zapłaczę na śmierć! :wink: Ja tak nie chcę! :cry::cry::cry::cry::cry:

One question: czy ktoś wie, czy w najbliższym czasie będzie emitowana 2. seria DA?
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Oct 27, 2004 5:25 pm

Po tej części z kolei czuję, jakby to miało się zakończyć dobrze... Co do pytania, czy smutne zakończenia są złe - niekoniecznie. Pamiętam Każdą moją łzę, gorzej to się skończyć nie mogło, ale miało to swój urok. Smutne zakończenia chyba nawet na dłużej pozostają w naszej pamięci, nie uważacie? ... Ale nie, nie wyobrażam sobie zakończenia SLAFG rodzieleniem Liz i Aleca. To by mnie dobiło (i chyba nie tylko mnie :wink: )

To co dzieje się pomiędzy Biggsem a Hotaru jest urocze. Chociaż oni w pełni szczęśliwi, razem, z przyszłością...
Przesunął palce pomiędzy jasnymi kosmykami, rozczesując je. Niesamowicie przyjemne uczucie mieć ją przy sobie, słyszeć jak oddycha, czuć bicie jej serca. Drobna dłoń przesuwała się leniwie po jego klatce piersiowej, zataczając palcem wskazującym kółka.
:cheesy:

- Boże, nie... - rozpaczliwy szept wydobywał się z jego ust
Prawie zasłabła widząc ją skuloną i całkowicie nie reagującą na rzeczywistość. (...)
Boże, nie mogło być za późno. Przecież musiał cofnąć swoje słowa, musiał wszystko wyjaśnić.
No właśnie, często zdajemy sibie sprawę z czegoś ważnego, kiedy jest już za późno. Zbyt często... Ale tu na szczęście nie było --->
Odchyliła głowę, przesuwając palce po jego plecach. Niczym w odpowiedzi, dłoń Aleca zsunęła się niżej, zataczając figlarne kółko wokół jej pępka i wydobywając urywany, stłumiony śmiech. Niecierpliwe palce przesunęły się jeszcze niżej, wsuwając pod materiał broniący dostępu do skupienia nerwów odpowiadających za najwyższe doznania. Momentalnie uniosła biodra, pozwalając ciepłej dłoni wsunąć się głębiej.
Znów razem - jak miło :lol:

Do czasu...
Wyjedź - jego oczy szkliły się desperacją – Wyjedź, nim to zabije nas oboje.
Teraz Liz pewnie dowie się o prawdziwych powodach tego, co mówił i... No właśnie, i co? No chyba nie skłoni się do prośby :roll:
One question: czy ktoś wie, czy w najbliższym czasie będzie emitowana 2. seria DA?
Ktoś tu już wspominał, że raczej nie :( Niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę, że nigdy nie zobaczę Aleca w TV :roll: Naprawdę :?
Może jakaś petycja? 8) :wink:

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Wed Oct 27, 2004 7:52 pm

Hmmm po tej części mimo wszystko mam dobre myśli, ale _liz ja wiem, że Ty potrafisz zaskakiwać więc jednak się boję...
Przesunął palce pomiędzy jasnymi kosmykami, rozczesując je. Niesamowicie przyjemne uczucie mieć ją przy sobie, słyszeć jak oddycha, czuć bicie jej serca. Drobna dłoń przesuwała się leniwie po jego klatce piersiowej, zataczając palcem wskazującym kółka.

Niebieskie tęczówki pociemniały na chwilę, gdy powrócił racjonalizm. Oto leżała na łóżku Biggsa, Z Biggsem. Nie żeby do czegoś doszło, ale jakoś dziwnie się czuła z samą myślą na ten temat. Przyznawała otwarcie chociaż z pewnym zaskoczeniem, że od zawsze ciągnęło ją do niego. A w ciągu ostatnich dni niebywale się do siebie zbliżyli. W zasadzie tylko on potrafił ją poskromić, uspokoić, odegnać wszystkie natrętnie koszmarne myśli.

Uśmiechnęła się lekko, kiedy opuszki jego palców przesunęły się po jej policzku. Mogła sobie wmawiać co chciała, ale z cała pewnością nie była w stanie obronić się przed tym... uczuciem. Zresztą nie chciała się przed nim w żaden sposób bronić. Potrzebowała tego.

Potrzebowała JEGO. To naprawdę obezwładniające i uskrzydlające wrażenie, kiedy w popapranym życiu skazanym na upadek pojawia się coś tak nieskomplikowanego. Kiedy pojawia się osoba, na widok której się rozpromieniasz, która przynosi spokój i za słowem której podążasz z zaślepieniem.
Nareszcie coś się ruszyło :cheesy: Szkoda tylko, że pod sam koniec :wink: Ale i tak super, ale jeszcze czegoś nie wiemy co myślo o tym Biggs... Chociaż możemy się domyślać :cheesy:
Wszystko się zatrzymało. Czas, serce, oddech. I w sekundę potem sam był pod prysznicem unosząc drobne ciało w swoich ramionach.
- Boże, nie... - rozpaczliwy szept wydobywał się z jego ust
Nie przejmował się tym, że przesiąkł cały wodą. Nawet nie zakręcił prysznica, tylko od razu wyniósł ją do pokoju.

Prawie zasłabła widząc ją skuloną i całkowicie nie reagującą na rzeczywistość. Przymknięte powieki, pobladła skóra, sine z zimna usta. Ułożył ją na łóżku, otulając kocem i usiłując rozcierać zziębnięte ciało. Ale wciąż wysuwała się bezwiednie, nie odzyskując przytomności.

Boże, nie mogło być za późno. Przecież musiał cofnąć swoje słowa, musiał wszystko wyjaśnić. Chciał ja odzyskać. Przeklinał własną głupotę. Zawsze robił coś nim pomyślał, a potem przychodziły wyrzuty. A gdy chciał wszystko odkręcić, było za późno. Teraz mógł ją stracić na zawsze i to dosłownie. Kolejną najważniejszą osobę w swoim życiu. O nie, nie tym razem!
Błagam _liz oszczędź ich. Tak ładnie proszę daj im się sobą cieszyć być razem... Nie zniesę tego jeśli coś będzie nie tak...
- Kłamałeś? - bardziej stwierdziła niż pytała
Tyle bólu... Niepotrzebnego bólu... Oni muszą kiedyś być szczęśliwi... Oboje w przeszłości cierpieli przez osoby które kochały, a teraz znów to samo...
- Wyjedź - jego oczy szkliły się desperacją – Wyjedź, nim to zabije nas oboje.
A czy przypadkiem on nie był w jej domu? To chyba on powinien wyjść :wink: Ale nieważne niech wychodzi które chce oby tylko wróciło w 30części :cheesy:

_liz dzięki Ci za tą część :cheesy: Wysłałam Ci pm'a o wiadomym temacie :cheesy:

Czekam na 30 część :cheesy: Oby ładnie się skończyłą bo jak nie... :twisted: Konspiracja zrobi nalot na Bolesławiec i nie martw się znajdziemy gdzie to jest 8)

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Wed Oct 27, 2004 9:17 pm

O jak mi się humorek poprawił po tej części :D Niby Alec powiedział na końcu
- Wyjedź - jego oczy szkliły się desperacją – Wyjedź, nim to zabije nas oboje.
Ale kto by go tam słuchał??
Uśmiechnęła się lekko, kiedy opuszki jego palców przesunęły się po jej policzku. Mogła sobie wmawiać co chciała, ale z cała pewnością nie była w stanie obronić się przed tym... uczuciem. Zresztą nie chciała się przed nim w żaden sposób bronić. Potrzebowała tego.
No w końcu Biggs i H. zrobili mały kroczek, w stosunku do ciebie :) Bardzo dobrze, bo pasują do siebie, znają się od zawsze, rozumieją się ufają sobie...i tak bym sobie tu mogła wymieniać, ale po co?? Wszyscy to wiedzą :cheesy:
- Max – jego głos zadrgał w jej uszach
Uśmiechnęła się w pełni i podeszła bliżej. Przesunęła wzrokiem po monitorach i siadając na blacie stolika, powiedziała nieco zmartwionym tonem:
- Potrzebuję twojej pomocy.
Co ta Max kombinuje?? Pewnie coś co tyczy się Liz i Aleca, ale hmmm. Myślę i myślę i...nic nie wymyślę, a nawet jak coś wymyślę, to pewnie _liz i tak zrobi coś innego :lol:
Konspiracja zrobi nalot na Bolesławiec i nie martw się znajdziemy gdzie to jest
'
HA HA ja chyba wiem gdzie to jest :twisted: Po szperałam po necie i co znalazłam??
http://www.pilot.pl/index.php3?Z_CITY_N ... =1&lang=pl
:twisted: :twisted: :twisted: Tak więc _liz może wpadniemy...w odwiedziny

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: Bing [Bot], Google [Bot] and 15 guests