Posted: Sun Feb 29, 2004 3:25 pm
Ja dołączam się do tego, co powiadziała Ela. I szczerze podziwiam tempo, w jakim połykacie kolejne opowiadania. Oprócz was nie ma chyba podobnych osób. Może więc warto byłoby to podkreślić jakąś specjalną rangą? Nie mam tylko pojęcia jaką, bo "Pożeracz FF" chyba nie brzmi dobrze
Ja natomiast jestem przy końcówce Searching for Liz Parker (wiem, wiem, ślimacze tempo) i ujęły mnie charakterystyki dwóch postaci: Isabell i Michaela. Iz dostała świetnie przedstawiona jako silna i pewna siebie kobieta, jaką chyba w Roswell ciagle była. Non-stop wspiarała Maxa, który bez niej faktycznie sobie by nie poradził. No i znała atuty swojego ciała, co było świetnie ukazane w scenie na dworcu autobusowym, gdy wyciągnęła numer karty Liz o opornego bileterra. ("So I showed him my bobs.").
A Michael, mimo iż nie było go za wiele, rozbawił mnie do łez sceną wkurzania Liz. Jak dla mnie Midwest Max napisał(a?) to po mistrzowsku. Choć mam wątpliwości, czy prawdziwy Michael byłby skłonny aż do takich tekstów, do takich ciosów poniżej pasa w stosunku do Liz. Ciekawe co na to fani polarków, czy Midwest Max w ogóle jeszcze żyje? No, ale trzeba się narażać, jeśli nie chce się tworzyć ff w wersji "Eden". A na koniec jeszcze mały cytat, który najbardziej wpadł mi w pamięć:
Max: I need someone to help me piss her off. Someone who’ll really get under skin and get her blood boiling.
Iz: Not a problem. I’ll send Michael.
Ja natomiast jestem przy końcówce Searching for Liz Parker (wiem, wiem, ślimacze tempo) i ujęły mnie charakterystyki dwóch postaci: Isabell i Michaela. Iz dostała świetnie przedstawiona jako silna i pewna siebie kobieta, jaką chyba w Roswell ciagle była. Non-stop wspiarała Maxa, który bez niej faktycznie sobie by nie poradził. No i znała atuty swojego ciała, co było świetnie ukazane w scenie na dworcu autobusowym, gdy wyciągnęła numer karty Liz o opornego bileterra. ("So I showed him my bobs.").
A Michael, mimo iż nie było go za wiele, rozbawił mnie do łez sceną wkurzania Liz. Jak dla mnie Midwest Max napisał(a?) to po mistrzowsku. Choć mam wątpliwości, czy prawdziwy Michael byłby skłonny aż do takich tekstów, do takich ciosów poniżej pasa w stosunku do Liz. Ciekawe co na to fani polarków, czy Midwest Max w ogóle jeszcze żyje? No, ale trzeba się narażać, jeśli nie chce się tworzyć ff w wersji "Eden". A na koniec jeszcze mały cytat, który najbardziej wpadł mi w pamięć:
Max: I need someone to help me piss her off. Someone who’ll really get under skin and get her blood boiling.
Iz: Not a problem. I’ll send Michael.