A oto i zapowiadany od dawna rozdział 13. Ponoć najbardziej NC-17 wśród wszystkich moich ff. Kto wie... 4 stronki o jednym to już chyba przesada, co? No, ale oceńcie same - gdy już pozbieracie szczęki z podłogi i będziecie w stanie
(część zamieszczana dzisiaj na prośbę onarka)
13.
Kiedy jesteś wszystkim czego pragnę
Stawili się na treningu bez jakiegokolwiek opóźnienia. Kto by pomyślał, że atak mógł tak szybkos ustąpić w jego ramionach. Przez kilka długich minut, w których całe jej ciało wiło się w spazmach, a umysł odpływał daleko razem z jękiem bólu, rysowała się jedyna możliwość ratunku, czyli oddanie jej w ręce fachowców. Ale nie chciała, nie mogła na to pozwolić.
Zwłaszcza gdyby dowiedzieli się o jej rui, nie wyszłaby przez długi czas ze skrzydła szpitalnego. Dlatego mamrotała co chwilę, by nie robił tego, nie wzywał nikogo. Chciała być silna. A potem jego ramiona zacisnęły się tak mocno wokół niej, a ciepłe usta znaczyły jej czoło. I... przeszło. Drgawki minęły niczym koszmarny sen.
Wiatr ustał. Powietrze stawało się suche. A może tylko jej się tak wydawało. Może to jej ciało ponownie szybko się rozgrzewało, pozostawiając na skórze pragnienie. Pragnienie dotyku. Jego dotyku.
Uniosła zamglone spojrzenie w jego stronę. Lewy kącik ust tradycyjnie, uniesiony do góry, a malachitowe tęczówki roziskrzone jedną myślą. Wiedziała jaką myślą. Gwałtowna fala gorącej krwi z pewnością wywołała rumieńce na jej policzkach. Ta sama myśl, która trawiła jego umysł, nie dawała jej spokoju, od nowa wszystko w niej rozpalając.
Energia i napięcie burzyły się w niej, szukając ujścia. Bez ostrzeżenia wykonała szybki ruch, który całkowicie zaskoczył Aleca. Jeśli już, to spodziewałby się zupełnie innej reakcji. Może również skierowanej w jego stronę, ale o wiele bardziej przyjemnej. Jednak Liz musiała się wyładować, a nie chciała tak łątwo poddać się jego urokowi.
Dwa kolejne ciosy były jeszcze szybsze i gwałtowniejsze. 494 zręcznie unikał kontaktu z pięściami, ale sam nie odważył się nawet unieść dłoni, by wymierzyć cios w jej stronę. Nie bał się, że może ją zranić. Prawdopodobnie nawet by jej nie drasnął. Ale doskonale wiedział, że jeden jego dotyk będzie ostatecznym ogniwem w reakcji łańcuchowej, która zapewne pchnie ją we wrzątek hormonalnego wywaru. A tedy już nie będzie dla brunetki żadnego ratunku czy kamuflażu.
Nie żeby mu przekszadzała kilkunastogodzinna bardzo bliska współpraca z Liz. Ale rozpoczynanie jej na oczach wszystkich, a zwłaszcza Lydeckera mogła się źle skończyć dla nich obojga. Nie mógł jednak całkowicie opanować wewnętrznego instynktu, który reagował na jej feromony równie szybko co jej ruja na sam jego widok.
Obrót, płynny ruch nogi i drobne ciało zachwiało się, upadając po chwili na podłogę. Jednak w całej tej rozgorączkowanej walce sam się zaplątał i runął razem z nią. Wylądował wprost na niej. Filigranowe ciało zadrżało, kiedy zetknęli się ze sobą. Skóra Liz szybko się rozgrzewała, czując jego presję. Spragnione usta rozchyliły się, licząc na zaspokojenie nienawistnego głodu. Ciemne oczy wypełniły się piekielnymi ognikami, które już roztliły w jej umyśle myśl o tym, jak przyjemnie czuć silne ciało na sobie. Stłumiony jęk odbił się miękko w jego uszach, drażniąc i nęcąc resztki opanowania i zimnej krwi. Kiedy chciał się podnieść, wykonał niezbyt mądry ruch do przodu, w efekcie czego drobne ciało wygięło się w jego stronę, błagając o więcej.
Niesamowicie przyjemnie wiedzieć, że to przez niego tak drży i wije się, że to jego dotyk tak na nią działa.
Szybko wstał, tym razem nie podając jej ręki jak to zwykł robić. To byłoby zbyt ryzykowne.
* * *
Coś rozrywało ją od środka. Coś... ruja. Przeklęta, niechciana ruja. Warknęła, wściekła sama na siebie. Krązyła niespokojnie po swojej celi od jakiejś godziny. Najpierw biła się z powietrzem, potem usiłowała biegać w miejscu, a teraz krązyła niespokojnie w tę i z powrotem. Jak jakaś maniaczka.
Ale nie mogła nic poradzić na to, że ją roznosiło. Krew buzowała i syczała stykając się z rozpalonymi komórkami ciała. Serce waliło jak oszalałe. Koniuszki jej nerwów napinały się w oczekiwaniu na najmniejsze podrażnienie. Przyjemne podrażnienie. Z umysłu ulotniły się wszystkie niepotrzebne myśli, a pozostała tylko ta jedna nawiedzająca ją nieustannie.
O tym jak niesamowicie przyjemnie czuła się w jego ramionach. Jak lekkośc wypełniała jej ciało na spółkę z namiętnym pragnieniem. Jak topniała pod wpływem jego dotyku. Jak nogi uginały się z łatwością osuwając ją w jego ramiona. Jak smakowyały jego usta. Jakie cuda wyprawiał jego język...
Jęknęła, zatrzymując się. Nie, nie mogła dłużej wytrzymać. Tym razem to było silniejsze od niej. O wiele silniejsze, bo burzę hormonów wspierało dziwne uczucie płynące z podświadomości. To samo nieznane i połyskliwe uczucie jakie rodziło się w jej brzuchu za każdym razem, gdy na nią patrzył, jeszcze zanim ruja dała o sobie znać. Coś, co zaczęło kiełkować jeszcze w trakcie misji i przez długi czas trzymało ją w dziwnym uniesieniu.
Tak jak Alec trzymał ją przypartą do ściany... Wyszła, nim zdołała dokończyć tę myśl. Nogi same ją niosły w odpowiednim kierunku. Bycie prawie dorosłym X5 miało swojej zalety. Do jednej z nich należał fakt, że ich sektora pilnowało dwóch strażników gdzieś w głebi korytarza, więc mogli sie swobodnie przemieszczać.
I miała zamiar bardzo swobodnie się przemieścić.
* * *
Gwałtownie otworzyła drzwi. W zasadzie nawet nie wiedziała czy je otworzyła czy kopnęła i same ustąpiły. Jedyne co miała w głowie to jego obraz.
Alec poderwał się z miejsca, spoglądając na nią. Wszystko się zatrzymało w miejscu, gdy ją zobaczył. Jeszcze nikt tak na niego nie patrzył. Z takim pożądaniem i uczuciem... Była niepewna, drżała, ale nie zaprzeczała pragnieniu. Nie mógł powstrzymać błysków w soich tęczówkach, które najwyraźniej nie umknęły jej uwadze.
Ułamek sekundy i już tonęła w jego ramionach. Zacisnął dłonie na jej talii, unosząc ją nieco do góry. Zamknął drzwi przypierając ją do nich i nie pozostawiając ani milimetra wolnej przestrzeni. Oplotła go nogami, jednocześnie wtapiając dłonie w jego włosy. Tak, to zdecydowanie było to, czego jej było potrzeba.
Wygłodniały język Aleca nurkował w jej buzi, szukając odpowiedzi na swoje akcje. Stłumiony w gardle jęk był wystarczającą reakcją, by pobudzić go do dalszego działania. Samkował się w jej słodkawym smaku, chełpliwie spijając z kącików ust pikantną esencję. Przesuwał wilgotne usta po jej policzku i w dół. Odchyliła mocniej głowę, umożliwiając mu dostęp do delikatnej skóry szyi, na której się skupił. Wpił się w zagłębienie jej szyi niczym wampir chcący wyssać z niej cała krew. Ale on pragnął nie tyle krwi co wydobycia z niej całej energii do tego stopnia by usłyszeć swoje własne imię wypadające z jej drżacych ust.
Zaledwie kilkanaście minut smakowania jej ciała, a ona już chciała więcej. Każda komórka jej ciała krzyczała w bólu by zaspokoić jej pragnienie. Uśmiechnął się leniwie, słysząc jej jęk, gdy przycisnął swoje ciało mocniej do niej. Smukłe nogi oplotły go ciaśniej, dając wyobrażenie tego, co naprawdę kreowała jej hormonalna burza. Znacząc karmelkową skórę szyi, zbliżył swoje usta do jej ucha. Przez chwilę zwinny język bawił się wrażliwym płatkiem ucha.
- Jesteś pewna? - szept rozpłynął się w jej głowie
Przytaknęła tylko i zanurzyła sie w kolejnym pocałunku.
Tym razem o wiele spokojniejszym i delikatniejszym. Pełnym obietnicy i zapewnienia, że będzie dobrze. Ale jak mogło być źle skoro była tutaj w jego ramionach, pod jego opieką?
Nie oderwała od niego ust nawet gdy błyskawicznie ich przekręcił i skierował w stronę zimnej pryczy. Tym razem jednak imitacja łóżka zdawała się być niesamowicie miękka i wygodna. A może to ciało pochylające się nad nią sprawiało takie wrażenie? Wszelkie myśli odpłynęły, gdy ciepłe dłonie Aleca wślizgnęły się pod jej koszulkę. Jasnoniebieski materiał ustępował z łatwością chętnie podsuwając się do góry na każde żądanie sprawnych palców. Seria wilgotnych pocałunków zastępowała odsłanianym skrawkom ciała miękkość materiału. Nawet nie zauważyła gdy koszulka wylądowała na posadzce, a spocone dłonie swobodnie przebiegały po rozpalonym ciele.
Plecy wygięły się w lekki łuk, kiedy usta Aleca skupiły swoją uwagę na jej piersiach. Z każdą kolejną sekundą napięcie budujące się w jej wnetrzu krzyczało coraz głośniej „więcej!”. Drżace, drobne dłonie niespokojnie przesunęły się po jego plecach, szukając sposobu by pozbyć się niepotrzebnych części stroju, którze dzieliły ją od uczucia jego miękkiej skóry pod opuszkami. Szarpnęła niecierpliwie za koszulkę okrywającą jego ciało, wywołując cichy śmiech. Uniósł się, jedną rękę zdejmując z siebie drażniący ją materiał.
Momentalnie miękkie wargi Liz znalazły się na jego ciele, smakując pikantnego posmaku potu zmieszanego ze słodkawą esencją jego skóry. Nie mógł powstrzymac mruknięcia, gdy wbiła lekko zeby w jego ramię.
Drobne palce wbijały się w jego ramiona a jej głowa odchylała przyjemnie do tyłu, gdy przesunął usta po jej szyi smakując cynamonowej skóry. Cichy jęk wydobywający się z jej ust był obezwładniający. Nie przestając kreślić językiem ślaczków na jej szyi, przesunął powoli spragnione palce wzdłuż jej ciała. Dotyk gorących opuszków wywoływał gęsią skórkę. Drobne ciało napięło się, gdy zatoczał małe okręgi na jej brzuchu. A potem słyszał już tylko przyspieszony oddech mieszany z cichym jękiem, gdy palce zsunęły się niżej. Ciemne oczy otworzyły się szerzej w zaskoczeniu, kiedy do jej uszu dobiegł cichy dźwięk rozpinanego zamka. Nawet nie sądziła, że to może brzmieć tak przyjemnie i przynieść ze sobą drżenie ekscytacji. Zamknęła oczy i odchyliła głowe gwałtownie do tyłu w momencie, gdy ciepła dłoń zsunęła się niżej. Biodra same powędrowały nieco ku górze, pozwalając mu na wszystko.
Dosłownie wszystko. Nie miała siły walczyć. Nie miała ochoty walczyć. Rozpalone ciało i zamglony namiętnością umysł chciały teraz tego samego co Alec – szeptać jego imię w ekstazie.
Malachitowe tęczówki wypełniły się ognikami przyjemnego zaskoczenia. Nie podejrzewał, że naprawdę aż tak topniała pod wpływem jego dotyku. A jednak. Leniwy rytm doprowadzający ją doszału i nasuwający na rozchylone usta Liz błagalne prośby przyspieszył. Uniósł głowe, wbijając spojrzenie w jej twarz i rozkoszując się wyrazem jej oczu i lecitukimi spazmami jakie przeszywały jej ciało raz po raz. Ponownie zwolnił tempo przeciągając chwilę, w której jego imię wypadnie z jej ust. Świat dokoła wirował i zatrzymał się dopiero na dźwięk jej aksamitnego głosu.
- Alec – jego imię wydobyło się z jej ust w odmlałym mruknięciu
Jej ciemne oczy były zamglone, jakby odpływała świadomością daleko. Ciężko oddychała, ale na jej ustach malował się błogi uśmiech. Wpatrywał się w nią z fascynacją, chcąc zapamiętać każdy szczegół jej ciała.
Wystarczył ten jeden element, żeby powolnymi ruchami, które zdawały się dłużyć w nieskończoność w za szybko upływających minutach, pozbyć się reszty odgradzającej odzieży. Niesamowite uczucie posiadania w swojej władzy drobnego, wciąz rozgorączkowanego ciała, które czekało niecierpliwie na jedno posunięcie z jego storny. Chociaż wszystko w nim ciągnęło go w tym kierunku, chociaż pragnienia wirowały szaleńczo tylko wokół myśli o tym oplatającym uczuciu, chociaż rozkołysane jednym rytmem biodra Liz unosiły się, nęcąc go, on pozostawał w bezruchu, wpatrując się w nią z zachwytem. Ciemne włosy rozsypane na pościeli. Karmelkowa skóra pokryta drobniutkimi kropelkami potu, które spływały po zagłebieniach jej ciała. Cała jej drobna postać wiła się pod jego ciałem, błagając o kolejny dotyk. A on po prostu się w nią wpatrywał.
- Alec – jęk pragnienia był wystarczającym impulsem
Powoli, rozkoszując się każdym milimetrem który zbliżał go do jedności z nią. Mruknięcie ugrzęzło w jej gardle. Nie mogła nawet oddychać. Ścisk w żołądku rozluźnił się, pozostawiając przyjemne mrowienie, które łączyło się z elektryzującym uczuciem narastającym w niej. Przesunęła palce po jego plecach, wbijając lekko paznokcie w jasną skórę. Ich leniwy rytm powoli zaczynał ją drażnić. Raz zaspokojone pragnienie chciało więcej i to natychmiast. Lewy kącik ust Aleca uniósł się do góry, kiedy usiłowała przyspieszyć. Ale nie prostestował.
Pochylił się nad nią, po raz kolejny spajając ich usta razem. Kiedy język wsunął się łakomie do jej ust jednocześnie ciało wykonało gwałtowny ruch, spełniając płomienną prośbę rozgorączkowanego pragnienia Liz. Raz po raz. Wszystkie jego ruchy ze sobą współgrały w idealnej synchronizacji. Aż dźwięk jego imienia wydobył się z jej ust w odurzającym krzyku.
c.d.n.