"Fantasmagoria" by Ch.

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
Chavah
Gość
Posts: 18
Joined: Tue Apr 12, 2005 10:50 pm

"Fantasmagoria" by Ch.

Post by Chavah » Tue Apr 19, 2005 1:38 am

Czółko.

To moja pierwsza publikacja.
Polarek.
Sceneria inna niż w serialu.
Bohaterowie podobni.
Wydarzenia zmyślone ;]

Zapraszam i wdzięczne danke za każdy koment dobry/zły/sygnalizujący, że ktoś przystanął i przeczytał ;)




<i>FANTASMAGORIA</i>




Nie mogła dosięgnąć najwyższej półki, nawet pomimo faktu, że stała na trzystopniowej drabince. Była drobna i niska, to nie podlegało dyskusji, ale skoro miała pracować w tym sklepie to powinna umieć sobie poradzić z byle ustawieniem towaru. Nie umiała. Wyciągała się jak mogła, stawała na palcach i czuła, że przy gwałtowniejszym ruchu drabinka usunie jej się spod nóg, a ona zleci z głuchym łoskotem. Zagryzała dolną wargę, marszczyła nos, nawet cicho stękała. Niestety żadne z tych zaklęć nie sprawiło by półka zniżyła się choć o pół łokcia.
Mogłaby stać tak do końca dnia, ale szansa, że ustawi towar na swoim miejscu nie zwiększyłaby się ani odrobinę. Westchnęła ciężko i przetarła czoło wierzchem dłoni. Była w kropce. Pomijając to, że duma nie pozwoliłaby jej zwrócić się z prośbą o pomoc do kogolwiek, to nawet nie figurował nikt taki.
Spojrzała mimowolnie w kierunku kasy, za którą stał jej pracodawca. W tej chwili nie widziała w nim przyjaciela swojego dziadka, ani surowego faceta, który zastrzegł, że nie będzie płacił jej za nadgodziny. Był przede wszystkim siwym staruszkiem z chronicznymi dolegliwościami krzyża, który na pewno nie ustawi za nią tych paczek na półkach.
Przeklęła pod nosem.
A miała nawet dodatkowy powód, który rozmnożył się do postaci trzech samców, wchodzących właśnie do środka. Jakby nie było innych sklepów w mieście, pomyślała poirytowana i wyciągnęła ręce raz jeszcze do góry, próbując wcisnąć paczkę na półkę.
No, właź żesz, cholero!, warknęła w myślach i pchnęła towar z dziką determinacją.
Impulsywne działanie zawsze było jej przekleństwem, zdarzającym się zresztą nader często, gdy w pobliżu znajdowała się płeć brzydka.
Paczka rozerwała się, a zawartość wypadła wprost na nią i na jednego z chłopaków, który sięgał po coś z półki koło drabinki.
W mgnieniu oka oboje byli biali.
Mąka.
- Buhahaha! - współtowarzysze roześmiali się szczerze, a dziewczynie krew odpłynęła z twarzy i zbielała jeszcze bardziej. O wstydzie nawet nie pomyślała.
- LIZ! LIZ, NA BOGA!
Przełknęła ślinę, stojąc jak sierota.
Natychmiast przybiegł siwowłosy właściciel, bezmyślnie zostawiając kasę. I albo brakło mu słów na udzielenie reprymendy, albo nie wystarczyło tchu. Złapał się tylko bezradnie za głowę. Nie rozbawił go nawet jej wygląd, chociaż cała jej ciemna karnacja była teraz śnieżnobiała, jak u bałwana.
Liz uniknęła nagany przy obcych chłopakach, ale to i tak zbytnio jej nie uradowało.
Parker, zwęż pasa, asceza czeka... Jadać suchy chleb, jadać będę, hej!
Potrzaskała już kilka talerzy, wywaliła mrożonki, teraz pozbyła się mąki, a był to dopiero pierwszy dzień. Pobyt zapowiadał się wystrzałowo...

- No, masz! Jesteś taka nierozgarnięta przypadkiem, czy tylko udajesz, próbując poderwać tą dziadowinę, hę? A właściwie nie odpowiadaj. Padam ze zmęczenia i nawet już nie mam sił ciebie słuchać. Zaniosłaś torby do mieszkania, bo ja ich szczerze mówiąc nie widziałam. A może postanowiłaś sprzedać cały swój dobytek razem z wiankiem, spodziewając się na wyrost takiej sklepostrofy?
- Czasem się zastanawiam, kiedy ty oddychasz. - Liz kąśliwie rzuciła, zamiatając resztki białego proszku.
- Wiesz... kopnęłabym cię, ale stoisz za daleko. Poza tym skończyłabyś się tak obijać, bo jeszcze trzeba cię doprowadzić do użyteczności publicznej i dojechać do domu. Patrzę już na ten zegarek od 15 minut, a tej mąki jakby nie ubyło.
- Właśnie: patrzysz. - drobna mruknęła pod nosem.
- No, a co mam robić? Nie moja wina, że masz dwie lewe ręce i do tego zatrudniłaś się w monopolowym. Gdyby to był jeszcze jakiś pub albo chociaż kręgielnia, to bym w piłkarzyki pograła, czy cu.
Liz pokręciła głową, darując sobie kolejny komentarz i zaczęła zmiatać na szufelkę ostatnie kupki mąki.
Jej towarzyszka siedziała na drabince i majtała nogami z prawdziwym znudzeniem. Czasem zakręcała sobie kosmyk włosów na palcu, a zaraz potem go puszczała, by ten zwijał się spowrotem jak sprężynka. I mówiła.bez.przerwy, ale Liz była przyzwyczajona do gadulstwa Marii. W końcu znały się od dziecka.
- To gdzie ty masz te walizki z fatałaszkami? Bo wiesz, jakbyś ich jednak nie sprzedała, ani nie wpadła na tak idiotyczny pomysł, by je odstawić do mieszkania, bo przecież wałęsanie się po zatłoczonym mieście od dworca aż do centrum w poszukiwaniu pracy Z walizkami jest o wiele mądrzejsze, to teraz przynajmniej mogłabyś się przebrać. Swoją drogą wyglądasz, jak... - blondynka spojrzała na Liz z ukosa z błyskiem w oku - jak wielka, kokosowa kulka!
Roześmiały się obie mimo, że Maria dostała ostrego kuksańca zaraz po swoim odkrywczym stwierdzeniu.
- Czekaj. - Liz zniknęła na ułamek sekundy na zaplecze, skąd wróciła z wielką, skórzaną walizą. Gdyby nie wierzchnie pasy, które wspomagały zamki, zapewne zawartość wysypałaby się na podłogę tak samo nagle, jak mąka. Dziewczyna ledwo radziła sobie z niesieniem bagażu, w który de facto mogłaby się sama zapakować. Wyglądało to zabawnie. Drobna brunetka, której włosy nieznośnie zsypywały się na ramiona targała za sobą wielką walizę, w której siedziało całe jej dotychczasowe, małomiasteczkowe życie.
Maria nie powstrzymała chichotu, ale tym razem Liz odpowiedziała jej szczerym uśmiechem na pół twarzy. Zdawała sobie sprawę, że wygląda komicznie - była przecież dodatkowo brudna od mąki, ale czuła się dobrze ze świadomością, iż nie tylko nie musiała rozstać się z przyjaciółką, lecz mogła też zmienić swoje dotychczasowe życie.
Nawet jeśli miało to oznaczać codzienną harówę w monopolowym i tarzanie się w mące. Była w nowym mieście, wśród nowych ludzi i mieszkała z Marią. Czego mogła chcieć więcej?
- Czystej bielizny nie chowa się przecież na dnie takiej szafy! - blondynka skarciła ją dziś po raz setny, buszując wśród jej ubrań. - Chyba będzie trzeba górników wzywać. No, nic. Na razie zabieraj ręcznik i mydło i idź się dokładniej obmyć, a ubrania włożysz byle jakie, co potem się wykąpiesz i przebierzesz, jak już dojdziemy do domu. No, idź, idź! - pogoniła ją, strzelając do niej zwiniętą bluzką, którą potem dokładnie zlustrowała.
Jaki dekolt! No, no. Panna Parker to chyba naprawdę chce tu wystawić na sprzedaż swój wianek.
Ucieszyła się, że Liz nie spakowała tylko szerokich swetrów i ogrodniczek, jak zrobiła kiedyś, gdy w liceum pojechały na wycieczkę klasową.
Blondynka odłożyła ciuszek na poprzednie miejsce i z diabelskim uśmieszkiem zawołała:
- Betty, idziemy dziś w tany!
Liz jęknęła cicho, ale obiecała sobie, że nie będzie nastawiać się tutaj do niczego sceptycznie, niechętnie, ani wrogo i zamierzała wytrwać w swoich ślubach.



Co dalej, wkrótce się dowiem. Czy dalej, zależy od Was ;)

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Apr 19, 2005 2:22 pm

Byłam. Przeczytałam. Sygnalizuję :wink:

Ale jak już tu jestem, to przyznam, że mi się podobało :) Dobrze napisane, błędów do zarzucenia nie mam, no i co najważniejsze - ciekawe. Mimo, że nie opisywało więcej jak scena ustawiania mąki na półce i wynoszenia walizek :wink: To już coś :lol: Poza tym tytuł jest intrygujący, skądś Ty go wzięła? :wink:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

Chavah
Gość
Posts: 18
Joined: Tue Apr 12, 2005 10:50 pm

Post by Chavah » Wed Apr 20, 2005 5:12 pm

Nowa, na początek dzięki w ogóle za koment :cheesy: Potem dzięki w ogóle, a na koniec wyjaśnienie - tytuł... ma kilka znaczeń, jedno objawi się już wkrótce-wkrótce, a inne może trochę później. Na razie tylko rzucę słownikową definicję tego słowa i.. główkuj ;)
Fantasmagoria - przywidzenia, iluzje; złudzenia wzrokowe; fantastyczne, urojone obrazy.

Dalszy ciung wrzucę za kilka dni, bo pewne osobistości na M. perfidnie kradną mi wolny czas :?

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 47 guests