Pozwól zapomnieć - rozdział dwunasty
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Pozwól zapomnieć - rozdział dwunasty
Tytuł: „Pozwól zapomnieć”
streszczenie: Liz jest X5. W ramach programu Solaris, Renfro wydelegowuje ją do Roswell, by inwigilowała kilkoro nastolatków podejrzanych o bycie kosmitami. Jednak Liz z czasem naprawdę emocjonalnie wiąże się z nimi i postanawia zapomnieć o Manticore i o swoim zadaniu. Po roku Renfro decyduje się ściągnąć nieposłuszną X5 z powrotem. W tym celu wysyła po nią jej dowódcę. X5494.
NA: W opowiadaniu pojawią się retrospekcje i to dość częste w początkowych rozdziałach, ale żeby było wam łatwiej jej odróżnić, będą pisane italicą. Czyli tekst pochylony – przeszłość, tekst normalny – teraźniejszość.
1.
- Tu masz wszystkie dane – Renfro wręczyła jej plik grubych akt
Od dawna przechwytywała informacje z FBI o tej sprawie. Przyznawała, że niesamowicie ją kusiło, by przeprowadzić te badania. Kto wie, czego mogli się dzięki temu dowiedzieć? Poza tym cóż za niezwykłe możliwości rysowało połączenie ich DNA z ludzkim. A co dopiero z transgenicznym materiałem. Mogli stworzyć idealnych żołnierzy. Niepokonanych. Musiała więc zdobyć wszystkie informacje, których nawet w FBI nie posiadano. Weszła w układ z Piercem, godząc się oddać im jedno z trójki kosmitów, jeśli uda jej się ich pojmać. Oczywiście zastrzegła sobie, że zmienionych genetycznie ludzi zabierze tylko ona. Te badania były zbyt cenne, by szła pod tym względem na ustępstwa. Trzeba było zatem zebrać potrzebne dane, a potem zorganizować akcję. Chociaż się niecierpliwiła, wolała poświęcić więcej czasu na przygotowania. Więcej czasu na inwigilację. Musiała umieścić kogoś w środku. Kogoś, kto idealnie zgra się z otoczeniem nastolatków i bez problemu zdobędzie ich zaufanie. X5 nadawały się do tego najlepiej. A zwłaszcza ta X5. 542. Niewinna buzia, niepozorny wygląd – ufało jej się już na pierwszy rzut oka. Będzie najlepsza.
Wprawdzie to było pierwsze samodzielne zadanie 542, ale jednak uważne obserwacje jej postępów skłoniły Renfro do wydania zgody na tę akcję. Poza tym zbieranie informacji nie będzie za trudne jak na początek.
- Zbieraj informacje. Wszystkie – wydawała kolejne polecenia – Nawet te, które wydają się najmniej istotne. Chcę wiedzieć o nich wszystko.
Dziewczyna przytaknęła, wciąż stojąc na baczność. Wreszcie jej pierwsze poważne zadanie. Indywidualne. Cóż, to była tylko inwigilacja jakiś dzieciaków, ale zawsze jakiś postęp.
- Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie – Renfro wbiła stalowy wzrok w brunetkę – Mianuję cię szefem sekcji wojskowej projektu Solaris.
Uniosła dumnie głowę. Wreszcie coś porządnego, a nie tylko wypełnianie rozkazów. Sama będzie je wydawała. Projekt Solaris stawał się ostatnio jedną z większych manii Manticore, więc dowodzenie wojskową jednostką tego projektu było znacznym awansem.
- Odmaszerować – mruknęła Renfro
Już mogła zacierać ręce. Kilka miesięcy, w czasie których 542 będzie zbierać informacje, wystarczy na rozbudowanie drugiego skrzydła jednostki i przygotowanie specjalnej ekipy, która zajmie się nowymi zdobyczami.
Osobiście miała zamiar nieco rozbudować sam program Solaris. Poszczególne etapy wydawały się być wręcz niezbędne. Mieszanie DNA było już jak zwykły zabieg, procedura, musiała mieć coś, co bardziej zainteresuje szefów i na co na pewno otrzyma fundusze. Na małą, niewinną kolonię kosmitów. I nie tylko. Próby zapłodnienia ludzi też czekały w zanadrzu. I kto wie. Może program prokreacyjny transgenicznych również się poszerzy.
* * *
Uniosła brwi w lekkim zdumieniu, gdy X5494 stawił się na rozkaz. Nie podejrzewała nawet, że tworzyli aż tak idealnych żołnierzy. Nie nadzorowała ich indywidualnie. Śledziła jedynie wyniki i wtedy przydzielała zadanie. Teraz jednak to nie zasługi i zdolności 494 wskazały na to, że miała dla niego misję. Tym razem powód był banalnie prosty – był dowódcą. Dowódcą oddziału, do którego należała 542.
542, która już prawie rok była w Roswell na swoim zadaniu i najwyraźniej nie miała zamiaru wracać. Przez pierwsze cztery miesiące informacje od niej docierały regularnie, a potem coraz rzadziej i coraz bardziej okrojone. Już wtedy powinna była podjąć jakieś kroki, ale była zbyt zajęta nadzorowaniem akcji Sekcji Ósmej. Sprawa prawie wymknęła się spod kontroli w Amazonce i musiała osobiście ściągnąć dodatkowych ludzi, żeby zamknąć usta pojedynczym osobom i ukryć wszystko w tajemnicy. Teraz, gdy Sekcja Ósma ponownie funkcjonowała odpowiednio, mogła zająć się innymi projektami. Przy Solaris wrócił temat 542, która od paru miesięcy w ogóle się nie odzywała.
Wątpliwe było by zginęła. Po prostu musiało jej się zbyt spodobać na zewnątrz. Kto wie, może nawet uciekła już w inne miejsce. Ale Renfro nie zamierzała jej pobłażać. Miała zamiar ją ściągnąć tutaj z powrotem. Ją oraz jej wyniki badań. Wiedziała, że nie było sensu wysyłać po nią całej jednostki. Wtedy główne cele całej operacji mogłyby się czegoś domyśleć. Ale znała słabe punkty X5. Emocjonalność i niezwykła lojalność wobec własnego oddziału. A przede wszystkim posłuszeństwo wobec dowódcy. Dlatego ściągnęła 494.
- Do twojego oddziału należy 542, prawda? - spojrzała na niego uważnie
- Tak jest – padła chłodna, żołnierska odpowiedź
- Dokładnie rok temu przydzieliłam jej misję. Od pół roku jednak cisza w eterze – wstała, podchodząc bliżej – Wiem, że żyje – zimny wzrok ślizgał się po twarzy 494 – Jesteś jej dowódcą?
- Tak jest.
- Świetnie. Wiec znajdziesz ją i sprowadzisz z powrotem do Manticore. Razem z wynikami jej badań. Zrozumiano? Chcę ją tutaj za wszelką cenę!
- Tak jest.
c.d.n.
Last edited by _liz on Sun May 08, 2005 4:44 pm, edited 9 times in total.
Zostałam zmuszona do napisania kom. A, że dziś już wyczerpałam limit na H. ten będzie którti i tyle! Bo co mam napisac? Podoba mi się i to bardzo sama o tym wiesz... A szczególnie te późniejsze części... Częśc pierwsza jest malutka... Ale wiemy najważniejsze, że Liz wyjechała z misją do Roswell, ale nie wraca i wysyłają po nią jej dowódcę Nie wie co robi ta wstrętna blondyna Tyle na więcej mnie nie stac już... Czekam na jeszcze!
_liz sama pchasz Aleca w ramiona Liz
Eh... Malusieńka ta część i już się nie mogę doczekać następnej!
Liz- Hmm... W rozmowie z R to w zasadzie niewiele się o niej dowiedzieliśmy jedynie że ma swoją pierwszą indywidualną akcję i że jedzie do Roswell.
Tajemniczo obeszłaś konkrety bokiem (mam nadzieję, że w następnych częściach to się zmieni ) i tyle...
Alec- Jego tutaj w tej części jak na lekarstwo więc komentowac nie będę. Poczekam do spotkania z Liz...
Nawiasem mówiąc to może być bardzo cieeeeeeeeeeeeekawe
Ogólnie rzecz biorąc wzbudziłaś moja nikłamaną ciekawość jak zwykle zresztą więc czekam na kolejne części. I oby pojawiły się jak najszybciej. Bo żyć ci nie dam!
Eh... Malusieńka ta część i już się nie mogę doczekać następnej!
Liz- Hmm... W rozmowie z R to w zasadzie niewiele się o niej dowiedzieliśmy jedynie że ma swoją pierwszą indywidualną akcję i że jedzie do Roswell.
Tajemniczo obeszłaś konkrety bokiem (mam nadzieję, że w następnych częściach to się zmieni ) i tyle...
Alec- Jego tutaj w tej części jak na lekarstwo więc komentowac nie będę. Poczekam do spotkania z Liz...
Nawiasem mówiąc to może być bardzo cieeeeeeeeeeeeekawe
Ogólnie rzecz biorąc wzbudziłaś moja nikłamaną ciekawość jak zwykle zresztą więc czekam na kolejne części. I oby pojawiły się jak najszybciej. Bo żyć ci nie dam!
Uh, ale ja mam dziś do nadrobienia Czy u was Forum nie było zablokowane przez klika dni, że tyle tego jest? Czy jak zaczęło działać, to wszyscy się tak na nie rzucili?
W każdym razie kolejna nowość... Jestem miło zaskoczona (ehe, pewnie tylko ja... założę się, że pisałaś o tym w temacie HOS... Cóż... Jakby to powiedzieć... Trochę się w nim zacofałam ).
No to tak... Króciutka ta część... Ale mam nadzieje, że następna będzie dłuższa Trochę mi się to opowiadanie kojarzy z SZD. Tylko Liz tym razem została wysłana na kosmitów. I zaprzyjaźniła się z nimi. Jak to słodko brzmi Ciekawi mnie, czy coś ją łączy z Maxem? Ale przede wszystkim ciekawi mnie, jak będzie wyglądała ta jej lojalność wobec Aleca i jak zareaguje na jej widok Poczekamy zobaczymy - oby niedługo
W każdym razie kolejna nowość... Jestem miło zaskoczona (ehe, pewnie tylko ja... założę się, że pisałaś o tym w temacie HOS... Cóż... Jakby to powiedzieć... Trochę się w nim zacofałam ).
No to tak... Króciutka ta część... Ale mam nadzieje, że następna będzie dłuższa Trochę mi się to opowiadanie kojarzy z SZD. Tylko Liz tym razem została wysłana na kosmitów. I zaprzyjaźniła się z nimi. Jak to słodko brzmi Ciekawi mnie, czy coś ją łączy z Maxem? Ale przede wszystkim ciekawi mnie, jak będzie wyglądała ta jej lojalność wobec Aleca i jak zareaguje na jej widok Poczekamy zobaczymy - oby niedługo
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Zacznę od tego, że zgodzę się z pozostałymi...trochę krórtka to część, ale za to końcówka...jaka obiecująca ...mam nadzieję, że Alec spotka Liz już w drugiej części..
Liz w końcu wolna od Manticore...mnie też podobnie jak nowej przypomina to SZD...a i poczekam sobie na tą lojalność Liz wobec Aleca i kto tu dla kogo będzie dowódcą ...wiadomo chyba jak to się potoczy...a może _liz znowu nas czymś zaskoczy...po Niej nigdy nic nie wiadomo
_liz czekam na kolejne części...
Liz w końcu wolna od Manticore...mnie też podobnie jak nowej przypomina to SZD...a i poczekam sobie na tą lojalność Liz wobec Aleca i kto tu dla kogo będzie dowódcą ...wiadomo chyba jak to się potoczy...a może _liz znowu nas czymś zaskoczy...po Niej nigdy nic nie wiadomo
_liz czekam na kolejne części...
Maleństwo
Macie szczęście, że mam dzisiaj niesamowicie dobry humor. Pogoda za oknem śliczna, oceny wszystkie wystawione, zero stresu praktycznie (pomijam zbliżającą się maturę) Co za tym idzie, robię się niesamowicie... dobra... dla sępików Tak, już dzisiaj dostaniecie drugą część, w której już dochodzi do spotkania Alec-Liz.
Galadrielo - uzależniaj się, uzależniaj, będziemy miały nad tobą kontrolę z H (diaboliczny śmiech); a czy wiadomo czym się to opowiadanie skończy? Hmm... mówiąc szczerze to nawet się nie spodziewacie tego, co będzie się działo, a o zakończeniu nie wspomnę
Onarku - ty nie marudź lepiej, bo i tak jesteś do przodu z częściami, a jeśli chcesz to możesz już nie mieć do nich dostępu... I tak dobrze wiem, że uwielbiasz mnie i moje opowiadania, ha!
Athaya - ja wcale nie wpycham Aleca w ramiona Liz. To wam się tak tylko wydaje, a zobaczycie, że tutaj wcale nie ma tego natychmiastowego "x-tremerowania" w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zapominajcie, że Alec jest dowódcą. A konkrety odnośnie akcji, innych jednostek (tak, będzie pewna sekcja, która sporo namiesza) oraz innych transgenicznych, a także kosmicznych spraw, w późniejszych rozdziałach.
nowa - widziałam, że się obijasz w HOS no, ale daruję ci, skoro tutaj i w Balansie jeszcze piszesz (tak, grożę ci, hehe). Czy Liz się zaprzyjaźniła z kosmitami? Hmm, wiesz, że tak bym tego nie określiła? Związała, owszem, ale to nie jest chyba taka prawdziwa przyjaźń. No, nie do końca... Liz ma swoje powody, by z nimi być, ale o nich się niedługo dowiecie. Lojalność wobec Aleca? No wreszcie jakieś konkretne pytanie. Cóż, w oddziałach X5 lojlaność wobec dowódcy jest niesamowita i Liz sama również jej przestrzega i nie ma zamiaru złamać. Problem nie w tym jak ona zareaguje na Aleca, ale jak on na nią i jej postanowienie...
Maleństwo - czytaj a zobaczysz, bo tego opowiadania chyba nie można przewidzieć...
2.
- Maria pospiesz się – Michael krzyknął, wyraźnie zniecierpliwiony
- Oh zamknij się! - odpowiedział mu równie miły ton
Isabel przewróciła oczami. Kolejna kłótnia wisiała w powietrzu. A sprzeczki w wykonaniu tej dwójki były wręcz jadowite. Miało się wrażenie, że za chwilę tajfun porwie wszystko dokoła i rozbije na kawałki. Złośliwe docinki przecinały powietrze. Czasami to bywało zabawne, ale po pewnym czasie nudziło się. W tym momencie wolała uniknąć tego jazgotu.
- Michael zamknij się – posłała mu lodowe spojrzenie – Maria, my naprawdę jesteśmy głodni.
Po kilku minutach mamrotania przekleństw pod nosem, przyniosła wreszcie ich zamówienia.
- To, że się znamy nie oznacza, że możecie mnie traktować jak prywatną służącą – warknęła, dosłownie rzucając talerze na stół
- Wybacz im – nieśmiały uśmiech Maxa potrafił zrekompensować niemal wszystko – Jak są głodni, robią się nieznośni.
Maria wyszczerzyła zęby. Jedyny normalny wśród tej gromady. Podała mu colę i sama usadowiła się obok niego. Nie przepadała za tym, gdy nagle postanawiali zrobić sobie spotkanie w Crashdown po godzinach. Zawsze musiała wtedy sama szykować jedzenie. Rozluźniła się nieco i odetchnęła z ulgą.
- Liz! - jej głos dosłownie przebijał ściany – Czekamy na ciebie!
Zaskakujące wciąz było jak ta dziewczyna szybko wbiła się w ich krąg. Zadziwiająco i przerażająco szybko. Ale jej po prostu nie można było nie ufać.
Kiedy rok temu pojawiła się nagle w Roswell, podchodzili do niej bardzo nieufnie. Oni szczególnie mieli powody, by podejrzewać każdego, kto nagle zjawiał się w tym miasteczku i to nie w celach turystycznych. Brunetka wynajęła pokój nad Crashdown, korzystając z uprzejmości właścicieli. Maria początkowo nie była zbyt zadowolona z faktu, że jakaś obca dziewczyna kręci się tutaj, ale Parkerowie jakoś się nie sprzeciwiali temu. I dość szybko niepozorna osóbka wkręciła sie do tego świata.
Wszystko za sprawą tego, że była świadkiem niezwykłego cudu jakiego dokonał Max. Strzelanina w Crashdown. Ranna Maria. I Max Evans uzdrawiający ją w błyskawicznym tempie. Nie dało się tego przed nią ukryć. Była za bystra na uwierzenie w dziwne bajeczki, jakimi chciał ją nakarmić Michael. Jak się okazało, można jej było zaufać. Z każdym kolejnym dniem ufali jej coraz bardziej, aż stała się częścią rodziny. Pokręconej kosmicznej rodziny. Oni sami znali się od paru lat i zawsze trzymali razem. Chociaż Maria oraz Alex nie tak szybko odkryli tajemnicę. Później nie dopuszczali już do niej nikogo. Dopiero Liz została wciągnięta w ten kocioł.
- Jesteś strasznie niecierpliwa – mruknęła brunetka, wchodząc na salę
Max momentalnie uniósł głowę, wlepiając w nią swój wzrok. Już od dłuższego czasu to robił. Patrzył na nią przy każdej okazji, mając nadzieję, że ona w końcu to zauważy. Dostrzegała to. Od początku. Tylko nie reagowała. Wolała udawać, że nic nie widzi niż mieszać się w dodatkowe niepotrzebne emocje. I tak sprowadziła na siebie i na nich niebezpieczeństwo przez tę dziwną emocjonalną więź jaka ją tu zatrzymała. To nie miało tak być. Od początku miała tylko inwigilować, zbierać informacje. Kiedy jednak tamtego wieczoru zobaczyła jak wiele są w stanie dla siebie wzajemnie zaryzykować... I tą dziwną opieką zaczęli otaczać również ją. Jak nigdy wcześniej czuła się doceniona i traktowana normalnie. Zero rozkazów, zero nadzoru. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się do nich przywiązywała. Aż całkowicie się w tym zagłębiła.
Spokój, w jakim tutaj tonęła, usypiał w niej wszystko co stworzyło Manticore. Skrzywiła sie nieznacznie na myśl o tym miejscu. Potrząsnęła głowa, pozwalając włosom rozsypać się miękko na ramiona. Weszła za ladę, sięgając po największą szklankę i wypełniając ją po brzegi swoim ulubionym napojem – mlekiem. Odetchnęła z ulgą, smakując białego płynu. Złe myśli odpłynęły daleko. Uśmiech jasno rozrysował się na ustach.
- No chodź tu wreszcie – Maria przewróciła oczami na tę manię mleka
Była już świadkiem wielu dziwactw, ale takiego uzależnienia od mleka jeszcze nigdy nie widziała. Cóż, Liz była wyraźnie zaskakującą osóbką. Brunetka bez słowa wyszła powoli zza lady, kierują się w stronę stolika. Nagle jej nogi same zwolniły kroki. Ciężkie uczucie wypełniło żyły, zakręciło zmysłami, napięło mięśnie. Dawne przeczucie, którego nie miała okazji odczuć od bardzo dawna. Zatrzymała się w pół kroku, gdy wzrok padł na wejście do Crashdown.
Wysoki, zielonooki mężczyzna. Ręce swobodnie po bokach ciała. Sylwetka prawie na baczność. I niebezpieczny, gniewny wzrok utkwiony właśnie w niej. Dłoń zacisnęła się mocniej na szklance, żadne słowa nie napływały do ust. Po prostu stała i gapiła się na niego.
Co on tu robił? Głupie pytanie. Oczywiście, że przyjechał po nią. To mogła przewidzieć. Chociaż już od kilku miesięcy łudziła się, że zapomnieli o niej. Że Manticore zapomniało i będzie mogła całkowicie zagłębić się w tym normalnym życiu. Już nawet obietnica nadzoru sekcji w projekcie Solaris nie kusiła. To wszystko odpłynęło daleko, a ona znalazła coś, czego w Manticore nie dano jej nigdy. Rodzinę. Teraz jednak przysłano po nią. W dodatku jedyną osobę, która tak naprawdę mogła ją zmusić do powrotu. Dowódcę.
Spojrzenia innych przesunęły się w stronę drzwi, uważnie lustrując przybysza. Ciarki przebiegły po plecach.
- Hej! - Maria zmarszczyła brwi – Nie widzisz, że zamknięte?
Nie odpowiedział. Na chwilę tylko obrzucił ją nieprzyjemnym wzrokiem, poczym ponownie utkwił spojrzenie w Liz. Zmieniła się. Teraz wyglądała cieplej, żywiej, jakby narodziła się na nowo. Rozchyliła usta niepewnie, wreszcie wydobywając z siebie głos.
- W porządku. To do mnie.
Obróciła się na pięcie, kierując się na zaplecze. Wiedziała, że za chwilę i on się tam pojawi. I nie myliła się.
Postać zielonookiego zawisła tuż nad nią.
- 542 – syknął
- 494 – odpowiedziała, wbijając wzrok w podłogę
Wciąż tkwiły w niej te instynkty. Dowódca. Należało mu się swego rodzaju posłuszeństwo. A ona nie potrafiła tego powstrzymać.
- Przysłali cię – mruknęła jakby załamana
Jego spojrzenie uważnie studiowało jej twarz. Widział strach. Prawdziwy. Nie ten, który mieli w sobie wszyscy bywalcy Manticore. Inny. Głębszy. Jakby miała coś do stracenia.
- Nie sądziłaś chyba, że o tobie zapomną.
- Liczyłam na to, że ja zapomnę...
Westchnął, odsuwając się od niej. Wbił dłonie w kieszenie, spoglądając na nią trochę łagodniej.
- Dobra. Zbieraj się.
Zacisnęła powieki. Chciał ją stąd zabrać. Taki miał rozkaz i musiał go wykonać. Zresztą należała do jego oddziału, musiał mieć ją pod obserwacją jak innych, a na odległość nie mógł tego zrobić.
- Nie – szepnęła, otwierając oczy
- Chyba mnie nie zrozumiałaś. To był rozkaz.
- Nie – powiedziała pewniej
Rzucała wyzwanie własnemu dowódcy. Chyba całkowicie postradała zmysły.
- Nie? - uniósł brwi w zdumieniu
- Nie.
- Nie pozostawiasz mi wyboru...
Poruszał sie szybciej niż pamiętała. Za szybko nawet jak dla niej. Z łatwością chwycił jej oba nadgarstki, splatając je za jej plecami krzyżowo.
Miał zamiar ją stąd wywlec jeśli było trzeba. Rozkaz to rozkaz. Już miał ją szarpnąć w stronę tylnych drzwi, gdy drżący głos go zatrzymał.
- Nie – oczy szkliły się łzami – Proszę.
c.d.n.
Galadrielo - uzależniaj się, uzależniaj, będziemy miały nad tobą kontrolę z H (diaboliczny śmiech); a czy wiadomo czym się to opowiadanie skończy? Hmm... mówiąc szczerze to nawet się nie spodziewacie tego, co będzie się działo, a o zakończeniu nie wspomnę
Onarku - ty nie marudź lepiej, bo i tak jesteś do przodu z częściami, a jeśli chcesz to możesz już nie mieć do nich dostępu... I tak dobrze wiem, że uwielbiasz mnie i moje opowiadania, ha!
Athaya - ja wcale nie wpycham Aleca w ramiona Liz. To wam się tak tylko wydaje, a zobaczycie, że tutaj wcale nie ma tego natychmiastowego "x-tremerowania" w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zapominajcie, że Alec jest dowódcą. A konkrety odnośnie akcji, innych jednostek (tak, będzie pewna sekcja, która sporo namiesza) oraz innych transgenicznych, a także kosmicznych spraw, w późniejszych rozdziałach.
nowa - widziałam, że się obijasz w HOS no, ale daruję ci, skoro tutaj i w Balansie jeszcze piszesz (tak, grożę ci, hehe). Czy Liz się zaprzyjaźniła z kosmitami? Hmm, wiesz, że tak bym tego nie określiła? Związała, owszem, ale to nie jest chyba taka prawdziwa przyjaźń. No, nie do końca... Liz ma swoje powody, by z nimi być, ale o nich się niedługo dowiecie. Lojalność wobec Aleca? No wreszcie jakieś konkretne pytanie. Cóż, w oddziałach X5 lojlaność wobec dowódcy jest niesamowita i Liz sama również jej przestrzega i nie ma zamiaru złamać. Problem nie w tym jak ona zareaguje na Aleca, ale jak on na nią i jej postanowienie...
Maleństwo - czytaj a zobaczysz, bo tego opowiadania chyba nie można przewidzieć...
2.
- Maria pospiesz się – Michael krzyknął, wyraźnie zniecierpliwiony
- Oh zamknij się! - odpowiedział mu równie miły ton
Isabel przewróciła oczami. Kolejna kłótnia wisiała w powietrzu. A sprzeczki w wykonaniu tej dwójki były wręcz jadowite. Miało się wrażenie, że za chwilę tajfun porwie wszystko dokoła i rozbije na kawałki. Złośliwe docinki przecinały powietrze. Czasami to bywało zabawne, ale po pewnym czasie nudziło się. W tym momencie wolała uniknąć tego jazgotu.
- Michael zamknij się – posłała mu lodowe spojrzenie – Maria, my naprawdę jesteśmy głodni.
Po kilku minutach mamrotania przekleństw pod nosem, przyniosła wreszcie ich zamówienia.
- To, że się znamy nie oznacza, że możecie mnie traktować jak prywatną służącą – warknęła, dosłownie rzucając talerze na stół
- Wybacz im – nieśmiały uśmiech Maxa potrafił zrekompensować niemal wszystko – Jak są głodni, robią się nieznośni.
Maria wyszczerzyła zęby. Jedyny normalny wśród tej gromady. Podała mu colę i sama usadowiła się obok niego. Nie przepadała za tym, gdy nagle postanawiali zrobić sobie spotkanie w Crashdown po godzinach. Zawsze musiała wtedy sama szykować jedzenie. Rozluźniła się nieco i odetchnęła z ulgą.
- Liz! - jej głos dosłownie przebijał ściany – Czekamy na ciebie!
Zaskakujące wciąz było jak ta dziewczyna szybko wbiła się w ich krąg. Zadziwiająco i przerażająco szybko. Ale jej po prostu nie można było nie ufać.
Kiedy rok temu pojawiła się nagle w Roswell, podchodzili do niej bardzo nieufnie. Oni szczególnie mieli powody, by podejrzewać każdego, kto nagle zjawiał się w tym miasteczku i to nie w celach turystycznych. Brunetka wynajęła pokój nad Crashdown, korzystając z uprzejmości właścicieli. Maria początkowo nie była zbyt zadowolona z faktu, że jakaś obca dziewczyna kręci się tutaj, ale Parkerowie jakoś się nie sprzeciwiali temu. I dość szybko niepozorna osóbka wkręciła sie do tego świata.
Wszystko za sprawą tego, że była świadkiem niezwykłego cudu jakiego dokonał Max. Strzelanina w Crashdown. Ranna Maria. I Max Evans uzdrawiający ją w błyskawicznym tempie. Nie dało się tego przed nią ukryć. Była za bystra na uwierzenie w dziwne bajeczki, jakimi chciał ją nakarmić Michael. Jak się okazało, można jej było zaufać. Z każdym kolejnym dniem ufali jej coraz bardziej, aż stała się częścią rodziny. Pokręconej kosmicznej rodziny. Oni sami znali się od paru lat i zawsze trzymali razem. Chociaż Maria oraz Alex nie tak szybko odkryli tajemnicę. Później nie dopuszczali już do niej nikogo. Dopiero Liz została wciągnięta w ten kocioł.
- Jesteś strasznie niecierpliwa – mruknęła brunetka, wchodząc na salę
Max momentalnie uniósł głowę, wlepiając w nią swój wzrok. Już od dłuższego czasu to robił. Patrzył na nią przy każdej okazji, mając nadzieję, że ona w końcu to zauważy. Dostrzegała to. Od początku. Tylko nie reagowała. Wolała udawać, że nic nie widzi niż mieszać się w dodatkowe niepotrzebne emocje. I tak sprowadziła na siebie i na nich niebezpieczeństwo przez tę dziwną emocjonalną więź jaka ją tu zatrzymała. To nie miało tak być. Od początku miała tylko inwigilować, zbierać informacje. Kiedy jednak tamtego wieczoru zobaczyła jak wiele są w stanie dla siebie wzajemnie zaryzykować... I tą dziwną opieką zaczęli otaczać również ją. Jak nigdy wcześniej czuła się doceniona i traktowana normalnie. Zero rozkazów, zero nadzoru. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się do nich przywiązywała. Aż całkowicie się w tym zagłębiła.
Spokój, w jakim tutaj tonęła, usypiał w niej wszystko co stworzyło Manticore. Skrzywiła sie nieznacznie na myśl o tym miejscu. Potrząsnęła głowa, pozwalając włosom rozsypać się miękko na ramiona. Weszła za ladę, sięgając po największą szklankę i wypełniając ją po brzegi swoim ulubionym napojem – mlekiem. Odetchnęła z ulgą, smakując białego płynu. Złe myśli odpłynęły daleko. Uśmiech jasno rozrysował się na ustach.
- No chodź tu wreszcie – Maria przewróciła oczami na tę manię mleka
Była już świadkiem wielu dziwactw, ale takiego uzależnienia od mleka jeszcze nigdy nie widziała. Cóż, Liz była wyraźnie zaskakującą osóbką. Brunetka bez słowa wyszła powoli zza lady, kierują się w stronę stolika. Nagle jej nogi same zwolniły kroki. Ciężkie uczucie wypełniło żyły, zakręciło zmysłami, napięło mięśnie. Dawne przeczucie, którego nie miała okazji odczuć od bardzo dawna. Zatrzymała się w pół kroku, gdy wzrok padł na wejście do Crashdown.
Wysoki, zielonooki mężczyzna. Ręce swobodnie po bokach ciała. Sylwetka prawie na baczność. I niebezpieczny, gniewny wzrok utkwiony właśnie w niej. Dłoń zacisnęła się mocniej na szklance, żadne słowa nie napływały do ust. Po prostu stała i gapiła się na niego.
Co on tu robił? Głupie pytanie. Oczywiście, że przyjechał po nią. To mogła przewidzieć. Chociaż już od kilku miesięcy łudziła się, że zapomnieli o niej. Że Manticore zapomniało i będzie mogła całkowicie zagłębić się w tym normalnym życiu. Już nawet obietnica nadzoru sekcji w projekcie Solaris nie kusiła. To wszystko odpłynęło daleko, a ona znalazła coś, czego w Manticore nie dano jej nigdy. Rodzinę. Teraz jednak przysłano po nią. W dodatku jedyną osobę, która tak naprawdę mogła ją zmusić do powrotu. Dowódcę.
Spojrzenia innych przesunęły się w stronę drzwi, uważnie lustrując przybysza. Ciarki przebiegły po plecach.
- Hej! - Maria zmarszczyła brwi – Nie widzisz, że zamknięte?
Nie odpowiedział. Na chwilę tylko obrzucił ją nieprzyjemnym wzrokiem, poczym ponownie utkwił spojrzenie w Liz. Zmieniła się. Teraz wyglądała cieplej, żywiej, jakby narodziła się na nowo. Rozchyliła usta niepewnie, wreszcie wydobywając z siebie głos.
- W porządku. To do mnie.
Obróciła się na pięcie, kierując się na zaplecze. Wiedziała, że za chwilę i on się tam pojawi. I nie myliła się.
Postać zielonookiego zawisła tuż nad nią.
- 542 – syknął
- 494 – odpowiedziała, wbijając wzrok w podłogę
Wciąż tkwiły w niej te instynkty. Dowódca. Należało mu się swego rodzaju posłuszeństwo. A ona nie potrafiła tego powstrzymać.
- Przysłali cię – mruknęła jakby załamana
Jego spojrzenie uważnie studiowało jej twarz. Widział strach. Prawdziwy. Nie ten, który mieli w sobie wszyscy bywalcy Manticore. Inny. Głębszy. Jakby miała coś do stracenia.
- Nie sądziłaś chyba, że o tobie zapomną.
- Liczyłam na to, że ja zapomnę...
Westchnął, odsuwając się od niej. Wbił dłonie w kieszenie, spoglądając na nią trochę łagodniej.
- Dobra. Zbieraj się.
Zacisnęła powieki. Chciał ją stąd zabrać. Taki miał rozkaz i musiał go wykonać. Zresztą należała do jego oddziału, musiał mieć ją pod obserwacją jak innych, a na odległość nie mógł tego zrobić.
- Nie – szepnęła, otwierając oczy
- Chyba mnie nie zrozumiałaś. To był rozkaz.
- Nie – powiedziała pewniej
Rzucała wyzwanie własnemu dowódcy. Chyba całkowicie postradała zmysły.
- Nie? - uniósł brwi w zdumieniu
- Nie.
- Nie pozostawiasz mi wyboru...
Poruszał sie szybciej niż pamiętała. Za szybko nawet jak dla niej. Z łatwością chwycił jej oba nadgarstki, splatając je za jej plecami krzyżowo.
Miał zamiar ją stąd wywlec jeśli było trzeba. Rozkaz to rozkaz. Już miał ją szarpnąć w stronę tylnych drzwi, gdy drżący głos go zatrzymał.
- Nie – oczy szkliły się łzami – Proszę.
c.d.n.
Dziękuję Ah jak groźby działają...
Uhuu... Liz mówi"Nie" Alże mnie zaskoczyłaś kobieto. I że tak szybko Alec się pojawił mimo faktu, że jest "dowódcą"! Początek oporu Liz spodobał mi się jednak "drżacy głos" zakłucił tę radość. O co tu chodzi!...
Roswellianie... Eh. Czółam się jakgdybym wróciła do serialu z tycią zmianą, że to Maria została postrzelona, a nie Liz. I ten chłopiec Max
Tez fajniusi!
Już jestem w piekle bo moja ciekawość moja urosła do wieeeeeeeeeeeelkich rozmiarów po pojawianiu się kolejnej części.
Błagam o następną !
Uhuu... Liz mówi"Nie" Alże mnie zaskoczyłaś kobieto. I że tak szybko Alec się pojawił mimo faktu, że jest "dowódcą"! Początek oporu Liz spodobał mi się jednak "drżacy głos" zakłucił tę radość. O co tu chodzi!...
Roswellianie... Eh. Czółam się jakgdybym wróciła do serialu z tycią zmianą, że to Maria została postrzelona, a nie Liz. I ten chłopiec Max
Tez fajniusi!
Już jestem w piekle bo moja ciekawość moja urosła do wieeeeeeeeeeeelkich rozmiarów po pojawianiu się kolejnej części.
Błagam o następną !
Nie uwielbiam Cię Ile razy mam Ci to mówic? Do Ciebie nic nie dociera Ustalmy to jeszcze raz nie uwielbiam Cię to Ty uwielbiasz mnie
I bez takich groźb co? Ja też mogę zacząc protestowac
Częśc 2 już fajniejsza bo mamy Aleca Nie będzie mu łatwo wypełnic ten rozkaz Oj ja wiem co mówię Zastanawia mnie reakcja innych na to co będzie później bo ja osobiście jestem w szoku po ostatniej części I inni coś mi się wydaje, ze też będę Ty jak cos wymyślisz...
Chcem jeszcze
Kiedyś robiłam do tego bannerki oto jeden z nich:
I bez takich groźb co? Ja też mogę zacząc protestowac
Częśc 2 już fajniejsza bo mamy Aleca Nie będzie mu łatwo wypełnic ten rozkaz Oj ja wiem co mówię Zastanawia mnie reakcja innych na to co będzie później bo ja osobiście jestem w szoku po ostatniej części I inni coś mi się wydaje, ze też będę Ty jak cos wymyślisz...
Chcem jeszcze
Kiedyś robiłam do tego bannerki oto jeden z nich:
Oj coś mi się wydaje _liz, że ktoś tu nie ma aż tak dobrego humoru (przeczytałam Twój komentarzyk pod WTRBTF Calini )...
Może tego opowiadanka nie da się przewidzieć, jak to przeważnie u Ciebie _liz bywa, ale moje nadzieje i przewidywania, że Alec pojawi się już w drugiej części spełniły się...
Ta część oprócz radości z pojawienia się zielonookiego wywołała u mnie pewien...smutek ...żal mi Liz...w końcu mogła oderwać się od Manticore...miała w miarę normalne życie, przyjaciół, rodzinę...no i Maxia i dlatego nie mogę jednak tak do końca cieszyć się z pojawienia Aleca...mam nadzieję, że Liz zrobi użytek ze swoich transgenicznych zdolności i 494 rzeczywiście będzie trudno wypełnić ten rozkaz, aż w końcu i on przyłączy się do wielkiej Roswelliańskiej Rodzinki...i żyli długo i szczęśliwie... ale to raczej nie u naszej _liz jej bogata wyobraźnia raczej na to nie pozwoli...
Dołączam się do reszty...czekam na kolejne części...
Może tego opowiadanka nie da się przewidzieć, jak to przeważnie u Ciebie _liz bywa, ale moje nadzieje i przewidywania, że Alec pojawi się już w drugiej części spełniły się...
Ta część oprócz radości z pojawienia się zielonookiego wywołała u mnie pewien...smutek ...żal mi Liz...w końcu mogła oderwać się od Manticore...miała w miarę normalne życie, przyjaciół, rodzinę...no i Maxia i dlatego nie mogę jednak tak do końca cieszyć się z pojawienia Aleca...mam nadzieję, że Liz zrobi użytek ze swoich transgenicznych zdolności i 494 rzeczywiście będzie trudno wypełnić ten rozkaz, aż w końcu i on przyłączy się do wielkiej Roswelliańskiej Rodzinki...i żyli długo i szczęśliwie... ale to raczej nie u naszej _liz jej bogata wyobraźnia raczej na to nie pozwoli...
Dołączam się do reszty...czekam na kolejne części...
Maleństwo
Dobra, chyba już rozumiem. Wygląda na to, że Liz może nie na tyle zaprzyjaźniła się z Roswellianami, ale... poczuła że jest tam bezpieczna, w pełni akceptowana, że ktoś jej ufa, a nawet się o nią troszczy. No a poza tym, jak taka emocjonalna osoba jak Liz ma wydać w ręce tych potworów niewinne osoby, które dodatkowo okazały się takie pełne życie i sympatyczne? I mam odpowiedź na moje pytanie - Max oczywiście czuje coś to Liz. No jakby inaczej. Przez chwilę myślałam, że po tym, jak uratował Marię, to z nią będzie go coś łączyło, ale jednak nie. A Liz nie chce uczucia Maxa. Jakie to typowe... (w x-tremerkach oczywiście)
No tak... takiej reakcji to ja się nie spodziewałam Myślałam, że zaczną się kłócić, zprzeczać, że Liz go będzie przekonywać, żeby też został... A tu tylko płacz Liz. Jednak lojalność jednostek do dowódcy jest wielka. I jak teraz biedny Alec zareaguje? Postawili go w takiej sytuacji...
Onarku, ładny bannerek. W takim jakby innym stylu, jak inne Twoje prace. Podoba mi się
No tak... takiej reakcji to ja się nie spodziewałam Myślałam, że zaczną się kłócić, zprzeczać, że Liz go będzie przekonywać, żeby też został... A tu tylko płacz Liz. Jednak lojalność jednostek do dowódcy jest wielka. I jak teraz biedny Alec zareaguje? Postawili go w takiej sytuacji...
Onarku, ładny bannerek. W takim jakby innym stylu, jak inne Twoje prace. Podoba mi się
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Wiecie co? Nie mogę się powstrzymać... NIe, nie dostaniecie kolejnego rozdziału, nie dzisiaj. Może jutro rano. Ale nie mogę siępowstrzymać, by nie napisać wam jakiegoś komentarza do waszych komentarzy.
Liz powiedziała "nie". Ale powiedziała to tylko dlatego, że wcale nie padł pełny rozkaz (o tym będzie w rozdziale 3) i że chwytała siękurczowo nadziei, że może jednak stanie sie cud. Tak jak te słowa, które wypowiadali:
Co na to Alec? Chłopak będzie miał niezły orzech do zgryzienia. Bo przecież ma wyraźny rozkaz, aby doprowadzić Liz z powrotem do Manticore, a z drugiej strony 542 jest z jego oddziału, kimś za kogo odpowiada i kogo nie mógłby wydać... Hehe. I od razu zaznaczam, że nie wszystko jest tak proste jak się pozornie będzie wydawało.
Onarku i tak wiemy obie, że mnieuwielbiasz, więc już nie drążmy tego tematu. Poza tym masz rację, że to co będzie się działo w częściach kolejnych jest nieco... nieprzewidywalne. Zwłaszcza po części 7, prawda? Mam jednak nadzieję, że nie zostanę ukamienowana za ten występek.
Maleństwo ja humorek mam genialny, tylko Hotaru mnie usiłuje do nerwicy doprowadzić i nie bardzo mi się to podoba I lepiej mnie nie drażnić, bo jak stracę humorek to stracę wenę na pisanie kolejnych części. (uwielbiam wam grozić)
nowa - bingo! mówiąc szczerze, to chyba trafiłaś niemalże w sedno całej sprawy, gratuluję. Co do Maxa.... Owszem, on się podkochuje w Liz, a ona go nie chce. Z tym, że w przeciwieństwie do innych x-tremerków ma ku temu inne powody. Tym razem to nie jest ból czy nienawiść wobec Evansa, ale zwykły brak jakiejkolwiek emocjonalności wobec niego. Zresztą jak to Liz ujmie w którymś tam chyba rozdziale "nie uważała, żeby ludzie i transgeniczni mogli być razem".
Czy Alec i Liz zaczną się kłócić? Hmm, zobaczycie jutro rano, jeśli zasłużycie... Powiem wam, że chyba będziecie zaskoczeni tym, co się wydarzy. Skoro sama Liz była tym zaskoczona
P.S: Zdecydowanie nie powinnam nic pisać jak mam dobry humor, bo od razu język mi się rozplątuje i paplam i paplam. Ale nie mogę się doczekać waszej reakcji na tę wiadomość... Niedługo powstanie nowe opowiadanie pod tytułem "Czekając na bohatera". Dlaczego nie mogę się doczekać reakcji? Ponieważ jest to opowiadanie oparte na video Hotaru "Holding out for a hero", a takie opowiadanie na podstawie video chyba jeszcze nigdy nie powstało... Więc, co wy na to?
Liz powiedziała "nie". Ale powiedziała to tylko dlatego, że wcale nie padł pełny rozkaz (o tym będzie w rozdziale 3) i że chwytała siękurczowo nadziei, że może jednak stanie sie cud. Tak jak te słowa, które wypowiadali:
Ona liczyła na to, że będzie mogła jednak zapomnieć co to MAnticore i skąd tak naprawdę pochodzi. W rzeczywistości jednak sama nie wie, jak bardzo trzyma się zasad wpojonych przez jednostkę i jak one ją utrzymują przy życiu. Tak, właśnie niektóre nauki Manticore pozwalają jej przetrwać i pomagają jej... w ochronie innych. Wiem, nie powinnam tego zdradzać, ale sądziłam, że jednak się domyślicie. Owszem, Liz poczuła się tutaj dość bezpiecznie, niemalże jak w prawdziwym domu, a jednocześnie wiedziała, co się stanie jeśli Renfro dopadnie kosmitów. I odezwały się w niej instynkty obronne. Ona chce ich chronić w jakiś sposób.- Nie sądziłaś chyba, że o tobie zapomną.
- Liczyłam na to, że ja zapomnę...
Co na to Alec? Chłopak będzie miał niezły orzech do zgryzienia. Bo przecież ma wyraźny rozkaz, aby doprowadzić Liz z powrotem do Manticore, a z drugiej strony 542 jest z jego oddziału, kimś za kogo odpowiada i kogo nie mógłby wydać... Hehe. I od razu zaznaczam, że nie wszystko jest tak proste jak się pozornie będzie wydawało.
Onarku i tak wiemy obie, że mnieuwielbiasz, więc już nie drążmy tego tematu. Poza tym masz rację, że to co będzie się działo w częściach kolejnych jest nieco... nieprzewidywalne. Zwłaszcza po części 7, prawda? Mam jednak nadzieję, że nie zostanę ukamienowana za ten występek.
Maleństwo ja humorek mam genialny, tylko Hotaru mnie usiłuje do nerwicy doprowadzić i nie bardzo mi się to podoba I lepiej mnie nie drażnić, bo jak stracę humorek to stracę wenę na pisanie kolejnych części. (uwielbiam wam grozić)
nowa - bingo! mówiąc szczerze, to chyba trafiłaś niemalże w sedno całej sprawy, gratuluję. Co do Maxa.... Owszem, on się podkochuje w Liz, a ona go nie chce. Z tym, że w przeciwieństwie do innych x-tremerków ma ku temu inne powody. Tym razem to nie jest ból czy nienawiść wobec Evansa, ale zwykły brak jakiejkolwiek emocjonalności wobec niego. Zresztą jak to Liz ujmie w którymś tam chyba rozdziale "nie uważała, żeby ludzie i transgeniczni mogli być razem".
Czy Alec i Liz zaczną się kłócić? Hmm, zobaczycie jutro rano, jeśli zasłużycie... Powiem wam, że chyba będziecie zaskoczeni tym, co się wydarzy. Skoro sama Liz była tym zaskoczona
P.S: Zdecydowanie nie powinnam nic pisać jak mam dobry humor, bo od razu język mi się rozplątuje i paplam i paplam. Ale nie mogę się doczekać waszej reakcji na tę wiadomość... Niedługo powstanie nowe opowiadanie pod tytułem "Czekając na bohatera". Dlaczego nie mogę się doczekać reakcji? Ponieważ jest to opowiadanie oparte na video Hotaru "Holding out for a hero", a takie opowiadanie na podstawie video chyba jeszcze nigdy nie powstało... Więc, co wy na to?
Oj też się takiej reakcji Liz nie spodziewała W sumie pochodzi z Manticore, więc myślałam raczej, że będzie chciała walczyć albo coś A tu łzy...
Tylko co teraz? "przeszkodzi im" Max i cała reszta ?
Hmmm kolejne nowe opowiadanie?? Oczywiście nie mam nic przeciwko, ale i tak się dziwię skąd ty bierzesz na to czas _liz.
No i muszę obejrzeć to wideo Zdecydowanie Oczywiście nie miałam wątpliwości że to będzie x-tremer
Czekamy na kolejną część
Tylko co teraz? "przeszkodzi im" Max i cała reszta ?
Hmmm kolejne nowe opowiadanie?? Oczywiście nie mam nic przeciwko, ale i tak się dziwię skąd ty bierzesz na to czas _liz.
No i muszę obejrzeć to wideo Zdecydowanie Oczywiście nie miałam wątpliwości że to będzie x-tremer
Czekamy na kolejną część
Wam się wydaje, że jak wspomniałam o nowym opowiadaniu, to już je zamieszczę za kilka dni Po pierwsze tylko je planuję na razie i dla rozpisania napisałam jeden rozdział. Nic więcej. Po drugie teraz jestem zajęta nauką do matury, pisaniem PZ, OO i Balansu, więc na nic innego nie mam czasu. Dlatego 'Czekając na bohatera' zobaczycie prawdopodobnie dopiero pod koniec maja, gdy już zdam (mam nadzieję) wszystkie przedmioty.
Obiecałam wam dzisiaj część kolejną i ją wkleję, chociaż nie jestem pewna czy na nią zasłużyliście. Elip napisała tak okrojony komentarz, że nawet nie powinnam wam jakiejkolwiek odpowiedzi napisać... Ale cóż, macie i cieszcie się, bo nie wiem kiedy dostaniecie następny rozdział.
3.
- Nie – oczy szkliły się łzami – Proszę.
Odsunął się od niej jak oparzony, jednocześnie obracając jej ciało ponownie przodem do siebie. Zielone tęczówki przesunęły leniwie spojrzenie po jej twarzy. Powoli, ale niezwykle badawczo. Łzy w oczach? Co tu się działo? Owszem, od roku nie miał z nią kontaktu ani kontroli nad nią, ale żeby doszło do takich zmian... 542 zawsze była krucha pod pewnymi względami. Tymi dziwnymi, kobiecymi względami. Ale poza tym zawsze idealny i posłuszny żołnierz. Nigdy nie sprzeciwiała się rozkazom. Nigdy nie płakała. Coś przejmującego przetoczyło się przez jego ciało. Chłodne poczucie winy. Zmarszczył brwi.
- Przestań płakać – jego głos wcale nie był miękki
Ale momentalnie przestała. Otarła policzki i wyprostowała ciało. Wiedziała, że nie powinna była okazywać tej słabości. Nie jemu i nie w tej sytuacji. Manticore nie uznawało jakichkolwiek oznak emocjonalności, zwłaszcza jeśli to miało wpływ na wykonanie zadania. Cóż, u niej miało ogromny.
To przez swoją emocjonalną słabość do nich wszystkich tutaj. Chociaż nie. Ona potrafiłaby odejść. Właśnie ze względu na to, jak sie przywiązała do nich wszystkich. Tylko za dużo wiedziała o Manticore i projekcie Solaris. Z tą wiedzą nie mogła ich tak pozostawić, by w końcu ich schwytano. Liz doskonale wiedziała, co by się z nimi działo, jeśli trafiliby w ręce FBI lub co gorsza Renfro. Nie skończyłoby się na odebraniu im wolności i zadaniu bólu fizycznego. Znając metody postępowania, jej umysł idealnie obrazował to, co czekałoby i trójkę kosmitów i Marię. Nie mogła na to pozwolić. Niegdyś stłumione instynkty obronne teraz rozkwitały w pełni. Musiała ich chronić. Nikogo innego nie mieli. A na dłuższa metę sami by sobie nie poradzili. Była żołnierzem, jej zadaniem było również chronić.
Uniosła dumnie głowę, wpatrując się wyczekująco w swojego dowódcę. Renfro była sprytna. Wiedziała, że tak naprawdę Liz nie sprzeciwi się dowódcy. Wypełni każdy rozkaz. Zwłaszcza, że Alec jej nigdy nie zawiódł i zawsze się nią opiekował. Opierała się teraz, odmawiała, sprzeciwiała się. Ale jeśli wyda pełny rozkaz... ona go wypełni. On to wiedział. I stąd te łzy. Nie chciała tego wypełniać. Jego uważny wzrok wciąż ją lustrował.
- Przestałaś przesyłać informacje od Manticore.
Nie odpowiedziała. Zresztą nie było na co. Zaprzeczać faktom nie miała zamiaru. Poza tym on doskonale to wiedział.
- Zerwałaś kontakt.
Miał rację. Mówiąc szczerze, to odgrodziła się nie tylko od Manticore, ale i od własnego oddziału. I tego jednego postępku mogła żałować. Zawsze stanowili całość, a ona to burzyła i zostawiała ich.
- Nie chcesz wracać.
- Nie chcę – wreszcie się odezwała
Tym razem pewna siebie, z tą wojskową determinacją. Błysk w malachitowych tęczówkach podpowiedział, że odzyskiwała szacunek w jego oczach, który na chwilę wyparował przez jej nietypowe zachowanie.
- Wiesz, że mogę wydać naprawdę rozkaz – jego poważny ton uderzył w te żołnierskie strony jej wnętrza
Wyprostowała się, przyjmując pełną postawę na baczność. Jeśli on chciał wydawać rozkazy, to ona musiała je przyjąć jak żołnierz. Pewnych wyuczonych zachować nie dało się zapomnieć. Zresztą nie chciała ich zapominać. W trudnych sytuacjach nauki Manticore niezwykle się przydawały. I nie tylko walka, ale samo opanowanie.
- Wydaj – rzuciła wyzwanie
494 uniósł brew w zdumieniu. Jednak była wciąż ta samą osobą. Chociaż najwyraźniej rozwinęła się znacznie jej ludzka, emocjonalna część.
- Co z Manticore? - pominął jej zagranie
Zamrugała z lekkim zdziwieniem. Już prawie zapomniała jaki był naprawdę.
- Pieprzę Manticore – mruknęła, rozluźniając ciało i krzyżując ramiona
Kąciki jego ust uniosły się momentalnie w rozbawionym uśmieszku. Figlarny błysk w oczach, kpiące prychnięcie. Oh, wyraźnie mu się to podobało. Bardzo podobało. Przechylił głowę nieco w bok, przyglądając jej się uważnie. Drobne ciało w pozie całkowicie niedostępnego, najeżonego kociaka, pochmurne spojrzenie i te słowa padające z jej ust. Jakoś jemu samemu poprawiał się humor na myśl o tym, jak chętnie olałby Manticore.
- Co? - spojrzała na niego dziwnie
Westchnął i wbił dłonie w kieszenie. Powinien wydać rozkaz i zabrać ją stąd. Odstawić grzecznie przed oblicze Renfro. Pozwolić na odesłanie jej na Psy-Ops, by wyciągnąć z niej wszystkie informacje? Pokiwał głową i skierował się w stronę tylnego wyjścia.
Mijając ją, zatrzymał się na chwilę i pochylił nad nią. Stała wciąż w miejscu, nawet nie drgnęła. Zresztą dlaczego miałaby drżeć? Jego się nie bała. Cokolwiek kombinował.
- Jeszcze się zobaczymy 542 – szepnął
I zniknął błyskawicznie. Liz przez chwilę usiłowała zrozumieć co się właśnie stało. Zaraz... Był tu Alec, jej dowódca. Miał ją zabrać z powrotem do Manticore. Ona się sprzeciwiła. A on... nie wydał rozkazu. Wyszedł. Pozwalając tymsamym żeby... żeby została. Delikatny uśmiech powoli uniósł kąciki jej ust. Czasami miała wrażenie, że nie było lepszego dowódcy, lepszego opiekuna, lepszego... kogoś, kto rozumiał.
Odetchnęła z ulgą. Naprawdę sądziła, że to już będzie koniec, że będzie musiała odejść i zostawić ich. Pozostawić na pewną śmierć. Chociaż może śmierć byłaby lepsza niż dostać się w ręce Renfro. Ale jednak będzie mogła tu pozostać i chronić ich. Jeszcze nigdy nic się nie działo, ale teraz kto wie, może pojawi się ktoś z Manticore. A kosmici sami sobie nie poradzą. Nie spodziewaliby się nawet ataku. Wyszła z powrotem na główną salę. Dwie pary oczy od razu utkwiły w niej wzrok. Mogła się założyć, że Max wlepiał spojrzenie w drzwi zaplecza cały czas, gdy była tam z Aleciem. Maria natomiast czekała niecierpliwie na nią już od samego rana.
- No wreszcie! - blondynka przewróciła oczami – Co to za Adonis? - Liz roześmiała się na charakterystyczny ton „Marii wpadł ktoś w oko”
- To mój... - szybko ucięła, uświadamiając sobie, że przecież nie może dokończyć szczerze tej sentencji – Znajomy.
c.d.n.
Obiecałam wam dzisiaj część kolejną i ją wkleję, chociaż nie jestem pewna czy na nią zasłużyliście. Elip napisała tak okrojony komentarz, że nawet nie powinnam wam jakiejkolwiek odpowiedzi napisać... Ale cóż, macie i cieszcie się, bo nie wiem kiedy dostaniecie następny rozdział.
3.
- Nie – oczy szkliły się łzami – Proszę.
Odsunął się od niej jak oparzony, jednocześnie obracając jej ciało ponownie przodem do siebie. Zielone tęczówki przesunęły leniwie spojrzenie po jej twarzy. Powoli, ale niezwykle badawczo. Łzy w oczach? Co tu się działo? Owszem, od roku nie miał z nią kontaktu ani kontroli nad nią, ale żeby doszło do takich zmian... 542 zawsze była krucha pod pewnymi względami. Tymi dziwnymi, kobiecymi względami. Ale poza tym zawsze idealny i posłuszny żołnierz. Nigdy nie sprzeciwiała się rozkazom. Nigdy nie płakała. Coś przejmującego przetoczyło się przez jego ciało. Chłodne poczucie winy. Zmarszczył brwi.
- Przestań płakać – jego głos wcale nie był miękki
Ale momentalnie przestała. Otarła policzki i wyprostowała ciało. Wiedziała, że nie powinna była okazywać tej słabości. Nie jemu i nie w tej sytuacji. Manticore nie uznawało jakichkolwiek oznak emocjonalności, zwłaszcza jeśli to miało wpływ na wykonanie zadania. Cóż, u niej miało ogromny.
To przez swoją emocjonalną słabość do nich wszystkich tutaj. Chociaż nie. Ona potrafiłaby odejść. Właśnie ze względu na to, jak sie przywiązała do nich wszystkich. Tylko za dużo wiedziała o Manticore i projekcie Solaris. Z tą wiedzą nie mogła ich tak pozostawić, by w końcu ich schwytano. Liz doskonale wiedziała, co by się z nimi działo, jeśli trafiliby w ręce FBI lub co gorsza Renfro. Nie skończyłoby się na odebraniu im wolności i zadaniu bólu fizycznego. Znając metody postępowania, jej umysł idealnie obrazował to, co czekałoby i trójkę kosmitów i Marię. Nie mogła na to pozwolić. Niegdyś stłumione instynkty obronne teraz rozkwitały w pełni. Musiała ich chronić. Nikogo innego nie mieli. A na dłuższa metę sami by sobie nie poradzili. Była żołnierzem, jej zadaniem było również chronić.
Uniosła dumnie głowę, wpatrując się wyczekująco w swojego dowódcę. Renfro była sprytna. Wiedziała, że tak naprawdę Liz nie sprzeciwi się dowódcy. Wypełni każdy rozkaz. Zwłaszcza, że Alec jej nigdy nie zawiódł i zawsze się nią opiekował. Opierała się teraz, odmawiała, sprzeciwiała się. Ale jeśli wyda pełny rozkaz... ona go wypełni. On to wiedział. I stąd te łzy. Nie chciała tego wypełniać. Jego uważny wzrok wciąż ją lustrował.
- Przestałaś przesyłać informacje od Manticore.
Nie odpowiedziała. Zresztą nie było na co. Zaprzeczać faktom nie miała zamiaru. Poza tym on doskonale to wiedział.
- Zerwałaś kontakt.
Miał rację. Mówiąc szczerze, to odgrodziła się nie tylko od Manticore, ale i od własnego oddziału. I tego jednego postępku mogła żałować. Zawsze stanowili całość, a ona to burzyła i zostawiała ich.
- Nie chcesz wracać.
- Nie chcę – wreszcie się odezwała
Tym razem pewna siebie, z tą wojskową determinacją. Błysk w malachitowych tęczówkach podpowiedział, że odzyskiwała szacunek w jego oczach, który na chwilę wyparował przez jej nietypowe zachowanie.
- Wiesz, że mogę wydać naprawdę rozkaz – jego poważny ton uderzył w te żołnierskie strony jej wnętrza
Wyprostowała się, przyjmując pełną postawę na baczność. Jeśli on chciał wydawać rozkazy, to ona musiała je przyjąć jak żołnierz. Pewnych wyuczonych zachować nie dało się zapomnieć. Zresztą nie chciała ich zapominać. W trudnych sytuacjach nauki Manticore niezwykle się przydawały. I nie tylko walka, ale samo opanowanie.
- Wydaj – rzuciła wyzwanie
494 uniósł brew w zdumieniu. Jednak była wciąż ta samą osobą. Chociaż najwyraźniej rozwinęła się znacznie jej ludzka, emocjonalna część.
- Co z Manticore? - pominął jej zagranie
Zamrugała z lekkim zdziwieniem. Już prawie zapomniała jaki był naprawdę.
- Pieprzę Manticore – mruknęła, rozluźniając ciało i krzyżując ramiona
Kąciki jego ust uniosły się momentalnie w rozbawionym uśmieszku. Figlarny błysk w oczach, kpiące prychnięcie. Oh, wyraźnie mu się to podobało. Bardzo podobało. Przechylił głowę nieco w bok, przyglądając jej się uważnie. Drobne ciało w pozie całkowicie niedostępnego, najeżonego kociaka, pochmurne spojrzenie i te słowa padające z jej ust. Jakoś jemu samemu poprawiał się humor na myśl o tym, jak chętnie olałby Manticore.
- Co? - spojrzała na niego dziwnie
Westchnął i wbił dłonie w kieszenie. Powinien wydać rozkaz i zabrać ją stąd. Odstawić grzecznie przed oblicze Renfro. Pozwolić na odesłanie jej na Psy-Ops, by wyciągnąć z niej wszystkie informacje? Pokiwał głową i skierował się w stronę tylnego wyjścia.
Mijając ją, zatrzymał się na chwilę i pochylił nad nią. Stała wciąż w miejscu, nawet nie drgnęła. Zresztą dlaczego miałaby drżeć? Jego się nie bała. Cokolwiek kombinował.
- Jeszcze się zobaczymy 542 – szepnął
I zniknął błyskawicznie. Liz przez chwilę usiłowała zrozumieć co się właśnie stało. Zaraz... Był tu Alec, jej dowódca. Miał ją zabrać z powrotem do Manticore. Ona się sprzeciwiła. A on... nie wydał rozkazu. Wyszedł. Pozwalając tymsamym żeby... żeby została. Delikatny uśmiech powoli uniósł kąciki jej ust. Czasami miała wrażenie, że nie było lepszego dowódcy, lepszego opiekuna, lepszego... kogoś, kto rozumiał.
Odetchnęła z ulgą. Naprawdę sądziła, że to już będzie koniec, że będzie musiała odejść i zostawić ich. Pozostawić na pewną śmierć. Chociaż może śmierć byłaby lepsza niż dostać się w ręce Renfro. Ale jednak będzie mogła tu pozostać i chronić ich. Jeszcze nigdy nic się nie działo, ale teraz kto wie, może pojawi się ktoś z Manticore. A kosmici sami sobie nie poradzą. Nie spodziewaliby się nawet ataku. Wyszła z powrotem na główną salę. Dwie pary oczy od razu utkwiły w niej wzrok. Mogła się założyć, że Max wlepiał spojrzenie w drzwi zaplecza cały czas, gdy była tam z Aleciem. Maria natomiast czekała niecierpliwie na nią już od samego rana.
- No wreszcie! - blondynka przewróciła oczami – Co to za Adonis? - Liz roześmiała się na charakterystyczny ton „Marii wpadł ktoś w oko”
- To mój... - szybko ucięła, uświadamiając sobie, że przecież nie może dokończyć szczerze tej sentencji – Znajomy.
c.d.n.
Ha napiszę komantarz Jako, że od wczoraj jestem grzeczną dziewczynką dziś postanawiam byc nią nadal
Podobała mi się w tej części postawa Liz. Nie chce wracac do Manticore, chce chronic osoby, które pkochała i które stały się jej rodziną i za to brawa, ale również ma odwagę przeciwstawic się dowódcy! I to jakiemu! I jest nadal doskonałą X5, bo gdyby Alec wydał rozkaz ona by go wykonała jestem tego pewna! Jednak Alec nie wydał takiego rozkazu dlaczego? Może dlatego, że sam rózwnież chce odpocząc od Manticore,a może dlatego, że czuje dokładnie to samo co Liz? Pocieszające jest to, że jeszcze się zobaczą Oj zobaczą zobaczą
Ok tyle ode mnie!
PS.Fajnie, że podoba Ci się bannerek nowa
Podobała mi się w tej części postawa Liz. Nie chce wracac do Manticore, chce chronic osoby, które pkochała i które stały się jej rodziną i za to brawa, ale również ma odwagę przeciwstawic się dowódcy! I to jakiemu! I jest nadal doskonałą X5, bo gdyby Alec wydał rozkaz ona by go wykonała jestem tego pewna! Jednak Alec nie wydał takiego rozkazu dlaczego? Może dlatego, że sam rózwnież chce odpocząc od Manticore,a może dlatego, że czuje dokładnie to samo co Liz? Pocieszające jest to, że jeszcze się zobaczą Oj zobaczą zobaczą
Ok tyle ode mnie!
PS.Fajnie, że podoba Ci się bannerek nowa
Dobra obiecałam poprawę i wolę dotrzymać obietnicy bo się jeszcze _liz obrazi, a ja jednak chciałabym czytać kolejne części
Czy było jakiekolwiek opowiadanie, w którym Max nie zakochał się w Liz? Bo jak widzę nawet tutaj już wodzi za nią tymi swoimi cielęcymi oczami Czy to będzie miało jakieś następstwa w przyszłości?? Mam nadzieję, że nie
I trochę nie rozumiem Liz. Przecież to było pewne, że Manticore wyśle kogoś, aby ją odszukał, chociaż tak naprawdę nie musieli szukać. Ona nawet nie starała się ukryć No dobra, może przywiązała się do całej tej "paczki" ale zostając z nimi w Roswell nie tylko naraziła siebie, ale też i ich. A w ogóle to oni nie wiedzą, że ona jest mutantem prawda??
No i jak mówiłam, nie spodziewałam się łez... ale jak widzę nie tylko ja. Alec też był zaskoczony Chyba coś w nim zmiękło
- Jeszcze się zobaczymy 542 – szepnął
Oj tego chyba wszyscy są pewni. Mam nadzieję, że Liz przekona Aleca, żeby i on uciekł. Może nie będzie musiała namawiać... Ale nawet jak, to trzeba będzie na to chyba jeszcze trochę poczekać
No więc czekamy
Fajny bannerek Onarek
Ktoś w komentarzu napisał, że poczuł się jak w serialu i muszę przyznać, że ja też się tak poczułam, szczególnie chodzi mi tu o to całą "kótnię" Marii i Michaela". I fajnie jest tak wrócić do starych dziejów Kurczę sentymentalna się na starość robię...2.
Czy było jakiekolwiek opowiadanie, w którym Max nie zakochał się w Liz? Bo jak widzę nawet tutaj już wodzi za nią tymi swoimi cielęcymi oczami Czy to będzie miało jakieś następstwa w przyszłości?? Mam nadzieję, że nie
I trochę nie rozumiem Liz. Przecież to było pewne, że Manticore wyśle kogoś, aby ją odszukał, chociaż tak naprawdę nie musieli szukać. Ona nawet nie starała się ukryć No dobra, może przywiązała się do całej tej "paczki" ale zostając z nimi w Roswell nie tylko naraziła siebie, ale też i ich. A w ogóle to oni nie wiedzą, że ona jest mutantem prawda??
No i jak mówiłam, nie spodziewałam się łez... ale jak widzę nie tylko ja. Alec też był zaskoczony Chyba coś w nim zmiękło
Oj chyba naprawdę coś w nim zmiękło, a może chodzi o to, że ją rozumiał. Napewno i on marzył o ucieczce z Manticore Tylko ciekawi mnie jedno. To jakby on wydał rozkaz, to ona poprostu bez zadnych sprzeciwów wróciłaby tam z nim??3.
- Jeszcze się zobaczymy 542 – szepnął
Oj tego chyba wszyscy są pewni. Mam nadzieję, że Liz przekona Aleca, żeby i on uciekł. Może nie będzie musiała namawiać... Ale nawet jak, to trzeba będzie na to chyba jeszcze trochę poczekać
No więc czekamy
Fajny bannerek Onarek
Więc ta część przekonała mnie o jednym - kobieta zmienną jest Najpierw się przeciwstawiać, potem płakać, następnie dumnie unosić głowę, wyzywać, słuchać rozkazów. Oto nasza Liz Szkoda, że tak mało było natomiast do tej pory o Alecu Odczucia Liz ciągle, a Aleca znamy narazie tylko z czynów. Chociaż właściwie już ma plusa za tą jego reakcję Ale myślę, że on poprostu musiał się zastanowić, dlatego wyszedł. Zapewne jeszcze wróci W ogóle podejrzewam, że Liz nie ma co oddychać z ulgą, bo to nie będzie takie proste. Teraz ciekawi tylko Alec. Co postnowi? Zostanie z Liz, a może np. wróci do Manticore, ale... ucieknie? Będzie się stawiał, czy chętnie podejmie walkę z tym więzieniem, swoim "domem"? No ciekawe, ciekawe
Jutro, jak nie zapomnę (oby nie zapomnieć... ale wiecie, sklerowa nie boli ) - i jak nie wyjadę , bo zamierzam (także też nie myślcie sobie, że się lenię w komenotwaniu ) to ściągnę sobie te video H. Że też nie wiedziałam, że jest No a potem będzie wielkie czekanie na nowe opowiadanie na podstawie filmiku
No a aktualnie oczekuję na następną część I Balans
Jutro, jak nie zapomnę (oby nie zapomnieć... ale wiecie, sklerowa nie boli ) - i jak nie wyjadę , bo zamierzam (także też nie myślcie sobie, że się lenię w komenotwaniu ) to ściągnę sobie te video H. Że też nie wiedziałam, że jest No a potem będzie wielkie czekanie na nowe opowiadanie na podstawie filmiku
No a aktualnie oczekuję na następną część I Balans
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
To mi się nawet zaczyna podobać. Na początku myslałam ,że to będzie coś jak..., jakie to miało tytuł. Wstyd przyznac . _liz po prostu za duzo piszesz .
Ja nie wiem matura za parę tygodni .
No dobra. Ja to raczej myślałam, że Liz "nie chce" Max'a , bo nie chce go "narażać". Tu chyba nie o to chodzi...
Ciekawa jestem jaki Max miał interes w ratowaniu Marii... .
Co takiego spowodowałao, że Liz zrezygnowała z misji. Alec, wydaje się być taki bez uczuć..., wiem nie dokońca, ale jednak rozkaz to rozkaz i te jego myśli co powinien zrobić z Liz. Odniosłam wrażenie, że dał jej trochę czasu, tylko po co... Nie wiem dlaczego mam takie negatywne oduczucia...
Ja nie wiem matura za parę tygodni .
No dobra. Ja to raczej myślałam, że Liz "nie chce" Max'a , bo nie chce go "narażać". Tu chyba nie o to chodzi...
Ciekawa jestem jaki Max miał interes w ratowaniu Marii... .
Co takiego spowodowałao, że Liz zrezygnowała z misji. Alec, wydaje się być taki bez uczuć..., wiem nie dokońca, ale jednak rozkaz to rozkaz i te jego myśli co powinien zrobić z Liz. Odniosłam wrażenie, że dał jej trochę czasu, tylko po co... Nie wiem dlaczego mam takie negatywne oduczucia...
Czytaj między wierszami...
Ja bym raczej powiedziała nowa, że każda kobieta ma wiele...twarzy a jeszcze taka z poprawionymi (lekko ) genami...taka to już potrafi...
Jednym zdaniem: dla mnie Liz jest dzielna...proste, krótkie słowo, a można rozumieć go na kilka sposobów...jest dzielna jako żołnierz..twardy, mający cele do wykonania - ochrona...ale nie...ona jest dzielna dla mnie jako...człowiek...przyjaciel...choć w sumie jest X5, to dla mnie jest człowiekiem z sercem, który chce chronić bliskie sobie osoby, tak jak one w pewnym sensie chronią ją: " I tą dziwną opieką zaczęli otaczać również ją."
A Alec rzeczywiście chyba musi tą sytuację przemyśleć...jest szansa na uwolnienie się od Manticore...jednak wyczuwam niebezpieczeństwo..._liz ...
Jednym zdaniem: dla mnie Liz jest dzielna...proste, krótkie słowo, a można rozumieć go na kilka sposobów...jest dzielna jako żołnierz..twardy, mający cele do wykonania - ochrona...ale nie...ona jest dzielna dla mnie jako...człowiek...przyjaciel...choć w sumie jest X5, to dla mnie jest człowiekiem z sercem, który chce chronić bliskie sobie osoby, tak jak one w pewnym sensie chronią ją: " I tą dziwną opieką zaczęli otaczać również ją."
A Alec rzeczywiście chyba musi tą sytuację przemyśleć...jest szansa na uwolnienie się od Manticore...jednak wyczuwam niebezpieczeństwo..._liz ...
Maleństwo
Hehe, Liz tutaj to dość zawiła postać. Z jednej strony emocjonalna, przywiązana do kosmitów w jakiś sposób, chce ich chronić. Ale z drugiej strony jeszcze nie raz zobaczycie, że jest doskonałym żołnierzem i potrafi zachować się jak... hmm... niemile. Samo jej podejście do Maxa to pokaże. Ale poza tym dziewczyna naprawdę zacznie wiele czuć, pod każdym względem i wiele poświęci, żeby to utrzymać.
Powiem wam szczerze, że Alec wcale nie ma dylematu. On już podjął decyzję i raczej nic jej nie zmieni. A około 10/11 rozdziału nie będzie miał nawet powodów by to zmieniać, bo ten najważniejszy "powód" zostanie zniszczony (teoretycznie). Wiem wiem, mieszam wam trochę. Ale musicie mi wierzyć na słowo, że Alec nie ma zamiaru zmieniać zdania. Przeciwnie, zrobi coś, czego sama Liz się nie spodziewała. Ale o tym w dzisiejszej częsci...
Na temat relacji Liz/Alec jeszcze nie można za wiele powiedzieć. Na pewno jest między nimi doskonała relacja dowódca-żołnierz, ale wiadomo na co wszyscy czekacie... Spokojnie, doczekacie się tego. Zacznie się mniej więcej już w częsci ósmej, a potem samo pójdzie dalej. Zabawne, bo niczego nieświadomi Liz i Alec nie będą nawet dostrzegać, że to co jest między nimi to coś więcej niż gra czy przyjaźń.
Onarek - oj zobaczą, już ty wiesz, co? Zwłaszcza po tych spoilerkach, którymi cię dzisiaj obdarzyłam, hehe.
Elip - dostrzegam poprawę oby tak dalej, heh. "Paczka" z Roswell w zasadzie będzie taka sama jak w serialu, z tym, że nie planuję by pojawiła się Tess. Ale zobaczymy. Poza tym wszyscy będą tacy sami. Hmm... no dobrze... nie wszyscy Pewna osoba będzie baaardzo kontrowersyjna. Ale nic więcej nie zdradzę!
nowa - alez oczywiście, że kobieta zmienną jest. Taki nasz urok, nieprawdaż? Zresztą to znacznie lepsza zabawa, bo można mężczyzn doprowadzać tym do szału. A czy Liz jest zmienna? Nie. Na pewno nie. Ona po prostu, jak to określił Alec, rozwinęła swoją emocjonalną, ludzką stronę. Instynkty obronne wzięły górę, zresztą sama to w dzisiejszej części przyzna. A Balans i OO pojawią się w wekkend.
aras - chyba ci przypominało "Serce znajdzie drogę", bo tam Liz była też wydelegowana do zadania (zabicia Max i Logana), ale gwarantuję, że to nie będzie takie opowiadanko. Chyba nawet zbliżone nie będzie za bardzo. A maturę mam dokładnie za dwa tygodnie Ale to tylko ustny angielski i polski, więc się nawet nie martwię. A pisemne zaczynam od 5 maja. I nie martwcie się, powtarzam wszystko i chyba nie obleję Wiesz, zaskoczyłaś mnie określeniem "Alec bez uczuć". Hmm, może rzeczywiście taki się wydaje, ale wierz mi, zacznie czuć. Oj zacznie!
Maleństwo - wyczuwasz niebezpieczeństwo? Hehe, to jestem ciekawa co powiedz po części 7... Poza tym jeśli chodzi o Aleca, to dla niego zbliża się ogromne niebezpieczeństwo - ruja Liz (to od niej się wszystko zacznie, ale już was uprzedzam, że do niczego nie dojdzie w jej trakcie). Poza tym to opowiadanie ma w sobie jedną główną groźbę, ale póki co, nie zdradzę jej wam. Tylko Onarek wie co mam na myśli, bo sama odgadła.
Teraz wrzucam wam część kolejną, chyba dłuższą od poprzednich, więcej wyjaśniającą, ale wprowadzającą też pewien nowy element. Niebezpieczny element, który odegra bardzo ważną rolę w całym opowiadaniu. No i Alec zaczyna się pod koniec zachowywać całkowicie jak Alec... Zresztą oceńcie sami.
4.
Szła spokojnie. Nigdy nie miała problemów ze spacerami o tej porze. Chyba jako jedyna w całym mieście. Ale czego mógł się bać idealny żołnierz? Uśmiechnęła się, chłonąć chłodnawe powietrze. Wolała wieczory. Mrok. Snuła się kątami miasteczka, obserwując uważnie czy nic podejrzanego się nie dzieje w pobliżu. Nigdy się nie działo, ale to już był jej nawyk. Skoro ich chroniła, musiała zachować wszystkie zasady. Zresztą tych zasad nie była w stanie z siebie wymazać. Tyle lat spędzonych w Manticore zdziałało swoje. Była już blisko Crashdown, gdy dziwne przeczucie wypełniło jej żyły. Przystanęła, napinając całe ciało. Obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Stanęła jak wryta.
- Co ty tu robisz? - zapytała spokojnie, rozluźniając ciało
- Mówiłem, że się jeszcze zobaczymy – kąciki jego ust uniosły się nieznacznie
Pokręciła głową, uśmiechając się lekko. Miał tupet, to musiała przyznać. Ale zawsze go miał. Z jednej strony odpowiedzialny dowódca. Z drugiej pewny siebie mężczyzna. Gorzej. Arogancki i bezczelny mężczyzna.
Skrzyżowała ramiona. Ciemny wzrok z lekkim rozbawieniem przesunął się po jego sylwetce. Stał swobodnie, chociaż wyczuwała, że zmysły bacznie wychwytują to, co działo się dokoła. Nie był skupiony tylko na niej. Koncentrował się na wszystkim wokół. Jego twarz wyrażała pełnię zaangażowania i lekkiej obawy, chociaż pokryte były beztroską i uroczym rozbawieniem.
- Na trzeciej. - odpowiedział półszeptem – Czarne volvo. Dwóch.
Liz obróciła głowę, spoglądając we wskazane miejsce. Miał rację. Genetycznie udoskonalony wzrok dostrzegł dwóch mężczyzn w samochodzie. Jeden czarnoskóry, w wieku może trzydziestu paru lat. Drugi około dwudziestu trzech lat, o niezwykle jasnej karnacji. Na pierwszy rzut oka było widać, że siedzą na czujce, obserwując Crashdown. Przewróciła oczami.
- Manticore?
- Bystra jesteś. - odpowiedział z lekką kpiną, patrząc na nią z przewrotnym błyskiem
- To nie nasi. - zignorowała go – X serie działają inaczej.
- To wyższe sfery – wcisnął dłonie w kieszenie
- Renfro? - zmarszczyła brwi
Nie podobała jej się myśl, że sama blond suka pofatygowałaby się tutaj ze swoją ochroną. Nie. Z pewnością nie. Ona pojawiłaby się dopiero, gdyby Liz złapano.
- Sekcja Ósma. - głos Aleca spoważniał
Wbił w nią uważny wzrok, studiując wyraz jej twarzy. Ta wiadomość odcisnęła na niej swoje piętno. Lekki przestrach przewinął się przez ciemne tęczówki. Sekcja Ósma. Co oni tu robili? Dlaczego właśnie oni? Ona jedna się domyślała.
- Oni nie są przydzielani do takich zadań. - Alec stwierdził chłodno
Liz zacisnęła usta, ale nie pochyliła głowy. To byłoby ostatecznym sygnałem, że wie coś w co on nie był wtajemniczony. Wolała go w to nie wciągać. On miał swoje misje, a ona swoje. Wystarczyło, że przez swoje przeklęte instynkty był teraz tutaj. Nie było potrzeby mieszać go do jej własnego zadania.
- Chyba musimy pogadać. - schłodniały zielony wzrok przeszył ją na wylot
- Po co? - usiłowała zabrzmieć jak całkowicie zaskoczona
Wystarczył ułamek jego spojrzenia, a już nawet się nie odezwała. Patrzyła przez chwilę na niego. Nienawidziła momentami tej swojej genetycznej słabości wobec własnego dowódcy. W tym jednym wypadku nie potrafiła kłamać. Przytaknęła tylko głową i obróciła się na pięcie, prowadząc go w stronę Crashdown. Nie do głównego wejścia, ale do metalowej drabinki, która prowadziła bezpośrednio do jej pokoju.
Kiedy wślizgnęli się przez okno do środka, nawet nie zapalała światła. Nie potrzebowali jasności, by wszystko widzieć. Zresztą do rozmowy nie było potrzebne. Stali chwilę w milczeniu. Malachitowe spojrzenie Aleca uważnie przesuwało się po jej pokoju. Nie był to żaden przepych. Zwykłe mieszkanko, chociaż wypełnione jakąś emocją. Częścią niej. Częścią, której nikt nigdy wcześniej w Manticore nie dostrzegał. Tam się nie wyróżniała. A może to on jej nigdy nie wyróżniał? Nie mógł. Jako dowódca musiał do wszystkich podchodzić tak samo. Liz podeszła bliżej. Dzieliły ich zaledwie centymetry wolnej przestrzeni.
- Więc? - przerwała ciszę – Sekcja Ósma?
Zielony wzrok wbił się w nią. Studiował przez chwilę delikatne rysy jej twarzy, przyćmione półmrokiem.
- Tak. - jego głos nieco złagodniał – Sekcja Ósma. A oni nie zajmują się byle misjami. Nie ściągają z powrotem do Manticore nieposłusznych X5.
- Będziesz mi to wypominał? - nie mogła powstrzymać melodyjnego tonu i półuśmiechu
- Byłaś niegrzeczną dziewczynką. - pochylił się nad nią, kąciki jego ust uniosły się diabelsko
- Czeka mnie lanie? - odchyliła głowę, zbliżając ich usta do siebie
Jej wargi przyjemnie się rozchyliły, a on był tak blisko. Wystarczyło, żeby skrócił dystans tych kilku milimetrów. Zmysły zaczęły szaleć. Jedyne uwolnienie z tego letargu mógł przynieść smak jej ust. Dlaczego ona? Chyba żadnej innej dziewczyny wcześniej tak nie pragnął. Jej tęczówki drgały piekielnymi ognikami. Jej zapach oszałamiał. Nigdy wcześniej tego w niej nie było. W nim tego nie było. Skąd brało się teraz?
I nagle, momentalnie, się od niej odsunął. Nie mógł tego zrobić. Na Blue Lady, ona należała do jego oddziału! Był za nią odpowiedzialny, miał jej po prostu pilnować, a nie wykorzystywać takie sytuacje. Jak poddenerwowany odszedł na kilka kroków w bok. Liz ze zdumieniem obróciła się o dziewięćdziesiąt stopni. Jej wzrok podążał za nim. Dlaczego się odsunął? Przecież to nic takiego. Chociaż... Nigdy nie była z nim tak blisko. Nie w sensie fizycznym. A teraz to wydawało się być czymś naturalnym. Może ze względu na to, żę nie kontaktowała się z nikim z serii X5 od tak dawna? To miało jakiś sens. Coś w rodzaju głodu na pewien element. Spojrzenie skupione na jego ciele wędrowało leniwie z zaskakującą precyzją wyłapując pewne szczegóły, których wcześniej nie dostrzegała. Ale jak mogła je wtedy dostrzegać, skoro wokół miała samych X5. Nie robiło to wrażenia. Teraz... Widząc idealnie stworzone ciało, najmniejszy zarys jego mięśni, twarz spowitą w półmroku, niebezpiecznie kuszące zielone oczy, nie mogła powstrzymać myśli biegnących w jednym kierunku. Potrząsnęła głową. Dla niej to było normalne, wręcz naturalne. Ale za to bawiła jego postawa. Odsunął się tak nagle, jakby go czymś uderzyła. Z prawdziwym strachem.
No proszę. X5494, Alec odskakiwał od jakiejś dziewczyny? Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Wiedziała jak działał na płeć przeciwną i pamiętała, jak uwielbiał to wykorzystywać. Zawsze, na każdej grupowej misji. Kiedy robili sobie jeden, dwa dni wolnego po spełnionym zadaniu, a przed powrotem do Manticore, jej dowódca szalał z jakąś panienką. Nie. To te dziewczyny szalały za nim, a on po prostu korzystał. Wystarczył jeden jego uśmieszek, a im uginały się kolana. I korzystał z oczywistych zaproszeń kolejnych panienek. Zresztą czemu miałby nie korzystać? Nie mieli żadnych zasad moralnych. Teraz jednak się odsunął. Nie umiał powstrzymać swojej ludzkiej męskiej strony, swoich instynktów. Widziała to w jego oczach. Pragnienie. Głód. Ale mimo to, nawet jej nie dotknął. Mogła czuć się urażona. Albo w jakiś sposób zakłopotana. A była... rozbawiona.
- Wracając do tematu... - jego głos wrócił ponownie do tego wojskowego tonu – Sekcja Ósma tu jest. I chętnie się dowiem dlaczego.
- To ich zapytaj. - wzruszyła ramionami i usiadła na parapecie okna
Ostre spojrzenie jakie jej posłał nie dało możliwości odwrotu. Grr, jak ją drażniły te zależności żołnierz-dowódca. Nie miała nic przeciwko niemu jako dowódcy. Ale nie podobała jej się myśl, że go w to wciągnie.
- Renfro za bardzo zależy na tym projekcie. - westchnęła, odchylając głowę do tyłu – Solaris.
- To ta jej kosmiczna mania?
- Taaa. - mruknęła, ponownie na niego spoglądając – Dostałam zadanie inwigilacji trzech obiektów, głównych punktów Solaris.
- Trójka kosmitów? - zapytał ze zdumieniem
- Tak. W międzyczasie doszedł czwarty obiekt. Zmieniony przez nich genetycznie człowiek. - podrapała się po nosie – Widziałeś ich.
Nie musiał zadawać kolejnych pytań. Już sama odpowiadała, wiedząc dokładnie jakich informacji potrzebował.
- To ci, którzy byli z tobą w kafeterii. - odgadł bez wszelkiego problemu
- Max, Michael, Isabel i Maria. Maria jest tą zmienioną – wyjaśniła – To ich obserwuje i szuka Sekcja Ósma. Renfro zapewne stwierdziła, że ja już się nie nadaję, a moje badania trzeba potwierdzić.
Alec podszedł bliżej, wbijając dłonie w kieszenie. Zielony wzrok już nieco złagodniał. Tak. Jeśli tu rzeczywiście chodziło o projekt Solaris, to Renfro była w stanie użyć wszelkich środków. W tym nawet Sekcji Ósmej. Przyjrzał się uważnie Liz, dostrzegając determinację i lekką nutę złości w wyrazie jej twarzy.
- Chronisz ich. - stwierdził spokojnie, chociaż musiał przyznać, że to go zaskoczyło – Związałaś się emocjonalnie. Teraz jesteś przeciw Renfro.
- Ja tam byłam Alec! - zeskoczyła z parapetu – W Manticore. Ty też. Wiesz jakie metody mają, wiesz jak chora jest Renfro w swoim okrucieństwie. - gniew syczał w jej głosie – Oni mają normalne życie. Co by ich czekało, gdyby Renfro ich dopadła?
Przyglądał się jej nadal, nie reagując szczególnie na słowa. Mówiła prawdę. Oni urodzili się w Manticore, od zawsze tam byli i nie znali innego życia. Ci tutaj mieli jednak jakąś egzystencję. Gdyby trafili do Manticore, nic juz nie byłoby w stanie naprawić urazu psychicznego. Wzruszył ramionami i przytaknął ze znudzeniem. Obrócił się, ponownie obrzucając pokój niechętnym spojrzeniem. Skierował się w stronę łóżka, kładąc się na nim beztrosko.
- Rozumiem, że nie muszę pytać czy zostajesz. - prychnęła, krzyżując ramionami
- Muszę cię pilnować. - odpowiedział jakby nigdy nic – Poza tym, nie spieszy mi się do Manticore.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęła się z pobłażaniem i podeszła bliżej
Przez chwilę spoglądała jak leży swobodnie, z dłońmi splecionymi pod głową, z zamkniętymi oczami. Cały Alec. Bezczelny do granic możliwości i jednocześnie czarujący z tą swoją arogancją. Przewróciła oczami.
- Rozpychaj się w nocy, a skopię ci tyłek. - mruknęła, wiedząc, że ją doskonale słyszy
W odpowiedzi uzyskała tylko niewinny, a może raczej przewrotny uśmieszek.
c.d.n.
Powiem wam szczerze, że Alec wcale nie ma dylematu. On już podjął decyzję i raczej nic jej nie zmieni. A około 10/11 rozdziału nie będzie miał nawet powodów by to zmieniać, bo ten najważniejszy "powód" zostanie zniszczony (teoretycznie). Wiem wiem, mieszam wam trochę. Ale musicie mi wierzyć na słowo, że Alec nie ma zamiaru zmieniać zdania. Przeciwnie, zrobi coś, czego sama Liz się nie spodziewała. Ale o tym w dzisiejszej częsci...
Na temat relacji Liz/Alec jeszcze nie można za wiele powiedzieć. Na pewno jest między nimi doskonała relacja dowódca-żołnierz, ale wiadomo na co wszyscy czekacie... Spokojnie, doczekacie się tego. Zacznie się mniej więcej już w częsci ósmej, a potem samo pójdzie dalej. Zabawne, bo niczego nieświadomi Liz i Alec nie będą nawet dostrzegać, że to co jest między nimi to coś więcej niż gra czy przyjaźń.
Onarek - oj zobaczą, już ty wiesz, co? Zwłaszcza po tych spoilerkach, którymi cię dzisiaj obdarzyłam, hehe.
Elip - dostrzegam poprawę oby tak dalej, heh. "Paczka" z Roswell w zasadzie będzie taka sama jak w serialu, z tym, że nie planuję by pojawiła się Tess. Ale zobaczymy. Poza tym wszyscy będą tacy sami. Hmm... no dobrze... nie wszyscy Pewna osoba będzie baaardzo kontrowersyjna. Ale nic więcej nie zdradzę!
nowa - alez oczywiście, że kobieta zmienną jest. Taki nasz urok, nieprawdaż? Zresztą to znacznie lepsza zabawa, bo można mężczyzn doprowadzać tym do szału. A czy Liz jest zmienna? Nie. Na pewno nie. Ona po prostu, jak to określił Alec, rozwinęła swoją emocjonalną, ludzką stronę. Instynkty obronne wzięły górę, zresztą sama to w dzisiejszej części przyzna. A Balans i OO pojawią się w wekkend.
aras - chyba ci przypominało "Serce znajdzie drogę", bo tam Liz była też wydelegowana do zadania (zabicia Max i Logana), ale gwarantuję, że to nie będzie takie opowiadanko. Chyba nawet zbliżone nie będzie za bardzo. A maturę mam dokładnie za dwa tygodnie Ale to tylko ustny angielski i polski, więc się nawet nie martwię. A pisemne zaczynam od 5 maja. I nie martwcie się, powtarzam wszystko i chyba nie obleję Wiesz, zaskoczyłaś mnie określeniem "Alec bez uczuć". Hmm, może rzeczywiście taki się wydaje, ale wierz mi, zacznie czuć. Oj zacznie!
Maleństwo - wyczuwasz niebezpieczeństwo? Hehe, to jestem ciekawa co powiedz po części 7... Poza tym jeśli chodzi o Aleca, to dla niego zbliża się ogromne niebezpieczeństwo - ruja Liz (to od niej się wszystko zacznie, ale już was uprzedzam, że do niczego nie dojdzie w jej trakcie). Poza tym to opowiadanie ma w sobie jedną główną groźbę, ale póki co, nie zdradzę jej wam. Tylko Onarek wie co mam na myśli, bo sama odgadła.
Teraz wrzucam wam część kolejną, chyba dłuższą od poprzednich, więcej wyjaśniającą, ale wprowadzającą też pewien nowy element. Niebezpieczny element, który odegra bardzo ważną rolę w całym opowiadaniu. No i Alec zaczyna się pod koniec zachowywać całkowicie jak Alec... Zresztą oceńcie sami.
4.
Szła spokojnie. Nigdy nie miała problemów ze spacerami o tej porze. Chyba jako jedyna w całym mieście. Ale czego mógł się bać idealny żołnierz? Uśmiechnęła się, chłonąć chłodnawe powietrze. Wolała wieczory. Mrok. Snuła się kątami miasteczka, obserwując uważnie czy nic podejrzanego się nie dzieje w pobliżu. Nigdy się nie działo, ale to już był jej nawyk. Skoro ich chroniła, musiała zachować wszystkie zasady. Zresztą tych zasad nie była w stanie z siebie wymazać. Tyle lat spędzonych w Manticore zdziałało swoje. Była już blisko Crashdown, gdy dziwne przeczucie wypełniło jej żyły. Przystanęła, napinając całe ciało. Obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Stanęła jak wryta.
- Co ty tu robisz? - zapytała spokojnie, rozluźniając ciało
- Mówiłem, że się jeszcze zobaczymy – kąciki jego ust uniosły się nieznacznie
Pokręciła głową, uśmiechając się lekko. Miał tupet, to musiała przyznać. Ale zawsze go miał. Z jednej strony odpowiedzialny dowódca. Z drugiej pewny siebie mężczyzna. Gorzej. Arogancki i bezczelny mężczyzna.
Skrzyżowała ramiona. Ciemny wzrok z lekkim rozbawieniem przesunął się po jego sylwetce. Stał swobodnie, chociaż wyczuwała, że zmysły bacznie wychwytują to, co działo się dokoła. Nie był skupiony tylko na niej. Koncentrował się na wszystkim wokół. Jego twarz wyrażała pełnię zaangażowania i lekkiej obawy, chociaż pokryte były beztroską i uroczym rozbawieniem.
- Na trzeciej. - odpowiedział półszeptem – Czarne volvo. Dwóch.
Liz obróciła głowę, spoglądając we wskazane miejsce. Miał rację. Genetycznie udoskonalony wzrok dostrzegł dwóch mężczyzn w samochodzie. Jeden czarnoskóry, w wieku może trzydziestu paru lat. Drugi około dwudziestu trzech lat, o niezwykle jasnej karnacji. Na pierwszy rzut oka było widać, że siedzą na czujce, obserwując Crashdown. Przewróciła oczami.
- Manticore?
- Bystra jesteś. - odpowiedział z lekką kpiną, patrząc na nią z przewrotnym błyskiem
- To nie nasi. - zignorowała go – X serie działają inaczej.
- To wyższe sfery – wcisnął dłonie w kieszenie
- Renfro? - zmarszczyła brwi
Nie podobała jej się myśl, że sama blond suka pofatygowałaby się tutaj ze swoją ochroną. Nie. Z pewnością nie. Ona pojawiłaby się dopiero, gdyby Liz złapano.
- Sekcja Ósma. - głos Aleca spoważniał
Wbił w nią uważny wzrok, studiując wyraz jej twarzy. Ta wiadomość odcisnęła na niej swoje piętno. Lekki przestrach przewinął się przez ciemne tęczówki. Sekcja Ósma. Co oni tu robili? Dlaczego właśnie oni? Ona jedna się domyślała.
- Oni nie są przydzielani do takich zadań. - Alec stwierdził chłodno
Liz zacisnęła usta, ale nie pochyliła głowy. To byłoby ostatecznym sygnałem, że wie coś w co on nie był wtajemniczony. Wolała go w to nie wciągać. On miał swoje misje, a ona swoje. Wystarczyło, że przez swoje przeklęte instynkty był teraz tutaj. Nie było potrzeby mieszać go do jej własnego zadania.
- Chyba musimy pogadać. - schłodniały zielony wzrok przeszył ją na wylot
- Po co? - usiłowała zabrzmieć jak całkowicie zaskoczona
Wystarczył ułamek jego spojrzenia, a już nawet się nie odezwała. Patrzyła przez chwilę na niego. Nienawidziła momentami tej swojej genetycznej słabości wobec własnego dowódcy. W tym jednym wypadku nie potrafiła kłamać. Przytaknęła tylko głową i obróciła się na pięcie, prowadząc go w stronę Crashdown. Nie do głównego wejścia, ale do metalowej drabinki, która prowadziła bezpośrednio do jej pokoju.
Kiedy wślizgnęli się przez okno do środka, nawet nie zapalała światła. Nie potrzebowali jasności, by wszystko widzieć. Zresztą do rozmowy nie było potrzebne. Stali chwilę w milczeniu. Malachitowe spojrzenie Aleca uważnie przesuwało się po jej pokoju. Nie był to żaden przepych. Zwykłe mieszkanko, chociaż wypełnione jakąś emocją. Częścią niej. Częścią, której nikt nigdy wcześniej w Manticore nie dostrzegał. Tam się nie wyróżniała. A może to on jej nigdy nie wyróżniał? Nie mógł. Jako dowódca musiał do wszystkich podchodzić tak samo. Liz podeszła bliżej. Dzieliły ich zaledwie centymetry wolnej przestrzeni.
- Więc? - przerwała ciszę – Sekcja Ósma?
Zielony wzrok wbił się w nią. Studiował przez chwilę delikatne rysy jej twarzy, przyćmione półmrokiem.
- Tak. - jego głos nieco złagodniał – Sekcja Ósma. A oni nie zajmują się byle misjami. Nie ściągają z powrotem do Manticore nieposłusznych X5.
- Będziesz mi to wypominał? - nie mogła powstrzymać melodyjnego tonu i półuśmiechu
- Byłaś niegrzeczną dziewczynką. - pochylił się nad nią, kąciki jego ust uniosły się diabelsko
- Czeka mnie lanie? - odchyliła głowę, zbliżając ich usta do siebie
Jej wargi przyjemnie się rozchyliły, a on był tak blisko. Wystarczyło, żeby skrócił dystans tych kilku milimetrów. Zmysły zaczęły szaleć. Jedyne uwolnienie z tego letargu mógł przynieść smak jej ust. Dlaczego ona? Chyba żadnej innej dziewczyny wcześniej tak nie pragnął. Jej tęczówki drgały piekielnymi ognikami. Jej zapach oszałamiał. Nigdy wcześniej tego w niej nie było. W nim tego nie było. Skąd brało się teraz?
I nagle, momentalnie, się od niej odsunął. Nie mógł tego zrobić. Na Blue Lady, ona należała do jego oddziału! Był za nią odpowiedzialny, miał jej po prostu pilnować, a nie wykorzystywać takie sytuacje. Jak poddenerwowany odszedł na kilka kroków w bok. Liz ze zdumieniem obróciła się o dziewięćdziesiąt stopni. Jej wzrok podążał za nim. Dlaczego się odsunął? Przecież to nic takiego. Chociaż... Nigdy nie była z nim tak blisko. Nie w sensie fizycznym. A teraz to wydawało się być czymś naturalnym. Może ze względu na to, żę nie kontaktowała się z nikim z serii X5 od tak dawna? To miało jakiś sens. Coś w rodzaju głodu na pewien element. Spojrzenie skupione na jego ciele wędrowało leniwie z zaskakującą precyzją wyłapując pewne szczegóły, których wcześniej nie dostrzegała. Ale jak mogła je wtedy dostrzegać, skoro wokół miała samych X5. Nie robiło to wrażenia. Teraz... Widząc idealnie stworzone ciało, najmniejszy zarys jego mięśni, twarz spowitą w półmroku, niebezpiecznie kuszące zielone oczy, nie mogła powstrzymać myśli biegnących w jednym kierunku. Potrząsnęła głową. Dla niej to było normalne, wręcz naturalne. Ale za to bawiła jego postawa. Odsunął się tak nagle, jakby go czymś uderzyła. Z prawdziwym strachem.
No proszę. X5494, Alec odskakiwał od jakiejś dziewczyny? Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Wiedziała jak działał na płeć przeciwną i pamiętała, jak uwielbiał to wykorzystywać. Zawsze, na każdej grupowej misji. Kiedy robili sobie jeden, dwa dni wolnego po spełnionym zadaniu, a przed powrotem do Manticore, jej dowódca szalał z jakąś panienką. Nie. To te dziewczyny szalały za nim, a on po prostu korzystał. Wystarczył jeden jego uśmieszek, a im uginały się kolana. I korzystał z oczywistych zaproszeń kolejnych panienek. Zresztą czemu miałby nie korzystać? Nie mieli żadnych zasad moralnych. Teraz jednak się odsunął. Nie umiał powstrzymać swojej ludzkiej męskiej strony, swoich instynktów. Widziała to w jego oczach. Pragnienie. Głód. Ale mimo to, nawet jej nie dotknął. Mogła czuć się urażona. Albo w jakiś sposób zakłopotana. A była... rozbawiona.
- Wracając do tematu... - jego głos wrócił ponownie do tego wojskowego tonu – Sekcja Ósma tu jest. I chętnie się dowiem dlaczego.
- To ich zapytaj. - wzruszyła ramionami i usiadła na parapecie okna
Ostre spojrzenie jakie jej posłał nie dało możliwości odwrotu. Grr, jak ją drażniły te zależności żołnierz-dowódca. Nie miała nic przeciwko niemu jako dowódcy. Ale nie podobała jej się myśl, że go w to wciągnie.
- Renfro za bardzo zależy na tym projekcie. - westchnęła, odchylając głowę do tyłu – Solaris.
- To ta jej kosmiczna mania?
- Taaa. - mruknęła, ponownie na niego spoglądając – Dostałam zadanie inwigilacji trzech obiektów, głównych punktów Solaris.
- Trójka kosmitów? - zapytał ze zdumieniem
- Tak. W międzyczasie doszedł czwarty obiekt. Zmieniony przez nich genetycznie człowiek. - podrapała się po nosie – Widziałeś ich.
Nie musiał zadawać kolejnych pytań. Już sama odpowiadała, wiedząc dokładnie jakich informacji potrzebował.
- To ci, którzy byli z tobą w kafeterii. - odgadł bez wszelkiego problemu
- Max, Michael, Isabel i Maria. Maria jest tą zmienioną – wyjaśniła – To ich obserwuje i szuka Sekcja Ósma. Renfro zapewne stwierdziła, że ja już się nie nadaję, a moje badania trzeba potwierdzić.
Alec podszedł bliżej, wbijając dłonie w kieszenie. Zielony wzrok już nieco złagodniał. Tak. Jeśli tu rzeczywiście chodziło o projekt Solaris, to Renfro była w stanie użyć wszelkich środków. W tym nawet Sekcji Ósmej. Przyjrzał się uważnie Liz, dostrzegając determinację i lekką nutę złości w wyrazie jej twarzy.
- Chronisz ich. - stwierdził spokojnie, chociaż musiał przyznać, że to go zaskoczyło – Związałaś się emocjonalnie. Teraz jesteś przeciw Renfro.
- Ja tam byłam Alec! - zeskoczyła z parapetu – W Manticore. Ty też. Wiesz jakie metody mają, wiesz jak chora jest Renfro w swoim okrucieństwie. - gniew syczał w jej głosie – Oni mają normalne życie. Co by ich czekało, gdyby Renfro ich dopadła?
Przyglądał się jej nadal, nie reagując szczególnie na słowa. Mówiła prawdę. Oni urodzili się w Manticore, od zawsze tam byli i nie znali innego życia. Ci tutaj mieli jednak jakąś egzystencję. Gdyby trafili do Manticore, nic juz nie byłoby w stanie naprawić urazu psychicznego. Wzruszył ramionami i przytaknął ze znudzeniem. Obrócił się, ponownie obrzucając pokój niechętnym spojrzeniem. Skierował się w stronę łóżka, kładąc się na nim beztrosko.
- Rozumiem, że nie muszę pytać czy zostajesz. - prychnęła, krzyżując ramionami
- Muszę cię pilnować. - odpowiedział jakby nigdy nic – Poza tym, nie spieszy mi się do Manticore.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęła się z pobłażaniem i podeszła bliżej
Przez chwilę spoglądała jak leży swobodnie, z dłońmi splecionymi pod głową, z zamkniętymi oczami. Cały Alec. Bezczelny do granic możliwości i jednocześnie czarujący z tą swoją arogancją. Przewróciła oczami.
- Rozpychaj się w nocy, a skopię ci tyłek. - mruknęła, wiedząc, że ją doskonale słyszy
W odpowiedzi uzyskała tylko niewinny, a może raczej przewrotny uśmieszek.
c.d.n.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 11 guests