Gravity of love

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Wed Dec 08, 2004 12:07 pm

No tak _liz wie jak wyciągnąć z nas komentarze :lol: No ale grzechem by było nie skomentować tej części. :lol:
Może wcześniej, a dokładniej w części pierwszej tylko nam się zdawało że ich do siebie ciągnie(ja i tak wiem swoje :mrgreen: ), no ale teraz jest to już oczywiste i niezaprzeczalne :twisted: Ten ich niekontrolujący się wzrok...taaa samo to! Patrzą, bo chcą a nie bo muszą :mrgreen: A że wolą wmawiać sobie, że to niechcący, to już ich sprawa :P

User avatar
~Lenka~
Nowicjusz
Posts: 124
Joined: Tue May 11, 2004 2:08 pm
Location: Łódź
Contact:

Post by ~Lenka~ » Wed Dec 08, 2004 4:38 pm

Hehe :cheesy: Czyli będą poza Manticore trzy dni?? Tylko trzy dni... 8) Czyli zdarzenia będą następować dość szybko po sobie... :wink:

To "nagłe osłabienie" Aleca zwaliło mnie z nóg :!: :twisted: A z tego co widze Liz wcale nie jest lepsza - doskonale zarysowane mięśnie, malachitowe tęczówki... Hehe :lol:

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Dec 08, 2004 4:43 pm

Jeszcze, jeszcze, JESZCZE! :P Ja chcę więcej :roll:
Fajniutka część, taka milusia. Oczywiście na tyle, na ile milusie może byc opowiadanie o... Manticore :roll: Ale ta część była przyjemna. Liz i Alec, Alec i Liz :twisted: Te ich ślizgające się po sobie spojrzenia, 'chwile słabości', obserwowanie siebie nawzajem, dziwne skojarzenia... Eh, są razem czarujący 8) Jeszcze! :roll:
to też dla mnie forma relaksu
Więc się zrelaksuj _liz, mówię Ci, zmęczona jesteś 8) Zrelaksuj się :P
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Wed Dec 08, 2004 5:56 pm

Więc się zrelaksuj _liz, mówię Ci, zmęczona jesteś Zrelaksuj się
Popieram!! Przyda ci się _liz chwila odpoczynku :D

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Dec 10, 2004 4:00 pm

Nie podobają mi sięwasze króciutkie komentarze :? Ale za to, co innego mi poprawiło humorek dzisiaj! Wstępne wyniki maturki próbnej z biologii i anglika. Tak... Biologię zdałam!!! Jeszcze nie wiem na ile procent itd. ale na pewno zdałam! A angielski... hehe... straciłam tylko 1 punkcik! :roll: Dzięki temu mam boski nastrój, co dla was owocuje oczywiście kolejną częścią...


Odnośnie tytułu dzisiejszego rozdziału, to onarek już wie, wy jeszcze nie, ale taki tytuł będzie miało kolejne opowiadanko, które obecnie na razie jest tylko w fazie planów...



5.

Otwórz oczy


Przyglądał się jej już od dłuższego czasu. Z braku innego zajęcia. Chociaż może jednak to coraz bardziej go wciągało i nie potrafił się oprzeć. Drobne ciałko leżało równiutko na łóżku. Lekko się unosiło przy każdym jej oddechu.

Spała tak spokojnie, jakby odsypiała lata bezsenność. Chwytała ciepły i bezpieczny sen, jakiego wiedziała, że nie zazna w Manticore. Tam nikt nie sypiał spokojnie. Wieczny strach odbierał jasność i przyjemność snów. Mięśnie zawsze były napięte, jakby gotowe do walki lub ucieczki. Powieki nie chciały się zamknąć, wypatrując w mroku koszmarów.

Każde miejsce poza Manticore było idealne do snu, do regeneracji, do ulgi. Ciało Liz już to odczuwało. Rozluźnione wtapioało się w materac, pozwalając zmysłom odetchnąć i osłabnąć. Gdyby ktoś teraz ją zaatakował nie byłaby w stanie sięobronić, nie reagowałaby błyskawicznie tylko sennie.

Dlatego on czuwał. Po pierwsze któreś z nich musiało stać na straży, to powszechnie wiadome dla każdego żołnierza. Poza tym kazała mu czuwać. Ufała mu. Wiedziała, że może spać spokojnie, jeśli on jej pilnuje.

Czy to był wrodzony instynkt? Owszem, oni wszyscy z sekcji wzajemnie się sobie powierzali, ufali sobie, wiedzieli, że mogą na sobie polegać. Ale w tej sytuacji było coś innego, coś więcej. Tu nie chodziło wyłącznie o zaufanie. Liz zdawała sięujawniać przy nim swoje słabości, wierząc, że on ich nie wykorzysta przeciwko niej.

Przechylił głowę nieco w bok. Spojrzenie wciąż ślizgało się po jej sylwetce. Nigdy wcześniej się jej nie przyglądał, nie tak. W Manticore ani przez chwilę nie zauważał jak kruche i niepozorne jest jej ciało. W jarzeniówkach jednostki ciemna skóra nie miała tak złocistego połysku. Zimne powietrze zawsze tamowało bijące od niej ciepło.

Teraz zaczynał dostrzegać spokój i energię zatopione w drobnej dziewczynie. Coś tak krystalicznego i pięknego powstało w takim piekle jak Manticore? Albo to było celowe zamierzenie twórców serii X, by zmylić wroga, bo przecież na pozór taka istota nie mogła być niebezpieczna. A może nie mieli pojęcia, że stworzą coś tak niesamowitego? Coś czego wcześniej nie dostrzegał a czym teraz się zachłysnął?

Jakby wszczepiła w niego jakiegoś bakcyla, który mącił umysł, sączył jad do żył i uzależniał. Wydawało mu się, że może na nią spoglądać godzinami i nie znudziłoby mu się.

Zielone tęczówki roziskrzyły się, gdy wydała z siebie ciche mruknięcie i przekręciła się na bok, twarzą do niego. Po kilku sekundach, w których z uwagą studiował delikatne rysy jej twarzy, powieki uniosły się.

Lekko zamglone resztkami snu pirytowe tęczówki wbijały wzrok wprost w niego. Żadne z nich nie drgnęło. Po prostu w milczeniu się w siebie wpatrywali. Im dłużej to trwało, tym niepewniej się czuła. Coś w jej żołądku zaczynało się przewracać, jakby dziesiątki motylków rozłożyły skrzydła. Rozchyliła usta, chcąc złapać wstrzymywany przez chwilę oddech. Miała wrażenie, że szmaragdowe spojrzenie prześwietla ją na wylot.

A jemu najwyraźniej podobało się nagłe wahanie w jej oczach i lekki rumieniec na policzkach. Mogła to zwalić na jego wrodzoną pewność siebie i bezczelność. Ale to nie był ten wzrok.

Wcześniej się w nią tak nie wpatrywał. Z taką fascynacją. Jakby była czymś wyjątkowym, jakimś cudem albo aniołem. Zielone tęczówki przesiąkały iskrami czegoś gorącego i jej nieznanego. Kusiły niesamowicie, przyspieszając tętno i zmiękczając mięśnie. Zaczynało ją to przerażać z każdą upływającą sekundą.

Gwałtownie uniosła się, siadając i odgarniając opadające na oczy kosmyki włosów. Ale wciąż czuła ultrazielone spojrzenie na sobie.
- Nie patrz tak na mnie – szepnęła
- Jak? - zapytał cicho, ale z rozbawieniem
- Tak, jak to robisz teraz.
Wstała, poprawiając koszulkę podsuwającą się do góry. To naprawdę zaczynało być denerwujące.
- Nie podoba ci się jak na ciebie patrzę?
- Nie... to znaczy tak... przestań!

Przestawała panować nad własnymi emocjami i myślami. Bała się tego jak na nią patrzył, a jeszcze bardziej tego, jak jej ciało reagowało na to spojrzenie. Musiała się szybko na czymś skupić, zanim całkiem oszaleje.

Szybkim krokiem podeszła do parapetu, wyciągając dłoń, by sięgnąć po swoją broń. Nie podejrzewała, że to podstawowy błąd. Dłonie Aleca zacisnęły się wokół jej talii i obróciły jej ciało w jego stronę.

Pochylił się nieco nad nią. Jego wzrok tonął ponownie w ciemnych tęczówkach, przesyłając falę impulsów wzdłuż jej ciała.
- Nie patrz tak na mnie
- Dlaczego?
Jego głos był miękki i hipnotyzujący.
- Czuję się...
Nie wiedziała jak powinna to dokończyć. Jak się właściwie czuła? Sama nie wiedziała jak określić ten stan. Nie potrafiła logicznie myśleć. Jedyne co była w stanie zrobić to...

Kopnęła go prosto w kostkę wywołując syknięcie Aleca. Odsunął się od niej ze zdumieniem, usiłując zapomnieć o bólu a skoncentrować się na jego przyczynie. Ale Liz nie patrzyła na niego, tylko zwijała plany ze stołu.

- Misja. - rzuciła krótko
Podejrzewał, że przed wykonaniem zadania nie dowie się, co takiego czuła. Ale sam momentalnie przypomniał sobnie, że mieli do wykonania misję. To był priorytet. Umysł szybko przestawił się na właściwie myślenie.

c.d.n.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Fri Dec 10, 2004 4:16 pm

Gratulujemy _liz :twisted: Piórniczq Ty jeden 8) Tak tak wiedziałam już o 'Otwórz oczy' :twisted: Fajnie mi :twisted:

Ech odprężająca część... Zdecydowanie 8) W ogóle dużo nam mówi tytuł tej części 8) 'Otwórz oczy' mogłoby być jeszcze coś takiego jak 'otwórz serce' :twisted:
Wydawało mu się, że może na nią spoglądać godzinami i nie znudziłoby mu się.
A wiecie co to oznacza? :cheesy: Że nasz boski Alec zakochał się w Liz :cheesy: Tylko jeśli się kogoś kocha można na niego godzinami spoglądać jak śpi... To jak narkotyk jak sam zauważył Alec :cheesy: Ech urocze :cheesy:

I proszę proszę zauważyłąm cytaty z SZD:
- Nie patrz tak na mnie – szepnęła
- Jak? - zapytał cicho, ale z rozbawieniem
- Tak, jak to robisz teraz.
Wstała, poprawiając koszulkę podsuwającą się do góry. To naprawdę zaczynało być denerwujące.
- Nie podoba ci się jak na ciebie patrzę?
- Nie... to znaczy tak... przestań!
I jeszcze chyba to:
- Nie patrz tak na mnie
- Dlaczego?
Jego głos był miękki i hipnotyzujący.
- Czuję się...
Chyba mam rację co? :wink:

I jeszcze ten moment kiedy Liz się zbudziła i patrzyła na Aleca a on patrzyła na nia... Urocze :hearts:

Nie spodziewałam się takiej reakcji Liz na dotyk Aleca :lol: Żeby tak od razu go bić? :lol: Przecież to nie trening :lol:

_liz sępiki krzyczą o więcej :twisted:

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sat Dec 11, 2004 10:07 am

Agrrrr a wszyscy gdzie się podziali? :?

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Dec 11, 2004 12:31 pm

Onarku, bawisz się w osobistego rzecznika _liz, czy co? :P Jestem już, jestem 8)

No więc... zgadzam się, że była to odprężająca część. (I krótka :evil: Mam nadzieję, że jakoś nam to wynagrodzisz w następnej części, _liz :twisted: ) Milutko się czyta o tym co się rodzi między Aleciem i Liz. I jak. Liz przerażona, niepewna, Alec... Alec to Alec, osobny przypadek :twisted: Zapewne też czuje się nieswojo, ale jak zwykle robi się coraz bardziej pewny siebie, zadziorny, a nawet bezczelny :lol: Prosiła żeby przestał tak na nią patrzeć? Prosiła :P A on co? Eh ten Alec... No ale dobrze - nie może się powstrzymać. Rozumiem :roll:
Teraz zaczynał dostrzegać spokój i energię zatopione w drobnej dziewczynie. Coś tak krystalicznego i pięknego powstało w takim piekle jak Manticore? Albo to było celowe zamierzenie twórców serii X, by zmylić wroga, bo przecież na pozór taka istota nie mogła być niebezpieczna. A może nie mieli pojęcia, że stworzą coś tak niesamowitego? Coś czego wcześniej nie dostrzegał a czym teraz się zachłysnął?
Ten fragment mi się podobał. Dużo nam mówi o tym, co Alec myśli o Liz. Widać, że już go do niej ciągnie (ktoś tu mówił, że wie swoje, i ciągnęło ich już do siebie w pierwszej części. Popieram :cheesy: ). A to jak postrzega Liz... Piękne. I rzeczywiście coś w tym jest. Max, Alec, Zack - w DA oni wszyscy byli niemal idealni. No nie powiecie, z Max była niezła laseczka, a Zack też był słodki :lol: Oni ich chyba specjalnie tworzyli tak, żeby byli nie tylko idealnymi żołnierzami, ale też perfekcyjnie wyglądającymi 'ludźmi' :twisted: Ciekawe czym się kierowali - tym że to mogło pomóc w misji, czy tak poprostu im wyszło? A może to było takie... osobiste zboczenie twórcy? :lol:

Oczywiście fragmencików z SZD nie wyłapać się nie dało. Były słodkie. Ale ten kopniak później... :lol: Wiecie co? Lubię Liz z GOL. Jest niemal tak nieobliczalna jak Alec :lol:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Dec 12, 2004 1:35 am

_liz to jest takie smutne opowiadanie, że mam wrażenie, iż dając nam kolejną część, przynajmniej jesli chodzi o mnie, w pewnym sensie karasz... Odnoszę wrażenie, że czytam to dlatego, że podoba mi się twój styl pisania i tyle. Do tego jeszcze ostatnią część czytałam w przerwach "...Sztucznej Inteligencji " i tak mi to wszystko do siebie pasuje... :cry: . Ten chłopiec jest tak samo "biedny" jak oni, zastanawiam się, jak zdołają się pokochać skoro nie znają żadnych uczuć..., skąd będą wiedzieli jak się pocałować ??, chyba wcześniej zobaczą to u kogoś... A może "tworząc" ich nie dobrali genów tak dokładnie jakby chcieli... :roll: . Chyba tak, skoro mają ruję..., więc jest jeszcze jakieś pocieszenie..., nie to co w przypadku robota :cry: . Ale mimo wszystko tak mi ich żal, gdyby wiedzieli jak wygląda życie poza Manticore... Skoro nie wiedzą jak to i nie wiedzą co stracili..., ale się dowiedzą...
Maja włosy :D .
Czytaj między wierszami...

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Mon Dec 13, 2004 11:50 am

Tak aras...wiem o czym mówisz. Ja też oglądałam ten film a zaraz po nim czytałam ostatnią część. :(
Patrząc na Aleca i Liz wydaje się, że będąc w Manticore bali się chociaż popatrzeć na siebie w inny sposób niż do tej pory. Dopiero poza jego murami , już nie obserwowani, zaczęli zauważać to, czego nie widzieli wcześniej. Jednak ciągła myśl, że nie robią tego, co im kazano, chodzi za nimi. Wydaje mi się, że Liz przypominając o misji nie myślała o karze za niewykonanie zadania, ale bała się Aleca. I nie chodziło jej oto, że zrobi jej krzywde, ale o to że może coś do niej czuć.
A co to za nowe opowiadanie się szykuje?? Też DA z Roswell?? A może jakaś inna para...np. Jeszcze jeden polarek :P Dobra dobra wiem, że to będzie A&L.

User avatar
age
Nowicjusz
Posts: 114
Joined: Tue Nov 02, 2004 9:21 am
Contact:

Post by age » Mon Dec 13, 2004 3:35 pm

Nowe opowiadanie... A już zastanawiałam się co ja będę robić kiedy GOL i FN się skończą. :twisted:
Liz zdawała się ujawniać przy nim swoje słabości, wierząc, że on ich nie wykorzysta przeciwko niej.
Przeciwko niej to może nie... :wink: :mrgreen:
W ogóle po opuszczeniu Manticore zmysł obserwacji im się chyba wyoszczył, zwłaszcza Alecowi.
Kopnęła go prosto w kostkę wywołując syknięcie Aleca.
Przypomniała mi się pewna scena w celi, kiedy to 494 wpominał coś o prokreacji. :twisted: Ja to mam skojarzenia. :roll: :mrgreen:
Cytaty z SZD zauważyłam już wcześniej. :P
Czekam na więcej, choć wiedząc mniej więcej co się wydarzy po powrocie z misji boję się trochę każdej kolejnej części. :|
"Dałem ci przyjaźń, milczenie, wczoraj swoją krew. Czego chcesz dzisiaj? Nerki?!" (Alex)

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Dec 14, 2004 11:09 am

No więc... zgadzam się, że była to odprężająca część.
Tak. Ale teraz przyjdą dość ciężkie rozdziały. Zresztą nawet ten dzisiejszy wpada w ponury nastrój, a dwa kolejne będą przygnębiające... Wiem, że na święta powinien być niby inny klimat, więcej nadziei, ale tak wyszło... Możecie się powoli wczuć w klimat rozdziały 7 i 8, tym Smutnym arcikiem
Wiecie co? Lubię Liz z GOL. Jest niemal tak nieobliczalna jak Alec
Nie powinnam spoilerować odnośnie opowiadania, które nawet jeszcze nie powstało, ale jeśli podoba ci sie ta Liz, to w "Otwórz oczy" będziesz ją uwielbiać

aras - ciekawe porównanie; hmm... nie patrzyłam na tę historję z tej perspektywy, a tym bardziej nie kojarzyłam ze "Sztuczną inteligencją"; a już fakt tego, skąd oni wiedzą jak wszystko wygląda jest całkowicie niesamowity... powiedzmy, że tutaj to instynkty wewnętrzne za nich odpowiadają



6.

Pierwsza krew

Mrok był przyjacielem. W nim świat stawał sie niewidoczny i osłabiony, a tę słabość wykorzystywali oni. Kocie DNA a także odpowiednie szkolenie pozwalały im na wykorzystanie w pełni tej drobnej ułomności ludzi.

Poruszali się w ciemności pefekcyjnie, dostrzegając to, czego zwykli ludzie nie widzieli. To dawało im przewagę. Sporą przewagę. Dlatego spokojnie kierowali się w stronę posiadłości Johnsona, wiedząc, że noc potrwa jeszcze kilka godzin a oni będa mogli bez zbędnego narażania się spełnić misję.

Liz pamiętła doskonale jak podczas pierwszego treningu w nocu nie widziała praktycznie nic. Potykała się i wstawała tylko na dźwięk lodowego głosu Lydeckera. Dopierp po kilku nocach zaczęła wszystko widzieć wyraźnie. I nie był to przyjemny widok. Manticore noca wyglądało jeszcze koszmarniej niż w dzień. A las przerażał ją doszczętnie. Bała się oddzielać od grupy, by nie trafić na jakiegoś potwora.

Istnie dziecięcy strach, ale jak miała reagować jedenastoletnia dziewczynka na mroczny i niebezpieczny las?

Teraz było już inaczej. Kochała ciemność. To był jej drugi dom, w którym potrafiła się bezbłędnie poruszać, dostrzegała innych, ale za to sama stawała sie niewidzialna. Już nie widywała potworów, odpychała od siebie koszmary, była silna. Dlatego z lekkim uśmiechem szła w stronę rezydencji. Poza tym nie czuła się zagrożona, kiedy obok szedł inny X5.

Błyskawicznie przedostali się przez mur, skrzętnie omijając pole widoku kamer. Bez słów ani znaków porozumiewawczych zajęli się strażnikami. Byli idealnie zgrani, każde kolejnymi ciosami pozbywało się uzbrojonych ochroniarzy. Nie przynosiło to żadnych wahań czy głębszych uczuć. Wszystko przebiegało jak na zwykłym treningu.

Może nie mieli świadomości co się dzieje, może Manticore udało się pozbyć ich uczuciowości i wszelkich emocjonalnych odruchów. A może jeszcze nie w pełni rozumieli co ma nastąpić.

Dwoma płynnymi ciosami posłała na ziemię potężnego neandertalczyka, który mimo swojej postury nie mógł przerażać niczym innym. Obróciła się, szukając wzrokiem Aleca.

Przyglądała mu się uważnie, gdy płynnymi błyskawicznymi ruchami posyłał wszystkich przeciwników na ziemię. Aż sama się go bała. Był niebezpieczny.

Jednak chwila tej obserwcaji została przerwana, kiedy pojawił sie za jej plecami kolejny straznik. Tym razem stanowił niemały problem. Chociaż Liz zuzywała wszystkie swoje siły i wykorzystywała podstępne chwyty, odpierał niemalże każdy atak. Sam równie dobrze walczył. Powoli zaczynało ją to drażnić. Nie lubiła przeciągania, kiedy czekało na nią sedno zadania. Może to był mechanizm automatycznie wbudowany w jej DNA, ale momentalnie krew w jej żyłach zaczęła szybciej krążyć napędzając ciało.

Jej ruchy stawały się prawie niewidoczne. Cios za ciosem, zaczynała trafiać w ciało przeciwnika. Długie włosy plątały się i przesłaniały twarz, ale i tak wszystko polegało na instynkcie. Tak, w Manticore uczyli, że walka to nie tylko mechanizm, nie tylko wyuczone ciosy i szybkość, to również przeczucie i zmysł.

Alec zatrzymał się wpół kroku, widząc jak walczyła z dwa razy większym od niej mężczyzną. Po kilku minutach wysiłku i wyładowywania geniwu, drab runął na ziemię jak długi, a ona stała przez chwilę w miejscu nawet nie odgarniając włosów z twarzy.
Niewiarygodne. Włosy praktycznie zasłaniają ci twarz, a mimo to pokonałaś go. Też tak chcę.

Uśmiechnęła się lekko, ale nie odpowiedziała nic. Nie było czasu na pogawędki. Oboje skierowali się do głównego wejścia. Ktokolwiek krył sie w środku nie miał najmniejszych szans.

* * *

Bez trudu odnaleźli gabinet Johnsona. Jeden kopniak i drzwi otworzyły się na ościeć, a ich oczom ukazał się przerażony mężczyzna, usiłujący włożyć do teczki jakieś papiery. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, zwykły męzczyzna po czterdziestce, jak wielu innych. Po prostu Jeff Johnson.

Kiedy ich zobaczył, zamarł. Wiedział, co go czeka, kto ich przysłał. Mógł wcześniej przewidzieć, że dojdzie do tego. Ale mimo wszystko coś w nim przez chwilę zaczęło się budzić. Pokryta lękiem fascynacja, przez którą sprowadził na siebie te problemy. Oto stała przed nim dwójka genetycznie ulepszonych żołnierzy, których przez tyle lat obserwował i których chciał miec pod swoją kontrolą. Geniusz genetyki jawił się przed nim w żywej postaci.

Chociaż wiedział, że czeka go teraz śmierć, całkiem o niej zapomniał. Jego drobna mania, którą ta ksrupulatnie przez lata pielęgnował, znów przejmowała nad nim kontrolę. Ileż to razy marzył, by dostać chociaż najdrobniejsze wiadomości o kodzie genetycznym czy zdolnościach serii X. Owszem, udało mu się wykraść co nieco o serii X2 i nawet X3, ale do najnowszych serii nie udało mu się dotrzeć.

Tymczasem Alec i Liz stali w progu, wbijając spojrzenie w swój cel. To on. Przeznaczony do likwidacji. Czytając akta, opuszczając Manticore, szykując się do misji, nawet te kilka minut temu walcząc ze strażnikami nie przeczuwali, że tak będzie wyglądać ta chwila. Chwila, gdy musieli przelać naprawdę krew.

Po razpierwszy w swoim życiu. Dokonać tego, do czego ich stworzono. To, do czego byli szkoleni, co mieli w małym paluszku i co nigdy wcześniej nie wydawało się ani odrobinę przerażające czy trudne do wykonania.

Ale teraz stali nieruchomo. Oboje bali się wykonać kolejny krok. Sekundy rozciągały się w nieskończoność, a oni niepotrafili podjąć decyzji. Musili to zrobić. Jednak coś tam głeboko w ich wnętrzy krzyczało z przerażenia. Jakby zabijając jego, mieli zabić siebie. W ułamkach sekund powróciły wspomnienia wszystkich lekcji, wizje wszystkich treningów, lodowy głos Lydeckera.

Nie potrafiła tego zrobić. Liz wiedziała doskonale, że któreś z nich będzie musiało zadać ten ostateczny cios, ale błagała w myślach Blue Lady, by nie padło na nią. Poczuła się w tym momencie taka słaba. Prawdopodobnie nie byłaby w stanie nawet unieść ręki.

Przesunęła wzrok na stojącego obok X5494. On sam nie wyglądał na w pełni pewnego, co dalej ma zrobić. Do tej pory zabicie nie wydawało mu sie niczym trudnym czy skomplikowanym, ale teraz kiedy stał w obliczu tej możliwości zaczęły rodzić się wątpliwości. Uśmiercenie przecież było czymś zupełnie innym niż pokonanie czy trening. Może i był urodzonym zabójcą, ale jednak jeszcze nigdy wcześniejnie posmakował krwi i raczej wahał się przed poznaniem tego uczucia.

Spojrzał na Liz. Wyglądała na przerażoną. Miała wrażenie, że nawet zbladła. Ale któreś z nich musiało przecież wykonać zadanie. Musiało zabić.

Nim mrugnęła czy cokolwiek powiedziała, błyskawicznie ruszył w stronę Johnsona i zanim ten się spostrzegł, skręcił mu kark. Martwe ciało osunęło się w dół. Liz przez chwilę wpatrywała się w nie. Ołowiana masa zabulgotała w jej żołądku. Musiała zająć czymś innym myśli. Dopadła więc do teczki i zaczęła wymować akta. Wszystkie dotyczyły projektów Manticore.

To było jeszcze bardziej przerażające. Wiedzieć, że ktoś interesował się nimi w jeszcze bardziej popaprany sposób niż naukowcy z Manticore. Kiedyś myślała, że tylko tam w jednostce żyli tacy psychotyczni ludzie, ale okazuje się, że wszedzie ich było pełno. Nawet jeśli kiedykolwiek ktokolwiek zniszczyłby Manticore i zamknął lub pozabijał jego pracowników, to żyjący na zewnątrz ludzie będą w stanie stworzyć kolejne takie jednostki. Znajdą się kolejni naukowcy, kolejni sponsorzy, kolejne koszmary.

Zaklęty krąg.

c.d.n.
Image

User avatar
age
Nowicjusz
Posts: 114
Joined: Tue Nov 02, 2004 9:21 am
Contact:

Post by age » Tue Dec 14, 2004 12:05 pm

Rzeczywiście mocno zmieniłaś klimat. Nawet 'smutny arcik' do tego nie przygotowywał. :roll: Poza tym sposób w jaki to napisałaś... Jak zwykle pokazałaś na co cię stać. :wink: Ich odczucia, przemyślenia - wszystko tworzy idealną całość z mrokiem nocy i sytuacji.
No i Alec. Wiedział, że ktoś musi to zrobić i nie pozwolił by to była Liz. :cry: :cry: Wzruszyłam się. On ma tyle róznych twarzy i wszystkie tworzą idealną całość. :mrgreen:
"Dałem ci przyjaźń, milczenie, wczoraj swoją krew. Czego chcesz dzisiaj? Nerki?!" (Alex)

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Tue Dec 14, 2004 1:54 pm

No to ja w takim razie zmieniam mój komentarz i także ogłaszam protest! Jak wy takie jesteście to my też! A poza tym nie wiem co miałybyśmy komentować :?
Last edited by Elip on Wed Dec 15, 2004 9:24 pm, edited 1 time in total.

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Dec 15, 2004 7:33 pm

Skoro opowiadanie jest zawieszone to ja zawieszam komentowanie :evil: 8)
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
~Lenka~
Nowicjusz
Posts: 124
Joined: Tue May 11, 2004 2:08 pm
Location: Łódź
Contact:

Post by ~Lenka~ » Wed Dec 15, 2004 7:39 pm

Skora nowa zawiesz to ja też :!: :twisted: A miał być taki ładny komentarzyk... 8)

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Wed Dec 15, 2004 9:13 pm

Ledwo znalazłam czas na jakiś milutki komentarzyk, okazuje się zawieszasz opowiadanie... To ja zawieszam komentarz i odwieszę dopiero, jak Ty też odwiesisz, co może nie nastąpić, ale jednak mam nadzieję, że nastąpi... (jakaś dzisiaj zakręcona jestem) :roll: Zrobimy naczelny bunt... 8)
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Dec 18, 2004 11:26 am

Jestem zdecydowanie za dobra dla was... Ale cóż, śnieg spadł! :cheesy: Poza tym biedna Onarek musi ślęczeć weekend nad pisaniem i nauką, to na troszkę ją pocieszymy i oderwiemy od tego... Oto 7 część GOL, ale ostrzegam - przygotujcie sobie chusteczki



7.

Kto chce żyć wiecznie?


Powroty często ludziom kojarzą sie z czymś przyjemnym. Ale tym razem nie było mowy o niczym pozytywnym. Wracali do swojej bazy wprost z misji. Udanej misji, która stała się przełomem w ich życiu. Przęłomem, na który tyle czekali, do którego byli przygotowywani. I który całkiem wywrócił świat do góry nogami.

Każde pogrążone w swoim mrocznym jestestwie, borykając się z drążącymi wnętrze wyrzutami i pytaniami. To nie było jednak takie proste, jakie miało być. Jeden krok, jeden ruch, ułamek sekundy i dotychczasowe mglisteświatło przeszło w gęsty atrament. Nie było nic oprócz zimnego poczucia winy, której źródła nie potrafili znaleźć. A raczej nie chcieli znaleźć. Wiedzieli za dobrze przyczynie wewnętrznego wahania.

Dłonie mrowiły i parzyły, jakby zanudzone w kwasie. Ledwo utrzymywali równowagę na motorach. Wszystko się kołysało i rozmazywało. Wyraźny stawął się tylko obraz psrzed kilkunastu minut. Ciągle czuli zapach krwi, widzieli zimne ciało osuwające się w dół. W Manticore uczyli zabijać, ale nie uczyli jak sobie radzić z tym, co ta zbrodnia pozostawiała wewnątrz. Tej skazy nie przewidzieli i nie wiedzieli jak sobie poradzić z jej zaleczeniem.

Alec wbijał wzrok w odległy punkt drogi. Wszystko w nim zastygało powoli. Krew gęstniała i stawała sie niczym rtęć, która stężonymi kropelkami zacznie lada chwila spływać do wypalonego wnętrza. Mięśnie napinały się, jak w obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa. Tęczówki pociemniały, widział tylko ten jeden czarno-biały obraz, twarz pełna przerażenia. Johnson się bał. Bał się jego. Mordercy, potwora, mutanta. Do tej pory tego nie dostrzegał.

Każde z nich doskonale sobie zdawało sprawę z tego, że ich do tego stworzono, ale jeszcze nigdy nie poznali tego tak dogłębnie. Teraz czuł się, jak prawdziwy morderca. Tylko, że w przeciwieństwie do bezwzględnego żołnierza on miał sumienie, które teraz dawało o sobie znać.

Zabił. To słowo wcześniej brzmiało tak pospolicie, nie niosło ze sobą niczego. Zwykły, nieodłączny element ich życia w Manticore. Ale teraz zakosztował piołunu, kubki smakowe nie były w stanie pozbyć się tego gorzkawego smaku krwi.

Krwi, która przelał z polecenia Lydeckera. Stworzono ich do tego. Liz jednak patrzyła na to inaczej. To był rozkaz, to była misja. Ale to nie ona miała poczucie winy za dosłowne zabicie. Kto wie, czy to nie ona powinna ruszyć pierwsza, czy nie ona powinna skręcić kark Johnsonowi, czy nie ona powinna tonąć w przerażeniu i krwi? Gdyby się nie zawahała, gdyby nie spojrzała na niego, nie podjąłby zadania za nią.

Tak za nią. Chociaż żadne z nich nie powiedziało o tym ani słowa, oczywiste było, że Alec ruszył jako pierwszy tylko ze względu na nią. I nie wiedziała dlaczego. Przecież byli równie dobrzy, nie mógł sięobawiać spaprania zadania. Może nie chciał, żeby ktokolwiek inny ponosił odpowiedzialność za coś takiego? Wiedział, że chociaż w walce była niepokonana, to jednak psychicznie o wiele słabsza. Tylko on to dostrzegał. W jednostce nawet „rodzeństwo” uważało ją za zimną i bezwzględną, do czego im wielokrotnie dawała powody. Ale tylko 494 widział coś więcej niż lodową maskę obojętności. Jakby umiał odczytywać jej obawy i uczucia.

I odczytał to ciemne spojrzenie pełne przerażenia. Wystarczyło tylko to, by nawet się nie zastanawiając, dokonał tego, o co przecież od początku chodziło. Tylko, że na samym początku nie podejrzewali, że dopadną ich demony wyrzutów i krzyk uśpiony w gardle zamordowanego.

A jeszcze bardziej przerażał fakt, że zapewne nie zabijali po raz ostatni. Teraz czekają ich kolejne misje, w których będa musieli raz po raz uśmiercać innych. Zapach i smak krwi staną się ich pożywką, krzyki ofiar wypełnią sny, aż wszystko co pozytywne i dziecięce zniknie, pozostawiając pustkę i strach.

* * *

Otrożnie. Powoli. Po kolei. Układała w torbach każdą broń, każdy element przytaszczony z Manticore. Wszystko co miało jakikolwiek związek z misją, nawet jeśli nie zostało użyte.

Klęczała na podłodze w milczeniu, pochylając się nad bagażem, który z kolejnymi minutami wypełniał się śladem ich prawdziwego powołania. Nie zapalali światła, zasłony wciąż były zasunięte. Cisza wypełniała niewielkie mieszkanie. Zakurzona podłoga nie odstraszała. Przeciwnie, wydawała się być idealna do tego, by spoczęła na niej bezwzględna, obłudna, okrutna i niegodna życia mutantka.

Taka była. Tak się postrzegała. Z ogromną troską zajmowała się bronią, chociaż jej ręce drżały. W zasadzie nie wiedziała dlaczego to robi. Powinna rzucić to w kąt, uciec jak najdalej i bać się na to spojrzeć, by przypadkiem nie naszła jej ochota chwycenia któregoś pistoletu i wyjścia z nim na ulicę. Podejrzewała, że byłaby zdolna aby zabijać niewinnych przechodniów. Zapewne taką ją uczynili. A może tak starannie to wszystko układała, żeby przypadkiem nie uczynić gwałtownego ruchu, który mógłby przelac kolejną krew.

Wybijane przez powietrze sekundy przynosiły coraz większy strach. Coraz bardziej drżała. Na samą myśl, że to wszystko mogłoby powrócić. W żołądku zaczęła formować się ołowiana maź, która lada chwila mogłaby wypchnąć wszystkie urywki wyrzutów i krwawych wspomnień na powierzchnię. Musiała przestać wpatrywać się w broń. W to zimne żelastwo, którego była imitacją.

Uniosła głowę i spojrzała w stronę okna. Alec stał nieruchomo wsparty o parapet. Oddychał równomiernie, ale tak płytko, jakby w ogóle nie nabierał powietrza. Ani trochę nie przypominał tego błyskotliwego i odrobinkę niebezpiecznego 494, którego znała na codzień, który był silny, który był opanowany, który obserwował ją i nie pozwalał popełniać głupstw.

Teraz zbladł. W ciemności, tylko mgliste światło przedostające się przez dziurę w zasłonie oświetlało nieco jego twarz. Oczy pociemniały i wypełniły się kryształkami przerażenia i osłupienia. Błędny wzrok tkwił w jego dłoniach. Wpatrywał się w nie odkąd tylko tu przyszli. Te same ręce, którymi zabił. Jeden płynny, nieskomplikowany ruch, a przynosił takie olbrzymie konsekwencje. Ciągle miał wrażenie, że czuje chrzęst kręgów, stłumiony puls odpływający z tętnicy szyjnej, ostatnie ciepło ciała.

Miał wrażenie, że czuje krew spływającą gorącą gęstą strużką po wnetrzu jego dłoni. I jakkolwiek bardzo by się starał, nie będzie mógł jej zmyć. Już nigdy. Będzie powracać i go prześladować, aż wpadnie w obłęd. Obłęd morderstwa, na które nie był gotowy. Nie. On nigdy nie był na nie gotowy i nigdy by nie był. Ani on ani Liz ani nikt z ich sekcji. To wyglądało całkiem inaczej niż w Manticore. Teraz było źle, było niedobrze. Stawał się Nomlem...

Okrutnym i łaknącym krwi.

Coś zabolało. Jakby cieniutka igła wbiła się w niezwykle czuły punkt jej wnętrza. Widząc go w takim stanie... Miała ochotę zwinąć się w kłębek i przez łzy przepraszać. Jej wina, jej wina, jej wina... Zamglone strachem wobec samego siebie zielone tęczówki, przyprawiały ją o zawrót głowy. Nigdy nie płakała, nawet nie wiedziała co to są łzy, ale w tym momencie była bliska tego stanu. Jakby to ona pchnęła go w tamtą stronę. Jakby to była jej wina.

Jego wyrzuty sumienia uderzały w nią z jeszcze większym oddźwiękiem. Błędne myśli psychotycznie parły na jej umysł. Smak gorzkiego stęchłego powietrza wypełniał płuca. Krew strużkami spływała po jej dłoniach. Jego dłoniach.

Jego dłonie były jej dłońmi. Jego oczy były jej oczami. Jego przerażenie było jej przerażeniem. Jego ból był jej bólem.

Nie chciała tam wracać. Do Manticore. Ani on tego nie chciał. Ale musieli. Wiedzieli, że nie ma innego sposobu. Tylko, że wracanie w takim stanie... Zacisnęła powieki widząc jak malachitowe tęczówki lśnią słonawymi kryształkami. Musiała to zrobić, przyjąć wszystko na siebie. Chociaż ten jeden raz to ona musiała być silna. Musiała. Dla siebie. Dla niego... Rozchyliła usta, wydobywając z siebie omdlały szept:
- Zostańmy... jeszcze tylko dzień...
Całe drobne ciało drżało, a ciemne oczy wpatrywały się w podłogę. Nie mogła patrzeć na niego, nie mogła znów stawiać sprawy tak, by robił to dla niej.

Odpowiedziała jej cisza. Cisza, która była odpowiedzią samą w sobie. Lekka ulga wypełniła napięte ciało. Opuściła głowę, wsłuchując się w jego płytki oddech.

c.d.n.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sat Dec 18, 2004 1:51 pm

A wiecie co się stało? Cała moja praca na tożsamość zniknęła... 20 stron prawie tygodniowej pracy... A teraz mam dwa dni na jej powtórne napisanie... Poza tym zniknęło też 3/4 mojej pracy na antropologię... Porażka... Nigdy więcej nie zapisze niczego na dyskuC... :evil: Poza tym muszę przeczytać cholernia nudą książkę na kiedy? Też na poniedziałek :evil: Więc zapowiada się ciekawy weeknd :evil:
No troszke poprawiła mi humorek szklanka zimnego mleka! Wzięłam przykład z _liz bo jej kiedyś to też pomogło 8) No i jeszcze nasza wspólna wizja opanowania świata :twisted:

I cieszę się, że ukazała się nowa część... Chociaż część była/jest przygnębiająca lepsza taka niż aby jej w ogóle nie było... Niby maszyny a jednak mają uczucia huh? Te Manticore :evil: Idioci :evil: Zmienili się... Alec i Liz są inni niż byli... Nie dziwię się im. Po raz pierwszy zabili... W Manticore to były tylko treningi a misja była rzeczywista... To... Brak mi słów...

_liz chcemy jeszcze?!

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sat Dec 18, 2004 1:56 pm

Ostatnio wszystkie smutne filmy, które oglądam kojarzą mi się z GOL.
Wczoraj np. ogladałam "Tears Of The Sun" (nie znam polskiego tłumaczenia). Nie wiem dlaczego ale cały ten film przypomina mi te dwa ostatnie odcinki. Trzeba by nad tym pomyśleć, o co mi dokładnie chodzi, ale jeszcze tego nie wymyśliłam. Poczekamy co dalej stanie sie w GOL to może wtedy na to wpadnę... W filmie padają takie słowa "Dlaczego zawróciłeś Ptaka z drogi do LZ? (...) Jak dojdę do tego to dam ci znać." Myślę, że właśnie na tym mam pomysleć... Tylko że Alec zabił Jeff'a Johnson'a... Może póżniej zrobią coś innego.. nie wiem..., darują komuś życie :roll: .
Gdy spojrzymy na to jak porucznik "traktuje" , "momenty słabości" (okazanie wdzięczności) doktor Hendricks, nie wiem, czy jak ona mu dziekuje, czy takie zachowanie jest dla niego czymś nieznanym, czy poprostu tak jak powiedział :
"...dziękuję za ocalenie mi życia.
Tu nie chodzi o ratowanie pani życia.
To jest moja praca, pani doktor.
Wypełniam zadanie, to wszystko."
, czy może nie chce się uczuciowo zaangarzować. W końcu ma taką pracę, że byłoby dziwne gdyby zdecydował się założyć rodzinę.
Wydaje mi się, że właśnie tak "powinni" zachowywać się Alec i Liz, ale w ich przypadku dlatego, bo nie znają takich uczuć jak np. miłość...
Czytaj między wierszami...

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 14 guests