Zabójcze przeznaczenie
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
Zabójcze przeznaczenie
marta86-16
Kategoria: nieserialowe : Maxa zaadoptował Hank..., Max/Liz
Mam nadzieję, że wam się spodoba
Część I
-Nie mógłbyś choć raz zapukać?
- Oh odczep się ode mnie i tak mam już dość szargane nerwy!
- A co się stało?
- Nie chcę teraz o tym mówić
-Michael jesteś moim bratem i masz mi zaraz powiedzieć co się stało
-Mama wysyła mnie do „AW”!!!
-Co? Dlaczego? Przecież nic ostatnio nic się nie wydarzyło!
-Uważa, ze tam nauczę się dobrego zachowania, dobre sobie, pamiętasz, Max tam był i co z niego zrobili? Teraz chodzi jak szwajcarski zegarek nic nie można mu powiedzieć , zrobił się taki grzeczniutki. On Max Guerin, pamiętam te dobre czasy gdy chodziliśmy razem do Crashdown, a teraz nawet nie spojrzy na tę swoją dziewczynę!!!
-Mike uspokój się pogadaj z ojcem może on stanie po twojej stronie
- Nie łudź się, mama powiedziała, że to on ją przekonał
-Dobra spróbuje jakoś ich odwieźć od tego szalonego pomysłu, a ty idź do swojej kelnereczki, była tu dzisiaj, gdy cie nie było, powiedziałam jej, że przekaże ci jej wiadomość, masz o 5 być u niej bo jak zwykle pewnie zapomniałeś o dzisiejszej randce
-Izz, czemu mi nie przypomniałaś? Już 5 lecę, bo Maria mnie zabije!
_Pa
-Narka, zobaczymy się na kolacji, aha Max przyjdzie!
***
W między czasie w domu Hanka...
-Max, gdzie jesteś? Ile razy będę cię wołał?
-Już idę tato, chciałem tylko wyrzucić śmieci
-Czego cię tam nauczyli! Wydałem tyle kasy a ty tak mi się odwdzięczasz!
- Przecież nic nie wydałeś, bo pracuje tam twój kolega , z College’u, który miał u Ciebie jakiś dług
- Coś mówiłeś!?
- Nie nic...Muszę iść do biblioteki, bo mam jutro ważny egzamin z biologii.
-Idź, ale ani mi się waż spojrzeć na tą całą Parker, już ja pamiętam co wyprawialiście, przed wyjazdem do tej renomowanej Akademii Wojskowej!
-Chyba domu wariatów
-Coś ty powiedział?
-Tylko, ze mi się spieszy, aha idę na kolację do Evansów! Pa tato!
I wyszedł zanim Hank zdołał cos odpowiedzieć
_Jeszcze kiedyś mnie popamięta, szczęście, że w porę zorientowałem się kto tam przewodzi, bo naprawdę zmieniłbym się w jakiegoś maminsynka, albo raczej Hankosynka!
No a teraz mogę spotkać się z Liz w bibliotecznym składziku...
***
W składziku bibliotecznym
-No kiedy wreszcie przyjdzie, czekam tu jak głupek od 10 minut
Wchodzi Liz
-No wreszcie, chcesz, żebym umarł z tęsknoty?
-Max nie wygłupiaj się spóźniłam się tylko kilka minut, a poza tym ojciec chciał się upewnić czy na pewno się z toba nie spotkam. Idziesz dziś do Evansów?
-Ta, a czemu się pytasz?
- Bo ja też tam idę, to cudownie, ale chyba zapomniałaś czemu się tu spotkaliśmy...
- Pewnie , ze nie masz mnie za idiotkę!
-Nie, ale masz to?
-Spox, ale bardzo natrudziłam się , aby to zdobyć
-Pokaz
-Najpierw nagroda
-Oj nie drocz się ze mną
-Max chcesz to czy nie
-No dobra, masz, ale nie wciągaj całej bo nie wiem, czy dobrze odważyłem
- Max, weź na luz jeszcze nigdy nic mi się nie stało
-Tak, a kto w zeszłym tygodniu musiał cię ratować, miałem niezły ubaw, to co wyprawiałaś było naprawdę komiczne!
-No to jeśli nie chcesz żeby coś mi się stało to wzmocnij ją tymi swoimi kosmicznymi mocami
- Liz, wiesz, że ci nie wolno, jesteś za słaba
dobra, dobra, ale obiecaj mi , ze mnie nie oszukasz jak ostatnim razem, przez ciebie się zabrali mnie do szpitala
- Dobra sorry, myślałem, ze to działka
-Pomylić proszek z działka, dobre sobie
-Przecież wiesz, ze wzmocnione wyglądają tak samo jak proszek
-dobra, ale mogłeś sprawdzić co to jest
-Uwaga chyba ktoś idzie! Dobra muszę już spadać, jeśli mam nadal udawać to będę musiał przyłożyć się do biologii
- Max, spox, przecież ci pomogę, wiesz, że jestem w tym dobra...
Zaczęli się całować...
Cdn...
Kategoria: nieserialowe : Maxa zaadoptował Hank..., Max/Liz
Mam nadzieję, że wam się spodoba
Część I
-Nie mógłbyś choć raz zapukać?
- Oh odczep się ode mnie i tak mam już dość szargane nerwy!
- A co się stało?
- Nie chcę teraz o tym mówić
-Michael jesteś moim bratem i masz mi zaraz powiedzieć co się stało
-Mama wysyła mnie do „AW”!!!
-Co? Dlaczego? Przecież nic ostatnio nic się nie wydarzyło!
-Uważa, ze tam nauczę się dobrego zachowania, dobre sobie, pamiętasz, Max tam był i co z niego zrobili? Teraz chodzi jak szwajcarski zegarek nic nie można mu powiedzieć , zrobił się taki grzeczniutki. On Max Guerin, pamiętam te dobre czasy gdy chodziliśmy razem do Crashdown, a teraz nawet nie spojrzy na tę swoją dziewczynę!!!
-Mike uspokój się pogadaj z ojcem może on stanie po twojej stronie
- Nie łudź się, mama powiedziała, że to on ją przekonał
-Dobra spróbuje jakoś ich odwieźć od tego szalonego pomysłu, a ty idź do swojej kelnereczki, była tu dzisiaj, gdy cie nie było, powiedziałam jej, że przekaże ci jej wiadomość, masz o 5 być u niej bo jak zwykle pewnie zapomniałeś o dzisiejszej randce
-Izz, czemu mi nie przypomniałaś? Już 5 lecę, bo Maria mnie zabije!
_Pa
-Narka, zobaczymy się na kolacji, aha Max przyjdzie!
***
W między czasie w domu Hanka...
-Max, gdzie jesteś? Ile razy będę cię wołał?
-Już idę tato, chciałem tylko wyrzucić śmieci
-Czego cię tam nauczyli! Wydałem tyle kasy a ty tak mi się odwdzięczasz!
- Przecież nic nie wydałeś, bo pracuje tam twój kolega , z College’u, który miał u Ciebie jakiś dług
- Coś mówiłeś!?
- Nie nic...Muszę iść do biblioteki, bo mam jutro ważny egzamin z biologii.
-Idź, ale ani mi się waż spojrzeć na tą całą Parker, już ja pamiętam co wyprawialiście, przed wyjazdem do tej renomowanej Akademii Wojskowej!
-Chyba domu wariatów
-Coś ty powiedział?
-Tylko, ze mi się spieszy, aha idę na kolację do Evansów! Pa tato!
I wyszedł zanim Hank zdołał cos odpowiedzieć
_Jeszcze kiedyś mnie popamięta, szczęście, że w porę zorientowałem się kto tam przewodzi, bo naprawdę zmieniłbym się w jakiegoś maminsynka, albo raczej Hankosynka!
No a teraz mogę spotkać się z Liz w bibliotecznym składziku...
***
W składziku bibliotecznym
-No kiedy wreszcie przyjdzie, czekam tu jak głupek od 10 minut
Wchodzi Liz
-No wreszcie, chcesz, żebym umarł z tęsknoty?
-Max nie wygłupiaj się spóźniłam się tylko kilka minut, a poza tym ojciec chciał się upewnić czy na pewno się z toba nie spotkam. Idziesz dziś do Evansów?
-Ta, a czemu się pytasz?
- Bo ja też tam idę, to cudownie, ale chyba zapomniałaś czemu się tu spotkaliśmy...
- Pewnie , ze nie masz mnie za idiotkę!
-Nie, ale masz to?
-Spox, ale bardzo natrudziłam się , aby to zdobyć
-Pokaz
-Najpierw nagroda
-Oj nie drocz się ze mną
-Max chcesz to czy nie
-No dobra, masz, ale nie wciągaj całej bo nie wiem, czy dobrze odważyłem
- Max, weź na luz jeszcze nigdy nic mi się nie stało
-Tak, a kto w zeszłym tygodniu musiał cię ratować, miałem niezły ubaw, to co wyprawiałaś było naprawdę komiczne!
-No to jeśli nie chcesz żeby coś mi się stało to wzmocnij ją tymi swoimi kosmicznymi mocami
- Liz, wiesz, że ci nie wolno, jesteś za słaba
dobra, dobra, ale obiecaj mi , ze mnie nie oszukasz jak ostatnim razem, przez ciebie się zabrali mnie do szpitala
- Dobra sorry, myślałem, ze to działka
-Pomylić proszek z działka, dobre sobie
-Przecież wiesz, ze wzmocnione wyglądają tak samo jak proszek
-dobra, ale mogłeś sprawdzić co to jest
-Uwaga chyba ktoś idzie! Dobra muszę już spadać, jeśli mam nadal udawać to będę musiał przyłożyć się do biologii
- Max, spox, przecież ci pomogę, wiesz, że jestem w tym dobra...
Zaczęli się całować...
Cdn...
marta86-16roswellianka
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
Część II
W Crashdown
- Max jak długo zamierzasz jeszcze udawać?
- Nie wiem, szkoda mi Michaela i Izzy, ale nie mogę jeszcze powiedzieć im prawdy, ale wiem, że nie będą źli.
-Jak chcesz, nie będę się wtrącać. I co wiesz, już jak to działa?
-Tak, ale ktoś będzie musiał mi pomóc w uruchomieniu
-Ja mogę ci pomóc
-No dobra, ale nie wiem, czy w pełni rozwinęły się już twoje moce, będziemy musieli to sprawdzić
- Ale nie teraz, mieliśmy iść do Evansów, chyba nie zapomniałeś?
- Nie , poczekaj wypale tylko jednego szluga
-Dobra, ale pożycz mi jednego, bo jestem dziś bez forsy, starzy chyba się na mnie uwzięli, bo powiedziałam im, że nie pojadę na ten obóz
- Liz, miałaś udawać!
- Max, nie rozkazuj mi, a zresztą nie chce tam jechać, bo ni będę mogła się wtedy z tobą widywać
-Spox, przecież miałem z tobą jechać, ale jak nie chcesz, to twoja rzecz.
Dobra idziemy
***
U Evansów
- Mike, Iz muszę z tobą porozmawiać
-Co się stało słodki Maxiu??
-Przestań Michael, muszę ci coś powiedzieć
-O co chodzi?
- Jestem sobą
- Co?
- To co słyszałeś, jestem sobą, to AW, wcale mnie nie zmieniło, tylko udawałem przed Hankiem, żeby zaczął mnie lepiej traktować
-Ale dlaczego? Dlaczego nie powiedziałeś nam prawdy?- Isabel powoli zaczęła się irytować- przecież wiesz, ze jesteś dla nas jak brat!
-Wiem, ale nie mogłem ryzykować. Mam też do was sprawę, czy gdybyście mogli zostawilibyście rodziców i odlecieli na Antar?
- No nie wiem Max chyba nie mógłbym zostawić Marii
-A ja Alexa- dodała Isabel
- Cholera, przecież nie każe wam ich zostawiać!!!
- ale przecież zapytałeś się
- zapytałem czy moglibyście zostawić rodziców, nie kochanków
-Kochanków??-Max, przecież wiesz, ze ja i Alex...
- Ani ja z Marią
- Nie rozśmieszajcie nie, wiem, że już to robiliście, Mike, przecież wiesz, ze Maria to najlepsza przyjaciółka Liz, a ty Isabel praktycznie sama mi to powiedziałaś, pamiętasz po balu, gdy rozmawialiśmy na ten temat powiedziałaś, że to była , a raczej byłaby najpiękniejsza noc w twoim życiu. No więc moglibyście zostawić Philipa i Diane, czy nie?
- Nie wiem Max, to nie jest takie proste, przecież wiesz, e mieszkaliśmy z nimi prawie 11 lat- powiedziała Izzy
-No właśnie musimy się zastanowić, a zresztą dlaczego powiedziałeś tylko o rodzicach, więc Liz, Maria i Alex mogliby z nami lecieć?
-Tak
-Ale przecież sam mówiłeś, że to nie możliwe!- powiedział Mike
-Wiem, ale znalazłem otwór
- Jaki otwór?-
- No może nie tyle otwór co przejście, znalazłem granilith, możemy lecieć w statku zmieści się 6 osób, przynajmniej obliczyłem, ze na tyle osób wystarczy powietrza aby dolecieć na Antar
-Ale jak to obliczyłeś- spytała Iz
-No dobra nie obliczyłem tylko przeczytałem
-Max, mów wszystko co wiesz, bo na razie to musimy wszystko na siłę od ciebie wyciągać- powiedział Mike, który był już trochę zirytowany
- Ja i Liz znaleźlismy w grocie dziwne znaki i księgę, to chyba jakaś księga przeznaczenia czy coś takiego
-Co?
-Nie przerywajcie! Poprosiłem Alexa, żeby pomógł mi to odczytać i udało się ale nie mogę wam teraz wszystkiego opowiedzieć, bo widzę, że wasi rodzice się niecierpliwią, umówmy się na jutro na 10 w Crashdown, wtedy zamykają i Liz kończy pracę, będziemy mogli wtedy wszystko wam opowiedzieć.
- Ok.
Koniec częsci II
Napiszcie, czy wam się podoba!!
W Crashdown
- Max jak długo zamierzasz jeszcze udawać?
- Nie wiem, szkoda mi Michaela i Izzy, ale nie mogę jeszcze powiedzieć im prawdy, ale wiem, że nie będą źli.
-Jak chcesz, nie będę się wtrącać. I co wiesz, już jak to działa?
-Tak, ale ktoś będzie musiał mi pomóc w uruchomieniu
-Ja mogę ci pomóc
-No dobra, ale nie wiem, czy w pełni rozwinęły się już twoje moce, będziemy musieli to sprawdzić
- Ale nie teraz, mieliśmy iść do Evansów, chyba nie zapomniałeś?
- Nie , poczekaj wypale tylko jednego szluga
-Dobra, ale pożycz mi jednego, bo jestem dziś bez forsy, starzy chyba się na mnie uwzięli, bo powiedziałam im, że nie pojadę na ten obóz
- Liz, miałaś udawać!
- Max, nie rozkazuj mi, a zresztą nie chce tam jechać, bo ni będę mogła się wtedy z tobą widywać
-Spox, przecież miałem z tobą jechać, ale jak nie chcesz, to twoja rzecz.
Dobra idziemy
***
U Evansów
- Mike, Iz muszę z tobą porozmawiać
-Co się stało słodki Maxiu??
-Przestań Michael, muszę ci coś powiedzieć
-O co chodzi?
- Jestem sobą
- Co?
- To co słyszałeś, jestem sobą, to AW, wcale mnie nie zmieniło, tylko udawałem przed Hankiem, żeby zaczął mnie lepiej traktować
-Ale dlaczego? Dlaczego nie powiedziałeś nam prawdy?- Isabel powoli zaczęła się irytować- przecież wiesz, ze jesteś dla nas jak brat!
-Wiem, ale nie mogłem ryzykować. Mam też do was sprawę, czy gdybyście mogli zostawilibyście rodziców i odlecieli na Antar?
- No nie wiem Max chyba nie mógłbym zostawić Marii
-A ja Alexa- dodała Isabel
- Cholera, przecież nie każe wam ich zostawiać!!!
- ale przecież zapytałeś się
- zapytałem czy moglibyście zostawić rodziców, nie kochanków
-Kochanków??-Max, przecież wiesz, ze ja i Alex...
- Ani ja z Marią
- Nie rozśmieszajcie nie, wiem, że już to robiliście, Mike, przecież wiesz, ze Maria to najlepsza przyjaciółka Liz, a ty Isabel praktycznie sama mi to powiedziałaś, pamiętasz po balu, gdy rozmawialiśmy na ten temat powiedziałaś, że to była , a raczej byłaby najpiękniejsza noc w twoim życiu. No więc moglibyście zostawić Philipa i Diane, czy nie?
- Nie wiem Max, to nie jest takie proste, przecież wiesz, e mieszkaliśmy z nimi prawie 11 lat- powiedziała Izzy
-No właśnie musimy się zastanowić, a zresztą dlaczego powiedziałeś tylko o rodzicach, więc Liz, Maria i Alex mogliby z nami lecieć?
-Tak
-Ale przecież sam mówiłeś, że to nie możliwe!- powiedział Mike
-Wiem, ale znalazłem otwór
- Jaki otwór?-
- No może nie tyle otwór co przejście, znalazłem granilith, możemy lecieć w statku zmieści się 6 osób, przynajmniej obliczyłem, ze na tyle osób wystarczy powietrza aby dolecieć na Antar
-Ale jak to obliczyłeś- spytała Iz
-No dobra nie obliczyłem tylko przeczytałem
-Max, mów wszystko co wiesz, bo na razie to musimy wszystko na siłę od ciebie wyciągać- powiedział Mike, który był już trochę zirytowany
- Ja i Liz znaleźlismy w grocie dziwne znaki i księgę, to chyba jakaś księga przeznaczenia czy coś takiego
-Co?
-Nie przerywajcie! Poprosiłem Alexa, żeby pomógł mi to odczytać i udało się ale nie mogę wam teraz wszystkiego opowiedzieć, bo widzę, że wasi rodzice się niecierpliwią, umówmy się na jutro na 10 w Crashdown, wtedy zamykają i Liz kończy pracę, będziemy mogli wtedy wszystko wam opowiedzieć.
- Ok.
Koniec częsci II
Napiszcie, czy wam się podoba!!
marta86-16roswellianka
Nie podoba się...
Przed przystąpieniem do napisania kolejnej części (o ile nie zrezygnujesz) powinnaś dokładnie przestudiować funkcjonujące w języku polskim zasady interpunkcji. A jeszcze wcześniej - powinnaś odpowiedzieć sobie na pytania: "Do czego służą znaki interpunkcyjne? Czy są potrzebne? Czy coś ułatwiają, bądź utrudniają?"
Tekst jest napisany niechlujnie. Raz robisz spacje po pauzach, raz nie - wygląda to nieestetycznie. Czasami zamiast myślnika piszesz podkreślenie. Zaponinasz nawet o kropkach.
Treść jest nudna... Nie skusiłem się na drugi rozdział.
Poruszyłaś w tekście (zwróciłaś uwagę, że nie nazywam tego opowiadaniem?) temat poważny i trudny - narkotyki. Nie jest to dobry pomysł - dodaje tylko do twojego tekstu dodatkową dawkę zniesmaczenia. Za takie tematy radzę się zabierać dopiero w przypadku opanowania pióra w prostszych rzeczach.
Ty niestety nad piórem nie panujesz. Twoje dialogi są koślawe, czyta je się z grymasem na twarzy...
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że napisałaś to, bo ktoś stał nad tobą i bił cię kijem po plecach krzycząc: "PISZ!!".
Przykro mi. Twoją przygodę z fan-fikcjami radzę ograniczyć tylko do czytania...
Przed przystąpieniem do napisania kolejnej części (o ile nie zrezygnujesz) powinnaś dokładnie przestudiować funkcjonujące w języku polskim zasady interpunkcji. A jeszcze wcześniej - powinnaś odpowiedzieć sobie na pytania: "Do czego służą znaki interpunkcyjne? Czy są potrzebne? Czy coś ułatwiają, bądź utrudniają?"
Tekst jest napisany niechlujnie. Raz robisz spacje po pauzach, raz nie - wygląda to nieestetycznie. Czasami zamiast myślnika piszesz podkreślenie. Zaponinasz nawet o kropkach.
Treść jest nudna... Nie skusiłem się na drugi rozdział.
Poruszyłaś w tekście (zwróciłaś uwagę, że nie nazywam tego opowiadaniem?) temat poważny i trudny - narkotyki. Nie jest to dobry pomysł - dodaje tylko do twojego tekstu dodatkową dawkę zniesmaczenia. Za takie tematy radzę się zabierać dopiero w przypadku opanowania pióra w prostszych rzeczach.
Ty niestety nad piórem nie panujesz. Twoje dialogi są koślawe, czyta je się z grymasem na twarzy...
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że napisałaś to, bo ktoś stał nad tobą i bił cię kijem po plecach krzycząc: "PISZ!!".
Przykro mi. Twoją przygodę z fan-fikcjami radzę ograniczyć tylko do czytania...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
Nie rozumiem. Przecież się nie złoszcze Napisałem tylko krótką recenzję...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
W przeciwieństwie do {o}nie na interpunkcję zwróciłam największą uwagę. Choć oczywiście jej błędne zastosowanie też rzuca się w oczy.
Mnie jednak uderzył przede wszystkim kompletny brak opisów. Nie można pisać opowiadania, używając do tego tylko dialogów. To nie opowiadanie, tylko zbitek luźnych wypowiedzi. Nie wiem, może kierowałaś się ku formie ramatu, ale w dramacie także są opisy. Wyglądają inaczej niz w standardowym opowiadaniu, ale są.
No i musze też zauważyć, że nic się w tym opowiadaniu nie dzieje. Nie wkraczasz też w sferę emocji bohaterów, a przecież skoro Max ma być tym zbuntowanym chłopakiem, to przydałby się jakiś wgląd w jego psychikę.
Mnie jednak uderzył przede wszystkim kompletny brak opisów. Nie można pisać opowiadania, używając do tego tylko dialogów. To nie opowiadanie, tylko zbitek luźnych wypowiedzi. Nie wiem, może kierowałaś się ku formie ramatu, ale w dramacie także są opisy. Wyglądają inaczej niz w standardowym opowiadaniu, ale są.
No i musze też zauważyć, że nic się w tym opowiadaniu nie dzieje. Nie wkraczasz też w sferę emocji bohaterów, a przecież skoro Max ma być tym zbuntowanym chłopakiem, to przydałby się jakiś wgląd w jego psychikę.
Y... brak narracji. Fakt. Wiedziałem, że coś pominąłem. A i tak dwa razy się wracałem, żeby dodać coś, co zapomniałem napisać... Po prostu za dużo tego, żeby o wszystkim pamiętać
Ja straszyłem? Nie straszyłem ostatnio nikogo, poza tobą - pod postacią Pameli (we śnie każdy może być transmutantem ).
Ja straszyłem? Nie straszyłem ostatnio nikogo, poza tobą - pod postacią Pameli (we śnie każdy może być transmutantem ).
Ale tu się nie zgodzę. Da się Sam dawno temu takie napisałem (wiem, że kiepskie, wiem). Widziałem też kiedyś coś podobnego - i muszę przyznać, że czytało się całkiem przyjemnie.Nie można pisać opowiadania, używając do tego tylko dialogów.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
Część III
Do pokoju Isabel wchodzi Michael.
-Hej Issy!
-Hej, i co sądzisz o Maxie?
- Nie wiem, jest jakiś dziwny. Wiesz co rozmawiałem wczoraj z Marią i powiedziała mi, że widziała u Liz dziwną paczuszkę, Maria uważa, że to narkotyki.
-Co?- zawołała zszokowana Isabel.
-Niestety to prawda, sprawdziłem to.
- Ale jak to sprawdziłeś? Wciągnąłeś?
- No coś ty, oddałem szeryfowi, żeby sprawdził co to jest, no i okazało się, że to naprawdę są narkotyki, a dokładniej heroina!
- Nie to niemożliwe!
- A jednak, a najgorsze jest to, że to Max dał tę paczuszkę Liz.
- Mike, musimy dzisiaj z nimi poważnie porozmawiać.
- Ok., pamiętasz, że się z nami umówili na 10?
- Jasne...
- Dobra braciszku, teraz wyjdź, bo muszę się przebrać.
- Narka.
- Pa.
Isabel ubierając się w błękitną zwiewną sukienkę myśli o tym co jej powiedział Michael.
*Kurczę co oni sobie myślą biorąc tą herę? Przecież Max dobrze wie, ze to może mu zaszkodzić, a jak znajdzie to Hank, to chyba go zabije, muszę mu wybić z głowy te głupoty, ale jak? Rozumiem, że miał straszne dzieciństwo, ale to nie powód, by od razu pakować się w takie rzeczy! Głowa mnie boli już od tego wszystkiego, a jakby na dokładkę Max powiedział, że pomagał mu Alex, mam tylko nadzieję, ze on nie bierze*
***
Crashdown, godz. 9:50
Liz i Maria sprzątają po ostatnich gościach.
Maria zastanawia się jak zapytać Liz o paczuszkę.
*Nie, chyba jej nie zapytam, za czekam na pozostałych, a może zapytać? Dobra raz kozie śmierć*
- Lizzie, musimy porozmawiać.
- O czym?
- Tylko się nie złość!
- Maria mów, o co ci chodzi!
- Chodzi o to, że parę dni temu widziałam, jak Max dawał ci pewną paczuszkę,
*Kurcze ta głupia Maria zawsze musi się wtryniać w nie swoje sprawy jak ta Liz z nią wytrzymywała?*
- A o to chodzi.
- I mówisz to tak spokojnie, słuchaj Liz ja zajrzałam do tej paczuszki , to narkotyki prawda?
-Nie, ale dlaczego grzebiesz mi w rzeczach!?
-Liz. Przyznaj się, daliśmy to z Michaelem szeryfowi, by to zbadał i ..
-I co?
*kurczę ciekawe co odkryli, mam nadzieję że to było cos jak cukier, lub proszek, jak Zan się dowie zabije mnie*
-I co!? Jeszcze się pytasz? Liz, przecież to była heroina!
-Co?
- Więc, nie wiedziałaś? Boże Liz jak się cieszę, więc to tylko Max, boże, Liz, a jeśli Max jest dealerem?
No coś ty Maria, to niemożliwe
* więc to tylko narkotyki, tylko hera im wyszła? Więc chyba jeszcze nie odkryli granilithu, a przynajmniej nie w takiej postaci*
-Liz, wszystko ok.? Wiem, ze to dla ciebie szok, ale...
- Nie Maria
-Nie?
-Muszę porozmawiać z Maxem, zaraz wracam, pa
-Pa...
*Co jej się stało wiem, ze to szok ale przyjęła to dziwnie spokojnie, muszę powiedzieć o tym Michaelowi*
***
Liz idzie do domu Guerinów.
-Zan, Zan, jesteś tu?
-Mówiłem ci, że na razie masz mnie tak nie nazywać!
- Sorki...Max, słuchaj Maria widziała, jak dawałeś mi sproszkowany granilith!
-Co?
- Niestety to prawda, ale nie martw się mój królu, oni myślą, że to tylko głupie narkotyki
- To dobrze, ale jak się dowiedzieli,
-Podkradli mi tego trochę i oddali temu wszechobecnemu szeryfowi
-Co?
-Tak, ale nie możemy teraz o tym rozmawiać, bo czekają na nas w Crashdown.
-Dobra, idziemy, wytłumaczysz mi wszystko po drodze.
Cdn.
I co już lepiej? Skomentujcie!!!
Do pokoju Isabel wchodzi Michael.
-Hej Issy!
-Hej, i co sądzisz o Maxie?
- Nie wiem, jest jakiś dziwny. Wiesz co rozmawiałem wczoraj z Marią i powiedziała mi, że widziała u Liz dziwną paczuszkę, Maria uważa, że to narkotyki.
-Co?- zawołała zszokowana Isabel.
-Niestety to prawda, sprawdziłem to.
- Ale jak to sprawdziłeś? Wciągnąłeś?
- No coś ty, oddałem szeryfowi, żeby sprawdził co to jest, no i okazało się, że to naprawdę są narkotyki, a dokładniej heroina!
- Nie to niemożliwe!
- A jednak, a najgorsze jest to, że to Max dał tę paczuszkę Liz.
- Mike, musimy dzisiaj z nimi poważnie porozmawiać.
- Ok., pamiętasz, że się z nami umówili na 10?
- Jasne...
- Dobra braciszku, teraz wyjdź, bo muszę się przebrać.
- Narka.
- Pa.
Isabel ubierając się w błękitną zwiewną sukienkę myśli o tym co jej powiedział Michael.
*Kurczę co oni sobie myślą biorąc tą herę? Przecież Max dobrze wie, ze to może mu zaszkodzić, a jak znajdzie to Hank, to chyba go zabije, muszę mu wybić z głowy te głupoty, ale jak? Rozumiem, że miał straszne dzieciństwo, ale to nie powód, by od razu pakować się w takie rzeczy! Głowa mnie boli już od tego wszystkiego, a jakby na dokładkę Max powiedział, że pomagał mu Alex, mam tylko nadzieję, ze on nie bierze*
***
Crashdown, godz. 9:50
Liz i Maria sprzątają po ostatnich gościach.
Maria zastanawia się jak zapytać Liz o paczuszkę.
*Nie, chyba jej nie zapytam, za czekam na pozostałych, a może zapytać? Dobra raz kozie śmierć*
- Lizzie, musimy porozmawiać.
- O czym?
- Tylko się nie złość!
- Maria mów, o co ci chodzi!
- Chodzi o to, że parę dni temu widziałam, jak Max dawał ci pewną paczuszkę,
*Kurcze ta głupia Maria zawsze musi się wtryniać w nie swoje sprawy jak ta Liz z nią wytrzymywała?*
- A o to chodzi.
- I mówisz to tak spokojnie, słuchaj Liz ja zajrzałam do tej paczuszki , to narkotyki prawda?
-Nie, ale dlaczego grzebiesz mi w rzeczach!?
-Liz. Przyznaj się, daliśmy to z Michaelem szeryfowi, by to zbadał i ..
-I co?
*kurczę ciekawe co odkryli, mam nadzieję że to było cos jak cukier, lub proszek, jak Zan się dowie zabije mnie*
-I co!? Jeszcze się pytasz? Liz, przecież to była heroina!
-Co?
- Więc, nie wiedziałaś? Boże Liz jak się cieszę, więc to tylko Max, boże, Liz, a jeśli Max jest dealerem?
No coś ty Maria, to niemożliwe
* więc to tylko narkotyki, tylko hera im wyszła? Więc chyba jeszcze nie odkryli granilithu, a przynajmniej nie w takiej postaci*
-Liz, wszystko ok.? Wiem, ze to dla ciebie szok, ale...
- Nie Maria
-Nie?
-Muszę porozmawiać z Maxem, zaraz wracam, pa
-Pa...
*Co jej się stało wiem, ze to szok ale przyjęła to dziwnie spokojnie, muszę powiedzieć o tym Michaelowi*
***
Liz idzie do domu Guerinów.
-Zan, Zan, jesteś tu?
-Mówiłem ci, że na razie masz mnie tak nie nazywać!
- Sorki...Max, słuchaj Maria widziała, jak dawałeś mi sproszkowany granilith!
-Co?
- Niestety to prawda, ale nie martw się mój królu, oni myślą, że to tylko głupie narkotyki
- To dobrze, ale jak się dowiedzieli,
-Podkradli mi tego trochę i oddali temu wszechobecnemu szeryfowi
-Co?
-Tak, ale nie możemy teraz o tym rozmawiać, bo czekają na nas w Crashdown.
-Dobra, idziemy, wytłumaczysz mi wszystko po drodze.
Cdn.
I co już lepiej? Skomentujcie!!!
marta86-16roswellianka
Prawie tak samo.
Przeczytałem ostatnie znanie twojego postu, więc postanowiłem przeczytać tę trzecią część, a potem skomentować. Ale kiedy dotarłem do końca, odechciało mi się pisać co kolwiek.
Parę godzin później usiadłem znowu. Tym razem coś z tego wynikło.
Ta część była napisana bardziej "chlujnie", ale i tak jeszcze ją dzieli pewien dystans od czegoś, co można nazwać "poprawnością wizualną".
Brak narracji sprawdza się tylko wtedy, gdy chcemy stworzyć atmosferę niedopowiedzenia, mroku niewiedzy. LUB - kiedy chcemy, żeby wszystko powiedziały już same dialogi. Ale wtedy to już jest dramat, nie proza. Czytałaś Ferdydurke? Przynajmniej ten znany fragment - "Słowacki wielkim poetą był"? W pewnym momencie Gombrowidz rezygnuje z narracji i proza przekształca się w dramat. Ponieważ tam już nie ma czego opisywać - całość komizmu mieści się w dialogu i nic nie wystaje.
Twój tekst nie jest ani dramatem, ani nie buduje atmosfery niedopowiedzenia. W zasadnie nie buduje ŻADNEJ atmosfery.
Ponadto - tę malutką zawartość czegoś tam dodatkowo jeszcze rozcieńczasz wprowadzając fragmenty, które nie zawierają w sobie już niczego totalnie, np.
Przeczytałem ostatnie znanie twojego postu, więc postanowiłem przeczytać tę trzecią część, a potem skomentować. Ale kiedy dotarłem do końca, odechciało mi się pisać co kolwiek.
Parę godzin później usiadłem znowu. Tym razem coś z tego wynikło.
Ta część była napisana bardziej "chlujnie", ale i tak jeszcze ją dzieli pewien dystans od czegoś, co można nazwać "poprawnością wizualną".
Brak narracji sprawdza się tylko wtedy, gdy chcemy stworzyć atmosferę niedopowiedzenia, mroku niewiedzy. LUB - kiedy chcemy, żeby wszystko powiedziały już same dialogi. Ale wtedy to już jest dramat, nie proza. Czytałaś Ferdydurke? Przynajmniej ten znany fragment - "Słowacki wielkim poetą był"? W pewnym momencie Gombrowidz rezygnuje z narracji i proza przekształca się w dramat. Ponieważ tam już nie ma czego opisywać - całość komizmu mieści się w dialogu i nic nie wystaje.
Twój tekst nie jest ani dramatem, ani nie buduje atmosfery niedopowiedzenia. W zasadnie nie buduje ŻADNEJ atmosfery.
Ponadto - tę malutką zawartość czegoś tam dodatkowo jeszcze rozcieńczasz wprowadzając fragmenty, które nie zawierają w sobie już niczego totalnie, np.
Po co ta Isabel się musi przebrać? Po to, żebyś mogła napisać, że myślała podczas tego przebierania właśnie? I że ubierała się w coś zwiewnego i błękitnego? Po co to? Zacytuję tutaj coś, co napisał Jacek Podsiadło. Było skierowane w prawdzie do mnie, ale tutaj tym bardziej się nadaje.- Dobra braciszku, teraz wyjdź, bo muszę się przebrać.
- Narka.
- Pa.
Isabel ubierając się w błękitną zwiewną sukienkę myśli o tym co jej powiedział Michael.
Rozumiesz? Narracja nie polega na wciskaniu byle gdzie, byle czego. Narracja musi współtworzyć utwór, a nie rozwlekać go, przez dodawanie szczegółów, które nie mają najmniejszego związku z niczym.Czy chciałoby się panu czytać relację z dramatycznego (i trwającego 90 minut!) meczu Polska-Liechtenstein, która wyglądałaby tak?
"Dzielan podał piłkę do Niedzielana, a ten ruszył w kierunku bramki przeciwnika. Po chwili piłkę przechwycił Liechtenstein i objął prowadzenie 1:0. W drugiej połowie Liechtenstein podwyższył na 2:0, a po chwili sędzia zakończył mecz. Zrozpaczony Jerzy Dudek długo leżał na murawie, czując źdźbło trawy łaskoczące go w trzecią głowę mięśnia czterogłowego prawej nogi".
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Who is online
Users browsing this forum: Google [Bot] and 13 guests