A :: Fallen Magic

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

A :: Fallen Magic

Post by Nan » Mon Feb 02, 2004 10:22 pm

Buszując wśród tematów na Roswellfanatics znalazłam opowiadania FallenMagic - krótkie, jednoczęściowe, ale... ujęły mnie. Może dlatego, że miałam taki nastrój, może dlatego, że nie są takie pogodne i radosne, może dlatego, że pokazują, co mogłoby być... Opowiadań jest kilka, z góry uprzedzam. Można je traktować jako odrębne opowiadanka bądź jako komplet - w sumie...

Niewinność by FallenMagic


Noc dookoła była bardzo ciemna gdy stałam w moim pokoju patrząc w gwiazdy.

Spend all your time waiting
for that second chance


Czy to były te same gwiazdy które obserwowałam z mojego balkonu wiele lat temu? One się zmieniły czy ja się zmieniłam?

For a break that would make it okay

Już nie wyglądają tak samo, nie obiecują już wieczności, nie wydają się być moimi przewodnimi światłami, które oświetlały moją drogę.

There's always one reason
To feel not good enough


Wszystko wydaje się być teraz takie inne, wszyscy wydają siię być inni.

And it's hard at the end of yhe day
I need some distraction


Gdy opuszczaliśmy Roswell wiedzieilśmy, że wszystko ulegnie zmianie. To, czego nie wiedzieliśmy, to że my również się zmienimy. Wszystkie nasze aspiracje i nadzieje zostały za nami w Roswell, na pustyni gdzie spaliły się nasze marzenia.

Oh beautiful release

Ale gdzie zgubiliśmy niewinność? Gdzie ją straciliśmy? Gdy zginął Alex? Gdy zostałam postrzelona?

Memory seeps from my veins
Let me be empty


Jeśli bardzo się staram wydaje mi się, że mogę powiedzieć, kiedy dokładnie nasza niewinność i optymizm rozpadły się na miliony kawałków.

And weigtless and maybe
I'll find some peace tonight


Bez logiki, miłosci, zrozumienia czy zemsty możemy łatwiej umieścić albo zrozumieć co i dlaczego straciliśmy. Wystarczył jeden, jedyny moment by zniszczyc wszystko w co wierzyliśmy i czego się trzymalismy przez te wszystkie lata.

In the arms of angel
Fly away from here


Myśleliśmy, że wkońcu byliśmy bezpieczni, ze przestali nas śledzić. Przez trzy lata nie widzieliśmy ani śladu FBI wiec zaczęliśmy wierzyć, zaczęliśmy mieć nadzieję.

From this dark cold hotel room
And the endlessness that you fear


Zaczęliśmy marzyć o powrocie do domu, zaczeliśmy marzyć o wolnym życiu... zaczeliśmy marzyć o tym, że nasze dzieci będą miały bezpieczne życie. Powinniśmy byli wiedzieć, ze dla nas nie istaniało coś takiego jak "wiara" czy "nadzieja".

You are pulled from the wreckage
Of your silent reverie


Nawet nie pamiętam jak to wszytsko się stało. Dzień, który zaczął się jak normlany dzień, gdy ja i Maria zabierałysmy nasze dzieci do szkoły.

You're in the arms of the angel
May you find some comfort there


Pamietam jak szłam w dół ulicy w jednej chwili, a w następnej biegłam po nasze życie. Pamiętam ich czarne garnitury; pamiętam ściagnięte przerazeniem twarze dzieci. Pamiętam ich broń wycelowaną w nas, w nasze dzieci, skierowaną na nas.

So tired of the straight line
And everytwhere you turn


Huk wystrzału pistoletu wciąż brzmi w moich uszach zadziwiajaco głośno. Pamiętam przerażoną twarz Marii gdy jej syn osunął się na ziemię w kałuży krwii.

There’s vultures and thieves at your back
and the storm keeps on twisting


Pamiętam jej krzyk, pamiętam moje czerwone, drżące dłonie... Pamiętam jak Josh umierał w moich ramionach.

You keep on building the lie
that you make up for all that you lack


Często zastanawiam się, jakim cudem udało nam się to przetrwać, jak możemy jeszcze kiedyś czuć się bezpiecznie.

It don't make no difference
escaping one last time


Co dzień zastanawiam się, czemu to musiał być Josh? Dlaczego to musielismy być my. Przyciskając do siebie mocno moją własną córkę, mogłam czuć spływajace cicho łzy, gdy usiłowałąm przeko,aanć sama siebie, że uda nam się przedrzeć przez ciemnosci, nam wszystkim. Bezpiecznym i całym.

It’s easier to believe in this sweet madness oh
this glorious sadness that brings me to my knees


A potem zasatnawiam się, jakim cudem Michaelowi i Marii udało się to przetrwać. Jak mogli wrócić do swojego codziennego życia, wiedząc, że najważniejsza osoba w ich życiu nie żyje, nie żyje, bo zapomnieliśmy o obronie, o ostrożności?

In the arms of an angel
fly away from here


Moje serce boli na myśl o nich, tak bardzo chciałabym zmniejszyć ich ból, ale nic nie mogę zrobić. Mogę tylko mieć nadzieję, że są na tyle silni, by to przetrwać, że wiedzą, że nie są sami.

From this dark cold hotel room
and the endlessness that you fear


Wciąż o tym myślę, gdy dłoń mojego męża wsuwa się dookoła mojej talii.
-Nie myśl o tym.. – szepcze Max w moje ucho.

You are pulled from the wreckage
of your silent reverie


Nie mogę powstrzymać lekkiego uśmiechu gdy opieram się o niego i oboje patrzymy w gwiazdy. Zna mnie zbyt dobrze. Nic nie mówię gdy odwracam się w jego ramionach, choć przez chwilę czujac się bezpieczna.

You’re in the arms of the angel
may you find some comfort there


Jest jedyną rzecza, obok mojej córki, która powstzrymuje mnie przed całkowita utratą nadziei. Wiem, że obok niego uda mi się. Wszytskim anm się uda. I gdy prowadzi mnie z powrotem do łóżka, nie mogę powstzrymać mysli, że z nim przy boku jestem bezpieczna i że wszytsko na świecie jest w porządku.

You’re in the arms of the angel
may you find some comfort here…


KONIEC


Dodam tylko, że kiedyś ściągnęłam piosenkę Sarah McLachlan In The Arms Of Angel" przerobioną, z głosami ludzi po ataku na WTC. Piękne.
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Re: "Niewinność" i inne [by Fallen Magic]

Post by liz » Mon Feb 02, 2004 10:28 pm

Następne śliczniutkie opowiadanko dzisiejszego wieczoru :cheesy:

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Feb 03, 2004 8:53 am

Dzięki :cheesy:
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Tue Feb 03, 2004 1:22 pm

Rzeczywiście nie są pogodne, ale jakże piękne. Trzeba mieć odpowiedni nastrój, żeby je przeczytać i chwilkę na rozmyślania o tym co się przed przeczytało. To opowiadanie nie jest z tych, wobec których można przejść obojętnie. Wywołuje emocje, skłania do nostalgii, wzbudza żal.
Pięknie dziękuję za tłumaczenie.

zajavka
Zainteresowany
Posts: 373
Joined: Mon Sep 15, 2003 5:58 pm

Post by zajavka » Tue Feb 03, 2004 1:36 pm

Brak mi słów. Nie wiem, co napisać. Czytałam wiele ficów, tych gorszych i tych lepszych. Wiele z nich powalało mnie na kolana. Jednak tylko kilka powodowało, że brakowało mi słów. Tu mi zabrakło. Nie dlatego, że nie wiem co czuję po przeczytaniu. Wręcz przeciwnie. Wiem, co czuję. Jednak wydaję mi się (teraz też, gdy to piszę), ze piszać jakikolwiek komentarz naruszam w jakimś sensie klimat aurę tego opowiadania i uczuć, które we mnie wywołał.
Nan, kolejne twoje tłumaczenie i kolejny raz mi się podoba. Mały format, dużo treści - to lubię :D
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.

Lyss
Pleciuga
Posts: 618
Joined: Tue Dec 09, 2003 10:24 pm
Location: Swiar wampirow..raj dla kriw, pieklo dla smiertelnikow
Contact:

Post by Lyss » Tue Feb 03, 2004 1:40 pm

zgadzam sie z przedmowczyniami..opowiadanko jest poprostu piekne..takie smutne ale rusza sturny w glebi serca i zacheca do rozmyslan..gratuluje

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Wed Feb 04, 2004 12:07 pm

Przyznam się ,że dawno nie czytałam żadnego fanfika - większość jest zbyt długa, bym mogła je przeczytać na komputerze (mimo wszystko wolę czytać na papierze a nie na ekranie, bo wtedy mogę wczuć się w atmosferę każdego słowa). Tutaj nie mogłam się powstrzymać. Opowiadanie - choć może lepiej nazywać to refleksją - urzekło mnie, zwłaszcza, że słuchałam przy tym cudnej piosenki Sarah...
Nan, przepiękne tłumaczenie i prosimy o więcej FallenMagic :)

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Feb 04, 2004 12:19 pm

Będzie więcej. Chyba osiem w sumie, ale po drodze coś pominęłam...
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Wed Feb 04, 2004 3:09 pm

Więc czekamy na więcej :cheesy:

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Feb 17, 2004 10:42 pm

Z innej perspektywy

Moje ciało trzęsło się od szlochu, który wcześniej powstrzymywałam. Łzy zadziwiajaco łatwo płynęły po mojej twarzy gdy płakałam tak, jak nigdy do tej pory. Osunęłam się na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach, czując jak wypełniały mnie ból i złość.

To była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam – pozwolić Maxowi pójść i zmienić przeszłość i jednosześnie przyszłość- moją przyszłość, naszą... Byłam silna dla niego. Musiałam, bo wiedziałam, że nie było innego wyjścia. Ale to wciąż rani, to wciąż sprawia, że żałuję tego, że pozwoliłam mu wrócić.

Patrzyłam do góry zapuchniętymi oczami na to, co to wszystko spowodowało, od czego się zaczęło i od czego wszystko się teraz skończy: granolith. Jego widok sprawił, że uświadomiłam sobie wszystko. Teraz wszystko będzie inne. Ja będę inna. Ta rzeczywistość zniknie, teraz Max i Tess będą razem. Inna wersja mnie i inny Max nigdy nie będą mieć wspaniałego ślubu w Vegas, nigdy nie będę mieć pięknej córki i nigdy nie będą mieć tych pięknych momentów małżeńskiego życia.

Wstałam niezgrabnie, rozpacz wypełniała całą mnie. Stałam patrząc na granolith, obwiniając go o wszystkie nasze kłopoty. Postapiłam kilka kroków w przód i dotknęłam niepewnie jego ściany. Gdy tylko to zrobiłam, zobaczyłam Maxa będącego wewnątrz, wyciagajacego do mnie rękę, jego oczy były pełne rozpaczy gdy uświadomił sobie, że mnie straci. Jęknęłam i uderzyłam granolith pięścią, usiłujac dać ujście złości. Ale już po pierwszym uderzeniu zaczęłam rozpaczliwie płakać i opuściłam bezradnie dłonie wzdłuż ciała.

Po mojej twarzy znowu płynęły łzy, tym razem ciszej i wolniej. Popatrzyłam na moją lewą rękę, na której błyszczała obrączka. Złoto mieniło się w świetle komory granolithu gdy podniosłam ja do ust, całując ją, teraz moje jedyne połączenie z Maxem.

Gdy obrączka dotknęła moich ust, wciagnęłam głęboko powietrze, gdy przed moimi oczami poajwiły się obrazy. Widziałam siebie, gdy miałam szesnaście lat, stojącą przed lustrem, powtarzajaca ślubną przysięgę gdy Max – mój Max – pojawił się w oknie. Otworzyłam powoli oczy gdy obraz zniknął. Popatrzyłam niepewnie na obrączkę, a wtedy granolith... wtedy się zaczęło.



Koniec Rzeczywistości

Rozejrzałam się dookoła z rozpacza uswiadamiajac sobie, że nasz plan zadziałał, że młodsza wersja mnie zaczęłą zmieniać przyszłość. Miałam nadzieję, że się nie uda, że coś w naszym planie nie wypali, ale gdy przez mój umysł przebiegały wizje czasu, którego nie znałam, wiedziałam, że mimo wszystko się udało.

Wstałam na drżących nogach i wyszłam na zewnątrz, na pustynię. Chciałam pożegnać się z moimi przyjaciółmi zanim wszystko się zmieni, choć niektóre rzeczy już zaczęły się zmieniać. Gdy szłam po pustyni, nie obchodziło mnie już, czy zobaczą mnie ludzie Kivara. Było za późno. Wszystko zmieni się w ciągu kilku godzin.

Myśl o Kivarze przywodzi wspomnienia, czemu musieliśmy to zrobić. Przypomina mi o wszystkich przyjaciołach.

-Hej - przywitałam ich stając przed nimi. Popatrzyłam w dół na ich groby; wszyscy leżeli obok siebie, bok przy boku, zakryci przed wzrokiem innych. -Udało się - powiedziałąm im ze smutnym uśmiechem.

-Może znów uda nam się być razem. Może będziecie żyć i będziecie mieć swoje własne życia - szepnęłam płacząc cicho.

Uklękłam przed każdym z nich i położyłam na nich rękę jako podziękowanie. Kyle, Maria, Alex, Isabel i Michael. Wszyscy poświecili swoje życie by uratować innych. Ale ich życia zmarnowały się. Ziemia nie była bezpieczna.

Płakałam jeszcze mocniej gdy przypomniałam sobie, że pierwszy odszedł Kyle. Ostatni - Michael. Pamiętam cały nasz wspólny czas, nasze wszystkie śluby. Dotknełam grobu Michaela i szepnęłam cichutko "dziękuję" za wszystko, co zrobił. Max byłby martwy gdyby nie on.

Nagle przez mój umysł pzrepłynęła kolejna wizja - ja w łóżku z Kyle'm. Zamknęłam oczy oddychając z trudem, usiłując pokonać gulę w gardle gdy przypomniałam sobie, co zrobiłam by Max przestał mnie kochać. Wiem, że teraz pewne rzeczy będą zupełnie inne. Odwróciłam się by dotknąć grobu Isabel, ale moja dłoń przepłynęła przez niego, jakby była tylko hologramem. Patrzyłam zdumiona na moja własną rękę i uświadomiłam sobie, że zmainy nastepowały.

-Mamo? - usłyszałam za mną cichy głos.

Odwróciłam się i ujrzałam moją córkę, ze łzami w oczach. Rozpłakałam się rozpaczliwie gdy przytuliłam Alianę do siebie.

-To się dzieje, prawda? - zapytała cicho. - Tata zmienił przyszłosć.

-Kocham cię, Aly - szepnęłam całując jej czoło.

-Też cię kocham, mamo - odparła drżącym głosem.

Przytuliłam ja i odwróciłam się, by po raz ostatni spojrzeć na groby. I wtedy uderzył mnie jeszcze jeden obraz. Mnie tańczącej z Maxem na balkonie; potem zobaczyłam, jak odwracam się i uświadamiam sobie, że on zniknął. Przytuliłam mocniej córkę - wiedziałam, że za kilka minut i ja zniknę...
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Tue Feb 17, 2004 11:28 pm

Korzystając z tego że forum dziala, to krótko i treściwie. Kolejne przejmujące opowiadanie. Zdarzyło mi się zastanawiać co stało się z Liz w przyszłości gdy Max cofną się w czasie. Czy od razu znikła, czy coś czuła, zmieniała się? Autor tego opowiadania wybrał wersję powolnej zmiany wspomnień z równoczesną świadomością innej rzeczywistości. Liz była jakby dwukrotnie nieszczęśliwa, pamiętała co zrobiła by zniechęcić do siebie Maxa i co do tego doprowadziło (śmierć wszystkich przyjaciół). Czy naprawdę można być zdolnym do tak wielkiego poświęcenia? Czy jest to możliwe tylko w opowiadaiach? Oczywiście pytania bez odpowiedzi, bo jak na nie odpowiedzieć.

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Wed Feb 18, 2004 12:07 am

A mnie opowiadanie przypomniało początek TEOTW kiedy Liz żegna męża i wysyła go żeby zmienił te wszystkie zdarzenia, które zaczęły sie od momentu gdy pod jej oknem, na balkonie pojawił się Max z biletami na koncert Gomeza a ona go wpuściła do środka. Gdzie "potem nie mogli bez siebie żyć" i w wieku 19 lat uciekli, pobrali się w kaplicy Elvisa i tańczyli całą noc przy dźwiekach "I Shell Believe"...
Gdzie po prostu mogli być szczęśliwi, przez czternaście lat...
Dzięki Nanuś, jeszcze jedna reflekcja na temat pojęcia szczęścia.

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Feb 18, 2004 3:56 pm

Dochodzę do wniosku, że większość krótkich opowiadań Fallen Magic to takie "różne wersje szczęścia".
A jednak... a jednak myśląc o "tym" odcinku Roswell, o TEOTW... mam poczucie niedosytu. Że nie pokazano tego "późniejszego nigdy"...
Dzięki za komentarze (widać że ktoś to jednak czyta).
Image

Lyss
Pleciuga
Posts: 618
Joined: Tue Dec 09, 2003 10:24 pm
Location: Swiar wampirow..raj dla kriw, pieklo dla smiertelnikow
Contact:

Post by Lyss » Wed Feb 18, 2004 8:41 pm

Nan pewnie ze czytamy!
opowadanko jest naprawde piekne...rusza i porusza..naprawde :)

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 37 guests