Przeznaczenie

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Przeznaczenie

Post by tigi » Mon Aug 18, 2003 7:37 pm

Choć to opowiadanie znajdzie sie niedługo w fanfictions to pragnę zamieszczać jego części tu i poznac waszą opinię, wysłuchac uwag i pozmieniać, tak by stało się lepsze. Jest tu pare zmian co do tego wysłanego, ale nie są one ważne.

A oto one:

Przeznaczenie

Część Pierwsza : Antar

Max siedział w swoim pokoju za biurkiem. Musiał jako król podpisać wiele papierów, dotyczących nowego prawa, pokoju między Antarem a Alfą. Kivar poddał się i postanowił żyć z Maxem w zgodzie. Nowy król czuł się zmęczony pracą. Wstał i podszedł do okna. Widział wyraźnie Ziemię. Zastanawiał się co robi Liz i reszta. Tak bardzo za nimi tęsknił.
Najchętniej by tam wrócił. To samo czytał z twarzy jego siostry i przyjaciela. Nawet kazał im wrócić albo chociaż na trochę polecieć, ale oni bez niego nie chcieli. Matka pomogła mu zapanować nad swoją kosmiczną naturą. Całą czwórka nie mogła oduczyć służących, żołnierzy, a nawet matki, od tego by nie zwracali się do nich antarskim imionami. Sami już przez tydzień przyzwyczaili się do imion Zan, Vilandra, Rath, Ava.
Natomiast Isabel zaprzyjaźniła się z Tess. Tylko ją tu znała. Często wspólnie razem z Michaelem rozmawiały o królu.
- Max ciągle siedzi przy biurku? – zapytał Michael.
- Od dwóch dni nie wychodzi. Czasami żałuję, że zgodziłam się wrócić. – mówiła Isabel – Brata w ogóle nie widuję, tęsknie za Alexem i dziwnie się czuję. Moim domem była Ziemia.
- Max mówił że możecie wracać. – wtrąciła się Tess.
- I zostawić go? Ja i tak już nie mogę znieść jego bólu w oczach. – rzekła Isabel.
W tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju Maxa. Wszyscy spojrzeli na niego. Wyglądał bladziej niż zwykle.
- Kto chcę się przejść ze mną po ogrodach? – zapytał Max.
- Wszyscy pójdziemy z tobą. – odpowiedział Michael.
Cała czwórka wyszła z zamku. Antarskie ogrody cieszyły się uznaniem i szacunkiem oraz uchodziły za najpiękniejsze w całych wszechświecie.
- I jak tam sprawy rządowe się układają? – zapytał Michael.
- Mam już tego dość. Nawet połowy papierów jeszcze nie przejrzałem, a donoszą nowe.
- To co robiłeś przez te dwa dni? – zdziwiła się Tess.
- Rozmyślałem. Wiecie, że z mojego pokoju widać Ziemię! – uśmiechnął się Max.
Nagle za nimi zaczął ktoś krzyczeć.
- Królu Zanie! Królu! – był to Meleas, jego sługa. – Jaśnie królu, królowa- matka Cię prosi do siebie.
- Przekaż jej że zaraz przyjdę. – rozkazał król. Po odejściu Meleasa zwrócił się do przyjaciół – Taki już mój los. Na pewno znowu jakieś pilne sprawy albo papiery. Trzymajcie się.
- Muszę z matką porozmawiać – odezwała się po odejściu brata Isabel. – Przecież on się wykończy.
- Max jest silny, da sobie radę. Sam mówił że prawie nic nie zrobił w ciągu tych dwóch dni. To czym ma się zmęczyć? – pocieszał dziewczynę Michael.
- Ja uważam tak samo jak Isabel. Zauważyliście jak schudł? – wtrąciła się Tess.
- Tak, ale może to powietrze tak na niego działa- nie chciał uwierzyć Michael.
- Porozmawiaj z nim – poprosiła Isabel. – Tobie się zwierzy.
Tymczasem w komnacie królewskiej.
- Słucham Matko? – zapytał Max.
- Mój nadzorca od spraw ludu zgłosił mi, że społeczeństwo antarskie chcę Cię zobaczyć. Uznałam, że warto zorganizować festyn wiosenny w stolicy na którym się pojawisz. Co ty na to? Do ciebie należy ostateczna decyzja.
- Dobrze, Matko. A kiedy jest ten festyn?
- Za dwa dni. – odpowiedziała – Przygotowania do niego trwają od tygodnia, tylko teraz zapowiemy Twoją obecności – dodała szybko, zauważywszy zdumienie syna. – A jak tam sprawy państwowe?
- Postaram się z nimi skończyć do festynu.
- Dobrze. Potem zajmiemy się ostatnim przygotowaniami do ślubu. Zaprosimy wszystkich królów z dworem z pobliskich planet.
- Czy to konieczne? Nikogo nie znam.
- To jest najmniej ważne, synu. To są najwyższe władze na innej planecie i nie wiadomo jakbyś ich nie lubił i tak leży w twoim obowiązku ich zaprosić – podniosła trochę głos królowa matka.
- Przepraszam, że cię rozgniewałem matko. Mam nadzieje, że w czasie ślubu poznam ich i się zaprzyjaźnimy.
- Miło słyszeć taką odpowiedź z ust króla. Możesz wracać do obowiązków.- królowa matka szczególnie podkreśliła ostatnie słowo.
- Mam jeszcze tylko jedną prośbę. Pragnę bardzo kogoś odwiedzić na Ziemi. Mógłbym razem z Vilandrą i Rathem polecieć?
- Jak tylko powróciliście z Ziemi po tylu latach powiedziałam wyraźnie, że nigdy was już tam nie wyślemy! Nawet czy byście tego chcieli czy nie! Bardzo mnie rozgniewałeś, Zanie. Wyjdź! – królowa palcem wskazała mu wyjście. Sama spuściła głowę. „ Zrozum synu. Nie mogę cię stracić ponownie. Tyle lat trwało za nim was odnaleźliśmy. Straciłam wtedy już nadzieję na wasz powrót, aż tu nagle otrzymujemy sygnał od naszych wysłanników, że żyjecie i jesteście cali i zdrowi, tylko nic nie pamiętacie. Może bez potrzeby się uniosłam na niego? Może trzeba bym im to wytłumaczyć, moje obawy i ludu? Ale wszystko w swoim czasie”.
Max wychodząc z komnaty spojrzał na sufit. Był przyozdobiony gwiazdami. Przypomniał sobie wieczory spędzone na Ziemi spoglądając w niebo w towarzystwie Liz. Do jego oczu napłynęły łzy. Szybko wybiegł z komnaty. Po drodze minął Michaela idącego w towarzystwie Ratha. Mijając ich nawet na nich nie spojrzał.
- Max! – zawołał za nim Michael.
Max przystanął. Michael podszedł do niego. Spojrzał mu w oczy.
- Co się stało?- zapytał widząc wilgotne oczy przyjaciela.
Max milczał.
- Meleas, zostaw nas samych. Idź po księżniczkę Vilandrę. – polecił mu Michael. – Będziemy w komnacie króla.
Wziął pod rękę Maxa i szedł w kierunku jego komnaty. Gdy usiedli na łóżku, zwrócił się do Maxa:
- Powiesz, co się stało?
- Przepraszam za tą chwile słabości. – zaczął Max. – Byłeś w królewskiej komnacie? – Michael przytaknął. – Sufit tam jest pomalowany w gwiazdy. Przypomniały mi się wieczory na Ziemi. Tęsknię za Liz. Królowa nie zgodziła się na nasz lot na Ziemię. Trochę się rozgniewała. Mam też dość tych obowiązków. A teraz ten festyn. Wiesz, że będziemy musieli być na nim obecni?
- Co w tym złego? – nie rozumiał Michael.
- Mam dość bycia królem. W ciągu tych dwóch tygodni mieliśmy trzy bale na naszą cześć. Ja mam co chwila do podpisywania jakieś papiery, nawet dużo z nich nie rozumiem. Muszę czytać prawa jakie obowiązują by wiedzieć co zmienić ewentualnie. Chciałbym na jeden dzień polecieć na Ziemię i tam odpocząć od tego królewskiego gwaru.
- Rozumiem cię. Też tęsknię za Marią i jej uśmiechem. Ale co zrobić? Może Ci pomoc z tymi papierami? – zaproponował Michael.
- Za tydzień odpocznę od nich.
- Ślub z Tess? – Max przytaknął – Jeśli już byliście małżeństwem po co bierzecie go jeszcze raz.
-Wróciliśmy jako inni ludzie musimy jeszcze raz wziąć ślub. W takich sytuacjach, jak nasza, kiedy to nasze ciała wysłano na inna planetę i wracamy to musimy powtórzyć ślub. Ja muszę wziąć go. Poznam przy okazji innych władzców. Wy nie bierzecie, bo kochacie inne osoby. Ja nie mam wyboru, choć wolałbym by moją żoną była Liz.
Do komnaty zapukała Isabel.
- Co się stało? – zapytała od razu.
- Mały kryzys króla – odpowiedział Michael. – ale mamy wszystko już pod kontrolą. Prawda, Max?
- Tak. Za dwa dni jest festyn, na którym musimy być.
- Festyn? Ten wiosenny? – dopytywała się Isabel.
- Dokładnie. – odpowiedział Max. – Miło się rozmawiało, ale muszę wracać do obowiązków.
- Pomożemy Ci. Jako książę mogę też podpisywać dokumenty. Idziesz z nami Isabel? – zwrócił się Michael do dziewczyny. W trójkę udali się do biura króla. Praca szła im szybko. Do końca dnia zdążyli wszystkie papiery podpisać. Isabel nawet poszła się spytać doradców czy są nowe, ale oni zaprzeczyli.
- Koniec pracy na dziś – oświadczyła chłopakom Isabel.

User avatar
Tośka
Zainteresowany
Posts: 458
Joined: Fri Aug 15, 2003 2:05 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by Tośka » Mon Aug 18, 2003 7:49 pm

Super ...tylko nie rozumiem poco oni recznie podpisują papiery skoro mają moc...wiesz jedno machnięcie ręką i jush wszystkie papiery podpisane...;)

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Mon Aug 18, 2003 7:57 pm

Przez tyle lat na Ziemi zdążyli się przyzwyczaić do ręcznego podpisywania. :wink:

User avatar
Tośka
Zainteresowany
Posts: 458
Joined: Fri Aug 15, 2003 2:05 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by Tośka » Mon Aug 18, 2003 8:04 pm

aha.. :D:D poprosze o następną cześć..;)

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Tue Aug 19, 2003 7:37 pm

A oto dalszy ciąg:

Następne dwa dni szybko przyjaciołom zleciały na przygotowaniach do festynu.
Festyn zaczął się rano. Ludność Antaru dobrze się bawiła przy muzyce swoich zespołów. Dokładnie w południe na tarasie zamku pojawiła się królewska czwórka. Wszyscy zaczęli wiwatować na ich cześć. Królowa wygłosiła przemówienie, w którym przedstawiła króla. Po całej stolicy roznosiło się jedno zdanie.
- Król Zan niech żyje nam!
Max wysunął się do przodu. Gestem ręki uciszył tłum.
- Bardzo się cieszę z tak miłego powitania. Razem z moją przyszłą żoną, siostrą i bratem dziękuję wam za wiarę w nas. Mam nadzieję, że teraz razem stworzymy pełen harmonii i radości świat. Że nawzajem pomożemy sobie. Wasze zdrowie! – wszędzie rozległy się oklaski.
Do samego wieczoru w całym mieście brzmiała muzyka. Cała czwórka przyjaciół wraz z królową-matką siedziała na tarasie.
- Za chwilę będą ognie sztuczne – powiedziała królowa. Max wstał.
- Wybaczcie mi, ale czuje się już zmęczony. – ucałował w rękę matkę. Po jego wyjściu Isabel odezwała się do matki.
- Mamo, nie uważasz, że Zan się przemęcza. Wydaje mi się, że potrzeba mu odpoczynku. Może byśmy mogli wszyscy polecieć na jeden dzień na Ziemię.
- Myślałam, że skończyliśmy ten temat. Jeśli nie będzie potrzeby to nigdy już nie polecicie na tą planetę. A Zan wykonuje tylko swoje obowiązki, musi się do nich przyzwyczaić, będzie to wykonywał przez resztę życia – tłumaczyła królowa.
- Ale on schudł, wybladł. – mówiła dalej Isabel.
- Vilandro, uważam że wygląda zdrowo.
- Bo nie znałaś go na Ziemi! – zdenerwowała się Isabel. Wstała i podążyła do wyjścia.
Michael z Tess również zaczęli się podnosić.
- Ava, Rath, zostańcie! Ktoś musi tu z was być, skoro król wyszedł. – rozkazała królowa. Wspólnie oglądali sztuczne ognie.

Max zamiast udać się do komnaty, poszedł w stronę statków. Przez ostatnie dni szkolił się w ich prowadzeniu. Pojazd skierował w stronę malutkiej planety Sunny. Po wylądowaniu w centrum miasta skierował się na przedmieście jego do starej chatki, zamieszkiwanej przez starszą kobietę Silvia. Zapukał.
- Proszę! – odezwał się głos ze środka.
- Dzień dobry. Słyszałem, że jest pani dobrym lekarzem. – przywitał się Max.
- Tak mówią. – Silvia obróciła się. – Król Zan? – zdziwiła się.
- Zgadza się – uśmiechnął się chłopak.
- Co Waszą wysokości do mnie sprowadza?
- Proszę mi mówić Max. Nigdy panią nie odwiedził Zan tylko Max. Rozumiemy się?
- Tak. – odpowiedziała szybko kobieta.
- Potrzebuje pomocy lekarskiej, a nie chcę by ktoś dowiedział się o moich problemach, a zwłaszcza siostra i matka.
- Czy coś dolega Wasz... – zaczęła Silvia.
- Max. – poprawił ją szybko Max.
- Tak, jasne. A więc co ci dolega Max? – zapytała kobieta.
- Sam nie wiem. Odkąd tu jestem czuję się słaby. Już dwa razy miałem zawroty głowy.
- Połóż się. – wskazała łóżko.
Przebadała go.
- Nie widzę żadnych podstaw by wystawić jakąkolwiek diagnozę. Jesteś zdrowy. Ale mogę Ci dać środki na zawroty. Może musisz się przyzwyczaić do klimatu panującego na Antarze, różni się trochę od ziemskiego.
- Naprawdę jestem zdrowy? – zapytał Max.
- Tak.
Napili się jeszcze herbaty, przy której rozmawiali. W końcu Max musiał wracac do domu.
- Dziękuję. Miło było mi panią poznać.
- Proszę mi mówić Silvia, a cały zaszczyt po mojej stronie. – uśmiechnęła się kobieta.
„Biedny chłopak. Fizycznie jest zdrowy, ale gorzej psychicznie. Tęskni za kimś” myślała Silvia.

User avatar
Tośka
Zainteresowany
Posts: 458
Joined: Fri Aug 15, 2003 2:05 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by Tośka » Wed Aug 20, 2003 11:10 am

Druga cześć tesh jest fajna...czekam na dalsze

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Wed Aug 20, 2003 8:16 pm

podobało mi się :D
a może troszkę więcej opisów przeżyć wewnętrznych ?
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Wed Aug 20, 2003 10:00 pm

Z tym opisem przeżyć wewnętrznych będzie trudno ponieważ nie umiem opisywac i mam dalsze częśc gotowe tylko wymagają lekkiej poprawki.Dzisiaj postaram sie dodac dalszą części. ( najpóźniej jutro)

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Thu Aug 21, 2003 8:27 pm

Oto ciąg dalszy

Następnego dnia nad Antarem wznosiło się słońce. Wszyscy zaczęli robić przygotowania do wielkiego ślubu Zana i Avy, który miał nastąpić za trzy dni. Dziewczyna przymierzała kolejne suknie ślubne. W wyborze tej jedynej pomagała jej Isabel.
- Która to już suknia dzisiaj? – zapytała Tess.
- Szósta. Może usiądziemy na chwilę. – zaproponowała Isabel.
Usiadły na ławkę. Wszystkim kazały opuścić pomieszczenie.
- Isabel, nie wydaje Ci się że ja krzywdzę Maxa? – zapytała nagle Tess.
- Co ty mówisz? On cię kocha a ty jego.
- Może i kocha, ale mniej niż Liz. Ja to widzę, wolałby żeby to Liz została jego żoną. – Isabel chciała cos powiedzieć, ale Tess kontynuowała dalej- Wiem, że na Ziemi nie przepadaliście za mną, po tym jak was zdradziłam....
- Ale to sobie już wytłumaczyliśmy. – przerwała Isabel.
- Tak. Tylko, że powinniśmy być najwyżej przyjaciółkami, ale nie rodziną. Nie chce unieszczęśliwiać Maxa.
- Bardzo go kochasz?
- Tak, pamiętam nasze małżeństwo przed wojną z Kivarem. Cały tydzień przed ślubem spędzaliśmy razem. Odkładał dla mnie wszystkie swoje obowiązki, a teraz nawet jednego dnia nie spędziliśmy razem. – mówiła smutno Tess. – Czasem żałuję, że mam wspomnienia z tamtego życia.
- Będziecie razem szczęśliwi. Obiecuje Ci to. A teraz bierzmy się do przymierzanie reszty sukien. – zakończyła temat Isabel.

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Thu Sep 11, 2003 5:11 pm

Zauważyłam że ten temacik ma parę wyświetleń, ale komentarzy jak na lekarstwo. Prosze skomentujcie, nawet krytycznie, ale naprawdę chce wiedzieć co o nim sądzicie. Może zmobilizuje mie to do dalszego pisania.

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Fri Sep 12, 2003 10:19 pm

Czy ja aż tak źle piszę że nikt nie chce skomentować ???? Mam powysyłać do wszystkich wiadomości na pm, aby skomentowali mój fanfick.

User avatar
Ramzes
Fan...atyk
Posts: 1259
Joined: Thu Sep 04, 2003 9:48 pm
Location: moje miasto Tarnowem zwane

Post by Ramzes » Fri Sep 12, 2003 11:02 pm

ja zkomentuje bardzo fajne... (ja tak fajnie bym nie napisal)
Lubi mnie tu niewielu :p
A większość nienawidzi :]

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Sat Sep 13, 2003 9:05 pm

Dziekuję Ramzes. Cięszę że ci się spodobało oraz że skomentowałeś. :D

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Mon Sep 22, 2003 5:01 pm

Dzisiaj dodam kolejną część. I naprawdę prosze was skomentujcie. Please :!:

- Max, zostaw te dokumenty i rozerwij się to ostatnie dni przed ślubem. – Michael siedział na kanapie w gabinecie króla.
- Nie mogę. To są ważne sprawy. Nie zdążyłem przed festiwalem to teraz muszę się przyłożyć.
- Nikt nie będzie miał Ci za złe jeśli odłożysz je na jakiś czas.- próbował go przekonać Michael.
- Ale… - zaczął Max.
- Nie ma żadnego „ale”. – Michael powstał i chwycił Maxa za rękę. Wstając młody król zachwiał się. Gdyby nie przyjaciel przewróciłby się. – Max, co tobie? – zaniepokoił się Michael.
- Nic, trochę za szybko wstałem. – tłumaczył się Max.
- Na pewno?
- Chodźmy się przewietrzyć.
Spacerując spotkali dziewczyny wracające od przebieralni.
- Gdzie byłyście? – zapytał Michael.
- Przymierzałyśmy suknie ślubne, wybierałyśmy suknie dla druhen. Wam tez wybrałyśmy smokingi. – odpowiedziała Isabel. – a wy co robicie?
- Wyciągnąłem króla na świeże powietrze.
- Robisz sobie wieczór kawalerski, Max? – zapytała Tess.
- Nie, nie mam czasu na to. A po za tym kto by przyszedł? Musiałbym zaprosić wszystkich królów, książęta.
Reszta dnia minęła im szybko. Max wrócił do gabinetu. Dziewczyny dalej wybierały ozdoby weselne, tylko Michael martwił się o Maxa. Następny dzień nie przyniósł nic nowego.
Max nie wychodził z gabinetu, zakazał nawet wpuszczać Michaela. Dziewczyny przepadły, żyjąc już weselem.
Wieczorem królowa posłała Meleasa po króla Zana.
- Synu, jutro twój wielki dzień. Odtąd tylko ty będziesz rządził Antarem. Ja usunę się. Królową zostanie Ava.
- Już kiedyś matko prosiłem cię o to, ale mam nadzieję, że zmieniłaś zdanie. Mógłbym polecieć jutro na Ziemię? – poprosił Max.
- Nie ma mowy synu i nie chcę byś robił to podczas swoich rządów. Jeśli wrogowie dowiedzieliby się o twoich wycieczkach, mogliby łatwo zaatakować Antar. To jest zbyt duże ryzyko, a teraz idź prześpij się, widzę zmęczenie na twojej twarzy. – zakończyła królowa. Max posłusznie opuścił jej komnatę.
Powróciwszy do siebie Max podszedł do okna. Spojrzał na Ziemię. „Liz nie wiem czy mnie słyszysz, ale pamiętaj zawsze będę cię kochać i pamiętać”. Nagle zakręciło mu się w głowie. Chwycił się szybko parapetu. Widział ciemność przed oczyma. Gdy ustało, wziął tabletki od Silvy. Postanowił się przespać tak jak doradziła mu matka.
Rano po całym Antarze roznosił się dźwięk trąbek. Ślub zaplanowano na południe. Z samego ranka Isabel przyszła do Tess.
- Denerwujesz się? – zapytała ją.
- Trochę. Tak się cieszę, że zgodziłaś się zostać świadkiem.
- To dla mnie zaszczyt i przyjemność. Życzę Ci dużo szczęścia z Maxem. – Isabel przytuliła Tess.

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Sep 22, 2003 7:10 pm

Tigi, "Przeznaczenie" to sympatyczne, ubrane w akcję opowiadanie. Są tu wszystkie znane nam postacie, ciekawie pokazana ich rodzima planeta, starasz się zachować charakter i zachowania bohaterów. Z ciekawością czekam na następne części. Brakuje mi tylko jednego. Czytając, miałam wrażenie że przyglądam się wszystkim z boku. Chciałabym wiedzieć co się dzieje w duszy Maxa, jako króla, dlaczego pomimo że kocha Liz posłusznie żeni sie z niekochaną dziewczyną. Spróbuj wejść do niego do środka, pokaż nam co myśli i czuje rozmawiając z Tess, matką, patrząc na siostrę, kiedy wypełnia obowiązki władcy...Za kim tęskni, co go cieszy a kogo niecierpi. Nadaj mu ludzki wymiar.
Kotek, ubierz go w uczucia i emocje... :D
Powodzenia :P

Nan (ze szkoły...)

Post by Nan (ze szkoły...) » Tue Sep 23, 2003 2:34 pm

Tosiu, jestem. Wiesz, że to jest całkiem niezły pomysł - Max i reszta odlatują, a Max umiera z tęsknoty... Może troszeczkę się rzuca w oczy, ale niezłe :D I popieram Ele, daj nieco więcej uczuć, opisów emocji, stanu ducha... Przecież Max musi aż kipieć!!! Iprosze mi tu nie mówić, ze ty nie umiesz, bo umiesz. Uwierz w siebie, a opowiadnko z pewnościa zyska.

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Tue Sep 23, 2003 4:34 pm

czyli to co ja mówiłam.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
Tośka
Zainteresowany
Posts: 458
Joined: Fri Aug 15, 2003 2:05 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by Tośka » Tue Sep 23, 2003 5:33 pm

Nan za szkoły..;)
nie pomyliłaś osób...to nie mój fan tylko tigi...;)
Take my hand and if I'm lying to youI'll always be alone, if I'm lying to you

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Tue Sep 23, 2003 6:42 pm

Wybaczę Nan to małą pomyłkę.
Wezmę wasze wszystkie opinie pod uwagę i spróbuję napisać o uczuciach - ale ostrzegam, nie umiem na pewno tak dobrze pisac jak choćby Hotori.

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Sep 23, 2003 6:53 pm

:oops: :oops: :oops: Pardon, myślałam jednocześnie o tym, żeby nauczyciel nie zobaczył, że siedzę w Internecie (pisaliśmy podania, a nie surfowaliśmy...) Jeszcze raz przepraszam... :oops: :oops: :oops:
PS: Tigi, doszło już...?
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 37 guests