Page 1 of 4

Max Evans - człowiek czy kosmita

Posted: Sun Aug 10, 2003 6:40 pm
by Ela
Max Evans, ta postać fascynuje mnie od początku serialu. Przedstawiciel ludzkiego i obcego gatunku z całą złożonością charakteru i zachowań które, kiedy je rozumiemy przypisujemy je ludziom bo są nam bliskie i zrozumiałe, a widziane w momentach zagubienia, niezrozumienia, utożsamiane są z jego obcą naturą. Dlaczego właśnie ten bohater wywołuje tak wiele emocji, dlaczego w dyskusji tak często skupiamy się na nim , dlaczego przez jednych kochany i uważany za wzór do naśladowania, u innych wywołuje skrajne emocje.
Czy Max, może w pewnym sensie być przedstawicielem pokolenia młodych ludzi, poszukujących swojego miejsca w życiu?
Poznajemy go jako uczącego się siedemnastolatka, posiadającego kochającą rodzinę, dla którego najbliższymi osobami to przyjaciel i siostra. Ten spokojny, wyciszony, trochę nieśmiały chłopiec, głęboko chowa tajemnicę swojego pochodzenia. Coś, co skrywa jeszcze głębiej to uczucie do Liz. Przywrócenie jej do życia z narażeniem własnego, zwraca naszą uwagę na tę postać i powoduje że zaczynamy się zastanawiać. Kogo byłoby na to stać, jak bardzo trzeba kochać, aby narazić się na niebezpieczeństwo. Jaki jest Max?
Odpowiedzi nadchodzą, kiedy bardziej się przed nami otwiera i lepiej go poznajemy. Jego rozsądek ratuje niejednokrotnie z opresji Michaela . Rozwaga i spokój pozwala podejmować mądre decyzje chroniące życie siostry i przyjaciół. I co najważniejsze, ten młody chłopak podświadomie bierze na siebie odpowiedzialność za najbliższych i siebie....Jednocześnie stawia pytania - skąd jesteśmy, gdzie jest nasz dom, kto nas tu przysłał i po co. Kto jest naszym przyjacielem, a kogo się bać... Kim jestem i jaka będzie nasza przeszłość.
Strach o życie swoje i przyjaciół, potęguje miłość do ziemskiej dziewczyny. Max nie wie jak ma postępować aby jej nie skrzywdzić. Niejednokrotnie żałował że Liz zna ich tajemnicę, bo - jak mówił- każdy, kto się z nami zetknie w jakiś sposób cierpi. Jednak miłość jest dla niego najważniejsza i najcenniejsza, bez ukochanej dziewczyny jest zagubiony i samotny. Potem okaże się, że największe błędy jakie popełnił , wydarzyły się wtedy, gdy nie było przy nim Liz.
Poznaje okrucieństwo ludzi, a lęki z tym związane będą mu towarzyszyły zawsze. Zastanawiam się, skąd w nim tak wiele ciepła, serca i potrzeby niesienia pomocy. Nie wierzy w Boga ale dla ratowania potrzebujących, przejmuje na siebie rolę anioła, a nawet gotowy jest poświęcić życie.
W tej trudnej drodze, wsparciem dla niego są przyjaciele i Liz.
Wraz z przyjaciółmi dowiaduje się wreszcie o tajemnicy swojego pochodzenia, o planecie Antar gdzie toczy się wojna, ucieczce przed wrogami, którzy wyruszyli za nimi na Ziemię, wreszcie o królewskim pochodzeniu i przeznaczeniu. Max nie wierzy w przeznaczenie, uważa że każdy powinien sam tworzyć swój los. Gdyby czuł inaczej musiałby zrezygnować ze swojej miłości do Liz. Następny trudny wybór... Pozostać tym, kim był w przeszłości i przyjąć ją ze wszystkimi konsekwencjami swojego pochodzenia i poprzedniego życia, czy pozostać człowiekiem na Ziemi i móc kochać tego, kogo wybrał i przez kogo jest kochany. Z tym problemem zmaga się się przez całe życie, pozostać wiernym swojemu przeznaczeniu czyli obcej naturze (wątek Maxa i Tess), czy możliwością kształtowania samemu swojego życia, jako człowieka i pójściem za głosem serca (wątek Maxa i Liz).
Skomplikowane losy zmuszają Maxa do odejścia od Liz. Skupia się na roli lidera, króla, wierząc głęboko że przetrwają tylko wtedy gdy pozostaną razem (późniejsze odcinki potwierdzają, że się nie mylił), wymusza na siostrze pozostanie w Roswell. Kiedy w trudnych momentach potrzebuje wsparcia i widzi że został sam, a wiara w słuszność podejmowanych decyzji sypie się w gruzy, osamotniony popełnia jeden z największych błędów. Spragniony jak człowiek odrobiny ciepła i serdeczności, spędza noc z Tess. Dręczony poczuciem winy, zmęczony bezustanną walką i przekonany, że to obca natura bierze nad nim górę, dla dobra nienarodzonego dziecka, podejmuje decyzję o powrocie z przyjaciółmi na Antar. Przed wyjazdem, żegnając się z Liz przekonuje się jak bardzo się mylił, powrót związany jest z poczuciem obowiązku, ale tak naprawdę wbrew sobie...
Decyzja na miarę osiemnastolatka, na którego los nałożył tak wiele. Kto umiałby w tym wieku wziąć na siebie odpowiedzialność za życie innych i własne. Jeżeli nawet Max popełniał błędy, czy tylko on miał prawo się nie mylić ?.... Jak wiele trzeba mieć siły i odwagi aby przez to przejść, kiedy nie ma się kogo poradzić i tak naprawdę z kłopotami zostajemy sami. ... A jednak to, co było dla Maxa nadrzędnym celem czyli chronienie najbliższych – powiodło się.
Przecież był nastolatkiem przed którym los postawił niezwykłe zadania. Gdyby ktoś go zapytał czy zmieniłby swoje życie na zupełnie zwyczajne, odpowiedziałby – „na pewno tak, bo to łatwiejsze”.
Zdrada Tess, pozostanie na Ziemi pozwalają Maxowi na odrobinę refleksji nad sobą. Przeznaczenie i myśl o tym że jest królem, zostawił za sobą. Nigdy zresztą nie czuł się z tym zbyt dobrze.
Teraz wiedział, że największym błędem jaki popełnił , to przespanie się Tess i odesłanie jej z własnym dzieckiem. Poświęca wszystkie siły na odszukanie syna, za którego był odpowiedzialny i za którym tęskni. Odruch jak najbardziej zrozumiały... pogodzenie się z losem, powrót do ludzkiej natury . Przy nim jest Liz, jego miłość i największe oparcie. Wyprowadza się z domu, jest to także proces przyspieszonego dojrzewania i ponoszenia skutków dobrych lub nietrafnych decyzji.
Najważniejszą teraz sprawą dla Maxa to odszukanie swojego dziecka. Oddaje się temu całkowicie , zapominając o tych, którzy go kochają i czekają na niego. Boleśnie przypomina mu o tym Langley – „Im bardziej ulegniesz obcemu który w tobie siedzi, tym więcej stracisz. Co jest w takim razie obcego w naturze Maxa? Oddanie się bez reszty jakiejś idei, pomysłowi, celowi, bez oglądania się na innych? Czy to czasem nie jest także cechą i naszej istoty? Pogoń za marzeniami...Może więc Langley się mylił. Bo często przecież wybieramy to co najważniejsze, tu, teraz i w tej chwili...
Max umie wyciągać wnioski z popełnianych błędów i stara się je naprawiać.
Choroba ukochanej dziewczyny, możliwość jej utraty, wyjazd i tęsknota za nią, wreszcie powrót z tej drugiej, mrocznej strony upewniają Maxa, że najważniejsze dla niego to żyć tu na Ziemi i mieć przy sobie swoją największą miłość. Już widział co da mu szczęście. „Liz - ty jesteś moją rodziną, nigdy Cię nie opuszczę, bez Ciebie życie jest niemożliwe...”
Ostatni raz przywraca utraconą równowagę, kiedy okazuje się że nie każdy nadaje się do pełnienia roli przywódcy. Wreszcie najtrudniejsza decyzja w jego życiu, zapewnienie bezpieczeństwa własnemu dziecku. I wtedy pojawia się następne pytanie, gdzie jest moje miejsce, co będę dalej robił, jakie będzie moje życie pośród ludzi...
Wybór jakiego Max dokonuje, jest podsumowaniem dojrzałości i mądrości godnego władcy.
„Obok mnie, oprócz ukochanej żony będą przyjaciele, którzy zawsze byli dla mnie największym oparciem, a naszym przeznaczeniem – czynić dobro! Wybór godny kosmity czy człowieka...?
Czy jakiekolwiek decyzje i plany Maxa związane były z jego kosmicznym pochodzeniem? Nie wiem. Może jednak uczucia jakim się kierował są naszymi ludzkimi emocjami. Miłość ponad wszystko, wzięcie na siebie odpowiedzialności za najbliższych, chronienie życia, chęć poświęcenia się dla innych...
Poszukiwanie miłości, szczęścia, spokoju i bezpieczeństwa, jest bliskie przecież każdemu z nas. I to jest ludzkie...
Tak widzę Maxa, z całą tą złożoną naturą, którego droga w dochodzeniu do dorosłości, kształtowanie charakteru i tych najlepszych, najwartościowszych cech, była trudna pełna cierpienia i wyrzeczeń ale doprowadziła go do domu. Na Ziemi....
Image

Posted: Sun Aug 10, 2003 7:01 pm
by Agusi@-chan
"Każdy ma jakiś powód, by się nie odsłaniać. Rodzaj instynktu, który chroni nas przed zranieniem. To część ludzkiej natury. Chciałabym, aby Max to zrozumiał. Żeby zrozumiał, że aż tak bardzo się od nas nie różni. Może wtedy mielibyśmy szansę?"

Z dziennika Liz


"Dobre życie okupuje się często męką i cierpieniem i nie wolno tego nigdy zapomnieć, aby dobro nie spłoszyło się niewdzięcznością”

Zofia Kucówna


Wybaczcie, że moja wypowiedz jest tak uboga w treść... ale Ela wyraziła wszystko co mogłobyć zawarte... Elu musze szczerze przyznać, że był to najlepszy esej na temat Maxa... jaki dane było mi czytać... Naprawde, brak mi słów...
Postuluje o specjalną nagrodę dla Eli, za tak wnikiliwą i przemyślaną analize postaci...
Uważam, że zasługuje Ona na Antarianina :!:
Jeszcze raz... brawo... i dziekuje, wiele to dla mnie znaczy...

Posted: Sun Aug 10, 2003 8:17 pm
by maddie
Elu, piękne przemyślenia... Wyraziłaś chyba wszystko co można powiedzieć o Maksie.

Posted: Sun Aug 10, 2003 8:25 pm
by Pedros
Elu, normalnie nie mam pytań. Świetnie opisałaś wszystko, w życiu sam bym tego nie napisał. Już początkowe słowa nasunęły mi pewne pytanie.
Dlaczego wszyscy zawsze najeżdżają na Maxa, a na Michaela nie. Obojętnie co by nie zrobił Michael, to i tak zawsze go obronią, a na Maxa zawsze nagonka....

Posted: Sun Aug 10, 2003 9:09 pm
by tigi
Elu ślicznie to napisałaś. Nic więcej nie można dodać.
Max jak każdy człowiek popełniał błędy, ale zawsze starał się poprawić to co zepsuł. W końcu też zrozumiał ile krzywd wyrządził Liz i na końcu 3 serii pragnie zapomnieć o swoim pochodzeniu i cieszyć się miłością.

Posted: Sun Aug 10, 2003 10:19 pm
by zulugula
Pedros nie prawda na Michael'a też nie raz leciały cierpkie słowa, ale o tym już nie raz była mowa i czas zostawić to w spokoju.

Elu po przeczytaniu tego co napisałaś na myśl przychodzi mi tylko jedno:{o} może jakaś ranga specjalna :D

Posted: Sun Aug 10, 2003 10:21 pm
by {o}
Propozycje rangi specjalnej dla Eli proszę składać na forum "Sprawy organizacyjne", w temacie "Rangi". :D

Posted: Sun Aug 10, 2003 11:13 pm
by Ela
Kochani, bardzo dziekuję za miłe słowa. :D :D
Ale uznanie należy się przede wszystkim Jasonowi Behrowi, a właściwie jego bohaterowi. To on zainspirował moją wyobraźnię tak mocno, że stał się dla mnie kimś bliskim ideału. Może nie jestem zbyt obiektywna, może pisałam z głębi serca, ale musiałam się nad nim pochylić z czułością. Za tyle lat ciepła jakie od niego dostawałam, wskazówek - jakim należy być, co znaczy prawość i wierność zasadom, co jest ważne w życiu...
Zadaję również pytania...o nas samych i zapraszam do dyskusji.
Pedros, nawet nie wiesz jak przez ten rok w komentarzach, staralismy się tłumaczyć i wyjaśniać tę zawiłą i nie do końca rozumianą postać...
:D Toczyliśmy prawdziwe potyczki na argumenty (nie zawsze się nimi podpierano) ale rozumiałam także tych, którzy mieli inne zdanie niż moje, pod warunkiem, że nie były typu - " nie znoszę go bo nie..."
Agusiu, ...śliczne cytaty...

Posted: Sun Aug 10, 2003 11:30 pm
by Pedros
no Elu chyba mnie nie doceniasz... jakiś czas siedzę tu na stronie i czytam komentarze... Pamiętam zawiłe boje po różnych odcinkach(również po WDAMYK), oraz innych, no może nie tak dokładnie, ale zawsze coś :))

Posted: Mon Aug 11, 2003 7:46 pm
by Kwiat_W
Ela wrote:Kochani, bardzo dziekuję za miłe słowa. :D :D
...Toczyliśmy prawdziwe potyczki na argumenty (nie zawsze się nimi podpierano) ale rozumiałam także tych, którzy mieli inne zdanie niż moje, pod warunkiem, że nie były typu - " nie znoszę go bo nie..."
Agusiu, ...śliczne cytaty...
Mozna uznac, ze potyczka to zdrobnienie od bitwy, ale czy mozna potyczke jeszcze bardziej zdrobnic? Chodzi mi o stwierdzenie "Toczyliśmy prawdziwe potyczki na argumenty"- szczerze powiedziawszy to Ela w tych potyczkach argumentow malo rzucala (ten komentarz w nawiasie "nie zawsze się nimi podpierano" jak rozumiem odnosil sie wlasnie do ciebie Elu?). Nie przypominam sobie rowniesz choc cienia zrozumienia (bardzo ladny rym- tak na marginesie) z twojej strony Elu.

Ja rowniesz postuluje za nadaniem specjalnej rangio dla Eli. Co powiecie na "Bezkrytyczna fanka Maxa"? Z cala pewnoscia tytul Antarianina byl by mylacy. Po pierwsze Ela staje w obronie ludzkiej strony Maxa, uwaza, ze on nie jest juz tym Zanem z Antaru, po drugie jej wypowiedzi sa bardzo uczuciowe co nie pauje do kosmitow (przynajmniej do tych ktorych zdazylismy na tyle poznac aby modz powiedziec cos o ich uczuciach). Na Antarinina nadaja sie osoby zimne, wyrachowane, czasem okrutne (tu zaryzykuje stwierdzeniem, ze ta ceche Ela posiada).

Co do samej wypowiedzi... bardzo ladna. Gdybym nie ogladal serialu pewnie bym ja chwalil bardziej. Poniewaz, na szczescie, go ogladalem widze tu niemalze bezkrytyczne podejscie autorki co mi sie nie podoba. Ok. skoncze bo jesli bym sie posuna w krytyce dalej to zostalbym pewnie zlinczowany.

Posted: Mon Aug 11, 2003 8:09 pm
by Ela
Nie Kwiat_W, mylisz się. Po prostu jest mi ciebie żal.... Zwyczajnie jak kogoś, kto ma pewne ograniczenia. Ty nie dyskutujesz na przedstawiony temat, złośliwości kierujesz personalnie na autora jakieś tezy, która Ci nie pasuje i walisz łapami na lewo i prawo. Zraziłeś tu do siebie wiele osób. Ja również odpowiadam Ci ostatni raz.... Nie jesteś dla mnie żadnym partnerem do rozmowy...Musisz jeszcze wiele się nauczyć....

Posted: Mon Aug 11, 2003 8:13 pm
by {o}
Kwiat_W wrote:Nie przypominam sobie rowniesz choc cienia zrozumienia (bardzo ladny rym- tak na marginesie) z twojej strony Elu.
Z Twojej strony - Kwiatuszku - tym bardziej.
Kwiat_W wrote:czasem okrutne (tu zaryzykuje stwierdzeniem, ze ta ceche Ela posiada).
O tobie można za to powiedzieć - często okrutny... Dokopać leżącemu, zamiast zauważyć, że stara się podnieść - wspaniałe podejście... :?

Posted: Mon Aug 11, 2003 8:28 pm
by Nan
Elu - bardzo ci dziękuję. Za te piękne słowa. Bo to jest właśnie coś, czego mi w tej chwili najbardziej potrzeba... Dziękuję i tobie, i Jasonowi za jego wizję Maxa. Elu, twoje słowa to jakby furteczka do innego świata... lepszego. Furteczka, w której nigdy nie zacina się zamek.

A kwiat_w mógłby się zastanowić, nie nad Maxem, tylko nad sobą...

Posted: Mon Aug 11, 2003 8:51 pm
by Ela
Dzięki Nan za zrozumienie. Pisząc na temat Maxa celowo podniosłam cechy jakimi on sam się kierował, zrozumiałe dla każdego z nas. Pomagają dostrzec w dzisiejszym, cynicznym i zaplątanym świecie wartości, pozwalające nam uwierzyć w ludzki humanizm, potrzebę miłości, prawdomówności, wierności zasadom.
Oczywiście że pisałam to z sercem, bo tylko rozumiejąc i kochając bohatera potrafimy ustawić go po właściwej stronie....
Pewnie, każdy może mieć inne zdanie, inaczej go postrzegać ale nikt nie może zaprzeczyć że są to wartości uniwersalne.

Posted: Mon Aug 11, 2003 9:12 pm
by Nan
Pomagają dostrzec w dzisiejszym, cynicznym i zaplątanym świecie wartości, pozwalające nam uwierzyć w ludzki humanizm, potrzebę miłości, prawdomówności, wierności zasadom.
- no właśnie, uwierzyć, że mimo wszystko ludzie mają w sobie jakąś cząstkę dobra. Widząc to, co mam dookoła siebie - gdyby nie Roswell - serial "dla młodzieży" chyba całkowicie zwątpiłabym w takie pojęcie jak "miłość" i "zasady". I czym to nazwać? "Palcem opatrzności"? W moim życiu akurat nastał wyjątkowo trudny okres, i Roswell, postępowanie bohaterów, szczególnie Maxa, daje jednak nadzieję, że nie wszystko jest takie złe, że może być zupełnie inne.

I znowu widzę coś podobnego... Max evans, zwykły nastolatek z małego miasteczka. Jak każdy. Wszystko jest tak samo.
Nagle okazuje się, że jednak Max nie jest taki zwykły, że jest... kosmitą. Jest nie z tej ziemi... Jest inny. I konkluzja - każdy z nas jest inny, każdy ma swój mały światek, w którym się zamyka i w którym może być absolutnie sobą... Max boi się, by ktoś nie odkrył jego pochodzenia. Tłumaczenie - każdy z nas boi się, by inni nie odkryli naszej słabej strony, bo mogli by nas zranić, skrzywdzić...
Dalej młody kosmita usiłuje dowiedzieć się, skąd jest. Ale jednocześnie boi się tego, nie jest pewny, czy tego chce... A teraz przełożenie - młodzi ludzie zadają sobie pytanie, kim naprawdę są, gdzie jest ich miejsce, jaki jest ich cel... Szukają odpowiedzi na te pytania, ale jednocześnie boją się odpowiedzi, tego, czego mogli by się dowiedzieć o sobie...
Max dowiaduje się, że był królem. I zaczyna się jego wewnętrzna walka między tamtym a tym... Trzeba odkryć, kim tak naprawdę się jest. I trzeba ponosić tego konsekwencje...
Max ostatecznie odkrywa swoją drogę. Odnajduje powołanie... Wie, że nie będzie to łatwa droga, że będzie mu ciężko, że będzie miał chwile zwątpienia - ale jednocześnie tylko ta droga będzie dawać mu satysfakcję, szczęście... I właśnie chyba do tego wszyscy dążą, do odkrycia własnej drogi...

Tak więc to nie tylko historyjka s-f, ale również ukazanie drogi, jaką przebywa każdy człowiek w trudnym okresie zwanym "dojrzewaniem", nie mającym nic wspólnego z fizycznością i biologią. Ukazanie problemów i wątpliwości ludzi, którzy czasami z przerażeniem odkrywają, że oto od ich czynów coś zależy, coś, co jest nawet życiem innych ludzi... I również daje nam wskazówki i podpowiada, czym się kierowac...

Yh, przepraszam za te pseudo-rozważania...

Posted: Tue Aug 12, 2003 2:22 am
by Kwiat_W
Ela wrote:Nie Kwiat_W, mylisz się. Po prostu jest mi ciebie żal.... Zwyczajnie jak kogoś, kto ma pewne ograniczenia. Ty nie dyskutujesz na przedstawiony temat, złośliwości kierujesz personalnie na autora jakieś tezy, która Ci nie pasuje i walisz łapami na lewo i prawo. Zraziłeś tu do siebie wiele osób. Ja również odpowiadam Ci ostatni raz.... Nie jesteś dla mnie żadnym partnerem do rozmowy...Musisz jeszcze wiele się nauczyć....
Bardzo sie ciesze, ze odpowiadasz na moj komentarz po raz ostatni i bede trzymal cie za slowo. Ty rowniez nie jestes dla mnie partnerka do dyskusji i ciesze sie ze w koncu to ustalilismy. Ciesze sie rowniez, ze moja edukacja nie lezy w twoich kompetenjach.
Jednak to mi ciebie zal. Nie wiem jak chora trzeba byc osoba aby zyczyc smierc innej osobie tylko z powodu inaczej ulokowanych sympatii w bohaterach serialu telewizyjnego... Musisz sie jeszcze dlugo leczyc...

Nie mialbym rowniez nic przeciwko gdyby i Nan przestala zwracac uwage na moje komentarze. Nan czy rozwazysz to?


Przepraszam, chciaalem wycofac swoja prosbe skierowana do Nan. Czytalem sobie wlasnie nasza stara dyskuje i sobie przypomnialem, ze z nia sie bardzo fajnie dyskutuje i, ze ma czasami bardzo ciekawe spostrzezenia. Niestety dzieje sie tak tylko gdy nie ulega swym dziwnym humorom, przez, ktore staje sie czasami sarkastyczna i zlosliwa. Jestem jednak gotow to znosic dla mozliwosci prowadzenia tych sensownych dyskusji.

Posted: Tue Aug 12, 2003 7:53 am
by Nan
Kwiat_w, dziękuję. I się postaram.

Posted: Tue Aug 12, 2003 1:14 pm
by Ela
.. Te wszystkie piosenki... Brr. Elu, komnata dalej nie działa...? Bo mam pewną piosenkę, którą chciałabym się podzielić z Leo... Martina McBride "Concrete Angels" - Boże, jaki tam jest przepiękny tekst... Smutny i troszeczkę przygnębiający, ale mimo wszystko piękne.
Nan, Kotek nie wiadomo kiedy będziemy mogli wejść na forum komnaty i podyskutować na temat treści piosenek. Proponuję abyś utorzyła tutaj, na naszym forum taki pokoik, ze wskazaniem na kontynuację z komnaty autorstwa Leo. Być może Leo odwiedzi nas także, ma adres xcom i forum. Ciekawa jestem Twojej interpretacji piosenki Martina McBride'a.

Bardzo podobało mi się Twoje przełożenie przesłania drogi i życia Maxa na możliwość jej kontynuacji przez nas, bogatszych o jego doświadczenia...
Pozdrowienia :D

Posted: Tue Aug 12, 2003 2:49 pm
by Nan
Hm... No cóż, w takim razie idę zakładać... Chyba w "Roswell", bo nigdzie indziej mi nie pasuje... A interpretacja tej piosenki - hm, najpierw muszę gdzieś znaleźć jej tekst, bo jak dotąd tylko tego słuchałam...

Posted: Sat Sep 13, 2003 12:40 pm
by LEO
KOchani!!! SZANUJMY SIĘ :) Jesteśmy tu po to, by wymieniać opinie, nie ma się co obrażać, bo istnieje wolność słowa i myśli. Nie przypominajmy kibiców pewnych dyscyplin sportowych, którzy zamiast prawdziwego wsparcia demoluja stadiony i rzucają się na siebie na wzajem. Tu, na forum, to może przybrać postać słowną, ale przecież nie musi. Przez szacunek do zdań innych okazujmy klasę którą reprezentują fani serialu, który w końcu nas tu zjednoczył, zebrał po to by połączyć jeszcze bardziej a nie po to, by poróżnić. Lubimy inne pary, innych bohaterów, inne utwopry i inne momenty. I dlatego warto o tym mówić. Różnorodność poglądów jest naszym największym bogactwem pod waryunkiem, że potrafimy ją docenić. ja czekam na każde zdanie na temat serialu, bo uczę się wtedy o nim ciągle coś nowego. Każdą sytację czy postać wzbogacam. Nie kłóćmy się w negatywnym sensie tego słowa. PROSZĘ!

Co do Maxa. Ela pięknie to opisała. ELU - po raz kolejny chylę czoła. Dla mnie serial i właśnie Max jest dokłądnie taki, jak powinien być. Bohater - bo przecież między innymi o nim jest film, istota inna a jednocześnie taka, jak miliony ludzi na Ziemi.
NIE JEST IDEALNY. Ani fizycznie, ani mentalnie. Popełnia błędy, gada głupoty, nie wie co i kiedy powinien zrobić. Za to go szanuję. BO JEST TAKI JAK KAŻDY. To, że stara się kontrolować bardziej niż inni to cecha charakteru mu przewodząca przez całe życie, ale za wszystko płaci się cenę. Każdy bohater jest normalny. Moglibyśmy spotkać go/ją wśród naszych znajomych. I my bywamy zagubieni, gryziemy się w język, że coś palnęliśmy. Dlatego właśnie tak sobie ten serial cenię. bardzo.