Page 1 of 4

Pechowa Issy?

Posted: Thu Sep 11, 2003 3:41 pm
by _liz
Isabel Evans to jedna z moich ulubionych bohaterek Roswell. Na pozór uśmiechnięta, radosna nastolatka, ale przecież nie do końca tak było... Przez prawie całe życie musiała ukrywać przed swoimi ziemskimi rodzicami, kim naprawde jest. Jej bliscy wciąz cierpieli. Alex zginął, Grant również. Kivar w poprzendim życiu wymordował całą jej rodzinę. Musiała zostawić Jessego... Czy to tylko przypadki? Pech? A moze nad Issy ciązyło jakieś fatum? Jak sadzicie? :?:

Posted: Thu Sep 11, 2003 4:31 pm
by piter
nie wierze w przeznaczenie... to glupota... sami tworzymy wlasna przyszlosc - zalezy ona od naszych wyborow. a kazdy ma wybor. w kazdej sekundzie swojego zycia. nie ma czegos takiego jak szczescie, czy pech. to sa tylko wymowki, jakie czlowiek wymysla, zeby miec na kogo zrzucic wine za wlasne niedopatrzenia. nikt nie powie: "alez glupi jestem, ze nie wzialem parasola!". kazdy mowi : "cholerny deszcz! juz nie mial sie kiedy rozpadac!!". nasze zycie jest efektem naszych decyzji. koniec.

ps: I NIECH MI NIKT NIE MOWI, ZE MUSIALA ZOSTAWIC JESSEGO!!! ZROBILA TAK, ZEBY ZAKONCZENIE BYLO BARDZIEJ LZAWE!!! TO WSZYSTKO!!

Posted: Thu Sep 11, 2003 4:37 pm
by _liz
Każdy ma prawo do własnego zdania... Jesli ktoś wierzy w coś takiego jak przeznaczenie to jego sprawa. Tu zajmujemy się sprawa Isabel!

Według mnie coś takiego jak przeznaczenie też nie istnieje. Issy miała pecha i to nie była jej wina, wszystko sieobracało przeciwko niej.

Posted: Thu Sep 11, 2003 4:37 pm
by Luca
Liz:*:*:*:*:*:* Milootko Cie tu widziec:*

A co do temaciku- wydaje mi sie, ze nawet jak miala tego pecha to nie bylo to zamierzone przez tworcow... innymi slowy- przypadek;
Chociaz rzeczywiscie dziewczyna wyjatkowego pecha miala:/

Posted: Thu Sep 11, 2003 4:40 pm
by piter
a co ja niby robie... wlasnie o niej mowie... fatum =(mniej wiecej) przeznaczenie... czy nie o to pytalas?

Posted: Thu Sep 11, 2003 6:19 pm
by Asia
to ja sie wypowiem.
moim zdaniem przypadki nie istnieja, przeznaczenie natomiast - tak. nawet jak bedziemy dokonywac wyborow, to przeciez to jest itak gdzies tam zapisane.
przypuscmy kumple zaprosili mnie gdzies. mam do wyboru - isc czy nie isc. wybieram np. ze ide - a tam u góry jest wiadomo od poczatku ze pojde.
jakos blizej tego wytlumaczyc nie umiem, ale tak ja to widze

Posted: Thu Sep 11, 2003 6:28 pm
by piter
ale to nie jest to co ja okreslam przez przeznaczenie. dla mnie przeznaczenie to jest taka instytucja, ktora sprawia, ze nawet jezeli wiesz ze za tydzien zginiesz, wiesz w jaki sposob, o ktorej godzinie (wiesz wszystko), i tak umierasz - chocbys nie wiem co robila.
ale to, ze gdzies jest to zapisane, uwazam za prawde.

Posted: Thu Sep 11, 2003 7:42 pm
by iryda
Uwazam, że Isabel miała poprosty pecha, biedna. Moze i coś było zapisane w gwiazdach, ale chyba aż tyle nieszcześć to przesada. Przeznaczenie nie mogło jej dac takich ilości smutków. To chyba poprostu były przypadki, zwykły pech.

Posted: Thu Sep 11, 2003 9:58 pm
by Kwiat_W
Mysle, ze Is zostawila Jessiego bo zadlugo przebywala z Maxem i w koncu udzielila sie jej jego... sklonnosc do podejmowania glupich decyzji. :x

Uwazam, ze to o czym mowi Piter i tzw. przeznaczenie to jest to samo, tylko inaczej nazwane.

Posted: Fri Sep 12, 2003 9:37 pm
by Hotori
A ja myslę, ze te jej nieszczęścia były jej przeznaczone. Najpierw Grant, potem Alex...i Jesse. Wiem, że bardzo dramatyczne były dla mnie takie momenty, kiedy Izzy żegnała swoje miłości :
kiedy Grant umierał, a z serca wyszły mu kryształy i Isabell powiedziała nad jego ciałem : '' Zostanę tu z toba, żebyś nie czył się samotny''. Było w tym cos więcej niż pożegnanie. To było wyznanie. Ona sama czuła się samotna i przez te słowa to wyraziła, a przez tę chwilę stała się już kompletnie samotna sercem. A potem scena z Alexem , kiedy w snie się żegnają :
Isabel : kocham cię
Alex : Oboje chyba wiemy, że ja ciebie też kochałem...a potem ten taniec na cmentarzu...mi aż się serce kraje, kiedy to sobie przypoimniam, nie pomijając już Graduation i wzruszającego pożegnania z Jessym.

Posted: Fri Sep 12, 2003 10:29 pm
by Asia
Piter, wczesniej sie nie dogadalismy, ale w twoim ostatnim poscie opiujesz dokladnie to o co mi chodzi. tylko wtedy nie umialam tego jakos ujac w slowa. to co ty napisales - tez to tak odbieram

Hotori - mnie tez bardzo wzruszyl moment pozegania z Jessiem - "moze w następnym wcieleniu". Uhh, to bylo piekne

Posted: Sat Sep 13, 2003 1:20 pm
by Hotori
tak to było wzruszjące...ale nie rozumiem dlaczego twórcy tak męczyli Izzy..

Posted: Sat Sep 13, 2003 8:29 pm
by Asia
dla rozbieżnosci charakterów. w sumie zauwazyliscie, ze wszyscy tam cierpieli z milosci?? Isabel jednak najbardziej, bo ona tracila swe miłości na zawsze. troche dramatyzmu musialo byc. Mikey cierpiał z powodu ojczyma, Max miał wlasne wewnetrzne problemy (jak kazdy w sumie), a Isabel moze zostala wyznaczona ta najgorsza rola. ale czym byłby Roswell bez cierpienia?

Posted: Mon Sep 15, 2003 9:06 pm
by LEO
IZZ to postać, która faktycznie ma pecha. Pierwsza wizyta u psychologa - wtedy Topolsky. Niby chce być modelką, a marzy o rodzinie. Bo tego jednego tak naprawdę nie mogła mieć. Ani w poprzednim życiu, ani w obecnym. Ukrywanie tajemnic przed rodzicami to niepełna akceptacja. Zawsze istnieje możliwość, że mogliby ją odtrącić, a wtedy zostałaby sama. Max nie byłby w stanie zastąpić jej rodziców. Los zawsze działa na przekór. Chcemy coś - to akurat tego nie dostaniemy. Kanwa wszystkich perypetii najsłynniejszych par w historii kina, sztuki, literatury. Romeo i Julia byli męczennikami? Chyba to nie tak. Po prostu ich miłość nie mogła sie spełnić. Nieśmiertelność w zamian za rozłąkę? Kiepska wymiana :)
Alex i Izz. Izz i Jesse. ALE. KYLE I IZZ... powiedzcie, czy nie odnieśliście wrażenia, że on pojechał z nimi dla niej?

Posted: Tue Sep 16, 2003 5:59 pm
by Asia
trafna uwaga Leośku, ale sądze ze nie. Kochal ich wszystkich, nawet Michaela (pamietacie to cudne zdanie ktore wyplynelo z jego ust w HDAMYK)

Posted: Tue Sep 16, 2003 8:08 pm
by natalii
Mnie się jednak wydaje że on faktycznie pojechał z nimi dla Isabell:)

Posted: Tue Sep 16, 2003 11:42 pm
by LEO
ASIU :) - to cudne zdanie, które wyszło z jego ust... zgadza się... oni są rodziną. Najbardziej podobało mi się, gdy stwierdził,że gdy zacznie sięmzzmieniać chcce być blisko SWEGO gatunku :) Płakałam ze śmiechu. Ale przypomnijcie sobie odcinek noworoczny... odcinek, w którym Izz umierała... tak chyba nie wygląda zwykłą przyjaźń...
Ale skoro IZZ ma pecha, to czy ośmieli się go zauważyć? Kolejny nieszczęśliwy Związek? Same "mieszanki"??? (To określenie nie ma zabarwienia rasistowskiego - to tak na wypadek, gdyby kosmici czytali... albo Kwiat_W - kwiatku, nie obraź się :) )

Posted: Wed Sep 17, 2003 6:11 pm
by Asia
ale nawet gdyby Kyle kochal Is nie jako przyajciołke, tylko kobiete, to ta raczej neibyla by z nim przez wzglad na Jessiego. Kyle to tylko przyjaciel

Posted: Wed Sep 17, 2003 6:32 pm
by natalii
Faktycznie Is kochała Jessiego a Kyla traktowała raczej jak kumpla, mimo że on ją kochał ale ona przecież o tym nie wiedziała :(

Posted: Wed Sep 17, 2003 8:40 pm
by LEO
Tak czasami myślę, że Roswell dzięki "kosmicznym" elementom unika losu np. Beverly Hills... - nie obrażając fanów tamtego serialu. Przyjaciele zaczynają szukać związków we własnym gronie, ponieważ pragną czuć się bezpiecznie, a tak czują się tylko z kimś, kto już został "sprawdzony' przez okoliczności. Przecież Izz była początkowo (Antar) z Michaelem. Max z Liz, Michael z MArią, ja obstawiałam Alexa, potem Kyle'a :) Ale ona zawsze szukała poza tym gronem. Chciała sie oderwać, poczuć normalna. Zostać zauważona jako normalna kobieta - nie odmieniec. Tak bardzo tego potrzebowała. Max potrzebował powiedzieć wszystko. Izz... z początku potrzebowała kogoś, kto nie wiedział nic. Jednak gdy potrzebowała powiedzieć prawdę wkraczało fatum. Przeznaczenie. Dżos. Los. Boska ręka? ...