Ryzyk fizyk.Magea wrote:hmm ... a jeśli któreś z małóżonków nie jest w stanie zaadoptować dziecka .... (np. boi się że nie będzie w stanie go pokochachać itp ...) co w taki wypadku ??
Depresja
Moderator: {o}
hmm .. ale to jest jej własne dziecko. Dziecko matki i ojca. A nie obce z domu dziecka które się zna tylko z odwiedzin to chyba jest różnica .. chyba trochę zboczyliśmy z tematu ...inti wrote:Równie dobrze matka w ciąży może się zastanawiać, czy będzie kochac to dziecko co się jej urodzi czy raczej nie.
Nie martw się, nic nie zboczyliśmy;).. Po prostu uważam i myślę, że każde dziecko jest tylko dzieckiem i nie ma znaczenia czy jest to nasze czy cudze, a jeśli się adoptuje to już i tak staje się nasze. Zresztą zapytaj którąś z takich matek czy mniej kocha jakieś adoptowane dziecko od prawdziwego.. i mogę sią założyć, że 99,999999 % powie, że nie widzi żadnej różnicy w swych odczuciach i na pewno nie tylko ze względu na to, że tak wypade ale po prostu jak się na stałe zajmuje takim dzieckim zwłaszcza od najmłodszych lat to w końcu ta myśl zupełnie przestaje istnieć. Niektóre dzieci nawet nie maja tej swiadomosci i są szczęśliwe a rodzice nie mówią im tego dal ich może i własnego dobra. Nie wiem co jest lepsze.. ale adopcja zawsze jest dobra dla obydwu stron. Mam kuzynke, która jest adoptowana i rodzice naprawde ją niemalże wilbią bo jest ich jedynym dzieckiem, tyle że adoptowanym ale to jest ich dziecko i co najciekawsze.. nie wiele osób w rodzinie wiedziało o tym fakcie, a ja się dowiedziałem zupełnie nie dawno i to wyszło od niej samej, akurat rodzice wychowywali ją z tą świadomością.
hmmm ... W pewnym sensie mam podobne zdanie ... tylko we wcześniejszych postach chodziło mi o tę lęk który zawsze pewnie się pojawia przy adopcji dziecka ... Czy będe w stanie je pokochac jak swoje ? Czy dam radę ?? itp ..
A tak nawiasem do tej świadomości, że dziecko wie, że jest adoptowane to chyba wolałbym wiedzieć a nie przypadkiem znaleź gdzieś w domu papiery adopcyjne czy coś takiego ... ale z drugiej strony życie w nieśiadomości też jest czasami +. Bo przecież kiedy dziecko wie że jest adoptowane i wie że to nie są jego prawdzii rodzice to pojawia się problem tych własnie prawdziwych rodziców. Kim byli? Dlaczego mnie zostawili ?? itd .. a to może i napewno jest bolesne ...
A tak nawiasem do tej świadomości, że dziecko wie, że jest adoptowane to chyba wolałbym wiedzieć a nie przypadkiem znaleź gdzieś w domu papiery adopcyjne czy coś takiego ... ale z drugiej strony życie w nieśiadomości też jest czasami +. Bo przecież kiedy dziecko wie że jest adoptowane i wie że to nie są jego prawdzii rodzice to pojawia się problem tych własnie prawdziwych rodziców. Kim byli? Dlaczego mnie zostawili ?? itd .. a to może i napewno jest bolesne ...
W związku z tematem adopcji polecam książkę Katarzyny Kotowskiej "Wieża z klocków".
Cieniutka książeczka, ale warta przeczytania... Autorka nie mogła mieć dziecka... Biologicznego...
Cieniutka książeczka, ale warta przeczytania... Autorka nie mogła mieć dziecka... Biologicznego...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
ja przechodzilam depresje w zeszlym roku....glownym powodem byla smierc mojej mamy, ale doszly do tego problemy w szkole, problemy z porozumieniem sie z ojcem i wiele innych malych problemow z ktorymi nie potrafilam sobie dac rady...
zaczelam sie izolowac od znajomych, przestalam jest, plakalam po nocach, przychodzilam do szkoly i udawalam ze nie istnieje... mnie na szczescie pomogli przyjaciele
zaczelam sie izolowac od znajomych, przestalam jest, plakalam po nocach, przychodzilam do szkoly i udawalam ze nie istnieje... mnie na szczescie pomogli przyjaciele
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 9 guests