Page 2 of 2

Posted: Fri Jun 18, 2004 7:20 pm
by lyson666
Ja przez ostatnie 3 lata byłem na wielu pogrzebach kumpli z parafii i nie tylko i wątpię żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali bo jeżeli istnieje niebo i piekło to większość moich kumpli trafi w to mniej przyjemne miejsce a ja razem z nimi szkoda będzie tylko tych którzy są w niebie :).Z osób najbliższych to pochowałem juz dziadków i kilku kuzynów zupełnie inaczej boli strata przyjaciela a inaczej członka nabliższej rodziny.

Posted: Sat Aug 07, 2004 4:11 pm
by Smerfeta
No to pora się wziąść do roboty lysonku. Lepiej późno niż wcale. Może spełnisz jeszcze pare dobrych uczynków, więc weź się w garść i zacznij pomagać innym...
A co do tematu, to ja naszczęście nieprzeżyłam w moim pięknym życiu, żeby ktoś z moich kumpli zginął tak więc niewiem jak to jest z tymi pogrzebami przyjaciół... ale zato wiem jak czuje się człowiek kiedy zmarł członek jego rodziny, ponieważ najpierw zginął mój dziadek ze strony mamy, przy pogrzebie naprawdę chciało mi się płakac ale cóż i tak bym nikomu tym niepomogła... Potem zmarła żona mojego chrzestnago (niestety rodzice niechcieli mnie póścić na jej pogrzeb) też chciało mi się płakć potym jak się dowiedziałam, że ona nieżyje...
Wcześniej jednak zmarł mój dziadek ze strony taty ale co było dziwne chyba 2 dni przed tym wspaniałym dniem kiedy to wyszłam na świat... Babcia pewnie zbyt się niecieszyła na wieść o nowym członku rodziny, no ale cóż-przecież to nie moja wina, że akurat wtedy się urodziłam!

Posted: Tue Dec 07, 2004 11:59 pm
by Justynka
21 maja 2004 roku zginął mój przyjaciel Marcin... Chłopak mojej przyjaciółki, koleżanki z ławki... zginął w wypadku samochodowym... na prostej drodze... 2 km od domu...

tak naprawdę nigdy do mnie to nie dojdzie.. nigdy nei uwierze że Marcina już nie ma. On cały czas jest we mnie.. w moim sercu..

Posted: Sat Dec 11, 2004 10:34 pm
by caroleen
Jedyną stratą do tej pory w mojej najbliższej rodzinie byłą śmierć dziadka kilka lat temu. Bolało. Zmarł na raka, w momencie, kiedy wydawało się, ze wszystko już będzie dobrze. To była moja tragedia.
Rok temu zupełnie niespodziewanie zmarł ojciec mojego kolegi. Nawet go nie znałam, ale patrząc na stojącą nad grobem rodzinę nie mogłam się pozbierać. Żona, dwóch synów (23 i 17 lat). I ich rozpacz. Najbardziej męczyło mnie to, że nie wiedziałam nawet co, mogę im powiedzieć - wszystko wydawało się zbyt trywialne. Ciekawe, czy są na świecie słowa, które w takiej sytuacji byłyby odpowiednie. Może kiedys uda mi się je znaleźć, aby następnym razem móc choć trochę ulżyć tym, którzy pozostali.

Posted: Wed Mar 23, 2005 12:57 am
by GhoST
Smierc to ostatnio proba. W zyciu stracilem dwoch dziadkow, jeden z nich byl dla mnie kims waznym. Mialem wtedy 11 lat i ludzie opowiadali jak szedlem sam zdala od nich z glowa spuszczona w dol. Strata bliskiej osoby to niwatpliwie wielki bol, ale jego zycie i rzeczy, ktore go spotykaja potrafia bolec jeszcze bardziej. Ja czuje ten bol teraz, kiedy jestem przy niej, kiedy ja dotykam i patrze jej w oczy czuje go bardziej... Nienawidze tego. Kiedys bylem na pogrzebie Mamy mojego dobrego znajomego, kiedy go zobaczylem, spojrzalem mu w oczy uswiadomilem sobie, ze ktoregos dnia ja bede stal w jego miejscu. Smierc jest nieunikniona, trzeba nauczyc sie z nia zyc, przestac sie jej bac i byc na nia gotowym. Smierc budzi w nas kolejne uczucia.

Posted: Thu Jun 23, 2005 10:46 pm
by Justynka
dzisiaj byłam na pogrzebie mojej koleżanki...

Magda miała 22 lata i całe życie przed sobą...

najbardziej boli gdy odchodzą tacy młodzi :(

Posted: Fri Jun 24, 2005 12:52 am
by caroleen
Wstyd sie może przyznać, ale ja na ogól w takich momentach myślę o tych, co pozostali. Ten, który odszedł, jest już w lepszym świecie. To ci, którzy zostali muszą zmierzyć się z rzeczywistością. Z tym, co ich czeka. Bólem, wspomnieniami, dalszym życiem. Zawsze mam nadzieję, że osoba, która umiera otacza swoich bliskich opieką.
Justynko, wiem jak to boli - dwa moje ostatnie pogrzeby to byli ludzie w moim wieku. :cry:

"Śmierć jest błogosławieństwem dla tych, którzy odchodzą, a przekleństwem dla tych, którzy zostają". To mój tata.....

Re: Śpieszmy się ...

Posted: Tue Nov 27, 2007 8:35 pm
by LEO
płakałam na wielu pogrzebach. płacz był dla zmarłych, dla ich bliskich. dla mnie. raz mi ściskano ręce, raz ja starałam sie powiedzieć coś tym, którzy postali, coś co by miało sens. jutro idę na kolejny pogrzeb. ...

było ich o wiele więcej niż wesel, niż ślubów...

pewnych rzeczy nie da sie zrozumieć od razu, pewne słowa muszą być wypowiedziane, czasami nie można po prostu płakać.

pozostaje czas, by zrozumieć dlaczego.

czasami nie znajdzie sie na to pytanie żadnej odpowiedzi.

czasami odpowiedz nie jest zadawalająca.

a życie czasami nie jest sprawiedliwe.