Kompleks Polski jako Narodu Wybranego
Hm, jeśli chodzi o Gombrowicza, to nie zamierzam o nim pisać, tylko o tym określeniu. Polacy niestety naprawdę podchodzą do siebie jak do najwspanialszego cudu świata i co z tego wynika, wystarczy rozejrzeć się wokół. Wiem, ze generalizuję, ale zbyt często mnie razi egocentryzm wielu ludzi (także w polityce), brak samokrytyki i kilku innych pożytecznych cech charakteru, które być może sprawiłyby, iż ludzie w końcu nauczyliby się dostrzegać to, co się liczy naprawdę, co mogą zmienić, zamiast szukać winy u kogoś innego i jeszcze głośno o tym mówić.
Spotkałam się z opinią, iż piszący polskie hip-hipoowe teksty również tak robią. Takie przekonanie wyziera również z wielu postów, które przed chwilą dopiero przeczytałam i nie mogę sobie darować, iż dopiero teraz dostrzegłam ten temat. W niejednym momencie miałam ochotę wylać wiadro lodowatej wody i to nie tylko na Xandera jako głównego krytyka.
Po pierwsze - wady, które zarzucasz twórcom hip-hopu można by znaleźć chyba w niemal każdym rodzaju muzyki. No, może specyfikacją co niektórych "patosowych" tekstów, ale o tym później.
Przez dłuższy czas nie miałam ulubionego rodzaju muzyki. Wielu kawałków nie znosiłam tak, iż mogłam po prostu wyłączyć telewizro, radio, komputer (ku ogromnej złości siostry/mamy/inncyh osób aktualnie słuchających tego). Uważałam je za śmieszne, głupie, trącące właśnie lukrowanym patosem i "przemawiające do młodej publiki". Niektóre raziły mnie tekstem typu "Billy, chodź do łóżka" (pamięta ktoś jeszcze tę piosenkę? - swojego czasu bardzo popularny wakacyjny utwór...), innych nie znosiłam z naprawdę rozmaitych powodów.
Zdarzało mi się okazywać to w irytujący sposób.... dopóki nie oduczyła mnie tego koleżanka z pokoju w internacie, Marzena. Mieszkałyśmy przez dwa lata we czwórkę. Po tygodniu znałyśmy się aż za dobrze. Marzena i jej kuzynka-koleżanka (również lokatorka tegoż pokoju) miały zwyczaj słuchania wieczorem muzyki, radio... czegokolwiek, by grało cicho muzykę. Inaczej miały problemy z zaśnięciem (to był straszny nawyk, po latach tego nawyku one naprawdę nie były w stanie zasnąć normalnie bez muzyki). Na mnie działao to irytująco/wpieniająco. Nie wiem, czy miałam wrażliwszy słuch, czy byłam przyzwyczajona do ciszy czy po prostu nerwowa. Ale to było przyczyną naprawdę wielu awantur i kłótni. W dodatku zaczęłam nienawidzić Gabriela Fleszara (nie pamiętam dokładnie nazwiska tego wykonawcy, mogłam pomylić...), Radio Reja i inne.
Przeszło mi, jak się przeniosłam. Ostatecznie jak w trzeciej klasie wyniosłam sie do innego pokoju. Potem moja współokatorka (już nowa) miała zwyczaj w ciągu dnia słuchać Radio Maryja. Dopiero zrozumiałam, jak można nienawidzieć pewnego rodzaju muzyki, audycji, tekstów. Miałam podobne zarzuty jak Xander wobec polskiego hip-hopu. Nie rozumiałam, jak ona może słuchać czegoś tak ogłupiającego, otępiającego, odbierającego człowiekowi rozum i pozbawiającego człowieka własnych sądów. Ona z kolei patrzyła na mnie z politowaniem i mówiła, że skoro nie znam, nie jestem w stanie ocenić i docenić wartości (pomijam tu wątki czy ktoś jest religijny) tego, co słucha. Może. Ale mimo wszystko zetknęłam się z pewną dawką, pewną próbką i na jej podstawie wyciągnęłam wnioski (w moim przypadku bardzo negatywne).
Podobnie zrobił Xander. Czegoś posłuchał i wyciagnął wnioski, również hm, bardzo negatywne. Nie można zmienić Twoich wartości. Uważasz, że patos jest zły? Hm, co powiesz na tekst naszego Hymnu Narodowego? W momencie, kiedy powstawał, mówił o codzienności polskich emigrantów, którzy w nadziei na jakąś przyszłość, na przywrócenie kraju, wstepowali do wojska. To była tamta codzienność. Tak jak nasze "blokowiska".
Może nie zdajesz sobie sprawy, ale niechęć/pogarda jaką okazujesz wobec blokowych tekstów o wyższych uczuciach, nieco mnie dziwi. Co wobec tego ma przemówić do takich ludzi? Obietnice polityków? Kolejne zamrożenie rent i emerytur, które często są jedynym źródłem utrzymania całych wielopokoleniowych rodzin? Może nie całe takie społeczności słuchają hip-hopu (a właściwie - o dziwo dla ciebie, bo uważasz, iż dla takich ludzi jest skierowana ta muzyka - niewielka ich część), a wynika to po prostu z pewnej niedostępności tej muzyki. Hip-hop do niedawna mało kiedy trafiał do wytwórni płytowych, mało kiedy słyszałeś to w radio, oglądałeś teledyski w telewizji. A właśnie te dwa ostatnie źródła zajmują ogromny "rynek blokowisk". Plus piractwo.
Moda na hip-hop. Zgadzam się z tym, iż ostatnio muzyka hip-hopowa w polskim wydaniu, czy tudzież pseudo-hip-hopowa, granice rodzajów są często rozmyte, jest modna, czy też bardzo modna. Tak jak swego czasu neo-folklor (np.Brathanki). Ostatnio np. Jak zapomnieć słyszę bardzo często w radio (wczoraj, jak w ciągu 15 minut odbywałam spacerek ze stancji na mój wydział ze słuchawkami w uszach, dwukrotnie na różnych stacjach słyszałam Jak zapomnieć... kiedy wracałam, słyszałam Suczki...). Niech ktoś teraz zaprzeczy, że te klimaty nie są ostatnio modne...
Hip-Hop jest muzyką, wtedy i tylko wtedy, gdy służy jako narzędzie do przekazywania pewnych treści
Tak? A jak to się ma do wypowiedzi o disco polo, które służy rozrywce? Dlaczego odmawiasz tego prawa hip-hopowi, generalizując, iż służy tylko do ogłupiania, dołowania, sprzyjania buntowi młodzieży?
Ciekawe, czy do tej kategori zaliczyłbyś i mnie? Nieco ponad tydzień temu skończyłam 22 lata i według statystyk i prawa polskiego uważa mnie się za osobę dorosłą, która teoretycznie powinna mieć młodzieńczy bunt za sobą.
Hm, nie wiem, czy to, czego słucham panowanie/panie krytycy uznaliby za hip-hop (DKA,Liber,JedenOsiemL, by przytoczyć najbardziej znanych wykonawców, chociaż teraz akurat na winampie podświetlona jest poczciwa stara Lambada w wykonaniu Kaomy), a jednak słucham tego od kilku miesięcy... i się nigdy nie nudzę ani nie czuję, że przynależę do wielkiej psołęczności buntujących się przeciwko wszelkiemu złu. Marzenia, 51 Stan, Zapomnij o tym, słuchałam nieraz, hm, nie powiem, na okrągło przez cały dzień. I wcale jakoś nie popadam w totalnego doła, jak to u nas źle (posłuchajcie 51 Stanu - rzeczywiście mówi o tym, jak u nas jest źle...). Tekstem Zapomnij o tym mogłabym opisać niejedno, co się widzi na co dzień i wcale nie uważam, że to ocieka patosem. Wręcz przeciwnie. Przynajmniej wiem, że ktoś kto przeszedł obok wcale nie spuścił spojrzenia w dół i nie zamknął się obojętny w swoich czterech ścianach.
Kiedy słucham
tego, co słucham... piszę. Odreagowuję. Marzę. Śmieję się. Uczę się. Jeśli uważasz, że tę muzykę tworzą i słuchają ludzie "przegrani, nie mający żadnych perpektyw, zidiociali, podatni na hasła rzucane masom" (takie wrażnie odniosłam czytając twoje wypowiedzi), przyjrzyj się im nieco uważniej. Może niejedno cię zaskoczy... a może utwierdzi w przekonaniach. Zależy w którą stronę spojrzysz.
Ale w Polsce najpopularniejszy jest właśnie nurt uliczny, a nie powiesz mi chyba że wszyscy fani tego gatunku naprawde mają powody do tego żeby naskakiwać na policję i narzekać na złe warunki życiowe.
Mój kontakt z policją ograniczył się do tego ostatniego akapitu "buntu młodzieży", kiedy to mojej mamie w szkole, gdzie pracuje (70 dzieci, przedszkole, sama podstawówka bez gimnazjum), po prostu bezwstydnie, w biały dzień ktos wszedł do kancelarii i ukradł jej prywatne i służbowe pieniądze razem z wszelkimi dokumentami, jakie były w portfelu. Innej nauczycielce ukradziono płaszcz. Miesiąc później kradzież się powtórzyła, tym razem - aby było śmieszniej - ukradziono wiekszą sumę. To, jak zareagowała policja, należałobvy wysłać do Śmiechu warte. Teoretycznie dzieci, których uczy moja mama są właśnie w wieku tej dziesięciolatki, której rodzice pozwalają słuchać hip-hopu (czy oni w ogóle wiedzą, co ich dziecko słucha?). Wierzcie mi, nie słuchają. Ale i tak mnożą się problemy.
Zastanawia mnie natomiast inna rzecz. Ludzie, którzy tyle słuchają muzyki, której głównym składnikiem jest rytm, powinni mieć rozwiniętą rytmikę. I te rozwinięte rytmicznie istoty mają potem wielki problem, żeby uchwycić rytm poloneza na próbach przed studniówką...
Ja skończyłam ognisko muzyczne, z rytmiki miałam znakomite oceny i wyobraź sobie, że z polonezem miałam ogromne kłopoty. To raczej efekt psychicznego podejścia do tańczenia poloneza na studniówce. Większość moich kolegów i koleżanek uważała tańczenie poloneza za "wielki obciach".