Page 7 of 7

Posted: Tue Jan 27, 2004 7:20 pm
by LEO
LIZZIE_MAXIA... jak mogłaś zapomnieć nam przypomnieć o tym koncercie :shock: I to na jedynce :!:

Jak mogłam sama nie wyczytać tego :shock: :!: (ps. mogłam nie wyczytać, bo jak własnie sprawdziłam koncertu w moim rozkładzie dnia w tv na wczoraj po prostu nie ma :) )

... ta... ;)

Posted: Tue Jan 27, 2004 7:59 pm
by lizzy_maxia
LEO, tak mi wstyd :oops: Do tej pory nie mogę sobie wybaczyć... :wink: Ale na serio - w moim programi też konceru nie było i natrafiłam na niego - jak już wspominałam - przypadkiem. Potem posprawdzałam jeszcze w dwóch innych programach, m.in. właśnie w Gazecie Telewizyjnej, i znalazłam tam ową recenzję występu Dido. Zamieściłam ją, bo wydała mi się bardzo ciekawa.
A przecież ta trzydziestoparoletnia Brytyjka nie ma ani wyjątkowego głosu, ani porażającej osobowości.
pisze pan Sankowski.
Co Wy o tym sądzicie? Czy Dido rzeczywiście nie ma "wyjątkowego głosu, ani porażającej osobowości"? Jesli mam być szczera, to faktycznie - niektóre piosenki, które śpiewa na żywo, niezbyt jej wychodzą, ale to moje zdanie. Mimo wszystko bardzo cenię ją za te występy live, bo w dzisiejszych czasach muzyki z playbacku, żeby "wygodniej było i żeby się nie przemęczać", mało który artysta decyduje się na coś takiego. Ekhm...powtarzam sie chyba... :? O wiele lepiej się jej słucha w teledyskach, z tymże wiadomo, że w teledyskach wszystko "da się zrobić".

Posted: Fri Oct 08, 2004 1:10 pm
by ADkA
Ups! Wylogowało mnie! Proszę o skasowanie poprzedniego posta. :oops:

Tak sobie teraz czytam i cóż... Pamiętam ten koncert, przypadkiem na niego natrafiłam i rzeczywiscie Dido nie ma tak zachwycającego wokalu 'na żywo". Ale tez trzeba przyznać, iż jej piosenki nie są łatwe do śpiewania. Jednakże gdy odsłuchuje sobie jej płytki (a robie to bardzo często ) to i tak jestem zachwycona.
Właśnie! O "White flag" już było powiedziane, ale co sądzicie o piosence "Who Makes You Feel"? Ta piosenka przyprawia mnie o dreszcze! Głos Dido + świetna stonowana muzyka! Idealnie! Perełka! Jak dla mnie to WMYF mogę porównać do "Here with me" z pierwszego albumu. Ale to tylko moje zdanie!
A jeżeli chodzi o piosenkę o Paryżu - gdy jej słucham, mam przed oczami Roswell i Liz w kafejce. Taa... :roll: :wink:

Posted: Sat Oct 09, 2004 8:57 am
by LEO
Dido jak dla mnie ma wyjątkowy głos. Podziwiam ludz, którzy od razu potrafia wychwycić talent wokalny. To nie je latwe. Jednak prawda jest taka, ze koncert a studio nagraniowe to ziemia i księżyc. Pamiętam Enya'ę jak występowala na Oskarach, była nominowana za Władcę Piercienia. Kompletne nieporozumienie. Byla chyba potwornie zestresowana, bo ledwie wydobywała z siebie głos, ktyóry w dodatku drżał i byłledwo słyszalny.

Są "estradowe rekiny" i muzycy preferujacy pracę w odosobneiniu, nie w światłach ramp. Może Dido jest właśnie jedną z nich?

Posted: Wed Oct 13, 2004 12:21 pm
by ADkA
Dido, jest na pewno jedną z tych gwiazd, którym śpiewanie na żywo nie najlepiej wychodzi. Ona ma specyficzny głos, który chyba jedynie w studiu nagraniowym nabiera tego czystego brzmienia, wprost powala na kolana. Ale coż, kontakt z publicznością jest dla każdego artysty bardzo ważny i chcąc nie chcąć musi wykonać coś na żywo. Fakt, mozna to zrobić z playbacku, ale to jest trochę nieuczciwe dla tych którzy przyszli usłyszec konkretnego artystę. :? I chwała jej za to, że tego typu "występów" nie prowadzi!

I jeszcze w tej kwestii - to chyba najlepsze koncerty dają w takim wypadku muzycy rockowi! Tam to się dzieje! Minimalna różnica między płytą a występem! Prawie niewyczuwalna! Taa...

Posted: Sat Oct 16, 2004 10:40 am
by LEO
ja właśnie wolę widzieć różnicę między "na żywo" a płyta, inaczej mam wrażenie, że nikt się nie wysilił. Jeśli mam z kilkuset metrów patrzeć an artystę, którego i tyak w taki sposób dobrze nie zobaczę, to sama atmosfera może wydawać się... niewystarczająca. Dlatego uwielbiam koncerty, na których artyści coś zmieniają, dodają, bo wtedy wiesz, że nigdzie tak jak 'u nas' nie było.

nie wiem, czy ktoś pamięta, ale takiego wykonania piosenki Bryana Adamsa jak "if you wanna be bad you gotta be good' jakie było w naszym Sopocie nie było w żadnym mieście koncertowym tej trasy. To było piękne!

Posted: Sun Oct 17, 2004 5:17 pm
by luki
Kiedyś z Kazzy przez przypadek ściagnąłem koncertową wersję 2+2=5 zespołu Radiohead, i wykonanie mnie powaliło. Na początek słychać okrzyki tłumu, próby instrumentów, następnie parę pierwszych akordów a publiczność już wrzaskiem daje znak, że rozpoznała, który to utwór. A później... głos wokalisty, którego nie uszłyszymy na żadnej płycie, pełen zmęczenia i wielkiego wysiłku, ale przez to jakże niesamowicie głęboki. Po prostu słychać, że artysta przeżywa to, co śpiewa. Sterylne pod wieloma względami utwory ze studia nigdy nie dadzą nam takich wrażeń. Gdyby tyko jeszcze zachodni artyści częściej odwiedzali Polskę...

Posted: Tue Oct 19, 2004 11:37 am
by ADkA
Ale ja uwielbiam koncerty! Tylko chodzi mi o głos Dido, całkiem inny niż w studiu, śmiem twierdzić, że niezbyt ciekawy :oops: Ale i tak pozostaje dla mnie number one!
Gdyby tyko jeszcze zachodni artyści częściej odwiedzali Polskę...

... to byłby tu raj na ziemi! :wink:
Artyści się może i pojawiają, tylko, że są to w większości już baaaardzo duże gwiazdy, które dają tylko jeden koncert, a po drugie koszt takiego biletu... :? Tak, jak w jednym roku przyjedzie np. 5 wykonawców, których chciałabym zobaczyć, to i tak muszę wybrać jednego-dwóch, aby finansowo wyrobić... Hmm... Chyba narzekam... Niedobrze.
Ale i tak koncert na żywo jest dużym przeżyciem, ma się swojego idola na wyciągnięcie ręki, atmosfera, nieporównywalna z niczym innym (no, może jakiś kibic piłki nożnej i reprezentacji Polski ma inne zdanie :wink: ). Człowiek ma wrażenie, że go coś niesie przez tłum takich samych jak on fanów tego samego artysty. Cóż, fajnie! :wink:

Posted: Sun Oct 31, 2004 11:47 am
by LEO
ok... moze i przyjeżdżają, ale ja bardzo dziękuję za gwiazdy, które łaskawia nas odwiedzą i w studiu jedynki lecą z playback'u. trochę szacunku widzom się też należy.

wiem, ile to kosztuje, ale uważam ,że jak już coś robić, to porządnie.

Pamięam kiedyś wypoweidzi solistki z chórkku George'a Michaela. Powiedziała, że potreafi doprowadzić ludzi do łez ciągłymi powtórkami. Musi być idealnie,. Musi być perfekcyjnie. Albo tak jak jest na płycie, albo... inaczej, ale również perfekcyjnie...

sztuka dawnego zobowiazania względem publiki zamiera... to dobrze czy źle? Perfekcjonizm to zbytek i przeżytek, czy objaw szacunku?

Posted: Sun Oct 31, 2004 4:56 pm
by {o}
Przeżytek. Wielki zabytek.

Zastanawialiście się, dlaczego w Ostatnim samuraju właśnie samuraje musieli przegrać?

Posted: Sun Oct 31, 2004 5:44 pm
by piter
nie jestem pewien, ale niewykluczone, ze dlatego, ze wiekszosc ludzi jest wolniejsza w biegu od kuli z karabinu maszynowego... 8)

Posted: Mon Nov 01, 2004 9:40 pm
by inti
Wiedzieli, że nie mają na dłuższą metę szans - mieli zbyt silne tradycje, które bardzo kłóciły się z nowymi 'zachodnimi' regułami jakie przyjeła Japonia. Reszta to już chyba sprawa ich honoru... tak?

Posted: Mon Nov 01, 2004 11:00 pm
by {o}
Nie.

Posted: Mon Nov 01, 2004 11:03 pm
by inti
No to jak?

Posted: Tue Nov 02, 2004 11:28 am
by ADkA
Co do samurajów to nie wypowiadam się "na serio" , bo nie oglądałam. Tak sobie mogę powiedzieć, że odeszli, przegrali :roll: bo pewnie wszystko co stare, kiedyś musi przejsć do historii, wszystko przemija. Ale odkrywcze... :oops:
Co do koncertów, to pamiętam występ Whitney Houston w Opolu, Sopocie :roll: . Taka gwiazda! zaszczyciła biednych Polaczków swoją obecnością, w tym zimnym i niegościnnym kraju. Jak ją kiedyś lubiłam to od tamtego czasu STOP! Bez przesady. To co wtedy pokazała... :? Sam jej strój - dżinsy i sweterek i ten wyraz niezadowolenia na twarzy... Oki.Żeby nie było, że jej ubiór mi się nie podobał. Chodzi mi o całą jej postawę... I nie zauważyłam wtedy szacunku dla licznej widowni. Żadnego! A gdyby tak spojrzała dalej niż jej milionowy nosek...

Posted: Sun Nov 07, 2004 11:27 pm
by LEO
co stare musi odejść... to jest takie straszne... ostatni samuraj, ostatni Mohikanin... legendy, które tworzy historia... kiedyś powiedzą "był sobie człowiek"... najbardziej krwawe z ziemskich stworzeń. Zabijał dla przyjemności, nawet nie z głodu, rozmnażał się w sposób niekontrolowany (no, bierzmy pod uwagę całą ziemską społeczność :)), nienasycony, jadł to co mu szkodziło i w ogóle dążył do samozagłady. brakujące ogniwo pomiędzy małpą a aniołem, tylko że w drodze do anioła coś się totalnie namąciło i zamiast ewolucji powstało coś takiego jak małpa, tylko mniej owłosione i z ktrótszymi kończynami górnymi. Nauczyło się mówić... I tu chyba była największa porażka ewolucji, bo czasami zamiast się odzywać powinniśmy milczeć...

ale ewolucja czsami nas przerasta. Wymyslamy coś, co ma nam pomóc w walce z czasem i nieszczęściami, ale zamiast tego jest tylko przyczynkiem to kolejnych katastrof.

Samuraje czcili honor, zasady, posłuszeństwo... moda na nich minęła, ale wraca... wystarczy popatrzyć na kino. Dzielne hiroły prą do przodu wiedzione instynktem samozachowawczym w oparciu o własne zasady wydarte z lamusa ... To się zaczyna cenić, a właściwie to zaczyna powracać, staje się znowu modne... może jest nadzieja, że kiedyś zrozumiemy wagę wartości, które powracają, ponieważ w pewnym momencie następuje już przesyt tym, co nowe?

Posted: Mon Nov 08, 2004 12:46 am
by inti
Ciekawe jest to co napisałaś w pierwszej części tylko szkoda ,że więcej może być w tym prawdy niż czegoś innego.
A co do klęski Samurajów to nadal się zastanawiam, co {o} miał na myśli.

Posted: Tue Dec 07, 2004 12:26 am
by LEO
czasami śpiewamy "there will be no white flag upon my door" coraz cieńszym głosem, i jakby było to echo dźwięcznego tonu sprzed lat...