Muzyka a film - interpretacje utworów z Roswell
Moderator: LEO
Leo - ciężki mi dajesz orzech do zgryzienia... Ten tekst... Boże, zgubna siła marzeń... Brutalna konfrontacja tego wyśnionego i rzeczywistego świata... Czyli że co, nie należy zbytnio marzyć, nie należy próbować realizować marzeń...? Bo one mogą nas zniszczyć? Należy robić to, co trzeba, to, co każdy, bo inaczej doprowadzi nas to do zguby? Trzymać się swojego "środowiska", żyć własnym życiem, niestarać się nikogo udawać, nie starać się być takim, jak ktoś...?
"But, oh God,
Under the weight of life,
Things seem brighter on the other side.
No way... no way...no way...out... of here...
No way out of life."
Aż mnie to zastanawia... Jaśniej.,.. poza życiem... Od życia nie ma ucieczki... A teraz jeszcze dopasować do tego Roswell... No dobrze, nasuwa mi się skojarzenie z Maxem i Liz, rzecz jasna... Marzenia Liz o Maxie, o tym, jak to cudownie musi być z nim być... (ktoś zrozumiał to ostatnie...?) W gruncie rzeczy do III serii to oni oficjalnie razem byli bardzo krótko... A potem Liz usiłuje być idealna, na każde wezwanie... Do momentu, w którym uświadamia sobie, że dłużej tak nie potrafi... Biorą ślub i nadchodzi rzeczywistość - marzenia rozwiewają się jedno za drugim... Śmierć... Najpierw Liz, kilkanaście odcinków póĄniej Max... Oboje są po drugiej stronie, może nawet szczególnie Max.... Właśnie, Max. Był po drugiej stronie życia - "Things seem brighter on the other side" - wszystko było jasne... Uświadomił sobie, co tak naprawdę liczy się w jego życiu, kto... Zobaczył wszystkie plusy i minusy swojego życia... I dostał drugą szansę, którą stara się wykorzystać... Marzenie o odzyskaniu Zana, tfu, syna, Max nie wiedział, jak nazywa się jego syn... No więc to marzenie mogło doprowadzić go na skraj, i właściwie to zrobiło... Tylko że Max zatrzymał się, potraktował poważnie to ostrzeżenie... Gdyby tego nie zrobił... "No way, no way, no way.... out... of here..."
Ale to chyba nie jest to, o co ci chodziło...
"But, oh God,
Under the weight of life,
Things seem brighter on the other side.
No way... no way...no way...out... of here...
No way out of life."
Aż mnie to zastanawia... Jaśniej.,.. poza życiem... Od życia nie ma ucieczki... A teraz jeszcze dopasować do tego Roswell... No dobrze, nasuwa mi się skojarzenie z Maxem i Liz, rzecz jasna... Marzenia Liz o Maxie, o tym, jak to cudownie musi być z nim być... (ktoś zrozumiał to ostatnie...?) W gruncie rzeczy do III serii to oni oficjalnie razem byli bardzo krótko... A potem Liz usiłuje być idealna, na każde wezwanie... Do momentu, w którym uświadamia sobie, że dłużej tak nie potrafi... Biorą ślub i nadchodzi rzeczywistość - marzenia rozwiewają się jedno za drugim... Śmierć... Najpierw Liz, kilkanaście odcinków póĄniej Max... Oboje są po drugiej stronie, może nawet szczególnie Max.... Właśnie, Max. Był po drugiej stronie życia - "Things seem brighter on the other side" - wszystko było jasne... Uświadomił sobie, co tak naprawdę liczy się w jego życiu, kto... Zobaczył wszystkie plusy i minusy swojego życia... I dostał drugą szansę, którą stara się wykorzystać... Marzenie o odzyskaniu Zana, tfu, syna, Max nie wiedział, jak nazywa się jego syn... No więc to marzenie mogło doprowadzić go na skraj, i właściwie to zrobiło... Tylko że Max zatrzymał się, potraktował poważnie to ostrzeżenie... Gdyby tego nie zrobił... "No way, no way, no way.... out... of here..."
Ale to chyba nie jest to, o co ci chodziło...
Może się mylę ale odczytałam piosenkę jako ostrzeżenie przed udawaniem kogoś kim nie jesteśmy. Mieć marzenia owszem, ale nie oparte na ułudzie i kłamstwie. Wchodzenie w inną skórę, udawanie kogoś innego, sięganie po coś co do nas nie pasuje, może skończyć się śmiercią, upadkiem, zaprzeczeniem tego, czym jestem.
Porzucając nasz dom, kraj, planetę.. tracimy część siebie, a tym samym wrażliwość, niewinność, jesteśmy głusi na wołanie przyjaciół. Stajemy się inni, przestajemy żyć....
But, oh God,
Under the weight of life,
Things seem brighter on the other side...
Lighter on the other side...
....other side - inna strona....życia, dzieciństwa, niewinności? Ta bardziej nam bliska. Pozostańmy tam gdzie jesteśmy bo tylko tam będziemy sobą, zachowamy to, co dla a nas ważne, naszą wrażliwość, otwartość...
Cały czas zadaję pytania....
Nie wiem czy moje nieśmiałe próby interpretacji piosenki biegną właściwym torem, każdy pewnie znajdzie w niej coś innego...
Nie wiem jak to przełożyć na losy naszych bohaterów...Co by było gdyby Max poślubił Tess, wbrew sobie, a może idąc drogą przeznaczenia, która zupełnie do niego nie pasuje - byłby inny, martwy...
Każdy z naszych bohaterów , przez moment, w imię wyższych celów był kimś innym, dokonywał wyborów w niezgodzie z samym sobą . Liz, rezygnując z miłości do Maxa w TEOTW, Maria wybierając karierę piosenkarki . Max w Nowym Yorku!
Porzucając nasz dom, kraj, planetę.. tracimy część siebie, a tym samym wrażliwość, niewinność, jesteśmy głusi na wołanie przyjaciół. Stajemy się inni, przestajemy żyć....
But, oh God,
Under the weight of life,
Things seem brighter on the other side...
Lighter on the other side...
....other side - inna strona....życia, dzieciństwa, niewinności? Ta bardziej nam bliska. Pozostańmy tam gdzie jesteśmy bo tylko tam będziemy sobą, zachowamy to, co dla a nas ważne, naszą wrażliwość, otwartość...
Cały czas zadaję pytania....
Nie wiem czy moje nieśmiałe próby interpretacji piosenki biegną właściwym torem, każdy pewnie znajdzie w niej coś innego...
Nie wiem jak to przełożyć na losy naszych bohaterów...Co by było gdyby Max poślubił Tess, wbrew sobie, a może idąc drogą przeznaczenia, która zupełnie do niego nie pasuje - byłby inny, martwy...
Każdy z naszych bohaterów , przez moment, w imię wyższych celów był kimś innym, dokonywał wyborów w niezgodzie z samym sobą . Liz, rezygnując z miłości do Maxa w TEOTW, Maria wybierając karierę piosenkarki . Max w Nowym Yorku!
Kochani Piosenka nosi tytuł "Big eyed fish" i pochodzi z repertuaru Dave Matthews Band i nie ma jej w Roswell. Nie mniej jednak tak samo odbieram ją jak NAN czy ELA i nie byłabym sobą, gdybym nie dodała "przez pryzmat mojej wizji przyszłego MAxa" oraz ostatniego odcinka, który za niewiele ponad godzinę... Nan masz rację : od (prozy) życia nie ma ucieczki. Napisałaś coś, co przewaznie następuje po napisach "i żyli długo i szczęśliwie". Przeważnie naprawdę jest tak, że kopciuszek wścieka się bo zamek jest za duży i jak posprząta jeden jego koniec to drugi jest już zakurzony a pęsja księcia jest za mala na pokojówki, poza tym chłopi i feudałowie się buntują, bo darowizna za duża a konkurencja wypiera krajowe produkty z rynku Podobnie z małżeństwem Jest wszystko pięknie do ślubu. Ale po - to już jest poza napisami. A to jest właśnie najważniejsze. Nie ważne czym do ślubu pojedziesz, ale z kim. Wydaje mi się jednak, ze Liz i Max za wiele przeszli by nie docenić wagi bycia małżeństwem i mają więcej szans na przetrwanie niż inna potencjalna para Cieszę się, że napisałaś to co czujesz, bo o to mi chodziło, o twoje skojarzenia, myśli. Nie muszą pokrywać się z cudzymi, nie byłoby sensu o tym dyskutować
ELU - twoja interpretacja jest mi bardzo bliska. jednak przeraża mnie fakt, że dziś ludzie stawiają na opakowanie tworzone pod konkretnego odbiorcę i liczą na akceptację, bo boją się mieć osobne zdanie i wstydzą się wygłaszania innego niż powszechnie przyjęte poglądu. Chcąc być "Wśród" ludzi tracimy siebie i to mnie czasami przeraża. Ciągnie nas do ludzi, którzy nas początkowo zachwycą, ale jeśli na ich postaci pojawi się rysa w postaci czegoś, czego się nie spodziewaliśmy lub czego nie przewidzieliśmy większość się odsuwa. Dezaprobata wyniszcza, tworzy rany, o których się nie zapomina. Bycie outsiderem wymaga wiele silnej woli, a nie każdy ją posiada. A nie jesteśmy wcale sami ideałami i tak jak każdy pragniemy akceptacji. Ty zrozumiałaś "other side" jako inną stronę nas samych. ja bardziej dosłownie: po drugiej stronie... Czasami mamy dosyć.
Dla mnie ta piosenka dotyczy buntu. Przypomnijcie sobie i zwróćcie dziś uwagę na słowa Maxa w wystąpieniu na forum szkoły... to o nich jest wg mnie ta piosenka.
Historia człowieka, który zdecydował się być inny. Zdecydował sam, czy raczej zdecydowano za niego? Chciał zrobić coś innego - wyłamać się poza przyjęte powszechnie ramy, ostrzegano go, że nie może tego zrobić, ale wierzył, że się uda. Nie udało się. Max w Roswell: chciał żyć swoim życiem, cieszyć się nim. Nie pozwolono mu. Rozpoczęto nagonkę, jak zwierze ścigane i ranione zostawiał coraz częstsze ślady swojej inności. Nie ważne jak bardzo starał się być człowiekiem żaden człowiek, który go mógł poznać nie szukał w nim podobnego sobie, tylko kogoś innego. W końcu wszystkie hamulce puściły: GRADUATION. "próbowałem być kimś kim nie jestem.... zawsze byłem outsiderem... czas bym był kim jestem naprawdę i wiem, że wielu może się to nie spodobać, wielu może to przerazić...ale już o to nie dbam..." Te słowa mnie zmroziły, podobnie jak zdecydowanie w jego spojrzeniu i zaciśnięte z bólu i strachu przed tym co zachwilę nastąpi szczęki. Jedyną szansą na przeżycie byo zaprzestanie udawania, ale to też pętla na szyję... spalone mosty... Czasami życie jest tak okrutne, że śmierć wydaje się wybawieniem, ale nią nie jest. marzenie o tym, by być kimś innym jest pociągające, ale niczyja skóra nie będzie leżeć na nas tak jak nasza własna. Max i Liz. CZytałam już wiele opisów ich miłości i niektóre po prostu były nie do przejścia ze względu na zalew słodyczy Jedno wiem: jako postaci nie potrafiliby istnieć bez siebie. A trzymając się treści pierwszej zwrotki i mojej dzielonej z NAN wizji Maxa z przyszłości, władcy - wojownika, piosenka opowiada o tym, iż życie bez niej byłoby jak zaprzestanie oddychania. Coś by umarło. Ten Max, który potrafił kochać, ta jego część odeszłaby z nią i z marzeniami o lepszym świecie. Nie pogodziłby się z utratą jej i nie ważne kto i jak by go nie przekonywaał, nie przekonałby go do powrotu do codzienności i do kontynuowania życia bez niej.
Małpa - przeważnie to symbol głupoty, przedrzeĄniania, smieszności. ALe i ona miała marzenia, chciała być taka jak ktoś, kto wydawał jej się być na wyższym poziomie ewolucji. Chcąc doświadczyć szczęścia bycia w kręgu ludzi poznała jedynie i wchłonęła to co najgorsze. CZy tym jesteśmy? Zagrożeniem dla marzeń?
Ryba- symbol zdrowia, sprawności. Pragnęła zmienić otoczenie i chociaż raz wzorem Ikara zasmakować czym jest brak ograniczeń. Podzieliła jego los. To już nie "mierzyć siły na zamiary", ale zdać sobie sprawę, że może czasami nie warto jest udawać, bo traci się coś znacznie cenniejszego niż możliwość dołączenia do naszego kręgu aspiracji.
tak zatem w świetle owych rozważań ciesze się, że na forum piszemy co myślimy i potrafimy się za to szanować.
Dziękuję Państwu za uwagę i życzę przyjemnego odbioru kolejnego odcinka "kultowego" (Polsat dodał ostatnio to słówko do teasera) serialu
CZy ja nie piszę za długich postów Dajcie znać, gdybyście nie byli w stanie czytać tych wypracowań
ELU - twoja interpretacja jest mi bardzo bliska. jednak przeraża mnie fakt, że dziś ludzie stawiają na opakowanie tworzone pod konkretnego odbiorcę i liczą na akceptację, bo boją się mieć osobne zdanie i wstydzą się wygłaszania innego niż powszechnie przyjęte poglądu. Chcąc być "Wśród" ludzi tracimy siebie i to mnie czasami przeraża. Ciągnie nas do ludzi, którzy nas początkowo zachwycą, ale jeśli na ich postaci pojawi się rysa w postaci czegoś, czego się nie spodziewaliśmy lub czego nie przewidzieliśmy większość się odsuwa. Dezaprobata wyniszcza, tworzy rany, o których się nie zapomina. Bycie outsiderem wymaga wiele silnej woli, a nie każdy ją posiada. A nie jesteśmy wcale sami ideałami i tak jak każdy pragniemy akceptacji. Ty zrozumiałaś "other side" jako inną stronę nas samych. ja bardziej dosłownie: po drugiej stronie... Czasami mamy dosyć.
Dla mnie ta piosenka dotyczy buntu. Przypomnijcie sobie i zwróćcie dziś uwagę na słowa Maxa w wystąpieniu na forum szkoły... to o nich jest wg mnie ta piosenka.
Historia człowieka, który zdecydował się być inny. Zdecydował sam, czy raczej zdecydowano za niego? Chciał zrobić coś innego - wyłamać się poza przyjęte powszechnie ramy, ostrzegano go, że nie może tego zrobić, ale wierzył, że się uda. Nie udało się. Max w Roswell: chciał żyć swoim życiem, cieszyć się nim. Nie pozwolono mu. Rozpoczęto nagonkę, jak zwierze ścigane i ranione zostawiał coraz częstsze ślady swojej inności. Nie ważne jak bardzo starał się być człowiekiem żaden człowiek, który go mógł poznać nie szukał w nim podobnego sobie, tylko kogoś innego. W końcu wszystkie hamulce puściły: GRADUATION. "próbowałem być kimś kim nie jestem.... zawsze byłem outsiderem... czas bym był kim jestem naprawdę i wiem, że wielu może się to nie spodobać, wielu może to przerazić...ale już o to nie dbam..." Te słowa mnie zmroziły, podobnie jak zdecydowanie w jego spojrzeniu i zaciśnięte z bólu i strachu przed tym co zachwilę nastąpi szczęki. Jedyną szansą na przeżycie byo zaprzestanie udawania, ale to też pętla na szyję... spalone mosty... Czasami życie jest tak okrutne, że śmierć wydaje się wybawieniem, ale nią nie jest. marzenie o tym, by być kimś innym jest pociągające, ale niczyja skóra nie będzie leżeć na nas tak jak nasza własna. Max i Liz. CZytałam już wiele opisów ich miłości i niektóre po prostu były nie do przejścia ze względu na zalew słodyczy Jedno wiem: jako postaci nie potrafiliby istnieć bez siebie. A trzymając się treści pierwszej zwrotki i mojej dzielonej z NAN wizji Maxa z przyszłości, władcy - wojownika, piosenka opowiada o tym, iż życie bez niej byłoby jak zaprzestanie oddychania. Coś by umarło. Ten Max, który potrafił kochać, ta jego część odeszłaby z nią i z marzeniami o lepszym świecie. Nie pogodziłby się z utratą jej i nie ważne kto i jak by go nie przekonywaał, nie przekonałby go do powrotu do codzienności i do kontynuowania życia bez niej.
Małpa - przeważnie to symbol głupoty, przedrzeĄniania, smieszności. ALe i ona miała marzenia, chciała być taka jak ktoś, kto wydawał jej się być na wyższym poziomie ewolucji. Chcąc doświadczyć szczęścia bycia w kręgu ludzi poznała jedynie i wchłonęła to co najgorsze. CZy tym jesteśmy? Zagrożeniem dla marzeń?
Ryba- symbol zdrowia, sprawności. Pragnęła zmienić otoczenie i chociaż raz wzorem Ikara zasmakować czym jest brak ograniczeń. Podzieliła jego los. To już nie "mierzyć siły na zamiary", ale zdać sobie sprawę, że może czasami nie warto jest udawać, bo traci się coś znacznie cenniejszego niż możliwość dołączenia do naszego kręgu aspiracji.
tak zatem w świetle owych rozważań ciesze się, że na forum piszemy co myślimy i potrafimy się za to szanować.
Dziękuję Państwu za uwagę i życzę przyjemnego odbioru kolejnego odcinka "kultowego" (Polsat dodał ostatnio to słówko do teasera) serialu
CZy ja nie piszę za długich postów Dajcie znać, gdybyście nie byli w stanie czytać tych wypracowań
Last edited by LEO on Wed Sep 15, 2004 10:32 pm, edited 1 time in total.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Ponieważ liczę na interpretację RYBY wg Galadrieli poczekam z pewnym utworem A props NAN -twoja zmodyfikowana lekko prośba pod postacią "interpretacja ryby" wchodzi od dzisiaj do mojego słownika Jesteś bezbłędna Dziękuję Wam obu
To co nas otacza, cywilizacja, jest powodem powszechnej alienacji i osamotnienia w tłumie. Zauważyć można przecież, iż wszystkie wynalazki techniki i technologii mają za zadanie skrócenie oczekiwania na kontakti napędzają nasze życie. Pracujemy szybciej, intensywniej a kontakty ograniczamy do minimum. Z osobami, które nie mają maila a tylko czekają na listonosza korespondujemy niesłychanie rzadko, ponieważ całe bieganie po znaczek jest zamieszaniem na które większość osób nie ma czasu. czas, czas, czas... Ale ta technika odsuwa nas od siebie. tempo życia rośnie w zasrttraszającym tempie. nauka przedłuża życie tylko po to, by w rezultacie móc więcej i dłużej pracować. Jakie są zyski? Znikome? Przecież zarabiamy własnie na internet, telefony, faksy, auta, podróże samolotem i tak dalej i tak dalej... Nie ma czasu na rodzinę, na spotkania w kręgu przyjaciół przy świecach i na wspólne czytanie książki, opowiadania... Wiecie jak by było fajnie zebraćsię i przeczytać wspólnie jakiegoś dobrego fanfica? Czytam akurat takiego, który wzbudza wiele radości i smutku we mnie i już boję się o mój wzrok, a dopiero jestem w 1/3 tekstu. Ileż by było radości gdybym mogła siedzieć z Wami i nie tyko słuchać oryginalnych słów ale i widzieć Waszą reakcję na to co się czyta, na rozwój fabuły i zwroty akcji, chciałabym słuchać komentarzy i "kłócić" się w obronie racji, przekomarzać na argumenty... Z ludĄmi, których łączy ta sama fascynacja...
dobra... teraz interpretacja ryby i ja się wyłączam, bo pomyslicie, że jakaś nawiedzona
To co nas otacza, cywilizacja, jest powodem powszechnej alienacji i osamotnienia w tłumie. Zauważyć można przecież, iż wszystkie wynalazki techniki i technologii mają za zadanie skrócenie oczekiwania na kontakti napędzają nasze życie. Pracujemy szybciej, intensywniej a kontakty ograniczamy do minimum. Z osobami, które nie mają maila a tylko czekają na listonosza korespondujemy niesłychanie rzadko, ponieważ całe bieganie po znaczek jest zamieszaniem na które większość osób nie ma czasu. czas, czas, czas... Ale ta technika odsuwa nas od siebie. tempo życia rośnie w zasrttraszającym tempie. nauka przedłuża życie tylko po to, by w rezultacie móc więcej i dłużej pracować. Jakie są zyski? Znikome? Przecież zarabiamy własnie na internet, telefony, faksy, auta, podróże samolotem i tak dalej i tak dalej... Nie ma czasu na rodzinę, na spotkania w kręgu przyjaciół przy świecach i na wspólne czytanie książki, opowiadania... Wiecie jak by było fajnie zebraćsię i przeczytać wspólnie jakiegoś dobrego fanfica? Czytam akurat takiego, który wzbudza wiele radości i smutku we mnie i już boję się o mój wzrok, a dopiero jestem w 1/3 tekstu. Ileż by było radości gdybym mogła siedzieć z Wami i nie tyko słuchać oryginalnych słów ale i widzieć Waszą reakcję na to co się czyta, na rozwój fabuły i zwroty akcji, chciałabym słuchać komentarzy i "kłócić" się w obronie racji, przekomarzać na argumenty... Z ludĄmi, których łączy ta sama fascynacja...
dobra... teraz interpretacja ryby i ja się wyłączam, bo pomyslicie, że jakaś nawiedzona
Leo bez obaw , nawiedzenie to nasza specjalność. Sama zastanawiam się co się dzieje ze mną...Rozumiem, gdybym miała 17 lat, ale nie, troche póĄniej mnie dopadło i to z całkiem niezamierzonej strony...Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że będę wchodziała w dusze bohaterów serialu dla młodzieży (jak go określają w czasopismach), że jego muzyka będzie przez dłuższy czas moim przewodnikiem i odskocznią w dalszy jej świat, że bedzie to trwało 2,5 roku, że będę czytała w oryginale opowiadania - to bym go wyśmiała.
Z tego co wiem ELU jesteś dobrym duchem forum, ponieważ nie tylko potrafisz wciągnąć w dyskusję wiele osób, ale pięknie dzielisz się tym co masz na myśli. Ja czuję podobnie. Czasami mi głupio, że tak się cieszę z każdego odcinka i z muzyki... ale tak jak u Ciebie to trwa i trwa i dobrze mi z tym, zwłaszcza, że wiem, że jest nas więcej Muzyka jest dla mnie tak samo jak i zapewne dla Ciebie kluczem do zrozumienia i odpoczynku, a nawet doskonała interpretacja straci blask przy przekładaniu z jednego języka na drugi, a nic tak nie trenuje lingwisty jak praktyka i to nie wymuszona, ale związana z naszym hobby. Dlatego tak wspaniale się tu pisze o muzyce, bo każdy z nas ją rozumie. Tak jak napisała NAN - czasami mamy coś przed nosem i tego nie widzimy - jak z tytułem FALLEN ICON. Sam tytuł i świadomość sceny której towarzyszył. No jak by to brzmiało gdyby powiedzieć "Upadła ikona" ?? przecież to profanacja
Elu - zgadzam się z Leo - "dobry duch forum" - to jest to.
Ryba... Skrót myślowy, ale ta "interpretacja ryby" to nawet nie takie głupie, w końcu przez wieki wróżono i interpretowano przyszłość na podstawie lotu jaskółki, ognia, dymu, no i wnętrzności zwierząt, przy czym nie wiedzieć czemu wróżbici upodobali sobie do tego celu właśnie biedne ryby...
I niektórych rzeczy po prostu nie należy tłumaczyć, bo przy okazji zabiera im się coś niepowtarzalnego, ten wyjątkowy urok...
Szczerze mówiąc to nigdy nie zastanawiałam się nad treścią piosenek, nie zastanawiałam się nad tym, co przekazują... A teraz - no cóż... Podobno mam wakacje. Ciekawe co będzie we wrześniu na angielskim...
No i fakt, nawiedzone towarzystwo się zebrało... Ale przynajmniej wszyscy się rozumieją - i to chyba też jest niezwykłe, w końcu różnice wiekowe, wykształcenie, zainteresowania, nawet miejsce zamieszkania... a mimo wszystko tworzymy niepowtarzalną "grupę społeczną", tak różni, a tak podobni...
Alienacja... Nie uważacie, że to dosyć... znaczące pojęcie...? Ale akurat nie o tym chciałam napisać... Zwrócono niedawno moją uwagę na coś takiego jak "rodzina". Kiedyś - cała masa kuzynów, ciotki, wujowie, stryjenki, babcie, dziadkowie... Rodzina była ogromna, utrzymywano kontakty, pomagano sobie wzajemnie, wspierano, po prostu czuło się, że to rodzina... A dzisiaj? Spotkania w kuchni, między kawą, lodówką a zlewem, wlka o pilota do telewizora, bo trzeba się odprężyć po całym dniu pracy... I tak właściwie nie wiadomo, co powiedzieć w Wigilię orzy skladaniu życzeń... I nie wiadomo kiedy wszystko się rozpada, nowy tatuś, nowa mamausia, nowe rodzeństwo, a, to on już nie jest moim bratem, tydzień temu był... Wielka rodzinna rozrywka - zakupy w hipermarkecie. Tabun ludzi przewalający się koło regałów z piwem, czekoladą i proszkiem do prania. Korki na ulicach, tłumy w autobusach, puszki po piwie i śmiuecie. I po co? Co mi to da? Każdy jest wciągany w to błędne koło, w ten beznadziejny wyścig, w pęd ku czemuś, skąd nie ma wyjścia... Czy mi się wydaje, czy to tylko skutek życia w dużym mieście? Obrzydliwość człowieka bierze, bo po drodze ku temu czemuś nieistotnemu gubimy to, co ważne, o czym przypomina nam Roswell - o innych ludziach, o przyjaĄni, miłości... Prawdziwej przyjaĄni i miłości, o prawdziwych ludziach...
Hm, chyba jak zwykle zeszłam z tematu...
Galadrielo, czekam na twoją rybkę...
Ryba... Skrót myślowy, ale ta "interpretacja ryby" to nawet nie takie głupie, w końcu przez wieki wróżono i interpretowano przyszłość na podstawie lotu jaskółki, ognia, dymu, no i wnętrzności zwierząt, przy czym nie wiedzieć czemu wróżbici upodobali sobie do tego celu właśnie biedne ryby...
I niektórych rzeczy po prostu nie należy tłumaczyć, bo przy okazji zabiera im się coś niepowtarzalnego, ten wyjątkowy urok...
Szczerze mówiąc to nigdy nie zastanawiałam się nad treścią piosenek, nie zastanawiałam się nad tym, co przekazują... A teraz - no cóż... Podobno mam wakacje. Ciekawe co będzie we wrześniu na angielskim...
No i fakt, nawiedzone towarzystwo się zebrało... Ale przynajmniej wszyscy się rozumieją - i to chyba też jest niezwykłe, w końcu różnice wiekowe, wykształcenie, zainteresowania, nawet miejsce zamieszkania... a mimo wszystko tworzymy niepowtarzalną "grupę społeczną", tak różni, a tak podobni...
Alienacja... Nie uważacie, że to dosyć... znaczące pojęcie...? Ale akurat nie o tym chciałam napisać... Zwrócono niedawno moją uwagę na coś takiego jak "rodzina". Kiedyś - cała masa kuzynów, ciotki, wujowie, stryjenki, babcie, dziadkowie... Rodzina była ogromna, utrzymywano kontakty, pomagano sobie wzajemnie, wspierano, po prostu czuło się, że to rodzina... A dzisiaj? Spotkania w kuchni, między kawą, lodówką a zlewem, wlka o pilota do telewizora, bo trzeba się odprężyć po całym dniu pracy... I tak właściwie nie wiadomo, co powiedzieć w Wigilię orzy skladaniu życzeń... I nie wiadomo kiedy wszystko się rozpada, nowy tatuś, nowa mamausia, nowe rodzeństwo, a, to on już nie jest moim bratem, tydzień temu był... Wielka rodzinna rozrywka - zakupy w hipermarkecie. Tabun ludzi przewalający się koło regałów z piwem, czekoladą i proszkiem do prania. Korki na ulicach, tłumy w autobusach, puszki po piwie i śmiuecie. I po co? Co mi to da? Każdy jest wciągany w to błędne koło, w ten beznadziejny wyścig, w pęd ku czemuś, skąd nie ma wyjścia... Czy mi się wydaje, czy to tylko skutek życia w dużym mieście? Obrzydliwość człowieka bierze, bo po drodze ku temu czemuś nieistotnemu gubimy to, co ważne, o czym przypomina nam Roswell - o innych ludziach, o przyjaĄni, miłości... Prawdziwej przyjaĄni i miłości, o prawdziwych ludziach...
Hm, chyba jak zwykle zeszłam z tematu...
Galadrielo, czekam na twoją rybkę...
Dzięki moje Słonka kochane, ale ten dobry duch, to czasem nie przez zasiedzenie i długi staż jaki tutaj odbywam ? Ale dobrze mi z tym, z Wami i tematami zmuszającymi mnie do rozruszania szarych komórek i popatrzenia troszkę dalej niż koniuszek własnego nosa.
Życie nie znosi pustki, a że jest w większości takie jakie opisała Nan, szukamy czegoś, co nam uzupełni tę w uczuciową lukę jaką odczuwamy. Książki, film , poezja, muzyka... Im więcej wyobraĄni, tym ten krąg bardziej się poszerza...Ale mimo wszystko powinniśmy częściej się rozglądać, dotrzegać innych wokół siebie. Bo może sie zdarzyć, że zagłębieni w naszych marzeniach zgubimy to, co jest obok nas. Po prostu nie dostrzeżemy czegoś lub kogoś dobrego....
Zaczynam sie mądrzyć ale często tłumaczę tak przede wszystkim sobie. Życie z bajką jest takie przyjemne, jednak wychodzę spod jej cieplutkiej kołderki. Muszę. Bo realne życie jest także piękne i satysfakcjonujące chociaż trudniejsze. Ta kołderka jednak zawsze leży w zasięgu mojego wzroku bo kiedy jest mi Ąle i smutno, daje ukojenie.
Życie nie znosi pustki, a że jest w większości takie jakie opisała Nan, szukamy czegoś, co nam uzupełni tę w uczuciową lukę jaką odczuwamy. Książki, film , poezja, muzyka... Im więcej wyobraĄni, tym ten krąg bardziej się poszerza...Ale mimo wszystko powinniśmy częściej się rozglądać, dotrzegać innych wokół siebie. Bo może sie zdarzyć, że zagłębieni w naszych marzeniach zgubimy to, co jest obok nas. Po prostu nie dostrzeżemy czegoś lub kogoś dobrego....
Zaczynam sie mądrzyć ale często tłumaczę tak przede wszystkim sobie. Życie z bajką jest takie przyjemne, jednak wychodzę spod jej cieplutkiej kołderki. Muszę. Bo realne życie jest także piękne i satysfakcjonujące chociaż trudniejsze. Ta kołderka jednak zawsze leży w zasięgu mojego wzroku bo kiedy jest mi Ąle i smutno, daje ukojenie.
Last edited by Ela on Sun Aug 03, 2003 6:46 pm, edited 1 time in total.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
to jest wlasnie urok malych maisteczek - spokoj, cisza i umiejetnosc skoncentrowania sie. a miasta, w ktorych my zyjemy sa przepelnione szaroscia, halasem, stresem i ogolnym brudem. Pamietacie slowa Myslovitza "Milosc dzwięku samotnosci" - noc, a nocą gdy nie spię, wychodzę choc nie chce, spojrzec na chemiczny swiat, pachnący szarością z papieru miłością....
kto by w dzisiejszych czasach nie chcial spokoju? dlatego marzymy o takim miejscu jak roswell. Bo tam wszystko sie moze zdarzyc....
kto by w dzisiejszych czasach nie chcial spokoju? dlatego marzymy o takim miejscu jak roswell. Bo tam wszystko sie moze zdarzyc....
Boże, jak czytam wasze słowa... to robi mi się nie cieplutko, bo i tak jest gorąco, ale bardzo, bardzo milutko. Eluś - nie, nie przez "zasiedzenie", po prostu... jak coś piszesz, to zawsze w taki sposób, że człowiekowi robi się tak przyjemnnie jak to czyta... Nie wiem, nie umiem tego opisać, nie jestem Melindą Metz żeby opisywać takie rzeczy...
Asiu - no właśnie, czasami takie małe miasteczka... Gdzie wszyscy się znają... mają swój niepowtarzalny urok. I dzięki za przytoczenie słów Myslovitz - faktycznie... I teraz, tak a propos marzeń i tego... poszukiwania... ciszy, spokoju, radości bycia z bliskimi... szczerze mówiąc to i mnie marzy się jakieś małe miasteczko, z dala od wielkich miast, w takiej powiedzmy Irlandii, bo tam pada... Gdzie nie ma hipermarketów na każdej ulicy... Eh, marzenia...
Asiu - no właśnie, czasami takie małe miasteczka... Gdzie wszyscy się znają... mają swój niepowtarzalny urok. I dzięki za przytoczenie słów Myslovitz - faktycznie... I teraz, tak a propos marzeń i tego... poszukiwania... ciszy, spokoju, radości bycia z bliskimi... szczerze mówiąc to i mnie marzy się jakieś małe miasteczko, z dala od wielkich miast, w takiej powiedzmy Irlandii, bo tam pada... Gdzie nie ma hipermarketów na każdej ulicy... Eh, marzenia...
To jest bardzo popularne marzenie. Macie racje cisza i spokój ma swój urok. Takie osiedle z filmu "aniołeczki" byłoby idalne ale oczywiście bez idealnych ludzi Tego bym niezniosła. Nan zgadzam się z Tobą Ela pisze tak.... no właśnie tak....hmm ciężko to wyrazić słowami
Tell me why it costs so much to live...
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
No tak, Ela ma talent i dobrze, ze sie nim dzieli. Ale w jednym nie zgadzam sie z wami. Ela to jedynie cząstka wielkiego drzewa gatunku Roswell. Kazdy jest lisciem na tym drzewie, Ela wyjątkowo dużym. Ale bez nas, nietylko bez Eli, drzewo byłoby smutne i gołe. A tak my sobie "tańczymy", gdy za każdym razem powieje w nas roswellowski wiatr
Dziękuję, to takie miłe, ale czym ja byłabym bez Was. Przecież wspólnie tworzymy tę stronkę i potrzebujemy siebie nawzajem....Nawet nie wiecie jak wiele uczę sie od WAs, jak tęsknię i martwię się, kiedy długo kogoś z Was nie ma, kiedy znika na dłużej...
Jestem z Wami tutaj już 12 m-cy. To mimo wszystko, kawałek życia i piękne przyjaĄnie...Otrzymałam wiele dobrego i czasem staram się spłacać dług, wspierając i pomagając w miarę skromnych możliwości.
Jestem z Wami tutaj już 12 m-cy. To mimo wszystko, kawałek życia i piękne przyjaĄnie...Otrzymałam wiele dobrego i czasem staram się spłacać dług, wspierając i pomagając w miarę skromnych możliwości.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 5 guests