Page 4 of 5

Posted: Fri Aug 08, 2003 11:53 am
by Nan
Malwinko, nie wiem. Serio przez tydzień mi tyle przybyło...? No cóż... Naprawdę nie mam pojęcia, ja ostatnio raczej czytam Melindę, i pilnuję siostry (tzn. wieczne sprzątanie) więc tego... Podzielność uwagi...

Posted: Fri Aug 08, 2003 12:36 pm
by Malwina
A tak apropo Melindy przeczytałam jej wszystkie ksiazki od 1-5 i na koncu 5 jest dalsza czesc już nie pamietam tytułu ale jest nigdzie jej nie mam w bibliotekach , a jeszcze co do ksiazek moja koleżanka kupiła sobie całą serie jak była nad morzem , wiec jesli ktoś chce i jest na morzem próbujcie szukać tam , pozdro

Posted: Sat Aug 09, 2003 9:35 am
by Nan
Mój wyjazd nad morze stoi pod znakiem zapytania, zresztą - i tak to mam... I chyba najbardziej podobała mi się piąta część, Intruz... Kto przez chwilkę pomyśli, zgadnie dlaczego...

Posted: Sat Aug 09, 2003 1:27 pm
by maddie
Nan, hehe wiem czemu :P....
A moja? Hmmm.... Chyba Dziki i Intruz (z tych samych powodów co Nan :D )
Malwina, 6 części nie ma na polskim rynku, w USA (o ile sie nie mylę) wydano 12 częsci.
A właśnie mam takie pytanie:
Czy naprawdę wydawnictwo Da Capo - zbankrutowało :?: :?: :?:

Posted: Sat Aug 09, 2003 3:44 pm
by Malwina
Z przyjemnością przeczytałabym 6 cześć , ale mi najbardziej podobała się Obcy

Posted: Sat Aug 09, 2003 9:29 pm
by Nan
Malwinko, może lepiej przenieśmy się do "Książka, serial... a może film?" w "Roswell", to będzie tam nawet tematycznie :) Bo ja bym akurat wymieniła się wrażeniami...

Posted: Mon Aug 11, 2003 1:39 pm
by Hotaru
Pierwszy seon - najlepszy do odc. 16.
Drugi sezon - od balu
Trzeci sezon - od świątecznej faszystki:))

To prawda, że pierwszy sezon był pomyślany jako całośc i w następnych sezonach odczuwało sie tego brak. Ktoś chyba pokusił się nawet o dygrysję, że tylko w 1 sezonie była magia między bohaterami... ale sie nie zgodzę... Ciekawe, dlaczego tak kochamy TEOTW i jednocześnie nienawidzimy? Każdy sezon miał swojego hopla. Pierwszy bardziej skupiał sie na uczuciach... ale w gruncie rzeczy ile odcinków można na tym nakręcić? Więc dali akcję.... dopóki Colin H. nie zechciał odejść. Znowu wrócił temat uczuć i najwspanialsze odcinki drugiej serii. Trzecia seria... początek - mnóstwo akcji, retrospekcji, aż człowiek sie kompletnie pogubił. Behind the Music - kipi emocjami... podobnie jak WDIMYK. I znowu wszystko jest ok. Tak więc nie zagłosuje na żadną serię.

Posted: Mon Aug 11, 2003 2:02 pm
by natalii
Przecież każda seria miała w sobie TO COŚ i nie można wśród nich wybrać jednej ulubionej :!:

Posted: Mon Aug 11, 2003 9:49 pm
by Malwina
Cos mi sie wydaje , ze Miracel był w drugim sezonie a nie w trzecim [/quote]

Posted: Tue Aug 12, 2003 10:30 am
by Hotaru
Świąteczna faszystka - Samuel Rising to co?
Każdy sezon miał w sobie to coś, ale miał też swoje "wpadki". Pierwszy miał ich chyba najmniej, i dlatego tak wielu Roswellmaniaków uważa go za najlepszy.

Posted: Tue Aug 12, 2003 7:47 pm
by Malwina
myslałam tu o Miracel

Posted: Sun Aug 17, 2003 8:32 pm
by maria_alejandra
myślę że trzeci sezon był minimalnie lepszy od pierwszego.
drugi tez był niezły. zwłaszcza 'summer of47'

Posted: Sun Aug 17, 2003 10:15 pm
by megi
Dla mnie najlepszym sezonem był pierwszy. W końcu to on sprawił, że po kilku odcinkach Roswell stał nierozłączną częścią mojego życia. Drugi sezon też był całkiem fajny, ale jednym z głównych wątków tego sezonu było rozstanie Maxa i Liz ze względu na Tess, czy Maxa z przyszłości. Trzeci sezon, a szczególnie jego początek, był trochę inny. Później trochę akcja się rozkręciła tylko to już nie był ten sam klimat ROSWELL, w którym się "zakochałam"....

Posted: Fri Jan 30, 2004 3:16 pm
by annks
Dla mnie sezon I to było wprowadzenie. Poznaliśmy "teren", bohaterów. Odkryliśmy jacy są. W II sezonie zaczeła się akcja. Miłość, walka, zemsta, problemy. A III sezon to koniec. Wszystko się uspokoiło...
Roswell to taki list- sezon I- rozpoczęcie, II- rozwinięcie, III- zakończenie. Gdyby był IV sezon- przypominałoby to Ps.- czyli wszystko co pomineliśmy umieszczamy w IV serii. :cheesy:
Ja najbardziej lubię rozwinięcia, więc wybieram sezon II. Był najbardziej interesujący.
Znowu piszę chaotycznie.

Posted: Fri Feb 13, 2004 3:13 pm
by Sadie_Frost
Generalnie to ciężko się zdecydować... Sezon 1 - poznajemy wszystkich bohaterów ich życie itd... Razem z Liz i MAxem przeżywamy ich miłość... Jednak mój ulubiony bedzie jednak sezon 2... podoba mi się że bohaterowie są starsi, bardziej dojrzali, to już nie dzieciaki a młodzież. W tym sezonie więcej humoru, jest jakoś żywiej nakręcony, pełniejszy w kolory... Sezon 3 podobny do 2, jednak w nim z kolei oni wszscy są już za dorośli... kocham całe "Roswell" ale po prostu najwięcej moich ulubionych odcinków jest w sezonie numer 2.

Posted: Fri Apr 09, 2004 3:30 pm
by Emilie_N
Moim ulubionym sezonem jest II. Dużo w nim akcji, emocji, kontakty między ludźmi a kosmitami znacznie się zmieniają. W II sezonie widac już wyraźnie metamorfozę Liz, która "dopełniła się" w serii III.
I sezon to ostrożne badanie terenu, przeze mnie i przez twórców serialu. II to rozwinięcie, świetne odcinki....III był już naciągany, jakby wyreżyserowany i stworzony przez kogoś innego. Brakowało mi tego starego Roswell.

Posted: Fri Apr 09, 2004 8:04 pm
by Nan
Po pierwsze miło widzieć nową osobę - witam serdecznie :D
Po drugie... Po głębokim namyśle stwierdzam, że pierwsza połowa II serii była genialna - włącznie z "Miracle". A potem był kicz nie z tej ziemi :wink: Sytuację pod koniec ratowały nieco ostatnie odcinki, chociaż mam o nie żal do Katimsa, III seria wydaje mi się już być naciągana i w sumie to I część była świetna.

Posted: Mon Apr 12, 2004 2:20 pm
by Emilie_N
Witaj Nan, dzięki bardzo za miłe powitanie, jeśli to chodziło o mnie, ale moja intuicja podpowiada, że to o moją osobę ci chodzi :)

Muszę się z tobą zgodzić, I sezon był świetny, ale uważam że akcja rozkręciła się bardziej w II serii. Było więcej kosmicznych sytuacji, chociaż odcinek How the other half life jest wyjątkowo kiczowaty. :? Przypomina mi za bardzo wszystkie te części Obcego

Posted: Mon Apr 12, 2004 8:25 pm
by Nan
Owszem, o Ciebie :wink:
Gandarium było koszmarne... Jak to zaczęła nazywać bodajże Lizziett, biegające galaretki. Vel latające... Ta cała pseudo-królowa, która wyglądała jak mechaniczna meduza, i na sam koniec - bum! kicz w wielkim stylu, czyli odlot granilithu. I do tego Liz :? Choć do pierwszej połowy żywię wielką i płomienną miłość :wink:

Posted: Mon Apr 12, 2004 9:29 pm
by {o}
Ale o granilicie sami czechosłowacy mówili, że jest kiczowaty. Możemy więc przyjąć, że to był efekt zamierzony :wink:

Czy mi się wydaje, czy kiedyś uważałaś za najlepszą serię trzecią?

Latająca meduza - cóż... coraz gorzej myślę o tych odcinkach. Kiedyś mi się nawet podobały. Ale mi przechodzi :D

PS: Ja tu jestem tylko ze świąteczną wizytą, nie rozpalaj w sobie nadziei, że wróciłem :twisted: