Agatka

Liz - kocha, lubi, szanuje

Wersja do druku

Tytuł: Liz – Kocha, lubi szanuje
Autor: Agatka
Kategoria: Polar (jestem już chyba od tego uzależniona :), ale być może niedługo zacznę pisać ff o stargazer)
Kilka słów od autora: B. krótki ff. Alex żyje. Liczę na komentarze.

Siedzę na ławce w parku i gniotę w ręku czerwoną różę, którą dostałam od niego. Spoglądam na złote liście spadające z drzew. Jest jesień 2002 roku. Trzy lata minęły odkąd to wszystko się zaczęło. Zaczęło się moje życie...
Kogo kocham?
To długa historia... Nie wiem kiedy tak naprawdę się zaczęła. Pewnie w dniu, w którym Max Evans mnie wyleczył, przywrócił do życia. Wtedy właśnie poznałam jego... Z początku nic nie wskazywało na to, że będziemy razem. W końcu jesteśmy dwoma zupełnymi przeciwieństwami. Jak to się mówi, jak ogień i woda. Ja – spokojna, miła, dziewczyna z sąsiedztwa, z tak zwanego dobrego domu. On – porywczy, sarkastyczny, nie potrafiący usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż pięć minut, tajemniczy chłopak z przeszłością. Tak można nas podsumować. Oboje byliśmy zajęci. Ja chodziłam z Maxem – jego najlepszym przyjacielem, on z Marią – moją najlepszą przyjaciółką. To się nie mogło udać. Kiedy jednak zdałam sobie sprawę z tego, jak silna jest moja miłość do niego, i z tego, że nie potrafię bez niego żyć, czułam, że przezwyciężę wszystkie trudności. Nie oczekiwał tego ode mnie. Jednak ja uważałam, i uważam nadal, że skoro on się poświęcił i zerwał z Marią, ja też dam radę rozstać się z Maxem. Dlatego tutaj przyszłam. Umówiłam się z nim i zrobiłam to. Powiedziałam mu o wszystkim. Z każdym moim słowem ból na jego twarzy rósł, ale ja nie mogłam przestać. Wykrzyczałam mu wszystko co od tak dawna leżało mi na sercu. Powiedziałam prawdę. To już koniec. Raz na zawsze. Tę różę dostałam od niego... Pewnie drugiej takiej już nigdy nie dostanę.
Lubię?
Marię. Mimo tego, co jej zrobiłam. Odebrałam jej chłopaka, miłość jej życia. To niewybaczalne, a jednak nie potrafię przestać traktować jej jak siostry mimo tego, że ona już mnie tak nie postrzega. Nie potrafię przekreślić wszystkich tych lat naszej przyjaźni. Tyle się przez ten czas wydarzyło. Tyle przegadanych wspólnie nocy mamy za sobą. Tyle wylanych wspólnie łez. Tyle szczęśliwych chwil... Trudno mi uwierzyć, że pewnie już nigdy nie będziemy tak rozmawiać, tak płakać i tak się śmiać. Nagla zdałam sobie sprawę jakie to wszystko bywa ulotne...
Szanuję?
Alexa i Isabel, ponieważ tylko oni kiedy im powiedziałam nie odwrócili się ode mnie. Powiedziałam im rok temu. Najpierw Alexowi. Powiedział, że coś podejrzewał, że rozumie, że najważniejsze żebym była szczęśliwa. Mój kochany Alex. Jest dla mnie jak brat. Znamy się od 12-stego roku życia i czuję, że wiem o nim wszystko. Świetnie się rozumiemy. Nie mamy przed sobą tajemnic. To jemu powiedziałam o pierwszym zauroczeniu, pocałunku. Może to i dziwne, rozmawiać o tych sprawach z facetem. Jednak nie z Alexem. Jemu mogłam powiedzieć o wszystkim. Zawsze mnie wysłuchał, nie przerywając ani nic nie komentując, zawsze zachowywał stoicki spokój, zawsze doradził, zawsze był obiektywny, zawsze podawał wszystkie za i przeciw, nawet wtedy kiedy mu powiedziałam o Michaelu, i zawsze wspólnie decydowaliśmy co będzie najlepszym rozwiązaniem. Tak jest do tej pory. Nie wiem co by ze mną było gdyby nie on. Z kolei Isabell... Mimo, że jest siostrą Maxa, pomagała mi i Michaelowi ukrywać to co nas łączyło. Kiedy jej powiedzieliśmy powiedziała: "Max to mój brat i zależy mi na jego szczęściu i wiem, że to go by zraniło, ale Michael też jest dla mnie jak brat, i zrobię wszystko by tylko był szczęśliwy". Ogromnie się dla nas poświęcała. Rozumiała nas... Właśnie za to ją szanuję. Ją i Alexa – przyjaciół, na których zawsze będę mogła liczyć.
Z czerwonej róży nie zostało już nic. Pozrywałam wszystkie płatki licząc minuty do jego przyjścia. Jak zwykle się spóźniał. Cały Michael. Usłyszałam nad sobą ciche "Hej". Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się. Nie musiałam nic mówić. On rozumiał wszystko. Podał mi rękę. Wstałam i przytuliłam się do niego. Szliśmy cichą, spokojną alejką w kierunku jego mieszkania. Wiedzieliśmy, że teraz wszystko raz na zawsze się zmieniło NA LEPSZE.
THE END
By
Agatka


Wersja do druku