moniczka

Liz i jej mężczyźni (1)

Wersja do druku Następna część

PROLOG !

Telefon komórkowy zadzwonił, w chwili gdy Max kończył się golić.

—Cześć Max, to ja Tess. – rozległo się w słuchawce.

—Cześć. – odpowiedział szybko i spojrzał na zegarek. – Właśnie wybieram się do wyjścia. Czy jesteś już na lotnisku, przyleciałaś wcześniejszym samolotem?

—Nie. – odparła.
Zaległa pełna napięcia cisza.

—Czy coś się stało Tess? – dopytywał się.

—Postanowiłam, że nie przylecę dziś do Roswell. – odpowiedziała po dłuższej chwili wahania.
Poczuł ulgę. Było mu wstyd z tego powodu, ale po cóż się dłużej oszukiwać? Kiedy pierwszy raz wspomniała, że chce przylecieć z Los Angeles, żeby spędzić z nim Sylwestra, nie potrafił jej odmówić. Już wtedy zdawał sobie sprawę, że ich związek nie ma przyszłości. Chciał jej o tym powiedzieć w możliwie delikatny sposób jeszcze przed jej przyjazdem.

—To niedobrze. – skłamał wbrew sobie. – Czy wypadło ci coś niespodziewanego?

—W pewnym sensie... Nie mogę się z tobą więcej spotykać... Już nigdy.

—Czy z powodu tego, co zrobiłem, czy też raczej dlatego, że czegoś nie zrobiłem?

—Nie, nie o to chodzi. – Tess westchnęła ciężko. – Nie powiedziałam ci prawdy. Mam męża.
Max w ostatniej chwili złapał ręcznik, który już prawie zsunął mu się z bioder. Dobrze, że Tess nie mogła go w tej chwili widzieć. Miał taką minę, jakby zobaczył w oknie przybysza z innej planety.

—Żartujesz. Poznałaś kogoś i zakochałaś się od pierwszego wejrzenia?

—Nie, Kavar i ja jesteśmy małżeństwem od trzech lat. – odpowiedziała ledwo słyszalnym szeptem.
Max włożył okulary. Coś się tu nie zgadzało. Sięgnął po drinka, który stał na szafce koło łóżka.

—Chcesz przez to powiedzieć, że przez cały czas, gdy się spotykaliśmy, ty miałaś męża, który na ciebie czekał? Do którego wracałaś? – jednym haustem opróżnił szklaneczkę.

—Tak.

—To dlaczego tak długo ukrywałaś to przede mną? – czuł niesmak, którego nie dałoby się spłukać nawet całą butelką palącej przełyk whisky.

—Przykro mi, wiem, że powinnam była wcześniej ci powiedzieć. – mówiła tonem małej dziewczynki, która ma nadzieję, że nikt się nie dowie, jak narozrabiała. Serwowała mu jedno kłamstwo za drugim..

—Jeśli na dole czeka facet, który chce mnie zastrzelić za to, że sypiałem z jego żoną, to przynajmniej będę wiedział, za co ginę.

—To nie tak, Max. Szepnęła. – Gdy się poznaliśmy, byłam w separacji. Myślałam, że moje małżeństwo nie ma przyszłości. Jednak jakiś czas temu Kavar zaproponował, żebyśmy spróbowali od nowa. Długo się wahałam, ale w końcu przystałam na to. Między nami wszystko skończone.

—Co do tego akurat nie mam żadnych wątpliwości – odparł. – Żałuję tylko, że w ogóle do czegokolwiek doszło.

—Przepraszam, jeśli cię zraniłam.

—Przeżyję. Życzę ci wszystkiego najlepszego na nowej, a właściwie starej drodze życia.

—Dziękuję... szczęśliwego Nowego Roku, Max.




Mam nadzieję że wam się spodobało. Jeżeli tak to już niedługo dodam kolejne części. Tak naprawdę to opowiadanie nie jest wcale o Tess. Jest w stylu romansideł, ale co tam. :-)


Wersja do druku Następna część