Tess

NIE JESTEM ANIOŁEM (7)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

NIE JESTEM ANIOŁEM

Część VII: Na przerwie.

28.V.2000 rok. – Washington.

Wieczorem w domu Toma:

—Dobry wieczór. – Tom.

—Dobry wieczór Tom. To jest właśnie Joseph Smith. – Karl.

—Dobrze ze znalazł pan czas. – Tom.

—Tak. Akurat znalazłem. Karl powiedział mi mniej więcej o co chodzi. Ile pańskie córki mają lat? – Smith.

—Siedemnaście. – Tom.

—Potrzebne jest mi ich zdjęcie. Znalezienie ich nie będzie trudne. Potrwa najwyżej tydzień. Nie więcej. Jeden dzień poszukiwań będzie kosztował 250 dolarów. Mogą się zdarzyć jeszcze nieprzewidziane koszty.

—Pieniądze nie grają roli. Chcę tylko odzyskać córki bez żadnego rozgłosu.
Tom rozmawiał jeszcze ze Smith'em i Karl'em. Nic nie miało znaczenia poza odnalezieniem Isabell i Marii.

29.V.2000 rok. – Newville.

Maria i Isabell na spacerze z Eddim:

—Ciekawe co u reszty? – Isabell.

—Przypuszczam Is że są najebani. Ćpają w kiblu i palą. Nic nowego. Trzeba urządzić kolejną imprę po powrocie. Zjebiemy się amfą i innymi dragami. Będzie cool! – Maria.

—A później będziemy zdychać jak ostatnio? Ale masz rację. Było spoko. Teraz zorganizujmy jeszcze to tego trochę adrenaliny. – Isabell.

—Co dokładnie masz na myśli Is?

—Popalimy, popijemy i poćpamy a później na przykład spadochron?

—Spoko. Tylko żebyśmy się nie zabiły. Stary nie może zakapać że bierzemy. Wie że popalamy, czasami pijemy. Ale narkotyki mu nawet do głowy nie przyszły. – Maria.

—Racja. Znowu zacznie tę swoją litanie jakie to tego i tamtego.

—Teraz do końca naszych małych wakacji będziemy siedzieć w hotelu. Muszę odpocząć od tej bieganiny. Tylko z Eddim będziemy wychodzić.

—Racja. I na fula muzę!

29.V.2000 rok. – Roswell.

W szkole Liz i Tess:

—Lizzy kochanie mam świetną propozycję. Dzisiaj jest kolejne przesłuchanie Alexandra. Mają wybrać dziewczynę do zespołu. Może zgłosimy się? – Tess.

—O nie! Mowy nie ma Tess! Ja nie umie śpiewać! – Liz.

—Liz nie daj się prosić. Zobaczysz wygramy! Alex o niczym nie wie. Wypytałam się wczoraj tak z ciekawości. To genialny pomysł. Rozerwiemy się trochę. Zobaczysz jeszcze będziemy sławne! – Tess.

—Nie żartuj sobie ze mnie Tess! To nie dla mnie. Mam dużo nauki do tego praca w CrashDown, nasze spotkania. Nie znajdę na to czasu.

—Znajdziesz. Idź na żywioł Elizabeth! Jesteś za spokojna. Musimy zwrócić na siebie uwagę innych. Wzorowe uczennice to nie grzeczne dziewczynki bez marzeń i czerpania z życia.

—Harding uspokój się! Alex dostanie zawału jak nas zobaczy.

—Raczej gdy nie odniesie sukcesu, a bez nas tak się stanie. Lizzy czy mam Ciebie zaciągnąć tam siłą? Chyba nie.

—Tess ale to nie jest dobry pomysł. Mój głos jest fatalny. Zresztą Alexander Whitman potrzebuje jednej wokalistki, a nie dwóch!

—Kochana Parker zmieni zdanie. Mogę się założyć, że na początku nie będzie zachwycony, ale zmieni zdanie. Musimy zmienić swój image! To podstawa. Chociaż spróbuj! Jak nie zmienisz w najbliższym czasie zdania to zrezygnujesz. Zróbmy mu tą niespodziankę i sobie frajdę. Będzie cool! Nie będziesz żałować.

—Ale zobaczysz że nic z tego nie wyjdzie. Alex się wścieknie. Od razu zwalę winę na Ciebie, bo to w końcu Twój pomysł!

—Z przyjemnością. Gdzie uciekasz mi Parker? Mamy teraz razem angielski. Pogadamy sobie na nim.

—Chciałam spotkać się z Max'em.

—O nie! Trzeba wybrać piosenkę i się jej nauczyć. Ale nie martw się. Panna Harding coś wymyśli. A z Max'em zobaczysz się później.

—O której jest dzwonek? A o 8.00. Dlaczego pierwsza godzina zaczyna się o 7.00? Wstawanie o szóstej z rana to nie dla mnie.

—Nie narzekaj. Jeszcze tylko cztery godziny. Wytrzymasz. Wychodzimy dzisiaj jak zawsze zresztą w piątki o 11.25.

W szkole Alex i Michael:

—Tobie to dobrze. Kończysz najwcześniej z nas wszystkich. – Michael.

—Jasne. Wszyscy w piątki kończycie po pięciu lekcjach, ja jedyny mam cztery. I czekam calutką godzinkę na was. – Alex.

—Lepsze to niż siedzenie na lekcji u Wilsona.

—Mate masz w jednym palcu, więc nie robi Ci to różnicy. Profil matematyczny to nie dla mnie. Chociaż z drugiej strony siedzisz z Kyle'm i nie nudzi się wam. Ciekawe dlaczego Valenti poszedł na matematyczny?

—Żeby ściągać ze mnie. Nie no żartuję. To jedyny plus że mamy razem mate i możemy sobie podyskutować. Wilson wcale nie umie nauczyć.

—I do tego to jego imię Dennis. Dobre. Wy nie macie co narzekać mate umiecie. Później mamy razem w-f.

—Dokładnie czwarty. Twój ostatni. Jak Twój zespół?

—Dzisiaj kolejne przesłuchanie.

—Może by tak Tess lub Liz się nadawała któraś z nich?

—O nie! Nie zgadzam się! Dobrze że żadna z nich nie interesuje się muzyką.

W szkole Kyle i Max:

—No i informatykę mamy Kyle. – Max.

—Dobrze że Alex nam ją objaśnił. – Kyle. – Co tam u Ciebie i Liz? Widać miłość kwitnie?

—U kogo kwitnie to kwitnie.

—Tess ostatnio mnie zadziwia jest taka jakaś inna. Nie zauważyłeś?

—Nie! Wydaje Ci się. Widocznie już całkiem się zaaklimatyzowała w Roswell. – Max.

—Tak, tak. – Kyle.

—Widać Max ma własne zmartwienia. – Pomyślał sobie w duch Kyla. Kiedy indziej pogada z nim o Tess. – Może rzeczywiście Max ma rację co do Tess. Przecież nie będzie cały czas taka sama. Jednak coś mi nie gra. Wydawała się wczoraj taka zagubiona. Starała się tego nie okazywać, a może ja wszystko źle interpretuję? Ale nie! Tess jest jakaś dziwna. Jakby coś bardzo zaprzątało jej głowę. Jakby szukała ratunku w pewnym sensie. Ale o czym ja myślę? Jak będzie miała problem to sama przyjdzie i powie. Chociaż ona jest bardzo skryta. Nie lubi okazywać uczuć i w ogóle. Ale zobaczymy. Nie będę jej naciskał ani szpiegował. Jest moją dziewczyną i ufam jej. – Kyle dziwił się sam sobie skąd takie myśli u niego. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo zna Tess. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ma rację.

—Kyle! Kyle! – Max.

—Czego? Nie drzyj się tak. Nie jestem głuchy Max! – Kyle.

—Mówię do Ciebie a Ty nic. Wszystko w porządku?

—Tak. Jasne.

—Mówiłeś coś o Tess. Jak masz jakiś problem to mów.

—Nie. Wszystko jest ok.

—Jesteśmy kumplami i mówimy sobie wszystko. Wiesz o tym przecież.

—Jeszcze nie zapomniałem.
Tess zauważyła Kyla:

—Liz sorki, ale chciałam pogadać z Kyle'm. Spotkamy się na lekcji. O zobacz jest też Max. No idź do niego. – Tess.

—Przed chwilką gdy chciałam iść do niego to mnie zatrzymałaś?

—Zmieniłam zdanie. No już nie złość się. Pogadamy na angielskim. – Tess. – Kyle! Valenti! Poczekaj!

Max i Kyle:

—Chyba Twoja dziewczyna szuka Ciebie. – Max.

—A Liz Ciebie. Jest razem z Tess. – Kyle.

—Max zabieram Kyle, a oddaję w Twoje ręce Liz. – Tess. – Do zobaczonka gołąbeczki!

Tess i Kyle:

—Słuchaj chciałam z Tobą pogadać o wczoraj. – Tess.

—Zauważyłem że się ostatnio zmieniłaś Tess. – Kyle.

—To chyba dobrze Kyle? Wiem o tym. Więc przyzwyczajaj się do nowej Tess Harding!

—Ale skąd ta zmiana?

—Oj Kyle! Po prostu trzeba było coś zmienić. Musimy więcej czasu ze sobą spędzać. W niedzielę pojedziemy gdzieś razem! Może za miasto?!

—Ok. Świetnie. Rozerwiemy się. Cieszę się Tess. Podoba mi się Twoje nowe ja.

—Dzwonek. Lecę na lekcję Kyle! – Tess. Dała mu też buziaka. Kyle szczerze zamurowało.

—Nowa Tess Harding?! Podoba mi się! – Kyle.

Ciąg dalszy nastąpi.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część