ALEX_WHITMAN

Madhouse (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

. Któregoś dnia Liz została postrzelona w kawiarni przez jednego z klientów prawdopodobnie to wpłynęło na jej psychikę. Nikt nie wiedział, jak to zdarzenie wpłynęło na nią, aż do poprzedniego tygodnia…

— To znaczy… Co się stało?
Jakby w odpowiedzi do sali weszło dwoje ludzi. Małżeństwo. Państwo Parkerowie. Rodzice Liz.

— Tydzień temu jej czworo przyjaciół popełniło samobójstwo, prawdopodobnie ona była tego świadkiem, znaleźliśmy ją po dwóch dniach na pustyni. W takim stanie w jakim jest teraz. Tego samego dnia znaleźliśmy jej pamiętnik… – głos pani Parker się urwał. W jej oczach pojawiły się łzy.

— Opisała w niej historię tak nieprawdopodobną i jednocześnie tak prawdziwą. Od dwóch lat, czyli od czasu strzelaniny w "Crashdown", naszej kawiarni, pisała dzień po dniu, później nastąpiła przerwa, ale po jakimś czasie znów zaczęła…

— O czym pisała? – spytał się jakiś młody lekarz.
Rodzice Liz usiedli na wolnych miejscach.

— Opisała strzelaninę w kawiarni. Według niej została postrzelona, a uratował ją jej kolega Max Evans, który był… mhm… Obcym.
Lekarze uśmiechnęli się współczująco. Nieraz mieli doczynienia z takimi przypadkami.
Pani Parker opowiadała dalej. W międzyczasie ojciec wyciągnął pamiętnik podał go lekarzom. Słuchali z uwagą zaczytując się jednocześnie w zapiskach dziewczyny.

— Później wyznała, że się w nim zakochała. On powiedział jej kim jest. Do tajemnicy Maxa z biegiem czasu włączono jej przyjaciółkę Marię, przyjaciela Alexa, szeryfa Valentiego i jego syna. Według Liz było jeszcze trzech Obcych: Michael, Isabel i Tess. W swoim pamiętniku opisywała każde ich słowo, każde zdarzenie… Pisała o dziwnych kosmitach "Skórach", którzy chcieli ich zabić, napisała nawet, że świętej pamięci kongresmenka Vanessa Whitaker była Skórem. Pisała o innych kosmitach, o FBI, doświadczeniach na Maxie, wizjach kiedy go dotykała, o uzdrowieniu syna szeryfa – Kyla. Ona każde zdarzenie które ją dotyczyło, przeobrażała swoim umyśle i tworzyła własny świat. Nie widzieliśmy tego. Każde jej dziwne zachowanie tłumaczyliśmy dojrzewaniem, trudny okres w życiu każdego młodego człowieka. Zmieniała się… – głos Nancy Parker załamał się. Pan Parker przytulił ją i sam zaczął kontynuować historię…

— Tuż po balu maturalnym zginął jej najlepszy przyjaciel Alex, ten który niby wiedział o tym wszystkim. On popełnił samobójstwo, jednak Liz uznała, że zabił go kosmita. Na tym zapiski się urywają.

— To nie wszystko – poinformował ich dyrektor. Drugiego dnia Liz rozmawiała z pielęgniarką. Powiedziała jej, że to Tess zabiła Alexa, ale ona nie zdołała tego powiedzieć Maxowi i reszcie, ponieważ oni odlecieli na ten tak jakby… Antar.
Zapadła cisza. Lekarze siedzieli zdumieni. Słyszeli wiele historii od swoich pacjentów, ale ta była tak szczegółowa i dokładna. Osoba, która to wymyśliła miała wielką wyobraźnię i to ją doprowadziło do obecnego stanu.

— Jaka jest szansa… że nasz córka… Liz… wyzdrowieje? – spytał się ojciec.

— Każdy przypadek jest inny… W jej mózgu przez te dwa lata zaszły takie zmiany…

— Ile? Niech pan powie ile?! Osiemdziesiąt… siedemdziesiąt? – spytała się ostro Nancy Parker.

— Mniej niż dziesięć – powiedział cicho lekarz.
Małżeństwo przytuliło się. Mocno. Dziesięć procent! Nie spodziewali się tak wiadomości. Liczyli na minimum pięćdziesiąt procent. Cierpieli. Winili siebie za stan Liz. Przez dwa lata nie zauważyli nic, co by wskazywało na to, że Liz może być chora. Kłócili się czasami jak to nastolatki w tym wieku, ale nic więcej.
Nagle wstali. W oczach mieli łzy.

— Pójdziemy do naszej córki… do Lizzi – rzekł ojciec Liz. Wyszli z gabinetu zostawiając lekarzy siedzących w milczeniu.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część