Alex Whitman

Strzał, który zmienił wszystko (1)

Wersja do druku Następna część

Max siedział w domu. Czytał książkę, ale nie mógł się na niej skupić. Zaraz miał przyjść Michael.
Z dnia na dzień czuł, że ciężar tajemnicy staje się coraz cięższy. Chciał się komuś wygadać, ale nie Michaelowi czy Isabel, tylko komuś obcemu... dziewczynie... Liz.

— Jakiej Liz??? – zastanowił się, chociaż i tak w głębi ducha wiedział o kogo chodzi. Długowłosa, ciemnooka brunetka, niezwykle inteligentna. Dokładnie nazywała się Liz Parker, ale miała już chłopaka – Kyla Valentiego. Zresztą i tak nie mógł z nią chodzić, a wszystko przez tą tajemnicę. Sekretem Maxa, Michaela i Isabel był fakt, że byli obcymi, lub jak kto woli kosmitami z odległego kosmosu. Nie wiedzieli skąd są ani co sprawiło to, że znaleźli się na Ziemi. Mieli niejasne przeczucie, że jest to związane z katastrofą koło Roswell w 1947 roku. Maxa i Isabel zaadoptowali państwo Evansowie. Michael miał mniej szczęścia, gdyż trafił na człowieka, który był pijakiem i rozrabiaką. Nazywał się Hank. Max wiedział, że zawsze będzie musiał żyć w osamotnieniu, bez osoby, którą by kochał. Musiał przestrzegać zasad, które we trójkę ustalili i która była ich niewolą.
Trudności sprawiała Isabel, gdyż wyrosła na bardzo ładną dziewczynę. Była blondynką, z długimi włosami i nogami. Nie mogła się odpędzić od chłopaków. Max właśnie usłyszał, że wróciła do domu.
Cześć Max – przywitała się.
Znowu siedzisz w domu?! Mógłbyś pójść na miasto lub do baru. To właśnie robią ludzie w naszym wieku.
Nie mam ochoty.
Poznasz jakąś dziewczynę...
Liz tzn. Isabel!!! Nie mam...
Liz? No no... Max widzę, że masz już kogoś na oku.
Nie mam nikogo na oku!!! Nie wiem o co Ci chodzi.
Max! Nie ściemniaj mi. Ty masz ochotę na Liz... Parker, tą kelnerkę
z CRASHDOWNU.
Nie mam ochoty na żadną Liz. I co to w ogóle za wyrażenie "mam ochotę".
No opowiedz o niej, w końcu to imię pierwszej dziewczyny, które padło z twoich ust.
Isabel Evans! Nic ci nie powiem, bo nie mam i tak o czym.
I tak się dowiem. Wejdę do twojego snu...
Nawet mi się nie waż!
Zrobię to – przedrzeźniała się z nim Isabel.
Nie!
Tak.
Co tak? – spytał Michael wchodząc do pokoju Maxa.
Max się zakochał!
Nie może! Ustaliliśmy to przecież. Obowiązuje nas zasada.
Isabel się wnerwiła.
Mam gdzieś wasze zasady. To wy je ustaliliście. Korzystam z mocy wtedy kiedy mam na to ochotę, umawiam się z kim chcę. Jestem szczęśliwa i przez was nie mam zamiaru z nich rezygnować. Nie zrezygnuję z prawdziwego ludzkiego życia – mówiąc to Isabel wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
Kim ona jest?
Kto?
No ta dziewczyna, w której się zakochałeś.
Nie mam takiej dziewczyny. Isabel sobie coś ubzdurała. Idziemy
do " CRASHDOWNU"? Mam ochotę na coś kosmicznego.
Ja też.
Wyszli z domu i pojechali do kawiarni. Weszli do środka. W kawiarni siedziało jakieś małżeństwo, przynajmniej na takich wyglądali, dwóch facetów, którzy głośno rozmawiali oraz parę innych osób. Obsługiwały je dwie kelnerki Liz Parker i Maria Deluca. Max i Michael siedli przy drzwiach. Zamówili po " statku Wenus " oraz po " mlecznej drodze ", czyli hamburgery i koktajl owocowy.
Max co jakiś czas zerkał na Liz. Widział jak podaje zamówione specjały małżeństwu, a następnie pokazuje im zdjęcie. Uśmiechnął się, gdyż Liz znowu bajerowała klientów zdjęciem niby kosmity, zrobionym przez jej prababcię. Maria uśmiechnęła się widząc to samo co Max. Podeszła do dwóch klientów, którzy zaczynali się coraz bardziej kłócić. Jeden z nich był grubszy, miał czarne włosy, czarny podkoszulek i czarną prawdopodobnie skórzaną kamizelkę. Drugi był ubrany w koszule w czerwoną kratę i kaszkiet.
Więc forsa na stół – powiedział grubszy.
Panowie płacą? – spytała Maria.
Nie. Spadaj.
Liz skończyła swoją bajkę i zaczęła rozmawiać z Marią przy ladzie. Maria robiła kawę. Max miał niejasne przeczucie, że rozmawiają o nim. Przyjaciółka Liz wzięła filiżanki z kawą i poszła je zanieść... wtedy ten grubszy gościo zrzucił wszystko ze swojego stolika. Wraz z drugim facetem zerwali się z miejsc.
Przyjechałem po forsę i bez niej nie wyjdę – krzyknął gruby.
Nagle mężczyzna z kaszkietem wyciągnął rewolwer i przystawił go do piersi drugiego. Wszyscy padli na ziemię, tylko Liz jakby nie wiedziała co się dzieje nie zrobiła tego. Sparaliżowało ją. Obaj mężczyźni zaczęli się szarpać. Padł strzał. Max zobaczył jak Liz osuwa się na ziemię. Widział co się stało. Liz została trafiona. Zerwał się ze swojego miejsca. Musiał ją ratować.
Nie wygłupiaj się – rzekł Michael przytrzymując go.
Nie możesz nic zrobić.
Mogę ją uratować.
A ja i Isabel. Nie Max. Wiesz, że nie możesz. Nie możesz ingerować w czyjeś życie, a tym bardziej nasze.
Max ustąpił.
W czasie tej rozmowy Maria zadzwoniła po karetkę, a sprawcy całego zamieszania uciekli. Gdy karetka przyjechała Max i Michael wyszli z kawiarni. Max nie mógł patrzeć jak umiera dziewczyna, w której był zakochany. Wsiedli do samochodu. Max przed odjazdem zobaczył jak wynoszą Liz. Później gdy siedział w domu miał przed oczyma ten ostatni obraz Liz leżącej na noszach. By oderwać się od tych myśli włączył telewizor. Trafił na lokalne wiadomości.
... ranna została nastolatka Liz Parker. Nieoficjalnie wiemy, że jej życiu nie
zagraża już niebezpieczeństwo. Przeszła ciężką operację, która uratowała jej
życie. Sprawców strzelaniny jeszcze nie złapano...
Max siedział zszokowany. Liz żyje – powtarzał sobie w myślach. Jego życie nabrało jaśniejszych kolorów. Usnął. Śniło mu się, że ratuje Liz, a później mówi jej prawdę o sobie, Michaelu i Isabel. Wiedział jednak, że to nigdy się nie zdarzy.

XXX

Minęło parę tygodni od strzelaniny w kawiarni. Liz wróciła do szkoły i stała się w niej najpopularniejszą osobą. Max wiele razy ją obserwował, ale nigdy nie miał odwagi podejść do niej i zagadać. Żyli obok siebie własnym życiem. Może kiedyś Max zdobyłby się na odwagę i zagadał z Liz albo nawet zaprosił na randkę, gdyby nie wpadka Isabel.

c.d.n.

Wersja do druku Następna część