age

Paranoja (13)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Na początek coś co komuś się przydało do zrozumienia 12 części a mianowicie jej wyjaśnienie:

Liz już w poprzedniej części wpominała o planach wyjazdu Liv, stąd nocna wycieczka na początku, która jednak na razie nie doszła do skutku.

Ogólnie część miała pokazać, że mimo pozornej, jak już nie raz Liz pisała w swoim dzienniku – odgrywanej radości, nie wszystko jest w porządku.

W jednej z pierwszych części Michael i Liz patrzą na idealną rodzinę Evansów grającą w kosza.
1) Rodzina ta wcale nie jest idealna, jest w tym wizerunku naprawdę sporo luk. Pani Evans co jakiś czas zauważa dziwne zachowania swoich dzieci i trzeba ją trochę uspokoić. Jej mąż zajmuje się głównie pracą i finansami, stąd jego mina na widok zakupów Isabel, która choś bardzo przywiązana do swoich 'ziemskich' rodziców wierzy, że ci kosmiczni ułatwili by jej życie, w co Liz oczywiście wątpi. Max jak zwykle nie wie co robić i zwraca się z tym do kogoś, do kogo zwracał się zawsze- Liz.
2) Liz i Michael uważają Evansów za pewnego rodzaju wzór, ponieważ ci na zewnątrz reprezentują dokładnie to czego Liz i Michael nie mają na co dzień. W przypadku Michaela oczywiście chodzi o Hanka. U Liz to 'bezdźwięczne' kłótnie jej rodziców. Dla niej ucieczką są kosmiczne problemy, dla Liv... Przed południem jest w szkole, popołudniu(kiedy rodzice pracują) i w nocy(gdy śpią) czasami w domu, a wieczorami bezwzględnie poza nim. Poza tym, czytając uważnie można zauważyć, że Parkerowie dość często wyjeżdżają.

Michael powoli zaczyna rozumieć, że problemów nie rozwiąże żaden przybysz z kosmosu i choć o dłuższego czasu próbował zobaczyć w Rzecznym Psie ojca, godzi się z faktem, że ten nim nie jest. Nie szuka też dalej.

Związek jego i Marii ma miejsce czasami, bo oczywiście dość często się kłócą.

Większość bohaterów tego opowiadania udaje. Jednak coś sie stało – zwykły pożar w kuchni – i wszystko mogło się zawalić. Max, Isabel, częściowo Michael i nawet pani Evans po prostu się tego przestraszyli. Później ktoś zobaczył w lesie ufo a nastepnie pojawił się facet, który za śmierć kobiety, którą kochał chciał się zemścić na kosmicie i, co było w tym najgorsze, jednego nawet znalazł. Sytuacja została częściowo opanowana, maski na twarzach poprawione po tym jak prawie zaczęły odsłaniać to czego nie powinny, ale coś pozostało- strach przed prawdą, jej ujawnieniem i tego konsekwencjami.

Waląca się konstrukcja
Nadal się trzymamy
Upadek
To podział na trzy podczęści, które obrazują walenie się tej budowli fałszu budowanej przez lata.
Miało być łatwo i przyjemnie a nagle zrobiło się głęboko.

Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pytania to piszcie.

Paranoja
(część trzynasta)
Jutro to wolność

Czuję się nie tyle tak jakbym prowadziła podwójne, co raczej zwielokrotnione życie.
Crashdown po zamknięciu. Dość spokojne, ale za to niezbyt puste miejsce.

— Mam szlaban.- Maria powtarza po raz trzydziesty czwarty, tak jakbyśmy, ja i Alex, nie zrozumieli jeszcze przy pierwszym wypowiedzeniu przez nią tych słów dzisiejszego wieczora.- Moja matka zastała mnie w łóżku z chłopakiem. Z idealnym chłopakiem z podbitym okiem. Ja dostałam szlaban a on lód, pizzę i kanapę.

— Max już go uzdrowił.- zauważam.

— A ona uznała, że to zasługa lodu i dała mu obiad. Nie o to chodzi.

— Tylko o to, że masz szlaban.- wtrąca Alex.

— Nareszcie. Na szczęście mam jeszcze przyjaciół, na których jeszcze mogę liczyć.- patrzy na mnie z wyrzutem.- Muszę iść, bo moja wolność została ograniczona. Słuchajcie radia za godzinę.- rzuciła na odchodnym.

— A ty?- spojrzałam na mojego wyjątkowo zadowolonego dzisiaj przyjaciela.

— Ja? U mnie wszystko po staremu.- nagle zainteresował się blatem lady.

— Alex.- mówią spokojnie.

— Isabel wczoraj była u mnie. Rozmawialiśmy. Wieczorem. Właściwie to nad ranem. Rodzice coś usłyszeli, ale nie weszli.

— Co dokładnie usłyszeli?

— Uważaj, bo prawie obrażasz moją prawie dziewczynę.

— Dlaczego?- mój typowy niewinny uśmieszek.- Rozmawiałam z Isabel. Wszystko mi opowiedziała. Właściwie to Liv, ale ja siedziałam obok. A przy okazji. Ona uważa się za twoją dziewczynę.

— Naprawdę?- w tej chwili naprawdę przypomina starego Alexa.

— Tak. W lodówce masz lody. Zaraz wrócę i pogadamy.
Idę na zaplecze. Pierwszy dzień pracy Michaela dobiegł właśnie końca.

— Tłuszcz jest lepszy od Hanka, ale i tak mam go dosyć.

— Jak uwłasnowolnienie?

— Jutro będę oficjalnie wolnym człowiekiem.
Zaczęliśmy się śmiać. Oboje. Tak po prostu.
Jeszcze na schodach zadzwoniła moja komórka.

— Cześć Isabel.

— Alex jest z tobą?- jeszcze nie zdarzyło mi się słyszeć równie stanowczego tonu.

— To początki zazdrości? Spróbuj je opanować póki możesz.- igram z ogniem albo z lodem.

— Ale jest z tobą?

— Chwilowo nie, ale zostawiłam go w Crashdown tylko na chwilę.

— Był sam?

— Nie, z miss mokrego podkoszulka.

— Popadam w psychozę?

— Tak, ale twoja mama już myśli o wysłaniu ciebie i Maxa do psychiatry.

— Pięknie. Tak jakbyśmy i bez tego nie mieli dość powodów do zmyślania.
Isabel się rozłącza. Wchodzę do pokoju. Max wyleguje się na moim łóżku.

— Pouczymy się?- chyba jest przygnębiony albo raczej skołowany.

— Nie mamy żadnych sprawdzianów.

— Liv dziwnie się zachowuje.

— Twierdzi, że się w tobie zakochała.

— Ona?

— Tak, twoja dziewczyna uznała, że coś do ciebie czuje.
Czyżbym traciła cierpliwość?

— I?

— Źle się z tym czuje. Jak my wszyscy. Idę na dół. W lodówce jest ciasto, ale czeka mnie rozmowa z Alexem i słuchanie radia, więc nie licz na towarzystwo.

— Czuję się zaniedbywany przez niewłaściwą bliźniaczkę.
Skoro mowa o bliźniaczkach. Głos Liv dotarł na szczęście przed nią. Max schował się w łazience. Odruchowo. W ostatniej chwili. Tak jakby to mogło w czymkolwiek pomóc.

— Nie rozumiem.- stwierdziła wchodząc i rozkładając się dokładnie w tym samym miejscu, które przed chwilą opuścił Max.

— Czego?
Jeśli chodzi o to o czym myślę, to ja też się nad tym głowię i nie potrafię w żaden sposób wyjaśnić jej zainteresowania Maxem. To znaczy wiem, dlaczego można się nim interesować, ale nie rozumiem dlaczego ona się nim interesuje.

— Tego, że wszystko wróciło do normy.- chwilowa anomalia?- Max nie nosi kolczyków, brudki i niegrzecznych ciuszków.- przy epitecie odnośnie ciuszków na jej twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech, rozmarzony w dość konkretny sposób. Tak, ubrania Maxa są typowe dla grzecznych chłopców. Podobny uśmieszek pojawia się teraz na mojej twarzy. Na sekundę. Omal tego nie powiedziałam. W zamian potakuję z lekko roztargnioną miną. Max i kolczyki, Max i bródka. To byłby nasz koniec... no i początek dla niego i Liv. Chociaż w obu tych przypadkach zmiany zewnętrzne nie wystarczyłyby na dłuższy czas. Obie mamy swoje wymagania.

— Więc nic do niego nie czujesz?

— Chwilowo nie. Myślisz, że to hormony?

— A już myślałaś, że nad nimi panujesz.- chwila ciszy.
Byleby Max nie uznał tego za sygnał do wyjścia.

— Zauważyłaś jak wszystko się zmieniło? Ty, ja i Alex.- to ona zaczyna mówić, choć porusza co najmniej niewłaściwy temat.- Kiedyś byliśmy nierozłączni. Potem dołączyła do nas Maria, ale to akurat da się wyjaśnić. Są jeszcze Max, Isabel i Michael.- Liv patrzy intensywnie w sufit.- Pani Evans kiedyś, przez przypadek, puściła ten film o gołębiu mi, nie tobie. Choć jak zawsze myślała, że to ja. Ten jeden raz miała rację.- przerywa.- Czemu ja się właściwie dziwię.- wstaje.- Przecież mieszkamy w Roswell. I powiedz mu żeby wreszcie wyszedł z łazienki.- dodaje wychodząc.- Moja siostra chowająca faceta w łazience. Koniec jest bliski.- słyszę nadal jej głos dobiegający z korytarza.

— Czy was już nic nie dziwi?- Max patrzy na mnie jakby naprawdę nie wiedział już co myśleć o bliźniaczkach Parker.

— Tylko stuprocentowo ludzkie DNA.

— Jakie to ciasto?

Prawie związek Isabel i Alexa, który okazał się być związkiem... Może poproszę panią Evans o numer tego psychiatry? Chociaż nie, jego też musiałabym okłamywać. W każdym razie związek ten istnieje, ma się dobrze i potrzebuje przestrzeni poza zasięgiem troskliwych rodziców i niejednokrotnie troskliwszych przyjaciół. Czasami zastanawiam się jak to możliwe, że Alex jest tak mało pewny siebie. Jako dziecko był zupełnie inny. Liv ma rację, kiedyś byliśmy razem, cała nasza trójka, a teraz każde idzie w swoją stronę. Ja to zaczęłam. I choć już zawsze będziemy najbliższymi sobie osobami, nigdy nie wrócimy do tamtego stanu rzeczy.
Włączenie radia może kosztować sporo. Zwłaszcza kiedy twoja przyjaciółka próbuje rozwiązać problemy twojego życia uczuciowego. Maria postarała się i to bardzo, ale nawet ona nie była w stanie przewidzieć skutków. Jej założenia wyglądały następująco. Ja pójdę na randkę z kimś nowym(a przez to nieznanym i stanowiącym potencjalne zagrożenie), Max się wścieknie i rozstanie z Liv a potem wyjaśni gruntownie Michaelowi, że związki to naprawdę poważna i delikatna sprawa. Napisałam, że Maria chce pomóc mi? Tak, ale to przy okazji.

— Umawiasz się na randki w ciemno przez radio?- Max już jest wściekły.- Nie możesz.

— Owszem, mogę.- uświadamiam mu.

— A jeśli będziemy musieli się wtedy uczyć? No i Michael cię teraz potrzebuje. Straciłem apetyt. Porozmawiamy kiedyś.

— Od razu widać kto tu jest facetem.- Alex taktownie zaczął się zwijać ze śmiechu dopiero po wyjściu Maxa.

Malowałam paznokcie, kiedy Liv po prostu weszła i usiadła obok mnie na łóżku.

— Pokręciłam się tu i tam i wiem o nim wszystko.- stwierdza wyraźnie zadowolona z siebie.

— Nie wątpię.- właściwie to nawet nie czuję zaskoczenia.

— Podoba mi się.- to już zauważyłam.

— Chcesz iść za mnie?- kiepski kolor, chyba to zmyję i znajdę lepszy.

— Tak, ale jest jeszcze coś. Umówiłam się z Maxem.

— I?

— Pomyślałam, że załatwimy to jak typowe bliźniaczki.

— To znaczy?

— Założysz moje ciuchy i pójdziesz z Maxem, a ja pozwolę się wystroić Marii i uspokoję ją kiedy się zorientuje.

— Jesteś pewna co do kolejności?

Zgodziłam się. Dlaczego? Bo nie miałam odpowiedniej sukienki, a co do pieniędzy... Skoro Liv zamierza opuścić rodzinne gniazdo, jakim jest lub nie jest Roswell, to wolę oszczędzać. Alex miał jechać z nami. Tak ustaliliśmy pewnego dnia w przedszkolu. Dlaczego więc od lat mówimy z Liv tylko o wyjeździe nas dwóch? Muszę przestać analizować.

Wieczorem dnia nie do końca mojej randki w ciemno(czemu to brzmi tak kiczowato?) założyłam jeansy i zwykły golf. Max w oknie. Obecnie to dość niespotykany widok. Wychodzę do niego. Zapach dociera do mnie natychmiast.

— Upiłeś się?

— Myślałem, że umówiłaś się z tym typkiem, ale to chyba nie jest strój na randkę.
Mój biedny, mały, pijany chłopiec.

Stoimy pod Crashdown, patrząc jak Liv i ten 'typek' robią dobrą minę do złej gry. W całym tym tłumie tylko ja i Max wiemy, że nie przypadli sobie do gustu. No i może Kyle, który wszedł na balkon minutę po Maxie.

— Wyjaśnijcie mi teraz- zwracam się do chłopaków stojących obok, każdy z innej strony, chyba się mną podzielili.- Jak to się stało, że razem się upiliście?

— To przez to moje poczucie odpowiedzialności.- wyjaśnia Max.

— Tak, to zdecydowanie jego wina.- zgadza się Kyle.
Jak to się stało, że jestem w towarzystwie ich obu?

— Idziemy.- biorę każdego za rękę i prowadzę, ostatni kwadrans nauczył mnie, że lepiej ich pilnować.
Maria i Alex mają dzisiaj występ, Isabel i Michael bawią się ogniem w okolicach biblioteki, Liv jest na randce a ja pilnuję jedynych dwóch facetów, z którymi się całowałam w swoim życiu i którzy mają słabe głowy. W drodze do samochodu Kyle'a odwracam się widzę Liv całującą się z tym- jak- mu- tam-typkiem. Facet musi być naprawdę kiepski. Siadam w fotelu kierowcy, kluczyki od dawna mam w ręku. Jak rozwiązałam problem 'kto usiądzie koło mnie'? Kazałam im obu usiąść z tyłu.

— Powiedział, że spodziewał się kogoś innego.- Liv mimo swojego braku zainteresowania nie rozumie tego, które on sobą prezentował.

— Od początku mówiłam, że to nie przejdzie i ktoś się zorientuje.- szlaban Marii chyba się przedłuży, biorą pod uwagę, że już po drugiej nad ranem.

— Ale Max się nie zorientował?- pyta Liv.

— Jasne.- uśmiecham się. Liv zadowolona wychodzi. Odczekuję 10 sekund.- Zastanawiam się, ile razy będzie chciała się zamieniać.

— Ile jeszcze razy pójdziesz na randkę z Maxem?- uśmieszek znawcy.- Ile już się znamy? A tak, prawie całe życie.

Mam wrażenie, że jakiś czas temu weszłam do tunelu. Im głębiej nim idę, tym ciemniej się robi. Czasami boję się tego, że nie potrafię się już bać jutra. Z góry przekreślam możliwość, że będzie takie jak wczoraj czy dzisiaj. Nigdy nie jest, nie do końca. Alex będzie z Isabel, Maria i Michael jeszcze jakiś czas wytrzymają ze sobą, Kyle będzie moim przyjacielem, Liv wyjedzie, a Max... Jeszcze niedawno widziałam nas razem kończących liceum, później studia. Takie były nasze założenia. Tylko, że efekty mogą od nich znacznie odbiegać. Co to znaczy? Nie wiem. Ja pójdę dalej, ciemność wcale nie musi być taka zła.

Koniec części trzynastej.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część