Incognito - tłum. LEO

SPIN - czyli Kręciolek (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Czapterek for



Chcecie wiedzieć, co mnie najbardziej rusza?

Może gdybym dorastała w innym czasie, innym miejscu, może wychowałabym się inaczej.

Gdybym tylko urodziła się kilka miesięcy później, rodzice mieliby czas się przeprowadzić. Ale nie, nie mogli się wynieść, to byłby zbyt wielki stres dla dzidziusia. „Przeprowadzimy się później” okłamywali się. „może po urodzinach maleństwa”.

Zgadnijcie.

Nigdy się nie przeprowadzili.

I okazało się, że dzieci mogą być naprawdę kosztowne. Więc cóż innego pozostaje, jak otworzyć modną restaurację w światowej stolicy ufoludków?

„A co z Kalifornią?” Maria chce wiedzieć.

„Za dużo palm” mówi Alex.

Maria I Alex. Dwójka znawców jakości Roswell. Gdybym urodziła się kilka miesięcy później, nawet bym ich nie poznała.

Wybieramy College. Większość ludzi wybiera college po tym, co chciałoby studiować.

Nie my.

Najpierw musimy wybrać stan, potem miasto.

Kiedy wyjedziemy, wyjedziemy razem.

„A Oregon, albo co wy na.. na Seattle.”

Alex Potakuje „Jedźmy gdzieś, gdzie zimno.”

„No”. To byłam ja, dorzuciłam swoje 3 grosze.


Maria ma na sobie swój pomarańczowy t-shirt. Więc dziś mamy wtorek. Nosi pomarańczowy t-shirt tylko wtedy, gdy ma dobry nastrój, a dobry nastrój ma tylko we wtorek. Nazywa to terapią kolorową.

Skoro jesteśmy przy terapii... „muszę już iść”.

„Ja też” mówi Maria. „Musze spotkać się z Izabell”.

Nie wydaje mi się, żeby umysł Marii kooperował z umysłem Izabell. Izabell nie jest taka zła, jak zwykłą się wydawać. Widzicie, kiedy ten kosmiczny bełkot się rozległ i Roswell wkroczyło na ścieżkę potępieńców, każdy szukał trójki najbardziej podejrzanych dzieciaków.

Ja nie. Ja szukałam trzech najbardziej winnych osób. A Izabell, ma winę wypisaną na twarzy.

Wydaje mi się, że czują się winni z tego powodu, że to właśnie wszystkich oskarża się o bycie ufoludami. Izabell przycichła, straciła swoich przyjaciół.

Odkąd Maria wkroczyła na ścieżkę zbawienia większości studentów West Roswell, próbuje też ocalić Izabell.

Ciekawa jestem, czy Maria Pójdzie do domu Maxa.

Olał pies. Czas terapii.

Chodzę na terapię, ponieważ na terapie chodzi większość dzieciaków z Roswell. I odkąd mamusia odczuła potrzebę sąsiedzkich więzi zapisała i mnie.

To frajda, ponieważ muszę nieźle kręcić. Widzicie, mój terapeuta, Dr Amos, zawsze szukał we mnie jakiegoś problemu.

Biorę narkotyki?

Skąd.

Czy mam jakieś wspomnienia z dzieciństwa dotyczące wykorzystywania seksualnego?

Skąd.

Zaczyna się frustrować, ponieważ nie może znaleźć żadnego problemu. Nie to, żebym sprawiała problemy, ale on uważa, że przynajmniej jedno traumatyczne przeżycie spotkało każdego.

Więc zaczynam wymyślać historie.

Powiedziałam mu, że widziałam jak mojego najlepszego przyjaciela potrącił pociąg.

„Naprawdę?” powiedział.

Ano, a kiedy miałam 6 lat mamusia zostawiła mnie w basenie i o mało się nie utopiłam.

„Interesujące” powiedział.

A czy wspominałam, że byłam adoptowana?

Moja oficjalna diagnoza? ...Patologiczny kłamca.

Jest cudnie. Przerażająco cudnie. Tydzień później pochyliłam się tajemniczo i powiedziałam „czy wiedział pan, że pośród nas są obcy?”

„Są?” spytał.

Ano tak, a ja dodatkowo wiem, którzy to dokładnie są.

Lubię doktora Amosa. Płynie z prądem. Pozwala mi mówić wszystkie moje kłamstwa ze szczegółami, ponieważ myśli, że moje kłamstwa są kluczem do mojego „nieświadomego umysłu”.

„nieświadomy umysł” to zwrot psychologiczny, gorący temacik z przedziału „prawd, których nie chcesz przyznać przed samym sobą”.

Zaprzeczenie. Wyparcie. Dużo ciekawych słówek uczymy się podczas takich terapii.

Wydaje mi się, że dr Amos naprawdę podkręca się takimi rzeczami.

Więc oto ja w jego wielkim, puszystym fotelu.

„Moja koleżanka Tess chce kogoś zabić”.

„kogo chce zabić?”

„Nie powiem.”

Jestem wredna. Nie wiem, kogo Tess chce zabić. Sprawiam, że on myśli, że wiem, po to, żeby go trochę podenerwować. Psychoterapeuci mają tę zasadę poufności, jeśli nie wymienisz konkretnego nazwiska jako potencjalnego celu morderstwa, nie mogą tego zgłosić na policji. To popieprzone, ale tak właśnie jest.

Mogę mu powiedzieć, że Tess ma broń, ma motyw, wie dokładnie kogo chce zabić. Mogę mu nawet powiedzieć, w który dzień to planuje. Ale jeśli nie powiem mu nazwiska ofiary, guzik może zrobić.

Pan ma przechlapane doktorze Amos.

Oczywiście to dla mojej pokręconej satysfakcji, wątpię, żeby zrobił cokolwiek, ja będąc patologicznym kłamcą i w ogóle.

„Tess jest teraz twoją PRZYJACIÓŁKĄ?” pyta.

„Tak powiedziałam?”

„Tak’.

„Cóż, pomogłam jej kiedy potrącił ją ten samochód, była naprawdę zobowiązana’.

„potrącił ją samochód?”

„No”. Potakuję „Jeden z kosmitów ją przejechał.”

Sfrustrowany pochyla się w przód. Frustrują go ci „kosmici”, ponieważ nie może wykoncypować, jaz przenośnią odnoszącą się do mojego życia są „kosmici”” moje poczucia wyizolowania? Mojego braku zadowolenia z porządku świata?

Blisko doktorze Amos... ale... głodna małpa z rana, lecz nie ma banana.

„Ona już dobrze się czuje” zapewniam go „Ufolud ją uzdrowił, ona się w nim kocha, wiedział pan?”

„Naprawdę?”

„Taak, on tylko o niej myśli, nawet nie pamięta mojego imienia, ponieważ jego głowa pełna jest Tess, Tess, Tess”

Doktor Amos pochyla się ku mnie i złącza koniuszki palców „To cię niepokoi?”

„A Pana by nie niepokoiło?”

„Teraz mówimy o MNIE?”

Walenie kijem na oślep to specjalność psychologów.

Teraz spróbuję zmienić temat „Umiem czytać w jego myślach”.

„Kosmity?”

„Tak.”

„O czym on myśli?”

„O Tess”.

„potrzebujesz czytać w jego myślach, żeby wiedzieć, że myśli o Tess?”

„W zasadzie to raczej nie, to widoczne”.

„Więc po co czytasz mu w myślach?”

Bo to INTERESUJĄCE”

„Tess jest interesująca?”

„Jego WERSJA Tess jest interesująca”.

„Myślisz, ze ON jest interesujący?”

Doktor Amos zaczyna mnie wkurzać. „Nie, on jest powolny wie pan, wydaje mi się, że on jest umysłowo opóźniony, a wspominałam, że o n jest homo?”

Doktor Amos unosi brew „Myślałem, że jest zakochany w Tess”.
Ups.

Spoglądam doktorowi Amosowi prosto w oczy. Nie mogę pozwolić mu przejąć pałeczkę. „Tess to tak naprawdę chłopak”.

To chyba nie był najlepszy pomysł, by to powiedzieć, bo teraz zapewne dr Amos zacznie myśleć, że albo ja jestem homo albo że mam zaburzenia płci.

Dokładnie wiem jak on myśli. Może ON powinien być tym, co siedzi na gorącym krześle.

Jest ok. jeśli rzeczy przybiorą bardziej zwariowany obrót zawsze mogę przerwać terapię. Mam już 18 lat, więc mogę. To też ma swoje plusy, bo on nie może powiedzieć moim rodzicom nic z tego, co mówię mu ja.

„Więc doktorze Amos, uważa Pan, że powinnam pomóc Tess zabić kogoś?”

Doktor Amos unosi brew, wie, że żartuję, ale nie przepada za żartami o śmierci. „Nie”.

Potakuję „pan tu jest ekspertem doktorze”.


Jest wtorkowy wieczór. Tess zadzwoniła, że jest chora, więc pracuję za nią.

Stali bywalcy już tu są. A jeśli Max zapyta mnie czemu nie jestem Tess, to wydaje mi się, że go uduszę.

„Witamy w Crashdown, nazywam się Liz i będę waszą zaprzyjaźnioną kelnerką specjalność dnia to zupa warzywna podać coś do picia czy wolą państwo złożyć zamówienie.”

Max otwiera usta, żeby przeczytać coś z menu. Nie jestem pewna, czy chce cos zamówić, czy zapytać o Tess. Może zakończę to zanim się zacznie? „Tess zadzwoniła, że jest chora, jeśli masz problem, żebym ja cię obsłużyła mogę zawołać Courtney, żeby przyjęła zamówienie”.

Grupę zatkało. Chyba się trochę zakłopotałam. „Zamierzałem powiedzieć” Max mówi spoglądając w dół „ że może powinniśmy się jutro spotkać i popracować nad zadaniem z biologii”

O.

„Jasne... gdzie?”

Ciekawa jestem jak wygląda jego dom. Ciekawa jestem jak wygląda jego pokój. Może gdybym zobaczyła jego pokój wydałby się prawdziwym człowiekiem.

„Możemy się spotkać po szkole tu?”

Ma jakiś dziwny głos, jakiś taki na wdechu.

„Chyba tak.”

„Parker” odwracam się, widzę Tess podchodzącą do mnie. Założę się, że Max właśnie przechodzi zawał. Zastanawiam się, co ona tu robi. Podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę. „W ten weekend idziemy na imprezkę”.

Na policzku ma świeży siniak. Zgadnijcie coś: to nie efekt wypadku z samochodem.

„My idziemy?”

Nienawidzę imprezek.

Ściska moją dłoń nieco mocniej „No”. Spogląda w dół na Maxa i uśmiecha się lekko udawanym uśmiechem. Max wygląda jakby po nim czołg przejechał. „Max, też powinieneś przyjść” mówi „Będzie fajnie”.

Jasne Tess, będzie.

To jak Maxowi odbija z radość i jest ledwo zauważalne. Całe jego ciałko sztywnieje. Oczki się leciuchno poszerzają. Gdybyś nie przyglądał się mu blisko, nie dostrzegłbyś nic.

Ciekawa jestem co kombinuje Tess.

Ciekawa jestem, czy Max się pojawi. Pewnie, że tak, dla niej prawdopodobnie zrobiłby wszystko.

Ciekawa jestem... ciekawa jestem, czy zabiłby dla niej.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część