dzinks

Trzy połówki jabłka (10)

Poprzednia część Wersja do druku

Cz. 10

Oj Tess, ale ty nie męczysz, zrobiłam to dla ciebie i napisałam coś tam, chodź wcale nie twierdze, że to genialne opowiadania, raczej przeciętne.

Michale wcale nie spał tej nocy, myślał o tym, co mu powiedziała Maria. Pomyślał, że jest głupi, jest największym idiotą, jaki kiedykolwiek urodził się na tym świecie. Duma nie pozwalała mu na racjonalne myślenie. A Liz nie było.

Maria oddychała bardzo ciężko, właściwie wydawało jej się, że się cały czas dusi, ale przecież nie była chora, nie miała nawet nigdy głupiego zapalenia płuc. Sama siebie mogła okłamać, ale ciało wysyłało sygnały, że on jest, blisko, dotykał ją. Jej ciało nigdy nie kłamało.

Harry nie mógł spać tej nocy, to wszystko, o czym starał się zapomnieć, powracało na nowo, to wszystko było tak bardzo skomplikowane. Wstał, ubrał się i wyszedł w ciemną noc, kilkanaście minut temu słyszał jak mama położyła się do łóżka, łatwo się było domyślić gdzie była.

Ostrożnie zamknął drzwi, odwrócił się, ale natychmiast cofnął się ostrożnie do domu. Uchylił lekko drzwi, miał rację, wcale nie miał przywidzeń, na ulicy stał wujek Max, ale nie był sam, Harry musiał bardzo mocno się wysilić, żeby rozpoznać tę drugą osobę w ramionach swojego wujka. Ciemne włosy, wydawało mu się, że już widział gdzieś tę osobę. Całowali się. Obserwował ich jeszcze przez chwilę, deszcz jeszcze kropił, ale im to najwyraźniej nie przeszkadzało.

Tak to była ona, ta ciemnowłosa dziewczyna, z którą był jego ojciec Michael. Ale co ona robiła w środku nocy z jego wujkiem Maxem. Nawet się nie przejmowali, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Harry zamknął szybko drzwi, ponieważ zaczęli zbliżać się w kierunku domu.

Harry wszedł do kuchni, po chwili słyszał jak weszli, ale nie poszli dalej, stali w progu. Bardzo dokładnie słyszał ich rozmowę.

— Max nie mogę tak dłużej – mówiła Liz.

— Teraz będzie nam łatwiej, przecież wróciła jego miłość i dziecko – stwierdził szeptem Max.

— Nie rozumiesz. Musimy mu powiedzieć, im szybciej tym lepiej – dodała.

—A co z dzieckiem, chcesz pogadać z Marią?- zapytał.

— Tak. Max wiesz, że cię kocham.

— Wiem ja ciebie też.

Tej nocy Harry nie usłyszał już nic więcej. Nie zasnął już tej nocy, wiedział dużo i bardzo się z tego cieszył, bo to oznaczało, że mama i tato jednak mogą się pogodzić. Nad ranem postanowił, że jednak pójdzie do Michael i o wszystkim mu opowie.

Maria obudziła się wcześnie, zrobiła śniadanie, posprzątała cały dom, musiała się czymś zająć, ponieważ cały czas myślałaby o Michaelu. Ciotka pobiegła odwiedzić sąsiadki i dowiedzieć się o wszystkich nowościach, które miały miejsce w Roswell. Max wyszedł wcześnie rano do pracy.


Kiedy Harry szedł do Michaela, Liz stała już pod drzwiami matki Max. Była zdenerwowana, wzięła kilka głębokich wdechów i…


Maria usłyszała dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek, dziesiąta, kto chciałby ją odwiedzać, a może to jakiś gość cioci. Otworzyła drzwi, tak to na pewno była ona, dziewczyna Michaela.

— Cześć – wyciągnęła rękę Liz. Maria była kompletnie zaskoczona, nawet się nie poruszyła.

— Cześć.

— Nazywam się Liz Parker i przyszłam pogadać- zaczęła.

— Wejdź – zaprosiła ją do środka. Usiadły w kuchni. Maria czuła się dziwnie, o czym niby miałaby rozmawiać z dziewczyną swojej wielkiej miłości.

— Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, od kilku miesięcy nie kocham już Michaela- mówiła szybko, tak jakby chciała się jak najszybciej pozbyć tych słów. Maria była totalnie zbita z tropu, wpatrywała się w tą kobietę i nie miała pojęcia, co ona właściwie do niej mówi.

— Alexis to nie jest nasza córka, Michael ją zaadoptował …


C.D.N





















Poprzednia część Wersja do druku