dzinks

--Zgrzyyty-- (9)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część



Nie zwrócił na nią uwagi, przeszedł kilka kroków dalej . Zatrzymał się nie wiedząc, dlaczego. Dostrzegł ją tuż przed zamknięciem się drzwi widny. Maria przyglądała się w skupieniu czerwonym, zmieniającym się cyfrom. Winda stanęła na trzecim piętrze. W umyśle Michaela pojawiło się jasne światełko, zadziałał impuls, pobiegł schodami i znalazł się na trzecim piętrze. Wszystko to działo się tak szybko, spojrzał na korytarz. Maria szła bardzo szybko, co jakiś czas oglądając się. Przyśpieszyła kroku.

— Deluca !!!- krzyknął. Zamarła, kiedy usłyszała swoje nazwisko, odważyła się obejrzeć, stał na początku korytarza z rękoma w kieszeni. Nie chciała z nim rozmawiać, po tym, co usłyszała od Maxa. Z pokoju wyjeżdżał właśnie kelner, nie zauważając wózka wbiegła w sam środek. Na korytarzu słychać było tylko brzęk tłuczonych talerzy i cichy krzyk Marii. Michael nie tracił czasu, z pokoi zaczęli się wyłaniać zdenerwowani goście. Maria leżała nieruchawo na potłuczonych talerzach. Kelner otrząsnął się nieco, leżał dalej, na czole pojawił się wielki siniak.

— Nic pani nie jest ? – pytała starsza kobieta podchodząc do Marii.

— Ja się nią zajmę , to moja znajoma – mówił Michael podbiegając do Marii , kelner chyba już doszedł do siebie , udało mu się wstać.

— Powinniśmy wezwać karetkę – stwierdził otrzepując się najwyraźniej resztek jedzenia.. Michael najwyraźniej nie zwracał na niego uwagi, jej pierś unosiła się równo,
delikatnie oplótł ręce wokół jej tułowia.
– Może pan poszukać klucza w jej torebce? – zapytał Michael. Garson ukląkł przeszukując w tej stercie pobitych talerzy torebki Marii. Głowa bezwładnie opadała w prawo. Na twarzy nie dostrzegł żadnych okaleczeń.

— Mam – odezwał się kelner, ruszył za Michaelem. Pogrzebał w torebce i wyciągnął mały złoty kluczyk .

— Jest pan pewien , że tej pani nie potrzebny jest lekarz ? – zapytał podejrzliwie.

— Zajmę się nią, proszę mi zaufać, tej pani potrzebny jest tylko spokojny sen, a ten stan wywołał strach. Kelner doszedł do wniosku, że nie będzie dłużej go zatrzymywał, otworzył drzwi do pokoju. Spojrzał na pobojowisko na korytarzu, hotelowi goście właśnie schodzili się do pokoi, po kolacji.

— Jak zwykle kto za to oberwie ? Ty Albert jak zwykle ty?

Michael położył ją ostrożnie na łóżku, potem zamknął drzwi i przekręcił klucz. Nie kontrolował swoich emocji, zapalił lampkę. Światło padało na jej twarz. Na pościeli pojawiła się krew. Prawe udo i łydki były po kaleczone. Przez chwile siedział wpatrując się w jej spokojną twarz. Gęste bujne zwoje włosów leżały u jej czoła ja pąki białych kwiatów. W rysach jej twarzy dostrzegł łagodność niezwykłą. Przeszedł przez pokój i wszedł do łazienki, wrócił z ciepłą wodą.

— Niee – usłyszał cichy pomruk, zaczęła powracać do rzeczywistości. Otworzyła oczy, poczuła ból w okolicy uda i łydek , całe ciało było odrętwiałe. Syknęła z bólu.

— Przepraszam – usłyszała, uniosła głowę, przez chwilę myślała, że to tylko sen, iluzja, a on jest złudzeniem. Serce cisnęło się w piersi, w płucach brakowało powietrza. Patrzył na nią, piwne oczy migotały.

— Zderzyłaś się z wózkiem- dodał po chwili. Dolna warga drgała nerwowo, otworzyła usta, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Dotykał wacikiem jej skaleczenia, zastanawiała się czy słyszy głośnie bicie jej serca.

— Boisz się ?.

— Nie – skłamała , w tej chwili skronie pulsowały nie ta jak powinny, w głowie jej szumiało, zadrżała kiedy na nią spojrzał. Do jej umysłu dochodziły przebłyski, tego co się wydarzyło. Kiedy dotykał jej ran , przestała odczuwać jakikolwiek ból, nie czuła nic , tylko strach.

— Dlaczego drżysz ? Boisz się mnie ? Milczała, jasne, że się go bała, owładną nią paniczny strach.

— Powinnaś zdjąć spodnie- odezwał się nagle. Przymknęła oczy, nie dochodziły do niej te słowa, była na wpół przytomna. „Zdjąć spodnie, pokazać mu ciało”. Przez chwilę panowało milczenie. Przesunął się bliżej, siadając obok niej na łóżku. Nie była wstanie racjonalnie myśleć, czuła się jak sparaliżowana, wydawało jej się, że on swoim dotykiem ulecza, ból ustępuje. Michael starannie rozpiął guziki dżinsów, nie mógł opanować drżenia rąk, na jego czole pojawiły się kropelki potu. . Spojrzał na nią dając jej do zrozumienia , żeby mu pomogła. Mijały sekundy, minuty. Spodnie zsuwały się w dół, pozostała w samej bieliźnie i podkoszulku. Na udzie zauważył trzy wielkie cięte rany, miała tak delikatną skórę.

— Michael

— Ciii – szepnął i złożył jeszcze jeden pocałunek na poranionej skórze. Przesunął się w górę, odsłonił bluzkę i zataczał kręgi na brzuchu.

— Dlaczego się mnie boisz – zapytał przykładając swoją twarz do jej policzka. Przez chwilę, leżeli w ciszy, czuła jego ciepło, był tak blisko. Przesunął dłonią po jej ramieniu, oddychała krótkim, urwanym oddechem, oczy powoli zachodziły mgłą. Kiedy dotknął jej ust , poczuła, że strach odlatuje gdzieś daleko, znika w jej sercu. Musnął jej usta, delikatnie, subtelnie niczym lekki wiaterek na łące, Otworzyła oczy, leżał przy niej tak blisko patrząc głęboko w oczy. Rozkosz, moc pożądania, przesycenie żądzą oszalenia. Jego piwne oczy zabłysły, złowrogim blaskiem wpatrywał się w nią nieruchomo, nie potrzebowali słów. Na jakimś przestworzu odlatywali w ciemność, daleko. Całował usta gorąco, namiętnie…
Ciąg Dalszy Nastąpi . Komentarze mile widziane

Poprzednia część Wersja do druku Następna część