dzinks

--Zgrzyyty-- (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część








Weszła do windy i nacisnęła trójkę, ale jeszcze przed zamknięciem drzwi zauważyła blondynkę. Czas się zatrzymał i była tylko ta chwila, ten dziwny wzrok blondynki. Uniosła kącik ust w górę i przeszyła Marię spojrzeniem. Winda pojechała w górę.

— Ci goście hotelowi są niesamowici
Zdjęła szpilki i spódnicę. Położyła się na łóżko w miękką pościel i przymknęła lekko powieki. Leżała tak przez chwilę.

— Mam! – krzyknęła podrywając się bardzo gwałtownie przeszła przez długość pokoju i wyciągnęła coś z walizki. Otworzyła Laptop i weszła na pusty dokument tekstowy. Zaczęła pisać

Byłam ognistą kobietą, dziwne, ale mogę o sobie tak powiedzieć. Przeszywałam ludzi spojrzeniem, szczególnie mężczyzn. Byłam piękna i miałam to coś…

Zamknęła komputer i spojrzała w sufit.

— Wena była, teraz weny nie ma, a może zostanę tu dłużej- zadumała się.
Przez całe popołudnie niczego więcej nie napisała, dwie godziny później wyszła zwiedzić okolicę, weszła do baru Crashdown cafe , była także w UFO Center , ale największe wrażenie zrobił na niej krajobraz , czego można było chcieć więcej, ona wiedziała czego napływu weny.
Przed siódmą wieczorem wróciła do hotelu, była już po kolacji w Crashdown. Ponownie wzięła prysznic i wyszła na balkon. Widziadełko stało nienaruszone, z ciekawością spojrzała. W pokojach paliły się światła, Maria wszystko dokładnie dostrzegała, chyba, że ktoś zasłonił zasłony. Grubas obżera się ciastkami przed telewizorem, nie to jej nie interesowało, para w nietypowej sytuacji , to też nie , przystojniak na drugim rozkoszuje się papierosem, tak już lepiej, ale właściwie nie był wcale w jej typie.
Zatrzymała się na trzecim piętrze, czwartym pokoju od prawej strony. W pomieszczeniu przed lustrem stała znajoma blondynka, Marie aż zatkało, wyglądała niesamowicie. Złota sukienka, niewiele zakrywająca nogi. W pokoju pojawił się mężczyzna, był to prawdopodobnie Michael. Był odwrócony plecami do okna, blondynka uśmiechnęła się. Jego ręce objęły ją w tali.

— Szczęściara – pomyślała Maria. Weszła do pokoju, potrzebna była jej wystrzałowa sukienka na dyskotekę.
Kilkadziesiąt minut później szła w kierunku pokoju Evansów w małej czarnej. Włosy uwolniła , opadały swobodnie na ramiona. Nie zdążyła nawet zapukać, Max otworzył jej drzwi uśmiechając się szeroko. Był w czarnej marynarce i białej koszuli.

— Właśnie mieliśmy iść bez ciebie –powiedział Max. Wyszła Liz , na wyglądała równie pięknie. Czarna brokatowa sukienka wspaniale opinała jej ciało.

— Moje panie – zaczął Max wyciągając ramiona. Z jednej strony złapała go Liz, a z drugiej Maria.

— Mam przeczucie, że dzisiejszej nocy stanie się coś niesamowitego – rozmarzyła się Liz i pocałowała Maxa.

— Maleńka chodźmy już, bo przyzwyczaję się do tego fajniutkiego ramienia.
Na dyskotece bawiło się wielu gości.

— Max chodźmy zatańczyć moja ulubiona piosenka – prosiła Liz.

— Idź Max ja się rozejrzę , o kobietę trzeba dbać.

— Dzięki- zaśmiał się i ruszył z Liz na środek.
Podeszła do baru i zamówiła drinka, lubiła obserwować ludzi, którzy się bawią.

— Można panią prosić – usłyszała czyjś głoś. Przed nią znał ktoś znajomy, Kyle Valenti uśmiechając się nonszalancko.

— Czemu nie – mruknęła.
Objął ja w tali i kołysał w takt wolnej muzyki. Z jego twarzy nie znikał ten uśmiech, którego Maria nie mogła rozszyfrować.

— Jesteśmy sąsiadami- powiedział.

— Tak.

— Jak się tu pani podoba ?

— Jest cudownie .

Isabel i Michael weszli na salę, ona od razu przyciągała spojrzenia mężczyzn, każdy jej ruch i gest był dokładnie śledzony. Michael nie zwracał uwagi na te spojrzenia. Dostrzegł Kyla, uśmiechnął się cynicznie, więc już się zabrał za tę nową blondynkę. Muzyka przestała grać

— Co robimy Isabel?

— Poszukaj Evansów, powinniśmy się w końcu z nimi zapoznać – stwierdziła.

— Nie chce mi się dzisiaj w to bawić – oświadczył leniwie.

— Jak chcesz, w takim razi idę się zabawić – zakomunikowała i ruszyła przez środek w kierunku Kyla, który rozstał się już ze swoją tancerką.
Maria usiadła z powrotem przy barze, dziwny był ten Kyle, niby taki subtelny i delikatny, ale w tym jego spojrzeniu był cynizm. Blondynka w złotej sukience wzbudzała ogólne zainteresowanie. Poruszała się w rytm muzyki z jakimś przystojniakiem, który nie mógł oczu od niej oderwać. Wzięła kieliszek i poszła w kierunku Evansów , którzy siedzieli przy stoliku. Wpadła na kogoś, cały napój wylał się na sukienkę. Spojrzała w górę , mężczyzna był wysoki. Odwrócił się.
Uchwyciła to niesamowite spojrzenie, nie liczyła się już mokra sukienka. Nareszcie zobaczyła jego twarz. Całe jej ciało przeszył dreszcz , oczy rozjaśniły się , nie było już w nich tego zimna.
Michael wpatrywał się w dziewczynę.


Can you forgive me again?
I don't know what I said
But I didn't mean to hurt you
I heard the words come out
I felt like I would die
It hurt so much to hurt you
Then you look at me
You're not shouting anymore
You're silently broken
I'd give anything now
to hear those words from you
Each time I say something I regret I cry "I don't want to lose you."
But somehow I know that you will never leave me, yeah.

— Przepraszam nie zauważyłem pani – powiedział, nie miało to wyjść tak delikatnie, zazwyczaj nie zwracał na nikogo uwagi i nie przepraszał. Maria stała bezradnie nie odrywając od niego oczu. Serce powracało do normalnego rytmu. Wzięła jakąś serwetkę ze stolika i zaczęła się wycierać.
Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale dotknął jej dłoni, była taka ciepła i delikatna.






So stay with me

You look in my eyes and I'm screaming inside that I'm sorry.
And you forgive me again

You're my one true friend

And I never meant to hurt you ...
Ciąg Dalszy nastąpi


Poprzednia część Wersja do druku Następna część