_liz

Iskry (1)

Wersja do druku Następna część

Od autorki: To jest moje pierwsze opowiadanie z kategorii Candy. Przyznaję szczerze, że nigdy wcześniej nawet mi do głowy nie przyszło, żeby pisać ff właśnie o tej parze. Dlaczego? Jestem zagorzała polarystką, ale właściwie wszystko przez to, że para Michael&Maria do mnie nie przemawia. Nie zagłębiajmy się w szczegóły... Po prostu jeszcze nigdy nie napisałam o Candy i jakoś nie miałam zamiaru. Ale zostałam o to poproszona przez zajavkę i się zgodziłam. Ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z Marią i Michaelem na głównym planie, więc zabrało mi trochę czasu wymyślenie fabuły. Kiedy w końcu mnie oświeciło, zabrałam się za pisanie, póki wena nie uciekła. Ale teraz kilka wyjaśnień: musiałam wymyślić odpowiednie tło dla takiego opowiadania, wiec wszystko zostało wywrócone do góry nogami- połowa bohaterów została wymazana z planu: nie będzie Alexa, Kyla, Szeryfa, Nicholasa ani innych (pojawią się w pewnym momencie Isabel i Tess, a także będzie wzmianka o Kivarze, ale nie na długo). Będzie czwórka głównych bohaterów, ale ich więzi też uległy ogromnej metamorfozie (czyt. wszystko zostało wywrócone do góry nogami). Postacie tez zostały nieco inaczej nakreślone (nie licząc Michaela i Marii, którzy dla potrzeb ff nie mogli się za bardzo zmienić). Co pozostaje pewne i niezmienne – wszystko będzie się rozgrywało wokół Marii i Michaela! Zapraszam do czytania i proszę o wyrozumiałość ze względu na mój "cukierkowy debiut".


ISKRY

I

Promienie słońca swobodnie przepływały pomiędzy tłumem uczniów, którzy tłoczyli się przed budynkiem szkolnym. Na trawniku przed szkołą zatrzymała się dwójka nastolatków. Nie różnili się od innych, którzy stali wkoło. Ale jednak było w nich coś innego, coś dziwnego. Jakby ich ciała utkane były z innej materii. Wysoki chłopak z fryzurą "na jeżyka" uważnie rozglądał się dokoła. Jego piwne oczy z niepokojem przeszywały kolejne "kółka wzajemnej adoracji", jakby rozpatrując możliwość czy czai się w nich coś niebezpiecznego. Jego wzrok był niezwykle przenikliwy i zimny. Na twarzy malował się spokój i czujność. Jedna dłoń chłopaka tkwiła w kieszeni dżinsów, druga natomiast spoczywała na ramieniu osoby, która stała tuż obok niego. Dziewczyna. Drobna, niewysoka brunetka o ciemnej karnacji również rozglądała się dokoła. Spojrzenie jej ciemnych oczu spokojniej prześlizgiwało się z kolejnych uczniów. Wyglądali razem dość dziwnie. Nie wiadomo było czy chłopak opiera się o nią z czystego lenistwa czy też jego postawa miała wyrażać troskę i opiekę nad dziewczyną, która swoim ciałem do niego przylgnęła. Powietrze przebił dźwięk dzwonka szkolnego. Brunetka szturchnęła chłopaka i oboje ruszyli w stronę głównego wejścia. Kiedy weszli na korytarz, spojrzenia kilkorga uczniów zatrzymały się na nich. Byli nowi. Dziewczyna w ogóle nie zwróciła na to uwagi, a chłopak zmierzył ich zimnym wzrokiem, wywołującym ciarki. Zatrzymali się przed pokojem, na drzwiach którego widniała tabliczka z napisem "sekretariat". Weszli do środka. Dziewczyna powiedziała coś do kobiety siedzącej za wysoką lada obstawioną papierami i komputerem. Chłopak zsunął swoją dłoń z jej ramienia i oparł się łokciami o ladę, rozglądając dokoła. Coś mu kazało odwrócić twarz i wyjrzeć ponownie na korytarz. Gromadki kolejnych uczniów znikały z pola jego widzenia. Ale w pewnym momencie zatrzymał swój wzrok na grupie dziewczyn stojących pod szafkami. Zmrużył oczy. Jedna z dziewczyn śmiała się, przymykając jednocześnie oczy. W chwilę później jej oczy powędrowały w jego stronę. Chłopak miał wrażenie, ze właśnie przechodzi przez cieniutką falę zielonej poświaty. To jej oczy. Nigdy wcześniej takich nie widział. Jasnozielone, jakby lekko zmieszane z błękitem, pełne emocji i energii. Okrągłą twarz o delikatnych rysach okalały złociste kosmyki włosów. Musiał przyznać, że była ładna i mogła przykuć uwagę. Jednak jego uwaga nie była aż tak pochłonięta widokiem zielonookiej dziewczyny. Nim dziewczyna stojąca obok niego zdołała cokolwiek powiedzieć, już odwrócił twarz w jej stronę. Wyszli z sekretariatu, a jego dłoń ponownie powędrowała na ramię brunetki.
* * *
Korytarze opustoszały. Drobna brunetka mocowała się z własną szafką. Rozejrzała się dokoła i położyła spokojnie dłoń na zamku. Ale nim cokolwiek nastąpiło, podskoczyła ze strachem, kiedy czyjś głos zabrzmiał obok.

— Problemy z szafką?
Dziewczyna obróciła twarz. Obok niej stała niewiele wyższa od niej blondynka o zielonych oczach i miłym uśmiechu. Otworzyła własną szafkę, chowając do niej zeszyty, a potem powróciła do ciemnowłosej dziewczyny. Wyciągnęła dłoń i wyszczerzyła zęby, przedstawiając się:

— Maria De Luca.
Brunetka dziwnie na nią spojrzała, jakby za chwilkę miała wybuchnąć śmiechem lub zbyć blondyneczkę czymś bardzo niemiłym. Blondynka najwyraźniej zauważyła ten dziwny błysk w oczach brunetki, bo lekko się zaniepokoiła i zatrzepotała powiekami. Wzrok drobnej dziewczyny miał w sobie coś... dziwnego. Po chwili jednak brunetka najwyraźniej przypomniała coś sobie i potrząsnęła głowa. Przywróciła na twarz miły uśmiech i podając rękę blondynce, powiedziała:

— Miło mi. Jestem Liz Guerin.

— Jesteś nowa, prawda? – Marii najwyraźniej rozplątał się język – Widziałam cię dzisiaj w sekretariacie. Byłaś z jakimś...
I tu urwała, bo zza rogu wychynął właśnie wysoki chłopak o zimnym spojrzeniu. Zatrzymał się przy dziewczynach, obrzucając blondynkę bardzo nieprzychylnym spojrzeniem. Potem zerknął na Liz, która zacisnęła wargi, aby zatamować falę śmiechu. Maria pochłonięta wzrokową bitwą z chłopakiem, nie zauważyła jak drobna dłoń brunetki dotyka zamka szafki, która teraz z łatwością się otworzyła. Dopiero, kiedy kliknął zamek blondynka ocknęła się. Spojrzała na Liz z zapytaniem, a ta szybko powiedziała:

— Kwestia cierpliwości. – potem szturchnęła chłopaka – Zachowuj się po ludzku.

— Wiesz, ze to jest niemożliwe. – odpowiedział jej, rzucając wymowne spojrzenie

— To tyle na temat twoich dobrych chęci. – odpowiedziała mu z przesłodzonym uśmiechem i figlarnym wzrokiem
Maria stała przy swojej szafce z lekko rozchyloną buzią i obserwowała jak dwójka nastolatków sobie dogryza. Zamrugała gwałtownie, kiedy skierowano słowa do niej. Mówiła Liz:

— Michael poznaj Marię, moją pierwsza nową znajomą. Maria to jest Michael, mój, niestety, brat.

— Bardzo mi miło. – powiedziała mechanicznie blondynka

— Taaa. – nawet na nią nie spojrzał

— No to tyle jeśli chodzi o twój rozwój kulturalny. – mruknęła blondynka
I to przykuło uwagę chłopaka, bo jego spojrzenie od razu powróciło na jej sylwetkę. Zmrużył oczy, zastanawiając się nad czymś chwilkę. To była ta dziewczyna, którą rano widział. Zielonooka. Sądził, że to zwykła dziewczyna, nie warta uwagi, ale potrafiła się odgryźć. Nie wiedział czy to instynkt nim kierował czy chęć sprawdzenia możliwości jej cynizmu.

— Jeśli porównać mój poziom rozwoju do twojego, to tkwisz w przedszkolu.
Blondynka aż zacisnęła pięści i otworzyła usta, aby rzucić kolejną trafną uwagę pod jego adresem. Przerwała jej Liz, która szarpnęła brata, a potem powiedziała do niej lekkim tonem:

— My już musimy lecieć. Miło się zapowiada ta szkoła.

— Nie bardzo. – mruknął chłopak

— To miała być jakaś aluzja? – Maria spojrzała na niego z gniewem

— Owszem. – powiedział, nie zwracając uwagi na to, że jego siostra ciągnie go za rękaw w stronę wyjścia

— No słucham. – blondynka aż podskoczyła

— Domyśl się. Użyj tego miejsca, gdzie normalni ludzie mają mózg. – odciął cofając się do tyłu razem ze swoją siostra, która już nie ukrywała rozbawienia

— Czyli tego, gdzie u ciebie występuje czarna dziura – Maria jednak nie była taką miłą i grzeczną dziewczynką, za jaką brała ją Liz

— Uważaj na swoją czar... – urwał, bo brunetce wreszcie udało siego przywołać do porządku i wyprowadzić ze szkoły
Blondynka odprowadziła ich wzrokiem. W życiu nie spotkała tak wkurzającego chłopaka. Aż wszystko się w niej zagotowało. Z drugiej strony jego spojrzenie przyniosło jej przyjemne ciarki na plecach, która oczywiście szybko zniknęły, gdy pojawiła się furia i chęć mordu. Potrząsnęła głową. W tej dwójce było coś dziwnego. Coś obcego.
* * *

— I co ci tak wesoło? – zapytał chłopak

— Rozbawiliście mnie. – wyjaśniła dziewczyna wciąż się śmiejąc

— Chyba cię rozbawił jej poziom inteligencji. – mruknął

— Gdybym tak miała na to patrzeć to już dawno pokładałabym się ze śmiechu przy tobie. – powiedziała, a kiedy na nią spojrzał, pokazała mu język
Chłopak zatrzymał się na chwilę. Wydawać by się mogło, że zaraz się czymś odetnie albo zrobi jej wykład, ale uśmiechnął się. Potrząsnął głowa i przerzucił swoją rękę przez ramię brunetki i powiedział:

— Dobrze, że jesteś. Ma mnie kto zabawiać. Bez ciebie bym się zanudził.

— Beze mnie byś zginął. – powiedziała przysuwając się do niego

— Wiesz kwestę tego kto tu kogo chroni zostawmy w spokoju.

— No tak. – powiedziała figlarnie – Nie chce ci odbierać tej małej części radości i twojego samouwielbienia.

— Mam na ciebie zły wpływ. Robisz się strasznie sarkastyczna.

— Kto z kim przystaje sam taki się staje. – powiedziała chichocząc

— Nie strasz mnie wizją, ze mogę tak ogłupieć jak ty. – odciął się z uśmiechem
W tej samej chwili został uderzony łokciem w brzuch. Potem szli w milczeniu, łapiąc powietrze i rozglądając się dokoła.

— Michael? – dziewczynę najwyraźniej coś nurtowało – Spodobała ci się ta dziewczyna, prawda?
Chłopak nic nie odpowiedział. Wbił wzrok w odległy punkt na horyzoncie. Nie podobała mu się. Owszem była ładna, a jej zielone oczy niesamowicie na niego działały – kojąco. Ale wolał ją dopóki się nie odezwała. Była typem złośnicy. Nie miał ochoty toczyć z nią walk. Nie. Definitywnie mu się nie podobała. A skoro nie podobała mu się, to czemu myśl o cynicznej, zielonookiej blondynce nie opuszczała jego umysłu?
c.d.n.


Wersja do druku Następna część