_liz

Arytmia (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

II

Chłopak siedział na ganku z książką w ręce. Ale nie czytał, tylko spoglądał przed siebie. Naprzeciwko grupa dzieci grała w berka, zanosząc się śmiechem i ciężko oddychając. Alex zacisnął pięści. Takie scenki zawsze przywoływały w jego pamięci wspomnienie dzieciństwa. Wszystkie dzieci biegały dokoła, bawiły się, a on musiał siedzieć w miejscu. Tak zaczęła się jego komputerowa mania. Bo co miał innego robić, skoro nie mógł robić tego co wszyscy? Czytał lub pracował przy komputerze, na przemian. Od czasu do czasu wychodził z Liz na spacer. Oczywiście niedługi spacer, bo mógłby się zbytnio zmęczyć. Od czarnych myśli oderwał go widok Liz, zbliżającej się do domu. Szła zamyślona, ściskając w dłoni kilka książek wypożyczonych z biblioteki. Dopiero na ganku zauważyła brata. Uśmiechnęła się i usiadła obok niego. Zerknęła na książkę, która czytał, a potem zaśmiała się i stwierdziła:

— Alex, wczoraj tkwiłeś dokładnie na tej samej stronie.

— Co? – chłopak nadal był rozkojarzony

— Widzę, że wciąga cię akcja. – mruknęła, a potem podniosła się i ruszyła w kierunku drzwi – Może chcesz iść na spacer?

— Nie. – odpowiedział zimno i udał, że czyta
Dziewczyna westchnęła i weszła do środka. Alex na chwilkę jeszcze poderwał wzrok od książki w stronę bawiących się dzieci. Mignęła mu przed oczami postać przypominająca te, która była u niego w nocy. Ale równie szybko zniknęła mu z pola widzenia. Chłopak potrząsnął głową, jakby miał przywidzenia i chciał się ich jak najszybciej pozbyć. Na myśl o nocnym gościu przeszły go ciarki. 'Już wkrótce' A skoro to już wkrótce, to powinien pozałatwiać wszystko co miał do załatwienia. Przypomniała mu się Liz. Chyba będzie musiał poświęcić jej więcej czasu, bo obarcza ją swoimi problemami, zabierając jej własne życie. Dawno nie wychodziła wieczorami, ani nie spotykała się z przyjaciółmi. Odkąd rodzice pojechali zakładać filię firmy na Florydzie, ona opiekowała się nim troskliwiej niż ktokolwiek. Była zgrana, zawsze gotowa, przygotowana na każda sytuację. A on siedział w domu, nic nie robił, tylko jeszcze marudził i ją pognębiał. Zrobiło mu się głupio. Wstał z białej ławeczki, którą kiedyś w dzieciństwie wspólnie z ojcem pomalowali. Wszedł do domu. Usłyszał brzęk naczyń w kuchni, więc skierował się w tamta stronę. Brunetka szykowała się do zmywania. Alex położył książkę na stole i podszedł do zlewozmywaka, odkręcając kran. Szum wody przykuł uwagę dziewczyny. Kiedy chłopak zaczął zmywać naczynia, a potem podawać jej kolejno do wytarcia, ta uśmiechnęła się. Alex zaczął rozmowę:

— Jak ci minął dzień?

— Szybko. – zaśmiała się – A tobie?

— Nudno.

— Wiesz, byłam w kafeterii.

— No tak. – chłopak się zaśmiał, czyszcząc talerz – Rytuały musza być zachowane. Niech zgadnę... – udawał, że się zastanawia – Trzecie miejsce od lewej, czekoladowe cappuccino, a o pierwszej odwrót.

— Wszystko się zgadza – przytaknęła – Oprócz odwrotu.
Chłopak zastygł i spojrzał na siostrę. Pierwszy raz chyba coś nie poszło tak jak planowała. Przyjrzał się jej uważnie. Była dziwnie rozpromieniona.

— Wyszłam o pierwszej pięć. – wyjaśniła, rumieniąc się lekko

— Katastrofalne opóźnienie – zakpił Alex – Ale cóż takiego zmusiło ciebie, odwieczną pedantkę, do opóźnienia?

— Chłopak. – powiedziała przyciszonym głosem
Alex zamarł z ociekającym woda talerzem w dłoni. Jego wzrok wyostrzył się i zlustrował cała sylwetkę siostry. W całym swoim życiu raczej nie zadawała się z chłopakami. A teraz spóźnia się przez jakiegoś, którego poznała w kawiarni.

— Kto to? – zapytał podejrzliwie

— Nie mam pojęcia. – zaśmiała się – Nawet nie wiem jak ma na imię. Wiem jedno. Był niesamowity. Sama jego obecność wywołała we mnie dreszcze.
Alex jeszcze raz zmierzył ją wzrokiem, a potem w milczeniu powrócił do swojego zajęcia. Nie wiedział czy ma się tym cieszyć czy raczej odwrotnie. Coś mu podpowiadało, że może to sprowadzić na nich kłopoty.
* * *
Liz siedziała na ganku z książką w ręce. Noc już dawno opadła na miasto, ale przyświecała jej lampka, zainstalowana na ganku. Lubiła tak siedzieć. Lubiła noc. W pewnym momencie zerwał się chłodniejszy wiatr, przewracając kilka stronic w książce i pozostawiając na jej skórze ciarki. Dziewczyna uniosła głowę i rozejrzała się dokoła. Jakieś niepokojące uczucie wypełniło jej serce. Przed oczami mignęła jej jakaś postać. Liz zerwała się na równe nogi. Ale nikogo nie było w pobliżu, tylko liście na drzewach szeleściły złowrogo. Niebezpieczne kołatanie w sercu spowodowało nieopisaną obawę, przed nie wiadomo czym. Weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi na oba zamki. Wyjrzała przez okno, aby upewnić się, że nikogo nie ma przed domem. I nie było. Pokręciła głową i wspięła się po schodach do swojego pokoju. Mijając pokój brata, zastukała. Alex coś mruknął. Usłyszała drobne odgłosy klikania. Znów siedział przy komputerze. Liz westchnęła i weszła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Miała nieodparte wrażenie, ze coś złego wisi w powietrzu. Tylko nie potrafiła określić co.
* * *
Alex kliknął na enter a potem uniósł głowę i spojrzał na ścianę. Prawie krzyknął, kiedy na beżowej tapecie pojawił się cień. Ale chłopak szybko się opamiętał, wiedząc kto to. Bez zbytniego pośpiechu wyłączył komputer i odwrócił się w stronę okna, na parapecie którego siedziała owa postać. Alex uważnie zmierzył przybysza wzrokiem. Mężczyzna, a właściwie jeszcze chłopak. Wysoki. Smukły. Czarne spodnie i koszula tego samego koloru świetnie współgrały z kolorytem jego oczu. Mroczne tęczówki z zatopionymi ognikami rodem z piekła. Ciemne włosy opadały na czoło. Pod naporem jego spojrzenia, aż kolana ugięły się Alexowi. Ale nie dał po sobie tego poznać. Przybysz oderwał się od parapetu i przeszedł po pokoju chłopaka. Na chwilę przystanął przy półce z książkami, wczytując się w tytuły, potem przeszedł do zbioru płyt. Cała ta cisza i rozglądanie się chłopaka, zaczęło irytować Alexa.

— Czego chcesz? – zapytał chłodno
Brunet spojrzał na niego, a potem znów powrócił wzrokiem na płyty. Wskazał palcem jedną z nich i powiedział naturalnym tonem:

— To lubię.
Alex zaczął się denerwować. Przybysz musiał to wyczuć, bo od razu odsunął się od płytoteki, spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i powiedział:

— Spokojnie. Bo jeszcze będziesz miał atak, a tego byś chyba nie chciał.
Chłopak musiał przyznać rację. Nie chciał mieć ataku, nie teraz, nie przy nim. Odetchnął, ale wcale nie złagodniał. Zmierzył nieprzychylnym wzrokiem sylwetkę przybysza, który nadal z zaciekawieniem się rozglądał. Zapytał:

— Po co tu wróciłeś... wróciłaś... nie wiem w jakiej osobie mam się do ciebie zwracać.

— Hmm. – brunet spojrzał na niego i powiedział – Teoretycznie jestem płci żeńskiej, ale ze względu na moją obecną formę pozostańmy przy płci męskiej. WróciłEŚ. – podkreślił końcówkę

— Dobrze. Po co wróciłeś?

— Nie bój się, nie po ciebie. – powiedział przybysz i podszedł do plakatu przedstawiającego anioła na granatowym tle – Nie spieszy mi się, aby tam wrócić. Tobie chyba też się nie spieszy.

— Nie bardzo. – mruknął Alex
Przybysz ponownie usiadł na parapecie i wbił wzrok w nieco zdezorientowanego i rozdrażnionego chłopaka. Uśmiechnął się i pokręcił głową. Powiedział:

— Mam dla ciebie propozycję. Układ.

— Jaki? – zapytał Alex podejrzliwie

— Dam ci więcej czasu na załatwienie swoich spraw nim odejdziemy.

— Co chcesz w zamian?

— Pomieszkać tu.

— Że co?! – Alex aż wstał z krzesła, a jego oczy zrobiły się nienaturalnie duże

— Chce troszkę dłużej posiedzieć na tym ziemskim padole, poznać wasze życie, a w tym celu musze mieć gdzie mieszkać.

— Pogięło cię?!
Przybysz najwyraźniej nieco się zdenerwował, bo wstał i groźniejszym tonem dodał, jednocześnie przeszywając Alexa lodowatym spojrzeniem:

— Nie masz wyjścia. To ja tu ustalam reguły.

— Nie możesz... – chłopak zaczął się nerwowo trząść – Tu mieszka moja siostra. Jak jej to niby wyjaśnię?

— Wymyślisz coś. Jesteś inteligentny.
Alex spojrzał na bruneta. Ten nie żartował. Mówił niezwykle poważnie i tak też wyglądał. Chłopak przełknął ślinę. Nie ma innego wyjścia. Musi się dostosować.
c.d.n.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część