_liz

Etoile (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Mijały kolejne dni. Parkerowie zdążyli się już porządnie rozgościć w nowym mieszkaniu. Dziewczyny znały na pamięć kilkanaście przecznic, bo codziennie, nie mając nic do roboty spacerowały. Pewnego wieczora zaszły trochę za daleko i nim się zorientowały trafiły do parku. Było praktycznie tak ciemno, że nie dało się nic zobaczyć. Maria zdenerwowała się i przyspieszyła kroku. Liz nie protestowała i skuliła się w sobie, doganiając siostrę. Maria ściskała w dłoni portfel. Oczywiście znów zaczęła coś mówić, wymachując rękoma rozpaczliwie. I wtedy ktoś na nie wpadł i nim zdążyły się zorientować już uciekał.

— Skubaniec ma mój portfel! – krzyknęła Maria
I obie dziewczyny automatycznie rzuciły się w pogoń. Nie wiedziały skąd im coś takiego wpadło do głowy, ale to było jak instynkt. W biegach nie były najgorsze, więc dość szybko zaczęły doganiać złodzieja. Liz poprzez zadyszkę zawołała do siostry:

— To dziewczyna.

— Zauważyłam. – odcięła się wkurzona Maria – W dodatku w paskudnych rajstopach. – dodała z niesmakiem
Zatrzymały się na skrzyżowaniu, nie mogąc znaleźć w tłumie tej dziewczyny. Maria rozejrzała się rozpaczliwie. Liz szarpnęła ją za rękaw i wskazała boczną uliczkę, w której mignęła różowa czupryna. Błyskawicznie pobiegły w tamtą stronę. Mała postać potknęła się, ale szybko wstała. Desperacko obróciła się, a kiedy zobaczyła, ze dziewczyny są coraz bliżej, przyspieszyła i skręciła w ciemny zaułek. Gdy dziewczyny tam wbiegły, nikogo nie zastały. Rozejrzały się uważnie, odsuwając nawet śmietniki. Liz pociągnęła Marię za rękę i wskazała na ziemię. Właz od kanału był odsunięty. Blondynka spojrzała na siostrę:

— Chyba nie chcesz, żebyśmy tam zeszły.

— Owszem. – powiedziała Liz i zaczęła się zsuwać

— Ale tam są kanały!

— No i co z tego? – powiedziała brunetka i zsunęła się w dół
Chcąc nie chcąc Maria weszła za nią. W kanałach wbrew pozorom nie było aż tak ciemno. Dodatkowo odgłosy chlupania w wodzie przykuły ich uwagę. Blondynka chwyciła kurczowo rękę siostry i obie skierowały się w stronę, skąd dobiegały hałasy. W ciemnym tunelu pojawiło się mgliste światło. Załom w ścianie i dodatkowy korytarz. Weszły tam trochę niepewnie. Światło je zaprosiło do siebie. Wyglądało to całkiem jak mieszkanie. Kanapa, sofa, fotel, lodówka i regały. Na ścianie wisiały jakieś kiczowate komory, z których wydobywało się światło. Stanęły na środku tego, co niby było salonem. Na fotelu siedział ktoś o krótko ściętych włosach ostro roztrzepanych. Za kanapą, tuż przy zakręcie do dalszych pomieszczeń stał chłopak w dziwnej fryzurze. Liz rozpoznała w nim tego, który zwinął kasę tego straganiarza. Tuż obok niego stała niewymiarowa figurka różowowłosej dziewczyny, która ściskała w dłoni portfel. Kiedy dziewczyny stanęły w środku, chłopak zamilkł. Mała postać obróciła się w ich stronę i otworzyła usta w zdumieniu. Z fotela podniosła się kolejna osoba, widząc, że pozostali wgapiają się za nią. Chłopak zmierzył je uważnie wzrokiem. Najpierw jego spojrzenie prześlizgnęło się po blondynce. Jasne spodnie i kremowa koszulka ładnie podkreślały rumianą cerę. Blond włosy okalały twarz w kształtnych falach. Niebieskawo-zielone oczy z lekkim przestrachem spoglądały na niego. Wzrok przykuły jej złote kolczyki, balansujące na płatkach uszu. Potem jego chłodny wzrok padł na niższą i drobniejsza postać. Ciemne dżinsy i tego samego koloru katana dość ciekawie komponowały się z ciemnawą cerą. Katana była rozpięta i ukazywała błękitną koszulkę z wciętym dekoltem oraz dziwaczny wisiorek na nieco zużytym rzemyku. Ciemne, długie włosy opadały na ramiona. Ava przerwała ciszę:

— Myślałam, że je zgubiłam Zan.
Chłopak nawet na nią nie spojrzał. Odezwał się za to do dziewczyn:

— Czego tu chcecie?

— Ta mała zwinęła portfel mojej siostrze. – powiedziała zimno Liz

— Doprawdy? – kpiąco się uśmiechnął
Zabrał Avie portfel. Potem spojrzał na różowowłosą i trzęsąca się nastolatkę, a następnie na chłodną i milczącą blondynkę w bojówkach, która stała nieco dalej i zerkała uważnie na przybyłe dziewczyny. Zaśmiał się a potem na głos zawołał:

— Rath chodź tu mamy gości!
c.d.n.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część