Olka

Mój punkt widzenia (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Och, nie płacz mamusiu! Przecież wiem, że to zabawa. Robiłaś to samo, kiedy wujek Michael udawał, że chce mi zjeść stópkę. Widziałem, jak woda leciała ci wtedy z oczu i nie mogłaś jej powstrzymać. Trzymałaś się za brzuch i mówiłaś, żeby wujek przestał, bo pękniesz. Teraz mnie nie nabierzesz. Jestem bogatszy o nowe doświadczenia! Sama mówiłaś, jaki ze mnie mądry chłopiec, kiedy pokazałem palcem na tatę za każdym razem, gdy wypowiadałaś jego imię "Max". Pamiętam, bo to też są trzy literki, jak u mnie – "Zan".


A ty tato mógłbyś już wstać! Wiem, że udajesz,... prawda? Tato! Nie znoszę tego. Zawsze najpierw się nagadam, a w końcu oni reagują tylko na moje krzyki. Już mnie to męczy! Ja się tak nie bawię. Koniec! Od teraz nic nie mówię.

— Kierujcie się prosto do bloku F, agencie Dermon.

— Tak jest!


Dobra, to przestaje być śmieszne! Chcę do mamy. Jak natychmiast, mnie do niej nie zaprowadzicie, to... Ooo! A co to? Ciężarówka? Widziałem taką w tym czarnym pudełku, co stoi na stoliku, w pokoju taty. Super! Ciekawe skąd się wzięła... No jasne! To od wujka Kyle'a. To on mówił, że mi taką kupi. Ale fajnie.


Jedziemy, jedziemy i... jedziemy. Ale nudy! Moglibyśmy już dojechać. Tylko, dokąd my właściwie się kierujemy? I dlaczego bez mamy i taty? Chyba wolałbym wracać. Tylko, jak powiedzieć to temu ptakowi? Mama prosiła, żebym nie krzyczał, no i w końcu sam to sobie postanowiłem. Hmm... Dobra spróbujemy w ten sposób.

— Derm, patrz.

— Co?

— Ten mały ciągnie cię za mundur i wpatruje się w ciebie...

— O czym ty mówisz Stan? On ma dopiero miesiąc. Przecież...


Aha! Tu cię mam! Zaskoczenie pełną piersią! Cha, cha, wiedziałem, że jestem mądry!

— Lepiej się pospieszmy. On może być niebezpieczny.


Niebezpieczny? Ja? Chyba nie mówimy o tej samej osobie. Ja przecież jestem grzecznym i miłym chłopcem. Jestem dziubaskiem. Mama ci nie mówiła? Dziwne, mnie powtarza to na okrągło. No właśnie, mama. Coś długo jej nie ma...


Hej, co to było? Czemu wszystko się tak trzęsie? Uważaj! To boli.

— Derm, co to było?

— Zostaliśmy zaatakowani! Pilnuj dzieciaka.


Zaatakowani? Co to znaczy? To chyba nic złego, co? Tyle, że boli... Może to wcale nie jest dobre? Przecież, coś dobrego nie powinno boleć. Chyba mogę już zacząć krzyczeć. Trochę się boję. Może mama i tata mnie usłyszą?

— Zamknij się smarkaczu, bo nas znajdą!

— Ucisz go, jakoś.

— Stan, uważaj!

— Derm…?


Ała! Dlaczego mnie upuściłeś? Tu jest zimno i mokro. I tak bardzo ciemno... Wracaj tu, boję się! Hej, proszę! Już nie mogę krzyczeć. Gardełko mnie boli! Ale, jak się postaram, mama na pewno po mnie przyjdzie. Musi przyjść. Przecież zawsze przychodziła...


Hej, kto tu jest? Co tak szeleści? Nie chcę, żeby tak było! Czy ktoś mnie słyszy? Przecież mówię, że nie chcę! Jest tak ciemno i ta woda, która cieknie z moich oczu, bardzo przeszkadza. Woda? Czy to jest ta sama woda, która ściekała po policzkach mamy? Czy to znaczy, że to nie była zabawa, a mamusię coś bolało, tak, jak mnie teraz? Może to była zupełnie inna woda, od tej, kiedy bawił się ze mną wujek Michael? A jeśli...


Mamo! Gdzie jesteś? Wracaj szybko! Leże tutaj, na ziemi. Nie słyszysz mnie? Przecież krzyczę, więc dlaczego nie przychodzisz. Maaamooo! Boję się, ktoś tu idzie...

— Słyszę go. Jest blisko.


Ciocia Isabel?


Poprzednia część Wersja do druku Następna część