ALEX_WHITMAN

New Life (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Dwudziestosiedmioletni mężczyzna chodził z małym plecakiem po górach. Mieszkał w jednej z dolin, odciętej od świata. Tego właśnie szukał po ucieczce z miasta. Praca w mieście go niszczyła. Odwieczna pogoń za pieniędzmi sprawiła, że stracił przyjaciół, przestał ufać sam sobie i co najważniejsze stracił kobietę, którą kochał. Był lekarzem w jednej w z wielkich prywatnych sieci szpitali. Zarabiał bardzo dobrze, ale wciąż musiał podnosić swoje kwalifikacje i ścigać się ze swoimi kolegami po fachu. Na początku pasowało mu to, aż do chwili, gdy Miriam powiedziała, że od niego odchodzi. Później okazało się, że ciężko zachorowała. Rak szybko trawił jej ciało. Ciosem okazała się odmowa jego szpitala na przyjęcie jej. Pracował w nim 5 lat. Poświęcił wszystko, a oni odmówili mu, by mógł umieścić w nim Miriam, której zostało parę tygodni życia. Jak to oni określili: "Byłaby dla nas zbyt droga, a tym bardziej i tak niedługo zejdzie z tego świata". Przeżył szok. Zawiedli go Ci, którym ufał. Za własne pieniądze umieścił ją w innym prywatnym szpitalu. Dzień przed jej śmiercią wzięli ślub. Złoży wymówienie i przyjechał tu. W Sierra Blanco było parę wiosek, które nie miały lekarza. Zgodził się tu pracować. Za ostatnie pieniądze kupił domek w górach. W wolnych chwilach spacerował po górach.
Była piękna pogoda. W górach było trochę śniegu, ale dzień wbrew pozorom był ciepły. Spacerował kilka godzin. Powoli zapadał zmierzch. Schodził z jednego ze szczytów, gdy zobaczył blask w jednej z jaskiń. A później… usłyszał krzyk. Wysoki, przerażający, przenikający każdą komórkę jego ciała. Ktoś krzyczał tak przeraźliwie jakby był rozrywany na kawałki.
Martin niewiele myśląc ruszył w stronę jaskini. Światło wydobywające się z jaskini przybladło. Krzyk ustał. Zapadła nienaturalna cisza, że Martin słyszał bicie swego serca. Gdy był przy jaskini zwolnił tempo. Ogarnął go strach.

— Może to jest coś nadnaturalnego? – pomyślał, ale zaraz zganił się w myślach.
Wszedł do jaskini. Była ona bardzo mała i dlatego od razu ja zobaczył. Bardzo młodą kobietę prawie nagą, leżąca na ziemi. Wydawało się mu, że krwawi ona z każdej części ciała. Podbiegł do niej. Światło znikło. Kucnął przy niej i wyciągnął latarkę. Ku jego zdziwieniu nigdzie nie było widać żadnych ran z których wpływała by krew. Sprawdził podstawowe funkcje życiowe, które również nie odbiegały od normy, oprócz tego, że kobieta była nieprzytomna. Miała na sobie nędzne resztki jeansów i bluzki. Chciał wezwać helikopter.

— NIE!!! – krzyknęła dziewczyna.
Martin aż się przewrócił ze strachu.

— Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. NIKT!!! On mnie zabije jak mnie znajdzie. Ja już tam nie chcę wracać – powiedział dziewczyna i zemdlała.
Mężczyzna podniósł się w szoku. Ona czytała jego myślach!!! Wystraszyła go porządnie.

— Może to jakaś wariatka? A jeżeli nie? Może ktoś naprawdę ją ściga.
Martin długo myślał co robić…


Jak przez mgłę słyszała głosy. Głos kobiety i mężczyzny, ale była zbyt zmęczona, by się wsłuchiwać w to co mówią. Chciała tylko spać.

Głosy były wyraźniejsze. I ona lepiej się czuła, ale nie mogła podnieść powiek. Toczyła walkę ze swym ciałem, ale jeszcze ani razu nie wygrała.

Otworzyła oczy. Światło dnia poraziło ją, że natychmiast zamknęła oczy. Po chwili otworzyła je ponownie i wtedy zobaczyła mężczyznę, uśmiechającego się groźnie i trzymającego nóż, zbliżającego się do niej.
Zerwała się z łóżka i wystrzeliła zielonym promieniem w mężczyznę.

Martin zobaczył jak dziewczyna otworzyła oczy.

— Nareszcie – powiedział do siebie. Wstał by podejść do niej i się przywitać.
Zobaczył, że zamknęła oczy. Zatrzymał się. Ponownie otworzyła oczy. Ruszy w jej stronę uśmiechając się.
Wtedy dziewczyna zaatakował go. Zobaczył zieloną wiązkę światła, poczuł ból w klatce piersiowej a następnie został rzucony na przeciwległą ścianę.
Jęknął, gdy dotarł do celu. Otworzył oczy. Dziewczyna z brązowymi włosami obserwowała go bacznie.

— Kim ty do cholery jesteś? – zapytał się zszokowany Martin.
Dziewczyna w odpowiedzi jęknęła i zemdlała.

Gdy otworzyła oczy w chacie panował lekki półmrok. Widziała tego samego mężczyznę siedzącego w fotelu i czytającego książkę. Przypomniała sobie swój atak.
Drgnęła, gdy usłyszała jego głos.

— Powiesz mi w końcu kim jesteś? – odezwał się mężczyzna cicho.
Wtedy dziewczyna stwierdziła z przerażeniem, że nie pamięta kim jest…


Uff. Kolejna część za mną. I jak wam się czytało? Czekam na komentarze. Kiedy kolejna część? W przyszłym tygodniu.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część