Cherie tłum. Tigi

September and the other sorrows (1)

Wersja do druku Następna część

Rozdział pierwszy
Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam prawie we wszystko.

W tańczące na wodzie światło księżyca, w mieszkające w bzach wróżki. Że gdzieś, w zaczarowanym lesie biegają dzikie i wolne jednorożce.
I w kosmitów...cudownych kosmitów.

W moich fantazjach byłam łowcą kosmitów. Z tego powodu zaczęłam obserwować ludzi.

Doszukiwałam się subtelnych różnic, pewnej aury, drobiazgów, które mogłyby mi zdradzić ich tajemnicę.

Wiedziałam, zawsze w głębi serca wiedziałam, że Ziemia nie mogłaby być jedyną zamieszkałą planetą we wszechświecie.
To była gra w którą się bawiłam.

I gdybym kiedykolwiek dostrzegła kosmitę, stanęłabym przed nim.


– AHA! – powiedziałabym – Wiedziałam. Nie jesteś z tej ziemi.

I po tym wstępie, gdy odkryłabym jego prawdziwą tożsamość, mój cudowny kosmita porwałby mnie i zatańczył ze mną na kraterze księżyca.
Będąc moim jeńcem ujawniłby się mnie i tylko mnie...

(ponieważ byłam bym tak spostrzegawcza i przebiegła by schwytać go przez zaskoczenie)

Tajemnice kosmosu.

Powodem dla którego ci to wszystko mówię jest to, żebyś zrozumiał, że kiedy w końcu odnalazłam mojego kosmitę byłam jedynie kompletnie zaskoczona.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

FEDERALNY INSTYTUT CHORYCH UMYSŁOWO ZBRODNIRZY

Oddział w Phoniex

Brzmi złowieszczo, prawda ?

Rzeczywiście, to właściwie odjazdowa nazwa domu dla czubków.

I ja tu będę pracować. Jestem pielęgniarką ze specjalnością psychologa.

Błyskam przy bramie moją laminowaną kartą indentyfikacyjną a strażnik mi się przygląda.
– Carla Williams – mówi – Jesteś tu nowa ?
– Tak, to mój pierwszy dzień – uśmiecham się słodko.
– Powodzenia – mówi otwierając bramę a ja wjeżdżam do środka by zaparkować samochód.

Odbijam kartę zegarową. Poniedziałek, 14 lipca , 2053 r. 7 : 59 rano

Gratuluję sobie. Zaoszczędzona minuta.

Nora, moja przełożona wręcza mi karty . Trzy. Czwartą jeszcze trzyma.

– To mężczyźni nad którymi będziesz sprawować opiekę – mówi – Każdemu poświęcisz dwie godziny swojego czasu – brzmi bardzo profesjonalnie.
– Ci trzej – mówi a ja macham kartami – są dosyć ruchliwi. Będą mówić aż do znudzenia i powiedzą ci wszystko co chcesz usłyszeć.

Idziemy korytarzem a ja tymczasem szybko zapoznaję się z ich nazwiskami.

Nolan Sampson lat 65 – zamordował żonę i 2 dzieci .

Richard Long – lat 72 zamordował 3 policjantów podczas napadu z bronią w ręku.

Frank Cardoza – lat 67 zastrzelił 3 członków rywalizującego gangu w czasie przejażdżki samochodem.

Przeglądam strony. Sporo informacji. Zapoznam się z nimi później.

– Ale jedynie ten – mówi wręczając mi czwartą kartę – nie będzie ci sprawiał żadnego kłopotu, prawie w ogóle się nie odzywa.

Max Evans – lat 70 ; 1200CC dzienna dawka thoraziny .

Jasny gwint, to końska porcja.

Im dalej idziemy, tym korytarz staje się ciemniejszy. Cholera, rząd idzie na łatwiznę, nie mogliby tego lepiej oświetlić ?

Nora podaje mi kody do czterech wejść.
– Naucz się ich na pamięć – mówi.
Szybko je zapamiętuję.

Mam za sobą pierwszych sześć godzin. To zwykła rutyna. Nora miała rację. Ci ludzie w przeszłości popełnili straszne rzeczy ale leczeni zachowują się dość spokojnie i potulnie. Lubią rozmawiać o dawanych czasach. No wiesz, kiedy byli młodzi. Słucham ich.
Lubię słuchać historii z dawnych czasów. Dziejące się między 1900 a 2000 rokiem. Jestem czymś w rodzaju antycznego ćpuna.

W poprzednim tygodniu w Albequerque, natknęłam się na ten cudowny antykwariat. Przesuwam wzdłuż łańcuszka naszyjnika sześciokątny kryształ jaki tam kupiłam.

Pan Cardoza przynudza o swoich tatuażach i znaczeniu każdego z nich.

– Czas minął panie Coardoza – mówię spoglądając na zegarek – Do jutra.

Szczerzy do mnie złote zęby – Tak – odwraca oczy na brzuch tancerki na swoim ramieniu.





Wersja do druku Następna część