gosiek

To nie był koniec (9)

Poprzednia część Wersja do druku

Koniec części VIII – komentarze Plisss

Część IX „Obudź mnie”

„Proszę obudź mnie, bo nie wiem co wokoło dzieje się
Wciąż chyba śnię, a to co widzę najwyraźniej jest złe
Co otacza mnie? Nie interesuje osoby mej zupełnie
Jak w letargu nie ok.
W TV bomby jakieś karabiny, nie wyobrażasz sobie mojej miny
Jesteś odporny?
Zobaczymy!
Zamknij swe oczy, może razem po śnimy?
To co widzimy to nie jest bajka
Z nerwów, jedna za drugą idzie fajka
Jesteś twardy, bo nie dopuszczasz do swych oczu prawdy
Ja nie chce więcej, niech ktoś już złapie mnie za ręce
Wszystko co widzę, za bardzo mnie przeraża
Nie jest mi straszne, jak kontuzja dla piłkarza
Takie jest życie,
Niestety nie wiem co widzicie
Lecz moje oczy w tym śnie nie chcą kroczyć,
lecz moje oczy w tym śnie nie chcą kroczyć

Obudź mnie, męczy mnie już ten sen
Już nie chce spać, pomóż mym oczom wstać

Obudź wreszcie mnie bo już nie mogę tu wytrzymać
A czuje, że to się nie kończy, a dopiero zaczyna
Czy to nie finał?
To chyba jakaś kpina
(...)
To jest jak koszmar, a w nim pełno poczwar
Ktoś mnie tu porwał i nie chce mnie oddać
Jakby potwór wszedł w moja głowę i przepołowił ją na połowę
Włożył mi do niej obrazy niezdrowe
Przeklęte postacie które idą w moją stronę
Ja się ich boje!
One chcą mi wyrwać moje...
Zmysły, pomysły idee i nastroje
(...)
Ja już mam dosyć proszę niech mnie ktoś uszczypie
A wtedy się obudze u wszystko tu zniknie...

Obudź mnie, męczy mnie już ten sen
Już nie chce spać, pomóż mym oczom wstać”

(rymoplastykon – obudź mnie)

Liz wiedziała, że nie może krzyczeć, bo ją znajdą. Ale ból był ogromny, nie wiedziała czy jeszcze żyje. Bała się, bała się tego, że nie urodzi tego dziecka. Ale ile zrobiła dlatego, aby ona istniała, aby nie była pionkiem w grze.
Myślała o Michaelu. Dlaczego ona wtedy go opuściła, przecież też miała z nim dziecko. Często, gdy Guerin był blisko niej czuła coś podobnego do więzi, ale zarazem odrzucenia z jego strony. Nigdy nie rozmawiali zbyt wiele.
Teraz zrozumiała, że go zraniła tamtej nocy gdy mówiła słowo „Koniec”. Przecież pod sercem nosiła jego dziecko. Które później umarło razem z nią z rąk Khivara.
W głowie huczało jej od wspomnień. Każdy dzień spędzony razem z Maxem odkąd ją uzdrowił. Od słów Marii – „Max Evans, znowu się na ciebie patrzy”. Ile ona przeżyła bólu u jego boku, a jednak go kocha całym sercem.
W duchu błagała o pomoc...ale któż tutaj może jej pomóc.
Nagle do jej uszu doszedł odgłos skrzypiących drzwi. Zaparło jej dech w piersi. Z cienie wyłoniła się drobna postać.

— Liz...proszę nie bój się, chce ci pomóc, tak jak ty mi pomogłaś kiedyś

— Ava...- wyszeptała

— Tak, pomogę ci urodzić to dziecko... – dziewczyna upadła na kolana i popatrzyła w oczy Liz –...ale proszę, nie krzycz, to może ich ściągnąć – dodała po chwili gdy zbadała sytuacje ‘brzucha’

— Dzię...dziękuje – wymamrotała Liz
Nie krzyczała, choć ból był wielki. Czuła jakby coś ją rozrywało od środka. Jej rany na całym ciele zaczęły krwawić. Zwłaszcza ta na czole.
Ava wyjęła z jakiejś szafeczki nóż i ścierki. Siadła przed dziewczyną i podniosła jej koszule do góry.

— Powiem ci kiedy masz przeć...3, 2, 1...teraz – Liz złapała Ave za rękę i mocno ścisnęła – dobrze...tak...już widzę główkę – po kilku minutach dodała
Na ustach brunetki pojawił się lekki uśmieszek. To już prawie koniec.

— No przyj, ostatni raz
Nagle po pomieszczeniu rozniósł się krzyk niemowlęcia. Ava owinęła go w jakąś czystą ścierkę i dała swoją kurtkę. Podała dziecko matce i powiedziała:

— Proszę, oto mała strażniczka... jak ją nazwiesz? – spytała

— Ava... – wyszeptała – Dzięki tobie urodziłam to dziecko, jesteś inna niż tamci...Każdy z duplikatów jest przeciwieństwem moich przyjaciół, ty pośrednio też jesteś inna niż Tess, choć ona odpokutowała potem za zło które sprawiła

— Dziękuje

— Proszę – Liz zamknęła oczy i powoli mdlała
W pewnym momencie usłyszała głos Maxa, potem Isabel, Marii, a na koniec czyjś kogo nie mogła sobie przypomnieć.

— Proszę...Liz, powiedz gdzie jesteś?? – szeptali
Resztkami sił wysłała im obrazy, te które pamiętała gdy ją tu zamknęli, chwilę potem zemdlała.

***

Michael i Alex wędrowali po krętych korytarzach. Szukali Liz. Nie mieli pojęcia gdzie może być.

— Alex to nie ma sensu...

— Nie łam się

— Mam dosyć szukania, przydałaby się teraz Isabel – uderzył w ścianę, a odgłos wydał się jakby jakiegoś metalu

— Co to? – spytał się Alex dotykając zimnego żelaza

— To jakieś drzwi – Guerin jednym ruchem ręki otworzył je, a one z hukiem przesuwały się w ich stronę
Nagle usłyszeli płacz dziecka. W jednym z kątów zauważyli dwie postacie.

— Kim jesteś? – krzyknął Michael

— To...to ja Ava...proszę nie zabijaj mnie – dziewczyna wstała z dzieckiem na rękach
Podeszła do kosmity i podała mu dziewczynkę. Ten złapał ją niezręcznie i przyglądał się maleństwu.
W jego sercu zaczęło buzować mnóstwem emocji. Dziecko natychmiast się uspokoiło w ramionach Guerina. Ten wpatrywał się w jej małe brązowe oczka. Była śliczna, tak jak jej matka. Spojrzał w stronę cienie. Tam leżała Liz. Była nieprzytomna. W oczach zebrały mu się łzy

— Michael...musisz się opamiętać...to nie twoje dziecko ... pamiętaj
Gurin jakby zerwał się ze snu i odwrócił się do przyjaciela. Przytaknął niepewnie i podał mu dziewczynkę.

— Ile tutaj jesteście? – spytał biorąc nieprzytomną na ręce

— Około godziny... – odparła cicho Ava – ona naprawdę źle wygląda, musimy ją stąd zabrać

— Ona ma racje – Michael popatrzył na bladą twarz swojej byłej ukochanej – Musimy się natychmiast stąd wydostać! – cała trójka wyszła z pomieszczenia
Szybkim krokiem przesuwali się po zimnych korytarzach, aby dojść do wyjścia. Jeżeli nie znajdą się u lekarza – ewentualnie Maxa, ona może zginąć.

***

Serena, Maria, Isabel i Max dojechali na miejsce gdzie ma być uwięziona Liz. Otworzyli stare drzwi do bunkru, wcześniej zabijając strażników. Zbiegali po krętych schodach bardzo szybko.

— Mogłam założyć inne buty niż szpilki – narzekała De Luca – Ała... – Potknęła się i sturlała z kilku schodów

— Maria, nic ci nie jest?? – podszedł do niej Max i wziął ją na ramie

— Spokojnie to TYLKO zwichnięcie – odparła ledwo wstając – Ale cholernie boli...Ała...

— Szybciej...błagam was... – Serena zeszła już na sam dół i odwróciła się do reszty – Ja chce znaleźć swoją siostrę żywą! – zwróciła się w stronę drzwi, chciała złapać za klamkę, ale nie mogła jej znaleźć pod ręką
Była pewna, ze przed chwilą tam była. Straciła równowagę i upadła na ziemie. Gdy otworzyła oczy, leżąc, zobaczyła czyjeś buty. Podniosła wzrok do góry. Przed nią stał Michael i trzymał na rękach dziewczynę. To była jej siostra – Katia.
Reszta również zeszła na dół i zobaczyła Guerina. Maria ledwo nie wyskoczyła z siebie, jednak ból nogi przeszkadzał jej. Max miał szkliste oczy. Jego ukochana była nieprzytomna, a poza tym bardzo źle wyglądała. Jej cała twarz była blada, a na głowie widniała duża rana.
Tuż za Michaelem ukazała się drobna postać dziewczyny. Poznali ją od razu to Ava. Uśmiechnęła się lekko do Isabel. Ta odwzajemniła to.
Evans podszedł do Guerina i wziął swoją żonę na ręce, znowu poczuł jej słodki zapach. Pocałował ją lekko w usta
Serena płakała. Kropla za kroplą spadała po jej policzku. Isabel rzuciła się na szyje Michaela i mocno go przytuliła. Chciała płakać, ale nie mogła. Zacisnęła mocno oczy aby żadna kropla nie wypadła z kącików. Nagle usłyszała szmer przed sobą. Otworzyła energicznie oczy i przyglądała się ciemności korytarza przed nią. Michael odsunął się od niej i podszedł do Marii. Wpatrywał się w reakcje Is. Szepnął Marii na ucho:

— To Alex...proszę daj im chwilę – ta słysząc te słowa aż podskoczyła
Isabel niepewnie wpatrywała się w ciemność.

— Is.... – usłyszała nagle głos, słotki i kochany

— Kim...kim jesteś?? – odparła niepewnie
Z cienie wyłoniła się postać mężczyzny. Od razu go poznała, ale nie wierzyła. Bała się ruszyć. Nie wiedziała co ma robić. Z jej ślicznych oczy wyleciały dwie małe łzy. Nagle coś w niej pękło, rzuciła mu się na szyję.

— Alex...czy to naprawdę ty...czy to znowu sen?? – szeptała mu do ucha

— Nie bój się...teraz to ja...naprawdę – popatrzył jej w oczy i pocałował czuje

***

Cała siódemka wyszła na zewnątrz. Ci którzy mieli moc użyli jej do zniszczenia całej fabryki, a w tym i starego bunkru. Wszystko jakby zapadło się pod ziemię. Wrócili do domu, nareszcie byli razem. Znowu spokój. Ale czy na długo. Czy znowu cos się stanie. Teraz są silniejsi, przezwyciężą najgorsze!

Koniec części IX – Komentarzyki poproszęJ


Poprzednia część Wersja do druku