Lizzy_Evans

Jazda bez trzymanki (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

—No to Liz jak ci idzie podrywanie Evansa?- na twarzy Alexa pojawił się zagadkowy uśmieszek.

—Dobrze. Jest na mojej łasce- starała się mówić wymijająco.

—hmm to znaczy?- nie dawał za wygraną.
"Wrzód na tyłku!"- pomyslala czując wezbraną złość

—To znaczy, że idzie dobrze! Nie starczy ci tyle? Chcesz wszystko z detalami?!- zapytała z sarkazmem wstając od stołu. Jak najszybciej ueciekła do składzika.
Potknęła się...o czyjąś nogę!! Przestraszona nie wiedziała co ma zrobić. Odwróciła twarz i spojrzała prosto w oczy Michaela!
Niespodziewanie chłopak pocałował ja w usta. Fala gorąca oblewająca całe ciało Liz była podniecająca i nie do zniesienia.
Przerwała to szybko.

—Upiłeś się?- pokręcił głową- Ćpałeś?- zaprzeczył- Więc co ci jest?

—Chciałem cie pocałowąc. Narazie- powiedziawszy to wyszedł jak gydby nigdy nic.
Zatrzymał się koło szafki i wyjął zeszyt.
Był tam spis dziewczyn.
Liz Parker- zaliczona!

Liz umówiona była z Maxem w Crashdown.
Wchodząc do kafejki odrazu rzuciła jej sie w oczy muskularna postac chłopaka.
Przysiadła się do niego z uśmiechem.

—Czesc- powiedziała promiennie.

—Wtiaj..jak sie czujesz?- zapytał zatroskany.

—Juz dobrze..naprawde..-spojrzała w jego oczy. Rozbawione...i..tajemnicze. Coś było nie tak. On coś knuł!
Mimowolnie wzięła go za rękę.

—Masz piękne dłonie..takie silne- napawała się ich widokiem.

—Dziękuje

—A..i bardzo cię przepraszam że nie poszliśmy do kina...moze uda nam się to nadrobić o 19?- jej oczy były bardzo wymowne.

—Dobrze..przyjde po Ciebie. – wstał od stołu i przy pożegnaniu cmoknął ją w policzek.
Trójka dzieci na pustyni? Co jest?!
"Tak halucynacje"- pomyślała idąc do pokoju.

Michael spotkał się z Maxem o 16 przed domem drugiego.

—I jak ci poszło? Udało się?- Max dopytywał się zniecierpliwiony

—No pewnie, że się udało..Teraz twoja kolej stary!

—Tak..Liz Parker..Wpadła w moje szpony


Poprzednia część Wersja do druku Następna część