Lizzy_Evans

Jazda bez trzymanki (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Pierwszym krokiem Liz, do poznania Maxa bylo zapisanie sie na koloko recytatorskie do ktorego chlopak oczywiscie uczeszczal.
Wychodzac z gabinetu pani Summer bystrym okiem zauwazyla tylem siedzacego do niej bruneta.
Poprawila na sobie spodnice, przejchala blyszczykiem po ustach i ruszyla do akcji.-czesc max- powiedziala promiennie kladac torebke na stole i siadajac naprzeciw niego.

—hej- byl lekko zmieszany ale to jedno slowo przeszlo mu przez gardlo.

—co jestes taki smutny? glowkoa do gory..au!-w tym momencie Liz otweirajac puszke z cola skaleczyla sie w palec(zaznaczam ze specjalnie. chciala zeby max sie nia zaopekaowal..taki trik:))
Chlopak natychmiast wyjal chusteczke i delikatnie wytarl rane na rece dziewczyny.

—Patrzyla mu gleboko w oczy nadal usmiechajac sie.

—dziekuje- starala sie by jej glos byl miekkie i pociagajacy. chyba jej sie to udalo.

—nie ma za co
a teraz..hmm.. moze wybralbys sie ze mna do kina?- spytala zalotnie przygryzajac warge.
Max cicho przelknal slicze ale spojrzal na nia.
Byla piekna, tego nie mozna bylo ukryc..Ale to chyba jakas pulapka? No nawet jesli..to zabawic sie mozna;)

—Jasne..moze o 19?

—Ok bede na ciebie czekac
Gdy chciala wstac do stolika przysiedli sie przyjaciele Maxa.

—Czesc Max-powiedzili urywajac na widok Liz. Przez chwile stali jak wmurowanie- Hej..-dodali jednak po chwili.

—Isabell i Michael tak?-spytala mimo ze usta sie nie smialy jej oczy byly radosne.

—Aha..a ty jestes Liz parker? Slyszalam ze zapisalas sie na kolko recyta...-urwala przesuwajac spojrzenie na Maxa- czy ty przypadkiem tam nie chodzisz?

—no..chodze..-powiedzial speszony.

—No Liz..co ty tutaj robisz?-michael ni stad ni zowad wyskoczyl z takim pytaniem.

—Siedze i z wami rozmawiam..-nie byla zaskoczona ani zdezorientowana.-Przepraszam ale musze juz isc.
Max..bede czekac- puscila mu oczko po czym zniknela w korytarzu.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część