Lizzy_Evans

Prawdziwa Liz (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Minuty do konca lekcji dluzyly sie liz nie milosiernie. kolo niej siedzial max i ciagle spogladal w jej strone. "jeju on niedlugo tym wzrokiem mnie zwegli. ale ja jestem twarda dam se rade!". Popatrzyla na nieg, w tym samym momencie zadzwonil dzownek.

—liz pogadamy pozniej w crashdown??-spytal max

—taaa jasne narazie
Ruszyla do wyjscia.

Dave czekal przy straganie. w reku trzymal laleczke.

—czesc, juz zroibles?-spytala liz wptarujac sie w jego reke.

—tak prosze- podaj jej zawiniatko- wbijasz w to igly, osoba czuje dotkliwy bol. zycze milego znecania sie-puscil jej oko i poszedl w druga strone."no to sie zabawimy!hahaha". liz trzymajac zawiniatka w rece ruzyszla do domu.

"Hmm gdzie ja mam igle? No qwa mac!O jest!" na lozku lezala juz laleczka tess. Liz usiadla kolo niej wziela ja w reke i wbila igle w..reke.
W tej samej chwili tess zlapala sie za nadgarstek zwiajajac z boli.
"To by wredna pierdola! Laleczka voodoo? haha no nie..chcesz wojny bedziesz ja miec!"-pomyslala.

W crashdown nie bylo wielu ludzi. Max siedzial przy ostatnim stoliku. Liz usiadla kolo niego.

—o czym chcuales pogadac?

—no..o nas..

—taa a masz mi cos na ten temat do powiedzenia?-spytala z sarkazmem

—tak wiele mam ci do powiedzenia po pierwsze cie kocham..

—naprawde? ale bzykasz sie z ta glupia wiewiorka tess.? bo ona jest ci przeznaczona? taa? czy dlatego ze jest kosmitka? no wytlumacz mi to!

—nie..to nie tak...przyznaje raz z nia spalem ale..

—nie max nie ma zadnego ale...chcesz byc z ta lafirynda to badz ale mnie do tego nie mieszaj!czesc- wyszla.
W pokoju jednak nie byla taka zdecydowana. Rozplakala sie. wkoncu tak naprawde i tak go kochala.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część