Nel

Chata w lesie

Wersja do druku

Maxa i Liz zaskoczyła burza, było już ciemno, więc schronili się w starej drewnianej chacie. Było w niej kompletnie ciemno, mrok rozświetlały tylko czasem światła błyskawic. Max i Liz stali naprzeciwko siebie.
Ona myśląc, że on jej nie widzi, zaczęła rozpinać mokry, obcisły sweterek, zdjęła go już całkiem i wtedy błysk rozświetlił cały pokój. Max ujrzał jej nagie ramiona i niczym nieosłonięte piersi, także włosy, które mokrymi pasmami oblepiły jej ciało. I znowu ciemność ogarnęła pomieszczenie, Max jednym ruchem, z rzucił koszulkę. Poczym podszedł do Liz, odgarną jej włosy i powoli zaczął całować po szyi. Delikatnie muskał dłońmi jej prawie nagie ciało. Przesunął swoje dłonie po jej ramionach, potem delikatnie całował jej plecy i brzuch. Uniósł ją i lekko ułożył na łóżku. Jeszcze raz błysk oświetlił izbę. Gorący od namiętność wzrok obojga spotkał się na chwile. Max rozpiął wolno pasek w spodniach Liz , rozpiął guzik, a potem suwak, zsunął spodnie z bioder dziewczyny, po chwili zdjął je całkiem. Max przesuną dłoń po łydce i udzie Liz, następnie po jej tali i piesi, dotknął ustami jej ust. Liz przesunęła dłonie po rzeźbionym torsie Maxa. Rozpięła jego pasek i zdarła z niego spodnie, poczym rzuciła je na podłogę koło łóżka, po chwili opadła na nie koronkowa bielizna Liz. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne i gorące, dłonie splotły się w miłosnym uniesieniu. Ich namiętność była tym gorętsze, im silniejsza była burza.
***

Nagle sen się skończył, obudził się (w samochodzie, którym uciekli z Roswell). Po szybie auta spływały strugi deszczu i cicho szumiał wiatr. Jego wzrok spoczął na prowadzącym Maxie, nawet przez koszulkę było widać zadrapania na jego plecach, za to Liz miała na uchu mały plasterek. Michael otrząsnął się przetarł oczy i jeszcze raz spojrzał na Maxa i Liz.

— Rany, ale miałem sen.

— O czym – Spytał Max.

— O – Zawahał się chwilę- O niczym.- Odpowiedział.
Michael oparł się o walizkę, przyjrzał im się jeszcze raz, i pokręcił głową. To na pewno tylko sen.
Max uśmiechnął się znacząco do siedzącej obok niego Liz, i mrugnął do niej.
Michael, przyglądał im się przez chwilę z niedowierzaniem, a potem naciągnął koc na głowę.
-Przestańcie- Jęknął błagalnie spod koca.
-Co mamy przestać?
-Dobrze wiecie co, to jest miejsce publiczne.
Michael usłyszał głośny pocałunek i głos Liz.
-Max! Patrz na drogę!
Pomyślał- Nie dość, że robią to w miejscu publicznym, gdzie ja śpię, to jeszcze nas zabiją.



Koniec


Wersja do druku